System edukacji jest analny

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
Tak naprawdę cała polska nie ma jeszcze doświadczenia z homeschoolingiem, bo chociaż ustawa rzeczywiście istnieje od 1991 roku, to wymuszała ona, by uczone dziecko było zapisane do szkoły w swoim rejonie i to tylko, jeśli na taki tryb wyrazi zgodę dyrekcja szkoły. Co oczywiście związało ręce wielu chętnym rodzicom. Dopiero od kilku lat (chyba od pięciu ) zluzowano te przepisy, tak że dziecko może być przypisane do dowolnej szkoły, również prywatnej .
 
M

Matrix

Guest
Jest niby postęp, ale w jakim celu są te egzaminy zaliczające, przecież zmuszają one aby rodzice uczyli tego samego co w szkołach zatwierdzonego przez MEN. Uczę dziecka czego chcę, lub daję mu materiał jaki chcę, potem jak już jest pełnoletni niech sam to kontynuuje, jak jest dość zdolny sam sobie poradzi bez papierków.
 

Voy

Active Member
386
242
orientuje się ktoś czy naczanie indywidualne w domu i homeschooling to jest to samo?

o_O matrix napisała coś z sensem...
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
A co jak dziecko nie zaliczy? Może do osiemnastego roku życia nie zaliczać co rok egzaminu z pierwszej klasy, czy po oblaniu zabierają dzieciaka?
 

matiej

The Member
71
23
@Matrix Myślisz, że ilu dzisiejszych rodziców chciałoby "wypuścić dzieciaka w świat" bez papierka? Bez papierka będzie mógł sprzedawać narkotyki, robić na budowie, albo zająć się rozbojami. Ja nie mówię, że tak jak jest, jest dobrze. Ale najpierw trzeba znieść monopol państwa na wystawianie wszelkich zaświadczeń i certyfikatów edukacyjnych. Jak zostawisz państwowe szkolnictwo, z monopolem państwowym na certyfikacje, a pozwolisz uczyć dzieciaki czego się żywnie podoba, to będziesz miała większy burdel niż jest teraz.
Państwo należy rozpieprzyć, ale wszystko w jakiejś sensownej kolejności.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
A na co przydał ci się papierek z liceum? o_O Jak idziesz na studia, powinny być normalne testy kompetencyjne, rozmowa kwalifikacyjna itp. Ja pisałem jeszcze starą maturę i takie egz. miałem. Bo oceny szkolne niezbyt oddają poziom twojej wiedzy, a nowa matura to już cyrk na kółkach. Matrix ma rację, nikt nie powinien decydować, czego mam uczyć dzieci. Ostatnio przeglądałem podręcznik do historii do 5 klasy podstawówki - i powiem wam, że każdy fakt historyczny albo nie został wytłumaczony , nawet na poziomie pięcioklasisty, albo został wytłumaczony tak, że bym się kłócił z każdym zdaniem. Albo w ogóle odwrócono skutki z przyczynami. Tragedia.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
Ostatnio przeglądałem podręcznik do historii do 5 klasy podstawówki
Ja aż takim masochistą nie jestem, żeby teraz brać do ręki podręczniki, ale wiem co mniej więcej zapamiętałem z lekcji historii w podstawówce+gimnazjum+liceum(swoją drogą jakiś geniusz wymyślił, że w podstawówce w 6 lat trzeba przerobić całą historię świata, w gimnazjum w 3 lata tak samo, w liceum w 3 również tak samo, za każdym razem prezentując niby dojrzalsze podejście i więcej wymagając) i muszę przyznać, że ta wiedza bardziej mi zaszkodziła niż pomogła, w takim sensie, że miałem wrażenie, że coś takiego jak rzeczywiste przyczyny, motywacje, procesy historyczne w ogóle nie istnieją, a historia potoczyła się tak jak się potoczyła, bo tak wyszło, bóg tak chciał, cholera wie - wojny sobie po prostu wybuchały tak jak od czasu do czasu wybucha wulkan.
Gdyby nie moje indywidualne douczanie się, to po maturze mógłbym swoją wiedzę historyczną streścić tak: że najpierw była prehistoria i każdy z każdym się klepał, potem piękna starożytność z pięknym Rzymem, potem ciemne wieki średniowiecza kiedy nic się nie działo, byli rycerze, potem jakieś nudne renesanse, baroki, które polegały na tym, że inaczej się zdobiło pałace, następnie pierwsza wojna światowa, krótka przerwa, druga wojna po której nastąpił koniec historii z drobnym wyjątkiem w postaci bohaterskiego pokonania przez Polaków komunizmu, cała reszta to daty bitew, które pamiętają i zajmują się nimi historycy, czyli tacy ludzie, którzy przegrali życie idąc na studia na których na pamięć muszą wkuć tyle informacji co w sporej książce telefonicznej, żeby potem mogli uczyć małe dzieci w szkole.


