Suwerenność jednostki, a własność.

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
GAZDA napisał:
ale musiało ci sie wtedy nudzić... :p

To taki trochę nałóg, jak ten cały libertarianizm zresztą ;)

Mike Smith napisał:
Jest substratem jako całość właśnie i dlatego odcięcie palca sprawia, że palec nie jest już częścią jakiegoś ciała, a ciało pozostaje tym samym ciałem. Po prostu dopiero określony poziom uszkodzenia ciała sprawia, że ono nim przestaje. Tak samo jak samochód bez szyby pozostaje tym samym samochodem, tylko uszkodzonym.

Ale jednak jest różnica jakościowa pomiędzy zniszczeniem palca (przedmiotu posiadania w takim ujęciu) a zniszczeniem mózgu (przedmiotu samoposiadania). Technologia być może umożliwi niedługo stosowanie protez lepszych niż biologiczne co uwydatni podobieństwo posiadania ciała do posiadania ubrania lub samochodu.

Chwilowo palec ma wspólny, genetyczny mianownik z mózgiem, ale niewiele stoi na przeszkodzie, żeby ten mianownik niedługo zniknął :D
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Maciej Dudek napisał:
Ale jednak jest różnica jakościowa pomiędzy zniszczeniem palca (przedmiotu posiadania w takim ujęciu) a zniszczeniem mózgu (przedmiotu samoposiadania). Technologia być może umożliwi niedługo stosowanie protez lepszych niż biologiczne co uwydatni podobieństwo posiadania ciała do posiadania ubrania lub samochodu.

Chwilowo palec ma wspólny, genetyczny mianownik z mózgiem, ale niewiele stoi na przeszkodzie, żeby ten mianownik niedługo zniknął :D

Nie, to nie jest różnica między rzeczą posiadaną i samoposiadającą się, bo nie żadnego powodu, by uznać, że jesteśmy tylko mózgami. Generalnie raczej jesteśmy tymi, za których się uważamy - tylko, że niektórzy są niewolnościowi właśnie przez to, jak stawiają swoje granice (o hai Krzysiu). A wszelkie rozgraniczenia muszą być przez to arbitralne pod tym względem, ale o ile mają być libertariańskie, powinny każdemu dawać maksimum samoposiadania technicznie dostępnego. Jak wyznaczyć to maksimum, o, well, hahaha. Ale się da, ludzie potrafią to zrobić.
 

23HailEris

Member
277
10
kr2y510 napisał:
Kiedyś czytałem takie opowiadanie sf, w którym żołnierzowi, który stracił prawą rękę w boju przyszyto lewą rękę (na dodatek od murzyna i pedała), jako że prawe wyszły z magazynu. Ręka ta była suwerenna* (podług Jasia). Czasem sama z siebie przylutowała komuś a czasem się dobierała......fuj...
To był zdaje się Bill, Bohater Galatyki. Literatura z wyższej półki ;)
http://en.wikipedia.org/wiki/Bill,_the_Galactic_Hero

Chciałem jakoś bardziej się wypowiedzieć w temacie, ale wychodzi, ze moge napisac jedynie, iz zgadzam sie z Jasiem we wszystkim co tu napisal. Jako libertarianin oczywiscie :D

kawador napisał:
no ja akurat mam ciekawsze rzeczy do roboty niż walka z nietolerancją, przy czym ani mi w głowie zabraniać komukolwiek podejmowania takiej walki. a niech se człek walczy, o co tylko chce, byle nie na zasadzie: "każdy musi zatrudnić jednego pedzia, trzech kaleków i dwóch Murzynów, inaczej odbierzemy mu koncesje" - takiego skurwysyństwa to ja nie toleruję.

Niektórzy libertarianie zbytnio bagatelizują kwestię tła kulturowego, które kształtuje charakter ustroju całej społeczności. Może wynika to z tego, że większość teoretyków libertarianizmu to prawnicy i ekonomiści (no i licealiści, przede wszystkim!) a nie np. kulturoznawcy.

Ty nie tolerujesz takiego skurwysyństwa, a ja mówię, że kultura, gdzie aprobuje się nie zatrudnianie kogoś, bo jest murzynem, pedałem, kobietą, ma długie włosy, nie pije alkoholu, albo przeciwnie-wykryto u niego, ze miesiac temu zajarał blanta itd. to kultura, na gruncie której nigdy nie powstanie libertariańskie, wolnościowe społeczeństwo, a jedynie jakaś forma autorytarnej struktury, jakaś państwowość, jakaś forma wyzysku i władzy. I chociaż może tego nie zrozumiesz, twoja pozorna retoryka libertariańska może oznaczać zwykły zwrot w stronę konserwatyzmu i utrwalanie hierarchicznych, autorytarnych struktur ancien regimu. To typowy błąd kolibrów, którzy myślą, że zaczynają jako niby liberałowie i wolnościowcy a ostatecznie domagają się by policja strzelała do robotników, strajkujących i manifestacji.

