Uniwersytety - wylęgarnia pseudonauki i fanatyzmu?

Redrum

Active Member
702
182
Znaczy jego dwa argumenty to:

"eeeeeeeeeeee drodzy państwo popatrzcie na ten obrazek z painta - coś dużo tych chorób w DSM xDDDD"
"eeeeeeeeeeee no lekarze w grupie zadaniowej ds. DSM mieli konflikty interesów i gruby hajs kosili"

Pierwsze jest po prostu głupie i uzasadnione jest tak ogólnym i z dupy stwierdzeniem że trudno się nawet odnieść - drugie może być jakimś argumentem odwołującym się do ostrożności i uwagi - tyle, że wysoko-wyspecjalizowani psychiatrzy (zresztą nie tylko) nierzadko mają związki z koncernami farmaceutycznymi - to nic zdrożnego - zresztą zespół który zajął się poprzednią generacją DSM miał bodajże w 54% konflikt interesów. (i nie, APA tego nie kryła - a w przypadku DSM-V niektórzy mówili że APA nawet przesadzała z otwartością w tej kwestii o_O)

Jak po takich stwierdzeniach wątpić w naukę jako całość - nie mam pojęcia - widać to kwestia opinii i casusu liczności pośladków.

Więc w sumie, nie ma znaczenia, co o jego pobocznych aktywnościach sądzą jacyś postronni ludzie

Ależ oczywiście, że ma duże znaczenie - jeżeli jego działalność ma zerowy wpływ na rozwój samej psychiatrii a poszerza grono szurów/"sceptyków" to jest niczym innym niż szkodnikiem, krzykaczem który gra pod siebie a jego argumenty trzeba traktować z wyjątkowo wysoką dozą ostrożności.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Znaczy jego dwa argumenty to:

"eeeeeeeeeeee drodzy państwo popatrzcie na ten obrazek z painta - coś dużo tych chorób w DSM xDDDD"
"eeeeeeeeeeee no lekarze w grupie zadaniowej ds. DSM mieli konflikty interesów i gruby hajs kosili"

Pierwsze jest po prostu głupie i uzasadnione jest tak ogólnym i z dupy stwierdzeniem że trudno się nawet odnieść
Z tego, że głupio to przedstawiasz, nie znaczy, że jest to głupie. Witkowski w gruncie rzeczy wychodzi z pozycji obrażonego behawiorysty. Uznaje, że odkąd psychologia przestała robić bezpośrednie doświadczenia na ludziach i ich zachowaniach, przeistoczyła się w bardziej jałową, czysto akademicką działalność, mnożącą na potęgę różne teoretyczne konstrukcje, nie poświęcając przy tym czasu na ich dostateczną weryfikację i ocenę przydatności. Tak zresztą przedstawia motywy swojej decyzji, o zakończeniu zajmowania się nauką zawodowo oraz robieniu tego jedynie w formie hobby (poza bardziej namacalną korzyścią finansową, której też nie pomija).

Ponieważ życie akademickie zmusza ludzi do wykazywania się poprzez tworzenie nowych teorii, a niekoniecznie ulepszanie starych, bardziej obiecujących i sprawdzonych, w psychologii występuje tendencja wymyślania wciąż nowych chorób, zaburzeń i grzebania przy arbitralnie oraz kulturowo określonych normach.

Witkowski podaje zresztą przykład określania oziębłości seksualnej i hiperseksualności na podstawie arbitralnej liczby odbywanych tygodniowo stosunków seksualnych, odgraniczającej coś, co zostało uznane za społeczną normę od zaburzenia. Uznaje tym samym, że choroby mogą być określane przez takie gremia w odniesieniu do czegoś relatywnego, jak na przykład kultura w społeczeństwie, w jakim się żyje. Część zachowań [nie mieszczących się w ustalonej normie] może więc padać ofiarą patologizowania normalności na potrzeby kulturowe. [Dlatego nie jestem zdzwiony, że dziś psychologowie atakują tradycyjne wartości. Po prostu jak to u nich bywa, aktualizują się do nowych norm społecznych.]

