L
lebiediew
Guest
Kolektywizm zaczyna się na etapie interpretacji tego, co uważane jest za agresję i kto może i ma takiej interpretacji dokonywać. W propertarianizmie o tym co jest agresją decyduje właściciel danego terenu.
W tym sensie propertarianizm też jest kolektywistyczny, bo o tym, co jest czyjąś własnością, też decyduje kolektyw. W takim rozumieniu wszelkie prawa i zasady są kolektywne, bo do ich zaistnienia potrzeba co najmniej dwóch osób, które zgadzają się, że dane prawo obowiązuje. Jeśli istnieje jakaś zasada wyznaczania własności, to musi ona być ze swej natury ponadjednostkowa. Jeśli rezygnujesz z takiej zasady, to propertarianizm przestaje istnieć, jest wyłącznie prawem silniejszego i w tym sensie żyjemy w propertarianizmie. W jaki sposób niekolektywistycznie chcesz ustalić, kto ma prawo własności do terenu?
Ja nie narzucam nikomu praw na jego terenie, ale przyznaję sobie i wszystkim innym ludziom prawo do obrony siebie i swojej własności zdobytej w wyniku homesteadowania lub wymiany. Uznaję, że mam prawo się bronić przed agresorem, które chce mnie zaatakować lub zabrać mi moją własność. Ponieważ uważam, że inni też mają takie prawo, mogę pomagać innym w uczynieniu zadość tym prawom - np. pomóc komuś, kogo pamp bije za nazwanie ciotą.
Nie za bardzo rozumiem, jakie są Twoje zarzuty w stosunku do libertarianizmu. Co złego działoby Ci się w dobrze funkcjonującym akapie?