Rosja

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 793

Piotr Olejarczyk
dzisiaj 13:56

— Przez te wszystkie lata myślałem, że wymiana gospodarcza z Zachodem spowoduje, że Rosja będzie się bogacić i w ten sposób się ucywilizuje. Bo bogatemu nie chce się walczyć. Byłem w błędzie. Okazało się, że te lata dobrobytu Rosja wykorzystała na doposażenie armii i przygotowanie się do wojny – mówi Onetowi Iwan Rassochin, dyrektor Centrum Współpracy Biznesowej "Polska-Rosja". Mówi też, co jego rodakom podoba się w Putinie. Podkreśla: to mit, że Putina popierają tylko biedni ludzie z małych rosyjskich wsi.
  • Po wybuchu wojny Rassochin wstrzymał wszystkie kontakty biznesowe ze swoim krajem. – Na swoim stanowisku niewiele mogę zrobić, ale przynajmniej mogę zrobić to, by nie zasilać teraz rosyjskiego budżetu
  • – Trzeba sobie zdać sprawę, że wielu Rosjan naprawdę czuje się zagrożonych tym, że jednostki NATO są coraz bliżej ich granic – zwraca uwagę Rosjanin
  • – Dla mnie rosyjscy dziennikarze, którzy pracują na rosyjską propagandę, są gorsi od przestępców wojennych. Przestępca wojenny popełnia np. zabójstwo. Ale propagandysta robi tak, że ten przestępca zabija z radością – mówi
  • Rosjanie wybierają zapędzenie do swojej strefy wpływów, bo cywilizacyjnie nie mogą niczego zaoferować swoim sąsiadom – uważa rosyjski biznesmen
  • USA to nowe technologie, Chiny to światowa wytwórnia wszystkiego. A co ma Rosja? Rosja ma rakiety, które mogą to wszystko zniszczyć – podkreśla
– Prezydent mojego kraju również robi straszne rzeczy. Ja w imieniu wszystkich Rosjan, którzy zachowali resztki człowieczeństwa i godności, chcę przeprosić Ukraińców. Bo to, co się dzieje w Ukrainie, dzieje się też przez pasywność mojego narodu. To myśmy dopuścili do tej wojny – mówi Iwan Rassochin, rosyjski biznesmen, który od 15 lat przebywa w Polsce. Stoi na czele Centrum Współpracy Biznesowej "Polska-Rosja".
– Przez 15 lat budowałem tę współpracę, wprowadziłem na rynek rosyjski mnóstwo polskich firm. I odwrotnie. Biznes polsko-rosyjski rozwijał się obiecująco. Ale to wszystko już się skończyło – uważa.

Rassochin podkreśla, że po wybuchu wojny wstrzymał wszystkie kontakty biznesowe ze swoim krajem. – To nie była łatwa decyzja, bo to dla mnie jedyne źródło dochodu. Na swoim stanowisku niewiele mogę zrobić, ale przynajmniej mogę zrobić to, by nie zasilać teraz rosyjskiego budżetu.

Kto popiera Putina? Ważny mit do obalenia

Rosyjski biznesmen ma rodzinę i dużo znajomych w Rosji. Często rozmawia ze swoimi rodakami. Mówi, że połowa jego rozmówców jest przeciwko tej wojnie, połowa popiera działania Putina.

– To jest ważny mit do obalenia, bo słyszę głosy, że tę wojnę popierają tylko mało wykształceni i biedni ludzie z rosyjskich wsi. Wcale tak nie jest. Moi rozmówcy to ludzie, którzy przed wojną prowadzili interesy z Zachodem, to ludzie znający języki, potrafiący robić biznesy. I także tacy Rosjanie są teraz za Putinem.
Pytam, dlaczego obyci ze światem biznesmeni, którym w teorii powinno zależeć na robieniu pieniędzy w spokoju, są za wojną?

W odpowiedzi Rassochin przytacza mi rozmowę, którą odbył ze swoim znajomym biznesmenem z Kaliningradu. – Ja mu pokazuje na zdjęciach zniszczone budynki w Ukrainie, a on mi mówi, że nie wierzy, że nasza armia zrobiła to celowo. Jest przekonany, że w tych budynkach musiał być albo jakiś punkt oporu, albo sprzęt wojskowy. Wie pan, ludzie często wolą znajdować się w swojej strefie komfortu i odrzucać fakty, które im się nie podobają.
Wyparcie rzeczywistości to jedno, ale Rosjanie (nawet ci majętni i wykształceni) często używają tak zwanych argumentów geopolitycznych, by usprawiedliwić atak na Ukrainę. – Często słyszę, że Rosja nie mogła sobie pozwolić, by obok była zmilitaryzowana Ukraina, która aspiruje do NATO. Żeby było jasne, ja nie popieram oczywiście tej argumentacji, że ze względów geopolitycznych trzeba było zaatakować Ukrainę. Ale trzeba sobie zdać sprawę, że wielu Rosjan naprawdę czuje się zagrożonych tym, że jednostki NATO są coraz bliżej ich granic.

"Propaganda w Rosji jest niebezpieczna dla całego świata"

Rassochin podkreśla, że rosyjska władza, ale też wielu Rosjan patrzy na Zachód oczami Zimnej Wojny. Co więcej, Zachód również w podobny sposób postrzega Rosję. Tworzy to idealny grunt dla propagandy.

Rosyjski biznesmen tłumaczy, dlaczego Rosjanie są podatni na taką propagandę.

– Dlaczego pojawił się ktoś taki jak Putin? Lata 90. w Rosji to był okres rozkładu państwa i totalnego zubożenia i poniżenia całego narodu. Taki ktoś jak Putin musiał się pojawić. Musiał się pojawić ktoś, kto powiedział, "ja znów przywrócę tę wielką Rosję i wszyscy znowu będą nas się bać i z nami liczyć". I ludzie to kupili. Po zakończeniu Zimnej Wojny Zachód nie traktował Rosji jako partnera, lecz jako przegranego. I to narodowe upokorzenie popchnęło społeczeństwo w kojące objęcia propagandy.

– Właśnie dlatego słynna przemowa Putina w Monachium w 2007 r. została przyjęta w Rosji z oklaskami. To było potraktowane jako oficjalne przyznanie faktu, że przestaliśmy się łudzić, że ktoś na Zachodzie nas usłyszy i zrozumie. Już wtedy nie było odwrotu. Właśnie w połowie lat 2000 niedługo przed Monachium zaczyna się tworzyć w Rosji system propagandy w tej postaci, w jakiej widzimy ją teraz.

