Piractwo to kradzież?

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
[...] a wraz z rozwojem techniki praca ludzi pojawia się w bardziej zróżnicowanych formach – ustalili teologowie. W obliczu tego bogacenie się na pracy innych byłoby niesprawiedliwe, więc niezgodne z drogą, po której powinni podążać wierzący. Takie niesprawiedliwe działania są nie tylko przejawem uzurpowania sobie nowych praw przez jednostki, ale również zniechęcają ludzi pracujących w tych sektorach do tworzenia nowych dzieł. To naruszenie prawa publicznego w szerszym znaczeniu.
Katolicki portal Crux, na którym wiele osób szuka rozwiązania dylematów moralnych, postawił czytelny znak równości między piractwem i kradzieżą.

Jak tak dalej pójdzie, to jako libertarianie będziemy musieli zwalczać zarówno islam, jak i chrześcijaństwo, nie wspominając o judaizmie. Więc potrzeba stworzenia nowoczesnego pogaństwa, bazującego na rodzimowierstwie i jednoznacznie odrzucającego koncept własności do nie-materii, jest coraz pilniejsza.
 

nokiafi

New Member
7
1
Mnie podobał się wyrok wydany przez jednego z amerykańskich sędziów. Owszem to też kwestia dyskusyjna. Stwierdził on że jeżeli nie stać cię na zakup danej gr/programu i to ściągniesz to nie okradasz właściciela. I tak nie kupiłbyś danej rzeczy. Ja jednak uważam, że przecietny Polak chyba może pozwolić sobie od czasu do czasu na wypad do kina i wydanie tych 80 złotych raz w miesiącu. Podobnie z grą czy filmem. Programy także można kupić na raty. W różnych elektromarketach. Podobnie sławne ostatnio polskie porno ścigane przez Lex Superior. Kolega otrzymał wezwanie i sprawdził ich cennik. Groszowe sprawy. Kilkanaście czy dziesiąt złotych za dostęp.
 

nokiafi

New Member
7
1
To trudna kwestia. Zależy od punktu widzenia. Załóżmy, że stworzyłeś program. Marnowałeś życie. Czas. O mało się nie rozwiodłeś. Udało się. Wypuszczasz go i po miesiącu masz średnie wpływy a program hula na torrentach. Chomikach. Warezach. filesherach itp. Dalej śpiewałbyś o kopiowaniu ?
 
T

Tralalala

Guest
Kradzież sensu stricte może nie, ale oszustwem już jak najbardziej może być.
Jak ściągam program to wcale nie oznajmiam twórcy, że zapłacę za niego.

@nokiafi
Trudna kwestia to zawsze jakieś tłumaczenie syfu.
To nie ma znaczenia ile ktoś włożył pracy w informację, jak informację wypuszcza to można kopiować. Prywatne odczucia nie mają nic do rzeczy. Jeżeli ktoś opracował zły dla siebie model biznesowy to jego sprawa.
Oczywiście, że nie miałbym nic przeciwko kopiowaniu, nie jestem zjebem.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
To trudna kwestia. Zależy od punktu widzenia. Załóżmy, że stworzyłeś program. Marnowałeś życie. Czas. O mało się nie rozwiodłeś. Udało się. Wypuszczasz go i po miesiącu masz średnie wpływy a program hula na torrentach. Chomikach. Warezach. filesherach itp. Dalej śpiewałbyś o kopiowaniu ?
Nie. Wtedy gadałbym, że to kradzież, a nawet więcej, że należy mi się odszkodowanie od całego społeczeństwa oraz wybrane przeze mnie piratki muszą wyświadczyć mi usługę seksualną. Domagałbym się też wprowadzenia kary śmierci dla piratów i konfiskaty ich majątków na rzecz stowarzyszenia twórców i artystów, które chciałbym powołać. Chciałbym być też dożywotnim szefem tego stowarzyszenia z prawem przyjmowania i wywalania członków. Domagałbym się też wprowadzenia podatku od potencjalnego piracenia, który w całości szedłby do kasy mojego stowarzyszenia.
 

Kompowiec2

Satatnistyczny libertarianin
459
168
To trudna kwestia. Zależy od punktu widzenia. Załóżmy, że stworzyłeś program. Marnowałeś życie. Czas. O mało się nie rozwiodłeś. Udało się. Wypuszczasz go i po miesiącu masz średnie wpływy a program hula na torrentach. Chomikach. Warezach. filesherach itp. Dalej śpiewałbyś o kopiowaniu ?
Jeśli za każdy odcinek (zlecone) dostajesz zapłatę to jest git. Jeden program - jedna kasa. Plus wpływ z emisji w różnych VOD czy ki chuj. Fajnie byłoby jakby ktoś ci pięciokrotnie płacił za jedno ciacho? Własnosć intelektualna to oksymoron. Kiedy skończy się ten platon wreszcie skończy, noż ja pierdolę.

Jak okradają z informacji to źle (bo nie ma cenzury)
ale jak okradają cię z własności materialnej bez której nie przeżyjesz to jest jak najbardziej w porządku.

Zupełnie tak samo jak lewaków wkurzają ograniczenia wynikające z natury ale normatywne już nie. Zombie simply shit.
 

