Umowy zakazujące kopiowania

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
No załóżmy, że jest. Że pod warunkiem, że np. nie wybijemy nigdy szyby, możemy w tym mieszkaniu mieszkać po wieki. I co wtedy? Co jest złego w takiej umowie? Własność pozostaje w rękach właściciela, ja natomiast mogę jego własność użytkować pod pewnymi warunkami.

Wtedy byloby ok. Ale poki co jestesmy informowani, iz plyta CD nalezy do nas a nie ze zostala wydzierzawiona na jakis okres.

Użytkowanie nie jest przecież równoznaczne z własnością. Co Ty, mutualista jesteś? ;)

Bron Boze! Nie obrazaj wac Pan starego akapa! ;-)
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Wtedy byloby ok. Ale poki co jestesmy informowani, iz plyta CD nalezy do nas a nie ze zostala wydzierzawiona na jakis okres.
Nie no, to wiadomo. Chodzi o to, że w koszernym akapie teoretycznie dałoby się imitować IP przy użyciu dzierżawy właśnie. Tyle że jedynie "kupujący" (dzierżawiący) mógłby zostać pobity, więc byłoby to raczej mizerne IP i najprawdopodobniej nikt by tego nie robił.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Tylko celem libertarianizmu jest przestrzeganie praw wlasnosci a nie umow.
A po mojemu prawo własności i umowy jadą dokładnie na tym samym wózku i nie ma między tym żadnego rozłamu, bo składają się z tego samego budulca - uprawnień. W umowach po prostu te uprawnienia są zbywane na czyjąś rzecz lub nabywane - przekazywane, a własność stanowi pewien ich unieruchomiony zestaw, przypisany do jakiegoś właściciela. Nie przestrzegając umów, po prostu wykraczasz poza przekazane już komuś uprawnienia - tak samo jak w momencie, gdy nie honorujesz czyjegoś prawa własności; wykraczasz poza swoje uprawnienia na czyjejś posesji.

Własność jest wiązką uprawnień, a umowy mogą regulować przepływ tych uprawnień i rozszczepiać je dowolnie. Stąd można wynajmować na jakichś specyficznych warunkach mieszkanie, bo część tych uprawnień jest przekazana, ale nie wszystkie.
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Nie przestrzegając umów, po prostu wykraczasz poza przekazane już komuś uprawnienia - tak samo jak w momencie, gdy nie honorujesz czyjegoś prawa własności; wykraczasz poza swoje uprawnienia na czyjejś posesji.
Ja się nie umawiałem z Fritzlem na jego uprawnienia. Co mnie obchodzą jakieś kolektywne umowy i nośniki uprawnień? Toż to umowa społeczna prawie.

Własność jest wiązką uprawnień, a umowy mogą regulować przepływ tych uprawnień i rozszczepiać je dowolnie. Stąd można wynajmować na jakichś specyficznych warunkach mieszkanie, bo część tych uprawnień jest przekazana, ale nie wszystkie.
Czyli na przykład - mogę Ci sprezentować projekt mieszkania, ale odczepić od niego jedną wiązkę - możliwość zrealizowania tego mieszkania, tak? I wtedy jeśli kolega podpatrzy u Ciebie moje plany i zrealizuje swoje mieszkanie według podpatrzonego projektu, mogę sobie rościć od niego zadośćuczynienie za to, że wykorzystał wiedzę, której nie "posiadał"?

Zdajesz sobie sprawę, że wiązki uprawnień to właśnie sposób na uzasadnienie IP?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Ja się nie umawiałem z Fritzlem na jego uprawnienia. Co mnie obchodzą jakieś kolektywne umowy i nośniki uprawnień? Toż to umowa społeczna prawie.
A z kim kto się umawiasz na przestrzeganie prawa własności, gdy zawłaszczasz jakąś działkę? To też taka umowa społeczna przecież, nie?

