Umowy zakazujące kopiowania

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
A co jeśli w umowie jest zapis, że za zerwanie umowy karą jest niewolnictwo? :)

Nie ma znaczenia czy niewolnictwo jest glownym punktem umowy czy tez kara za niewykonanie jakiejs umowy. Umowa niewolnicza=wieczysta umowa na wyknonywanie serwisu. A jak juz pisalem, umowy na wykonanie serwisu na sa wiazace (dlatego stosuje sie kary umowne ktore sa rzeczowe i tym samym wiazace).

Inna sprawa czy niewolnik faktycznie może zerwać umowę tak jak wolny człowiek. A nawet jeśli może, to czy zmienia to jakoś, że jest własnością innej osoby. Transferu własności nie można tak po prostu sobie cofnąć. Tzn czy jeśli zerwie umowę i ucieknie, czy nie byłaby to w sensie najzupełniej dosłownym kradzież i właściciel mógłby go ścigać i odebrać go... jemu? :)

Niewolnik moze zerwac umowe kiedy chce bo nigdy niewolnikiem nie byl. Nie da sie oddac samego siebie w niewole. Taka umowa nie jest wizaca. Tak samo jak podpisujesz umowe o prace na jakis okres, tez masz prawo zerwac kiedy chcesz (albo raczej: powinienes miec takie prawo jesli wiezysz w aksjomaty).
 

Lancaster

Kapłan Pustki
1 168
1 115
Facet moze isc do kogos i powiedziec, strzel mi w glowe, a po smierci moje cialo nalezy do ciebie. Wtedy jest w porzadku.

Ale w przypadku niewolnictwa, "niewolnik" moze zmienic zdanie i dlatego taki kontakt nie jest wiazacy. Kontakt o niewolnictwo dotyczy sprzedania kogos, a nie sprzedania tylko ciala.

To tak jakby ktoś sprzedał nerkę, uszkodził sobie drugą i nagle stwierdził "chwila przecież ja potrzebuje tej nerki" po czym domagał się jej zwrotu. Albo jakby ćpun poszedł do dilera i zażądał "oddawaj mi moje zdrowie". W obu przypadkach te roszczenia byłyby śmieszne, tak samo jak roszczenia niewolnika. Sprzedał on swoje ciało i czy mu się to podoba czy nie, nie należy ono do niego. Zakładając inaczej doszlibyśmy do tego, że każdą umowę można podważyć, bo ktoś zmienił zdanie. Niektóre umowy (nawet te kupno-sprzedaż) są zawierane pod wpływem różnych sytuacji i po chwili zastanowienia mogą się wydawać niekorzystne (np. zakupy w sklepie osiedlowym, kiedy się człowiekowi śpieszy) itd., ale to nie oznacza, że są nie wiążące. Umowa jest ważna kiedy w chwili zawarcia jest "opłacalna", dla obu stron i jest zawarta dobrowolnie. Jako libertarianin, traktuję ludzi jak dorosłych, a dorosłych cechuje to, że odpowiadają za własne czyny (a przynajmniej powinni). Nie zamierzam się bawić w super nianie (państwo), która ustali, które umowy są korzystne, a które nie. Wolność to możliwość popełniania błędów. Nawet jeśli tym błędem będzie sprzedanie się za niewolnika. Skoro można ludziom zabronić sprzedać się za niewolnika, argumentując, że "mogli się pomylić", to czemu z tego samego powodu nie zakazać prostytucji, narkotyków, handlu bronią itd.? Tak można byłoby też po lewacku usprawiedliwić przymus ubezpieczeń społecznych "emerytury powinny być obowiązkowe, bo w każdej chwili, ktoś może uznać, że zmienił zdanie".

j.w. Ale jak juz mowilem: zawsze mozna zabezpieczyc ten kontrakt za pomoca kary umownej.

Tylko po co jak warunki są już ustalone i jednej ze stron bardziej pasuje egzekucja warunków umowy, niż jakieś pieniądze?

Bo jest to umowa o warunkowe przekazanie wlasnosci. Jesli ja zatancze to ty mi dasz lek. Druga osoba musi dac lek. W odwrotnej sytuacji: ja daje ci lek a w zamian ty zatanczysz, to druga osoba nie ma obowiazku zatanczyc. Musi natomiast oddac lek (jesli juz go dostala) i (jesli umowa przewiduje) zaplacic kare umowna.

