Umowy zakazujące kopiowania

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
ano to że przecie gadomy o karze która wynika z umowy, zmusić kogoś do wykonania czynności nie można, strona może odmówić, musi zapłacić kare lub odpracować wartość kary. a co jak karą wynikającą z umowy jest srylion uncji srebra?
nie wiem dlaczego jesli treść umowy brzmi:" jak ci zaśpiewam to ty mi zatańczysz" nie jest ważną umową...
i nie można zmusić strony do zatańczenia jak już ktoś zaśpiewał mu, ino że niby umowa jest wiążąca jak dochodzi do przekazania własnosci, dlatego wedle was trzeba ustalić w umowie kare pieniężną bo ino taką można...
no to prosze" jak ci zaśpiewam to ty mi zatańczysz, a jak nie to musisz mi dać srylion uncji srebra"
i jak ma gostek odpracowac takie coś? i jak ma odpracować komuś kto pracy nie ma do zaoferowania?

po chuj komplikujecie wszystko tym nieuznawaniem dowolnych treści dobrowolnych umów pomiędzy stronami...

Jak ktos woli pracowac u ciebie do usranej smierci i odpracowywac kare umowna zamiast zatanczyc to w czym problem?

Koncepcja umow Rothbarda (a tak naprawde nie jego, bo takie systemy juz dawniej funkcjonowaly) zapewnia iz kazdy moze sie "wyswobodzic" z umowy o prace. Jesli pracownik nie moze zlamac umowy o prace oznacza to, iz nawet majac kase nie jest on wstanie sie "wykupic" bo szef ma prawo powiedziec: a ja wole zebys dalej pracowal bo taka mam chec a twoje 2 miliony dolarow mam w dupie. Jesli niewolnictwo jest egzekwowalne, moze byc np. sytuacja w ktorej ktos chcialby pomoc drugiej osobie przez "wykupienie" go z dlugu ale wierzyciel moglby odmowic. Koncepcja kary umownej jest inna niz koncepcja "dobrowolnego" niewolnictwa. W pierwszym przypadku po prostu musisz zaplacic kare (albo ktos za ciebie) a jak nie masz kasy to pracujesz, w drugiej koncepcji jestes przedmiotem, ktory szef moze dymac jak chce.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
Jak ktos woli pracowac u ciebie do usranej smierci i odpracowywac kare umowna zamiast zatanczyc to w czym problem?
ano w tym że nawet jakby robił do usranej śmierci to nadal nie spłaci nawet częsci długu, a ja nie mam dla niego pracy, bo nie mam i chuj... on ma zatańczyć abo dać mi srylion uncji srebra...
dalej jak fanatyk trzymasz sie komplikowania wszystkiego bo rothabard czy ktoś tam powiedział, zamiast po prostu jak człowiek szanować dowolne treści umowy zawieranej dobrowolnie przez dwie wolne strony...
jak ktoś chce być przedmiotem to niech se nim bedzie, uszanuj to do kurwy nędzy...
a jak ktoś pierdoli ino 2 miliony dolców to jego sprawa, umowa jest święta!!!!
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
w moim świecie nikt nie pierdoli co może a co nie może być treścią dobrowolnej umowy pomiędzy stronami...
Przedmiotem czy treścią umowy może być wszystko i nikt nie twierdzi inaczej. Dyskusja dotyczy egzekwowalności, jeśli któraś ze stron nie chce się wywiązać. Nie odpowiedziałeś wciąż na pytanie, jak w Twoim świecie rozwiązywany jest problem egzekwowalności umowy "ja zatańczę, jeśli ty zaśpiewasz".
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
z umowy należy sie wywiązywać niezależnie co w niej jest i chuj, żaden rothbard nie pomoże...
jak ma zatańczyć to zatańczy...
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
tak, moge być bardzo przekonywujący czasem...
Słuchaj, ja też mam swoje pomysły i ogólnie uznaję możliwość dokonywania agresji na różnych ludziach za różne rzeczy, które nie mają wiele wspólnego z libertarianizmem. Zasadniczo libertarianizm, tak jak został on sformułowany, jest "fizykalny", opiera się na "homesteadingu", prawach własności do fizycznych rzeczy i wymianach tych rzeczy. I tyle. Według libertarianizmu nie masz np. "prawa własności do dobrego imienia", nie masz "prawa własności do piosenki", "prawa własności do swoich przemyśleń" itp. Możesz rościć sobie prawa jedynie do fizycznych rzeczy. "Zatańczenie" i "zaśpiewanie" (czynności) nie są fizycznymi rzeczami, więc nie masz do nich prawa własności, co sprawia, że również nie możesz ich sensu stricto wymienić.

