System edukacji jest analny

truskakwa

Active Member
24
166
Regulacje prawne przemocy nauczycieli wobec uczniów to: konstytucja art. 30 i 40, ustawa o systemie oświaty ale artykuły odnoszące się do problemu obecnie uchylone, konwencja o prawach dziecka artykuły 16, 37, możliwe że coś jeszcze do czego nie udało mi się dotrzeć, wadą tych dokumentów jest brak precyzji, np. co oznacza poszanowanie godności? Trochę lepsze są statuty szkół, przykładowy zapis: „Uczeń ma prawo do: 7.opieki wychowawczej i warunków pobytu w szkole zapewniających bezpieczeństwo, ochrony przed wszelkimi formami przemocy fizycznej i psychicznej oraz ochrony i poszanowania jego godności”.

Znam 3 sytuacje gdy rodzice upomnieli się o prawa ucznia: nauczyciel A powiedział nauczycielowi B, nowemu w szkole o uczennicy C, w jej obecności coś w stylu „jest głupia i się nie uczy”, rodzice C poszli z tym do dyrektora a ta trochę zdyscyplinowała A; wychowawczyni klas 1-3 okropnie zachowywała się w stosunku do swoich uczniów przede wszystkim niszcząc ich samoocenę, rodzice tych uczniów próbowali interweniować u dyrektora, bezskutecznie; inna nauczycielka klas 1-3 miała w zwyczaju poklepać czy pogłaskać dzieci, za ich zgodą, rodzicom jednego z uczniów się to nie spodobało i zażądali zaprzestania grożąc że pójdą z tym do kuratorium, nauczycielka ta zaprzestała jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z dziećmi. Zauważyłem 2 korelacje dotyczące przemocy psychicznej - nauczyciele mający dobre stosunki z dyrekcją lub uczący w młodszych klasach pozwalają sobie na więcej.

Tak, pielęgniarka dostępna tylko w niektóre dni, kiedyś spytaliśmy się czemu tak jest to odpowiedziała że w pozostałe dni jest w innych szkołach.
 
D

Deleted member 427

Guest
Gdyby dzieci zaczynały uczęszczać do szkół w wieku 6 miesięcy i uczyłyby się tam chodzić pod okiem nauczycieli, w ciągu zaledwie jednego pokolenia ludzie zostaliby przekonani, że bez szkół człowiek nigdy nie nauczyłby się chodzić na dwóch nogach.

[If children started school at six months old and their teachers gave them walking lessons, within a single generation people would come to believe that humans couldn't learn to walk without going to school.]

 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Czarny rynek wiedzy
Paweł Czernich
27 lut, 09:17
Początkowo korepetycje brali jedynie najsłabsi uczniowie. Później dołączyli do nich Ci z najlepszymi wynikami, aby być jeszcze lepszymi. Dziś na prywatne lekcje swoje dzieci posyła większość rodziców, ponieważ nie wierzą oni w to, że szkoła jest w stanie wystarczająco przekazać wiedzę.

  • Coraz więcej osób korzysta z korepetycji. Według danych CBOS na dodatkowe lekcje uczęszcza 17 procent uczniów, jednak w rzeczywistości ten odsetek może być o wiele większy
  • Najlepsi nauczyciele mogą w ten sposób zarobić nawet kilka tysięcy złotych miesięcznie. Większość z nich nie rejestruje działalności gospodarczej
  • Uczniowie liceów otwarcie przyznają - prawie każdy bierze korepetycje przynajmniej z jednego przedmiotu
  • Ministerstwo Edukacji Narodowej zauważa problem, jednak wciąż nie jest w stanie podnieść poziomu oświaty, aby dodatkowe lekcje przestały być potrzebne

Edyta jest nauczycielką matematyki w jednym z krakowskich liceów. Po zakończeniu zajęć w szkole nie ma zbyt dużo czasu, ponieważ za pół godziny zaczyna kolejną lekcję. Tym razem u siebie w domu i dużo lepiej płatną. Co dwie godziny przychodzi kolejny uczeń. Korepetycje trwają do późnych godzin wieczornych. Każda godzina dodatkowych lekcji kosztuje sto złotych, chętnych jednak nie brakuje.

Jednym z uczniów jest Maciek, który za rok zdaje maturę. Na korepetycje przychodzi od kilku miesięcy. Chociaż jest uczniem jednego z lepszych liceów, obawia się podstawowej matury z matematyki. Do Edyty przychodzi dwa razy w tygodniu, w pozostałe dni ma prywatne lekcje z biologii i chemii. Jego rodziców kosztuje to kilkaset złotych tygodniowo. - Prawie wszyscy moi znajomi biorą korepetycje przynajmniej z jednego przedmiotu - mówi chłopak.

Korepetycje warte miliardy
Na korepetycje już dawno nie chodzą jedynie najsłabsi uczniowie. Już ponad dekadę temu prywatne lekcje zaczęli brać ci najlepsi, aby osiągać jeszcze lepsze wyniki. Teraz zdecydowana większość uczniów uczęszcza na korepetycje. Ich rodzice nie wierzą, że szkoła jest w stanie odpowiednio przygotować do najważniejszych egzaminów.

