Wkurzające newsy z rana

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
Wbijam tu, bo niby gdzie?

http://tvn24bis.pl/tech-moto,80/blad-451-to-rzad-cenzuruje-internet,605029.html

"Internet Engineering Task Force (IETF), nieformalna, międzynarodowa społeczność osób zajmujących się ustanawianiem standardów technicznych i organizacyjnych w internecie, zatwierdziła protokół HTTP 451 - nowy kod błędu, który pojawi się, gdy strona jest zablokowana przez władze ze względów prawnych.

Z propozycją wprowadzenia nowego komunikatu serwera HTTP wystąpił już w 2013 roku Tim Bray, jeden z pracowników Google. Chciał, aby użytkownicy byli poinformowani o prawnych powodach zablokowania strony internetowej.

IETF początkowo sprzeciwiał się temu pomysłowi, ale wzrost cenzury online sprawił, że organ zmienił zdanie i projekt nowego kodu błędu otrzymał koniecznie wsparcie.
Widoczne rozróżnienie

Do tej pory, gdy władze blokowały jakieś treści w sieci, internauci wchodzący na taką stronę widzieli komunikat o błędzie 403 (Forbidden). Błąd 451 ma być bardziej jednoznaczny.

"Po tym jak cenzura stała się bardziej widoczna i rozpowszechniona w sieci, zaczęliśmy otrzymywać sygnały od witryn, które chciałyby dokonać tego rozróżnienia. Co ważniejsze, zaczęliśmy słyszeć od członków społeczności, że chcieliby automatycznie dowiadywać się o przypadkach cenzury" - napisał przewodniczący IETF Mark Notthingam.

Nazwa nowego kodu błędu nie jest przypadkowa. To nawiązanie do słynnej powieści Raya Bradbury’ego "451 stopni Fahrenheita". Akcja książki rozgrywa się w świecie, gdzie czytanie książek i krytyczne myślenie są zakazane.

Autor: tol / Źródło: Wire
"
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 187
Kurwa mać. Wstyd mi za Szczecin

Jest regulamin placu Solidarności, a w nim zakazy. Architekt: "troszkę za ostry". Solidarność: "o to nam chodziło"

Nie można już jeździć na deskorolkach i rowerach po pl. Solidarności. Zabrania tego regulamin, który tam się pojawił. - To smutne. W Europie to normalne, że jeździ się po takich placach - mówią deskorolkarze

Na placu (a właściwie pod nim) znajduje się Centrum Dialogu "Przełomy", które prezentuje najważniejsze, przełomowe wydarzenia z najnowszej historii miasta. Jego charakterystyczna, wyniesiona w górę niczym fala bryła od początku przyciągała rolkarzy i deskorolkarzy.

To już przeszłość
Nawet wizualizacje CDP, jeszcze przed powstaniem muzeum, prezentowały plac Solidarności pełen pieszych, rowerzystów i deskorolkarzy. I tak też było od momentu udostępnienia placu w sierpniu 2014 r.

To już przeszłość. W czasie ostatnich poprawek (przed obchodami 45. rocznicy Grudnia '70 z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy) na placu stanęły trzy tablice informacyjne: o współfinansowaniu inwestycji ze środków europejskich, o samym muzeum i historii placu oraz regulamin.

Co jest w regulaminie?
W Regulaminie placu Solidarności Centrum Dialogu "Przełomy" czytamy, że plac jest ogólnodostępnym ciągiem pieszym. I dalej, że "Ze względu na bezpieczeństwo wszystkich użytkowników NIEDOZWOLONE jest: jeżdżenie na deskorolce, łyżworolkach, wrotkach, rowerach i innych pojazdach". I jeszcze dalej: "O nieprzestrzeganiu regulaminu będzie powiadomiona Policja lub Straż Miejska".

Skąd te zakazy?
Regulamin opracowało Muzeum Narodowe, którego CDP jest częścią.