Literackie fantazje Stephensona o współistniejących pokojowo na libertariańskich zasadach społecznościach white supremacists, black supremacists itd. ładnie brzmią ale to znacznie przejaskrawione mrzonki, literackie uproszczenia i ewidentna parodia.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 036
23HailEris napisał:
Ty nie tolerujesz takiego skurwysyństwa, a ja mówię, że kultura, gdzie aprobuje się nie zatrudnianie kogoś, bo jest murzynem, pedałem, kobietą, ma długie włosy, nie pije alkoholu itd. to kultura, na gruncie której nigdy nie powstanie libertariańskie, wolnościowe społeczeństwo, a jedynie jakaś forma autorytarnej struktury, jakaś państwowość, jakaś forma wyzysku i władzy.

W takim razie ja się zastanawiam co Ty z Jasiem proponujecie w tej kwestii? Żyjemy wszyscy w komunie, wychowujemy wspólnie dzieci i wpajamy tolerancję i prawidłowe poglądy, czy co?

Pytam zupełnie poważnie :) .
 
D

Deleted member 427

Guest
23HailEris napisał:
Ty nie tolerujesz takiego skurwysyństwa, a ja mówię, że kultura, gdzie aprobuje się nie zatrudnianie kogoś, bo jest murzynem, pedałem, kobietą, ma długie włosy, nie pije alkoholu itd. to kultura, na gruncie której nigdy nie powstanie libertariańskie, wolnościowe społeczeństwo

miłość, miłosierdzie, dobroczynność, cokolwiek - to są wszystko obowiązki moralne, których pod żadnym pozorem nie należy przekształcać w obowiązki prawne, egzekwowane pod przymusem. jeśli każdy dobry lub zły czyn dojrzałego człowieka byłby wynikiem państwowego nakazu czy przymusu - a do tego zmierzamy - to jaki sens miałoby czynienie dobra, jaka chwała i wdzięczność płynęłyby z bycia trzeźwym, sprawiedliwym czy wstrzemięźliwym?

na takim fundamencie chcesz budować, cytuję: "libertariańskie, wolnościowe społeczeństwo"?

wiesz, co to jest "głucha nienawiść" - to kropla drążąca skałę. gwarantuje ci, że jeśli kiedyś władza zabroni używania słowa "pedał" pod groźba grzywny albo kryminału, słowo "pedał" będzie najczęściej używanym i wypowiadanym rzeczownikiem - jeśli nie na głos, to w myślach.

ja w ogóle chciałem ci przypomnieć, że za starych, dobrych, ciemnogrodzkich czasów patrzyło się na człowieka jak na potencjalnego kontrahenta i jak kiedyś wpadł do nas etiopski cesarz i postanowił rozdysponować trochę świecidełek, to europejscy kupcy licytowali się w ilości wylanej wazeliny. później niestety przyszło jakieś bydło, pojawił się "interes klasowy" tudzież "działania dla dobra Polaków/Niemców/Rosjan/Maltańczyków" tudzież "obrona rasy panów" i się zaczęła jazda.
 

23HailEris

Member
277
10
kawador napisał:
miłość, miłosierdzie, dobroczynność, cokolwiek - to są wszystko obowiązki moralne, których pod żadnym pozorem nie należy przekształcać w obowiązki prawne
Aha, czyli mam jakieś obowiązki moralne? A jeśli one nie mają być prawnie wymuszane to jak jest egzekwowana ich obowiązkowość? No jako libertarianin jestem tym trochę zdumiony.

. jeśli każdy dobry lub zły czyn dojrzałego człowieka byłby wynikiem państwowego nakazu czy przymusu - a do tego zmierzamy - to jaki sens miałoby czynienie dobra, jaka chwała i wdzięczność płynęłyby z bycia trzeźwym, sprawiedliwym czy wstrzemięźliwym?
Wywal zbędną retorykę oraz mętną gadaninę i sformułuj mniej metafizyczne pytanie, tak, żebym mógł odpowiedzieć.

gwarantuje ci, że jeśli kiedyś władza zabroni używania słowa "pedał" pod groźba grzywny albo kryminału, słowo "pedał" będzie najczęściej używanym i wypowiadanym rzeczownikiem - jeśli nie na głos, to w myślach.
No tu się mylisz. "Władza" w przeszłości zakazywała bardzo wielu różnych rzeczy i dziś już nikt ich nie robi a większość ludzi nauczyła się je potępiać. Począwszy od zakazu modłów do Jowisza i Westy, przez zakazy palenia na stosie, niewolnictwa, sprzedaż córki "za mąż" lub jej "honorowe' zabójstwo itd.

ja w ogóle chciałem ci przypomnieć, że za starych, dobrych, ciemnogrodzkich czasów
Wątpię, że gdybym się w nich urodził byłoby mi dobrze. Tobie raczej też nie.