Rassochin, który w Polsce przebywa od kilkunastu lat, zdaje sobie sprawę, że propaganda (choć z innym nasileniem i mniej topornym przekazem) występuje nie tylko w rosyjskich mediach. – Ale propaganda na przykład w Polsce jest groźna tylko dla was samych. Jest groźna tylko dla jednego kraju. Propaganda w Rosji jest niebezpieczna dla całego świata. Ze względu na obiektywne możliwości militarne rosyjskiego państwa.

– Już przed wojną przeciętny Rosjanin nie był zbyt przychylnie nastawiony do Zachodu. Przez lata miał sączone do głów, że Zachód to wróg, który myśli, jak nas zniszczyć. To straszne, ale propaganda może posterować rosyjskim człowiekiem tak, żeby na przykład uwierzył, że trzeba zaatakować Polskę.

– Dla mnie rosyjscy dziennikarze, którzy pracują na rosyjską propagandę, są gorsi od przestępców wojennych. Dlaczego? Przestępca wojenny popełnia np. zabójstwo. I to jest oczywiście zbrodnia. Ale propagandysta robi tak, że ten przestępca zabija z radością. Dlatego dla mnie to jest gorsze od zbrodni wojennej.

Bogaty, zacofany technologicznie kraj z biednymi ludźmi

Kolejny ważny czynnik to nostalgia za czasami imperium sowieckiego. – To nie jest tak, że ludzie chcą żyć, jak wtedy. Nie, Rosjanie chcą, by świat się z nimi liczył tak jak kiedyś. Nie rozumieją jednak, że to tak nie działa. Mamy bogaty kraj z biednymi ludźmi. Mamy kraj zacofany technologicznie, który nawet swoją ropę musi wydobywać za pomocą firm zachodnich. Rosjanie nie chcą tego słuchać. Nie chcą słuchać faktów. Mówią, a jakoś przetrwamy. Jestem pewien, że przetrwają. Tylko to będzie przetrwanie, a nie rozwój – uważa rozmówca Onetu.

Rosyjski biznesmen uważa, że dzisiejsza klasa polityczna w Rosji zupełnie nie pojmuje, jak obecny świat jest zbudowany. – Nie rozumieją, że liczą się w nim kraje, które mają potęgę gospodarczą. Każde mocarstwo chce mieć swoją strefę wpływów. Ale obecnie, żeby taką strefę zbudować, to można albo inne państwa do niej zachęcić, albo zapędzić.

"Rosja ma rakiety, które mogą to wszystko zniszczyć"

Rosyjska władza wybiera ten drugi wariant. – Rosjanie wybierają zapędzenie, bo cywilizacyjnie nie mogą niczego zaoferować swoim sąsiadom. Porównajmy Rosję do Stanów Zjednoczonych czy Chin. USA to nowe technologie, gigantyczne, znane na całym świecie firmy. Chiny inny ustrój, ale też potęga gospodarcza na zasadzie światowej wytwórni wszystkiego. A co ma Rosja? Rosja ma rakiety, które mogą to wszystko zniszczyć.

Rassochin przyznaje, że jego rodacy tęsknią za czasami, kiedy Rosja była wielkim imperium, na równi ze Stanami Zjednoczonymi. – Ciężko przełamać taką tęsknotę. Putin podoba się Rosjanom dlatego, że żąda od wielkich tego świata, żeby rozmawiali z Rosją jak z równym. I nie chcą słyszeć, że to niemożliwe w sytuacji, gdy Rosja to jest tylko 3 proc. PKB świata.

Rosyjski biznesmen mówi, że dla niego Putin jako lider polityczny skończył się po sytuacji z łodzią podwodną Kursk. – Po tym nie miałem już żadnych złudzeń. Ale moi rodacy patrzą inaczej. Nie oszukujmy się. Putin ma wciąż duże poparcie. Jestem przekonany, że gdyby w Rosji odbyły się teraz najbardziej demokratyczne wybory, to Putin by je wygrał. Niestety.

Zapytany o to, co można zrobić, by Rosjanie zaczęli inaczej postrzegać rzeczywistość, by wyszli ze swojej strefy komfortu, Rassochin chwilę milczy. Później wzdycha. – Trzeba z ludźmi rozmawiać. Pokazywać im, co się dzieje. Podam panu przykład mamy mojego kolegi. Starsza kobieta, przez całe życie popierała Putina. Informacje czerpała tylko z telewizji. Na początku wojny zaczęła rozmawiać ze swoim synem. On jej mówił, jak naprawdę wygląda ta wojna. Ona: "a u nas mówią co innego". Zadawała mnóstwo pytań. Słuchała, w końcu dała się przekonać. Zaczęła patrzeć na wojnę inaczej.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 793

Putinizm nie jest zwykłym autorytaryzmem, to czysty faszyzm. Dla Zachodu to spostrzeżenie ma kluczowe znaczenie. Jest bowiem tylko kwestią czasu, kiedy Zachód będzie musiał militarnie stawić czoła putinowskiej Rosji. Bo w swojej historii Rosja zmieniała się tylko pod wpływem militarnych klęsk.
Michael Chodarkowski
Dzisiaj, 10:40
  • Wojna w Ukrainie ujawniła to, co do tej pory było tajemnicą poliszynela: XX-wieczny faszyzm znalazł w Rosji nowy dom. Jak w przypadku wszystkich tego typu reżimów, chodzi o imperialną nostalgię, restytucję i ekspansjonizm - ocenia historyk
  • Jego zdaniem są tylko dwa sposoby, aby ten stan rzeczy zmienić. Pierwszym z nich byłby zamach stanu. Drugim gruntowna klęska militarna
  • - Wydaje się, że to tylko kwestia czasu, kiedy Zachód będzie musiał stawić czoła Rosji militarnie, ponieważ obecnie chodzi o coś więcej niż "tylko" wojna w Ukrainie i rosyjskie zbrodnie przeciwko ludzkości. Obecnie mamy do czynienia z egzystencjalnym konfliktem między społeczeństwami demokratycznymi, w których panuje praworządność, a faszystowskimi, rządzonymi przez cynicznych i bezwzględnych dyktatorów - uważa Chodarkowski
Dobrą, ale i złą stroną wojny jest to, że nie pozostawia ona już miejsca na intelektualne gry umysłowe. Maski opadły, argumenty nie należą już do sfery teorii, a postmodernistyczny relatywizm ze swoimi dywagacjami na temat dobra i zła został obnażony jako to, czym jest - pustą i niebezpieczną skorupą. Zadaniem odważnego narodu ukraińskiego było pokazanie światu, że wolność i niepodległość nadal mają znaczenie i nie można ich traktować jako oczywistości.
Wniosek jest oczywisty: jedno państwo najechało drugie, wzięło na cel szkoły i szpitale, zabiło tysiące cywilów, zniszczyło dzielnice, wysiedliło setki tysięcy osób i okaleczyło miliony z jednego powodu: Rosja odmawia uznania Ukrainy za suwerenne państwo. Wszystko inne to taktyka dywersyjna Moskwy.
Od 2014 r. Moskwa twierdzi wiele rzeczy: że rewolucja w Ukrainie w latach 2013/14 była zamachem stanu, że rząd demokratycznej Ukrainy to junta, że Ukraińcy to naziści, a przystąpienie Ukrainy do NATO stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Rosji. Wszystkie te kłamstwa posłużyły za pretekst do inwazji na Ukrainę, która pozbawiła ten kraj suwerenności i sprawiła, że Ukraina ponownie znalazła się pod kuratelą Moskwy.