- Nie możemy wziąć odpowiedzialności za wypadki - tłumaczy Elżbieta Jurska z działu komunikacji społecznej MN. Przyznaje jednak, że od momentu udostępnienia placu nie słyszała o żadnym wypadku. - Kolejnym powodem wprowadzenia zakazu jest fakt, że przez ten czas elementy placu zostały wyłamane i obrysowane przez rolkarzy czy deskorolkarzy.

Jeżdżąca po placu młodzież już wcześniej nie wszystkim się podobała. Powodem historia placu. To tu w grudniu 1970 milicja strzelała do demonstrantów, tu m.in. padli zabici i ranni.

- Pl. Solidarności to miejsce święte, nie należy tu jeździć na rolkach - mówił "Wyborczej" we wrześniu 2014 roku
Mieczysław Jurek, szef NSZZ "Solidarność" Pomorza Zachodniego. - Może w tym miejscu należy ustawić donice z kwiatami, by uniemożliwić zjeżdżanie?

Architekt podtrzymuje stanowisko
Robert Konieczny, architekt Centrum Dialogu "Przełomy", bronił wtedy prawa młodych do placu.

- To też jest symbol tej wolności - mówił. - Po to walczono, żeby te dzieci mogły się bawić, żeby mogły się cieszyć. Żeby to była przestrzeń dla wszystkich ludzi. Żeby tu można było normalnie żyć.

Regulamin nie był z nim konsultowany. Nie musiał być.

- Walczyłem jak lew, żeby młodzież mogła jeździć po placu, bo uważam, że to nic złego - podtrzymuje swoją wcześniejszą opinię Robert Konieczny. - Nie podoba mi się jednak to, że ten plac był niszczony. Smarowany jakimś olejem, żeby był poślizg, beton zdarty do zbrojeń. Nie o to nam chodziło. Być może to spowodowało, że taki zapis się pojawił i pod tym względem muzeum rozumiem. Jednak jest troszkę za ostry, uważam, że można tu jeździć, bawić się. Tylko bez dewastowania.

Podobnego zdania jest Jędrzej Wijas z Trafostacji Sztuki, wcześniej radny miejski i przewodniczący ds. kultury, który bronił prawa młodych do takiej formy korzystania z placu.

- Na pewno instytucja ma prawo do zapewnienia w tym miejscu bezpieczeństwa i przyjmuję ten argument - mówi Wijas. I dodaje: - Uważam, że to miejsce powinno być przepełnione życiem. Młodzi ludzie chcą tam spędzać czas i mam nadzieję, że się to nie zmieni. Że nie będą niszczyć i stwarzać wielkiego zagrożenia.

Muzeum: "To nie skate park"
Samo muzeum stara się łagodzić surowe zapisy regulaminu.

- Oczywiście nie zadzwonimy po służby, gdy rowerzysta zjedzie z najwyższego punktu placu, zachowując przy tym rozsądek - zapewnia Elżbieta Jurska. - Pamiętajmy jednak, że nie jest to skate park. Jeżeli ktoś będzie wyjątkowo "katował" jakiś element, to zadzwonimy do straży miejskiej. Strażnicy ocenią zachowanie.

Co grozi jeżdżącym?
Straż miejska o regulaminie placu jeszcze nic nie wie.

- Nie dostaliśmy żadnych wytycznych od zarządcy placu - mówi Joanna Wojtach, rzeczniczka prasowa SM, ale przyznaje, że: - Takie obostrzenia w tym miejscu są słuszne. Nie będziemy jednak karać za zwykły przejazd po placu. Dopiero gdy zachowanie korzystających będzie podchodzić pod paragraf 51 Kodeksu wykroczeń [zakłócenia spokoju - red.]. Gdy będzie dochodzić do wandalizmu.

Może za to wystawić mandat do 500 zł.

"Tak to się kończy w tym mieście"
Najbardziej zainteresowani, deskorolkarze, nie kryją rozczarowania.