Prywatne lekcje to olbrzymia branża, przeważnie funkcjonująca w szarej strefie. W roku szkolnym 2016/2017 Ministerstwo Edukacji Narodowej oszacowało wartość rynku korepetycji na cztery miliardy złotych. Wyliczenia dokonywane przez resort budzą jednak wątpliwości. MEN opierał się na danych CBOS, według których na prywatne lekcje uczęszcza 17 procent uczniów. W rzeczywistości ten odsetek może być jednak o wiele wyższy.

Rosnący popyt napędził podaż. Korepetycji udzielają nie tylko nauczyciele i studenci. Uczniowie chętnie biorą udział w olimpiadach, których tematyka bywa niekiedy bardzo wąska i specjalistyczna. Laureaci konkursu wiedzy o Afryce mogą uzyskać indeks na prawo. Zwycięzcy Olimpiady z Wiedzy i Umiejętności Rolniczych mają otwarte drzwi na kierunki medyczne. Specjaliści, którzy przygotowują uczniów do takich konkursów mogą zarobić o wiele więcej niż nauczyciele matematyki czy historii.

Katarzyna udziela korepetycji z języka polskiego już od czasów studenckich. Przyznaje, że przychodzi do niej coraz więcej osób. Dominują najsłabsi uczniowie, ale często dodatkowych lekcji potrzebują także ci najzdolniejsi. - Wygląda to tak, jakby nauczyciele w szkole nie potrafili zindywidualizować nauczania. Słabi uczniowie mają zaległości tylko dlatego, że nikt nie potrafił wytłumaczyć im, gdzie popełniają błędy - uważa polonistka.

Królowa nauk zmorą maturzystów
Rynek korepetycji rządzi się swoimi prawami. Na najniższym szczeblu hierarchii znajdują się studenci, którzy udzielają lekcji za najniższe kwoty. Stawki zaczynają się już od 15 złotych za godzinę. Więcej zarobi doświadczony nauczyciel, który może liczyć na 50-60 złotych za godzinę lekcji. Największe pieniądze zarabiają pedagodzy, których nazwisko jest znane i cenione w środowisku. Korepetycje u niektórych z nich są tak popularne, że uczniowie muszą się na nie zapisywać z rocznym wyprzedzeniem.

Tacy nauczyciele mogą żądać 100, a niekiedy nawet 200 złotych za godzinę. Nie muszą zamieszczać ogłoszeń, zadowoleni klienci są dla nich najlepszą reklamą. Niektórzy organizują nawet testy wstępne dla swoich potencjalnych uczniów. Dopiero satysfakcjonujący wynik takiego sprawdzianu daje możliwość korzystania z lekcji u najlepszych korepetytorów.

Najwięcej prywatnych lekcji udzielają oczywiście matematycy. Królowa nauk od lat jest zmorą maturzystów. Humaniści obawiają się, że obowiązkowa podstawowa matura będzie dla nich za trudna. Uczniowie klas ścisłych chcą osiągnąć jak najlepszy wynik na egzaminie dojrzałości, więc również biorą korepetycje. Dużą popularnością cieszą się także dodatkowe zajęcia z biologii, chemii i języków obcych.

Uczęszczanie na korepetycje już dawno przestało być domeną słabszych uczniów. Nawet ci, którzy chodzą do czołowych liceów, bardzo często muszą szukać prywatnych nauczycieli. - W mojej klasie prawie wszyscy zapisani są na jakieś korepetycje. Najbardziej boją się matury z matematyki, ale wiele osób szuka dodatkowych lekcji z przedmiotów, które zdają na poziomie rozszerzonym - mówi Jakub, tegoroczny maturzysta. Sam uczęszcza dwa razy w tygodni na korepetycje z matematyki i angielskiego. Pomimo tego, że on i jego koledzy chodzą do jednego z lepszych liceów w mieście, uważa, że zajęcia w szkole nie zapewnią mu odpowiedniego przygotowania do egzaminu dojrzałości.

Podobnego zdania jest Alicja, która maturę zdawała w ubiegłym roku. - W trzeciej klasie każdy miał korepetycje przynajmniej z jednego przedmiotu. Wiele osób odpuszczało sobie chodzenie do szkoły i skupiało się na dodatkowych lekcjach. Ktoś, kto nie szukał pomocy korepetytora, z reguły miał dużo gorsze wyniki na maturze - mówi dziewczyna. - Moja koleżanka brała lekcje ze wszystkich maturalnych przedmiotów, aby tylko dostać się na medycynę. Gdyby podliczyć wszystkie pieniądze, które wydała na korepetycje, mogłoby to równać się z wysokością rocznego czesnego na studiach niestacjonarnych - dodaje.

Ogromna większość udzielających korepetycje nie rejestruje działalności gospodarczej. Nauczyciele uważają, że ich pensja w szkole powinna być o wiele wyższa, dlatego nie zamierzają dzielić się zarobionymi pieniędzmi z fiskusem. Tylko nieliczni zakładają firmy, jednak przeważnie są to osoby, które nie mają etatu w szkole. Pozostałym ZUS i ubezpieczenie opłaca pracodawca.