Tajemnica poliszynela

Wojna w Ukrainie ujawniła to, co do tej pory było tajemnicą poliszynela: XX-wieczny faszyzm znalazł w Rosji nowy dom. Putinizm nie jest zwykłym autorytaryzmem, to czysty faszyzm, a jak w przypadku wszystkich tego typu reżimów, chodzi o imperialną nostalgię, restytucję i ekspansjonizm. Reżimy faszystowskie opierają się na żalach, poczuciu upokorzenia przez obce państwa oraz na przywódcy narodowym, którego męskość, wola i determinacja obiecują przywrócić znaczenie i wielkość przeszłości. A wielkość definiuje się tu nie przez dobrobyt i pomyślność ludzi, ale przez zdolność do dominacji nad obcymi krajami i wykorzystywania ich prestiżu.
Podobnie jak inni faszystowscy przywódcy XX wieku, Putin, według dyrektora CIA Williama Burnsa, "od lat ma w sobie łatwopalną mieszankę żalu i ambicji". Ale Putin nie tylko się wściekł. Dzięki zmasowanej propagandzie państwowej wyprał rosyjskiemu społeczeństwu mózgi, wystąpił przeciwko liberalnym wartościom Zachodu, zmilitaryzował społeczeństwo poprzez wojskowo-patriotyczne kluby dla młodzieży, wspierał rozwój klubów sztuk walki i zmodernizował armię.
Przez wiele lat Putin i jego otoczenie byli zagorzałymi czytelnikami Iwana Iljina, ideologa rosyjskiego faszyzmu, który głosił swoje poglądy nawet po II wojnie światowej. Idee Iljina propagowały wyjątkowość Rosji, jej duchową i moralną wyższość nad Zachodem oraz ustanowienie narodowej dyktatury, która opierałaby się na Kościele i wojsku, aby bronić się przed komunizmem i liberalizmem.

Pomysły Iljina

Wzorami dla Iljina byli Hitler i Mussolini, dwaj ludzie znani nie tylko jako antykomuniści, ale także jako antydemokraci. Aż do śmierci w 1954 r. podtrzymywał swoją wizję faszystowskiej "Świętej Rosji" pod przywództwem narodowego dyktatora. To właśnie ten rodzaj mesjanistycznego chrześcijańskiego rosyjskiego faszyzmu leży u podstaw świata Putina. W 2005 r. Putin osobiście uczestniczył w przewiezieniu szczątków Iljina ze Szwajcarii do Rosji, a następnie zorganizował poświęcenie jego grobu.
W burzliwych latach 90. idee Iljina padły na podatny grunt wśród zatwardziałych komunistów i nacjonalistów, którzy nie potrafili poradzić sobie z rozpadem ZSRR. Jeden z nich, Aleksander Dugin, najzagorzalszy zwolennik rosyjskiego faszyzmu, od wielu lat podżega do wojny z Ukrainą. W 1997 r. Dugin zwrócił na siebie uwagę, publikując artykuł zatytułowany "Faszyzm - bezgraniczny i czerwony". Wezwał w nim do wprowadzenia w Rosji "prawdziwego faszyzmu", który miałby służyć jako bastion przeciwko amerykańskiej hegemonii i liberalnemu Zachodowi.
W tym samym roku opublikował również książkę "Podstawy geopolityki". Ta mikstura antyamerykanizmu, nacjonalizmu, neonazizmu i euroazjatyzmu głosiła, że Rosja stanie się wielkim imperium euroazjatyckim, które, tworząc oś z Niemcami i Japonią, wyprze USA z Europy i zniszczy NATO. Książka stała się bestsellerem i została włączona jako lektura do kursów wstępnych w rosyjskich akademiach wojskowych. Należy pamiętać, że miało to miejsce już pod koniec lat 90. ubiegłego wieku.

Symbol "Z"

Jak zawsze w historii Rosji, rosyjskie duchowieństwo prawosławne całym sercem i duszą popiera dyktaturę Putina i jego wojny. 6 marca 2022 r. Cyryl, patriarcha rosyjskiej Cerkwi prawosławnej, wygłosił kazanie, w którym potępił "fałszywe wolności" Zachodu i obarczył winą za wojnę z paradami gejów, które określił jako "brutalne zmuszanie do grzechu potępionego przez prawo Boże". Najwyraźniej zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi uważa, że parady gejów usprawiedliwiają brutalne niszczenie przez Rosję ukraińskich miast i zabijanie cywilów, z których większość należy również do Kościoła prawosławnego.
Wydaje się, że większość mieszkańców Rosji również popiera wojnę, choć trudno to ocenić, biorąc pod uwagę blokadę informacyjną w Rosji. Obok milczącej większości są też aktywni zwolennicy, którzy noszą symbol "Z", który - podobnie jak swastyka w nazistowskich Niemczech - stał się znakiem poparcia dla narodowego przywódcy i jego polityki. Protesty przeciwko wojnie w Ukrainie wydają się ograniczać do zgromadzeń głównie młodych ludzi w kilku dużych miastach. Więcej osób stało w kolejce przed sklepem IKEA w dniu jego zamknięcia, niż wzięło udział w wielu demonstracjach.
Demonstracje przeciwko wojnie w Ukrainie wydają się ograniczone i mało prawdopodobne, by przyniosły wymierne efekty w Rosji. Przez lata Putin zbudował ogromny aparat represji, składający się z setek tysięcy lokalnych i państwowych sił policyjnych, nazywanych eufemistycznie "gwardią narodową". W ciągu kilku tygodni od rozpoczęcia wojny oddziały policji wykazały się brutalną skutecznością, aresztując tysiące demonstrantów i szybko rozpraszając innych.