- Nie uśmiecha się nam płacić mandaty. Już były takie przypadki w innych miejscach miasta. Zakazywali i musieliśmy płacić - mówi Marcin (imię zmienione, prosi o anonimowość), który chętnie jeździł na deskorolce po placu. - To smutne, że pojawił się taki zakaz. Było to jedno z niewielu miejsc, gdzie można było jeździć, ale tak to się kończy w tym mieście. W Europie to jest normalne, że deskorolkarze jeżdżą na takich placach.

Solidarność: "o to nam chodziło"
Najbardziej zadowolony jest Mieczysław Jurek z "Solidarności".

- Regulamin nie był z nami opiniowany, ale jest tym, o co nam chodziło - odpowiada. - Na pl. Solidarności musi być zachowana powaga tego miejsca i jego charakter.

Centrum Dialogu "Przełomy" zostało udostępnione zwiedzającym kilka dni temu. Oficjalne otwarcie planowane jest 25 stycznia 2016 r.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
WTOREK 22.09.2015
Genowefa Pigwa aresztowana za... hodowlę marihuany!
Genowefa Pigwa Bronisław Opałko marihuana
7aa7c1c62f1ec8ba210b063e5eb446ff6a2e7934.jpg


Genowefa Pigwa, w charakterystycznych trampkach i chuście na głowie, bawi widzów już od ponad 40 lat. Niestety, wcielający się w tę postać satyryk Bronisław Opałko, przypłacił to alkoholizmem.

Czasami nie mogłem patrzeć na babkę i powiem, że dobry kielich pomógł mi to zagrać - wyznaje w Super Expressie. Byłem bardziej rozluźniony. To były straszne doły, organizm domagał się alkoholu, po przebudzeniu zaczynało się dzień od piwka.

W końcu Opałko wpadł na pomysł, by zwalczyć nałóg innym i zaczął palić marihuanę, Na własny użytek zasadził w domu jeden krzak konopi, który z czasem rozrósł się do czterech. O sprawie dowiedziała się policja i zrobiła nalot na jego mieszkanie.

To była cała akcja, której nie spodziewałem się, przyjechali koledzy samochodem, wjechali i ja poszedłem na dół razem z nimi i nagle słyszę łomotanie w garaż, otworzyły się drzwi od garażu i nagle widzę kilkunastu ludzi w ubraniach antyterrorystycznych z giwerami, wskakiwali prosto z drzewa do garażu, chłopaków położyli - relacjonuje w tabloidzie Opałko. I ukazały się cztery doniczki, jak ja to nazywam - lawendy. Czynności trwały dość długo, pani policjantka, bardzo ładna, wykonywała rzetelnie swój zawód. Ja myślałem, że działam w dobrej intencji, ponieważ nie chcę biegać po dilerach, szukać trawki... Ona czasem pomaga mi przed koncertem skoncentrować się.

Opałce grozi teraz do 3 lat więzienia.

Bronisław O. razem z Janem K. i Wojciechem J. oskarżeni są o posiadanie środka odurzającego w masie nieznacznie przekraczającej 200 gramów, na podstawie art. 63 ustęp 3 i 53 ustęp 2 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii jest to czyn zagrożony karą do 3 lat pozbawienia wolności - informuje Prokuratura Okręgowa w Kielcach.


Kabareciarz skazany za posiadanie konopi indyjskich
2015-12-23 15:59
af1757110d9259a7bac33b475d627ebd23c24335.jpg


Bronisław Opałko, znany z wcielania się w postać Genowefy Pigwy, został skazany na rok i 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Kielecki kabareciarz usłyszał wyrok za posiadanie i wytwarzanie znacznych ilości narkotyków - informuje tvn24.pl.
Dodatkowo Bronisław Opałko musi zapłacić 6 tys. złotych grzywny oraz wpłacić tysiąc złotych na rzecz ośrodka zajmującego się leczeniem z uzależnień od środków psychofizycznych. Poza kabareciarzem taką samą karę w tej sprawie otrzymaly jeszcze dwie inne osoby.