Kurde, jak tak dokładniej powspominać naukę w szkole to tam niczego oprócz matematyki, fizyki, chemii i biologii nie uczyli uczciwie, bo dobrze to niczego nie uczyli, a do złych szkół nie chodziłem.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Gdyby nie moje indywidualne douczanie się, to po maturze mógłbym swoją wiedzę historyczną streścić tak: że najpierw była prehistoria i każdy z każdym się klepał, potem piękna starożytność z pięknym Rzymem, potem ciemne wieki średniowiecza kiedy nic się nie działo, byli rycerze, potem jakieś nudne renesanse, baroki, które polegały na tym, że inaczej się zdobiło pałace, następnie pierwsza wojna światowa, krótka przerwa, druga wojna po której nastąpił koniec historii z drobnym wyjątkiem w postaci bohaterskiego pokonania przez Polaków komunizmu, cała reszta to daty bitew, które pamiętają i zajmują się nimi historycy, czyli tacy ludzie, którzy przegrali życie [...]
A nie było tak?! A nie było tak?!

Jeden z lepszych tekstów jakie widziałem ostatnimi czasy na tym forum. Cóż można więcej dodać?

Zresztą jak dziecku na porządnie wyjaśnić w szkole historię? No nie da się. Ja za bajtla lubiłem najbardziej starożytność i średniowiecze, bo "coś się działo" i przypominało to klimatami fantasy, a potem to już nowoczesna chujnia, którą odróżniać się dało po sztuce i jej nurtach. Z upadkiem monarchii wchodzi demokracja i różne stronnictwa; komu normalnemu chciałoby się zawalać łeb informacjami o istniejących po dziesięć-piętnaście lat grupkami, które coś tam każda dla siebie chciała i napierdalała się z innymi, zazwyczaj w mało widowiskowy sposób?

Kurwa, w szkole, na historii cieszyłem się z powodu wybuchu II WŚ i utratą niepodległości przez Polskę, bo w końcu nie musiałem zastanawiać się nad tą jebaną sceną polityczną z wszystkimi tymi chujowymi PPSami, zawalać sobie pamięci nazwiskami ich liderów, wszystko poszło do gazu i był spokój.
 

matiej

The Member
71
23
A na co przydał ci się papierek z liceum? o_O Jak idziesz na studia, powinny być normalne testy kompetencyjne, rozmowa kwalifikacyjna itp. Ja pisałem jeszcze starą maturę i takie egz. miałem. Bo oceny szkolne niezbyt oddają poziom twojej wiedzy, a nowa matura to już cyrk na kółkach. Matrix ma rację, nikt nie powinien decydować, czego mam uczyć dzieci. Ostatnio przeglądałem podręcznik do historii do 5 klasy podstawówki - i powiem wam, że każdy fakt historyczny albo nie został wytłumaczony , nawet na poziomie pięcioklasisty, albo został wytłumaczony tak, że bym się kłócił z każdym zdaniem. Albo w ogóle odwrócono skutki z przyczynami. Tragedia.

Nie wydaję mi się, żeby za starej matury przyjmowali na studia bez ukończenia liceum. Ty mówisz o jakimś wyśnionym stanie idealnym i ja się zgadzam, że tak POWINNO być, ale to chyba oczywiste, że nie wbijam na forum libów, optować za publicznym szkolnictwem. Dyskutuję tylko o stanie zastanym i mówię, że w tej chwili pozwolić homeschoolowcom uczyć czego chcą, a jednocześnie zostawić szkolnictwo publiczne, to byłoby kuriozalne i tworzyłoby mnóstwo sprzeczności. Co do programów nauczania, to guzik od nich zależy, najważniejszy i tak jest nauczyciel. Z przedmiotów "humanistycznych" też się można w szkole sporo nauczyć. Tylko WOS w mojej szkole to była jakaś porażka, pamiętam jak cały czas się kłóciłem z nauczycielem, bo on wychwalał pod niebiosa Freuda, a ja mówiłem, że to stary zboczeniec, szarlatan, oszust i że wszystko co miał ciekawego do powiedzenia, powiedział przed nim Nietzsche. Cała klasa chyba wtedy przysypiała i pewnie wszyscy dziwili się, że mi się chce...
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
A nie było tak?! A nie było tak?!
No niby było, tylko co człowiekowi po takiej wiedzy? Żadnych wniosków na przyszłość z tego nie wyciągnie, taką samą wartość miałoby uczenie dzieci historii Śródziemia albo Westeros.