Zamach stanu czy porażka

W przeciwieństwie do innych reżimów autorytarnych, prawdziwy problem z faszyzmem polega na tym, że nie dopuszcza on żadnego mechanizmu zmiany od wewnątrz. Istnieją tylko dwie drogi, które mogą doprowadzić do upadku faszystowskiej Rosji: Pierwszym z nich byłby zamach stanu, w którym dyktator zostałby obalony, jak to bezskutecznie próbowali zrobić spiskowcy przeciwko Hitlerowi w 1944 r. Drugim byłaby gruntowna klęska militarna.
W przeszłości ważne zmiany i reformy w historii Rosji dokonywały się dopiero w wyniku klęski militarnej. Upokarzająca klęska Rosji w wojnie krymskiej w 1856 r. doprowadziła bezpośrednio do zniesienia pańszczyzny; klęska Japonii w 1905 r. doprowadziła do powstania pierwszej konstytucji i parlamentu; klęska w I wojnie światowej doprowadziła do powstania radykalnej partii bolszewickiej; a klęska w Afganistanie do upadku ZSRR.
Upadkowi Związku Radzieckiego, w przeciwieństwie na przykład do upadku Jugosławii, towarzyszyło stosunkowo niewiele przemocy i był on zapowiadany jako pokojowe przejście od imperium radzieckiego do państw narodowych - przynajmniej tak do niedawna uważano. Okazało się jednak, że przemoc została odłożona tylko na jakieś trzydzieści lat, a Moskwa nigdy nie pogodziła się z upadkiem imperium. Upadek imperiów i powstawanie państw narodowych było typowym procesem historycznym XX wieku. Tylko w dwóch przypadkach mocarstwa cesarskie zdecydowały się na odbudowę utraconych imperiów przy użyciu brutalnej siły: nazistowskie Niemcy i Rosja Putina.

Kwestia czasu

Jak wszystkie reżimy faszystowskie, Rosja jest państwem ekspansjonistycznym, mesjanistycznym, pragnącym przywrócić swoją rzekomą wielkość i boską misję. Pokój stoi w bezpośredniej sprzeczności z podstawami takiego społeczeństwa. Faszystowską Rosję można więc albo powstrzymać, albo stawić jej czoła, ale biorąc pod uwagę wojnę w Ukrainie, powstrzymanie nie wchodzi w rachubę.
Wydaje się, że to tylko kwestia czasu, kiedy Zachód będzie musiał stawić czoła Rosji militarnie, ponieważ obecnie chodzi o coś więcej niż "tylko" wojna w Ukrainie i rosyjskie zbrodnie przeciwko ludzkości. Obecnie mamy do czynienia z egzystencjalnym konfliktem między społeczeństwami demokratycznymi, w których panuje praworządność, a faszystowskimi, rządzonymi przez cynicznych i bezwzględnych dyktatorów. Zachód nie może dać się zaszantażować ewentualnym użyciem broni jądrowej. Takie postępowanie dałoby jedynie zielone światło dla większej, a nie mniejszej agresji.
W Rosji Putina faszyzm jest na wskroś wpleciony w tradycyjny rosyjski imperializm. Tym, co nigdy się w Rosji nie zmieniło, pomimo porażek militarnych i reform, które po nich nastąpiły, jest ekspansjonizm wobec mniejszych państw sąsiednich. Dekadę po klęsce wojny krymskiej Rosja rozpoczęła podbój i aneksję Azji Środkowej. Dziesięć lat po rewolucji bolszewickiej Imperium Rosyjskie zostało odbudowane jako ZSRR, a dziesięć lat po upadku ZSRR w 1991 r. Rosja Putina rozpoczęła obecny projekt odbudowy.

Rosja musi przezwyciężyć swoją przeszłość

Właśnie to jest wyzwaniem zarówno dla Rosji, jak i dla Zachodu. Aby doprowadzić do trwałych zmian w Rosji, należy nie tylko obalić Putina, ale także odrzucić stare, imperialne wzorce myślenia. Putin nie pozostanie na zawsze, ale każdy jego następca musi być pozbawiony prawa do podtrzymywania tradycyjnych roszczeń imperialnych. Nie można dłużej składać gołosłownych deklaracji i nie można przywrócić normalnego handlu, dopóki Rosja nie przekształci się w normalnie funkcjonującą demokrację.
Aby tak się stało, społeczeństwo rosyjskie musi nieuchronnie przezwyciężyć swoją sowiecką i imperialistyczną przeszłość i, podobnie jak Niemcy po II wojnie światowej, porzucić swoją szczególną drogę na rzecz członkostwa we wspólnocie podobnych narodów.
W 2005 r. Putin określił upadek ZSRR jako największą katastrofę geopolityczną XX w. Starając się temu zaradzić, doprowadził do największej katastrofy geopolitycznej Rosji w XXI wieku. Musimy dołożyć wszelkich starań, aby klęska Rosji w barbarzyńskiej wojnie z Ukrainą była w najbliższej przyszłości świętowana jako zwycięstwo nowej i demokratycznej Rosji.
Michael Chodarkowski jest profesorem historii na Uniwersytecie Loyola w Chicago. Jego najnowsza książka to "Rosyjski XX wiek. Podróż w 100 opowieściach". W Polsce ukazała się jedna jego książka: "Na granicach Rosji. Budowanie imperium na stepie 1500-1800"
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 793

dzisiaj 09:39
Sekretarz ukraińskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ołeksyj Daniłow ocenił, że po obecnej wojnie Rosja rozpadnie się jako państwo. Przewidywał przy tym, że Japonia odzyska Wyspy Kurylskie, a Polska "jeśli będzie chciała, może sobie wziąć Obwód Kaliningradzki".

Ołeksyj Daniłow rozmawiał na ten temat z ukraińską telewizją. Jego słowa przytoczył ukraiński dziennikarz Wiktor Kowalenko.
– Mogę powiedzieć, że na koniec tej wojny, kiedy Rosja się rozpadnie, a to stanie się na pewno, Japonia odzyska Wyspy Kurylskie, które zostały jej zabrane po II wojnie światowej – powiedział Daniłow. – Jeśli Polska będzie chciała, będzie mogła po wojnie wziąć sobie obwód Kaliningradzki – dodał.