W tym przykładzie w nawiasie napisałem skład leku (czyli czynność - podanie przepisu na lek, coś niematerialnego). Więc czy wykonanie zobowiązania niematerialnego musiałoby wymusić wykonania zobowiązania materialnego? Z twojego postu wynika, że wykonanie zobowiązania niematerialnego wymusza wykonanie zobowiązania materialnego (z czym się zgadzam). Za to według ciebie wykonanie zobowiązania materialnego nie wymusza zobowiązania niematerialnego (z czym się nie zgadzam). A jak wygląda u ciebie relacja zobowiązanie materialne - zobowiązanie niematerialne? Tzn. jak umowa tego nie precyzuje to pierwsza strona ma obowiązek dopełnić swojej części umowy, czy wystarczy, że zwróci drugiej stronie jej część?

Dla mnie domyślnie umowa powinna być bezwzględnie egzekwowana. Jeśli strony umowy sobie tego zażyczą i napiszą tak w umowie nie musi być egzekwowana.

A jak perwazja nie zadziala?

To pozostaje przymus. W końcu dana osoba sama na to się zgodziła zawierając umowę. A jak ktoś jest "murzyn" i nie myśli o przyszłości to jego problem. "Prawo towarem nie prawem". Poza tym polecam poczytać pampaliniego:

"nie powinieneś spuszczać wpierdolu przedsiębiorcy za to, że kogoś zatrudnia za 100zł miesięcznie, ponieważ obie strony się na to zgodziły i najwyraźniej pracownik uznał to za lepszą alternatywę od niepracowania za 100zł".

Skoro obie strony się na umowę zgodziły, to czemu chcesz ją unieważniać?
Umowy to nie tylko kupno sprzedaż. Umowy to także np. ubezpieczenia czy testament. Gdyby np. w jakimś domu wybuchł pożar, to czy strażak mógłby odpowiedzieć "wiedzie co rozmyśliłem się co do naszej umowy, oddam pieniądze za ten miesiąc". Albo jak ktoś złamie nogę, to czy ubezpieczyciel może powiedzieć "masz tutaj 50, to była ostatnia wpłata"? Nie znam się na tym całym prawie cywilnym, ale myślę, że bez umów (albo gdyby można było je od tak unieważniać) poszłoby się jebać.
 
  • Like
Reactions: Att

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
Ale w przypadku niewolnictwa, "niewolnik" może zmienic zdanie i dlatego taki kontakt nie jest wiazacy. Kontakt o niewolnictwo dotyczy sprzedania kogos, a nie sprzedania tylko ciala.
Tylko "ktoś" to jest ciało. To ze jesteś "ktoś" definiuje twój mózg, który jest częścią ciała i w bardzo wielu przypadkach jego najsłabszą częścią :).
Trzeba po prostu dokładnie czytać umowy i również wszystko na nich co jest drobnym druczkiem, ja zawsze jak podpisuje umowę na niewolnika to jeżeli go nie ma, dodaj paragraf o miesięcznym wypowiedzeniu dla każdej ze stron i rożne inne warunki zerwania umowy obowiązujące strony kontraktu:).

Jakos myślenie ze ktoś sobie zmienił zdanie i tylko dlatego kontrakt nie jest wiążący prowokuje do napisania, ze taki osobnik to do odjebki się tylko nadaje.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
To tak jakby ktoś sprzedał nerkę, uszkodził sobie drugą i nagle stwierdził "chwila przecież ja potrzebuje tej nerki" po czym domagał się jej zwrotu. Albo jakby ćpun poszedł do dilera i zażądał "oddawaj mi moje zdrowie". W obu przypadkach te roszczenia byłyby śmieszne, tak samo jak roszczenia niewolnika. Sprzedał on swoje ciało i czy mu się to podoba czy nie, nie należy ono do niego. Zakładając inaczej doszlibyśmy do tego, że każdą umowę można podważyć, bo ktoś zmienił zdanie. Niektóre umowy (nawet te kupno-sprzedaż) są zawierane pod wpływem różnych sytuacji i po chwili zastanowienia mogą się wydawać niekorzystne (np. zakupy w sklepie osiedlowym, kiedy się człowiekowi śpieszy) itd., ale to nie oznacza, że są nie wiążące. Umowa jest ważna kiedy w chwili zawarcia jest "opłacalna", dla obu stron i jest zawarta dobrowolnie. Jako libertarianin, traktuję ludzi jak dorosłych, a dorosłych cechuje to, że odpowiadają za własne czyny (a przynajmniej powinni). Nie zamierzam się bawić w super nianie (państwo), która ustali, które umowy są korzystne, a które nie. Wolność to możliwość popełniania błędów. Nawet jeśli tym błędem będzie sprzedanie się za niewolnika. Skoro można ludziom zabronić sprzedać się za niewolnika, argumentując, że "mogli się pomylić", to czemu z tego samego powodu nie zakazać prostytucji, narkotyków, handlu bronią itd.? Tak można byłoby też po lewacku usprawiedliwić przymus ubezpieczeń społecznych "emerytury powinny być obowiązkowe, bo w każdej chwili, ktoś może uznać, że zmienił zdanie".