Tak więc możesz sobie uznawać, że "umowy są święte, więc mam prawo zabić, jeśli nie zaśpiewasz". Podobnie ja sobie mogę uznawać, że "dobre imię jest święte, więc za wyzwiska mogę bić". Ale zasadniczo ani jeden, ani drugi pogląd nie mieszczą się w tradycyjnym, fizykalnie pojętym libertarianizmie.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
moja praca nie jest moją własnością? można robić za frajer? bo coś tam coś tam...
poza tym pytałeś mnie o mój świat, a nie o jakieś definicje tradycyjnego, fizykalnie pojętego libertarianizmu...
 

adkorzen

Well-Known Member
190
354
Według libertarianizmu nie masz np. "prawa własności do dobrego imienia", nie masz "prawa własności do piosenki", "prawa własności do swoich przemyśleń" itp. Możesz rościć sobie prawa jedynie do fizycznych rzeczy. "Zatańczenie" i "zaśpiewanie" (czynności) nie są fizycznymi rzeczami, więc nie masz do nich prawa własności, co sprawia, że również nie możesz ich sensu stricto wymienić.

Czyli co. Znika rynek usług? Pójdę do fryzjera, zapłacę i powiem, żeby mnie ostrzygł, a on że nie mam prawa do jego czynności i teraz żebym się odwalił. No bez jaj.

Jeśli ktoś zobowiązuje się do czegoś w umowie a później jej nie przestrzega to pokrzywdzony ma prawo domagać się odszkodowania. Niedotrzymanie umowy jest oszustwem. Oszustwo jest złamaniem NAPu.
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Czyli co. Znika rynek usług? Pójdę do fryzjera, zapłacę i powiem, żeby mnie ostrzygł, a on że nie mam prawa do jego czynności i teraz żebym się odwalił. No bez jaj.

Jeśli ktoś zobowiązuje się do czegoś w umowie a później jej nie przestrzega to pokrzywdzony ma prawo domagać się odszkodowania. Niedotrzymanie umowy jest oszustwem. Oszustwo jest złamaniem NAPu.
Czy jesteś libertarianinem deontologicznym, czy konsekwencjonalistycznym? Bo argument o znikającym rynku usług jest, oczywiście, konsekwencjonalistyczny. Zwykle libowie odpowiadają - "nie obchodzą mnie ekonomiczne konsekwencje, liczy się dla mnie jedynie koszerna słuszność i moralność". Jeśli też tak zwykle odpowiadasz, wtedy ten Twój argument jest nie na miejscu. Jeśli natomiast jesteś libem konsekwencjonalistycznym, skupionym na ekonomii itp, wtedy wynurzenia Rothbarda i Kinselli nie powinny Cię obchodzić podobnie jak wszystkie inne argumentacje oparte o NAP. Davidy Friedmany czy Bryany Caplany, oczywiście, uznają "świętość umów", bo swojej filozofii nie opierają na NAPie, tylko na ekonomii i konsekwencjach.

NAP jest złamany jedynie wtedy, kiedy dochodzi do naruszenia własności innej osoby. "Dobre imię", "czynność", "przemyślenia" itp. nie mogą być własnością, więc nie dochodzi do złamania ich ani kiedy ktoś rzuci wyzwiskiem, ani kiedy złamie umowę typu "czynność za czynność", ani kiedy skopiuje Twoje przemyślenia.

PS. Natomiast, jeśli chodzi o konsekwencje, obejściem jest oczywiście zapisanie w umowie jakiejś fizycznej kary umownej (a więc warunkowego transferu tytułu własności), o czym już w tym wątku napisaliśmy.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
mój trud nie jest moją własnością? co to za komusze pierdololo? rothbard tak powiedział? niezły z niego komuch kurwa...
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
mój trud nie jest moją własnością? co to za komusze pierdololo? rothbard tak powiedział? niezły z niego komuch kurwa...
Mój trud włożony w napisanie piosenki nie jest moją własnością i każdy może ją kraść, i dowolnie kopiować? Co za komuch to wymyślił, kurwa!
 