Czyli na przykład - mogę Ci sprezentować projekt mieszkania, ale odczepić od niego jedną wiązkę - możliwość zrealizowania tego mieszkania, tak? I wtedy jeśli kolega podpatrzy u Ciebie moje plany i zrealizuje swoje mieszkanie według podpatrzonego projektu, mogę sobie rościć od niego zadośćuczynienie za to, że wykorzystał wiedzę, której nie "posiadał"?
Odczepiasz możliwość zrealizowania tego mieszkania MNIE, skoro przyjmując taki "prezent", zobowiązuję się przed Tobą, że nie będę tego budował. Mnie, a nie podpatrującemu koledze, który nijak nie zobowiązywał się, że podobnego mieszkania nie wybuduje, w związku z czym nie zrezygnował ze swojego uprawnienia do budowy jakiegokolwiek mieszkania.

Zdajesz sobie sprawę, że wiązki uprawnień to właśnie sposób na uzasadnienie IP?
Wiązki uprawnień to sposób na uzasadnienie niemal wszystkiego, co może być wykonalne przez człowieka i na tym polega ich nieodparty urok.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
A po mojemu prawo własności i umowy jadą dokładnie na tym samym wózku i nie ma między tym żadnego rozłamu, bo składają się z tego samego budulca - uprawnień. W umowach po prostu te uprawnienia są zbywane na czyjąś rzecz lub nabywane - przekazywane, a własność stanowi pewien ich unieruchomiony zestaw, przypisany do jakiegoś właściciela. Nie przestrzegając umów, po prostu wykraczasz poza przekazane już komuś uprawnienia - tak samo jak w momencie, gdy nie honorujesz czyjegoś prawa własności; wykraczasz poza swoje uprawnienia na czyjejś posesji.

Własność jest wiązką uprawnień, a umowy mogą regulować przepływ tych uprawnień i rozszczepiać je dowolnie. Stąd można wynajmować na jakichś specyficznych warunkach mieszkanie, bo część tych uprawnień jest przekazana, ale nie wszystkie.

Jesli ktos sprzedal mi swoja plyte to jak nie naruszam jego prawa wlasnosci jesli ta plyte np. pozyczam Zenkow, daje w prezencie Benkowi, albo kopiuje to co jest na plycie i udostpeniam innym. On mi ta plyte juz sprzedal a nie wydzierzawil.
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
A z kim kto się umawiasz na przestrzeganie prawa własności, gdy zawłaszczasz jakąś działkę? To też taka umowa społeczna przecież, nie?
Ja nie bazuję własności na umowach, tylko umowy na własności.

Odczepiasz możliwość zrealizowania tego mieszkania MNIE, skoro przyjmując taki "prezent", zobowiązuję się przed Tobą, że nie będę tego budował. Mnie, a nie podpatrującemu koledze, który nijak nie zobowiązywał się, że podobnego mieszkania nie wybuduje, w związku z czym nie zrezygnował ze swojego uprawnienia do budowy jakiegokolwiek mieszkania.
No nie. Jeśli odczepiam wiązkę, to ona jest moja i tylko moja. Jeśli sprzedaję komuś przedmiot bez jakiejś wiązki, wtedy nikt inny nie może tej wiązki uprawnień naruszyć. Tak samo jeśli Fritzl kupuje ode mnie działkę, Ty nie możesz mu zrobić wjazdu, mimo że jesteś stroną trzecią, która się z nikim na nic nie umawiała, czyż nie?
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Jesli ktos sprzedal mi swoja plyte to jak nie naruszam jego prawa wlasnosci jesli ta plyte np. pozyczam Zenkow, daje w prezencie Benkowi, albo kopiuje to co jest na plycie i udostpeniam innym. On mi ta plyte juz sprzedal a nie wydzierzawil.

Kara umowna jest niezależna od szkody, ma ona charakter abstrakcyjny, więc nie ma znaczenia czy naruszyło się czyjąś własność pożyczając płytę, czy też nie, wystarczy ziszczenie się warunków określonych w umowie. Przyznanie własności wyższości nad dobrowolną umową zawartą przez właścicela w moim mniemaniu eliminuje znaczną część obrotu prawnego, a w sferze stosunków faktycznych prowadzi do lolbertarianizmu znanego z "#takbędziewakapie#", choćby w kwestii jazdy samochodami drugą stroną ulicy. Nie chwytam tej koncepcji. Poza tym zawsze byłem przekonany, że libertarianizm i propertarianizm to jednak nie jest to samo.

