- Moderator
- #121
- 3 585
- 6 855
OK, spoko. Tak naprawdę mówiłem o sytuacji, kiedy użytkownik jest świadomy tego, co podpisuje. Ale w sumie o nic nie pytałem sensu stricte. Odpowiadałem jedynie na zarzut, że roszczę sobie prawo do decydowania za kogoś - wyjaśniłem, z jakiej pozycji się wypowiadam.Pytasz jakbym rozstrzygnął spór między programistą, a użytkownikiem, który standardowo naciska akceptuj, nie czytając pierdololo nad nim? Przede wszystkim "umowy", które są na grach lub programach komputerowych nie są umowami (chyba, że zawierają podpis jednej strony umowy i drugiej) i ludzie ich zwykle nie czytają. Więc programista nie może mieć do użytkownika pretensji (prawnych roszczeń), chyba że się wysili podpisze (on albo jego pełnomocnik), da użytkownikowi do podpisania i wyjaśni, czego do cholery chce, a użytkownik się zgodzi, wtedy będzie mógł mieć roszczenia, jeśli użytkownik umowy nie dotrzyma. Jeśli chodzi o ważność umowy, to pierwszeństwo ma to co było powiedziane ustnie (jeśli nie było powiedziane to co było drobnym druczkiem na 10 stronie umowy, to się nie liczy), chyba, że druga strona umowy (ta co czyta) uzna, że ważniejsze od umowy ustnej jest umowa pisemna, wtedy jak jej nie przeczyta to już jego problem i pierwsza strona może sobie wnosić roszczenia.
Może, ale nie musi. Nie napisałem przecież nigdzie, że egzekucja każdej umowy jest niemożliwa/nielegalna/niesłuszna. Napisałem, że egzekucja niektórych umów jest (tych, których złamanie nie godzi w cudzą własność). Co w niczym nie zmienia, że to przeczy zasadzie "umowa jest święta".Jak to napisał Fatbantha to co nie fizyczne może przynosić fizyczne konsekwencje. Dla mnie naruszenie umowy jest naruszeniem NAPu (oszustwo, to działanie na czyjąś szkodę).
Ostatnia edycja: