alfacentauri
Well-Known Member
- 1 164
- 2 181
Ale jest jakiś jeden ruch LGBT czy jeden ruch antyLGBT? Wątpię.I to jest bardzo dobre podsumowanie tego czym jest ruch lgbt. Nie jest to ruch antypaństwowy, anarchistyczny. Skoro większość (większość ankietowanych...) opowiada się za sankcjonowanymi przez państwo związkami jednopłciowymi, a m.in o to walczy ruch lgbt, i taki tęczowi lewacy wywarli wpływ na "większość", to znaczy, że wolnościowcy nie mają po w ogóle się z nimi bratać. Większość postulatów tego ruchu wali etatyzmem na kilometr. Postulaty typu rzecznik do spraw równości, rzecznik do spraw tolerancji, mieszkania z programu rządowego dla związków gejowskich, miejskie jebalnie znaczy hostele dla osób homoseksualnych na koszt podatnika, parytety dla osób homoseksualnych w przedsiębiorstwach najpierw państwowych, a potem prywatnych...
LGBT w sensie politycznym to jedynie hasło. I z jakiejś deklaracji poparcia czy potępienia niewiele wynika. AntyLGBT mogą być libertarianie widzący w LGBT ograniczenie wolności słowa czy wolności zawierania umów bądź świadczenia usług i również antyLGBT mogło być państwo islamskie nie mające poważania dla wolności i zrzucające homoseksualistów z dachów z powodu ich orientacji seksualnej.
Podobnie gdy mówimy o proLGBT. Czym innym może być polityka proLGBT w wykonaniu WIOSNY/SLD a inaczej może wyglądać poparcie udzielone przez libertarian.
Ponieważ z samej deklaracji czy jest się pro czy anty wiele nie wynika, to ktoś kto się opowiada po którejś stronie powinien jasno sprecyzować o co mu chodzi, za czym lub przeciwko czemu jest. I co najważniejsze aby uniknąć nieporozumień warto by było jasno zakomunikować czym się w tym temacie odróżnia od innych środowisk będących po tej samej stronie symbolicznej barykady. Zatem libertarianie proLGBT powinni być wyczuleni na to, że mogą zostać źle zrozumiani i w związku z tym często i jasno informować, że są przeciwko pomysłom jak cenzura, powinni też zachować ostrożność i nie brać udziału w manifestacjach pod antywolnościowymi hasłami itd. To samo dotyczy tych antyLGBT. Dlatego namawiałem fata, aby zachował dystans od poczynań naszej władzy gdy ta organizowała swój festiwal propagandowy. Jednak jego upór powoduje, że łatwo go pomylić z pospolitym propagandystą rządzących. Jego problem.
FatBantha napisał:Jeżeli się nie przypodobasz, to też nie zyskasz szansy nikogo urobić, bo będziesz niewiarygodny. Ludzie nie słuchają tych, którzy im się nie podobają, są obcy, niezrozumiali, obojętni czy z nimi nie sympatyzujący.
No właśnie, żeby komuś się przypodobać to trzeba mówić, coś co mu się podoba.
Jeśli większość ludzi będzie proLGBT to hasłami antyLGBT im się nie przypodobasz!!!
By podsumować dyskusję. Zaczęła się ona od Twojej polemiki z tekstem Chmielowskiego, który został zamieszczony na stronach Stowarzyszenia Libertariańskiego. Chmielowski napisał, że wrogiem libertarian nie jest gej a gej socjalista i w związku z tym nie ma przeszkód żeby geje włączyli się w działalność libertariańską. Tylko trzeba im dać znać, że są u nas mile widziani, bo na razie otwarta na nich jest jedynie lewica. Propozycja Chmielowskiego była chyba czysto taktyczna.
W kontrze do tego przedstawiłeś pewną strategię:
Ogólnie: Trzeba się przypodobać większości by osiągnąć jakiś cel.
Konkretnie: Trzeba straszyć LGBT by „zlibertarianizować rodzinę”.
Czyli Przynęta=antyLGBT, cel=libertarianizacja
Przedstawiłeś to jako jakąś długoterminową strategię, a ja zwróciłem Ci uwagę, że długookresowo ciężko określić czy pro czy antyLGBT będą w większości. Takie coś nie nadaje się na długookresową strategię (więc może lepsze słowo to taktyka). No to puściłeś tyradę, że zawsze będziesz antyLGBT bez względu na to czy przeciwnicy LGBT będą w mniejszości czy w większości. A to przeczy temu co można uznać za ogólneme założenie przedstawionej przez Ciebie strategii! Przekonywałeś, że trzeba w związku z tym urabiać większość. Na kolejną uwagę, że urabianie większości to nie to samo co przypodobanie się jej, zacwaniaczyłeś, że najpierw trzeba przypodobać się komuś by go urobić, ale przecież w sytuacji gdy większość będzie proLGBT przynętą nie mogą być hasła antyLGBT.
Zwróć uwagę: To co w pierwotnym założeniu było przynętą stało się celem.
Pierwotny plan wdrożenia strategii : Przynęta=antyLGBT, cel=libertarianizacja
Późniejszy plan wdrożenia strategii : Przynęta= coś co się podoba większości, cel= antyLGBT
Kręcisz tylko po to, aby wyszło na Twoje. Jeśli tworzysz jakąś strategię to się jej trzymaj. Jak robimy założenie, że ma być łatwo, więc płymiemy z prądem, to płyniemy z prądem. A na zastrzeżenie, że tam gdzie chcemy dopłynąć być może nie da się dotrzeć z prądem nie możemy zaproponować odwrócenia biegu rzeki. Bo wtedy nie idziemy na łatwiznę, co sobie zakładaliśmy.
Co by tu na koniec napisać? Widząc, że zostały tu poruszone sprawy taktyczne, chciałem o nich pogadać. Ale widzę, że o takich sprawach nie da się gadać jeśli są one prowadzone na kanwie popularnych tematów jak LGBT. To jest strata czasu. Wtedy i tak górę weźmie przyjęta uprzednio postawa i jakakolwiek rozmowa na chłodno nie dojdzie do skutku. Myśląc o ogólnych kierunkach działania można kierować się sercem a można rachunkiem zysków i strat. I jak ktoś niby zaczyna robić to drugie to okazuje się, że jedynie racjonalizuje swoje preferencje. I nawet nie wiadomo na ile te „swoje” są faktycznie swoje, w sensie libertiańskie. Fajnie Fat, że piszesz o wchodzeniu komuś do głowy, ale co mam myśleć o Tobie jeżeli swe działania uzależniasz od poczucia wstydu przed Karoniem? Chyba ktoś wszedł Ci w głowę i przejął ideowe sumienie. Wracając do tematu, napiszę brutalnie, nie widzę u Ciebie przemyślanej strategii. Nie znaczy to, że uważam, że nie jesteś zdolny do utworzenia takiej, a nawet może jest coś już w twej głowie, a problemem może być zwykły kłopot w wyartykułowaniu swych myśli. Postaraj się zatem jakoś to dopracować wtedy może da się o tym gadać, choć ja tracę nadzieję na to czy to w ogóle jest możliwe jeśli towarzyszy tematom w rodzaju LGBT.