Sąd w uzasadnieniu wyroku przyznał, że konopie indyjskie były hodowane przez oskarżonych tylko na własny użytek. Dodatkowo Bronisław Opałko, zdaniem sądu i biegłych, działał w warunkach ograniczonej poczytalności. Kara została nadzwyczajnie złagodzona przez sąd. Prokuratura domagała się dla Opałko trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolności.

Proces kabareciarza rozpoczął się w połowie grudnia. W styczniu tego roku w garażu Bronisława Opałko policja znalazła krzaki marihuany.

tvn24.pl
 

Claude mOnet

Well-Known Member
1 033
2 337
Kabareciarz skazany za posiadanie konopi indyjskich
2015-12-23 15:59
af1757110d9259a7bac33b475d627ebd23c24335.jpg


Bronisław Opałko, znany z wcielania się w postać Genowefy Pigwy, został skazany na rok i 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Kielecki kabareciarz usłyszał wyrok za posiadanie i wytwarzanie znacznych ilości narkotyków - informuje tvn24.pl.
Dodatkowo Bronisław Opałko musi zapłacić 6 tys. złotych grzywny oraz wpłacić tysiąc złotych na rzecz ośrodka zajmującego się leczeniem z uzależnień od środków psychofizycznych. Poza kabareciarzem taką samą karę w tej sprawie otrzymaly jeszcze dwie inne osoby.

Sąd w uzasadnieniu wyroku przyznał, że konopie indyjskie były hodowane przez oskarżonych tylko na własny użytek. Dodatkowo Bronisław Opałko, zdaniem sądu i biegłych, działał w warunkach ograniczonej poczytalności. Kara została nadzwyczajnie złagodzona przez sąd. Prokuratura domagała się dla Opałko trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolności.

Proces kabareciarza rozpoczął się w połowie grudnia. W styczniu tego roku w garażu Bronisława Opałko policja znalazła krzaki marihuany.

tvn24.pl
To raczej do dobrych newsów powinno pójść! Mój znajomy dostał siudemaka bez zawiasów za podobne ilości Marychy...
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 187
Weterynarz ukarany grzywną: nabroiłem, bo od wielu lat pomagam bezdomnym zwierzętom

– Dopóki nie zostanę zamknięty w więzieniu, będę nadal robił to, co dotąd, bo uważam, że robię dobrze, a działania Powiatowego Lekarza Weterynarii są złośliwe i stwarzają problemy tam, gdzie ich nie powinno być – powiedział w „Po przecinku” w TVP Info Artur Różycki, weterynarz z Brzegu Dolnego w woj. dolnośląskim, który został za swoją działalność ukarany grzywną w wysokości 700 zł. W jego obronie stanęło już 18 tysięcy internautów.

Artur Różycki w 2007 roku podpisał z gminą Brzeg Dolny umowę na pomoc zwierzętom, które uległy wypadkom komunikacyjnym lub stwarzającym zagrożenie dla mieszkańców. – Kiedy zwierzę wymaga pomocy weterynaryjnej, bo zostało potrącone przez samochód lub jest kulawe czy chore, zostaje przywiezione do mnie przez wolontariuszy lub sam po nie jadę. Udzielam zwierzakowi pomocy, a później znajduję mu dom – wyjaśnia weterynarz i chwali się, że w tym roku udało mu się oddać do adopcji 140 zwierząt.

Uchybień dopatrzył się PLW
– Stworzyliśmy system przyjazny zwierzętom i tani, bo koszt oddania zwierzęcia do schroniska to 1000 złotych w górę – wyjaśnia. Z tej działalności zadowolona jest gmina. Niestety, Krzysztof Bulzacki, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Wołowie, dopatrzył się uchybień – Różycki nie zarejestrował samochodu do transportu zwierząt i pomieszczenia jako schroniska. Weterynarz broni się, że to absurdalne zarzuty. – Działania Powiatowego Lekarza Weterynarii są złośliwe i stwarzają problemy tam, gdzie ich nie powinno być – przekonuje.