patrzyło się na człowieka jak na potencjalnego kontrahenta i jak kiedyś wpadł do nas etiopski cesarz i postanowił rozdysponować trochę świecidełek, to europejscy kupcy licytowali się w ilości wylanej wazeliny. później niestety przyszło jakieś bydło, pojawił się "interes klasowy" tudzież "działania dla dobra Polaków/Niemców/Rosjan/Maltańczyków" tudzież "obrona rasy panów" i się zaczęła jazda.
To oczywiście bardzo ciekawa historiozofia ale trudno mi się do niej ustosunkować. Chyba, że chcesz coś konkretniej powiedzieć, to czekam.
Aha, i rozumiem, że interesu klasowego nie było dopóki go lewactwo nie wymyśliło? :) To bajki konserwatysty - w przeszłości był złoty wiek, kiedy ludzie kierowali się prawdziwymi zasadami i zależało im na wolnym handlu i pokojowej wymianie towarowej. Potem przecweleni lewacy wymyślili kolektywizmy takie jak interes klasowy i zaczął się stopniowy upadek ludzkości. Urocze.
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Piter1489 napisał:
23HailEris napisał:
Ty nie tolerujesz takiego skurwysyństwa, a ja mówię, że kultura, gdzie aprobuje się nie zatrudnianie kogoś, bo jest murzynem, pedałem, kobietą, ma długie włosy, nie pije alkoholu itd. to kultura, na gruncie której nigdy nie powstanie libertariańskie, wolnościowe społeczeństwo, a jedynie jakaś forma autorytarnej struktury, jakaś państwowość, jakaś forma wyzysku i władzy.

W takim razie ja się zastanawiam co Ty z Jasiem proponujecie w tej kwestii? Żyjemy wszyscy w komunie, wychowujemy wspólnie dzieci i wpajamy tolerancję i prawidłowe poglądy, czy co?

Pytam zupełnie poważnie :) .

Coś w stylu Lefevre'a, choć wbrew jego pojebanej ideologii - zignorować rozkazy pracodawcy, który nie chce mnie przyjąć, bo jestem pedałem, rudym, katolikiem, satanistą, kimkolwiek. Choćby. I zobaczyć, co to da.

A jeśli na to nie mam odwagi (bo ja nie mam) to przynajmniej nie będę miał odrobiny żalu, gdy sukinsynowi, który chce zachowywać się sam jako pan i władca na posesje wpierdolą się prawdziwi panowie, i władcy. I nie kiwnę palcem, żeby mu pomóc. Bo nie zasłużył, bo jeśli chce, żebym ja zabezpieczał jego wolność, to ma zabezpieczać moją. I nie obchodzi mnie to, że on nie uważa, że to jest wolność, to, czego ja chcę. Jego brak rozsądku czy zaburzenia percepcji mnie nie obchodzą, ja wiem, co jest moją wolnością.

A potem się zaśmiać mógłbym i cierpliwie mu wytłumaczyć, jakim debilem jest, że zamiast przyjąć do pracy człowieka, którego jednym z większych wrogów jest Państwo i Kościół, on wolał stanąć po stronie Kościoła, który jest jedną z sił najzwyczajniej walczących o przejęcie realnie już istniejącej władzy i która z radością go poświęci, gdy trzeba będzie. A na pewno nie pomoże, gdy spałują go funkcjonariusze państwowi. A nawet, gdyby pomógł, to tylko wtedy, gdy zdobędzie nad nim kontrolę. I będzie rozliczał go z tego, czy używa gumy, czy nie, co myśli i czy odprowadza do kasy kościelnej odpowiednio. EDITH: I nawet jeśli to jemu by nie przeszkadzało, to takie prawa popieranej przez siebie frakcji (nie ma znaczenia, czy to są ludzie, którzy chcą przepchnąć regulację palenia papierosów taką, byś mógł palić tylko, jak Ci pozwolą, czy batmany) zawsze będą kogoś i to nie agresywnego, obdzierały z wolności.

Czyli solidarność z tym, kto jest twoim sprzymierzeńcem albo opór wobec wrogów mojej wolności?
 

margines

wujek dobra rada
626
84
23HailEris napisał:
Ty nie tolerujesz takiego skurwysyństwa, a ja mówię, że kultura, gdzie aprobuje się nie zatrudnianie kogoś, bo jest murzynem, pedałem, kobietą, ma długie włosy, nie pije alkoholu, albo przeciwnie-wykryto u niego, ze miesiac temu zajarał blanta itd. to kultura, na gruncie której nigdy nie powstanie libertariańskie, wolnościowe społeczeństwo, a jedynie jakaś forma autorytarnej struktury, jakaś państwowość, jakaś forma wyzysku i władzy.

Nie mów, że nie wkurwia Cię prawne narzucanie parytetów (np. 50/50 faceci z kobietami w sejmie, czy też preferencje zatrudniania niepełnosprawnych na niektóre stanowiska). Droga "tolerancji", którą narzuca państwo i takie typy, które tępią biznesy z dopalaczami (w imię "dobra wspólnego") to zamordyzm , a nie przemiana kulturowa. Kawador nie pisał, że jest przeciwko zatrudnianiu "murzynów, pedałów, kobiet, czy długowłosych i kaleków" tylko, że nie chce, aby mu prawnie/kulturowo narzucano obowiązek "bycia tolerancyjnym".
Przynajmniej tak to zrozumiałem, popraw mnie kto jakby co.
 
D

Deleted member 427

Guest
23HailEris

Aha, czyli mam jakieś obowiązki moralne?

ok, nie masz. mój błąd - użyłem "niefortunnego" sformułowania, w dodatku uciekł mi cudzysłów.

A jeśli one nie mają być prawnie wymuszane to jak jest egzekwowana ich obowiązkowość?

w sposób jak najbardziej naturalny. otwórz restaurację, wywieś na drzwiach tabliczkę z napisem PEDAŁÓW NIE OBSŁUGUJĘ, BIEDNYM NIE POMAGAM i zobacz, czy zarobisz więcej niż sąsiad, który takiej tabliczki nie wywiesił.

