- Moderator
- #361
- 8 902
- 25 790
Ujawniamy: policja z Gdańska wiedziała, że Stefan W. ma zamiar dokonać na wolności ciężkiego przestępstwa
Mateusz Baczyński
Janusz Schwertner
Piotr Olejarczyk
wczoraj 17:42
Policja wiedziała, że Stefan W. po wyjściu na wolność ma zamiar dokonać kolejnego napadu na bank - i to przy użyciu ostrego narzędzia. W piśmie rozesłanym do wszystkich jednostek policji w całym kraju komendant policji z Gdańska zalecił, by w przypadku zaistnienia tego typu przestępstwa gdziekolwiek na terenie Polski od razu typować Stefana W. jako sprawcę. Tak wynika z pisma, które widzieliśmy. Nie ma w nim mowy o podjęciu jakichkolwiek działań w celu zapobieżenia planom mężczyzny.
Jak wynika z notatki, którą przeczytaliśmy, policjanci z Wydziału Operacyjno-Rozpoznawczego dowiedzieli się, że Stefan W. - wówczas jeszcze ciągle odsiadujący wyrok więzienia za napady na banki – ma zamiar po wyjściu na wolność ponownie napaść na bank, bądź dokonać „podobnego przestępstwa”, tym razem przy użyciu maczety lub innego niebezpiecznego narzędzia. W notatce nie ma informacji, jak policja uzyskała tę informację.
W piśmie nie ma też mowy o tym, by policja miała zamiar w jakikolwiek sposób przeciwdziałać zamiarom Stefana W., choćby poprzez śledzenie go po wyjściu na wolność. Autor notatki, jeden z komendantów policji w Gdańsku (nie podajemy jego nazwisko ze względu na dobro śledztwa) wnioskuje, by w przypadku odnotowania na terenie Polski przestępstwa podobnego do tego, jakich wcześniej dopuścił się Stefan W., to jego od razu typować jako potencjalnego sprawcę.
Autor notatki zamieścił w piśmie zdjęcie Stefana W., jego dokładne dane, poinformował także funkcjonariuszy z całej Polski o dokładnej dacie i godzinie wyjścia Stefana W. na wolność w grudniu 2018 r.
Notatka została wysłana do Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, z prośbą o przekazanie do jednostek policji na terenie całego kraju.
Służby: bez komentarza
- Taka notatka nie jest niczym nadzwyczajnym, policjanci dzielą się informacjami. Jeśli rzeczywiście pismo o takiej treści zostało przekazane jednostkom w całej Polsce, to dlatego, że funkcjonariusze w przypadku śledztwa w sprawie tego typu typują sprawców mających już na koncie dokonanie podobnego czynu - tłumaczy nam proszący o anonimowość policjant.
O komentarz poprosiliśmy rzecznika Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku Michała Sienkiewicza: - Na ten moment nie udzielamy żadnej informacji na temat prowadzonego postępowania ws. Stefana W. Wszystkie pytania należy kierować do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która nadzoruje śledztwo – dodaje.
Prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka gdańskiej prokuratury, w rozmowie z nami stwierdziła, że „nie posiada informacji o istnieniu takiej notatki”, ale obiecała ustalić, czy znajduje się ona w rękach zespołu badającego okoliczności zabójstwa Pawła Adamowicza. Następnie przysłała nam sms o treści: „Reakcja policji na informację przekazaną przez matkę podejrzanego są przedmiotem ustaleń prokuratury”.
Gdy doprecyzowaliśmy, że w cytowanej przez nas notatce nie ma słowa o źródle informacji o planach Stefana W. i jeszcze raz poprosiliśmy o komentarz do notatki, jaką komendant przesłał do wszystkich jednostek w Polsce, prokurator Wawryniuk odpisała tylko: „Informacja, że dokonujemy ustaleń jest całym komentarzem do Pana pytania”.
Przypomnijmy, że że przed kilkoma dniami "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że swoimi niepokojami związanymi z możliwym zachowaniem Stefana W. na wolności z policją podzieliła się jego matka. Wówczas funkcjonariusze zwrócili się do zakładu karnego z prośbą o "podjęciem możliwych dostępnych działań". Ppłk Elżbieta Krakowska, rzecznik dyrektora generalnego Służby Więziennej, przekonywała, że dyrektor zakładu karnego zlecił rozmowy z więźniem i pozostałymi współwięźniami. - Zamiary, że skazany może nie przestrzegać porządku, nie zostały w trakcie tych rozmów potwierdzone - mówiła ppłk Krakowska.