Poparcie 18 tysięcy internautów
W sprawę włączyli się internauci i wystosowali apel do Powiatowego Lekarza Weterynarii o oczyszczenie weterynarza z zarzutów. Poparło go już 18 tysięcy osób. – – Dopóki nie zostanę zamknięty w wiezieniu, będę nadal robił to, co dotąd, bo uważam, że robię dobrze – przekonuje Różycki.
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 200
Ian Murdock, założyciel dystrybucji wolnego oprogramowania Debian, nie żyje.
Poinformowała o tym firma, w której pracował - Docker. Nie podano przyczyny śmierci.
28 grudnia wysłał na Twitterze informację, że popełni samobójstwo.
W późniejszych wpisach wpomniał o tym, że został dwa razy pobity przez policję.

Napisał m.in. to:
The rest of my life will be devoted to fighting against police abuse.. I’m white, I made $1.4 million last year,
They are uneducated, bitter, and and only interested in power for its own sake. Contact me [wyedytowany adres] if you can help. -ian
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
Zasłyszana na żywo opowieść (100% wiarygodności), którą dobrze ilustruje poniższy jpg z wiochy.

Było o człowieku, który nocną porą stał sobie przez kilka godzin przed jakimś budynkiem, chyba blokiem mieszkalnym. Wiecie, osobnik, co kręci się w konkretnym miejscu, pozornie bez wyraźnego celu. To zachowanie wzbudziło natarczywą podejrzliwość jakiegoś cwela, który gdyby nie chwycił za komórę wykręcając na szkieły, prawdopodobnie zesrałby się na rzadko z poczucia braku obywatelskiej reakcji. Przyjechali i zgarnęli człowieka. Za to, że se stał - bez komórki, bez laptopa, w nocy... itd.

6c763019ce132a0975b57e1b0887f32e.jpg
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Przyjechali i zgarnęli człowieka. Za to, że se stał - bez komórki, bez laptopa, w nocy... itd.

Phi. Ja kiedyś usiadłem na chodniku na przeciwko gabinetu który prowadziła moja śmiertelnie obrażona dziewczyna. Menele którzy stali pod spożywczakiem 50 metrów dalej, zaniepokoili się, potem zaczęli wypytywać, a potem zadzwonili na psy. :)
A ja tylko siedziałem sobie po turecku i czytałem lubczasopisma :)
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
I cóż oni mówili tym policjantom jak zadzwonili? "Panie, bo tutaj jakiś koleś sobie siedzi i nic nie robi!"?

Zresztą ja nawet pomimo takich historii czuję się nieswojo jak muszę np. długo na kogoś czekać w jednym miejscu w środku miasta i tak sobie stoję i stoję.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 143
nie wiem co gadają te kurwy, ale jak raz spałęm w aucie to też jakaś szmata zadzwoniła bo ktoś w aucie zaparkowanym siedzi...
 

The Silence

Well-Known Member
429
2 591
Ziemia tylko dla rolników

Od 1 maja 2016 roku rynek obrotu ziemią w Polsce przestanie być wolny. Transakcje między osobami fizycznymi zostaną utrudnione, a do tego państwo nie wznowi sprzedaży swoich działek przez 5 lat. Zostało więc już niewiele czasu na sprzedaż lub zakup parceli na obecnych zasadach – przestrzega Lion’s Bank.

Ministerstwo Rolnictwa do 25 stycznia br. prowadzi konsultacje społeczne projektu ustawy, która ma zrewolucjonizować obrót ziemią rolną w Polsce. Co kryje nowe prawo? Co do zasady nabywcą ziemi rolnej ma być tylko rolnik indywidualny. Drugą ważną kwestią jest zakaz sprzedaży państwowej ziemi przez 5 lat. Do tego dochodzi jeszcze ograniczenie maksymalnej powierzchni gospodarstwa do 300 ha. Są to spore zmiany wobec obecnej sytuacji, w której obrót ziemią „nad Wisłą” jest wolny.