"Plaga korepetycji" odpowiedzią na stan polskiej edukacji
Dyrektorzy szkół, kuratoria oświaty i Ministerstwo Edukacji Narodowej widzą problem w nadmiernej liczbie płatnych lekcji, jednak nie są w stanie przeciwstawić się narastającemu trendowi. Anna Zalewska zapowiedziała walkę z "plagą korepetycji", jednak jej działania nie przynoszą upragnionego rezultatu. Pani Minister sama jako uczennica brała dodatkowe lekcje z matematyki.

Problem istnieje i jest wypadkową wielu czynników. Klasy są przepełnione, a nauczyciele słabo opłacani. Coraz więcej czasu muszą poświęcać na wypełnianie dokumentów, które nie czynią ich lepszymi pedagogami, ale których wymaga resort.

Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, w którym domaga się zawieszenia obowiązkowej matury z matematyki. "Mając na uwadze istotne wady procesu nauczania matematyki w szkołach i związany z nimi wzrost odsetka uczniów z ocenami dopuszczającymi z tego przedmiotu na kolejnych etapach edukacyjnych, Najwyższa Izba Kontroli wnosi o rozważenie możliwości zawieszenia egzaminu maturalnego z matematyki jako obowiązkowego dla wszystkich uczniów do czasu poprawy skuteczności nauczania tego przedmiotu w szkołach" - czytamy.

Ewentualne zawieszenie obowiązkowej matury z matematyki będzie mieć świetny wpływ na statystyki. Znów będziemy mogli chlubić się świetnie wykształconą młodzieżą, która bez problemu radzi sobie z egzaminem dojrzałości. Szkoda, że ta decyzja w żaden sposób nie rozwiąże problemu licealistów. Jedynym skutkiem byłby spadek liczby korepetycji z matematyki na poziomie podstawowym.

Masowość korepetycji dobitnie pokazuje, że szkolnictwo w Polsce przestaje spełniać swoją rolę. Nie ufamy placówkom edukacyjnym, które rozmywają odpowiedzialność za słabsze wyniki. Nawet uczniowie prywatnych szkół coraz częściej korzystają z dodatkowych lekcji. Za ten stan rzeczy nie należy obwiniać nauczycieli, którzy chcą zarabiać godziwe pieniądze, ale system, który nie pozwala nauczycielom na godziwe wynagrodzenie, a uczniom na edukację na najwyższym poziomie.
 
Ostatnia edycja:

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Czarny rynek wiedzy
Paweł Czernich
27 lut, 09:17
Początkowo korepetycje brali jedynie najsłabsi uczniowie. Później dołączyli do nich Ci z najlepszymi wynikami, aby być jeszcze lepszymi. Dziś na prywatne lekcje swoje dzieci posyła większość rodziców, ponieważ nie wierzą oni w to, że szkoła jest w stanie wystarczająco przekazać wiedzę.

  • Coraz więcej osób korzysta z korepetycji. Według danych CBOS na dodatkowe lekcje uczęszcza 17 procent uczniów, jednak w rzeczywistości ten odsetek może być o wiele większy
  • Najlepsi nauczyciele mogą w ten sposób zarobić nawet kilka tysięcy złotych miesięcznie. Większość z nich nie rejestruje działalności gospodarczej
  • Uczniowie liceów otwarcie przyznają - prawie każdy bierze korepetycje przynajmniej z jednego przedmiotu
  • Ministerstwo Edukacji Narodowej zauważa problem, jednak wciąż nie jest w stanie podnieść poziomu oświaty, aby dodatkowe lekcje przestały być potrzebne

Edyta jest nauczycielką matematyki w jednym z krakowskich liceów. Po zakończeniu zajęć w szkole nie ma zbyt dużo czasu, ponieważ za pół godziny zaczyna kolejną lekcję. Tym razem u siebie w domu i dużo lepiej płatną. Co dwie godziny przychodzi kolejny uczeń. Korepetycje trwają do późnych godzin wieczornych. Każda godzina dodatkowych lekcji kosztuje sto złotych, chętnych jednak nie brakuje.

Jednym z uczniów jest Maciek, który za rok zdaje maturę. Na korepetycje przychodzi od kilku miesięcy. Chociaż jest uczniem jednego z lepszych liceów, obawia się podstawowej matury z matematyki. Do Edyty przychodzi dwa razy w tygodniu, w pozostałe dni ma prywatne lekcje z biologii i chemii. Jego rodziców kosztuje to kilkaset złotych tygodniowo. - Prawie wszyscy moi znajomi biorą korepetycje przynajmniej z jednego przedmiotu - mówi chłopak.

Korepetycje warte miliardy
Na korepetycje już dawno nie chodzą jedynie najsłabsi uczniowie. Już ponad dekadę temu prywatne lekcje zaczęli brać ci najlepsi, aby osiągać jeszcze lepsze wyniki. Teraz zdecydowana większość uczniów uczęszcza na korepetycje. Ich rodzice nie wierzą, że szkoła jest w stanie odpowiednio przygotować do najważniejszych egzaminów.