Z kolei Wirtualna Polska dotarła do treści notatki wysłanej przez policję do zakładu karnego, w którym przebywał Stefan W. Brzmiała ona następująco: "Z ustaleń wynika, że Stefan W. składał deklaracje słownie, w których oznajmia, że niesłusznie dostał taki wysoki wyrok, bo to nie była prawdziwa broń, tylko atrapa i że jak wyjdzie z więzienia, to teraz dopiero zrobi napad z prawdziwą bronią, weźmie maczetę, pojedzie do Warszawy i tam zrobi napad, albo wykorzysta tę atrapę broni, którą ma w więziennym depozycie”.
"To nie taka prosta sprawa"
Gen. Adam Rapacki, były policjant, niegdyś wiceminister spraw wewnętrznych, tłumaczy, dlaczego policja mogła mieć problem z podjęciem działań w celu zapobieżenia planom Stefana W., który najwyraźniej już podczas pobytu w więzieniu dzielił się chęcią dokonania ciężkiego przestępstwa z użyciem ostrego narzędzia: - Nie jest to taka prosta sprawa, bo człowieka nie można izolować i zamykać, bo ktoś podejrzewa, że ma on złe zamiary. Natomiast, jeżeli jest jakaś wiarygodna informacja, że może dokonać poważnego przestępstwa, to można podjąć pewne czynności operacyjne związane z monitorowaniem tego człowieka - tłumaczy.
Jakie konkretnie czynności? - Można go wezwać na przesłuchanie, uruchomić obserwację, a nawet spróbować zatrzymać i sprawdzić, czy nie ma przy sobie niebezpiecznych narzędzi, broni, materiałów wybuchowych, czy czegokolwiek innego, co stanowiłoby potwierdzenie informacji, że przygotowuje się do zamachu. Jeżeli policja podejrzewa, że taki człowiek może dokonać poważnego przestępstwa, to może też zastosować podsłuchy i kontrolę korespondencji. Ale to jest możliwe tylko w wypadku naprawdę wiarygodnych informacji, bo na zastosowanie takich metod muszą wyrazić zgodę prokuratura okręgowa i sąd – mówi gen. Rapacki.
- Z drugiej strony trudno też przez cały czas prowadzić za kimś takim niejawną obserwację, bo to szalenie ciężka i kosztowna operacja - mówi dalej gen. Rapacki. - Policjanci nie mają czapek niewidek i żeby monitorować takiego człowieka przez kilka godzin, to trzeba zaangażować do tego kilkanaście osób i kilka samochodów. Potem pojawia się pytanie, jak długo to robić? Tydzień? Dwa? Trzy? Miesiąc? Nie da się za kimś jeździć non stop, jeśli nie ma się do tego realnych podstaw – dodaje gen Rapacki.
Jego zdaniem, „jeśli faktycznie pojawiały się wcześniej informacje, czy to od matki, czy od współwięźniów, że dzieje się z nim źle, to wydaje się, że interwencja biegłych psychiatrów w samym zakładzie karnym powinna pozwolić na zdiagnozowanie, czy on rzeczywiście nie ma jakichś poważnych problemów psychicznych, które mogą pchnąć go do przeprowadzania zamachu”.
- Taka ocena byłaby bardzo cenna na tym etapie. Prokuratura prowadzi postępowanie w tej sprawie i na pewno będzie chciała znaleźć jakichś winnych, ale czasami po prostu nie da się przewidzieć wszystkich zachowań i scenariuszy. To jest bardzo trudna sprawa zarówno dla policji jak i służby więziennej, i trzeba mieć dostęp do wszystkich informacji, żeby wyciągnąć właściwie wnioski – konkluduje gen. Rapacki.