Inną kwestią jest, że w sferze stosunków prawnych widzimisię, moralność i inne pierdololo mają mniejsze znaczenie. Większe znaczenie ma czy, kto, co i jak będzie egzekwować.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Kara umowna jest niezależna od szkody, ma ona charakter abstrakcyjny, więc nie ma znaczenia czy naruszyło się czyjąś własność pożyczając płytę, czy też nie, wystarczy ziszczenie się warunków określonych w umowie. Przyznanie własności wyższości nad dobrowolną umową zawartą przez właścicela w moim mniemaniu eliminuje znaczną część obrotu prawnego, a w sferze stosunków faktycznych prowadzi do lolbertarianizmu znanego z "#takbędziewakapie#", choćby w kwestii jazdy samochodami drugą stroną ulicy. Nie chwytam tej koncepcji. Poza tym zawsze byłem przekonany, że libertarianizm i propertarianizm to jednak nie jest to samo.

Inną kwestią jest, że w sferze stosunków prawnych widzimisię, moralność i inne pierdololo mają mniejsze znaczenie. Większe znaczenie ma czy, kto, co i jak będzie egzekwować.

Tylko ze egekwowalnosc umow za pomoca przemocy powinno wedlug mnie dotyczyc wylacznie umow w ktorych nastepuje naruszenie czyjejs wlasnosci. Poprzez udostpenianie produktu innym ludziom albo korzystanie z danego produktu wbrew temu co chcial producent nijak nie narusza wlasnosci producenta. Tak wiec taka umowa jest wedlug mnie nieegzekwowalna w przypadku jej naruszenia.
 

Xynoslav

Paleoagentarianin, Transferysta
229
408
@pampalini Te zasady, które on ustala też są swego rodzaju umową, jeśli nie będziesz jechał zgodnie z zasadami i poznasz je później, choć jechałeś po czyjejś drodze to znaczy, że on nie ma prawa Cię ukarać w jakikolwiek sposób? :)
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
@pampalini Te zasady, które on ustala też są swego rodzaju umową, jeśli nie będziesz jechał zgodnie z zasadami i poznasz je później, choć jechałeś po czyjejś drodze to znaczy, że on nie ma prawa Cię ukarać w jakikolwiek sposób? :)
Usunąłem swojego posta, bo wprowadzał zamęt, a libertarianin.tom to dobrze ujął.

A tak ogólnie, to polecam poczytać Rothbarda.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Jesli ktos sprzedal mi swoja plyte to jak nie naruszam jego prawa wlasnosci jesli ta plyte np. pozyczam Zenkow, daje w prezencie Benkowi, albo kopiuje to co jest na plycie i udostpeniam innym. On mi ta plyte juz sprzedal a nie wydzierzawil.
To zależy, co rozumiesz przez "sprzedał" i "kupił", bo można to zrobić na wiele sposobów i na różnych warunkach. Jeśli sprzedać znaczy kompletnie zrzec się na czyjąś rzecz WSZYSTKICH uprawnień do danego przedmiotu, to masz rację.

Ale kupić można przedmiot bez nabycia wszystkich uprawnień - na przykład developer chcący stworzyć osiedle dla niepalących, może sprzedawać mieszkania z zastrzeżeniem, że nie wolno w nich palić. I wtedy nabywając takie mieszkania, nabywasz je na warunkach developera, a palenie faktycznie jest tam nielegalne, bo zobowiązujesz się, że nie będziesz tam palił. I przekazując dalej to mieszkanie, przekazujesz jedynie swoje uprawnienia (a nie uprawnienia developera - kolejny właściciel również zobowiązany jest do niepalenia, bo w Twojej wiązce uprawnień nie ma tej umożliwiającej palenia, więc odstępując ją, nie możesz dysponować uprawnieniami, których nie posiadasz).

Ja nie bazuję własności na umowach, tylko umowy na własności.
Już nie wiem nawet, co to by miało znaczyć.

