Jakie filmy ostatnio oglądaliście?

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 882
12 268
A jak znajdujesz "Uwielbiam zapach AKAPu o poranku" z sygnatury? ;)
 
K

Kurier

Guest
Koleś strzela z co najmniej 20-strzałowego pistoletu, którym wcześniej rozbił szybę w samochodzie (ponoć się nie rozpadają, albo rozpadają na drobinki, ta się rozbiła na wielkie kawałki) i jedną ręką wydobył laskę z samochodu przez okno, drugą trzymał pistolet. W 0:47 torba leży koło samochodu, koleś otwiera drzwi. W 0:51 nadal otwiera drzwi, a torby już nie ma. Realizm w chuj. Zbyszek by nie oglądał.

Z pistoletem to już dawno zauważyłem, trzeba czasem przymknąć oko. A można się dalej bawić i interpretować ... strzały w tej scenie poszły w dwóch ujęciach, w pierwszym wystrzelał cały magazynek, co widać zresztą, bo mu pistolet 'skoczyl'. W drugim ujeciu strzela mniej wiecej tyle samo, jakby magazynek sie nigdy nie skonczyl. Mozna wiec interpretowac ze to jest jedna scena, jedna sytuacja, pokazana w dwóch perspektywach, zwłaszcza że w drugim ujęciu też mu pistolet skacze pod koniec.

Rozbicie szyby w amerykańskim samochodzie ad 1990 (cos kolo tego, jak nie starszym), nie wydaje sie problemem. Tak jak młotkiem byś rozjebał, tak metalową kolbą rozjebiesz. Podejrzewam, ze jakbys wzial kamień i przyjebał, też byś rozbił. Ale nie wiem... może ta statystka była z CIA i wzięła służbowy samochód. A potem kazali jej zmienić samochód, bo nie mogli szyby rozbić. Mogło tak być, w końcu rozbijanie samochodowych szyb jest jednym z większych problemów kinematografii. Kiedyś to rozwiążą, wierzę.*

Tak, da się jedną ręką złapać kogoś za głowę i wyciągnąć z samochodu. I nie tylko David Copperfield to umie.

O torbę nie ma się co spierać, zjebali w montażu.

Zresztą ... pomijając to wszystko, albo akceptując twoje spostrzeżenia, to nic nie zmienia. Ja mówiąc o realizmie, nie miałem na myśli tego że wszystko się zgadza 1 do 1. O sam sposób kręcenia mi chodziło. O to gdzie ten Tarantino kazał kamery ustawiać, o otoczenie, o to że ktoś w tle krzyczał "What the fuck are you doing?", a syreny biły w niebogłosy, w banku się jeszcze strzelali, co słychać. Otoczka. Nie kurwa, że walizka leży gdzie indziej przez 2 sekundy.

*W trociny to mogą i się rozpadać, jak jebniesz młotkiem do szkła.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
K

Kurier

Guest
Próbowałem to odtworzyć w realu. Nie udało się, czułem się wyalienowany. Najlepsze, że jak już dałem się przerobić to się do napiwku 5-10 zł dołożyłem. Ale to było w Hooters. Panna chyba wówczas koło 50-70 zł napiwku dostała. I co z tego miałem? Nic. Reszta też nic nie miała... chyba, że mnie coś ominęło :>

Żałuję tylko, że nie doszedłem do etapu najmniejszych skrzypiec na świecie.

EDIT: To byłby mega dialog, jak pod koniec Keitel by nie dojebał filozofii o kelnerstwie, po czym jedyny argument Buscemiego (słuszny, ale nie medialny) to jest "Fuck all that". I jeszcze na finał się zjawa łysy pierdolec i faktycznie wyciąga ten napiwek.

