vast
Well-Known Member
- 2 745
- 5 808
Ej chłopaki, nie wiem czy nie przesadziliśmy z tym ocieplaniem...
Artykuł z gównowybu:
Gdy wszedł na zatłoczony plac przed Bramą Brandendurską, natychmiast obległ go tłum turystów. Ludzie śmiali się, robili sobie selfie, ktoś krzyknął "Kocham cię!".
O kim mowa? Nie o celebrycie, a o... Adolfie Hitlerze. A raczej przebranym za niego aktorze Oliverze Masuccim.
Współcześni Niemcy spotykają Hitlera
Masucci przez cztery tygodnie chodził po ulicach Niemiec w nazistowskim mundurze i z charakterystycznym wąsikiem i udawał Hitlera. Towarzyszyły mu dwie kamery, które rejestrowały reakcje przechodniów.
Na pomysł eksperymentu wpadł reżyser David Wnendt. Jak tłumaczy, przed rozpoczęciem zdjęć zastanawiał się, jak bardzo ludzie będą oburzeni pojawieniem się "Hitlera".
Ale pod koniec pracy zadawaliśmy sobie inne pytanie: "jak to możliwe, że tyle osób reaguje tak pozytywnie?" - opowiada Wnendt.
"Ludzie otwierali przede mną serca"
Fragmenty materiału filmowego pokazują, że "Hitler" jest przeważnie witany z entuzjazmem. Ustawia się do zdjęć ze strażakami, pozuje z małym pieskiem na rękach, ściska ręce i wdaje się w przyjazne pogawędki.
Ludzie zapominali o kamerzystach, którzy za mną stali i otwierali przede mną serca. Mówili, jak cieszy ich mój widok - relacjonuje Masucci.
Podczas kręcenia, niemal doszło do linczu
Aktor w rozmowie z "Guardianem" mówi, że momentami czuł się jak gwiazda muzyki pop. - W pewnym momencie zebrał się wokół mnie tłum. Jakaś kobieta powiedziała mi, że mnie kocha i poprosiła, żebym ją uściskał. Inna, ku mojej uldze, zaczęła mnie bić - wspomina.
Szczególny niepokój budzi scena nakręcona podczas Mundialu w 2014. W tłum niemieckich kibiców wchodzi przebrany za punka aktor i wykrzykuje antyniemieckie hasła. Podjudzana przez "Hitlera" grupa niemal go linczuje.
- Musiałem wtedy wezwać ochronę, bo aktor skończyłby powieszony na najbliższym drzewie -mówi reżyser .
Bestseller przeniesiony na ekran
Prowokacje nakręcone przez Wnendta są częścią filmowej adaptacji książki "On wrócił" Timura Vermesa. Powieść opowiada o Hitlerze, który niespodziewanie pojawia się we współczesnym Berlinie. Początkowo wszyscy biorą go za komika, jednak szybko zaczyna robić karierę w mediach, a potem zdobywa coraz większe wpływy polityczne.
Reżyser przyznaje, że inspirował się m.in. postacią Borata stworzoną przez Sachę Barona Cohena oraz sztuką "Kariera Artura Ui" Bertolta Brechta.
Brecht pokazuje, że sukces Hitlera nie byłby możliwy bez zwykłych Niemców. On ich nie zahipnotyzował, oni sami zdecydowali się za nim podążać - mówi Wnendt.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomo...book.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta
Krul pewnie jest dumny. Imię Hitlera pozostanie nieskalane.
Artykuł z gównowybu:
Gdy wszedł na zatłoczony plac przed Bramą Brandendurską, natychmiast obległ go tłum turystów. Ludzie śmiali się, robili sobie selfie, ktoś krzyknął "Kocham cię!".
O kim mowa? Nie o celebrycie, a o... Adolfie Hitlerze. A raczej przebranym za niego aktorze Oliverze Masuccim.
Współcześni Niemcy spotykają Hitlera
Masucci przez cztery tygodnie chodził po ulicach Niemiec w nazistowskim mundurze i z charakterystycznym wąsikiem i udawał Hitlera. Towarzyszyły mu dwie kamery, które rejestrowały reakcje przechodniów.
Na pomysł eksperymentu wpadł reżyser David Wnendt. Jak tłumaczy, przed rozpoczęciem zdjęć zastanawiał się, jak bardzo ludzie będą oburzeni pojawieniem się "Hitlera".
Ale pod koniec pracy zadawaliśmy sobie inne pytanie: "jak to możliwe, że tyle osób reaguje tak pozytywnie?" - opowiada Wnendt.
"Ludzie otwierali przede mną serca"
Fragmenty materiału filmowego pokazują, że "Hitler" jest przeważnie witany z entuzjazmem. Ustawia się do zdjęć ze strażakami, pozuje z małym pieskiem na rękach, ściska ręce i wdaje się w przyjazne pogawędki.
Ludzie zapominali o kamerzystach, którzy za mną stali i otwierali przede mną serca. Mówili, jak cieszy ich mój widok - relacjonuje Masucci.
Podczas kręcenia, niemal doszło do linczu
Aktor w rozmowie z "Guardianem" mówi, że momentami czuł się jak gwiazda muzyki pop. - W pewnym momencie zebrał się wokół mnie tłum. Jakaś kobieta powiedziała mi, że mnie kocha i poprosiła, żebym ją uściskał. Inna, ku mojej uldze, zaczęła mnie bić - wspomina.
Szczególny niepokój budzi scena nakręcona podczas Mundialu w 2014. W tłum niemieckich kibiców wchodzi przebrany za punka aktor i wykrzykuje antyniemieckie hasła. Podjudzana przez "Hitlera" grupa niemal go linczuje.
- Musiałem wtedy wezwać ochronę, bo aktor skończyłby powieszony na najbliższym drzewie -mówi reżyser .
Bestseller przeniesiony na ekran
Prowokacje nakręcone przez Wnendta są częścią filmowej adaptacji książki "On wrócił" Timura Vermesa. Powieść opowiada o Hitlerze, który niespodziewanie pojawia się we współczesnym Berlinie. Początkowo wszyscy biorą go za komika, jednak szybko zaczyna robić karierę w mediach, a potem zdobywa coraz większe wpływy polityczne.
Reżyser przyznaje, że inspirował się m.in. postacią Borata stworzoną przez Sachę Barona Cohena oraz sztuką "Kariera Artura Ui" Bertolta Brechta.
Brecht pokazuje, że sukces Hitlera nie byłby możliwy bez zwykłych Niemców. On ich nie zahipnotyzował, oni sami zdecydowali się za nim podążać - mówi Wnendt.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomo...book.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta
Krul pewnie jest dumny. Imię Hitlera pozostanie nieskalane.