Zresztą jak dziecku na porządnie wyjaśnić w szkole historię?
Nie mam pojęcia jak kilkuletnie dziecko chłonęłoby dobrze podaną i ciekawą wiedzę historyczną, bo nie mam z nimi zbyt dużego kontaktu, ale NA PEWNO da się to zrobić sto razy lepiej niż w obecnej, reżimowej podstawówce. Skąd mam taką pewność? Bo trudno mi wyobrazić sobie gorszą naukę historii niż w moim dzieciństwie - nie dość, że zakłamana to jeszcze chujowo podana.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
No niby było, tylko co człowiekowi po takiej wiedzy? Żadnych wniosków na przyszłość z tego nie wyciągnie, taką samą wartość miałoby uczenie dzieci historii Śródziemia albo Westeros.
No po nic, w tym właśnie rzecz. Historię w szkole traktuje się po prostu jak patriotyczną propagandę i nic więcej: byliśmy zajebiści, rozjebywaliśmy Krzyżaków i jakichś Turasów, a potem wszyscy się na nas uwzięli i rozgrabili, ale wtedy byliśmy jeszcze bardziej zajebiści, bo się nie daliśmy, a Drzymała mieszkał w wozie kempingowym. O reszcie mówi się wspomnianymi przez Ciebie, ogólnikami. Że w Rzymie mieli Forum a w Atenach Akropol. I pięknie było.

Nie mam pojęcia jak kilkuletnie dziecko chłonęłoby dobrze podaną i ciekawą wiedzę historyczną, bo nie mam z nimi zbyt dużego kontaktu, ale NA PEWNO da się to zrobić sto razy lepiej niż w obecnej, reżimowej podstawówce. Skąd mam taką pewność? Bo trudno mi wyobrazić sobie gorszą naukę historii niż w moim dzieciństwie - nie dość, że zakłamana to jeszcze chujowo podana.
No wiadomo. Ale sam koncept uczenia historii dzieci wydaje mi się absurdalny. Dziecko możesz starać się zainteresować historią - dawnymi strojami, uzbrojeniem, tym jak wyglądały rzeczy, budynki - kulturą materialną, replikami, jakimiś rekonstrukcjami, opisem obyczajów. I to jeszcze ma sens. Budowania zainteresowania, fascynacji. Ale niewiele dzieci jesteś w stanie od razu uczyć pracy na źródłach, jakiegoś meta-spojrzenia na to czym miałyby się zajmować i jak miałyby ją uprawiać. W jaki sposób szukać skutków i przyczyn wydarzeń. A bez tego, zrobiłbyś dokładnie taką narracyjkę, jaką nas karmią w szkołach od wielu pokoleń.

Nie ma sensu z wszystkich robić historyków. Już wolałbym sytuację, w której są ludzie, co otwarcie mówią, że historii nie znają, nigdy się nią nie interesowali, ale też nie opowiadają okrągłych pierdół, jakie tłuczono im do głów w szkołach. To już lepiej nic nie mówić, bo się tylko zniechęca do tej nauki.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
Tymczasem w Holandii...

http://www.spidersweb.pl/2013/07/szkola-z-ipadami-bez-lekcji.html

Dla uczniów nadeszły upragnione wakacje. Od poniedziałku do września szkoły stoją puste. Wyobraźmy sobie jednak szkołę w której przez cały rok nie ma dzwonka, tablicy, lekcji. Są za to uczniowie i są iPady.

W sierpniu bieżącego roku w Holandii zostanie otworzonych 11 szkół inspirowanych wizją Steve’a Jobsa. Naukę tam ma rozpocząć 1000 dzieci. Pomysłodawcy chcą, by za rok takich placówek było aż 40. Szkoły te będą publiczne, dostępne dla dzieci od 4 do 12 roku życia. Rodzice będą musieli swoim pociechom nabyć iPady, dla osób mniej zamożnych przygotowano jednak odpowiedni system dotacji. To nie będą zwykłe placówki edukacyjne.

Holenderskie szkoły Steve’a Jobsa stawiają na dość niekonwencjonalny sposób nauczania. Zrezygnowano tam z klasycznych klas, tradycyjnych lekcji, planów zajęć, a nawet wakacji. Każde dziecko będzie uczyło się swoim własnym indywidualnym tokiem. Właściwie samo będzie decydowało o tym czego właśnie chce się uczyć. Nauka odbywać się będzie na dedykowanych aplikacjach na iPady. Nauczyciele będą obserwatorami, a przede wszystkim pomocnikami i swoistymi mentorami.

