Jakie filmy ostatnio oglądaliście?

Nene

Koteu
1 094
1 690
Jest synem króla elfów z lasu (w książce się nie pojawia bo go Tolkien jeszcze nie wymyślił wtedy), to nie takie dziwne, że go wstawili, chociaż faktem jest, że do filmu niewiele wnosi. Ale za to ta elfka to niezła laska, tzw. "fajna dupa dla normalnych ludzi" :).
Jak dla mnie kuźwa jest po to, żeby dorobić następną część i na siłę wcisnąć wątek miłosny...

Legolasa chyba też wstawili w charakterze fajnej dupy :p.
Genderowo dla każdego coś dobrego...
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 467
A już się wybierałem na kolejnego Hobbita. Chyba za wrzucanie oklepanych schematów gdzie nie trzeba pozwolę sobie na mały bojkot.
 
Ostatnia edycja:

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Ludziska, walcie marne popłuczyny po Lord of the Rings i ruszajcie zobaczyć Wilka z Wall Street - historia maklera, który nie robi nikomu nic złego (no, może oprócz swojej żony, którą zdarza mu się uderzyć), a ściga go FBI. Trzygodzinny portret libertynizmu i wszelkiego zepsucia spowodowanego przez góry pieniędzy zarabiane na naiwności ludzkiej. Scorsese znowu w formie, a DiCaprio na szczytach swoich możliwości.
 

telpeloth

państwosceptyk
256
292
To tak: Na dzisiejszy seansik filmowy mieliśmy z żoną do wyboru albo Elizjum, albo Supermena. No i źle wybraliśmy, bo wybraliśmy Elizjum. Będą spojlery, ale nie warto filmu oglądać, więc spoko:)

Nie będę się rozpisywał, jaka to fabuła była schematyczna (ex-gangster, który nie ma nic do stracenia, zamierza egoistycznie uratować swój tyłek, ale w międzyczasie ma katharsis i ratuje córkę dziecięcej miłości i w sumie świat).
Nie będę się rozpisywał o nadmiarze ckliwości (rozmowa w kulminacyjnym punkcie, gdy źli ludzie się dobijają; retrospekcje nie na jeden, a na kilka symboli/wspomnień z dzieciństwa głównego bohatera, że o melodramatycznym końcu nie wspomnę).
Nie, będę się tutaj wkurwiał na totalny brak spójności w fabule:
1. Jeśli super-zaawansowana technologia medyczna nie jest dobrem jakimś bardzo drogim, a należy założyć, że nie jest (bo ostatecznie nie było problemu w czasie zakończenia by zrzucić super-kapsuły medyczne i to w dodatku gotowe do pracy -- jak wnioskuję, zasilanie mieściło się w wahadłowcu), to z jakiego powodu nie robiono tego wcześniej? Utrzymywanie setek agentów, monitoringu i cholera wie czego okazuje się bez sensu, bo wystarczyło zrzucić kilka przenośnych szpitali i volia! Żadne głupie ludzie nie przerywają nam sielanki próbą dostania się na stację.
2. Praktycznie cała technologia jest wytwarzana na Ziemi. Kapsuły medyczne też, zakładam, powstały na Ziemi. Czy jest jakiś powód, poza niejasnymi dla mnie powodami politycznymi, by firma produkująca androidy (i jak się okazuje, całe Elizjum) miała nie mieć jednego czy dwóch na stanie? Wiecie -- wrzucenie pracownika napromieniowanego do takiej kapsuły jest tysiące razy tańsze, niż szkolenie nowego
3. Fizyka? A na jaką cholerę to komu -- pierścień Elizjum nie jest "zamknięty" od strony osi, atmosfera utrzymuje się dzięki sile woli Jodie Foster.
4. Naprawdę nie chcę komentować tego, że postać Matta Damona dwa razy opróżniła magazynek w głównego złego, mówiącego (a jak!) ze śmiesznym akcentem, gdy ten akurat zasłonił się jakimś rodzajem tarczy. Po co, no po co?
5. Jeśli jesteś biednym człowiekiem na Ziemi, i wszędzie walają się materiały w stylu opon, papieru, puszek czy szkła, wszędzie jest syf, grzyb i brud, to a) zorganizujesz sobie z opon huśtawkę, ze szkła tynk na dom, a łazienkę wyszorujesz choćby trawą, czy b) pierdzielniesz wszystko jak jest? Ludzie biedni nie pozwalają, by rzeczy się marnowały, mój sp. dziadek potrafił z opony zrobić kwietnik, a ze szkiełek, jak już wspomniałem, zrobił dekoracyjny tynk/lamperię wokół domu.
6. Nie będę wspominał o pierdołach w stylu: wykrywanie broni działa na Ziemi w głupiej fabryce, ale na orbicie, w centrum administracji światem albo magicznie przestaje funkcjonować, albo zrezygnowano z instalacji w ramach oszczędności.