Prywatne lekcje to olbrzymia branża, przeważnie funkcjonująca w szarej strefie. W roku szkolnym 2016/2017 Ministerstwo Edukacji Narodowej oszacowało wartość rynku korepetycji na cztery miliardy złotych. Wyliczenia dokonywane przez resort budzą jednak wątpliwości. MEN opierał się na danych CBOS, według których na prywatne lekcje uczęszcza 17 procent uczniów. W rzeczywistości ten odsetek może być jednak o wiele wyższy.

Rosnący popyt napędził podaż. Korepetycji udzielają nie tylko nauczyciele i studenci. Uczniowie chętnie biorą udział w olimpiadach, których tematyka bywa niekiedy bardzo wąska i specjalistyczna. Laureaci konkursu wiedzy o Afryce mogą uzyskać indeks na prawo. Zwycięzcy Olimpiady z Wiedzy i Umiejętności Rolniczych mają otwarte drzwi na kierunki medyczne. Specjaliści, którzy przygotowują uczniów do takich konkursów mogą zarobić o wiele więcej niż nauczyciele matematyki czy historii.

Katarzyna udziela korepetycji z języka polskiego już od czasów studenckich. Przyznaje, że przychodzi do niej coraz więcej osób. Dominują najsłabsi uczniowie, ale często dodatkowych lekcji potrzebują także ci najzdolniejsi. - Wygląda to tak, jakby nauczyciele w szkole nie potrafili zindywidualizować nauczania. Słabi uczniowie mają zaległości tylko dlatego, że nikt nie potrafił wytłumaczyć im, gdzie popełniają błędy - uważa polonistka.

Królowa nauk zmorą maturzystów
Rynek korepetycji rządzi się swoimi prawami. Na najniższym szczeblu hierarchii znajdują się studenci, którzy udzielają lekcji za najniższe kwoty. Stawki zaczynają się już od 15 złotych za godzinę. Więcej zarobi doświadczony nauczyciel, który może liczyć na 50-60 złotych za godzinę lekcji. Największe pieniądze zarabiają pedagodzy, których nazwisko jest znane i cenione w środowisku. Korepetycje u niektórych z nich są tak popularne, że uczniowie muszą się na nie zapisywać z rocznym wyprzedzeniem.

Tacy nauczyciele mogą żądać 100, a niekiedy nawet 200 złotych za godzinę. Nie muszą zamieszczać ogłoszeń, zadowoleni klienci są dla nich najlepszą reklamą. Niektórzy organizują nawet testy wstępne dla swoich potencjalnych uczniów. Dopiero satysfakcjonujący wynik takiego sprawdzianu daje możliwość korzystania z lekcji u najlepszych korepetytorów.

Najwięcej prywatnych lekcji udzielają oczywiście matematycy. Królowa nauk od lat jest zmorą maturzystów. Humaniści obawiają się, że obowiązkowa podstawowa matura będzie dla nich za trudna. Uczniowie klas ścisłych chcą osiągnąć jak najlepszy wynik na egzaminie dojrzałości, więc również biorą korepetycje. Dużą popularnością cieszą się także dodatkowe zajęcia z biologii, chemii i języków obcych.

Uczęszczanie na korepetycje już dawno przestało być domeną słabszych uczniów. Nawet ci, którzy chodzą do czołowych liceów, bardzo często muszą szukać prywatnych nauczycieli. - W mojej klasie prawie wszyscy zapisani są na jakieś korepetycje. Najbardziej boją się matury z matematyki, ale wiele osób szuka dodatkowych lekcji z przedmiotów, które zdają na poziomie rozszerzonym - mówi Jakub, tegoroczny maturzysta. Sam uczęszcza dwa razy w tygodni na korepetycje z matematyki i angielskiego. Pomimo tego, że on i jego koledzy chodzą do jednego z lepszych liceów w mieście, uważa, że zajęcia w szkole nie zapewnią mu odpowiedniego przygotowania do egzaminu dojrzałości.

Podobnego zdania jest Alicja, która maturę zdawała w ubiegłym roku. - W trzeciej klasie każdy miał korepetycje przynajmniej z jednego przedmiotu. Wiele osób odpuszczało sobie chodzenie do szkoły i skupiało się na dodatkowych lekcjach. Ktoś, kto nie szukał pomocy korepetytora, z reguły miał dużo gorsze wyniki na maturze - mówi dziewczyna. - Moja koleżanka brała lekcje ze wszystkich maturalnych przedmiotów, aby tylko dostać się na medycynę. Gdyby podliczyć wszystkie pieniądze, które wydała na korepetycje, mogłoby to równać się z wysokością rocznego czesnego na studiach niestacjonarnych - dodaje.

Ogromna większość udzielających korepetycje nie rejestruje działalności gospodarczej. Nauczyciele uważają, że ich pensja w szkole powinna być o wiele wyższa, dlatego nie zamierzają dzielić się zarobionymi pieniędzmi z fiskusem. Tylko nieliczni zakładają firmy, jednak przeważnie są to osoby, które nie mają etatu w szkole. Pozostałym ZUS i ubezpieczenie opłaca pracodawca.

