Rosja

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
:)

Rosyjski rolnik emitował alternatywną walutę. Trafił do sądu. "Przecież jeden wieśniak nie może obalić systemu bankowego"
mkd, PAP
09.06.2015 , aktualizacja: 10.06.2015 09:56
z18089426Q,Koliony.jpg

Koliony (Facebook (strona Michaiła Szlapnikowa))


Za emisję alternatywnej waluty w swojej wsi Kolionowo w regionie moskiewskim rolnik trafił do sądu. Pozwał go rosyjski bank centralny, uznając miejscowe "koliony" za nielegalne skrypty dłużne, zagrażające rublowi.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas

Michaił Szlapnikow swoje kolorowe koliony stworzył na wzór skryptów dłużnych na potrzeby barterowej wymiany między rolnikami. W 2014 r. wypuścił 20 tys. kolionów. Jednostronnie drukowane "banknoty" z wizerunkiem drzewa mają zróżnicowane nominały od 1 do 100.

Szlapnikow, któremu grozi postępowanie karne, jest zaskoczony tak ostrą reakcją prokuratury, która nakazała wycofanie kolionów z obiegu. Powstały one po części dlatego, że mieszkańcom wsi brakowało gotówki. Według rolnika były rodzajem zabawy i nie można z nich korzystać poza Kolionowem ani wypłacać w nich pensji czy płacić nimi w sklepach.

- Przecież jeden wieśniak nie może obalić systemu bankowego - żalił się rosyjskiemu portalowi Meduza, wskazując, że koliony nie podlegają inflacji. Ustalono bowiem we wsi, że pięć kolionów ma wartość wiadra kartofli (10 kg).

Bank centralny pozywa rolnika

Ale próba stworzenia społeczności posługującej się własnym systemem transakcji bezgotówkowych zaniepokoiła władze i bank centralny pozwał Szlapnikowa. O sprawie od tygodnia piszą rosyjskie portale.

Szlapnikow, zwolennik rosyjskiego teoretyka anarchizmu i działacza rewolucyjnego Michaiła Bakunina, wcześniej zajmował się handlem. W Kolionowie osiadł po wypadku samochodowym, w którym doznał ciężkiego urazu, i walce z rakiem. Nie wierzy, że skończy za kratkami.

Prokuratura moskiewska nie chce wypowiadać się w jego sprawie, ponieważ "proces jest w toku".

Waluty lokalne nie jest nowym pomysłem

Pomysł na waluty lokalne znany był już XIX wieku w Ameryce, a jako środek wspierający rozwój lokalnych społeczności rozpowszechnił się po krachu na nowojorskiej giełdzie w roku 1929. Jednym z najbardziej znanych przykładów jest lokalna waluta w tyrolskim Woergl. Była oficjalnym potwierdzeniem wykonania pracy. Dzięki niej czterotysięczne miasto osiągnęło błyskawicznie dynamiczny rozwój. Dalszemu jej funkcjonowaniu sprzeciwił się Narodowy Bank Austrii i postawił burmistrza miasteczka przed Trybunałem Konstytucyjnym za wejście w kompetencje banku centralnego (za przyjmowanie należności podatkowych w szylingach Woerlg).

W ostatnich latach w Europie Zachodniej rocznie powstaje po kilkadziesiąt nowych walut alternatywnych. W samej Hiszpanii, odkąd rozpoczął się tam kryzys, powstało ich ponad 30. Zawsze utrzymują się w obiegu lokalnym. Jedną z takich walut lokalnych jest funt mający od 2007 r. zastosowanie w Totnes w brytyjskim hrabstwie Devon.

Były prezes amerykańskiej Rezerwy Federalnej Alan Greenspan twierdził, że na świecie XXI wiek będzie stuleciem prywatnych walut.
Chwała bohaterom!
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Każdy, prawda, ma jakieś swoje marzenia, którymi by chciał się podzielić z innymi.