Koniec końców: dno + metr mułu. Omijać z daleka.

Cały wydźwięk filmu wydał mi się aż nazbyt polityczny: "biedni ludzie niemal tracący życie by dostać się do darmowej opieki medycznej, którą zachowują dla siebie tylko bogaci", ale na szczęście znalazł się zbawca i dzięki temu wszyscy są szczęśliwi.

A co do Hobbita: DoS... jak mnie złapie wena, niczym kolka nerwowa, to napiszę podobny elaborat o tym, jak bardzo mi, który LotRa zna na pamięć (serio, od czasu do czasu sprawdzam), można było zepsuć film, na który czekałem od roku.
 
  • Like
Reactions: Gie

szeryf2

Wolny narkoman
172
281
Oglądał ktoś może film "Pan życia i śmierci"? - "Historia życia jednego z najbardziej znanych handlarzy bronią." Tytuł jebie lewactwem na kilometr, od razu mi się niedobrze robi. Może jednak warto obejrzeć?
 

Hitch

3 220
4 880
Polski tytuł jebie lewactwem. Trzeba pamiętać, że bardzo często dystrybutorzy przejawiają ułańską fantazję przy próbach sprzedania filmu na rodzimym rynku, co owocuje tytułami wziętymi z dupy i nie mającymi niczego wspólnego z oryginałem.

Owa produkcja nazywa się "Lord of War". Nie wiem jak można nie chcieć zobaczyć filmu o takim tytule :)
 
D

Deleted member 427

Guest
Ale film jebie lewactwem i to potężnie - zwłaszcza w końcówce, kiedy handlarz bronią sprzedaje broń palną złym ludziom, którzy później mordują wszystkich bezbronnych i rozbrojonych uchodźców w obozie.

Kiedyś - jak byłem jeszcze pelikanem łykającym każdy serwowany indoktrynujący syf - to mega mi się ten film podobał. Dzisiaj uważam, że choć ma kilka zajebistych patentów, to jak się rzekło, jebie lewackim gównem na kilometr. Generalnie w tym filmie broń służy do zabijania niewinnych, eskaluje konflikty w Afryce, a handlarz na tym zarabia i żyje w luksusie. Ot, typowy przykład ograniczonego lewackiego myślenia.

Bym zapomniał: bohaterem pozytywnym jest jakiś urzędas ONZ czy Unicefu czy chuj jeden wiem skąd (Ethan Hawke), który chce ukrócić handel bronią i pewnie w Nowym Jorku razem z Bloombergiem agituje za zakazem sprzedaży magazynków mogących pomieścić jeden nabój.
 

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
Oglądał ktoś może film "Pan życia i śmierci"? - "Historia życia jednego z najbardziej znanych handlarzy bronią." Tytuł jebie lewactwem na kilometr, od razu mi się niedobrze robi. Może jednak warto obejrzeć?
Oglądałem, można obejzec jak nic lepszego nie ma sie pod ręka, ogólnie nie trawie trochę Nicolasa Cage, poza tym coraz trudniej teraz znaleźć film który nie tracą lewactwem.
Niedawno odswierzylem sobie serial "Szogun", zainspirowany świetna gra aktorską Japończyków, bo reszta jak reszta, znalazłem film " Ostatni samuraj" z 2003, film w swoim lewactwie przeszedł moje najśmielsze oczekiwania a jak na koniec cesarz Japonii klęknął przed Tomem Cruisem to lolowalem sie po podłodze.o_O
Znacie jakiś dóbry tytuł o Japonii między XV a XIX wiekiem?
 