Zresztą możemy sobie przypomnieć karierę histerii w dawniejszej medycynie. Zmieniające się warunki kulturowe mogą więc wpływać na klasyfikację tego, co się uznaje za chorobę, od tego czego się nie uznaje. W części przypadków aktualizacja podręczników diagnostycznych, będzie po prostu spowodowana reakcją psychologów na zmieniające się normy społeczne i kulturowe.
zresztą zespół który zajął się poprzednią generacją DSM miał bodajże w 54% konflikt interesów. (i nie, APA tego nie kryła - a w przypadku DSM-V niektórzy mówili że APA nawet przesadzała z otwartością w tej kwestii o_O)
Według Witkowskiego konflikt interesów w psychologii jest nieuchronny, z tego względu, że nie jest ona tylko nauką, którą interesuje ulepszanie opisu rzeczywistości (jak wspomniana przez niego astronomia), ale w dodatku jeszcze praktyką, w jakiej stwierdzanie występowania pewnych rzeczy się bardziej opłaca, niż nie opłaca, bo daje kupie ludzi możliwość zarobkowania. Stąd pojawia się pokusa, aby patologizować normalność i zarabiać na jej leczeniu, której nie ma w innych, mniej "interesownych" dziedzinach wiedzy naukowej.
Jak po takich stwierdzeniach wątpić w naukę jako całość - nie mam pojęcia - widać to kwestia opinii i casusu liczności pośladków.
Bo zajmujesz się tym pobieżnie i nie dopuszczasz do siebie oczywistych wniosków. Nie chodzi o to, aby wątpić w naukę jako całość, tylko zauważyć jakościową różnicę między jej dziedzinami i na przykład nie traktować z tą samą pewnością twierdzeń fizyka i psychologa. Odkrycie istnienia egzoplanety jest mniej wątpliwe, niż odkrycie kolejnego zespołu chorobowego na podstawie takiego czy innego powiązania symptomów.
Ależ oczywiście, że ma duże znaczenie - jeżeli jego działalność ma zerowy wpływ na rozwój samej psychiatrii a poszerza grono szurów/"sceptyków" to jest niczym innym niż szkodnikiem, krzykaczem który gra pod siebie a jego argumenty trzeba traktować z wyjątkowo wysoką dozą ostrożności.
No to sobie traktuj z wysoką dozą ostrożności. Jak dla mnie jego działalność, nawet jeśli poszerza grono sceptyków i szurów, może pośrednio przyczynić się do poprawy standardów w psychologii, jeżeli psychologie zechcą zrobić na swoim poletku porządek.
 
Ostatnia edycja:

Redrum

Active Member
702
182
Nie chodzi o to, aby wątpić w naukę jako całość, tylko zauważyć jakościową różnicę między jej dziedzinami i na przykład nie traktować z tą samą pewnością twierdzeń fizyka i psychologa.

Oczywiście, że to robię. Unikam jednak traktowania randomów z internetu jako źródeł prawdy objawionej o różnych naukach.

Stąd pojawia się pokusa, aby patologizować normalność i zarabiać na jej leczeniu, której nie ma w innych, mniej "interesownych" dziedzinach wiedzy naukowej.

Tak jak w różnych dziedzinach medycyny, nie ma tu nic specjalnego ani odkrywczego.

Jak dla mnie jego działalność, nawet jeśli poszerza grono sceptyków i szurów, może pośrednio przyczynić się do poprawy standardów w psychologii,