Rosja: przedstawiciel Patriarchatu Moskiewskiego liczy na rychły wybuch nowej wojny

Mam nadzieję, że wkrótce zakończy się pokojowe i wygodne życie i rozpocznie się nowa wojna światowa – powiedział ks. protojerej Wsiewołod Czaplin, przewodniczący Synodalnego Wydziału ds. Współdziałania Kościoła i Społeczeństwa Patriarchatu Moskiewskiego.

17 czerwca w rozmowie z rozgłośnią "Echo Moskwy" wyraził on przekonanie, że spokojne i dostatnie życie jedynie "szkodzi społeczeństwu". – Świeckość jest martwą ideologią – ocenił przedstawiciel Patriarchatu. Zwrócił uwagę, że "jeśli społeczeństwo żyje w warunkach względnego pokoju, spokoju, sytości przez dwa–trzy dziesięciolecia, może przetrwać w warunkach świeckości".

– Nikt nie będzie umierał za rynek ani za demokrację, tymczasem konieczność umierania za społeczeństwo i jego przyszłość zawsze, wcześniej czy później, się pojawi – stwierdził ks. Czaplin. Dodał, że pokój na ogół nie trwa długo i "obecnie, dzięki Bogu, też nie potrwa długo".

Wyjaśnił, że powiedział "Dzięki Bogu", gdyż społeczeństwo, w którym jest zbyt wiele sytego, spokojnego i bezproblemowego życia, jest społeczeństwem pozostawionym przez Boga samemu sobie i długo nie żyje.

Według duchownego, to Bóg określa równowagę między świeckością a religijnością, wkraczając w historię i zsyłając cierpienia, które "w tym wypadku będą korzystne, pozwolą opamiętać się tym, którzy za bardzo przywykli żyć spokojnie, powoli i dostatnio". – Trzeba będzie żyć inaczej i wówczas znowu nastanie nowa równowaga – jest przekonany rozmówca radia.

Uczestniczący w rozmowie publicysta Leonid Guzman zwrócił uwagę, że ks. protojerej wyraził nadzieję, że "dzięki Bogu wybuchnie wojna", na co ten odpowiedział: Jeśli ludzie przyzwyczaili się do zbyt spokojnego życia, to lepiej, żeby do niej doszło.

Warto podkreślić, że ustawodawstwo rosyjskie przewiduje karę do 5 lat więzienia za podżeganie bądź nawoływanie do wojny z wykorzystywaniem do tego środków przekazu.
 

Alu

Well-Known Member
4 634
9 696
Ciekawa rozmowa o Rosji pojawiła się w Gazecie Wyborczej

http://wyborcza.pl/magazyn/1,146875,18384515.html

Niedźwiedziowi wolno więcej

Prawo do samostanowienia to mit. Jak myślisz, co by zrobił Waszyngton, gdyby Kanada czy Meksyk zaczęły na własną rękę negocjacje w sprawie wolnego handlu z Chinami? Z Andrejem Krickovicem rozmawia Katarzyna Wężyk

KATARZYNA WĘŻYK: "Rosjanie myślą, że Polacy ich nienawidzą" - usłyszałam od bestsellerowego pisarza Dmitrija Głuchowskiego. A jak nas Rosjanie postrzegają - jako irytującego małego sąsiada czy ignorowanego małego sąsiada?


ANDREJ KRICKOVIC: Irytującego, ale niebezpiecznego sąsiada. Rosjanom nie podobało się zaangażowanie Polski w Partnerstwo Wschodnie, a jeszcze mniej - w konflikt na Ukrainie.

Rosjanie myślą, że duże kraje europejskie nie potrzebują tego konfliktu, ale są popychane do reakcji przez mniejsze państwa wschodnie, które są antyrosyjskie. Oraz przez Amerykę. Rosja uważa, że w interesie Europy są przede wszystkim dobre relacje z nią.

A poza tym Rosjanie mają do Polski bardzo protekcjonalny stosunek.

Protekcjonalny?