Wyspy Kurylskie to archipelag na Oceanie Spokojnym leżący między japońską wyspą Hokkaido a Kamczatką. Japonia nie podpisała z Rosją formalnego traktatu pokojowego po II wojnie światowej z powodu sporu o cztery wyspy, które Japończycy nazywają Terytoriami Północnym, a Rosjanie – Kurylami Południowymi. Armia Czerwona zajęła je w 1945 r., razem z całym archipelagiem Kuryli, tuż po kapitulacji Japonii. Według Tokio było to nielegalne.

Japonia i Związek Radziecki nigdy nie zawarły traktatu pokojowego właśnie z powodu sporu o Kuryle. W ostatnich latach Tokio zajmowało bardziej koncyliacyjne stanowisko w tej sprawie, jednak po rosyjskiej inwazji na Ukrainę zaczęło ponownie upominać się o wyspy.

Według Moskwy Japonia prezentuje "nieprzyjazne stanowisko" w sprawie wojny w Ukrainie. "Rosja nie zamierza w obecnych okolicznościach kontynuować negocjacji z Japonią w sprawie traktatu pokojowego" – oświadczyło rosyjskie MSZ, cytowane przez AFP.
 

ckl78

Well-Known Member
1 881
2 033
Rosyjski imperializm. "Polska jest państwem zagrożonym". Ekspert o możliwym scenariuszu.





" Polska jest państwem zagrożonym. Rosja chce się odbudowywać jako imperialne mocarstwo. Dominującą ideologią rosyjską jest nacjonalizm, także i szowinizm. To nie jest tylko sam Putin. To cała grupa ludzi, którzy są naszymi wrogami. Oni uważają, że imperium trzeba odbudować, co najmniej w granicach obejmujących również ziemie Polski z Częstochową, Łodzią i Warszawą - powiedział w programie WP Newsroom płk Andrzej Derlatka, były szef Agencji Wywiadu, były ambasador RP w Korei Płd. Ekspert odniósł się także do kondycji naszego wojska i planów rozbudowy armii, przestrzegając jednocześnie przed armią Putina. - Rosja nie zatrzyma się.

To jest program na dziesięciolecia. Musimy się przygotować do możliwej konfrontacji z Rosją. Polska jest za słaba, by samodzielnie przechodzić do ofensywy. Jedyne, co możemy zrobić obecnie, to wzmocnić swoją armię – tłumaczył płk Derlatka. - Rządowy program rozbudowy armii jest bardzo dobry, ale może być niewystarczający.

Siły ukraińskie w tej chwili liczą 350 tys. żołnierzy i nie są w stanie odzyskać terenów, które Ukraina utraciła na rzecz Rosji – podkreślił ekspert. Płk Derlatka przyznał, że to, co powstrzymuje Rosję przed dalszymi działaniami, to fakt, że Polska jest członkiem NATO. Gość programu odniósł się także do kwestii Kaliningradu i możliwego porozumienia z Rosją. - Polska jest silna dzięki obecności w Sojuszu i w Unii Europejskiej.

Sprawa okręgu kaliningradzkiego powinna być ostatecznie rozwiązana. Polska nie może żyć w zagrożeniu przed rosyjskimi rakietami. Konieczne jest tu porozumienie na linii Rosja-NATO. Oczywiście nie chcemy wojny, ale jeśli ten konflikt do nas przyjdzie – musimy być przygotowani – podsumował były szef Agencji Wywiadu i były ambasador RP w Korei Płd"
 

woolybully

Active Member
186
241

Ukraiński polityk przewiduje rozpad Rosji. "Polska będzie mogła wziąć sobie Kaliningrad"

dzisiaj 09:39
Sekretarz ukraińskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ołeksyj Daniłow ocenił, że po obecnej wojnie Rosja rozpadnie się jako państwo. Przewidywał przy tym, że Japonia odzyska Wyspy Kurylskie, a Polska "jeśli będzie chciała, może sobie wziąć Obwód Kaliningradzki".

Ołeksyj Daniłow rozmawiał na ten temat z ukraińską telewizją. Jego słowa przytoczył ukraiński dziennikarz Wiktor Kowalenko.

– Mogę powiedzieć, że na koniec tej wojny, kiedy Rosja się rozpadnie, a to stanie się na pewno, Japonia odzyska Wyspy Kurylskie, które zostały jej zabrane po II wojnie światowej – powiedział Daniłow. – Jeśli Polska będzie chciała, będzie mogła po wojnie wziąć sobie obwód Kaliningradzki – dodał.

Wyspy Kurylskie to archipelag na Oceanie Spokojnym leżący między japońską wyspą Hokkaido a Kamczatką. Japonia nie podpisała z Rosją formalnego traktatu pokojowego po II wojnie światowej z powodu sporu o cztery wyspy, które Japończycy nazywają Terytoriami Północnym, a Rosjanie – Kurylami Południowymi. Armia Czerwona zajęła je w 1945 r., razem z całym archipelagiem Kuryli, tuż po kapitulacji Japonii. Według Tokio było to nielegalne.

Japonia i Związek Radziecki nigdy nie zawarły traktatu pokojowego właśnie z powodu sporu o Kuryle. W ostatnich latach Tokio zajmowało bardziej koncyliacyjne stanowisko w tej sprawie, jednak po rosyjskiej inwazji na Ukrainę zaczęło ponownie upominać się o wyspy.

Według Moskwy Japonia prezentuje "nieprzyjazne stanowisko" w sprawie wojny w Ukrainie. "Rosja nie zamierza w obecnych okolicznościach kontynuować negocjacji z Japonią w sprawie traktatu pokojowego" – oświadczyło rosyjskie MSZ, cytowane przez AFP.
To dopiero dobry zgrywus. Taki odpowiednik Skrzypczaka i tych podobnych polińskich patałachów. Z tej całej propagandy to niedługo się dowiemy, że Ukry to nie pod Moskwą ale już pod Władywostokiem stoją.
Trochę też przypomina ruskiego polityka (Żyrynowski bodajże się nazywał), który to podpuszczał poliniaków do zajęcia Lwowa. Ja bym go zapytał co sądzi o takiej alternatywie.
Polska to zobaczy chyba Kaliningrad tak jak świnia niebo.
 

ckl78

Well-Known Member
1 881
2 033
1648898592058.png

Luksusowe auto Putina jest warte niemal 2 mln dolarów.