Właśnie w tym cały zasrany problem że NIE POPRAWIA standardów w psychologii i jej szkodzi, to próbowałem właśnie przekazać.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Oczywiście, że to robię. Unikam jednak traktowania randomów z internetu jako źródeł prawdy objawionej o różnych naukach.
Jakich randomów? Gość ma przecież wykształcenie psychologiczne, w dodatku stawia całkiem ciekawe epistemiczne argumenty związane z dzidziną, którą zajmuje się od dłuższego czasu. Nie jest z zawodu matką, więc nie powinieneś nań ujadać. Jeżeli wykształcony psycholog jest randomem, no to tym bardziej, cóż z tej psychologii za nauka?
Tak jak w różnych dziedzinach medycyny, nie ma tu nic specjalnego ani odkrywczego.
Odkrywcza jest potencjalna skala błędów i wypaczeń, jeżeli się nie zna tematu. Witkowski rzuca na nią światło, pokazując, ile są warte ekspertyzy psychologiczne w sądach oraz dla odmiany podając przykłady, w których psychologia ma wymierne wyniki.
Właśnie w tym cały zasrany problem że NIE POPRAWIA standardów w psychologii i jej szkodzi, to próbowałem właśnie przekazać.
No to ci nie wyszło, bo nie dałeś za tym żadnych argumentów. Krytyka z reguły działa tak, że przez destrukcję zastanego, skłania do stworzenia czegoś nowego, co jest już na nią uodpornione. Nie da się zrobić jajecznicy bez stłuczenia kilku jajek.

Paczpan zresztą: a mi się zawsze imaginowało, że nauka w znacznej mierze płynie z krytyki dokonań poprzedników, ale może lepiej zrobić ze środowiska akademickiego bezkrytyczne bajorko konformizmu dla zachowania jego monolitycznego wizerunku u laików. A jeżeli proponenci współczesnej psychologii nie radzą sobie z odpieraniem tej krytyki i wolą ją uciszać, to znaczy, że ich dziedzina jest niewiele warta.


Scjentysta Redrum wierzy, nauka jego kompasem życiowym. Krytyka nauki to podniesienie ręki na świętość. Tym gorzej, jeśli zasadna.
 
Ostatnia edycja:

workingclass

Well-Known Member
2 131
4 151
Odkąd Drapetomania nie jest już chorobą psychiczną a w 1973r, Amerykańscy naukowcy zagłosowali za usunięciem Homoseksualizmu z DSM, to standardy wartości ekspertyz psychologicznych zostały już dostatecznie podniesione i taki psycholog jak Witkowski swoimi wątpliwościami nic tu nie zmieni a Redrum swoim "XD" nam wyjaśni i przekona, kto jest prawdziwym naukowcem a kto jest sceptykiem/"szurem".
 

Redrum

Active Member
702
182
Gość ma przecież wykształcenie psychologiczne

A to jest jakiś poważny wyznacznik? Nie wiedziałem.


No to ci nie wyszło, bo nie dałeś za tym żadnych argumentów.

Nie wcale, artykuł analizujący jego wystąpienie, artykuł o jego działalności to przecież całe gówno.

Nie da się zrobić jajecznicy bez stłuczenia kilku jajek

Nie ma jajecznicy w tym przypadku.

Paczpan zresztą: a mi się zawsze imaginowało, że nauka w znacznej mierze płynie z krytyki dokonań poprzedników

Tak, NAUKA - pisanie artykułów naukowych, uczestniczenie w debatach na sympozjach i inne a nie płatne występy dla niewykształconej ciżby.

Scjentysta Redrum wierzy, nauka jego kompasem życiowym.