Insynuujesz mi dziwne rzeczy. Chodzi mi o to, ze ty sam zawsze nalezysz do samego siebie (z wyjatkiem kary niewolnictwa za zabicie kogos). Tylko zabicie innej osoby moze zrobic z ciebie niewolnika.

Tylko po co jak warunki są już ustalone i jednej ze stron bardziej pasuje egzekucja warunków umowy, niż jakieś pieniądze?.

Ma pecha.

W tym przykładzie w nawiasie napisałem skład leku (czyli czynność - podanie przepisu na lek, coś niematerialnego). Więc czy wykonanie zobowiązania niematerialnego musiałoby wymusić wykonania zobowiązania materialnego? Z twojego postu wynika, że wykonanie zobowiązania niematerialnego wymusza wykonanie zobowiązania materialnego (z czym się zgadzam). Za to według ciebie wykonanie zobowiązania materialnego nie wymusza zobowiązania niematerialnego (z czym się nie zgadzam). A jak wygląda u ciebie relacja zobowiązanie materialne - zobowiązanie niematerialne? Tzn. jak umowa tego nie precyzuje to pierwsza strona ma obowiązek dopełnić swojej części umowy, czy wystarczy, że zwróci drugiej stronie jej część?.

Jak ktos oobiecal dostarczyc jakas materialna rzecz tu musi ja dostarczyc, poniewaz mozna oddzielic siebie od wlasnosci materialnej. Ale siebie od siebie rozdzielic sie nie da.

To pozostaje przymus. W końcu dana osoba sama na to się zgodziła zawierając umowę. A jak ktoś jest "murzyn" i nie myśli o przyszłości to jego problem. "Prawo towarem nie prawem". Poza tym polecam poczytać pampaliniego:

"nie powinieneś spuszczać wpierdolu przedsiębiorcy za to, że kogoś zatrudnia za 100zł miesięcznie, ponieważ obie strony się na to zgodziły i najwyraźniej pracownik uznał to za lepszą alternatywę od niepracowania za 100zł".

Skoro obie strony się na umowę zgodziły, to czemu chcesz ją unieważniać??.

Ja nikomu nie zabraniam podpisywania umow o pracowanie 24h na dobe za 100zl, 10 zl czy tez za darmo. Ja tylko mowie ze pracownik ma zawsze prawo odejsc (a pracodawca zwolnic go).

Umowy to nie tylko kupno sprzedaż. Umowy to także np. ubezpieczenia czy testament. Gdyby np. w jakimś domu wybuchł pożar, to czy strażak mógłby odpowiedzieć "wiedzie co rozmyśliłem się co do naszej umowy, oddam pieniądze za ten miesiąc". Albo jak ktoś złamie nogę, to czy ubezpieczyciel może powiedzieć "masz tutaj 50, to była ostatnia wpłata"? Nie znam się na tym całym prawie cywilnym, ale myślę, że bez umów (albo gdyby można było je od tak unieważniać) poszłoby się jebać.

Wiekszosc umow o ubezpieczenie to umowy o przekazanie wlasnosci materialnej pod jakims warunkiem. W pelni egzekwowalne. Tak samo testament.

Tylko "ktoś" to jest ciało. To ze jesteś "ktoś" definiuje twój mózg, który jest częścią ciała i w bardzo wielu przypadkach jego najsłabszą częścią :).
Trzeba po prostu dokładnie czytać umowy i również wszystko na nich co jest drobnym druczkiem, ja zawsze jak podpisuje umowę na niewolnika to jeżeli go nie ma, dodaj paragraf o miesięcznym wypowiedzeniu dla każdej ze stron i rożne inne warunki zerwania umowy obowiązujące strony kontraktu:).