Wątpię, że gdybym się w nich urodził byłoby mi dobrze. Tobie raczej też nie.

rozumiem, że założyłeś różowe okulary i wymądrzasz się na wstecznym biegu?

No tu się mylisz. "Władza" w przeszłości zakazywała bardzo wielu różnych rzeczy i dziś już nikt ich nie robi a większość ludzi nauczyła się je potępiać.

"większość" niczego się nie nauczyła - większość to banda zmanipulowanych, urabianych nieustanie przez mniejszość durniów. "większość" to motłoch, plebs, tłuszcza (w nowomowie: "społeczeństwo obywatelskie"). a że dzisiaj nikt nie pali nikogo na stosie, to nie zasługa tego, że "większość" się czegoś nauczyła, ale tego, że palenie na stosie źle wygląda w tv.

ale założmy, że "wiekszość" się czegoś nauczyła. w takim razie tylko czekać, aż władza zakaże wymuszania dobroczynności - może "większość" się w końcu nauczy i zacznie to potępiać.

(...) niewolnictwa(...)

nie bądź śmieszny.

Potem przecweleni lewacy wymyślili kolektywizmy takie jak interes klasowy i zaczął się stopniowy upadek ludzkości. Urocze.

dla jasności: pierwszym faszystowsko-komunistycznym dziełem proklamującym "nowy ład" był "Kodeks natury" Mollery'ego z 1755 roku. wybacz mi zatem brak precyzji - nie jest wcale tak, że to przecwelone lewactwo końca XIX wieku położyło podwaliny pod kolektywistyczne rewolty.

ciekawsze urywki "Kodeksu natury":

artykuł 1: Nic w społeczeństwie nie będzie należało do nikogo osobiście i nie będzie stanowiło niczyjej wyłącznej własności. Własność jest obmierzła i ten, kto by ją próbował przywrócić, będzie zamknięty na całe życie jako niebezpieczny obłąkaniec i wróg ludzkości.

artykuł 2: Każdy obywatel będzie żywiony, utrzymywany i zatrudniony przez społeczeństwo. Miasta będą budowane podług jednakowego planu; wszystkie budynki użytkowane przez obywateli będą do siebie podobne. Wszystkie dzieci po ukończeniu lat pięciu będą odbierane rodzicom i wychowywane wspólnie, na koszt państwa, w jednakowy sposób.

Wywal zbędną retorykę oraz mętną gadaninę i sformułuj mniej metafizyczne pytanie, tak, żebym mógł odpowiedzieć.

jak wymusiłbyś na mnie zatrudnienie pedała (jeżeli razi cię słowo "pedał", wstaw w to miejsce "albinosa")?

to raz.

dwa: jak myślisz, co by się stało, gdybyś zmusił mnie do zatrudnienia pedała?

1. pokochałbym go jak brata;
2. znienawidziłbym go jeszcze bardziej niż poprzednio.

słowem, jaką alternatywę proponujesz - chcesz budować "libertariańskie, wolnościowe społeczeństwo" tępym żądaniem posłuszeństwa?

margines napisał:
Przynajmniej tak to zrozumiałem,

dobrze zrozumiałeś.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 739
kawador napisał:
dla jasności: pierwszym faszystowsko-komunistycznym dziełem proklamującym "nowy ład" był "Kodeks natury" Mollery'ego z 1755 roku. wybacz mi zatem brak precyzji - nie jest wcale tak, że to przecwelone lewactwo końca XIX wieku położyło podwaliny pod kolektywistyczne rewolty.

ciekawsze urywki "Kodeksu natury":

artykuł 1: Nic w społeczeństwie nie będzie należało do nikogo osobiście i nie będzie stanowiło niczyjej wyłącznej własności. Własność jest obmierzła i ten, kto by ją próbował przywrócić, będzie zamknięty na całe życie jako niebezpieczny obłąkaniec i wróg ludzkości.

artykuł 2: Każdy obywatel będzie żywiony, utrzymywany i zatrudniony przez społeczeństwo. Miasta będą budowane podług jednakowego planu; wszystkie budynki użytkowane przez obywateli będą do siebie podobne. Wszystkie dzieci po ukończeniu lat pięciu będą odbierane rodzicom i wychowywane wspólnie, na koszt państwa, w jednakowy sposób.

I tu jest sedno problemu.
Własność
Własność to tak naturalna dla człowieka rzecz, że jak zniknie i pokolenia zapomną co to takiego to się odradza. To dzięki własności jesteśmy ludźmi a nie zwierzętami.
Bez własności nie ma wolności (takiej normalnej a nie heglowej).
Suwerenność i posiadanie to bełkot nic nie znaczący dla libertariańskich idei.
Dla mnie sprawa jest oczywista: jak ktoś nie chce uznać własności (normalnej a nie wirtualnej) to jest wrogiem wolności i na pewno nie jest libertarianinem.

p.s. jak to dobrze, że wyciągnąłeś tego smrola Morelly'ego.
 