Oczywiście. Wówczas można całą tą scenę interpretować jako opresję, od której nikt nie ucieknie. Nie wiem tylko czy to nie nadinterpretacja, za to wiem, że dla typowego Zdzicha wychodzi na to, że Buscemi jest dziwny i lepiej dać napiwek.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
D

Deleted member 427

Guest
Pan Różowy to moja ulubiona postać. Fajna jest scena w garażu, jak opierdala Keitela i Madsena: "Czy tylko ja jestem zawodowcem? Zachowujecie się jak banda czarnuchów. Pracowaliście kiedyś z nimi? Też chcą się pozabijać."



Rzucają "czarnuchami" na lewo i prawo :)
 

Grzechotnik

Well-Known Member
988
2 224
"Django" mnie niesamowicie rozczarował. Liczyłem na świetny spagetthi western z muzyką mistrza Morricone, a dostałem... No właśnie, co? Ciężko określić, ale napewno nie mieści się to w mojej kategorii filmów przyzwoitych. Zdecydowanie najsłabsza pozycja Tarantino.
 

Volvek

Well-Known Member
797
1 920
Gdzie tam najsłabsza, Kill Bill był znacznie gorszy, moim zdaniem rzecz jasna.

Ostatnio obejrzałem Wilka z Wall Street, może być, raczej więcej powiedzieć nie mogę.

Polecam "Cztery Pokoje".
 
P

Przemysław Pintal

Guest
Tarantino jako bodaj pierwszy reżyser w historii sportretował libertarianina w starciu z międzynarodową lewicą - dialog o dawaniu napiwków:



Jak oglądałem ten film ze swoją ex, to oczywiście go poparłem i rozbawiła mnie ta scena. Niestety nie spodobało się to mojej byłej partnerce. Podobnie miałem jak oglądaliśmy jakiś reportaż Martyny Wojciechowskiej. Było o jakiejś kobiecie, samotnej matce kilkorga dzieci (jej mąż był macho, czyli chlał i bił). Żeby się utrzymać brała udział w walkach kobiet na ringu. Stwierdziłem, że to był jej wolny wybór i nie zakazałbym tego... Jaki był foch i oburzenie...
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 168
ja wczoraj oglądałem outlandera... fajny, gostek z kosmosu rozbija sie na ziemi w norwegii za czasów wikingów... na koniec zostaje królem i ma fajną rudą babe...
 
P

Przemysław Pintal

Guest
Dawno niczego nie oglądałem, ale mogę polecić kilka filmów:

High Fidelity - (muszę zamówić wreszcie książkę - 2.50 zł na Allegro) - Główny bohater jest melomanem, prowadzi sklep muzyczny, organizuje koncerty po klubach. W jego sklepie pracuje dwóch wkurzających jego przyjaciół, których toleruje, bo i tak siedzą za darmo i nie mają nic lepszego do roboty. Ma popieprzone relacje z kobietami, wspomnienia nie dają mu spokoju, stara się spotkać ze wszystkimi byłymi i z nimi porozmawiać. Identyfikuje się z głównym bohaterem (tak trochę).

Salton Sea - film o zemście i przyjaźni. Główny bohater z małżonką trafiają na zadupiu do jakiejś chaty, w celu skorzystania z toalety. Przy okazji jest tam fabryczka jakichś narkotyków. Niestety wpada dwóch kolesi, zabijają producentów i żonę głównego bohatera którą znaleźli, jej mąż schował się chyba w kiblu i obserwował jak ją zabijają. Okazuje się, że mordercy są policjantami, którzy rozwalają i okradają dilerów, potem pchają towar na lewo. Nie będę zdradzał dalej, dobrze się oglądało.

Las Vegas Parano, angielski tytuł to Fear and Loathing in Las Vegas. Co oznacza parano, to do tej pory nie wiem ;). Przezajebisty film z którym trzeba się zapoznać. Uwielbiam scenę, gdy główny bohater siedzi nad ranem w hotelu, pisze na maszynie i patrzy przez okno, jak budzi się dzień. Pada tam przejmujący monolog.

Pi - raczej znane. Pierwszy raz to oglądałem na ciężkim kacu, w pochmurny, jesienny dzień. Zrobiło na mnie wrażenie.
 
Do góry Bottom