Różne koncepcje na ograniczenie dostępu do ziemi rolnej
Walka z wykupem ziemi przez cudzoziemców, poprawa struktury agrarnej i ukrócenie spekulacji gruntami to główne przesłanki ustaw, które procedowano w ostatnich miesiącach. Rozwiązanie swoje jeszcze w poprzedniej kadencji sejmu zaproponował PSL. Ustawa od 1 stycznia 2016 roku miała wprowadzić spore utrudnienia w obrocie ziemią rolną. Rolnicy mieli uzyskiwać zgody np. na sprzedaż pojedynczych parceli. Miało też zostać rozszerzone prawo pierwokupu w taki sposób, że zanim potencjalny nabywca faktycznie uzyskałby prawo własności do ziemi spytani o chęć wejścia „w jego buty” mieli być: dzierżawca, sąsiedzi sprzedającego i Agencja Nieruchomości Rolnych (ANR). Obrót ziemią miał więc zostać znacznie utrudniony, a czasem nawet uniemożliwiony.

Nowy parlament postanowił te zasady zmienić zanim weszły w życie. Jeszcze w 2015 roku wprowadzono więc ustawę, która odroczyła datę wejścia w życie nowelizacji przygotowanej przez poprzedni rząd. Daje to czas do 1 maja, aby nowy rząd opracował i uchwalił nowe prawo. Obecnie projekt stosownej ustawy znajduje się na etapie konsultacji społecznych. Na pierwszy rzut oka nowe prawo ma być jeszcze bardziej restrykcyjne niż zaproponowane przez poprzednią koalicję. Zakłada bowiem, że co do zasady nabywcą ziemi rolnej będzie tylko rolnik indywidualny, a ponadto państwowa ziemia rolna nie zmieni właściciela przez najbliższe 5 lat.

Dziedziczenie dozwolone
Spójrzmy na szczegóły proponowanych rozwiązań. Nabywcą ziemi od 1 maja br. będzie mógł być tylko rolnik indywidualny. W rozumieniu ustawy jest to osoba posiadająca kwalifikacje rolnicze, która od 5 lat mieszka na terenie gminy, gdzie posiada działkę rolną. Jeśli do tego rolnik posiada przynajmniej 20 hektarów, to dochód z działalności rolniczej musi stanowić przynajmniej co czwartą zarobioną przez niego złotówkę.

Wyłączeń spod tej ogólnej zasady jest niewiele. Z grona nierolników działkę rolną będzie mogła nabyć np. jednostka samorządu terytorialnego (np. gmina), skarb państwa, osoba bliska zbywcy lub osoba dziedzicząca po zmarłym rolniku. W innych przypadkach na transakcję będzie musiał się przeważnie zgodzić prezes ANR. Ten wyda decyzję pozytywną, jeśli zbywca udowodni, że nikomu innemu niż nierolnikowi ziemi nie może sprzedać. O zgodę będzie mógł też wystąpić nierolnik, który udowodni, że będzie dobrze gospodarował i przez 5 lat będzie mieszkał na terenie gminy, gdzie planuje rozpocząć działalność rolniczą.

Gdyby tego wszystkiego było mało, nawet jeśli nabywcą ziemi będzie rolnik, musi on przez 10 lat uprawiać ziemię i do tego nie będzie mógł on jej w tym czasie wydzierżawić czy sprzedać. W wyjątkowych sytuacjach na sprzedaż zgodę wydawać będzie sąd.