"Plaga korepetycji" odpowiedzią na stan polskiej edukacji
Dyrektorzy szkół, kuratoria oświaty i Ministerstwo Edukacji Narodowej widzą problem w nadmiernej liczbie płatnych lekcji, jednak nie są w stanie przeciwstawić się narastającemu trendowi. Anna Zalewska zapowiedziała walkę z "plagą korepetycji", jednak jej działania nie przynoszą upragnionego rezultatu. Pani Minister sama jako uczennica brała dodatkowe lekcje z matematyki.

Problem istnieje i jest wypadkową wielu czynników. Klasy są przepełnione, a nauczyciele słabo opłacani. Coraz więcej czasu muszą poświęcać na wypełnianie dokumentów, które nie czynią ich lepszymi pedagogami, ale których wymaga resort.

Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, w którym domaga się zawieszenia obowiązkowej matury z matematyki. "Mając na uwadze istotne wady procesu nauczania matematyki w szkołach i związany z nimi wzrost odsetka uczniów z ocenami dopuszczającymi z tego przedmiotu na kolejnych etapach edukacyjnych, Najwyższa Izba Kontroli wnosi o rozważenie możliwości zawieszenia egzaminu maturalnego z matematyki jako obowiązkowego dla wszystkich uczniów do czasu poprawy skuteczności nauczania tego przedmiotu w szkołach" - czytamy.

Ewentualne zawieszenie obowiązkowej matury z matematyki będzie mieć świetny wpływ na statystyki. Znów będziemy mogli chlubić się świetnie wykształconą młodzieżą, która bez problemu radzi sobie z egzaminem dojrzałości. Szkoda, że ta decyzja w żaden sposób nie rozwiąże problemu licealistów. Jedynym skutkiem byłby spadek liczby korepetycji z matematyki na poziomie podstawowym.

Masowość korepetycji dobitnie pokazuje, że szkolnictwo w Polsce przestaje spełniać swoją rolę. Nie ufamy placówkom edukacyjnym, które rozmywają odpowiedzialność za słabsze wyniki. Nawet uczniowie prywatnych szkół coraz częściej korzystają z dodatkowych lekcji. Za ten stan rzeczy nie należy obwiniać nauczycieli, którzy chcą zarabiać godziwe pieniądze, ale system, który nie pozwala nauczycielom na godziwe wynagrodzenie, a uczniom na edukację na najwyższym poziomie.

To jest ta darmowa edukacja... tak samo jest z służbą zdrowia... ludzie masowo dopłacają łapówkami, prezentami i wizytami prywatnymi.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Mnie ciekawi raczej, w jaki sposób MEN będzie chciało "walczyć z plagą korepetycji". Zapewne nie rozwiążą pierwotnych problemów w szkołach, aby "korki" przestały być potrzebne, tylko zlecą skarbówce upodatkowanie korepetytorów, zaczną organizować prowokacje i ganiać uczniów za pomocą CBA.

Skończy się tak, że korepetycje staną się ważnym elementem wychowania patriotycznego i douczani będą sobie organizowali tajne komplety, jak za Adolfa, kiedy były niższe podatki.

A jeżeli cała ta walka państwa się powiedzie, ograniczy się ludziom możliwości douczania, na rynek pracy wkroczy jeszcze większy sort nieuków. :)

Nie wolno przecież sobie pomagać poza systemem.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Podobno to podstawówka w Pabianicach

55560594_1970199726440522_7526719354885373952_n.jpg
 

akapek

Member
31
90
System edukacji w Polsce jest po prostu żałosny od podstawówki do liceum tylko bezmyślnie kucie na pamięć i i zabijanie kreatywności uczniowskiej. Program nauczania pozostawia wiele do życzenia tak jak ktoś wcześniej pisał jest przerośnięty, naładowany zbędnymi informacjami uczniowie zamiast skupić się na swoich zainteresowaniach zmuszani są do zapamiętywania pierdół.
Co do korepetycji to uważam za bardzo dobre zjawisko, trochę taki akap :).
Nauczyciele mają obecnie pretensję że mało zarabiają, popieracie ich strajk?
 

kompowiec

freetard
2 567
2 622
tldr; to [citation needed]
– Czy istnieją jakieś badania potwierdzające korelację między obowiązkiem szkolnym a zanikiem analfabetyzmu?
– Proszę o potwierdzenie tezy badaniami naukowymi.
- Proszę o badania potwierdzające, że nauka dla samej nauki jest skuteczniejsza niż nauka poprzez zabawę.
- Proszę przejrzeć badania porównawcze prowadzone regularnie w krajach, w których edukacja poza szkołą jest od dziesięcioleci bardzo popularna.
- Proszę zapoznać się z badaniami porównującymi wyniki dzieci nauczanych w szkołach i dzieci nauczanych poza szkołami.
– Proszę o badania potwierdzające, że dzieci nauczane poza szkołą są mniej towarzyskie niż dzieci nauczane w szkołach.
– Czy istnieją jakieś badania potwierdzające, że stres wzmaga odporność na stres?
– Proszę zapoznać się z terminem „obowiązek nauki” i z badaniami rynku edukacyjnego w krajach, w których nie ma obowiązku szkolnego, a zamiast tego jest właśnie obowiązek nauki.
– Poproszę o badania z krajów, w których ministerstwa edukacji nie narzucają programów szkolnych, potwierdzające przedstawioną tezę.