Jakos myślenie ze ktoś sobie zmienił zdanie i tylko dlatego kontrakt nie jest wiążący prowokuje do napisania, ze taki osobnik to do odjebki się tylko nadaje.

No to idz odjeb Kinselle, Rockwella i Hoppego (niestety nie bedziesz mial przyjemnosci odjebac Rothbarda bo go juz nie ma miedzy nami...).
 

Lancaster

Kapłan Pustki
1 168
1 115
Insynuujesz mi dziwne rzeczy. Chodzi mi o to, ze ty sam zawsze nalezysz do samego siebie (z wyjatkiem kary niewolnictwa za zabicie kogos). Tylko zabicie innej osoby moze zrobic z ciebie niewolnika.

A co oznacza "należenie do siebie"? Według mnie oznacza posiadanie własnego ciała itd. Materia jaką jest ciało jest, tylko materią. Mózg wytwarza świadomość (czy jakkolwiek to nazwiesz). Sprzedając swój mózg i ciało zrzekasz się prawa do jego posiadania. To, że jakiś samochód do mnie należy i kiedyś go sprzedam jakiemuś człowiekowi, to nie znaczy, że mam prawo go w każdej chwili go odebrać. Tak samo, jeśli moje ciało do mnie należy, to nie znaczy, że jak je sprzedam (, a nigdy bym czegoś tak głupiego nie zrobił), nie znaczy, że mogę je w każdej chwili odebrać. Co więcej właścicielowi niewolników ich świadomość/wolna wola/dusza nie jest potrzebna, a jak ktoś jest bardziej zachłanny zawsze może ją kupić (tam się bardziej cenią, gdzieś czytałem o sprzedaży duszy za 5zł):

http://pej.cz/Sprzedam-dusze-czyli-najdziwniejsze-rzeczy-ktore-mozna-kupic-w-sieci-a3681 , http://www.rmf24.pl/ciekawostki/new...abraklo-jej-pieniedzy-na-remont-mi,nId,634766 .

To nie argument. W drugą stronę, jeśli ktoś się dobrowolnie odda za niewolnika i mu się to potem nie spodoba to "Ma pecha".

Jak ktos oobiecal dostarczyc jakas materialna rzecz tu musi ja dostarczyc, poniewaz mozna oddzielic siebie od wlasnosci materialnej. Ale siebie od siebie rozdzielic sie nie da.

Ale co chcesz od czego oddzielać? Świadomość od mózgu? Pewnie taka działalność byłaby opłacalna, w końcu niewolnik bez wolnej woli byłby cenniejszym towarem od tego z wolną wolną, chociaż to zależy od towaru. Ale to, że się nie da oddzielić ciała od świadomości, nie znaczy to, że nie można sprzedawać całego ciała. Po raz koleiny powtarzam, że niewolnictwo to sprzedaż ciała. Skoro argumentujesz jak zwolennik IP, to tak porozmawiamy. Jeśli kupisz płytę z grą wszech czasów to sprzedający może cię zmusić do oddania jej, bo jest na niej rzekomo jego własność intelektualna i on jej nie sprzedawał? Albo żądać z tego powodu jakichś profitów lub nie kopiowania jej? Widzisz ty tak właśnie robisz, chcesz zabronić kupna towaru jakim jest niewolnik (żywa ciało), argumentując własnością niematerialną jaką jest "świadomość". Bądź konsekwentny zdecyduj się czy własność niematerialna obowiązuje, czy nie obowiązuje, czy ma jakąś hierarchię, a jeśli tak to z czego ona wynika.

Nadal nie wiem co jest tym magicznym kryterium, które nie pozwala stać się niewolnikiem. Bo jeśli to jest świadomość, czy nieposłuszeństwo to uważaj - zwierzęta, też posiadają świadomość (nie tak rozwiniętą jak ludzką) i nie zawsze słuchają człowieka. Czy to znaczy, że nie można posiadać zwierząt? Wiele rzeczy człowiek nie potrafi kontrolować, ale to nie znaczy, że nie może być ich właścicielem.

Ja nikomu nie zabraniam podpisywania umow o pracowanie 24h na dobe za 100zl, 10 zl czy tez za darmo. Ja tylko mowie ze pracownik ma zawsze prawo odejsc (a pracodawca zwolnic go).