Efekt? Nowa ustawa niemal uniemożliwi spekulacje ziemią. Bardzo utrudniony zostanie bowiem zakup ziemi rolnej przez nierolników – np. osoby z miast, które kupują ziemię w celach inwestycyjnych lub po to, aby w przyszłości zamieszkać bliżej natury. Trzeba się więc od maja spodziewać spadku liczby zawieranych transakcji, a także spadków wycen ziemi. Z danych zebranych przez Lion’s Bank wynika bowiem, że przez ostatnią dekadę ceny ziemi rolnej rosły trzy razy szybciej niż wyceny działek. Do tego warto też przytoczyć przykład Francji, gdzie obrót ziemią rolną jest mocno regulowany, ceny są wyraźnie niższe niż w Polsce. W 2012 roku za przeciętny hektar płacono tam 5430 euro (nowszych danych brak). Najnowsze szacunki Lion’s Bank sugerują natomiast, że w Polsce za hektar ziemi płacono w drugim kwartale 2015 roku 33,6 tys. zł (równowartość 7,7 tys. euro), czyli 41,8% więcej niż we Francji.

Państwo nie sprzeda stricte rolnych parceli

Jeśli natomiast chodzi o zakaz sprzedaży państwowej ziemi, to zasada ta dotyczyć będzie działek stricte rolnych o powierzchni przynajmniej 1 ha – te będzie można tylko dzierżawić. Zakaz nie będzie więc obowiązywał wobec mniejszych parceli oraz tych dla których np. wydano warunki zabudowy czy uchwalono plan miejscowy zakładający wykorzystanie inne niż rolnicze. W sprawach indywidualnych zgodę na sprzedaż będzie mógł wydać odpowiedni minister.

Zmiana ta może doprowadzić do wzrostu popytu na ziemię pozostającą obecnie w rękach prywatnych. Trzeba jednak pamiętać, że ziemia państwowa sprzedawana była po niższej cenie niż ta zmieniająca właścicieli w obrocie prywatnym. Dane udostępnione przez ANR za III kw. 2015 roku mówią o przeciętnej cenie sprzedaży na poziomie 28,6 tys. zł. Jak wcześniej wspomniano za hektar w obrocie prywatnym płacono w II kw. 2015 roku 33,6 tys. zł.

Nie będzie w Polsce obszarników

Jeśli natomiast chodzi o zapis ograniczający maksymalną powierzchnię gospodarstwa, to ma przeciwdziałać powstawaniu latyfundiów. Reguła ta ma wspierać gospodarstwa rodzinne. Należy jednak podkreślić, że na Zachodzie największe firmy rolnicze celują w wielokrotnie większe obszary, aby prowadzić działalność bardziej efektywnie i zyskownie, czyli osiągać tzw. korzyści skali. Ograniczanie powierzchni rodzimych gospodarstw może więc utrudnić im konkurowanie na europejskim rynku.

Źródło: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Ziemia-tylko-dla-rolnikow-7294288.html
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Nowe przestępstwo - własność prywatna.

A konkretnie swobodne dysponowanie własnością na przykład swoim mieszkaniem jest już przestępstwem. Prezydent podpisał przygotowaną jeszcze przez poprzedni sejm nowelizację kodeksu karnego, który za przestępstwo uznaje… wymianę okna. Brzmi niewiarygodnie i groźnie? A jednak: dura lex, sed lex. Przy okazji dobra wiadomość dla „dzikich” lokatorów. Możecie latami mieszkać w cudzym lokalu, bez umowy i za darmo. Nic wam nie zrobią. Jak spróbują, sami trafią za kratki.

Spawa zaczęła się od tak zwanych czyścicieli czyli firm windykacyjnych, które działając na rzecz właściciela opróżniały odzyskane lub nabyte budynki z lokatorów. Impulsem były wstrząsające reportaże o stosowanych metodach: wyłączanie prądu, zakręcanie wody, usuwanie okien, uciążliwe remonty. I to wszystko w zgodzie z prawem co oburzało wrażliwe na krzywdę ludzką media. Wrażliwy na krzywdę Piotr Ikonowicz pobił komornika podczas próby eksmisji, za co został skazany. W jego obronie stanęli znani działacze dawnej opozycji demokratycznej wnosząc do prezydenta o ułaskawienie.

