Umowy zakazujące kopiowania

OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Na wolnym rynku nie ma czegoś takiego jak umowy dotyczące wszystkich. Umowy dotyczące wszystkich jak prawa autorskie, ale również mityczna umowa społeczna, na którą powołują się wszelkiej maści psychopaci, to zwykły rozbój i przemoc w białych rękawiczkach.
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
Dobra, to ja zadam jedno pytanie, bo kopiowanie to sprawa dość prosta. Ale jak jest z zawłaszczeniem czyjegoś dzieła? Powiedzmy, że jakiś biedak napisał książkę/grę/whatever i nie ma zbyt wielu pieniędzy na wydanie tego. A przychodzi jakiś żyd (nie mam nic do żydów) i kradnie mu pomysł i sprzedaje jako swój. Żyd ma kupę kasy, więc jego wydanie książki/gry sprzedaje się dużo lepiej.
Jak poradzić sobie z takim problemem na wolnym rynku? Czy istniałyby jakieś prywatne instytucje, gdzie możnaby rejestrować swoje dzieło, żeby wiadomo było kto to stworzył?
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Szynka napisał:
Jak poradzić sobie z takim problemem na wolnym rynku?

Dla jasności, to nie jest problem wolnego rynku tylko problem tego biednego gostka, że nie znalazł sponsora albo mecenatu. Moim zdaniem wszystko rozbija się o dotychczasowy model biznesowy, który pasuje do państwa scentralizowanego i etatystycznego, ale za nic w świecie nie będzie kompatybilny z wolnością. Ktoś, kto chce ograniczać kopiowanie dla ratowania starego modelu biznesowego, zachowuje się jak osoba, która chce sobie uciąć duży palec u stopy, bo ma za ciasny but. Potrzeba jest matką wynalazku jak mówi mędrzec. Wystarczy pomyśleć o innym modelu biznesowym niż dotychczasowy. Przykłady, które przychodzą mi do głowy na szybko:

Doom (Id Software) - drug dealer business model, czyli "pierwsza działka za darmo". Dzięki temu zabiegowi ("rozdawnictwu v1.0") kolesie z Austin zdobyli pokaźny zastęp fanów "zarażonych" gorączką Dooma, gotowych wydać kieszonkowe na v2.0. Zaoszczędzili miliony na marketing i promocję.

Ubuntu (Canonical) - produkt wspierany przez społeczność, rozwój dotowany również z prywatnego funduszu, duża penetracja rynku przychody z usług - Płatne Wsparcie. Korporacje wybierają soft często ze względu na support posprzedażowy, a goście od Ubu to dostrzegli. Wątpię, żeby na tym modelu zwróciły im się koszty w najbliższym czasie, ale to tylko moja spekulacja.

Open Architecture - rozwiązania architektoniczne rozwijane przez społeczność, otwarta dokumentacja. Na razie to jest jednak bardzo młode dziecię.

Threadless [Skinny Software] - społeczność tworzy projekty nadruków graficznych i wybiera design, który ma być drukowany na ubraniach - Host zarabia na drukowaniu i sprzedaży ubrań. Goście na tym modelu wykręcają kilkadziesiąt baniek obrotu rocznie.

I tak dalej.

Czy istniałyby jakieś prywatne instytucje, gdzie możnaby rejestrować swoje dzieło, żeby wiadomo było kto to stworzył?

No oczywiście, że tak. Plagiatorzy mogliby być w ten sposób piętnowani i podlegać ostracyzmowi. Anti-copyright - można cytować i reprodukować bez ograniczeń z podaniem źródła pochodzenia i autora.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
Biedak może zaszyfrować swoje dzieło, ubezpieczyć, dać do banku, cokolwiek. Generalnie powinno być tak, że nie musi być skazany na żadne "prywatne instytucje" trzecie, tylko sam może się ogłosić twórcą.
 

Leniwiec

Bardzo wolny
47
15
Na portalu Frondy jest ciekawy tekst, nawiązujący do naszego tematu:

Czy ściąganie z Internetu jest grzechem?
http://fronda.pl/news/czytaj/tytul/czy_sciaganie_z_internetu_jest_grzechem__15794

Rozważający ten problem ksiądz A. Draguła zaczyna tak, jakby chciał potępić wszelkie ściąganie z Internetu. W trakcie wywodu jednak zaczyna coraz bardziej iść w przeciwną, wolnościową stronę, to znaczy jest za szeroko rozumianym dozwolonym użytkiem, na pewno za prawem do nieodpłatnego rozpowszechniania wśród znajomych. Za grzeszne uważa korzystanie z kopii przygotowanych w sposób nielegalny i rozpowszechnianych za pieniądze (nazywa je "pirackimi").