"Sceptyk" Fatbantha znów pierdoli od rzeczy.
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 407
stwierdzanie występowania pewnych rzeczy się bardziej opłaca, niż nie opłaca, bo daje kupie ludzi możliwość zarobkowania
Chodzi nie tylko o dobra materialne.
Zagubieni ludzie, bez tożsamości narodowej czy kulturowej przylgają do jednostek takich jak "aspie" czy "bipolar" czy "ptsd" bo daje to im komfort. Robią sobie na fejsiku metaforycznie mówiąc kółeczka miziania się po pisiorkach (częściej po cipkach) aka self-help groups i wyrzucają stamtąd każdego z kim się nie zgadzają mimo że ta osoba też ma tą diagnozę. Wiele z nich zresztą nie ma diagnozy oficjalnej tylko mają auto-diagnozy na podstawie internetu, bo czemu lekarz ma prawo podważać tożsamość, jak ktoś się czuje kobietą to ok i trzeba to szanować a jak ktoś się czuje "aspie" to też lekarz nie ma prawa tego podważyć, tak działa kulturowy marksizm- uczucia ważniejsze od prawdy i rzeczywistości. Po prostu chcą atencji i opieki te "wyzwolone", "niezależne" kobiety, stąd na nie mówi się "attentionwhores". Chcą mieć na co zwalić swoje lenistwo i niepowodzenia. Wyguglajcie sobie "tumblrina" jak nie wiecie o kim mówię. Oczywiście wg nich choroby psychiczne nie są stąd że odziedziczyło się geny spierdolenia- są od dyskryminacji, nietolerancji itp- zwolennicy antypsychiatrii tak mówią. Guttari i Deluze pisali że schizofrenia jest wynikiem kapitalizmu. Ja widzę patrząc na użytkowników /pol/ że ich schizofrenia się pogłębia właśnie ze względu na niepokoje społeczne powodowane kulturowym marksizmem. Tak, uważam że wśród prawicy jest więcej chorych psychicznie niż wśrd lewicy, jednak to lewaki są samozwańczym głosem chorych psychicznie poprzez np. "mad pride".
 

Sorasil

Well-Known Member
160
487
Tak, NAUKA - pisanie artykułów naukowych, uczestniczenie w debatach na sympozjach i inne a nie płatne występy dla niewykształconej ciżby.

Nauka w krajach anglosaskich jest ujmowana szerzej, jest obecna w biznesie w różnych formach, naukowcami są inżynierowie, którzy wykorzystują zdobycze nauki w praktyce, są nimi nauczyciele, którzy posiadają odpowiednią wiedzę i dzielą się z nią z innymi itd. Naukowcami są również ci, którzy posiadają wiedzę i komunikują się w sprawach naukowych w mediach, czyli robią, jak Ty to nazywasz - "występy dla niewykształconej ciżby".
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
A to jest jakiś poważny wyznacznik? Nie wiedziałem.
No jeśli nie, to w sumie mogliby każdemu rozdawać te tytuły naukowe, nie?
Nie wcale, artykuł analizujący jego wystąpienie, artykuł o jego działalności to przecież całe gówno.
Ano, gówno. Takie podszczypywanie się w kwestii detali bez odniesienia się do istoty problemu. Znacząca część jednego z tekstów to roztrząsanie aspektu etycznego jego hoaxu i narzekanie, że zawiesił sobie poprzeczkę niżej niż Sokal, bo prowokację urządził w popularno-naukowym piśmie z radą naukową, a nie w stricte naukowym. Dla mnie ta jego akcja w ogóle jest mało istotna, w porównaniu z całą resztą tez, jakie stawia o kondycji psychologii, więc w sumie co mnie to?

Od razu widać, jak to traktujesz. Wybrałeś pierwszą-lepszą krytykę działań faceta, bo miało to służyć wyłącznie jego dyskredytacji, zamiast rzetelnego rozpatrzenia i odrzucenia tego, co ma do powiedzenia o dziedzinie wiedzy, którą się od lat zajmował. Ta krytyka poza kwestią jednej akcji, omówienia praktycznych niedostatków przeprowadzonego happeningu, nie dotyka istoty problemu. A ty bierzesz to za dobrą monetę i jeszcze się dziwisz, że rzucanie takimi linkami nie ma mocy perswazyjnej.

Sensowną krytyką byłaby refutacja tez o nieskuteczności psychologii w podanych przez Witkowskiego przykładach. Przyłapanie go na fałszowaniu danych albo błędnej interpretacji. A takiej krytyki nam tu nie przedstawiłeś.

Rzucasz jedynie gównem, licząc na to, że coś się przylepi.
Nie ma jajecznicy w tym przypadku.
Za wcześnie, aby w ogóle stwierdzać coś takiego. Nie wiadomo, ilu psychologów Witkowski przekonał i skłonił na przykład do zmiany podejścia, zaprzestania używania testów projekcyjnych Rorschacha, ilu zlustrowało swoją postawę i wybrało podejście behawiorystyczne czy behawiorystyczno-poznawcze.

Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że z tych fanaberii Ignaza Semmelweisa niewiele wynikło, a jedynie szkodnik psuł opinię położnikom i studentom medycyny, uznając ich za morderców, bredząc przy tym coś o myciu rąk. Było, nie było - przecież niszczył opinię całemu środowisku, nadwyreżając autorytet całej medycyny.
Tak, NAUKA - pisanie artykułów naukowych, uczestniczenie w debatach na sympozjach i inne a nie płatne występy dla niewykształconej ciżby.
Jeżeli płatne występy dla niewykształconej ciżby prędzej zwrócą uwagę środowiska naukowego na jego tezy oraz stawiane argumenty, to wybrał skuteczniejszą drogę do ich zaprezentowania i rozprzestrzeniania. Kto powiedział, że aby uprawiać naukę należy sie trzymać wyłącznie oficjalnych, instytucjonalnych kanałów?

To ty po prostu zachowujesz perspektywę biurokratycznej pizdy, która chciałaby aby każda działalność ludzka została skanalizowana w jakimś ustalonym korytku, uznając wszystko to, co poza nim za niecertyfikowane, zupełnie niegodne uwagi.

Niech zgadnę, w estetyce pewnie też uznajesz instytucjonalną teorię sztuki i jeżeli coś nie jest uwzględniane przez muzea, wystawy, domy aukcyjne czy marszandów, to nie może być sztuką. W ogóle, kto by pomyślał, że sztuką mogą zajmować się prywatne osoby na swoje własne potrzeby, w zaciszu swojego strychu czy ogrodu...
 
Ostatnia edycja:

Redrum

Active Member
702
182
Naukowcami są również ci, którzy posiadają wiedzę i komunikują się w sprawach naukowych w mediach, czyli robią, jak Ty to nazywasz - "występy dla niewykształconej ciżby".

Jasne, tylko musimy trochę uważać z pojęciami bo jeżeli uznamy według tak rozumianej definicji uprawianie nauki tak w przypadku - powiedzmy - Dawkinsa, Witkowskiego oraz Zięby (a przecież to trzy zupełnie inne postacie) to będziemy mieć poważny problem - moim zdaniem.

To nie może być instytucją naukową z prostej przyczyny, psychologia nie jest nauką.

Oczywiście, tylko fizyka, chemia i matematyka - nauki z pogranicza nauk ścisłych i społecznych są dla pedałów.

No jeśli nie, to w sumie mogliby każdemu rozdawać te tytuły naukowe, nie?

To jest zupełnie poza tematem, wykształcenie jest zerowym wskaźnikiem wartościowości jako autorytetu dla mnie.(abstrahując od tego, że pojęcie autorytetu jest mi obce)

Dla mnie ta jego akcja w ogóle jest mało istotna, w porównaniu z całą resztą tez, jakie stawia o kondycji psychologii, więc w sumie co mnie to?

Jw. - pośladki i opinie - tutaj się nie dogadamy na pewno - dla mnie ważny jest efekt który widać (jw. wspominałem) a nie niefalsyfikowalne i nieweryfikowalne prognozy.

Wybrałeś pierwszą-lepszą krytykę działań faceta, bo miało to służyć wyłącznie jego dyskredytacji, zamiast rzetelnego rozpatrzenia i odrzucenia tego, co ma do powiedzenia o dziedzinie wiedzy, którą się od lat zajmował.

Nie, spędziłem ponad godzinę nad researchem informacji nt. tego gościa w źródłach sceptycznych/pronaukowych i artykułach szerokiego typu i wyrobiłem sobie konkretną opinię. Nie odrzucam tego co ma do powiedzenia, bo nie mam nawet czasu tego w pełni ogarnąć (jak każdy normalny człowiek) - niemniej fakt, że jego działalność póki co zdaje się przynosić szkodę nauce plus fakt, że bawił się w oszołomstwa daje mi wystarczająco dużo informacji by wystawić mu czerwoną flagę i traktować jako nic innego tylko internetową ciekawostkę/krzykacza którym sam się zwie.