Władimir Putin już od kilku lat jest w posiadaniu luksusowego auta, które zapewnia mu maksymalne bezpieczeństwo. Gigantyczna limuzyna Aurus Kortezh jest wyposażona w kamery noktowizyjne, wzmocnione szkło o grubości 6 cm, system kompresji powietrza chroniący przed atakami chemicznymi oraz wyjście awaryjne przez bagażnik.
Aurus został stworzony w Państwowym Instytucie Motoryzacyjnym NAMI w Moskwie, a po raz pierwszy zaprezentowano go w maju 2018 r.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 793
Co to znaczy: "szczególnej propagandzie"? Szczególnej wedle standardów rosyjskich, czy zachodnich?

Czy jeżeli państwo tworzy sobie kolejne wcielenie Konsomołu, to jest to jakaś szczególna indoktrynacja - twoim zdaniem - czy nie?



View: https://www.youtube.com/watch?v=pN31-zypyOU



View: https://www.youtube.com/watch?v=JCXx5jzYpVY
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 793
Mhmmmm, ostatnio w prasie tyle smakowitej rusofobii podają. I jak tu się informacyjnie tym wszystkim nie opychać? :)
Zdarzają się jednak teksty szczególnie zmyślne. Dobór prowokacyjnych cytatów z klasyków w poniższym wywiadzie to crème de la crème antyrosyjskiego dipu, którym można hojnie polać antyruskie danie główne.

Bon appétit!

Data publikacji: 04.04.2022, 15:50

Wierzę, że przemyślna polityka Zachodu może przemodelować Rosję, bo ona sama nie da rady, czego uczy historia. I tego ciut się obawiam. Reformowanie Rosji może spowodować, że Zachód zostawi Ukrainę. Byłoby mi wtedy osobiście źle – mówi ukraiński historyk Jarosław Hrycak.

Newsweek: Sam bym się nie ośmielił, bo nie jestem Rosjaninem, ale tak mówił nie żaden radykał i obrazoburca, tylko XIX-wieczny pisarz Iwan Turgieniew, przez samych rodaków uważany za mistrza psychologicznej analizy: „Rosjanin jest największym i najbardziej zuchwałym kłamcą na świecie”.

Jarosław Hrycak: Jeśli spojrzeć, co wyrabia kremlowska propaganda, kiedyś carska, potem sowiecka, a dzisiaj Putin, Ławrow, a nawet zwykli Rosjanie, Turgieniew miał rację. Największym i najbardziej zuchwałym kłamstwem opowiadają o wojnie, która, jak wmawiają swojemu narodowi, krewnym i sąsiadom, jest specjalną operacją wojskową.

Problem nie leży jednak w samym kłamstwie, lecz w tym, że Rosjanie chcą wierzyć, że kłamstwo jest prawdą. Ich zdaniem Ukraina nie istnieje, nie ma ukraińskiego narodu. Jest tylko ciągnący się od z górą stu lat zewnętrzny spisek, żeby omamić „braci mniejszych”, takich zdziczałych Rosjan, że są kimś osobnym i mają własny kraj. Kiedyś maczali w tym palce jacyś Polacy i Austro-Węgry, a teraz Zachód.
Rosjanie mają problem z Ukrainą. Nawet ci wychowani w kulturze wysokiej, szczerzy demokraci, wrogowie Kremla. Oczywiście były wyjątki, jak Aleksander Hercen czy Andriej Sacharow. Ale gdy większości światłych rosyjskich umysłów, łącznie z humanistami i dysydentami, przyszło rozmawiać o Ukrainie, zawsze wychodziła z nich niewiara, że jesteśmy osobnym bytem, możemy być samodzielni, mamy własną kulturę. W jakimś sensie to nie do pojęcia, że tak mógł myśleć np. Josip Brodski, noblista, wielki poeta, człowiek mądry i z gruntu uczciwy. To jakaś rosyjska skaza. Kiedy rozmawiają o Ukrainie, radykalnie głupieją i nagle – często zupełnie nieświadomie – wychodzi z nich jakiś wielkoruski potwór.

Drugi cytat, z Maksyma Gorkiego: „Najważniejszym miernikiem sukcesu narodu rosyjskiego jest jego okrucieństwo”. Wśród wielu zbrodni sołdatów Putina są nawet zaminowane korytarze humanitarne z Mariupola, co potwierdził Międzynarodowy Czerwony Krzyż.

– Świadectwo Gorkiego opisuje rzeczywistość, z którą sam się zetknął, obserwując rosyjskie chłopstwo, co nie znaczy, że gdzie indziej chłopi byli mniej okrutni. Dzisiejsze rosyjskie społeczeństwo ma chłopskie korzenie, z chłopów pochodzą żołnierze, którzy nas najechali.

Doniesienia z frontu mówią same za siebie. A to czołg bez powodu ostrzelał auto osobowe i wszyscy zginęli, a to zrzucają bomby na szkoły i szpitale, strzelają rakietami w osiedla mieszkalne i w ten sposób chcą wygrać wojnę. Jak mam skomentować śmierć kilkunastomiesięcznych maluchów i ukraińskich dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Na ulicach Kijowa rosyjscy dywersanci ostrzelali rodzinę w samochodzie, zabili dziewczynkę, jej brat zmarł od ran, w Mariupolu z odwodnienia zmarło dziecko. Co Rosjanom szkodzi, by wodociągi lub elektrownie działały normalnie?

Pamiętajmy też, kim był sam Gorki, który oburzał się na sadyzm rosyjskiego chłopa. Wybitny pisarz, który bardzo przyjaźnił się z Feliksem Dzierżyńskim, choć doskonale znał jego rolę. Emigrant na polecenie Lenina, by w niemieckich klinikach i w klimacie Italii leczyć schorowane płuca, kiedy w Rosji ludzie marli jak muchy. O jego przychylność zabiegał Stalin. Gorki to w końcu autor entuzjastycznych tekstów o Kanale Białomorskim, przy którego budowie zmarły tysiące więźniów gułagu, sowieckich niewolników. Utalentowany Maksym nie napisał o tym ani słowa.

Imieniem Gorkiego nazwano Niżny Nowogród i liczne fabryki. Zachód kochał jego pisarstwo, a on, jak mógł, pomagał w budowaniu fałszywego obrazu Stalina i Sowietów. Przyjmował wszelkie apanaże i nagrody, był pieszczoszkiem reżimu, który mordował na przemysłową skalę, jego pisarstwo było wzorcem socrealizmu. Jego świadectwo o rosyjskim narodzie jest tym bardziej wartościowe, bo pisał również o sobie.