D

Deleted member 427

Guest
kr2y510 napisał:
Dla mnie sprawa jest oczywista: jak ktoś nie chce uznać własności (normalnej a nie wirtualnej) to jest wrogiem wolności

dla mnie również.

każdy facet w wieku maks. dwudziestu paru lat zaczyna czaić, że są sytuacje, w których kamienna twarz jest podstawą, a w głębi ducha można srać w gacie nawet totalną rzadziochą - tak samo każdy facet - i to już w wieku dziecięcym - zaczyna jarzyć, że jak coś jest jego, to jest jego. cała reszta to zlewaczałe, akademickie pierdolenie. po prostu są na tym świecie rzeczy całkowicie niezależne od czyjegoś widzimisię i jedną z takich rzeczy jest to, że bez własności nie ma wolności i odwrotnie. jeśliby nawet własność miała zniknąć z powierzchni ziemi, znaleźliby się ludzie, którzy wymyśliliby ją na nowo.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 739
23HailEris napisał:
Niektórzy libertarianie zbytnio bagatelizują kwestię tła kulturowego, które kształtuje charakter ustroju całej społeczności. Może wynika to z tego, że większość teoretyków libertarianizmu to prawnicy i ekonomiści (no i licealiści, przede wszystkim!) a nie np. kulturoznawcy.

Kultura się zmienia, gusta też. Ale to też system kształtuje kulturę. Przecież obecnie mamy też drugi obieg kultury. W "środowiskach prawicowych" jedni zamawiają pięć piw rzymskim pozdrowieniem a inni piją toasty za przerobienie na mydło Michników, Kiszczaków, Balcerowiczów i innych "wraz z ich bękarcim potomstwem z żydo-sowieckiego łoża".

23HailEris napisał:
Ty nie tolerujesz takiego skurwysyństwa, a ja mówię, że kultura, gdzie aprobuje się nie zatrudnianie kogoś, bo jest murzynem, pedałem, kobietą, ma długie włosy, nie pije alkoholu, albo przeciwnie-wykryto u niego, ze miesiac temu zajarał blanta itd. to kultura, na gruncie której nigdy nie powstanie libertariańskie, wolnościowe społeczeństwo, a jedynie jakaś forma autorytarnej struktury, jakaś państwowość, jakaś forma wyzysku i władzy.

Nieprawda. Konserwatywny Mormon (czyli ten uznający pierwotną wersję Księgi Mormona) ma prawo nie zatrudniać kolorowego, pijaka, palacza czy pedała a nawet kogoś fizycznie brzydkiego. Ma zrezygnować ze swej religii dla jakiejś uniwersalnej kultury? On ma swoją, lepszą.

By przypuszczać (z dużym prawdopodobieństwem bliskiego trafienia) jaka będzie kultura "w libertarianiźmie" wystarczy ekstrapolować biorąc za punkty odniesienia choćby stan polskiej kultury z początku 90'tych (gdzie było sporo wolności) ze stanem obecnym.
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
kawador napisał:
[...]tak samo każdy facet - i to już w wieku dziecięcym - zaczyna jarzyć, że jak coś jest jego, to jest jego. cała reszta to zlewaczałe, akademickie pierdolenie.

Mam dla Ciebie przykrą informację, niektórzy w tym samym czasie stwierdzają też, że cokolwiek, po co mogą sięgnąć jest ich i im się należy. I wiesz co? O ile są jeszcze bezwzględni i bystrzy, rządzą. Też Tobą, pierdolony niewolniku. Tak, czuję się do Ciebie lepszy, bo przynajmniej się nie łudzę, że jestem taki zajebisty. O hai Triggger Happy, o hai, tak, utrzymuje mnie matka, babka, dziadek, wujek i generalnie cierpię na zespół amotywacyjny.

Ale przynajmniej nie wydaje mi się, że jest inaczej.

A co do obrony wolności idiotów, którzy postanowili walczyć z innymi ludźmi, z którymi mają wspólnych wrogów: jest taka stara zasada zdobywania władzy.

I zaczynam sobie obiecywać, że się już nie odezwę, bo Illuminatus Primus właśnie mnie wyśmiał, że z wami gadam.
 
D

Deleted member 427

Guest
Mike Smith napisał:
Też Tobą, pierdolony niewolniku.

Majku Smicie - ty jesteś pacjentem niezrównoważonym emocjonalnie. Wyzywasz mnie od ćwoków, pierdolonych niewolników, ciulów, buców... Gdzieś ty się chował? W państwowej szkole?
 

23HailEris

Member
277
10
kawador napisał:
w sposób jak najbardziej naturalny. otwórz restaurację, wywieś na drzwiach tabliczkę z napisem PEDAŁÓW NIE OBSŁUGUJĘ, BIEDNYM NIE POMAGAM i zobacz, czy zarobisz więcej niż sąsiad, który takiej tabliczki nie wywiesił.

Nie ma to nic wspólnego ani ze słowem "obowiązek" ani ze słowem "egzekwować". Wróć do słownika i przemyśl swój błąd.


rozumiem, że założyłeś różowe okulary i wymądrzasz się na wstecznym biegu?
Ale pytasz mnie czy siebie?