Tomasz Panczewski

Well-Known Member
699
3 850
To trudna kwestia. Zależy od punktu widzenia. Załóżmy, że stworzyłeś program. Marnowałeś życie. Czas. O mało się nie rozwiodłeś. Udało się. Wypuszczasz go i po miesiącu masz średnie wpływy a program hula na torrentach. Chomikach. Warezach. filesherach itp. Dalej śpiewałbyś o kopiowaniu ?
NIE JESTEM ODPOWIEDZIALNY ZA CZYJŚ ZJEBANY MODEL BIZNESOWY.
 

chelioss

Well-Known Member
129
420
Nie koniecznie, bo często program jest rozpowszechniany z licencją... oczywiście gdy jest rozpowszechniany jako pirat to generalnie całe odium przechodzi na piracącego, a nie pobierającego od pirata.

Nawet takie postępowanie można potraktować jako oszustwo/kradzież - bo przecież przy instalacji danego programu może się zdarzyć że trzeba będzie zaakceptować warunki użytkowania (licencje), a więc pewien rodzaj umowy. Chyba że ktoś w perfidny sposób przerobił program tak że ten krok zostanie pominięty i w takiej wersji go udostępnia, ale wtedy to inna bajka...

Mnie podobał się wyrok wydany przez jednego z amerykańskich sędziów. Owszem to też kwestia dyskusyjna. Stwierdził on że jeżeli nie stać cię na zakup danej gr/programu i to ściągniesz to nie okradasz właściciela.

Co to za jebnięta argumentacja... Nie stać mnie na coś więc mogę to zapierdolić. Komuch detected.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
trzeba będzie zaakceptować warunki użytkowania (licencje), a więc pewien rodzaj umowy.
Do jakiejkolwiek umowy są niezbędne co najmniej dwie strony. Przy takiej umowie, jest tylko jedna strona.
Więc z kim tę umowę ma zawierać instalujący program?
Nazywanie komunikatów w instalatorach programów umowami, które z automatu zostały zawarte, to obraza logiki.

, a więc pewien rodzaj umowy.
Ten pewien "rodzaj umowy" ma się tak samo do normalnej umowy, jak "własność intelektualna" do własności normalnej.

Co to za jebnięta argumentacja...
To argumentacja zwolenników własności inaczej od samego początku jest jebnięta.

Nie stać mnie na coś więc mogę to zapierdolić.
Jak zapierdolił? Wpierdolił się na cudzy teren, oszukał kogoś, czy jak? Przecież właściciel nadal na program.

Komuch detected.
Sam jesteś komuch.
Czy zadałeś sobie trud, by przynajmniej trochę, po łebkach poczytać wątek w którym piszesz?
Tak czy Nie?
Przecież kwestie o których piszesz, zostały już dawno tu poruszone.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Do jakiejkolwiek umowy są niezbędne co najmniej dwie strony. Przy takiej umowie, jest tylko jedna strona. Więc z kim tę umowę ma zawierać instalujący program?
Czego maszynopisu? Bo przecież w tekście licencji masz mistrzu napisane z jaką firmą zawierasz umowę, więc nie kurwmy logiki.

Nazywanie komunikatów w instalatorach programów umowami, które z automatu zostały zawarte, to obraza logiki.
Dlatego jak kupujesz coś przez allegro, to rozumiem, że sprzedawca nie musi ci nic wysyłać, bo jakieś tam komunikaty generowane przez program, czy inne okna transakcyjne to nie umowa.

Ten pewien "rodzaj umowy" ma się tak samo do normalnej umowy, jak "własność intelektualna" do własności normalnej.
To argumentacja zwolenników własności inaczej od samego początku jest jebnięta.
Co niby w tej umowie jest nie tak? Prócz kłamliwej torii o jednostronności umowy, nie widzę jakiś argumentów z twojej strony... poza tym nie mówimy tu o żadnej własności, a o usłudze/umowie której przedmiotem nie jest własność.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Bo przecież w tekście licencji masz mistrzu napisane z jaką firmą zawierasz umowę,
No i co z tego. By umowa była zawarta, to musi być interakcja. Druga strona musi wiedzieć, co, kiedy i z kim zawarła.
A wie, czy nie wie?

Dlatego jak kupujesz coś przez allegro,
Tam występuje trzecia strona - państwo. A żadna umowa z państwem nie jest dobrowolna, bo jest zawarta pod przymusem.
 

Kompowiec2

Satatnistyczny libertarianin
459
168
Dlatego jak kupujesz coś przez allegro, to rozumiem, że sprzedawca nie musi ci nic wysyłać, bo jakieś tam komunikaty generowane przez program, czy inne okna transakcyjne to nie umowa.
Po za tym jeśli ci sprzedawca choćby ustnie przez telefon obiecał że wyśle a jednak wysłał kartofla to popełnił oszustwo i poniekąd łamie umowę. Co do tego mają komunikaty WYGENEROWANE?

Natomiast umowa licencyjna w programie komputerowym nie jest w żadnym wypadku zobowiązująca. Microsoft stosuje np. stanowiska licencyjne, istnieje także dostęp jednoczesny. Bo przecież każdy idiota wie że ta sterta literek nic nie znaczy. Jakby tak było nikt by się nie bawił w łamanie zabezpieczeń. Przeczytaj może wątek, po chuj mam się bawić w archeologa i ci przytaczać z tamtąd cytatu leniwcu albo sam pisać to samo...

Co niby w tej umowie jest nie tak? Prócz kłamliwej torii o jednostronności umowy, nie widzę jakiś argumentów z twojej strony
Dlaczego kłamliwa?
 

piezol

Jebać życie
1 263
4 236
Czego maszynopisu? Bo przecież w tekście licencji masz mistrzu napisane z jaką firmą zawierasz umowę, więc nie kurwmy logiki.

A jak przed instalacją zedytuję instalator tak, żeby nie wyświetlał umowy?
 
Do góry Bottom