itd. itd. itd.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 697
7 101
Grzegorz Swirderski "GPS" pozdrowil goraco nauczycieli:

"Nie pamiętam swoich pań z wszelkich klas edukacji - nie miałem żadnego ulubionego nauczyciela. Stanę z wami twarzą w twarz i wam powiem: niczego mnie nie nauczyliście, nic mi pozytywnego nie daliście, nic z waszej nauki nie zapamiętałem. Nie mam żadnych pozytywnych wpomnień z kontaktu z wami. Spowodowaliście tylko i wyłącznie opóźnienie mojej edukacji. Zdruzgotaliście mi osobowość i spowolniliście moją drogę do wiedzy. Zniszczyliście mi dzieciństwo. Wszystko co wiem, nauczyłem się sam.

Na skutek waszej destrukcji potrafiłem płynnie czytać dopiero gdy miałem 10 lat, a pisać, gdy miałem lat 15. A liczyć do dziś nie umiem. A mogłem te wszystkie umiejętności opanować już w wieku 6 lat - gdyby nie wy, nauczyciele i nauczycielki publicznej edukacji! Nienawidzę was.

Bardzo głęboko gardzę wami, bo do dziś wciąż jesteście główną przeszkodą w edukacji. Niech wasz strajk trwa po wsze czasy! Życzę wam byście już nigdy nie wrócili do uczenia! Niech was piekło pochłonie! Bodajbyście skonali w rozpaczy! Bodaj ród wasz wygasł! Bodaj diabeł duszę z was wywlókł... komuchy, komuchy, po trzykroć komuchy!"

https://www.salon24.pl/u/gps65/946719,do-strajkujacych-nauczycieli
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Niestrajkujący nauczyciele źle traktowani? Do kuratoriów napływają sygnały
Polska
1 godz. 33 minuty temu
Do kuratoriów w całej Polsce docierają nieoficjalne sygnały o nieprzyjaznych zachowaniach strajkujących wobec tych pedagogów, którzy nie przyłączyli się do protestu. Pisemne skargi od niestrajkujących nauczycieli trafiły do kuratoriów we Wrocławiu i Katowicach.
Od początku strajku nauczycieli Dolnośląskie Kuratorium Oświaty we Wrocławiu odebrało kilkanaście skarg pedagogów z regionu, którzy nie podjęli strajku. "To były oceny niestrajkujących nauczycieli co do zachowania nauczycieli, którzy podjęli strajk. Niestrajkujący twierdzili, że są źle traktowanie przez grono, które podjęło strajk" - powiedziała PAP rzeczniczka Kuratorium Oświaty we Wrocławiu Krystyna Kaczorowska.

Dwie pisemne skargi i liczne telefoniczne zapytania skierowali dotychczas do Kuratorium Oświaty w Katowicach nauczyciele, którzy nie uczestniczą w rozpoczętym w ubiegły poniedziałek ogólnopolskim strajku.

Zastraszani i szykanowani?
"Niestrajkujący nauczyciele informowali nas telefonicznie, że czują się zastraszani, szykanowani przez strajkujących nauczycieli. Ci, którzy podjęli pracę w zespołach nadzorujących, byli zmuszeni przejść przez szpaler ubranych na czarno nauczycieli" - powiedziała PAP Anna Kij ze śląskiego kuratorium. Niestrajkujący nauczyciele zgłaszają się też do kuratorium z wątpliwościami dotyczącymi dokumentowania ich pracy, świadczonej podczas strajku.

Do kuratorium w Katowicach wpłynęło też blisko 30 pisemnych skarg od rodziców. "Codziennie jest też kilkadziesiąt interwencji telefonicznych, dotyczących opieki w przedszkolach i szkołach, klasyfikacji maturzystów, egzaminów maturalnych" - powiedziała dyrektorka Wydziału Jakości Kształcenia w śląskim kuratorium Anna Kij.

Dodała, że rodzice pytają, czy muszą usprawiedliwiać nieobecność dzieci w szkole podczas strajku i wyrażają obawy o realizację podstawy programowej. Wskazują, że wszyscy martwią się o egzaminy, a także o dzieci, które ich w tym roku nie piszą, ale będą musiały nadrobić zaległy materiał, a także czy wakacje nie zostaną przesunięte.

Rzecznik prasowy Kuratorium Oświaty w Warszawie Andrzej Kulmatycki powiedział PAP, że jak dotąd nie wpłynęły żadne skargi od nauczycieli dotyczące strajków. Jednocześnie poinformował, że kuratorium otrzymało kilkanaście zapytań od maturzystów i ich rodziców, czy odbędą się rady klasyfikacyjne i czy uczniowie zostaną dopuszczeni do matury.

Jak poinformował PAP rzecznik kuratorium w Opolu Robert Socha do opolskiego kuratora oświaty nie wpłynęła żadna oficjalna skarga nauczycieli na akcję strajkową i jej organizatorów, jednak sygnały o złym traktowaniu pedagogów, którzy nie przyłączyli się do strajku coraz częściej docierają do kuratorium nieoficjalnymi kanałami.

"Otrzymujemy sporo telefonów. Nauczyciele, którzy nie przystąpili do strajku skarżą się, że są szykanowani przez swoich strajkujących kolegów. Słyszymy wprost, że w przyszłym roku część osób, które nie poparły akcji, będzie szukała pracy w innych placówkach" - uważa Socha.

Żadna oficjalna skarga na strajk od nauczycieli niestrajkujących nie wpłynęła również do kuratorium oświaty w Rzeszowie - poinformowała PAP podkarpacka kurator oświaty Małgorzata Rauch. "Wiemy o tym, że ta sytuacja jest uciążliwa dla nauczycieli. Umieściliśmy na naszej stronie zasady wypłacania nauczycielom (wynagrodzeń) za godziny doraźnych zastępstw, którzy w tej sytuacji (strajku-PAP) pełnili za swoich kolegów strajkujących" - zaznaczyła kurator.

Informacje z kolejnych regionów
Pomorska kurator oświaty Monika Kończyk powiedziała PAP, że do kuratorium docierają sygnały o nieprzyjaznych zachowaniach strajkujących wobec tych pedagogów, którzy nie przyłączyli się do protestu. Kurator wyjaśniła, że ci ostatni byli np. witani w szkołach "buczeniem" czy nieprzyjemnymi dla nich okrzykami. Ponadto poinformowała o pytaniach od niestrajkujących nauczycieli, którzy chcieli wiedzieć m.in. czy "pracując w nie swoich godzinach, w dodatkowym wymiarze czasu", mogą korzystać z tzw. zastępstwa doraźnego.

Świętokrzyski kurator oświaty Kazimierz Mądzik potwierdził PAP, że docierają do niego sygnały i informacje ze strony niestrajkujących nauczycieli. "Skargami bym tego nie nazwał, ale mówili nam o szykanach, jakie ich spotykają, jak niewpuszczanie do pokoju nauczycielskiego, nazywanie łamistrajkami czy sms-y o przykrej treści. Trudno mi określić skalę tego zjawiska, bo nie prowadzimy takiej ewidencji" - powiedział Mądzik, który zaprzeczył pojawiającym się pogłoskom, że jako przedstawiciel nadzoru pedagogicznego zażądał list strajkujących nauczycieli.

"Nie zajmuję się takimi rzeczami, bo dla nas najważniejsze jest dobro uczniów i sprawna organizacja tegorocznych egzaminów i matur" - zapewnił. Kurator podkreślił, że prowadzona akcja strajkowa doprowadziła do "nienajlepszej atmosfery, jaka panuje w szkołach". "Nauczyciele, którzy przepracowali ze sobą kilkanaście lat, teraz nie mogą ze sobą rozmawiać. Trudno teraz będzie odbudować te relacje, a nawet jeśli to się uda, to może potrwać bardzo długo" - dodał Mądzik.

Żadne oficjalne skargi na strajk ze strony uczniów czy ich rodziców nie wpłynęły jak dotąd do kuratoriów w Poznaniu, Krakowie, Gorzowie Wielkopolskim, Białymstoku i w Bydgoszczy.

Bydgoski kurator Marek Gralik powiedział PAP, że z kontaktów z nauczycielami wynika, iż w środowisku jest "coraz większa grupa sfrustrowana sytuacją". "Część nauczycieli nie chciałaby wziąć udziału w strajku, ale wciąż w nim tkwi, ponieważ nie chcą, żeby dosięgnął ich ostracyzm, obawiają się marginalizacji w kontaktach towarzyskich. Niektórzy z nich mają już dość sytuacji, napięcia psychicznego i idą na L-4" - powiedział Gralik.

Zaznaczył, że nauczyciele decydują się na zwolnienia lekarskie z jednej strony ze względów finansowych, a z drugiej - nie chcą dołączyć do grupy nauczycieli pracujących, żeby nie być wykluczonymi przez koleżanki i kolegów. "Tak więc grupa strajkujących jest mniejsza, ale nie zwiększa się grupa pracujących" - dodał.

Rzeczniczka Kuratorium Oświaty w Białymstoku Małgorzata Palanis poinformowała, że na uruchomiony przez placówkę specjalny numer otrzymali kilka pojedynczych, anonimowych sygnałów od nauczycieli, którzy nie strajkują, że czują się szykanowani i ośmieszani, gdy przychodzą do pracy.

Lubuski Kurator Oświaty Ewa Rawa wyjaśniła, że choć do Kuratorium w Gorzowie Wielkopolskim nie wpłynęły dotąd oficjalne skargi od niestrajkujących nauczycieli na przebieg protestów w placówkach oświatowych, to były telefony dotyczące niestosownego zachowania strajkujących wobec osób, które zdecydowały się na pracę podczas egzaminów.