Aterlupus

Well-Known Member
474
971
Elizjum ogółem wygląda na film, którego scenariusz wymyślano na bieżąco. Nie mam wątpliwości że dobry bajarz potrafi w locie ułożyć spójniejszą fabułę.
5. Jeśli jesteś biednym człowiekiem na Ziemi, i wszędzie walają się materiały w stylu opon, papieru, puszek czy szkła, wszędzie jest syf, grzyb i brud, to a) zorganizujesz sobie z opon huśtawkę, ze szkła tynk na dom, a łazienkę wyszorujesz choćby trawą, czy b) pierdzielniesz wszystko jak jest? Ludzie biedni nie pozwalają, by rzeczy się marnowały
Właśnie ten fakt sprawił, że już od pierwszej minuty filmu nie miałem żadnej empatii dla "biednych ludzi na ziemi". Istnieje pewna różnica pomiędzy byciem biednym i schludnym, a życiem w niewyobrażalnym syfie jaki reprezentowało sobą Los Angeles circa 2154, wyglądające jak stereotypowe meksykańskie przedmieścia.

Sporą część filmu czekałem na białych. Chciałem zobaczyć biednych białych mieszkańców opuszczonej przez bogaczy ziemi. I co? Ni mo. W Los Angeles mieszkają tylko latynosi i czarny doktor :).

6. Nie będę wspominał o pierdołach w stylu: wykrywanie broni działa na Ziemi w głupiej fabryce, ale na orbicie, w centrum administracji światem albo magicznie przestaje funkcjonować, albo zrezygnowano z instalacji w ramach oszczędności.
...Co sprawiło że bezinwazyjna, nieryzykowna eksterminacja wysoko postawionych urzędników stała się dziecięcą igraszką. No i przeprowadziło ją dwóch ludzi.

Takich dziur "technologicznych" jest w filmie całe mnóstwo. Na szczególną uwagę zasługuje system weryfikacji zaimplementowany w maszynach medycznych. Krótko: otóż taka maszynka działa tylko jeżeli ktoś ma na ciele nadrukowany(?) znak jakośtam powiązany z jego kodem genetycznym. Renegaci z ziemi posyłający statki na Elizjum umieją to "fałszować" i nadrukowują ten znak każdemu kto leci na stacje, żeby mógł z takiej maszyny ewentualnie skorzystać.

Tak. Maszyna (stojąca u każdego bogacza w salonie, nie w żadnym schowku, na tyłach łazienki, garderoby, ale w salonie) nie weryfikuje czy korzystający jest obywatelem, nie weryfikuje zgody jej właściciela, nie działa na żadne hasło, ani kluczyk. Potrzeba jedynie znaku, który można podrobić i nie jest nijak powiązany z ogólnym systemem bezpieczeństwa.

Cały wydźwięk filmu wydał mi się aż nazbyt polityczny: "biedni ludzie niemal tracący życie by dostać się do darmowej opieki medycznej, którą zachowują dla siebie tylko bogaci", ale na szczęście znalazł się zbawca i dzięki temu wszyscy są szczęśliwi.
Przynajmniej nie jednoznacznie polityczny. Informacji na temat tego co się działo w przeszłości i kim kto jest są tak rzadkie że niemożliwe jest stwierdzenie "wszystko jest winą kapitalizmu", albo "to źli biurokraci zaorali ziemie, ponieważ tragedia wspólnego pastwiska, a następnie uciekli na orbitę". Nic nie wiadomo :).



Bym zapomniał: bohaterem pozytywnym jest jakiś urzędas ONZ czy Unicefu czy chuj jeden wiem skąd (Ethan Hawke), który chce ukrócić handel bronią
Ani na sekundę nie widziałem w nim bohatera pozytywnego gdy oglądałem ten film rok-dwa temu :). Urzędas był upierdliwy, irytujący w zachowaniu i ogólnym odbiorze i w dodatku stosował niecne metody polegające na manipulowaniu żoną Cage'a.
 