- Szanują tylko mocarstwa, takie jak USA, Chiny, Niemcy. Ludzie często tego nie rozumieją: "Kreml ciągle mówi o suwerenności, a sam jej nie przestrzega!". Tyle że dla Rosjan suwerenność nie dotyczy małych narodów. Z ich perspektywy Ameryka nie powinna się wtrącać w sprawy Rosji czy Chin, ale małe państwa - no cóż, to potencjalne łupy.

To co mają zrobić małe kraje? Nie mamy żadnych praw?

- Mamy prawo do szukania mocarstwowych sojuszników. I to robimy. Na przykład wysyłając wojska do Afganistanu czy Iraku. Chorwaccy żołnierze byli w Iraku, bo chcieliśmy mieć Waszyngton po naszej stronie i zmniejszyć zależność od Brukseli.

Naprawdę Rosjanie uważają nas za niebezpiecznego sąsiada? To mentalność oblężonej twierdzy.

- To nie tak. Rosja chce, żeby jej interesy były traktowane poważnie, ale żeby uzyskać miejsce przy stole, musi pokazać, że są konsekwencje drażnienia niedźwiedzia. Stąd te groźby - zresztą niezbyt ostre - wobec krajów bałtyckich czy przypominanie o nuklearnym arsenale. To wygląda jak nowa zimna wojna, ale nią nie jest. Rosjanie chcą tylko pokazać, że nie opłaca się ich ignorować. Tyle że sami wpędzają się w pułapkę - ludzie zaczynają cię dostrzegać, ale jeśli uznają, że dążysz do eskalacji konfliktu, dostaniesz łatkę awanturnika i despoty.

Kiedy usiłuję to wytłumaczyć rosyjskim kolegom, zwykle słyszę: "To nie my zachowujemy się nieodpowiedzialnie, nie my chcemy zdestabilizować system, to Amerykanie!". Wtedy mówię, że to oni wyglądają na rewizjonistów. "To nie my chcieliśmy rozszerzać NATO" - odpowiadają. Tłumaczę, że nawet jeśli wygrają na Ukrainie, Zachód zacznie myśleć: kto następny? I uzna, że jeśli Rosja ma problem z NATO, to może spróbować zagrać va banque i przetestować artykuł 5. Sojuszu - "wszyscy za jednego" - w państwach bałtyckich.

Część bardziej "jastrzębich" ekspertów twierdzi, że brak stanowczej reakcji na Ukrainę tylko zachęca Kreml do kolejnych agresywnych działań.

- Rosja naprawdę nie ma armii, sprzętu i zasobów, żeby porwać się na NATO. Nie zaatakuje Polski, bo dostałaby łomot. Kreml zdaje sobie sprawę, że nie żyjemy w XIX ani XX wieku i że dziś w geostrategii nie chodzi o terytorium.

Kiedy Putin powiedział do szefa Komisji Europejskiej: "Mogę być w Kijowie w dwa tygodnie, jeśli zechcę", miał rację. Ale też rozumie, że nie byłby w stanie go utrzymać. Myślę, że Rosjanie nie są nawet szczególnie zadowoleni z tego, co już mają w Donbasie. To dla nich tylko ciężar, bo tak naprawdę celem Kremla jest nie powiększenie granic, tylko ustanowienie przyjaznego rządu w Kijowie i powrót do negocjacji o eurazjatyckiej integracji.

Putin podobno uważa, że wszystkie tzw. kolorowe rewolucje były inspirowane przez USA. Sprzęt wojskowy i "zielone ludziki" mają być odpowiedzią na amerykańskie metody.

- Zgadzam się. Tyle że sytuacja na wschodzie Ukrainy to nie jest wyłącznie odgórna rewolucja. Stwierdzenie, że w Doniecku czy Ługańsku wybuchło spontaniczne ludowe powstanie, byłoby śmieszne - ale równie śmieszne jest przekonanie, że to wyłącznie robota Putina. On wykorzystał autentyczne problemy. To, że rosyjskojęzyczna część Ukrainy czuła się dyskryminowana przez Kijów. Jestem przekonany, że Ludowe Republiki Ługańska i Doniecka mają poparcie ludności.