Mateusz Baczyński
Janusz Schwertner
Piotr Olejarczyk
wczoraj 17:42
Policja wiedziała, że Stefan W. po wyjściu na wolność ma zamiar dokonać kolejnego napadu na bank - i to przy użyciu ostrego narzędzia. W piśmie rozesłanym do wszystkich jednostek policji w całym kraju komendant policji z Gdańska zalecił, by w przypadku zaistnienia tego typu przestępstwa gdziekolwiek na terenie Polski od razu typować Stefana W. jako sprawcę. Tak wynika z pisma, które widzieliśmy. Nie ma w nim mowy o podjęciu jakichkolwiek działań w celu zapobieżenia planom mężczyzny.
- Wydział Operacyjno-Rozpoznawczy gdańskiej policji dowiedział się, że Stefan W. po wyjściu na wolność ma zamiar znów napaść na bank. Informacja trafiła do komend policji w całym kraju
- Czy policja mogła przeciwdziałać zamiarom Stefana W.? - Człowieka nie można izolować i zamykać, bo ktoś tam podejrzewa, że ma złe zamiary – tłumaczy gen. Adam Rapacki
- - Jeżeli jest jakaś wiarygodna informacja, że może dokonać poważnego przestępstwa, to można podjąć pewne czynności operacyjne związane z monitorowaniem tego człowieka – dodaje jednak były wiceszef MSW
- Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku odmawia komentarza, prokuratura przesyła do Onetu dwuznaczną odpowiedź w sprawie notatki, która sugeruje źródło informacji policji
Jak wynika z notatki, którą przeczytaliśmy, policjanci z Wydziału Operacyjno-Rozpoznawczego dowiedzieli się, że Stefan W. - wówczas jeszcze ciągle odsiadujący wyrok więzienia za napady na banki – ma zamiar po wyjściu na wolność ponownie napaść na bank, bądź dokonać „podobnego przestępstwa”, tym razem przy użyciu maczety lub innego niebezpiecznego narzędzia. W notatce nie ma informacji, jak policja uzyskała tę informację.
W piśmie nie ma też mowy o tym, by policja miała zamiar w jakikolwiek sposób przeciwdziałać zamiarom Stefana W., choćby poprzez śledzenie go po wyjściu na wolność. Autor notatki, jeden z komendantów policji w Gdańsku (nie podajemy jego nazwisko ze względu na dobro śledztwa) wnioskuje, by w przypadku odnotowania na terenie Polski przestępstwa podobnego do tego, jakich wcześniej dopuścił się Stefan W., to jego od razu typować jako potencjalnego sprawcę.
Autor notatki zamieścił w piśmie zdjęcie Stefana W., jego dokładne dane, poinformował także funkcjonariuszy z całej Polski o dokładnej dacie i godzinie wyjścia Stefana W. na wolność w grudniu 2018 r.
Notatka została wysłana do Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, z prośbą o przekazanie do jednostek policji na terenie całego kraju.
Służby: bez komentarza
- Taka notatka nie jest niczym nadzwyczajnym, policjanci dzielą się informacjami. Jeśli rzeczywiście pismo o takiej treści zostało przekazane jednostkom w całej Polsce, to dlatego, że funkcjonariusze w przypadku śledztwa w sprawie tego typu typują sprawców mających już na koncie dokonanie podobnego czynu - tłumaczy nam proszący o anonimowość policjant.
O komentarz poprosiliśmy rzecznika Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku Michała Sienkiewicza: - Na ten moment nie udzielamy żadnej informacji na temat prowadzonego postępowania ws. Stefana W. Wszystkie pytania należy kierować do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która nadzoruje śledztwo – dodaje.
Prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka gdańskiej prokuratury, w rozmowie z nami stwierdziła, że „nie posiada informacji o istnieniu takiej notatki”, ale obiecała ustalić, czy znajduje się ona w rękach zespołu badającego okoliczności zabójstwa Pawła Adamowicza. Następnie przysłała nam sms o treści: „Reakcja policji na informację przekazaną przez matkę podejrzanego są przedmiotem ustaleń prokuratury”.
Gdy doprecyzowaliśmy, że w cytowanej przez nas notatce nie ma słowa o źródle informacji o planach Stefana W. i jeszcze raz poprosiliśmy o komentarz do notatki, jaką komendant przesłał do wszystkich jednostek w Polsce, prokurator Wawryniuk odpisała tylko: „Informacja, że dokonujemy ustaleń jest całym komentarzem do Pana pytania”.