"większość" niczego się nie nauczyła - większość to banda zmanipulowanych, urabianych nieustanie przez mniejszość durniów. "większość" to motłoch, plebs, tłuszcza (w nowomowie: "społeczeństwo obywatelskie"). a że dzisiaj nikt nie pali nikogo na stosie, to nie zasługa tego, że "większość" się czegoś nauczyła, ale tego, że palenie na stosie źle wygląda w tv.

Jeśli mamy zdanie "Większość to motłoch" to oczekujesz, że co ja z nim zrobię? Jak mam się do tego ustosunkować? To jest zdanie bez treści, wyraża jedynie twój stosunek emocjonalny. Mam komentować twój stosunek emocjonalny? :D Sorka, ale takie teksty to głębia dyskusji meneli spod budki z piwem i puste słowolejstwo. Jeśli dalej chcesz tak rozmawiać, to proponuję przerwać ten wątek, jednakowoż z radością do niego wrócę jak tylko skończysz liceum i przestaniesz wkładać łapę w gacie na dźwięk słowa "lewactwo" i "motłoch".

Tak, podatki to forma niewolnictwa. Ale widzisz różnicę ilościową między płaceniem podatków a polowaniem na ciebie przez kolesi z siatką i sprzedawaniem Cię do roboty w kamieniołomie?

dla jasności: pierwszym faszystowsko-komunistycznym dziełem proklamującym "nowy ład" był "Kodeks natury" Mollery'ego z 1755 roku.

Bredzisz. Inżynieria społeczna, życie w komunach, wspólna własność, wspólne wychowanie dzieci, interes klasowy i klasy jako takie to pojęcia, które przewijają się stale co najmniej od czasów Platona. Wnioskuję, że nie znasz Platona, polecam zatem uzupełnić braki w edukacji, bo serio Rothbard, nawet wspólnie z Misesem, nie mają odpowiedzi na wszystkie pytania.

jak wymusiłbyś na mnie zatrudnienie pedała (jeżeli razi cię słowo "pedał", wstaw w to miejsce "albinosa")?
Nie mam takiej intencji.
dwa: jak myślisz, co by się stało, gdybyś zmusił mnie do zatrudnienia pedała?

1. pokochałbym go jak brata;
2. znienawidziłbym go jeszcze bardziej niż poprzednio.

Nie wiem, Twoją osobistą reakcją może być nawet walenie konia. Nie o to mi chodzi. Wprowadzenie takiego prawa i konsekwentne go egzekwowanie przez dłuższy czas sprawi, że spora część ludzi ostatecznie zacznie tak postępować i zinternalizuje takie zasady. Jak inaczej wytłumaczysz fakt, że mało kto dziś wyznaje Odyna i Swaroga a ateistów zatrudnia się do roboty a nie ścina się im łbów tak jak to było z Łyszczyńskim? Z czego wynika fakt, że w Europie wielu ludzi potępia łamanie praw człowieka a już w Azji mniej? Czemu kiedyś do knajp nie wpuszczano murzynów i Irlandczyków a dziś już mało kto będzie miał na to ochotę, bo zanim przestraszy się ewentualnej kary w ogóle nie wpadnie na taki pomysł? Z tego, że władza w pewnym momencie w przeszłości zaczęła przy pomocy knuta zmuszać ludzi do postępowania zgodnie z tymi zasadami aż stały się one częścią kulturowego tła, w które każdy z nas jest wyposażony. I nie mówię, że tak się dzieje zawsze i z każdym przepisem prawnym. Mówię, że czasem się tak dzieje, ale niektórych libertarian to nie interesuje.

margines napisał:
Przynajmniej tak to zrozumiałem,

dobrze zrozumiałeś.

Za to Ty chyba nie.

margines napisał:
Nie mów, że nie wkurwia Cię prawne narzucanie parytetów (np. 50/50 faceci z kobietami w sejmie, czy też preferencje zatrudniania niepełnosprawnych na niektóre stanowiska).

Tak ogólnie to wkurwia mnie narzucanie czegokolwiek.
Ale po kolei: Parytety w sejmie akurat mam w dupie, bo to rozgrywka na scenie politycznej, która ma w gruncie rzeczy niewielki wpływ na życie zwykłego człowieka, takiego jak ja. Mogą sobie ustalić, ze 100% miejsc w sejmie jest zarezerwowane dla hrabiego Tołstoja. Wszystko jedno. Jeśli chodzi o preferowanie niepełnosprawnych, to to nie jest na pewno kwestia, którą wymieniłbym jako powód mojej niechęci do państwa :) Po prostu nie chce mi sie zawracać sobie głowy zatrudnianiem niepełnosprawnych, są chyba groźniejsze problemy?
to zamordyzm , a nie przemiana kulturowa.
Twierdzę, że całkiem sporo przemian kulturowych jakie się dokonały jest wynikiem wieloletniego, czy wręcz wielowiekowego zamordyzmu. Z naszego punktu widzenia nie wszystkie one mają złe konsekwencje. Kto wywnioskuje z tego, ze popieram zamordyzm, ten gupek.
Kawador nie pisał, że jest przeciwko zatrudnianiu "murzynów, pedałów, kobiet, czy długowłosych i kaleków" tylko, że nie chce, aby mu prawnie/kulturowo narzucano obowiązek "bycia tolerancyjnym".
Tylko, że o ile łatwo zidentyfikować co jest narzucane prawnie, to już z kulturą gorzej. Zawsze jesteśmy jakoś usytuowani kulturowo. Język ci jest narzucany kulturowo, ale chyba nie zrezygnujesz z niego? Niektóre rzeczy narzucone kulturowe są całkiem praktyczne. Inne mają chujowe konsekwencje i są też jakby mniej wolnościowe. Mało który libertarianin zwraca na to uwagę. Polecam tekst Longa "Libertariański feminizm". W necie jest angielska wersja, a w ostatnim mindfucku moje tłumaczenie.

kr2y510 napisał:
Kultura się zmienia, gusta też.