Przetrwałyby bez rosyjskich żołnierzy i pieniędzy?

- Oczywiście, że nie. Ale rząd ukraiński nie jest święty. Nie mam nic do ludzi z Majdanu, część z nich faktycznie reprezentowała społeczeństwo obywatelskie, ale popatrz na ich przywódców. To są nie odpowiedzialni politycy, tylko oligarchowie albo radykałowie z Prawego Sektora. Szemrane towarzystwo.

Rząd ukraiński nie jest faszystowski. Mówisz jak rosyjska propaganda.

- Ale w tym jest ziarno prawdy. Jak inaczej byś nazwała Prawy Sektor? Europa ich wybiela, ale to skrajna prawica, naziści. A bez Prawego Sektora nie byłoby zamachu stanu - czy, jeśli wolisz, zmiany rządów - w lutym 2014 roku. To był zresztą wielki błąd. Trzeba było się zastosować do podpisanego chwilę wcześniej - także przez UE i Rosję - porozumienia, które zakładało ograniczenie uprawnień prezydenta, nową konstytucję i powołanie rządu jedności narodowej.

Ale Janukowycz kazał strzelać do ludzi. A potem uciekł.

- Uciekł, bo doszło do zamachu stanu! Do rewolucji! Tak, był przywódcą niekompetentnym, nieodpowiedzialnym i skorumpowanym, ale też demokratycznie wybranym.

Obraz ukraińskiego konfliktu jest wypaczony przez propagandę po obu stronach. Widzę to po twoich reakcjach - gdy mówię coś, co jest wbrew dominującej wersji, zaraz uważasz, że jestem prorosyjski.

Unia Europejska mogła wygrać to starcie, gdyby wcześniej dogadała się z Rosją. Całkiem tanim kosztem. Wystarczyło zgodzić się na negocjacje z Unią Eurazjatycką, co zresztą do niczego by nie doprowadziło, bo Unia Eurazjatycka to bardzo niepewny projekt. I w ramach gestu dobrej woli dorzucić zniesienie wiz. Kreml nie bardzo mógłby odrzucić taką ofertę - w końcu Rosjanie chcą jeździć do Europy na wakacje. Ale uznano, że integracja Kijowa z Brukselą to nie interes Moskwy. To śmieszne.

A co z prawem Ukrainy do samostanowienia?

- Prawo do samostanowienia to mit. Jak myślisz, co by się stało, gdyby Kanada czy Meksyk zaczęły na własną rękę negocjacje w sprawie wolnego handlu z Chinami? Waszyngton w życiu by na to nie pozwolił. Albo gdyby doszło do zamachu stanu w Ottawie i władzę przejąłby antyamerykański rząd? 101. Dywizja Powietrznodesantowa wylądowałaby tam następnego dnia, żeby "przywrócić demokrację". Stany Zjednoczone też nie przestrzegają prawa do samostanowienia, gdy uderza ono w ich interesy.

Czyli aneksja Krymu była usprawiedliwioną reakcją na ukraińskie zakusy Zachodu?

- Owszem. Rosjanie powtarzali wielokrotnie, oficjalnie i nieoficjalnie, że Ukraina to nieprzekraczalna granica. A poza tym Krym nigdy nie był ukraiński, tylko rosyjski. Mieszkają tam głównie Rosjanie. Czy Rosja nie ma obowiązku ich bronić? Z rosyjskiego punktu widzenia to było działanie wyprzedzające.

Z suwerennością Kijowa bym nie przesadzał. Ukraina była częścią ZSRR, a byłe republiki w większości ani nie mają za długiej historii państwowości, ani dziś nie funkcjonują najlepiej. Ukraina to nie Polska, jej elity są tak słabe i skorumpowane, że jeśli przez ćwierć wieku nie udało im się zbudować stabilnego państwa, to już tego nie zrobią.

Właściwie to mówisz, że w przypadku Ukrainy kto pierwszy, ten lepszy.