Sensowną krytyką byłaby refutacja tez o nieskuteczności psychologii w podanych przez Witkowskiego przykładach.

Oczywiście, bo absolutnie nie mam co robić tylko gonić po internetach za jakimś coachem, jakbym był bezrobotnym na zasiłku. (mam małe flashbacki jak przy rozmowach z altmedami, whyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy)

Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że z tych fanaberii Ignaza Semmelweisa niewiele wynikło, a jedynie szkodnik psuł opinię położnikom i studentom medycyny, uznając ich za morderców, bredząc przy tym coś o myciu rąk.

Ale nie powiem, bo nie jestem kretynem, bo sytuacja ta jest zupełnie nieporównywalna i nie posiada prawie żadnego sensownego stopnia analogii.

Jeżeli płatne występy dla niewykształconej ciżby prędzej zwrócą uwagę środowiska naukowego na jego tezy oraz stawiane argumenty, to wybrał skuteczniejszą drogę do ich zaprezentowania i rozprzestrzeniania.

Jeżeli. Słowo klucz w naszych dyskusjach - a niesamowicie istotne.

Kto powiedział, że aby uprawiać naukę należy sie trzymać wyłącznie oficjalnych, instytucjonalnych kanałów?

Nie wiem kto. Wiem jednak, że ludzie nietrzymający się oficjalnych/instytucjonalnych kanałów to w drastycznej większości szury/straceńcy/antyintelektualiści szerokich kategorii - przynajmniej według mojej obserwacji i mówię tu o obecnych czasach - więc osoby silące się na underground i ich content jw. wspominałem trzeba obdarzać dużą porcją ostrożności.

To ty po prostu zachowujesz perspektywę biurokratycznej pizdy
Niech zgadnę, w estetyce pewnie też uznajesz instytucjonalną teorię sztuki i jeżeli coś nie jest uwzględniane przez muzea, wystawy, domy aukcyjne czy marszandów, to nie może być sztuką.

Niestety, po raz piąty lub szósty się mylisz próbując coś zgadnąć na mój temat.
Byłbym zadowolony gdybyś zauważył, że za chuja mnie nie znasz i nie masz pojęcia kim jestem i Twoje obserwacje wraz z moją aktywnością na forum nie zmieniają swojego braku precyzji. Jakaś autorefleksja w tym temacie przydałaby się wyraźnie - niekoniecznie publiczna, może być w głowie - po co non stop popełniać błędy?
 

Sorasil

Well-Known Member
160
487
Jasne, tylko musimy trochę uważać z pojęciami bo jeżeli uznamy według tak rozumianej definicji uprawianie nauki tak w przypadku - powiedzmy - Dawkinsa, Witkowskiego oraz Zięby (a przecież to trzy zupełnie inne postacie) to będziemy mieć poważny problem - moim zdaniem.

Nie za bardzo rozumiem. O co chodzi z uważaniem z pojęciami? To co w takim razie jest nauką, a nią nie jest, mając na uwadze pojmowanie nauki przez Anglosasów?
 

Redrum

Active Member
702
182
Nie za bardzo rozumiem. O co chodzi z uważaniem z pojęciami?

Twierdzę, że jeżeli konsekwentnie będziemy używać tej postaci terminu nauka to tym pojęciem będziemy określać też ludzi, którzy są jej de facto wrogami - nie mówię, że to jest jakaś śliska ślizgawka czy coś ale u mnie takie stosowanie słowa nauka powoduje mrowienie na plecach i trochę rozmywa tematy na styku nauki i pseudonauki.
 