Ale za to zabraniasz sprzedawać się za niewolnika, niewielka różnica. Jeśli pracownik zgodzi się pracować do momentu, który ustali pracodawca, to musi do tego momentu odpracować. Zawsze może znaleźć kogoś z lepszą umową, jeśli się nie dogada. Zamiast krzyczeć "takie umowy godzą w prawa człowieka i obywatela" najlepiej pozwolić ludziom decydować za siebie i podpisywać takie umowy, które są w stanie wypełnić, a jeśli nie, to niech do kurwy nędzy ponoszą ich konsekwencje (bo czemu nie pozwolić ludziom popełniać błędów?).

A i wracając do tej pracy za 24h na dobę, to to kurwa narusza chociażby kontrakty piłkarzy, czy np. Zakazu_konkurencji. Umowy są jednym z fundamentów wolnego rynku. Od niewolnictwa odróżniam służbę (wersję z negocjacją warunków służenia - nie pełny serwis), ale widzę, że nawet to by ci się nie spodobało. A jakby jakaś atrakcyjna dziewczyna wystawiła się na aukcji i chciała zostać służącą powiedzmy na 10 lat (warunki przestrzeganie NAPu względem niej, a w zamian udawanie miłości i seks, nawet mimo bólu głowy itd.) to czy uznałbyś taki kontrakt (dodam, że nie wolno go zerwać)?
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
A co oznacza "należenie do siebie"? Według mnie oznacza posiadanie własnego ciała itd. Materia jaką jest ciało jest, tylko materią. Mózg wytwarza świadomość (czy jakkolwiek to nazwiesz). Sprzedając swój mózg i ciało zrzekasz się prawa do jego posiadania. To, że jakiś samochód do mnie należy i kiedyś go sprzedam jakiemuś człowiekowi, to nie znaczy, że mam prawo go w każdej chwili go odebrać. Tak samo, jeśli moje ciało do mnie należy, to nie znaczy, że jak je sprzedam (, a nigdy bym czegoś tak głupiego nie zrobił), nie znaczy, że mogę je w każdej chwili odebrać. Co więcej właścicielowi niewolników ich świadomość/wolna wola/dusza nie jest potrzebna, a jak ktoś jest bardziej zachłanny zawsze może ją kupić (tam się bardziej cenią, gdzieś czytałem o sprzedaży duszy za 5zł):

http://pej.cz/Sprzedam-dusze-czyli-najdziwniejsze-rzeczy-ktore-mozna-kupic-w-sieci-a3681 , http://www.rmf24.pl/ciekawostki/new...abraklo-jej-pieniedzy-na-remont-mi,nId,634766 .)?

Dla mnie aksjomat: kazda osoba nalezy do samej siebie jest wazniejszy niz jakakolwiek umowa.

Ale co chcesz od czego oddzielać? Świadomość od mózgu? Pewnie taka działalność byłaby opłacalna, w końcu niewolnik bez wolnej woli byłby cenniejszym towarem od tego z wolną wolną, chociaż to zależy od towaru. Ale to, że się nie da oddzielić ciała od świadomości, nie znaczy to, że nie można sprzedawać całego ciała. Po raz koleiny powtarzam, że niewolnictwo to sprzedaż ciała. Skoro argumentujesz jak zwolennik IP, to tak porozmawiamy. Jeśli kupisz płytę z grą wszech czasów to sprzedający może cię zmusić do oddania jej, bo jest na niej rzekomo jego własność intelektualna i on jej nie sprzedawał? Albo żądać z tego powodu jakichś profitów lub nie kopiowania jej? Widzisz ty tak właśnie robisz, chcesz zabronić kupna towaru jakim jest niewolnik (żywa ciało), argumentując własnością niematerialną jaką jest "świadomość". Bądź konsekwentny zdecyduj się czy własność niematerialna obowiązuje, czy nie obowiązuje, czy ma jakąś hierarchię, a jeśli tak to z czego ona wynika.

Jesli wynaleziesz machine, ktora pozwoli na oddzielenie woli (duszy) od ciala to no problem. Sprzedasz swoje cialo komu chesz a sam przetransportujesz sie do innego ciala. Ale poki co nie jest to mozliwe.