Przypomnijmy, że że przed kilkoma dniami "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że swoimi niepokojami związanymi z możliwym zachowaniem Stefana W. na wolności z policją podzieliła się jego matka. Wówczas funkcjonariusze zwrócili się do zakładu karnego z prośbą o "podjęciem możliwych dostępnych działań". Ppłk Elżbieta Krakowska, rzecznik dyrektora generalnego Służby Więziennej, przekonywała, że dyrektor zakładu karnego zlecił rozmowy z więźniem i pozostałymi współwięźniami. - Zamiary, że skazany może nie przestrzegać porządku, nie zostały w trakcie tych rozmów potwierdzone - mówiła ppłk Krakowska.
Z kolei Wirtualna Polska dotarła do treści notatki wysłanej przez policję do zakładu karnego, w którym przebywał Stefan W. Brzmiała ona następująco: "Z ustaleń wynika, że Stefan W. składał deklaracje słownie, w których oznajmia, że niesłusznie dostał taki wysoki wyrok, bo to nie była prawdziwa broń, tylko atrapa i że jak wyjdzie z więzienia, to teraz dopiero zrobi napad z prawdziwą bronią, weźmie maczetę, pojedzie do Warszawy i tam zrobi napad, albo wykorzysta tę atrapę broni, którą ma w więziennym depozycie”.
"To nie taka prosta sprawa"
Gen. Adam Rapacki, były policjant, niegdyś wiceminister spraw wewnętrznych, tłumaczy, dlaczego policja mogła mieć problem z podjęciem działań w celu zapobieżenia planom Stefana W., który najwyraźniej już podczas pobytu w więzieniu dzielił się chęcią dokonania ciężkiego przestępstwa z użyciem ostrego narzędzia: - Nie jest to taka prosta sprawa, bo człowieka nie można izolować i zamykać, bo ktoś podejrzewa, że ma on złe zamiary. Natomiast, jeżeli jest jakaś wiarygodna informacja, że może dokonać poważnego przestępstwa, to można podjąć pewne czynności operacyjne związane z monitorowaniem tego człowieka - tłumaczy.
Jakie konkretnie czynności? - Można go wezwać na przesłuchanie, uruchomić obserwację, a nawet spróbować zatrzymać i sprawdzić, czy nie ma przy sobie niebezpiecznych narzędzi, broni, materiałów wybuchowych, czy czegokolwiek innego, co stanowiłoby potwierdzenie informacji, że przygotowuje się do zamachu. Jeżeli policja podejrzewa, że taki człowiek może dokonać poważnego przestępstwa, to może też zastosować podsłuchy i kontrolę korespondencji. Ale to jest możliwe tylko w wypadku naprawdę wiarygodnych informacji, bo na zastosowanie takich metod muszą wyrazić zgodę prokuratura okręgowa i sąd – mówi gen. Rapacki.
- Z drugiej strony trudno też przez cały czas prowadzić za kimś takim niejawną obserwację, bo to szalenie ciężka i kosztowna operacja - mówi dalej gen. Rapacki. - Policjanci nie mają czapek niewidek i żeby monitorować takiego człowieka przez kilka godzin, to trzeba zaangażować do tego kilkanaście osób i kilka samochodów. Potem pojawia się pytanie, jak długo to robić? Tydzień? Dwa? Trzy? Miesiąc? Nie da się za kimś jeździć non stop, jeśli nie ma się do tego realnych podstaw – dodaje gen Rapacki.
Jego zdaniem, „jeśli faktycznie pojawiały się wcześniej informacje, czy to od matki, czy od współwięźniów, że dzieje się z nim źle, to wydaje się, że interwencja biegłych psychiatrów w samym zakładzie karnym powinna pozwolić na zdiagnozowanie, czy on rzeczywiście nie ma jakichś poważnych problemów psychicznych, które mogą pchnąć go do przeprowadzania zamachu”.
- Taka ocena byłaby bardzo cenna na tym etapie. Prokuratura prowadzi postępowanie w tej sprawie i na pewno będzie chciała znaleźć jakichś winnych, ale czasami po prostu nie da się przewidzieć wszystkich zachowań i scenariuszy. To jest bardzo trudna sprawa zarówno dla policji jak i służby więziennej, i trzeba mieć dostęp do wszystkich informacji, żeby wyciągnąć właściwie wnioski – konkluduje gen. Rapacki.