Non Serviam

Well-Known Member
834
2 247
Twierdzę, że jeżeli konsekwentnie będziemy używać tej postaci terminu nauka to tym pojęciem będziemy określać też ludzi, którzy są jej de facto wrogami - nie mówię, że to jest jakaś śliska ślizgawka czy coś ale u mnie takie stosowanie słowa nauka powoduje mrowienie na plecach i trochę rozmywa tematy na styku nauki i pseudonauki.
Zależy co rozumiemy przez pojęcie "wróg nauki".
1. Ktoś kto chce zniszczyć wszystkie książki, postęp technologiczny i naukowy i uważa go za coś złego
2. Ktoś kto się nie zgadza z obecnym stanem wiedzy naukowej

Jeżeli to 1 to faktycznie trochę kiepsko, ale tacy ludzie prawie nie istnieją poza garstką religijnych świrów twierdzących że ewolucja nie istnieje a świat ma kilka tysięcy lat.

Jeżeli to 2, to mam dla ciebie złą wiadomość - tacy ludzie nie tylko nie są wrogami naukowi, ale są podstawą jej tworzenia. Każdy naukowiec robiąc dosłownie cokolwiek związanego z nauką podważa obecny stan wiedzy. Nauka co do swojej istoty zakłada że jest fałszywa i należy ją podważać tworząc nowe teorie które również należy podważyć. Obecna Teoria względności, Grawitacji, Ewolucji czy czegoś tam jeszcze jest z założenia fałszywa i trzeba ją zastąpić inną - taką będzie nieco lepiej chwilowo opisywać stan rzeczywistości do póki nie przyjdzie jakiś wariat i opracuje jeszcze lepszą.
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 511
dla mnie ważny jest efekt który widać (jw. wspominałem) a nie niefalsyfikowalne i nieweryfikowalne prognozy.
Pom, pom, pommm... [Dramatyczny zwrot akcji po kilkudziesięciu stronach przekonywania, że liczą się wyłącznie niefalsyfikowalne i nieweryfikowalne prognozy w temacie o globciu]

Niestety, po raz piąty lub szósty się mylisz próbując coś zgadnąć na mój temat.
Byłbym zadowolony gdybyś zauważył, że za chuja mnie nie znasz i nie masz pojęcia kim jestem i Twoje obserwacje wraz z moją aktywnością na forum nie zmieniają swojego braku precyzji. Jakaś autorefleksja w tym temacie przydałaby się wyraźnie - niekoniecznie publiczna, może być w głowie - po co non stop popełniać błędy?
To może napisz wprost kim jesteś i o co ci chodzi... Ja też nie wiem kim jesteś, ale wiem kim nie jesteś. Twoja aktywność na forum klarownie pokazała, że nie jesteś libem. Libertarianizm cię w ogóle nie interesuje, przy każdej okazji starasz się udowodnić jaki fajny jest kult państwa, kolektywizm ponad indywidualizmem, państwowy przymus, regulacje, podatki.

Wieloma postami w różnych tematach dałeś tego świadectwo, a za każdym razem, gdy ktoś złapie cię za rękę wymachującą to sierpem, to młotem - krzyczysz, że to nie twoja ręka. Tak jak wyżej w kwestii autorytetów, choć w wielu tematach przekonywałeś o konieczności absolutnego zaufania autorytetom od globcia, szczepionek, żywienia, zdrowia, chorób psychicznych itd.

Fakt, że zaprzeczasz, nie oznacza automatycznie, że to ty masz rację. Zazwyczaj to po prostu objaw twojego krętactwa i kluczenia wynikający z niechęci do przyznania się wprost żeś komuch (ew. trol, choć wątpię :) ). Wbrew twojemu mniemaniu o sobie twoją aktywnością na forum tylko się pogrążasz.

Przyznaję, że w wyniku autorefleksji doszedłem do wniosku, że myliłem się co do ciebie - przez moment myślałem, że jest dla ciebie szansa, teraz coraz bardziej przypominasz mi zakuty łeb gościa od godzinek.
 