No nie. Jeśli odczepiam wiązkę, to ona jest moja i tylko moja. Jeśli sprzedaję komuś przedmiot bez jakiejś wiązki, wtedy nikt inny nie może tej wiązki uprawnień naruszyć. Tak samo jeśli Fritzl kupuje ode mnie działkę, Ty nie możesz mu zrobić wjazdu, mimo że jesteś stroną trzecią, która się z nikim na nic nie umawiała, czyż nie?
Jeżeli nie kupił od Ciebie działki na takich warunkach, które zakładają, że możesz mu zrobić wjazd, to nie możesz zrobić mu wjazdu. A jeśli kupił, to możesz. Umowa tylko określa, kto jak dysponuje swoimi uprawnieniami. Fritzl godząc się na umowę o określonych warunkach, odpowiednio dysponuje swoimi uprawnieniami, zobowiązując się lub nie do rzeczy, które stoją w umowie. Więc możesz sprzedając czy wynajmując mieszkanie, określić, że Fritzl nie może nikogo zamykać w piwnicy, ma przestrzegać NAPu tak jak ty to rozumiesz, etc.

Natomiast jeśli pierwotnie zawłaszcza, wtedy nie jest nikomu niczego winien i może dysponować nieograniczoną własnością, a Tobie czy mnie już nic do tego, bo przed nikim z nas nie zobowiązywał się, że nie będzie tam czegoś robił.


UPDATE: Z tego jasno widać, że przy pomocy koncepcji uprawnień, można stworzyć zdecentralizowany "plan" zagospodarowania przestrzeni, który rozwiązuje część problemów z zanieczyszczaniem powietrza, spalarniami śmieci, etc. Można płacić ludziom za zrzekanie się przez nich uprawnień do emitowania gazów cieplarnianych, etc na swoim terenie, a następnie to zobowiązanie może wiązać ich spadkobierców. [no chyba, że podmiot, któremu te uprawnienia zostały przekazane, sam w międzyczasie przestanie istnieć]
 
Ostatnia edycja:
  • Like
Reactions: fds

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Już nie wiem nawet, co to by miało znaczyć.
Tobie też polecam poczytać Rothbarda, hehe.

Jeżeli nie kupił od Ciebie działki na takich warunkach, które zakładają, że możesz mu zrobić wjazd, to nie możesz zrobić mu wjazdu. A jeśli kupił, to możesz. Umowa tylko określa, kto jak dysponuje swoimi uprawnieniami. Fritzl godząc się na umowę o określonych warunkach, odpowiednio dysponuje swoimi uprawnieniami, zobowiązując się lub nie do rzeczy, które stoją w umowie. Więc możesz sprzedając czy wynajmując mieszkanie, określić, że Fritzl nie może nikogo zamykać w piwnicy, ma przestrzegać NAPu tak jak ty to rozumiesz, etc.
Nie doczytałeś. Kupuje działkę ode mnie, ale Ty chcesz mu zrobić wjazd. Jako że on posiada wiązkę uprawnień do "nieposiadania nieproszonych gości na swoim terenie", Ty (jak się domyślam) uznajesz, że nie możesz mu zrobić wjazdu. I teraz analogicznie - sprzedaję Ci płytę, ale zostawiam sobie wiązkę uprawnień do kopiowania. No i wtedy ani Ty, ani żadna inna osoba trzecia nie może płyty skopiować. Zdecyduj się, czy opierasz wszystko na wiązkach własności, czy umowach, bo to są koncepcje sprzeczne ze sobą.