O właśnie. Dobrze powiedziane :) Tylko, że kultura to nie zawsze to samo co gusta. Twoja subiektywna i niegroźna decyzja o wyborze marsa zamiast snickersa to dla misesowców/rothbardian taka sama kwestia subiektywnych preferencji co chęć współpracowania z murzynem czy kobietą.

GÓWNO!

Traktować to jako preferencję indywidualnej, zawieszonej w próżni jednostki moglibyśmy może po 500 latach życia w kulturze, która promuje pokojową współpracę i nieagresję. Ale to i tak niemożliwe, bo żeby taka społeczność powstała, musi być NAJPIERW kultura, która będzie akceptować takie wartości etyczne. Robi się błędne koło, które doskonałym dowodem są brednie Rothbarda o naciskaniu guzika, który zlikwiduje wszędzie państwo. Oczywiście jedynym efektem będzie odrodzenie się bardziej zamordystycznego państwa, a o zignorowaniu tutaj prawa Bastiata przez naszego guru nie wspominam :) Bez takich wartości lądujemy po wprowadzeniu libertarianizmu z powrotem w naszej prymitywnej patriarchalnej i autorytarnej kulturze, która produkuje relacje władzy i hierarchii gdzie tylko się da.

Dobitnym przykładem absurdu pominięcia tła kulturowego jest argumentacja misesowskich libertarian przeciwko regulacjom ułatwiającym zatrudnianie kobietom itp. Rothbard pisał, że zwolennicy takich rozwiązań nigdy nie zbili argumentu, że gdyby kobiety faktycznie byłyby równowartościowymi pracownikami a jednocześnie pracują za mniejsze pieniądze, to każdy pracodawca biłby się o nie na rynku pracy. Ale to niedorzeczne, bo skoro preferencje konsumentów są subiektywne i niemierzalne, to mogą oni kupować dokładnie ten sam produkt/usługę w sklepie u białego katolika, a w sklepie u białego ateisty już nie, bo zgodnie z ich preferencjami nie kupują oni u ateistów. Na czym więc ma polegać ta lepszość? Dla Misesa/Rothbarda jest to zajebiste, mądre i wolnościowe. Aha, no i zgodne z aksjomatami nienaruszalnymi. Tylko, że jakoś nie wskazują oni na kompletną irracjonalność takich wyborów oraz że nie jest to wynik tego, że obsługa była nieuprzejma albo indywidualnych preferencji typu "nie odpowiada mi rodzaj oświetlenia w sklepie i nieładnie tam pachnie" tylko efekt kulturowo narzuconych prymitywnych uwarunkowań, które są ze swej natury antyegalitarne i antywolnościowe. Możemy też użyć mojego ulubionego określenia austriaków, że możemy zaakceptować i tolerować takie zachowania, ale "będzie to miało określone konsekwencje" i dodam, że nie będą one wolnościowe. Polecam raz jeszcze tekst Longa.



Nieprawda. Konserwatywny Mormon (czyli ten uznający pierwotną wersję Księgi Mormona) ma prawo nie zatrudniać kolorowego, pijaka, palacza czy pedała a nawet kogoś fizycznie brzydkiego. Ma zrezygnować ze swej religii dla jakiejś uniwersalnej kultury? On ma swoją, lepszą.

Nie słyszałem, żeby Mormoni byli pionierami libertarianizmu.

By przypuszczać (z dużym prawdopodobieństwem bliskiego trafienia) jaka będzie kultura "w libertarianiźmie" wystarczy ekstrapolować biorąc za punkty odniesienia choćby stan polskiej kultury z początku 90'tych (gdzie było sporo wolności) ze stanem obecnym.

Jakoś nie zauważyłem tam silnego nurtu prolibertariańskiego, właśnie dlatego, że nasza kultura takich wartości nie promuje. Jest dokładnie na odwrót - najpierw kultura, potem libertarianizm.

kawador napisał:
cała reszta to zlewaczałe, akademickie pierdolenie.

Ale wiesz, że Rothbard i Mises przez całe życie byli akademikami? No to zrewiduj swoje poglądy i uwzględnij logikę. Może być zwykła logika arystotelesowska, chyba, że odrzucasz ją, bo Stagiryta też był akademikiem, czyli przecwelonym heglistą?
 