  • Like
Reactions: fds

adkorzen

Well-Known Member
190
354
Czy jesteś libertarianinem deontologicznym, czy konsekwencjonalistycznym? Bo argument o znikającym rynku usług jest, oczywiście, konsekwencjonalistyczny. Zwykle libowie odpowiadają - "nie obchodzą mnie ekonomiczne konsekwencje, liczy się dla mnie jedynie koszerna słuszność i moralność". Jeśli też tak zwykle odpowiadasz, wtedy ten Twój argument jest nie na miejscu. Jeśli natomiast jesteś libem konsekwencjonalistycznym, skupionym na ekonomii itp, wtedy wynurzenia Rothbarda i Kinselli nie powinny Cię obchodzić podobnie jak wszystkie inne argumentacje oparte o NAP. Davidy Friedmany czy Bryany Caplany, oczywiście, uznają "świętość umów", bo swojej filozofii nie opierają na NAPie, tylko na ekonomii i konsekwencjach.

Ok, użyłem argumentu, który nie jest dla mnie istotny, ale dla niektórych może być istotny i ich przekonać.

NAP jest złamany jedynie wtedy, kiedy dochodzi do naruszenia własności innej osoby. "Dobre imię", "czynność", "przemyślenia" itp. nie mogą być własnością, więc nie dochodzi do złamania ich ani kiedy ktoś rzuci wyzwiskiem, ani kiedy złamie umowę typu "czynność za czynność", ani kiedy skopiuje Twoje przemyślenia.

Nie będę się powtarzał, podtrzymuję swoją opinię. Nie sądziłem, że będę musiał kiedykolwiek bronić ważności dobrowolnych umów na forum libertarian.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
jak ktoś zaśpiewa tą samą piosenke to bedzie to jego praca bo on śpiewa
ja wykonuje jakąś czynność ale nie moge domagać sie zapaty bo wykonywanie jakiejś usługi nie jest przekazaniem własności a ino to według tego co piszecie może być przedmiotem umowy...
komplikujecie niepotrzebnie, bo jakiemuś rothbardowi po libacji sie coś napisało bez sensu, a wy z uporem maniaka sie trzymacie tego bo prorok rothbard powiedzioł...
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Ja się nie trzymam, ale też nie udaję, że jestem jakimś koszernym NAPowcem. W tej akurat kwestii nie mam raczej wyrobionego zdania i tak bardzo mnie ona nie obchodzi. Wnerwia mnie po prostu, kiedy ktoś wyciąga sobie kilka rzeczy z libertarianizmu i każdego, kto ma jakiekolwiek do nich wonty, wyzywa od komuchów, bo "każdy kto łamie NAP to komuch", a jednocześnie sam sobie niektóre konsekwencje sztywnego NAPu arbitralnie odrzuca, bo mu się kłócą z jakimiś jego prywatnymi świętościami.

Nie będę się powtarzał, podtrzymuję swoją opinię. Nie sądziłem, że będę musiał kiedykolwiek bronić ważności dobrowolnych umów na forum libertarian.
Nie za bardzo wiem, czemu, skoro to jest libertariański mainstream.
 
Ostatnia edycja:

adkorzen

Well-Known Member
190
354
Nie za bardzo wiem, czemu, skoro to jest libertariański mainstream.

To czemu nie zgodzisz się z Keynesem? Przecież to ekonomiczny mainstream.

Pisałem o tym niedawno. Założenia libertarianizmu uważam za utylitarne, nie ogarniam pochodzenia i treści praw naturalnych. Jako, że te założenia (włącznie z umowami, jeśli może jakiś Rothbard, Nock czy inny teoretyk nie uznał tego za libertarianizm) zgrały się z moją moralnością, to nawet pomimo, jeśli ktoś by wykazał ich "nieefektywność" to przy nich pozostanę.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
Wnerwia mnie po prostu, kiedy ktoś wyciąga sobie kilka rzeczy z libertarianizmu i każdego, kto ma jakiekolwiek do nich wonty, wyzywa od komuchów, bo "każdy kto łamie NAP to komuch", a jednocześnie sam sobie niektóre konsekwencje sztywnego NAPu arbitralnie odrzuca, bo mu się kłócą z jakimiś jego prywatnymi świętościami.
ja nic se z mainstreamowego libertarianizmu nie wyciągam, to ten mainstreamowy libertarianizm zawiera częściowo poglądy które są zbieżne z moimi... :p
juz pisałem nie przeczytałem jakiegoś tam tekstu i stwierdziłem, to jest fajne bede libertarianinem, ino miałem swe poglądy i natrafiłem na libertarian którzy mieli podobne...
 
Do góry Bottom