- Nie. Po prostu Ukraina była w takiej sytuacji, że wcześniej czy później sama z siebie by się rozpadła. Gdyby Rosjanie byli sprytni, mogliby po prostu poczekać, aż postmajdanowy rząd sam upadnie pod ciężarem problemów ekonomicznych i społecznych. A wtedy Rosja mogłaby wyciągnąć pomocną dłoń. Ale uznali, że to ryzykowne, bo przecież to Zachód mógł wyłożyć pieniądze i wesprzeć antyrosyjską władzę.

A jak bardzo działania Kremla są motywowane ideologicznie? Przez russkij mir albo eurazjanizm?

- To dwie różne rzeczy. Russkij mir, czyli rosyjski świat obejmujący wszystkich rosyjskojęzycznych, jest bardziej tradycyjny i konserwatywny. Eurazjanizm z jego ideą, że Rosja jest dziedzicem nie tyle nawet Bizancjum, ile wręcz Czyngis-chana, jest z kolei bardzo radykalny. To takie huntingtonowskie zderzenie cywilizacji: Rosja i Zachód są tak różne, że musi dojść do starcia.

Ale to żadna poważna ideologia, tylko kanapowy faszyzm. Usiądźmy i pogadajmy o wielkiej Rusi. Kreml jest dużo bardziej realistyczny. Rozumie, że Rosja nigdy nie będzie tym, czym był ZSRR - supermocarstwem. Raczej będzie musiała znaleźć swoje miejsce między USA a Chinami.

Jeszcze są "prawosławne wartości". Putin chodzi do cerkwi i natrząsa się z "Gejropy", a za kpinę z wiary można wylądować w więzieniu.

- To prawda, widać pewien zwrot ku konserwatywnym wartościom, tradycji i religii. Ale to raczej kolejny sposób legitymizacji władzy. Putin być może do pewnego stopnia wierzy w dziejowe posłannictwo Rosji, ale przede wszystkim jest pragmatykiem.

A mistyczna rosyjska dusza?

- To właśnie to, co Nietzsche nazywał resentymentem. Konkurujesz z innymi narodami, ale nie nadążasz, bo zaczęłaś później, więc wymyślasz nowe kryteria. Mówisz: tak, Niemcy są bardziej postępowi, bo pracują ciężej i są bardziej efektywni - ale stracili duszę! A my nie! Więc tak naprawdę jesteśmy lepsi.

Przy czym Rosjanie naprawdę wierzą, że są bardziej uduchowieni, romantyczni, że mają wyjątkowe przeznaczenie. Ale dla władzy to kolejne narzędzie.
 
Ostatnia edycja:

Alu

Well-Known Member
4 634
9 696
Jednak dla Rosjan najważniejsze jest to, że Putin "podniósł Rosję z kolan". Z jakich niby kolan?

- W latach 90. Rosja dosłownie się rozpadała. Politycznie i gospodarczo. Produkcja przemysłowa spadła o 50 procent, PKB podobnie, średnia długość życia skróciła się o kilka lat. Kiedy w 1993 roku po raz pierwszy przyjechałem do Moskwy, nawet nie było gdzie napić się kawy. Był McDonald i luksusowe restauracje, w których przygrywał kwartet smyczkowy. No i to miejsce na placu Czerwonym, gdzie sprzedawali czarną herbatę z samowaru, a klienci przychodzili z własnym obiadem w słoiku.

Do tego jeszcze Rosja straciła wpływy. Nie liczono się z nią tak jak z ZSRR. A prestiż jest dla Rosjan bardzo ważny. Ich tożsamość jest imperialna, mocarstwowa.

Ludzie tego wszystkiego nie zapomnieli. A za Putina standard życia - i wolności osobistej - naprawdę się poprawił. To najbardziej dostatni, najbardziej indywidualistyczny okres w historii Rosji. Nie mówię, że Putin jest wyłącznym architektem tej prosperity, ale wiele jego decyzji się do niej przyczyniło. Choćby to, że w pierwszej kadencji zliberalizował gospodarkę i postawił na nogi aparat państwowy. Czy mógłby zrobić więcej i lepiej? Oczywiście. Powinien zdywersyfikować gospodarkę, nie opierać jej na surowcach. Ale ciężko przeprowadzić reformy, gdy pieniądze płyną szerokim strumieniem. Do tego potrzeba kryzysu.