„Rosjanie to naród, który wędruje po Europie i szuka, co można rozwalić, zniszczyć tylko dla rozrywki”. To słowa wspaniałego Fiodora Dostojewskiego, gardzącego Ukrainą, polakożercy i Wielkorusa całą gębą.

– Mam pewność, że kiedy pisał o rozwalaniu dla rozrywki, Ukraina nie przeszła mu przez myśl, bo coś, czego nie ma, nie może być Europą.

Przy okazji rozwalania – gdy w 1991 r. padał Związek Sowiecki, jeden z doradców Michaiła Gorbaczowa opisywał tak rozumowanie Borysa Jelcyna, który zgodził się na samodzielność byłych sowieckich republik: niech sobie idą na swoje, zaraz ta Ukraina się rozpadnie, a wtedy przyjdą do Rosji na kolanach. Nic nie rozumiał, jak zresztą większość Rosjan.

Iwan Bunin, porewolucyjny uchodźca, laureat literackiego Nobla, zastanawiał się: „Z przerażeniem myślę, kogo urodzi to pijane krwawe bydło, które przechwyciło władzę w Rosji i co będzie się działo z moim krajem za 2-3 pokolenia. Zresztą, co tu myśleć. Wszystko jest mniej więcej jasne”.

– Gdy rozmawiamy o przyzwoitych Rosjanach, większość z nich skończyła na emigracji, a mimo to wielu nie odrzuciło antyukraińskich, wielkoruskich uprzedzeń, kłamstw i stereotypów. Bunin rozważał o początkach władzy sowieckiej. I oczywiście miał rację, gdy przyglądamy się gułagom czy Wielkiemu Głodowi w Ukrainie. Potem widzieliśmy Afganistan, Gruzję, Czeczenię. Dziś oglądamy ich u nas.

Emigracyjny pisarz Iwan Szmielow uważał, że: „Rosjanie to lud, który nienawidzi wolności, kocha niewolnictwo, kajdany na swoich rękach i nogach, brudny fizycznie i moralnie”.

– W przypadku Ukrainy Rosjanie cierpią na wielkie kompleks. Zazdroszczą nam wszystkiego, począwszy od historii umocowanej w Rusi Kijowskiej, podczas gdy oni byli poborcami podatków u mongolskich chanów. Lecz przede wszystkim zazdroszczą tego, co Rosjanom nigdy nie wyszło od początku istnienia Księstwa Moskiewskiego. My walczyliśmy i dzisiaj walczymy o naszą wolność. Ponosiliśmy porażki, ale też się nam udawało, ostatnie lata to ukraiński sukces. Tymczasem wszystkie próby emancypacji rosyjskiego społeczeństwa kończyły się satrapią. I tak wylęgło się poczucie, że Rosji potrzebny jest samodzierżny car, Stalin albo Putin. Za takim kimś tęsknią, więc sami mu się oddają.

Putin dzieli świat po prostacku. Nie pojmuje, że Ukraińcy chcą być niepodlegli i wybrali prozachodni kurs. Że nie życzą sobie takich przywódców jak on.

Aleksander Sołżenicyn, dysydent, noblista i rosyjski nacjonalista, tak wyrażał się o własnym narodzie: „Nie ma na tym świecie istoty bardziej miałkiej, bardziej bydlęcej i chamskiej niż kacap. Urodzony w nazistowskim kraju, wykarmiony propagandą nazizmu, ten prymityw nigdy nie stanie się Człowiekiem. Jego kraj nie ma przyjaciół – tylko albo sługusy, albo wrogowie. Ten kraj jest zdolny tylko grozić, poniżać, zabijać. I aby zachować ten status przez Rosję, szeregowy kacap jest gotów poświęcić własne życie, życie swoich rodziców i dzieci, jakość życia własnego narodu. Zaprawdę – kacapy – to zwierzęta. Srogie, krwiożercze”.

– Podziwiam rosyjskie protesty obywatelskie przeciwko wojnie. Tych kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy wychodzących na ulice to w rosyjskiej skali nie jest mało. Nie wolno ich lekceważyć, bowiem taka postawa wymaga wielkiej odwagi.

Cały czas mam kontakty z Rosjanami. Najczęściej piszą do mnie z zagranicy, bo nie mogli znieść reżimu Putina. Inni nie piszą, bo siedzą w więzieniu.

Putin, a za nim Rosjanie zapewniają, że na ukraińskiej ziemi mieszkają ich bracia.

– Zgoda, jeśli braterstwo wygląda tak jak w przypadku Kaina i Abla. Oczywiście, że jesteśmy bliscy Rosjanom. Tak samo jak Polakom. Ukraińsko-polska historia układała się bardzo różnie, za wiele przelano krwi. Ale lepiej lub gorzej pojednanie nam jakoś wychodzi. I to nie zadekretowane odgórnie, ale między ludźmi. Byli i są wybitni Polacy, którzy nad tym pracowali, choćby Jerzy Giedroyc czy Jacek Kuroń.
Nie znam żadnego poważnego polityka w Polsce, który by powiedział, że Lwów należy się Rzeczypospolitej. A czy ktoś z pierwszoligowych Rosjan zająknął się choć słowem, że okupowany Krym i część Donbasu należą do Ukrainy. Polacy rozumieją wolną Ukrainę. Rosjanie rozumieją tylko wtedy, gdy przed nimi klęczy. Ale to się skończyło.

Czy możliwa jest odmiana rosyjskiej mentalności?

– To młode społeczeństwo, w czym można pokładać nadzieję. Nie mają dziś Netflixa, nie wymienią iPhone’a, nie pojadą na zagraniczne wakacje, a to może bardzo zaboleć. Rewolucje wybuchały, bo podniesiono ceny biletów na metro, pobito studentów na demonstracji, w Tunezji u progu arabskiej wiosny podpalił się jeden człowiek.

Na dłuższą metę dyktatura Putina nie ma perspektyw, lecz w Rosji nie musi to oznaczać szansy zmiany na lepsze. Zdarzały się tam liberalne bunty, które zmieniały się w zamordyzm. Po Kiereńskim przyszedł Lenin. Problem polega również na tym, że zanim zmieni się reżim Putina, Ukraina może upaść.

A może, jak w antycznym Rzymie, przyjdzie Brutus.