Myślę, że mimo iż prezentowane przez niego stanowisko nie zadowoli w pełni większości z nas, to warto o nim wiedzieć. Może się przydać powołanie się na autorytet księdza w sporach z niektórymi adwersarzami.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Jesli artysta sprzedaje np. plyte CD z muzyka klientowi i klient zobowiazuje sie, iz po kupnie tej muzyki nie skopiuje i nie rozpowszechni to ta umowa i tak jest wedlug mnie nic nie warta. Po zakupie klient ma prawo zrobic ze swoja wlasnoscia to co chce, a artysta nie ma prawo zastosowac przemocy. Jak chce to moze co najwyzej zastosowac ostracyzm i opisac klienta w Internecie jako skurwysyna co to umow nie przestrzega i tyle. Nic wiecej. To samo dotyczy np. sprzedania domu pod warunkiem, ze nie wynajmie albo odsprzeda sie go Eskimosom. Wszelkie tego typu umowy to wedlug mnie badziew. Po dokonaniu sprzedazy wara ci od mojej wlasnosci i tyle. (tak wiec nie zgadzam sie tu z Rothbardem kompletnie). Nie wiem czy Kinsella mowi to samo. Czy ktos moze mnie tu oswiecic?
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Nie wiem czy Kinsella mowi to samo. Czy ktos moze mnie tu oswiecic?
Nie. O ile wiem, Kinsella uznaje zasadność pobicia Cię za to, że złamałeś taką umowę. Tyle że wtedy nie jest to sensu stricto sprzedaż, ale raczej dzierżawa.

Kinsella nie zgadza się jedynie z Rothbardem w sprawie osoby trzeciej, która dany utwór skopiowała. Odrzuca koncepcję Rothbarda i Rand, że przemioty składają się z wiązek własności, które można dowolnie dystrybuować (bo na tym opiera się rothbardiańsko-randowskie IP, że ktoś sprzedaje pewną własność, ale zostawia sobie jedną wiązkę).
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Nie. O ile wiem, Kinsella uznaje zasadność pobicia Cię za to, że złamałeś taką umowę. Tyle że wtedy nie jest to sensu stricto sprzedaż, ale raczej dzierżawa.

Kinsella nie zgadza się jedynie z Rothbardem w sprawie osoby trzeciej, która dany utwór skopiowała. Odrzuca koncepcję Rothbarda i Rand, że przemioty składają się z wiązek własności, które można dowolnie dystrybuować (bo na tym opiera się rothbardiańsko-randowskie IP, że ktoś sprzedaje pewną własność, ale zostawia sobie jedną wiązkę).

Jak dla mnie dzierzawa musi miec jakies limity w czasie (np. dzierzawa plyty CD na 5 lat a potem musze plyte oddac). Jesli plyta jest moja wlasnoscia na zawsze, to i mam prawo robic z nia co chce (a jak sie Kinsella nie zgadza, tym gorzej dla niego...).
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Jesli XXXXX jest moja wlasnoscia na zawsze, to i mam prawo robic z nia co chce (a jak sie Kinsella nie zgadza, tym gorzej dla niego...).

Własność doznaje ograniczeń, z jednej strony umownych, a z drugiej strony związanych z teorią NAPu. Pistolet i kula w nim stanowią moją własność, ale nie wywodziłbym z tego skutku takiego, że mogę przy pomocy pistoletu kulkę ulokować w twojej głowie. Podobnie jak np. moim własnym samochodem bym się nie czuł uprawniony jechać lewą stroną twojej drogi, podczas gdy w regulaminie korzystania z niej określiłeś, że mam jechać prawą. Umów należy dotrzymywać.
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Jak dla mnie dzierzawa musi miec jakies limity w czasie (np. dzierzawa plyty CD na 5 lat a potem musze plyte oddac). Jesli plyta jest moja wlasnoscia na zawsze, to i mam prawo robic z nia co chce (a jak sie Kinsella nie zgadza, tym gorzej dla niego...).
Czyli w Twoim akapie umowa o wieczystym użytkowaniu byłaby nieegzekwowalna?

Umów należy dotrzymywać.
Taka parafraza:

Też ogólnie nie podoba mi się łamanie umów, ale problem z takim "nie podoba mi się" polega na tym, że nie bardzo wiem co właściwie z tym zrobić. Przecież nie będę postulować powołania Narodowego Instytutu Ścigania Zbrodni Przeciw Umowom, czy tam czegoś, co najwyżej mogę zostracyzmować takich delikwentów.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Własność doznaje ograniczeń, z jednej strony umownych, a z drugiej strony związanych z teorią NAPu. Pistolet i kula w nim stanowią moją własność, ale nie wywodziłbym z tego skutku takiego, że mogę przy pomocy pistoletu kulkę ulokować w twojej głowie. Podobnie jak np. moim własnym samochodem bym się nie czuł uprawniony jechać lewą stroną twojej drogi, podczas gdy w regulaminie korzystania z niej określiłeś, że mam jechać prawą. Umów należy dotrzymywać.