Sankcje, spadek cen ropy i gazu oraz kursu rubla mocno uderzyły w gospodarkę?

- Na pewno nie jest tak źle, jak chciałby Zachód. Prezydent Obama powiedział ostatnio, że rosyjska ekonomia jest "w strzępach", ale to spora przesada.

Gospodarka jest w dużo lepszym stanie niż w kryzysowych latach 1998 czy 2008. Rynek wewnętrzny liczy 140 milionów osób. Ropa i gaz zdominowały eksport, ale rosyjska gospodarka ma dużo więcej źródeł dochodu.

A jak sobie radzi budżetówka? Nauczyciele, pielęgniarki, kierowcy autobusów, którym za Putina tak się poprawiło?

- Wciąż dostają pensje, a ich standard życia nie tak bardzo się obniżył - przynajmniej na razie. Pamiętaj też, że Rosjanie są bardzo twardzi i odporni. Większość z nich doświadczyła już gorszego gospodarczego chaosu. Są gotowi ponieść koszty obrony tego, co postrzegają jako narodowy interes.

Sporo stracili oligarchowie, ale rozumieją, że kiedy Kreml wzywa, trzeba coś poświęcić. Jak Roman Abramowicz, którego Putin zrobił gubernatorem Czukotki. Zarządzał nią ze swojego penthouse'u w Chelsea, nikt od niego nie oczekiwał, że się przeprowadzi do jakiegoś Anadyru. Miał tylko modernizować z własnej kieszeni. No więc budował szpitale, szkoły i drogi.

Dobry bojar. A car jeszcze lepszy.

- Jako dobry car Putin jest świetny. Małe kryzysy rozwiązuje śpiewająco: przyjedzie i zwolni komendanta, który przesadził z łapówkami, zruga gubernatora za spóźniające się pociągi, ukarze fabrykanta, który zalega z pensjami. Wsadzi - jak z Chodorkowskim - złego bogacza do więzienia albo nakrzyczy przed kamerami na oligarchów. Ale tak naprawdę z nimi współpracuje. Zna granice swojej władzy, nie zrobi jak Mao rewolucji kulturalnej.

Ale w ogólnym rozrachunku: Rosjanie uważają, że mimo wszystko warto było anektować Krym?

- Zdecydowanie tak. Może młodzi i wykształceni, w których obecny kryzys uderzył najmocniej - trudniej im wyjechać, trudniej znaleźć pracę w zachodnim koncernie - zaczynają być niezadowoleni. Ale reszta murem stoi za Putinem.

Rozmawiałem niedawno z kolegą: biznesmen, musiał zacisnąć pasa, nigdy nie przepadał za obecną władzą, brał nawet udział w protestach na placu Błotnym. "Nie cierpię Putina, ale, cholera, oddał nam Krym" - usłyszałem. "Jedyne, co mi się w tym nie podoba, to to, że Putin zrobił się od tego jeszcze silniejszy".

Andrej Krickovic - ur. w 1973 r. w Chorwacji, politolog, wykładowca na moskiewskiej Higher School of Economics. Absolwent Berkeley i Harvardu.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
W Rosji używanie przez spec służby telepatii i innych nienaukowych technik traktowane jest poważnie. Wprawdzie Putin i inni na górze oficjalnie traktują to z przymrużeniem oka ale...
The Daily Beast » Inside the KGB’s Super Power Division
...generał Borys Konstantynowicz Ratnikow i inni wysocy oficerowie służb tak nie myślą.
I tu nasuwa mi się skojarzenie z III Rzeszą, jej okultyzmem i ezoteryką uprawianą głównie przez SS.

http://noocosmology.com/author/ratnikov.html
3a406c2422a8b5b7e5fc2ba8599.jpg

Ekspert od broni psychotronicznej.
 