– Dlatego Putin tak bardzo się pilnuje. Ale czekanie na Brutusa nie jest tak ważne jak pomoc Zachodu. Bo to nie jest dla Putina wojna z Ukrainą, która dla niego nie istnieje. To wojna z Zachodem rozgrywana na ukraińskiej ziemi.

Putin pomylił się w ocenie Ukrainy i Zachodu. Uważał się za eksperta od Niemiec po pobycie w NRD i tu też się oszukał. Oficerowie sowieckiej bezpieki średniego i wyższego szczebla byli może dobrymi taktykami, ale na strategii się nie znali.

A to opinia Iwana Iljina, filozofa, faszysty i nacjonalisty, duchowego ojca Putina: „Rosja to najbardziej paskudny, do wymiotów obrzydliwy kraj w całej historii świata. Metodą selekcji wyhodowano w nim monstrualne moralne potwory, dla których samo pojęcie Dobra i Zła wywrócone jest na lewą stronę. W całych swoich dziejach ta nacja tapla się w gnoju i chce utopić w nim cały świat”.

– Po deklaracjach Bajdena i Johnsona mam wrażenie, iż przynajmniej oni wiedzą, że Putin wojuje z Zachodem. Innych europejskich przywódców nie jestem aż tak pewien. Ukraina pozna to po pomocy, nie tylko humanitarnej, ale wojskowej. My naprawdę potrzebujemy bezpiecznego nieba. Wojna to pojedynek na zasoby. Rosja ma ich więcej niż my, ale z pewnością mniej od Zachodu.

Ważne są również europejskie perspektywy Ukrainy i jakiś powojenny plan Marshalla, pozwalający na zbudowanie Ukrainy silnej, tak gospodarczo, jak w sensie wojskowych zobowiązań. Jakkolwiek potoczy się ta wojna, Rosja zawsze będzie za naszą wschodnią granicą.

Wierzę też, że przemyślna polityka Zachodu może przemodelować Rosję, bo ona sama nie da rady, czego uczy historia. I tego ciut się obawiam. Reformowanie Rosji może spowodować, że Zachód zostawi Ukrainę. Byłoby mi wtedy osobiście źle.
Jarosław Hrycak (1960) jest profesorem Uniwersytetu Europejskiego w Budapeszcie (dziś na skutek polityki Orbána działa w Wiedniu). Obecnie szef katedry historii Ukrainy na Ukraińskim Uniwersytecie Katolickim we Lwowie. Autor tłumaczonej na polski „Historii Ukrainy 1772-1999. Narodziny nowoczesnego narodu".
 

ckl78

Well-Known Member
1 881
2 033

Frosty2

Twój lekarz poleca papierosy Malboro
394
222
Mnie za to zastanawia, czy warto teraz kupować roble jak są w dołku, czy polecą do góry czy do dołu w perspektywie dwóch lat?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 793

Prawie 100 tys. Ukraińców ma w ramach przymusowych przesiedleń zostać wysłanych w odległe zakątki Rosji, w tym na Syberię i za koło podbiegunowe – wynika z dekretu Władimira Putina, o którym pisze we wtorek brytyjski "The Independent".
Wczoraj, 17:34
  • Dekret Kremla nakazuje przesiedlenie obywateli Ukrainy m.in. z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej
  • Jak informuje "The Independent", mieszkańcom ostrzeliwanego przez Rosjan Mariupola dawano do podpisu dokumenty, w których mieli potwierdzić, że to wojska ukraińskie atakują ich miasto
  • Ponad 700 tys. obywateli wywieziono do Rosji, w tym ponad 130 tys. dzieci – przekazała ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa
Jak podaje gazeta, w marcu Kreml wydał nadzwyczajny dekret nakazujący przesiedlenie 95 tys. 739 obywateli Ukrainy, w tym z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej oraz z samej Federacji Rosyjskiej na tereny z dala od tych objętych wojną.

W dekrecie napisano, że "biorąc pod uwagę obecną sytuację" w Ukrainie, Kreml "zatwierdza dystrybucję" obywateli do "podmiotów składowych Federacji Rosyjskiej" i zwraca się do ich władz o "zapewnienie przyjęcia" 95 tys. 739 osób.
W dokumencie znalazło się postanowienie o wysłaniu m.in. 11 tys. 398 osób na Syberię, 7 tys. 218 na Daleki Wschód i 7 tys. 23 na Kaukaz Północny, w tym do silnie zmilitaryzowanych Czeczenii, Inguszetii i Dagestanu.

Mieszkańcy Mariupola zmuszani do podpisywania oświadczeń

Ponadto jak informuje "The Independent", powołując się na odrębne informacje, mieszkańcom silnie ostrzeliwanego przez wojska rosyjskie Mariupola na południowym wschodzie Ukrainy dawano do podpisu dokumenty, w których mieli potwierdzić, że to wojska ukraińskie atakują ich miasto. Podpisującym podobno powiedziano, że nie mogą pozostać w Ukrainie, ponieważ będą narażeni na "prześladowania".

Rzeczniczka praw człowieka: do Rosji wywieziono ponad 700 tys. naszych obywateli

– Według danych władz Rosji ponad 700 tys. naszych obywateli wywieziono do Rosji, zgodnie z ich szacunkami ponad 130 tys. dzieci – przekazała ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa, cytowana we wtorek przez portal Radio Swoboda.
Jak dodała, każdego dnia Rosja wywozi ok. 20 tys. ludzi. Ukraińcy przebywają w 35 regionach tego kraju. Denisowa zaznaczyła, że potwierdza to jej rosyjska odpowiedniczka Tatiana Moskalkowa.
Ukraińska rzeczniczka praw człowieka poinformowała, że w obwodzie donieckim działa obóz filtracyjny, w którym przebywa ponad 10 tys. Ukraińców. Jak dodała, Rosjanie zmuszają tam ukraińskich obywateli do współpracy i gromadzą informacje w sprawie popierania przez nich Ukrainy czy Rosji. – Dowiadują się, czy mają znajomych funkcjonariuszy organów ścigania, żeby potem ich aresztować i torturować – oznajmiła Denisowa.
Według niej w obwodzie penzeńskim w Rosji działają cztery obozy, do których w lutym – jeszcze przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę na pełną skalę – wywieziono mieszkańców okupowanych części obwodu donieckiego i ługańskiego.
Skazani na przeżywanie najgorszych epizodów z polskiej historii. Ot, taki postsowiecki bis w nawiązaniu do składanek najlepszych hitów stalinizmu.
 
Do góry Bottom