Natomiast jeśli pierwotnie zawłaszcza, wtedy nie jest nikomu niczego winien i może dysponować nieograniczoną własnością, a Tobie czy mnie już nic do tego, bo przed nikim z nas nie zobowiązywał się, że nie będzie tam czegoś robił.
Bo co niby? My też się przed nim nie zobowiązywaliśmy, że nie będziemy mu robić wjazdu. Jeśli własność opiera się na umowach, wtedy nie ma żadnego pierwotnego zawłaszczenia przecież. Musi podpisać z nami wszystkimi umowę, że będziemy respektować jego ziemię.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Tylko ze egekwowalnosc umow za pomoca przemocy powinno wedlug mnie dotyczyc wylacznie umow w ktorych nastepuje naruszenie czyjejs wlasnosci. Poprzez udostpenianie produktu innym ludziom albo korzystanie z danego produktu wbrew temu co chcial producent nijak nie narusza wlasnosci producenta. Tak wiec taka umowa jest wedlug mnie nieegzekwowalna w przypadku jej naruszenia.
Rozumiem i właśnie coś takiego miałem na myśli pisząc o wyeliminowaniu obrotu gospodarczego. Jak zakontraktowałem u ciebie np. tonę ziemniaków pod rygorem zapłaty kary umownej i tego nie zrobiłeś, to co, nic się nie stało? :( Do naruszenia własności nie doszło, bo w czasie podpisywania umowy nawet tych ziemniaków nie było, miały dopiero wyrosnąć.
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Rozumiem i właśnie coś takiego miałem na myśli pisząc o wyeliminowaniu obrotu gospodarczego. Jak zakontraktowałem u ciebie np. tonę ziemniaków pod rygorem zapłaty kary umownej i tego nie zrobiłeś, to co, nic się nie stało? :( Do naruszenia własności nie doszło, bo w czasie podpisywania umowy nawet tych ziemniaków nie było, miały dopiero wyrosnąć.
Doszło. Jest to nic innego jak akt przeniesienia własności rozciągnięty w czasie. Nie różni się niczym od sytuacji, kiedy przychodzę do sklepu, ekspedientka podaje towar, ja go chwytam i uciekam. Nie ma znaczenia, czy miałem przy sobie pieniądze wtedy, czy nie (odnoszę się do miejsca, gdzie mówisz, że własności nawet jeszcze nie było).

Natomiast umowa, w której zobowiązuję się odtańczyć jutro oberka, o ile Ty odtańczysz dzisiaj kozaczoka, jest wedle katechizmu nieegzekwowalna.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Doszło. Jest to nic innego jak akt przeniesienia własności rozciągnięty w czasie. Nie różni się niczym od sytuacji, kiedy przychodzę do sklepu, ekspedientka podaje towar, ja go chwytam i uciekam. Nie ma znaczenia, czy miałem przy sobie pieniądze wtedy, czy nie (odnoszę się do miejsca, gdzie mówisz, że własności nawet jeszcze nie było).
Własność rozciągnięta w czasie na ziemniakach, których nie ma bo miały dopiero wyrosnąć to prawie własność na dobrach niematerialnych ;) Jeśli ten przykład się nie podoba to go zmodyfikujmy, że ktoś miał przyjść i dla mnie zaśpiewać, albo zrobić striptiz :) Po to się pisze umowy i zapisuje kary umowne, żeby te umowy były dotrzymywane.
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Własność rozciągnięta w czasie na ziemniakach, których nie ma bo miały dopiero wyrosnąć to prawie własność na dobrach niematerialnych ;) Jeśli ten przykład się nie podoba to go zmodyfikujmy, że ktoś miał przyjść i dla mnie zaśpiewać, albo zrobić striptiz :) Po to się pisze umowy i zapisuje kary umowne, żeby te umowy były dotrzymywane.
No dopisałem zdanie do swojego posta. Ale to się da obejść, oczywiście odpowiednio spisując umowę.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Znaczy się co obejść, bo już się pogubiłem. I co to jest "katechizm"? Ja nie podpisywałem żadnego katechizmu, więc czemu miałbym go przestrzegać? Jeżeli zawarłem umowę, że zapłacisz mi X jeżeli stanie się Y i Y się stało to przychodzę po kasę, a jak jej nie ma to biorę nerkę i czuję, że czynię słusznie :)
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 466
No to jak się da obejść odpowiednio spisując umowę to o czym my gadamy? Libertarianin tom przez cały czas pisał, że umowy są nic nie warte. A więc jednak są warte czy nie?

Jak powiem, że ktoś ma zatańczyć oberka a ja odtańczę kozaczoka a jak jedna ze stron tego nie zrobi to zostaje niewolnikiem drugiej strony do czasu odtańczenia danego tańca to już jest ok?
 
Do góry Bottom