"Mieliśmy kilka telefonów od osób zasiadających w zespołach nadzorujących - wolontariuszy, czyli nauczycieli spoza strajkujących placówek, informujących o tym, że byli traktowani w sposób mało kulturalny. Chodziło m.in. o docinki słowne czy też inne formy wyrażania dezaprobaty, takie jak buczenie czy zgryźliwe komentarze" - powiedziała kurator. Dodała, że dotychczas do Kuratorium nie wpłynęły żadne skargi na strajk ze strony uczniów czy ich rodziców.

Z danych Kuratorium Oświaty w Gorzowie Wlkp. wynika, że od początku strajku nauczycieli w woj. lubuskim został on przerwany w 17 szkołach i placówkach oświatowych, w tym w pięciu przedszkolach i 7 szkołach podstawowych. We wtorek nauczyciele kontynuowali strajk w 454 z 569 szkół i placówek oświatowych w regionie.

W województwie kujawsko-pomorskim spośród placówek, które przystąpiły do strajku zajęcia wznowiono w dwóch przedszkolach i jednej szkole.

Zachodniopomorskie kuratorium oświaty poinformowało PAP we wtorek, że nie trafiły do niego skargi od nauczycieli na trwający strajk.
Cóż za kolektywistyczna swołocz bez honoru i godności.
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
Grzegorz Swirderski "GPS" pozdrowil goraco nauczycieli
(...)
Na skutek waszej destrukcji potrafiłem płynnie czytać dopiero gdy miałem 10 lat, a pisać, gdy miałem lat 15. A liczyć do dziś nie umiem. A mogłem te wszystkie umiejętności opanować już w wieku 6 lat


Poszedłem do zerówki w wieku 6 lat a zgaduję, że byłem w tym samym systemie co Świderski (późny PRL, wczesna III RP). Czemu nie nauczył się liczyć zanim go capnęła reżimowa szkoła?
i tak, zgadzam się, że system jest analny. Najgorsza rzecz to przymus szkolny i jednolity program. W ramach jednolitego programu uczyłem się historii wykastrowanej z banksterki, byłem zmuszany do czytania gówna typu "Nad Niemnem", a także prano mi mózg mickowieczowską spierdoliną masonerii rewolucyjnej, kultem powstań, polonistka przerabiała z nami wierszyk o "powstaniu" w getcie i psychopatycznych Polakach bawiących się w tym czasie na karuzeli. Wtedy przyjmowałem to z powagą i ufnością, bo niestety żadne "mleko matki" mnie na to nie impregnowało.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
Poszedłem do zerówki w wieku 6 lat a zgaduję, że byłem w tym samym systemie co Świderski (późny PRL, wczesna III RP). Czemu nie nauczył się liczyć zanim go capnęła reżimowa szkoła?

GPS jest w przedziale 55-60 (choć ja słabo oceniam wiek ludzi), więc podstawowa edukacja to PRL w pełnym rozkwicie. To, że nie nauczył się wtedy czytać, to raczej jego porażka niż systemu. Podobnie z arytmetyką.
 

akapek

Member
31
90
https://dobrewiadomosci.net.pl/2006...vpAvQCvj_Mi9vfUR4DFaCQ_V7IVKKDdRJJsd9rttmopA4
Nie wiem czy to wiarygodne źródło ale mam nadzieję że tak
Finlandia usuwa ze szkolnego programu nauczania wszystkie przedmioty
"Finlandia chce zrewolucjonizować system szkolnictwa, skończyć z nudą w ławce i niepraktycznym sposobem prowadzenia zajęć. Szkoła po zmianach ma pozwolić uczniom na rozwijanie ich zainteresowań.

Według fińskiego MEN-u obecny system edukacji jest przestarzały i nieskuteczny. Zmiany będą polegać na usunięciu z programu nauczania wszystkich dotychczasowych przedmiotów i zastąpienie ich zajęciami, które będą się skupiały na omawianiu poszczególnych wydarzeń i zjawisk.

W praktyce oznacza to, że uczniowie nie będą już chodzić na matematykę, geografię, czy historię. Zamiast tego, na zajęciach w małych grupkach dyskusyjnych, będzie prowadzona debata np., na temat II Wojny Światowej z perspektywy historycznej, matematycznej, geograficznej itp.

W planach jest nawet propozycja specjalnego kursu pt. “Praca w Kawiarni”, który ma nauczyć studentów m.in. języka angielskiego, podstaw przedsiębiorczości i komunikacji.
Nowy program ma pozwolić młodzieży wybrać, na jakie bloki tematyczne chcą chodzić. Ma to pozwolić nastolatkom na zgłębianie ich zainteresowań.

Innowacyjny system będzie dotyczył jedynie starszych uczniów (od 16 roku życia). Będą oni mogli wybierać zajęcia i tematy zgodnie ze swoimi zainteresowaniami i planami na przyszłość. Co więcej, zmieni się również sposób komunikacji na linii nauczyciel — uczeń i nikt nie będzie wywoływany do odpowiedzi przy tablicy. Finowie chcą postawić przede wszystkim na pracę grupową. Prawdopodobnie rewolucja wkroczy do szkół w 2020 roku."
Pomysł mi się bardzo podoba mam nadzieję że dożyje czasów że będzie taki w Polsce.
 
Do góry Bottom