alfacentauri
Well-Known Member
- 1 164
- 2 181
Jeśli nie patrzeć ile ogólnie zarabiają, a tylko ile są w stanie wycisnąć z hektara, to fakt, Lasy Państwowe to cieńkie bolki.
Ciek napisał:Ze swoim własnym, prywatnym lasem nic nie można zrobić bez zgody organów administracji. Koszt kary za bezprawną wycinkę drzewa może sięgnąć nawet kilkuset tysięcy złotych za sztukę (zależy to od gatunku i obwodu pnia).
Lucius napisał:Przepisy mamy jednak jakie mamy.
Setki drzew wyciął właściciel działki na Karwinach, mimo tego że trwa sezon lęgowy ptaków. I wszystko wskazuje na to, że zrobił to legalnie, bo działka nie jest lasem, a... polem.
Oto opowieść pani Elżbiety: W sobotę mieszkańców Karwin, którzy wybrali się z dziećmi na sobotni spacer do lasu, zaskoczył dźwięk pił. Okazało się, że rozpoczęła się wycinka lasu, w miejscu gdzie deweloper planuje wznieść nowy budynek.
Deweloper nabył te tereny i można było przypuszczać, że las, pomimo niezadowolenia mieszkańców, zostanie wycięty. Bulwersująca jest jednak pora, jaką firma wybrała na rozpoczęcie prac. Otóż trwa teraz sezon lęgowy ptaków.
Pośród wyciętych drzew gniazda zakładały takie gatunki, jak kos, drozd śpiewak, kowalik, dzięcioł duży, pierwiosnek, mysikrólik, rudzik, strzyżyk, pełzacz leśny, kapturka, grzywacz, zięba czy sikorki: bogatka, modraszka i sosnówka. Teraz gniazda zostały zniszczone, a pisklęta zginęły. Co gorsza, hałas jaki powodują pracujące piły spowoduje, że ptaki gniazdujące w sąsiedztwie miejsca wycinki porzucą swoje młode, skazując je na śmierć głodową.
Tej tragedii można było łatwo uniknąć. Wystarczyło, żeby firma zakończyła wycinkę do końca lutego, lub wstrzymała się z nią do października. Aby przeprowadzić tego typu prace należy mieć zezwolenie Urzędu Miasta na wylesienie gruntów. Nasuwa się pytanie: czy firma ma wymagane zezwolenia, a jeśli tak, to dlaczego zostały one wydane pomimo ogromu zniszczeń, jakie w populacji okolicznych ptaków spowoduje przeprowadzenie robót w okresie lęgowym?
Przerażające jest to, że na naszych oczach las po prostu przestaje istnieć, a wraz z nim giną zamieszkujące go zwierzęta.
Odpowiada Joanna Grajter, rzecznik gdyńskiego magistratu:
Do Urzędu Miasta Gdyni dotarła bulwersująca wiadomość że od kilku dni trwa wycinka drzew przy ul. Nowowiczlińskiej (na pograniczu dzielnic Karwiny i Dąbrowa). Opinii publicznej należy się rzetelna informacja, jakie działania podejmowało w tej sprawie miasto .
Oto kalendarium wydarzeń:
Prywatny właściciel terenu wystąpił o zgodę na wycinkę rosnących na jego działce drzew. Decyzja dotyczyła dużego obszaru oraz drzew o przeciętnym wieku 30-35 lat, stąd wniosek ten był bardzo kontrowersyjny. W wyniku analiz prawnych okazało się jednak że Urząd Miasta nie ma możliwości odmówienia zgody na wycinkę, ponieważ grunt jest od kilkudziesięciu lat sklasyfikowany jako rolny, a nie jako las. W związku z powyższym, Wydział Ochrony Środowiska musiał wydać zgodę na wycinkę. Decyzja ta została wydana 18 października 2006 roku. Przewidywała ona nasadzenia zastępcze wzdłuż ul. Wielkopolskiej jako rekompensatę strat przyrodniczych.
Skala planowanej wycinki - skutki przyrodnicze i społeczne - budziły sprzeciw służb miejskich. Dlatego miasto w dniu 16.05.2007 wystąpiło do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO) w Gdańsku o stwierdzenie nieważności decyzji. SKO nie zgodziło się z przedstawioną przez Gdynię argumentacją i decyzja została utrzymana w mocy.
W związku z niezrealizowaniem w terminie nasadzeń zastępczych, Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Gdyni, 16 listopada 2010 roku wydał decyzję o wygaszeniu pozwolenia na wycinkę. Od tej decyzji odwołał się właściciel terenu. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Gdańsku, rozpatrując jego odwołanie 14 lipca 2011 roku uchyliło decyzję miasta, co sprawiło, iż wycinka nadal była możliwa.
Wreszcie, 30 września 2011 roku miasto Gdynia po raz kolejny wystąpiło do SKO w sprawie stwierdzenia nieważności decyzji o wycince drzew, przywołując kolejne argumenty faktyczne i prawne, które pojawiły się w międzyczasie. Mimo tego, 29 marca 2012 roku, Kolegium ponownie odmówiło stwierdzenia nieważności stwierdzając że "nie znajduje podstaw prawnych do wszczęcia postępowania w tej sprawie".
Co więcej, wbrew woli właściciela terenu, gdyńskie służby geodezyjne od 14.02.2011 prowadziły z własnej inicjatywy procedurę zmiany klasyfikacji gruntu z rolnego na leśny. Zmiana taka zablokowałaby wycinkę drzew. Decyzja w tej sprawie została wydana przez Geodetę Miejskiego w dniu 23.04.2012, nie jest ona jednak jeszcze prawomocna i nie powstrzymała wycinki, której właściciel terenu dokonał w ostatnich dniach.
Szmuglerz napisał:W anarchistycznej Irladnii (jak i wielu innych krajach) istniało prawo pozwalające podróżnym w razie potrzeby napić sie wody z cudzego stawu, upolować królika w razie głodu czy zatrzymać sie na cudzej łące. Taki pomysł mógłby być dość ciekawy. Zlikwidowanoby Lasy Państowowe, ale ludzie nadal mogliby cieszyć sie przyrodą i korzystać z niej. Nikt by raczej nie chciał, żeby każdy kawałek Polski zmienił sie w odgrodzone od siebie drutami kolczastymi kawałki zalesionych terenów.
Taki system istnieje chyba nadal w krajach Skandynawii.
Szmuglerz napisał:W anarchistycznej Irladnii (jak i wielu innych krajach) istniało prawo pozwalające podróżnym w razie potrzeby napić sie wody z cudzego stawu, upolować królika w razie głodu czy zatrzymać sie na cudzej łące.
father Tucker napisał:To się nazywa Allemansrätten i jest reliktem prawnym z czasów obowiązywania prawa zwyczajowego.
Wynika ono z przekonania, że człowiek jest integralną częścią przyrody, zaś cywilizacja ma z nią współistnieć, a nie rywalizować.
A bez narodowej własności nie ma wolności.