Non Serviam

Well-Known Member
834
2 247
Dokładnie - pieprzył głupoty godne gadki wujka Stasia na Wigilii, które nie przystoją naukowcowi. (zresztą przepraszał już i odżegnywał się od wypowiedzi co do inteligencji) Nie zgadzam się z tak srogą karą, ale to już jest w gestii wydziału/instytutu.
W zasadzie to niezupełnie, w ostatnim wywiadzie stwierdził że swojego zdania na ten temat nie zmienił.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Redrum napisał:
zresztą przepraszał już i odżegnywał się od wypowiedzi co do inteligencji

Od niczego się nie odżegnał. A nawet gdyby faktycznie odciął się od tej wypowiedzi, to o niczym by to nie świadczyło. Ot, asekuracyjne posunięcie, żeby do reszty nie zniszczyli go psychopaci kontrolujący uniwersytety. Już pomijam, czy przepraszanie to w ogóle skuteczna metoda na powrót do łask. Neomarksistowska swołocz nie wybacza i nie zapomina, a akt skruchy jest w takiej sytuacji jedynie poniżeniem dla przepraszającego.
 

Redrum

Active Member
702
182
Zależy co rozumiemy przez pojęcie "wróg nauki".

Żadnego ścisłego terminu na to nie znajdziemy. Osoby non stop negujące konsensusy naukowe, rzucające pseudonaukowymi tezami i siejące teorie spiskowe i bzdury nt. naukowców/nauki - chociażby połączenie takich cech mogłoby tworzyć stereotyp takiego wroga - Zięba jest może nie żyjącym archetypem ale "godnym' reprezentantem tego frontu. Witkowski oczywiście do wrogów nauki nie należy, niemniej jego działalność ma mocno dyskusyjny wpływ na zaufanie do nauki, i póki co - z tego co widzę negatywny wpływ na poprawę jakości samej nauki.

Jeżeli to 2, to mam dla ciebie złą wiadomość - tacy ludzie nie tylko nie są wrogami naukowi, ale są podstawą jej tworzenia.

Nope, tacy ludzie to w większości szerokiego frontu opotuniści poza małym odsetkiem naukowców z dobrą chęcią, warsztatem i dowodami a inne opinie bazowane są na przeszłych doświadczeniach fantazjach z dupy o wyklętych geniuszach, które dla obecnego stanu nauki są tak istotne, jak wiedza z dowolnej dziedziny typu medycyna z lat 60-tych do wiedzy obecnej.

[Dramatyczny zwrot akcji po kilkudziesięciu stronach przekonywania, że liczą się wyłącznie niefalsyfikowalne i nieweryfikowalne prognozy w temacie o globciu]

?

hoć w wielu tematach przekonywałeś o konieczności absolutnego zaufania autorytetom

Gdzie?

A nawet gdyby faktycznie odciął się od tej wypowiedzi, to o niczym by to nie świadczyło

Masz rację - według tego filmu jednak opinii nie zmienił. Tyle, że to zupełnie nie istotne jaka jest jego "opinia" w tym temacie. Jest jebanym tytanem nauki, nikt mu tego nie zabiera i należy mu się szacunek - ale gdy mówi bzdury nie można stać z boku i mówić "może ma kontrowersyjne poglądy, ale liczy się jego dorobek naukowy" - należy mu się co najmniej tak wysoka krytyka jak innym osobom, które mówią bzdury - właśnie z racji autorytetu, który sobie zbudował.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Witkowski oczywiście do wrogów nauki nie należy, niemniej jego działalność ma mocno dyskusyjny wpływ na zaufanie do nauki, i póki co - z tego co widzę negatywny wpływ na poprawę jakości samej nauki.

Czy ktoś kto ogłosi między studiem sport a prognozą pogody, tj. w paśmie najwyższej oglądalności) że SSRI to placebo (które subiektywnie działa u 23,5435252% ankietowanych, na tym polega efekt placebo), tym samym niszcząc placebo, to wróg czy przyjaciel nauki? Wróg czy przyjaciel prawdy? Wróg czy przyjaciel społeczeństwa? Nawet jeśli nazywa się George Zimorodek i przy tym dodaje, że jego wlewy z witaminy C i DMSO leczą "depresję" lepiej niż SSRI?
 
Do góry Bottom