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
Ludziska, walcie marne popłuczyny po Lord of the Rings i ruszajcie zobaczyć Wilka z Wall Street - historia maklera, który nie robi nikomu nic złego (no, może oprócz swojej żony, którą zdarza mu się uderzyć), a ściga go FBI. Trzygodzinny portret libertynizmu i wszelkiego zepsucia spowodowanego przez góry pieniędzy zarabiane na naiwności ludzkiej. Scorsese znowu w formie, a DiCaprio na szczytach swoich możliwości.
Byłem dziś na tym w kinie, fajnie bo bez moralizowania.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Jest plugawy, ale nie ma potępienia głównego bohatera w żadnej formie, co zresztą jest standardem u Scorsese - pokazuje jak jest i nie układa fabuły tak, żeby pokazać, czy bohater robi źle, czy dobrze.
 

Hitch

3 220
4 880
Journey to the West

Ależ klawa przygodówka w klimatach starożytnych Chin! Sporo szalonego humoru i zakręconych postaci, ale to akurat norma u Chowa. Szwankują trochę efekty, które zwykle w jego filmach są plastycznie bardzo dobrze zgrane z prawdziwymi elementami, pomimo nie krycia się ze swoją CGI naturą. Tutaj parę scen i plenerów wyszło bardzo sztucznie, ale nie ma zbyt wiele takich wpadek. Za to finałowa bitka z Sun Wukongiem (lub po naszemu... Son Goku :)) po prostu miecie. Scena monstrualnie ogromnego Buddy walącego z orbity dłonią w Ziemię rozwala mnie za każdym razem, a widziałem ją już z 10 razy.

Szkoda, że tym razem reżyser nie zagrał także głównej roli (ani żadnej innej, skoro już o tym mowa), tak jak to miał w zwyczaju. Idealnie odnajdował się w swoich porąbanych historiach. Ale za to powraca dużo znajomych twarzy z chociażby "Kung Fu Hustle".

Pełna nobilitacja Stephena Chowa po dołożeniu ręki do koszmaru jakim był "Dragon Ball: Evolution". Aż mnie naszło na maraton jego poprzednich arcydzieł :)

Dla fanów "Shaolin Soccer", "Kung Fu Hustle" i reszty porytej filmografii Chowa pozycja obowiązkowa!

FUCK YEAH!/10

PS. Dziwną zagrywką było użycie muzyki z "Kung Fu Hustle" w paru scenach. Nie były to przearanżowane motywy tylko dokładnie te same kawałki. Jasne, rewelacyjne (Raymond Wong wymiata), ale tak trochę zaśmierdziało pójściem na łatwiznę i taniochą.

 
Ostatnia edycja:

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 882
12 268
Zobaczyłem tego "Riddicka" i, kurwa, nie ukrywam, że odbieram rzuconą tutaj przez Lancastera zajawkę, że to dobry film, jako wymierzoną w siebie agresję z jego strony, bo to zwyczajny kawał wtórnego chujostwa w stosunku do Pitch Black. Fabuła z grubsza taka sama, tylko zamiast zmroku jest deszcz, trochę chujowych efektów specjalnych, drętwota na każdym kroku, dialogi budzące zażenowanie do tego stopnia, że kusi by wyłączyć dźwięk i wsio. Nie mam pojęcia czemu ten film ma służyć, oprócz tego, żeby Vin poprężył na ekranie muskuły. Czy to w ogóle nie jest przypadkiem jakiś wspomagacz masturbacji dla pedałów? Ktoś kupił edycję na dvd? Nie ma tam przypadkiem dołączonych chusteczek higienicznych?

Ten film ma w zasadzie tylko dwie konkretne zalety. Pierwszą jest to, że nie jest "Kronikami Riddicka", o których można byłoby pewnie wiele napisać, ale szkoda na to czasu, skoro można napisać "WTF???!!??" i temat jest wyczerpany. Drugą jest ta LASKA, na widok której pomyślałem sobie, że te chusteczki to jednak nie jest taki zły pomysł.