Nadal nie wiem co jest tym magicznym kryterium, które nie pozwala stać się niewolnikiem. Bo jeśli to jest świadomość, czy nieposłuszeństwo to uważaj - zwierzęta, też posiadają świadomość (nie tak rozwiniętą jak ludzką) i nie zawsze słuchają człowieka. Czy to znaczy, że nie można posiadać zwierząt? Wiele rzeczy człowiek nie potrafi kontrolować, ale to nie znaczy, że nie może być ich właścicielem..

Zwierze i czlowiek to dla mnie nie to samo. Czlowiek posiada wolna wole a zwierz dziala tylko na zasadzie instynktow (dlatego zwierz nie jest zdolny do altruizmu). Noi oczywiscie jako chrzescijan wierze iz wolna wolna wynika z tego, ze czlek posiada dusze, a zwierz nie.

Ale za to zabraniasz sprzedawać się za niewolnika, niewielka różnica. Jeśli pracownik zgodzi się pracować do momentu, który ustali pracodawca, to musi do tego momentu odpracować. Zawsze może znaleźć kogoś z lepszą umową, jeśli się nie dogada. Zamiast krzyczeć "takie umowy godzą w prawa człowieka i obywatela" najlepiej pozwolić ludziom decydować za siebie i podpisywać takie umowy, które są w stanie wypełnić, a jeśli nie, to niech do kurwy nędzy ponoszą ich konsekwencje (bo czemu nie pozwolić ludziom popełniać błędów?). ..

Alez ja nie zabraniam popelniac bledow. Taki pracownik moze podpisac umowe, ze w razie jego odejscia z pracy przed terminem bedzie on musial zaplacic 2 miliony dolarow. Niby roznica mala ale jest: taki pracownik wciaz jest wolny i ma wybor: placic 2 miliony albo pracowac dalej.

A i wracając do tej pracy za 24h na dobę, to to kurwa narusza chociażby kontrakty piłkarzy, czy np. Zakazu_konkurencji. Umowy są jednym z fundamentów wolnego rynku. Od niewolnictwa odróżniam służbę (wersję z negocjacją warunków służenia - nie pełny serwis), ale widzę, że nawet to by ci się nie spodobało. A jakby jakaś atrakcyjna dziewczyna wystawiła się na aukcji i chciała zostać służącą powiedzmy na 10 lat (warunki przestrzeganie NAPu względem niej, a w zamian udawanie miłości i seks, nawet mimo bólu głowy itd.) to czy uznałbyś taki kontrakt (dodam, że nie wolno go zerwać)?

Nie wiem o co ci chodzi z pilkarzami i zakazem konkurencji...

A co do tej dziewczyny to uwazam, ze dziewczyna zawsze ma prawo taki kontrakt zerwac (i ewentualnie zaplacic kare pieniezna jesli taka byla w umowie).
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
Tom, a jeśli w umowie była kara w wysokości miliona miliardów i ktoś nie ma tyle, to co wtedy?

Albo sułtan znajduje jakiegoś niedoszłego samobójcę, płaci jego rodzinie, a w zamian za to samobójca pisze testament, że ten kto go zabije, ma służyć jako niewolnik sułtanowi. Dalej niestety trzeba trochę zaufania (ach te regulacje dotyczące umów, kto je wymyślił i po co?). Sułtan płaci zaliczkę rodzinie kandydata na niewolnika. Kandydat zabija samobójcę. Sułtan płaci rodzinie niewolnika resztę i ma nowego niewolnika.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Tom, a jeśli w umowie była kara w wysokości miliona miliardów i ktoś nie ma tyle, to co wtedy?

To wtedy musi odpracowac. Roznica jest taka: dana osoba ma prawo zaplacic i sobie odejsc, albo ktos kto ma dobre serce moze wplacic te pieniadze i uwolnic go.

W przypadku niewolnictwa "wlasciciel" niewolnika moglby sie nie zgodzic albo moglby rekwirowac wszystko co niewolnik zarabia i dalej go trzymac.

Albo sułtan znajduje jakiegoś niedoszłego samobójcę, płaci jego rodzinie, a w zamian za to samobójca pisze testament, że ten kto go zabije, ma służyć jako niewolnik sułtanowi. Dalej niestety trzeba trochę zaufania (ach te regulacje dotyczące umów, kto je wymyślił i po co?). Sułtan płaci zaliczkę rodzinie kandydata na niewolnika. Kandydat zabija samobójcę. Sułtan płaci rodzinie niewolnika resztę i ma nowego niewolnika.