Szkoły te ma charakteryzować niezwykła swoboda. Drzwi będą otwarte przez cały rok za wyjątkiem świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Uczniowie muszą uczestniczyć w głównej części dnia od 10:30 do 15, poza tym mogą przychodzić i wychodzić kiedy chcą między 7:30 rano, a 18:30. Podczas indywidualnych rozmów z dzieckiem i rodzicami ustalany będzie 6 tygodniowy program nauczania. Ze względu na brak tradycyjnych wakacji, rodzice mogą zabrać dziecko na urlop kiedy chcą bez obaw, że przepadną mu zajęcia.

To wszystko brzmi niezwykle futurystycznie i jestem przekonany, że wśród rodziców młodych pociech może on wzbudzać sporo wątpliwości i kontrowersji. Jest to prawdziwa rewolucja w edukacji. Wydaje się jednak, że dla dzieci w tym wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym taka metoda odkrywania świata może być bardzo skuteczna.

Mnie osobiście ciekawi jakość aplikacji, które będą instalowane na iPadach uczniów tych szkół oraz zaangażowanie samych nauczycieli. Stworzony od podstaw zestaw aplikacji, oraz nauczyciele pragnący rzeczywiście pomagać dzieciom to połączenie, które rzeczywiście przyniosłoby wymierne efekty.

Mnie idea takiej szkoły nieco szokuje i jednocześnie zachwyca. Z jednej strony wygląda na to, że stawiany jest nacisk na dużą swobodę, rozwój osobisty, kreatywność. Z drugiej brak informacji o pracach w grupie, kontakcie z rówieśnikami. Jest też taki nacisk na nieustanną edukację, dzieci mają być zachęcane do nauki także w czasie wolnym oraz spędzania dużo czasu w szkole. Oczywiście część tych aplikacji to zapewne nauka przez zabawę. Ale już dziś słyszymy o przemęczeniu młodych dzieci, którym niezwykle ambitni rodzice zapełniają tydzień przeróżnymi zajęciami.

Holenderskie szkoły bez lekcji ale z iPadami, zmuszają do refleksji nad systemami edukacji na całym świecie. Pokazują też, że iPad jest czymś więcej niż tylko przeglądarką internetu i mobilną konsolą do gier. To ważne narzędzie zarówno do pracy jak i edukacji.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
Hehe, bo przed Jobsem nikt nigdy nie wpadł na pomysł, że dzieci mogą się uczyć bez sztywno ustalonych zajęć, przerw i wakacji :D
 
H

Hornblower

Guest
Perypetie matki 4-letniej dziewczynki, Róży, którą rodzice chcą uczyć poza szkołą. Tzw. Poradnia Psychologiczno-pedagogiczna (PPP) ma sprawdzić poziom rozwoju dziecka i wystawić opinię o tym, czy nadaje się do edukacji domowej. Matka relacjonuje wizytę.

Scena 2 - podsłuchane przez drzwi

PP: Róża, mama mi mówiła, że ładnie śpiewasz i że lubisz śpiewać. To prawda, czy mama kłamie?
Róża (stanowczym tonem): Mama nigdy nie kłamie.
PP: acha... mówisz, ze mama zwykle nie kłamie. To co, zaśpiewasz mi coś?
R (lodowato): Nie.

Cóż za podły przykład manipulacji dzieckiem...
No i wyszło, że mama jednak kłamie, bo Róża konsekwentnie nic nigdy tej Pani nie zaśpiewała.

Cały tekst: http://latajaceprzedszkole.blogspot.com/2013/11/boje-w-ppp-czyli-jak-publicznie-nie.html

Nie czytajcie, jeśli nie chcecie zagotować sobie krwi w żyłach w sobotni poranek.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

military

FNG
1 766
4 727
Perypetie matki 4-letniej dziewczynki, Róży, która chce ją uczyć w ramach edukacji domowej, poza szkołą.

To chyba najbardziej wątpliwe składniowo zdanie, jakie kiedykolwiek widziałem.:) Nie wiadomo, czy Róża to matka czy dziewczynka, a ze zdania podrzędnego nie wynika, kto kogo chce uczyć - brzmi to jakby 4-letnia dziewczynka chciała uczyć matkę.:) Tak się czepiam.
 

Hitch

3 220
4 872
Ten tekst czyta się jak jakiś horror. Serio, jeśli bóg istnieje to trafię do takiego piekła, gdzie będę katowany stwierdzeniami urzędasów, że najzwyczajniejsze w świecie cechy osobowości są jednostkami chorobowymi, które system musi skutecznie wytępić.

Nie mówię, że ma ADHD ale jest taka za szybka.

Pomijając już, że ADHD to wyssana z brudnej dupy bzdura, tej pani psycholog czy tam innej pedagog należy się tylko odpowiedź brzmiąca "to ty, głupia kurwo, jesteś za wolna" :)
 
Do góry Bottom