D

Deleted member 427

Guest
23HailEris

Ale pytasz mnie czy siebie?

a co wynika z konstrukcji gramatycznej tego pytania? bo zachowałeś się jak typowy współczesny tzw. racjonalny ignorant, który siedzi sobie wygodnie przed kompem i mędrkuje: "nie chciałbym się urodzić w XIV wieku, bo wtedy nie było służby zdrowia, ONZ, iPhonów, a Inkwizycja torturowała niepełnosprawnych". to jest myślenie już nie tyle na poziomie liceum, co gimnazjum państwowego - destylat stereotypów z najlepszego podręcznika z atestem MENu.

To jest zdanie bez treści, wyraża jedynie twój stosunek emocjonalny.

ja bym powiedział, że wyraża ogólną prawdę o świecie, o której wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek rządzili większą liczbą ludzi niż tuzin.

Ale widzisz różnicę ilościową między płaceniem podatków a polowaniem na ciebie przez kolesi z siatką i sprzedawaniem Cię do roboty w kamieniołomie?

chodzi ci o to, że ten koleś, na którego polowali, miał szansę uciec, a ja nie mam?

i powyższy tekst nie traktuje tylko o podatkach - zauważyłeś to, prawda?

Inżynieria społeczna, życie w komunach, wspólna własność, wspólne wychowanie dzieci, interes klasowy i klasy jako takie to pojęcia, które przewijają się stale co najmniej od czasów Platona.

to, że "pojęcia się przewijały co najmniej od czasów Platona" i że w komuny bawiły się określone wspólnoty etniczne/wyznaniowe nie znaczy, że były wdrażane i uskuteczniane na poziomie ogólnopaństwowym w asyście żandarma pobrzękującego kluczami do lochu.

Wprowadzenie takiego prawa i konsekwentne go egzekwowanie przez dłuższy czas sprawi, że spora część ludzi ostatecznie zacznie tak postępować i zinternalizuje takie zasady.

teraz ty bredzisz. po pierwsze, tego prawa wcale nie trzeba wprowadzać ani egzekwować - ono obowiązuje niezależnie od twojego widzimisię. po drugie, skąd wiesz, że spowoduje, tu cytat - "że spora część ludzi ostatecznie zacznie tak postępować i zinternalizuje takie zasady"?

i nie odpowiedziałeś na moje pytanie: JAKĄ ALTERNATYWĘ PROPONUJESZ?

ja decyduję, kogo zatrudniam czy może: 23HailEris decyduje, kogo ja mam zatrudnić, kierując się takimi szczytnymi ideałami jak tolerancja, otwartość, multikulturowość i "podaruj dzieciom słońce"?

słowem: dobrowolna integracja czy przymusowa integracja?

Ale wiesz, że Rothbard i Mises przez całe życie byli akademikami? No to zrewiduj swoje poglądy i uwzględnij logikę.

mam zrewidować swoje poglądy dlatego, że Mises i Rothbard byli akademikami czy dlatego, że są one błędne?

taki szczegół: nie czytałem ani jednej książki Rothbarda i Misesa, ba, nie przypominam sobie, żebym się na nich powoływał - to ty z nimi wyskoczyłeś.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 036
No właśnie, żeby było wolnościowo, to trza zmienić kulturę, w sumie mógłbym się nawet z tym stwierdzeniem zgodzić, bo rzeczywiście co z tego, że gdzieś państwo może nie istnieć, skoro i tak będzie obowiązywał tam szariat, ale do rzeczy.
23HailEris napisał, że kultura przez wieki zmieniała się dzięki zamordyzmowi. Więc teraz w jaki sposób libertarianin, brzydzący się państwowym zamordyzmem ma zmieniać kulturę?

Mike Smith napisał coś takiego, że jak ktoś mnie nie chce zatrudnić, bo np. jestem facetem ( ;) ) to powinienem tego kogoś zignorować i wpierdolić się na to miejsce pracy, albo poczekać aż ktoś inny się wpierdoli i nie pomóc temu pracodawcy. No nie wiem, może to jest i skuteczne :) .

kr2y510 napisał:
By przypuszczać (z dużym prawdopodobieństwem bliskiego trafienia) jaka będzie kultura "w libertarianiźmie" wystarczy ekstrapolować biorąc za punkty odniesienia choćby stan polskiej kultury z początku 90'tych (gdzie było sporo wolności) ze stanem obecnym.
23HailEris napisał:
Jakoś nie zauważyłem tam silnego nurtu prolibertariańskiego, właśnie dlatego, że nasza kultura takich wartości nie promuje.

No i tu jest pies pogrzebany, różnice w ocenie tego co to są wartości libertariańskie a co nie. Jeśli mnie ktoś nie chce zatrudnić, bo uważa, że jestem brzydki, to myślę sobie "pierdol się" i idę gdzie indziej, albo robię tak, żeby być szefem dla samego siebie, dla innych libertarian to już jest władza jednego człowieka nad drugim, chuj zamordyzm, niewolnictwo.
Coś mi się wydaje, że jak już obalimy to państwo, to nie będziemy mogli mieszkać razem ;) .

Czyli cały czas wychodzi na to, że ludziom trzeba jakoś wolnościowo wybić z głów takie niewolnościowe pomysły jak własność i możliwość zatrudniania tego, kogo się chce i wtedy będzie dobrze...

...kurwa, dobra! Przyznaję się! Jestem tępakiem! (kr2y510? Mogę dołączyć do elitarnego klubu tępaków? ;) )
 
Do góry Bottom