Na fali tej wrażliwości poprzedni sejm znowelizował kodeks karny. Za przestępstwo uznano tak zwaną przemoc pośrednią czyli utrudnianie korzystania z zajmowanego lokalu mieszkalnego. Nie swojego lokalu co prawda, ale zajmowanego bezprawnie czyli zgodnie z prawem. Przestępstwo ścigane z urzędu, zagrożone karą do trzech lat więzienia. Nikt nie zagłosował przeciwko nowym przepisom. Nikt nie zagłosował za prawem własności!!!

Do czasu nowelizacji i tak było fatalnie, czego sam doświadczyłem. Baba nie płaciła i nie chciała się wynieść. Rozwiązałem umowę – zero reakcji. Umowa wygasła – to samo. Adwokat (300 zł za konsultację): panie jest pan w dupie, do sądu trzeba – tłumaczy. – Sąd kiedyś rozpatrzy, z nakazem eksmisji pójdzie do baby komornik, ona powie że nie ma gdzie mieszkać. Wtedy komornik wystąpi do gminy o lokal zastępczy i dowie się, że takowych brak bo lista długa, ale za kilka lat coś może się znajdzie…

Doświadczona agentka obrotu nieruchomościami podpowiada: To staje się powszechne. Do RWE niech pan idzie rozwiązać umowę, po ciemku nie będzie siedzieć. A jak chce przy świecach, to wodę zakręcić, jak kurek jest na korytarzu. To nie pomoże, okna do wymiany, dobrze że mamy styczeń. Kolega podpowiada: masz klucze, wywal rzeczy przez okno, zmień zamki i tyle.

Teraz za wdrożenie takowych pomysłów: trzy lata więzienia. Dziki lokator w twoim mieszkaniu, ty w celi na Białołęce. Prawo własności, prawo i sprawiedliwość.

Skoro impulsem do wprowadzenia tych absurdalnych paragrafów były wstrząsające reportaże wrażliwych na krzywdę dziennikarzy, to niech teraz zajmą się tematem dalej. Tak jak Maciej Stańczyk z Onetu, który jeszcze przed wejściem w życie noweli przytaczał przykłady: Właścicielce mieszkania z Łodzi groziła komornicza egzekucja, bo lokator, któremu wynajęła mieszkanie, nie płacił, a jej nie było stać na regulowanie rachunków i spółdzielnia w końcu wystąpiła o ściągnięcie długów. Mężczyzna z Krakowa pomieszkiwał kątem u znajomych, bo lokator, któremu wynajął mieszkanie nie dość że nie płacił za wynajem, to jeszcze nie chciał się wyprowadzić.

Drogie redakcje niepokornych i pokornych mediów zajmijcie się losem właścicieli. Na klasę polityczną nie ma co liczyć. Ani tą gorszego ani lepszego sortu.
 

Till

Mud and Fire
1 070
2 287
Spawa zaczęła się od tak zwanych czyścicieli czyli firm windykacyjnych, które działając na rzecz właściciela opróżniały odzyskane lub nabyte budynki z lokatorów. Impulsem były wstrząsające reportaże o stosowanych metodach: wyłączanie prądu, zakręcanie wody, usuwanie okien, uciążliwe remonty. I to wszystko w zgodzie z prawem co oburzało wrażliwe na krzywdę ludzką media.

No właśnie to nie było wcale zgodne z prawem. Gdy pojawił się nowy właściciel to lokatorzy wstępowali z nim w stosunek najmu. A że w zgodzie z przepisami nie mógł ich ot tak wyrzucić, więc "zachęcał" ich, stosując tego typu zatruwające życie chwyty.

Wrażliwy na krzywdę Piotr Ikonowicz pobił komornika podczas próby eksmisji, za co został skazany.

WTF? Po jakiego grzyba koleś na jednym wydechu wrzuca do jednego worka "czyścicieli", którzy działali bez tytułu prawnego do komornika który zasadniczo może działać tylko po tym jak sąd wyda prawomocny wyrok i zaopatrzy go w klauzulę wykonalności? Strzela sobie w ten sposób w stopę.
 
Do góry Bottom