Wszystko o czym piszesz dotyczy przestrzegania cudzej wlasnosci a nie umow. To ze nie moge wpakowac ci kuli w glowe albo jezdzic po twojej drodze jak chce, wynika wylacznie z twojego naturalnego prawa wlasnosci i nie ma nic wspolnego z zadnymi umowami.
Natomiast jesli kupie od ciebie gnata i zgodze sie przestrzegac umowy, iz np. "zobowiazuje sie iz tym o to gnatem nie bede poslugiwal sie w celu obrony przed Armenczykami", a jednak po paru miesicach zdecyduje sie tego gnata uzyc w obronie przed Armenczykiem-rabusiem to nie masz prawa mnie za to karac bo uzylem swojej wlasnosci zgodnie z NAPem i tyle.
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Cieszę się, libertarianinie.tomie, że znalazłeś się na libnecie - frakcja antyfetyszystów umów się niniejszym powiększyła do liczby dwóch forumowiczów. :)
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Kwestia możliwości egzekwowania swoich uprawnień. W przypadku cudzych dzieci uprawnień nie mam, bo nie są one nigdzie zapisane, ponadto nie jestem stroną, czyli wpierdalam się w cudze interesy. W przypadku umowy, której stroną jestem nie ma już takich dylematów, bo wszystko wynika wprost z umowy.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Czyli w Twoim akapie umowa o wieczystym użytkowaniu byłaby nieegzekwowalna?

Alez umowy "wieczyste" nie sa na wiecznosc:

"Polega na oddaniu w użytkowanie nieruchomości gruntowej będącej własnością skarbu państwa, województwa, powiatu bądź gminy lub związku tych jednostek osobie fizycznej lub prawnej na czas określony 99 lat (wyjątkowo krócej, lecz nie mniej niż 40 lat)."(
http://pl.wikipedia.org/wiki/Użytkowanie_wieczyste)

Umowa na wieczyste uzytkowanie w sensie na wiecznosc = wlasnosc. Mysle ze to oczywiste.
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Umowa na wieczyste uzytkowanie w sensie na wiecznosc = wlasnosc. Mysle ze to oczywiste.
Nie widzę na gruncie aksjomatów uzasadnienia dla niemożności wyegzekwowania umowy o dzierżawę nieograniczoną czasowo. Ja obecnie wynajmuję mieszkanie i nie mam czasowych ograniczeń. Czy to znaczy, że mieszkanie, w którym pomieszkuję, jest moje?
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Kwestia możliwości egzekwowania swoich uprawnień. W przypadku cudzych dzieci uprawnień nie mam, bo nie są one nigdzie zapisane, ponadto nie jestem stroną, czyli wpierdalam się w cudze interesy. W przypadku umowy, której stroną jestem nie ma już takich dylematów, bo wszystko wynika wprost z umowy.

Tylko celem libertarianizmu jest przestrzeganie praw wlasnosci a nie umow. Dlatego nazywa sie go czesto "propertarianizmem".
Natomiast przestrzeganie umow zapewne jest dylematem moralnym, jednak przestrzeganie wszelkich umow pod grozba zastosowania kary z libertarianizmem wiele wspolnego nie ma.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Nie widzę na gruncie aksjomatów uzasadnienia dla niemożności wyegzekwowania umowy o dzierżawę nieograniczoną czasowo. Ja obecnie wynajmuję mieszkanie i nie mam czasowych ograniczeń. Czy to znaczy, że mieszkanie, w którym pomieszkuję, jest moje?

Czy w twojej umowie jest napisane, ze ty i twoi potomkowie (tudziez inni zapisani w testamencie jegomoscie) macie prawo mieszkac w tym domu do konca swiata?
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
To zapraszam do siebie na herbatkę po wprowadzeniu akapu, zawsze marzyłem o lampce z abażurem z ludzkiej skóry :)
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Czy w twojej umowie jest napisane, ze ty i twoi potomkowie (tudziez inni zapisani w testamencie jegomoscie) macie prawo mieszkac w tym domu do konca swiata?
No załóżmy, że jest. Że pod warunkiem, że np. nie wybijemy nigdy szyby, możemy w tym mieszkaniu mieszkać po wieki. I co wtedy? Co jest złego w takiej umowie? Własność pozostaje w rękach właściciela, ja natomiast mogę jego własność użytkować pod pewnymi warunkami.

Użytkowanie nie jest przecież równoznaczne z własnością. Co Ty, mutualista jesteś? ;)
 
Do góry Bottom