Cos dziwnie kombinujesz....
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
Jak nie placi to musi odpracowac u tego komu kase wisi.
mam powtórzyć moje powyższe zdanie?
jak ma odpracować / jakie czynności miałby robić coby wykonać prace w sumie wartą srylion uncji srebra? a ten co by miał dostać srylion uncji srebra jest też szarakiem i nie prowadzi jakiejś wielkiej działalności... nie ma firmy gdzie dłużnik by miał odpracować...
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
mam powtórzyć moje powyższe zdanie?
jak ma odpracować / jakie czynności miałby robić coby wykonać prace w sumie wartą srylion uncji srebra? a ten co by miał dostać srylion uncji srebra jest też szarakiem i nie prowadzi jakiejś wielkiej działalności... nie ma firmy gdzie dłużnik by miał odpracować...

No to bedzie odpracowywac do usranej smierci :).
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
no ale coby tyle odpracować to by musiał żyć wiecznie... a co jak gostek nie ma dla niego żadnych zadań? ma czynić jakieś bezsensowne czynności wartości wyssanej z palca, jak za komuny?
czy sie stoi czy sie leży 2tysiaki odjąć z długu sie należy...
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
no ale coby tyle odpracować to by musiał żyć wiecznie... a co jak gostek nie ma dla niego żadnych zadań? ma czynić jakieś bezsensowne czynności wartości wyssanej z palca, jak za komuny?
czy sie stoi czy sie leży 2tysiaki odjąć z długu sie należy...
A co proponujesz Gazda? Bo zawsze przecież może być sytuacja, że ktoś się gdzieś zadłuży i nie będzie mógł spłacić. Nie wiem, jak to się ma do dyskusji o umowach i dobrowolnym niewolnictwie.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
ano to że przecie gadomy o karze która wynika z umowy, zmusić kogoś do wykonania czynności nie można, strona może odmówić, musi zapłacić kare lub odpracować wartość kary. a co jak karą wynikającą z umowy jest srylion uncji srebra?
nie wiem dlaczego jesli treść umowy brzmi:" jak ci zaśpiewam to ty mi zatańczysz" nie jest ważną umową...
i nie można zmusić strony do zatańczenia jak już ktoś zaśpiewał mu, ino że niby umowa jest wiążąca jak dochodzi do przekazania własnosci, dlatego wedle was trzeba ustalić w umowie kare pieniężną bo ino taką można...
no to prosze" jak ci zaśpiewam to ty mi zatańczysz, a jak nie to musisz mi dać srylion uncji srebra"
i jak ma gostek odpracowac takie coś? i jak ma odpracować komuś kto pracy nie ma do zaoferowania?

po chuj komplikujecie wszystko tym nieuznawaniem dowolnych treści dobrowolnych umów pomiędzy stronami...
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
ano to że przecie gadomy o karze która wynika z umowy, zmusić kogoś do wykonania czynności nie można, strona może odmówić, musi zapłacić kare lub odpracować wartość kary. a co jak karą wynikającą z umowy jest srylion uncji srebra?
nie wiem dlaczego jesli treść umowy brzmi:" jak ci zaśpiewam to ty mi zatańczysz" nie jest ważną umową...
i nie można zmusić strony do zatańczenia jak już ktoś zaśpiewał mu, ino że niby umowa jest wiążąca jak dochodzi do przekazania własnosci, dlatego wedle was trzeba ustalić w umowie kare pieniężną bo ino taką można...
no to prosze" jak ci zaśpiewam to ty mi zatańczysz, a jak nie to musisz mi dać srylion uncji srebra"
i jak ma gostek odpracowac takie coś? i jak ma odpracować komuś kto pracy nie ma do zaoferowania?

po chuj komplikujecie wszystko tym nieuznawaniem dowolnych treści dobrowolnych umów pomiędzy stronami...
No wystarczy przecież, że zatańczy. Nie musi płacić kary umownej. A jak chcesz wyegzekwować, żeby zatańczył? Będziesz przesuwał jego nogi w takt muzyki?
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
no ale co jak nie zatańczy bo nie chce, bo rothbard powiedział że umowa nie jest wiążaca?
No to niech płaci, a jeśli nie ma kasy, niech do końca życia gnije w kamieniołomach. Nie wiem, w czym problem. W karze umownej może być też IMO zapisana część ciała, którą powinien dostarczyć odciętą, jeśli nie zatańczy.

A jak Ty to sobie wyobrażasz w swoim świecie?
 
Do góry Bottom