Oreł

Well-Known Member
574
465
Nic nowego, w czasach bolszewickich było tak samo. Wierzono też np. w zmartwychwstanie całej dotychczasowej ludzkości i jej wieczne życie w komunizmie.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Mnie interesuje jedno, czy Amerykanie i inni na poważnie biorą to "zagrożenie psychotroniczne" ze strony Rosji, czy leją na to?
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Rosja cierpi na brak mięsa. Nie dość że jest objęta embargiem, to jeszcze władza ostentacyjnie niszczy zachodnią żywność. Więc rosyjskie władze i rosyjskie firmy kombinują. Ktoś sprowadził z Białorusi bycze i końskie penisy. Tak, tak, penisy które Białoruś prawdopodobnie trzymała zamrożone jako zapasy żywnościowe. Penisy trafiły do sklepów w Rosji i natychmiast powstało pełno memów z penisami. Oczywiście wielu Ruskich mówi, że skoro Białoruś wysłała do Rosji penisy, to Białoruś pokazała Rosji jak ją traktuje, a prasa rosyjskojęzyczna kontestuje, że "Rosjan karmią penisami".
Импортозамещение по-путински: россиян кормят пенисами
Жителей России кормят "замороженными пенисами"

Etykieta z penisów mrożonych (byczych), pochodzących z kombinatu mięsnego w Brześciu.
588461.jpg


A tu jeden z wielu obrazków jakie krążą po rosyjskojęzycznym necie.
122915147_3416556_getImage_1_3_.jpg
 
D

Deleted member 5360

Guest
Konrad Niewolski, reżyser m.in. zajebistej "Symetrii" ("Palimpsest" był gówniany) opartej na doświadczeniach z własnej odsiadki za nielegalne posiadanie broni, zakłada nową prorosyjską partię "Legion patriotów":

http://www.fakt.pl/polityka/rezyser...lozyl-prorosyjska-partie,artykuly,571882.html

A tu ze starego wywiadu z nim, niezły odpał:
"Kościół katolicki od setek lat krzywdzi ludzi. [...] Mam kontakt ze zmarłymi i wiem, że są wkurwieni na kościół, a ich wkurwienie mi się udziela. Wiem, jak jest w piekle, bo żyję na granicy dwóch wszechświatów. Tamten świat jest zresztą dla mnie ważniejszy, dlatego gardzę prawami rządzącymi tym światem".

http://wywiadowcy.pl/konrad-niewolski/
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Skomentowałem na podstawie artykułu, który zalinkowałeś wcześniej. Programu nie czytałem, bo dopiero teraz dałeś mi taką możliwość. Mój komentarz? Faktycznie gówno.
 

Imperator

Generalissimus
1 569
3 556
Legion Patriotów - to partia polityczna założona przez Konrada Niewolskiego. Założyciel partii z wykształcenia jest Dyplomatą i Urzędnikiem Państwowym.Ukończył wydział Administracji i Służb Zagranicznych w Prywatnej Wyższej Szkole Biznesu i Administracji. Konstytucjonalizm, ustawodawstwo i stosunki międzynarodowe należą do jego pasji. Jest również reżyserem takich filmów jak: "Symetria", "Palimpsest", "Job, czyli ostatnia szara komórka", "D.I.L".

Zauważyliście To "Dyplomatą i Urzędnikiem Państwowym" z wielkiej? Jaki szacunek.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Kolejny dowód na to, że Ruscy zbliżają się do akapu:

dzik_gigant1.jpg

To prawdopodobnie rekord świata – tak ogromnego dzika nikt wcześniej nie spotkał. Przynajmniej nikt, kto mógłby potem o tym opowiedzieć. Olbrzym ważył pół tony! To znaczy co najmniej pół tony bo na wadze skończyła się skala.
http://kresy24.pl/75298/na-uralu-zabili-gigantycznego-dzika-potwora-wazyl-foto/

Czekam na mamuta.
 
Do góry Bottom