Katee-Sackhoff-in-Riddick.jpg


Jakby ktoś kiedyś chciał reanimować Ilsę, to byłby z niej dobry materiał zastępczy dla boskiej Dyanne Thorne:

ilsa-she-wolf-of-the-ss1-610x343.jpg


Porównajcie oczy - swastykę można każdemu przypiąć, podobnie ubrać w oficerki i dać szpicrutę do ręki (ahhhhhh... :) ), ale znaleźć (nie)dobre, zimne oczy przeżarte libertynizmem i do tego jeszcze osadzone w aryjskim ciele nie jest łatwo :)
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 860
Ten film ma w zasadzie tylko dwie konkretne zalety. Pierwszą jest to, że nie jest "Kronikami Riddicka", o których można byłoby pewnie wiele napisać, ale szkoda na to czasu, skoro można napisać "WTF???!!??" i temat jest wyczerpany.
Bardzo fajny film!
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
Journey to the West
Obejrzałem. Miazga jak Kungfu Hustle. No może bohater trochę z dupy i początek zajeżdża platformówką jak Hobbit, a zakończenie to WTF, ale cały film świetny. W pamięci zostaną: napęd "rydwanu", gospoda pod świniakiem, twarz diabła morskiego i oczywiście Książę Impotent.
 

Hitch

3 220
4 880
zakończenie to WTF

"Journey to the West" Chowa jest prequelem średniowiecznej chińskiej legendy o tym samym tytule, traktującej o mnichu i jego trzech kompanach udających się na... No, cóż. W podróż na zachód :)

Mam nadzieję, że w tym kontekście zakończenie robi się jaśniejsze. Warto też odnotować, że z owej legendy bardzo dużo czerpie taki chociażby "Dragon Ball" (nie mylić z syfiastym aktorskim filmem z Hollywood!). Chow nie kryje świadomości tego i w JttW jest sporo nawiązań do dzieła Toriyamy (np. Sun Wukong zmieniający się w wielgachną małpę). Nawiązań, które w DB nawiązywały do JttW :)
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 882
12 268
Bardzo fajny film!
WTF? Mówisz, że opowieść o kosmo - nekrofilach, poruszających się sztywno w sposób budzący podejrzenie, że dopiero co zeszli z planu gejowskiego porno „120 dni sodomy”, latających po galaktyce statkami w kształcie neo – gotyckich głów przyczepionych do kutasów w celu podbicia za pomocą młotów i toporów światów zamieszkałych przez dżiny z butelek (strach pomyśleć ile trzeba było posmarować J. Dench żeby się umoczyła w czymś takim), a następnie wyssania z nich dusz to jest bardzo fajny film? Oh, kaman :(

Jedyne co było w tym w miarę dobrego to sceny w więzieniu, później nastąpiła jakaś totalna chujnia. Podstawowym zarzutem wobec tego filmu jest to, że w stosunku do Pitch Black nastąpiło odejście od thrillera s-f na rzecz space opery, co oczywiście pociągnęło za sobą ulotnienie się klimatu niczym spermy z pękniętego kondoma. Jak widać po Riddicku, operacja ta nie udała się do tego stopnia, że próbowano wrócić do korzeni, z miernym rezultatem moim skromnym zdaniem. Inną rzeczą jest, że tylko w Pitch Black można było zaobserwować jeszcze, że w filmie występuję jednak wielu bohaterów, bo później było już tylko Riddick, Riddick, Riddick, Riddick, Riddick, Riddick, Riddick, Riddick pręży bica, Riddick pokazuje oko, Riddick ma psa, Riddick rzuca sztywnym tekstem, Riddick odjebał skorpiono – krokodyla, no i jeszcze Riddick, Riddick, Riddick, Riddick, Riddick, Riddick, Riddick, Riddick... co na dłuższą metę jest meczące.

Edytka: Aha, no i nie zapominajmy o zjeździe po równi pochyłej na PG-13 w K.R. :)
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom