Główny temat o kosmosie

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Wtorek, 16 czerwca (11:50)
Odwieczne pytanie - czy jesteśmy sami we Wszechświecie - zdaje się mieć nową odpowiedź.

Symulacje przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Nottingham sugerują, że pod pewnymi warunkami w samej tylko Drodze Mlecznej (naszej galaktyce) może istnieć 36 aktywnych cywilizacji pozaziemskich. Liczbę tę uzyskano dzięki rewizji słynnego równania Drake'a, uwzględniając nowe dane i mniej niewiadomych.

Równanie Drake'a to wzór zaproponowany przez Franka Drake'a w 1961 r., próbujący określić, ile cywilizacji technologicznych istnieje w naszej galaktyce. Głównym celem równania nie jest dokładne określenie liczby cywilizacji, a poznanie mechanizmów, które wpływają na szanse ich powstania.

Skrócone równanie Drake'a oznacza, że liczba cywilizacji pozaziemskich, z którymi ludzkość może się komunikować jest równa iloczynowi szybkości, z jaką cywilizacje dążące do komunikacji będą powstawać i średniego czasu, przez jaki będzie próbować to uczynić.

- Klasyczna metoda szacowania liczby inteligentnych cywilizacji polega na domniemaniu wartości odnoszących się do życia, przy czym opinie na ten temat różnią się znacząco. Nasze nowe badania upraszczają te założenia, dając nam solidny wgląd w liczbę cywilizacji istniejących w naszej galaktyce - powiedział Tom Westby z Uniwersytetu w Nottingham.

Aby oszacować liczbę inteligentnych cywilizacji w Drodze Mlecznej, zespół Westby'ego wykorzystał wiedze na temat jedynego inteligentnego życia, o którym wiemy - o nas. Stosując tzw. astrobiologiczną zasadę kopernikańską (że Ziemia nie jest wcale wyjątkowa) naukowcy przyjęli założenie, że planeta podobna do Ziemi znaleziona w ekosferze gwiazdy uformuje życie w podobnym czasie co nasza (ok. 5 mld lat) i będzie aktywnie wysyłać sygnały tak długo, jak my (ok. 100 lat). W ten sposób wyeliminowano kilka czynników używanych w równaniu Drake'a, które okazały się niemożliwe do ustalenia.

- W oparciu o surowe kryteria, zgodnie z którymi potrzebna jest zawartość metalu równa Słońcu, obliczamy, że w naszej galaktyce powinno być około 36 aktywnych cywilizacji - powiedział Westby.

To brzmi niezwykle obiecująco, ale pojawia się wielkie "ale". Nawet gdyby te cywilizacje się komunikowały, średnia odległość do nich wynosiłaby około 17 000 lat świetlnych, co oznacza, że wykrycie sygnału zajęłoby SETI co najmniej 3060 lat. W tempie, w jakim porusza się nasza planeta, prawdopodobnie nie będziemy żyć wystarczająco długo, aby dokonać takiej detekcji.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736


 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Przed SpaceX był niemiecki OTRAG.

Jedna spośród tych już zapomnianych, romantycznych, awanturniczo - podróżniczych historii o białych wyruszających do niestabilnych politycznie części Afryki, by zbudować sobie tam bazę i zająć się wystrzeliwaniem niskobudżetowych rakiet.

Przygoda zaczyna się od wspomnień tworzących firmę Niemiaszków, o tym, jak jako bajtle bawili się powojennymi materiałami wybuchowymi i używali pochodzącego z nich prochu do wytwarzania swoich zabawkowych rakiet, oczywiście bez wiedzy rodziców. Później pasja im nie przeszła, więc przerzucili się na większe rakiety. Nic to, że używających mechanizmów takich jak silniki wycieraczek z Volkswagenów.

Kończy na nacjonalizacji firmy przez Libię.

Jest o nich dokument:

 
Ostatnia edycja:

Alu

Well-Known Member
4 629
9 677
Wprawdzie poniższa asteroida była zbyt mała, żeby zagrozić Ziemi, ale nie znacie dnia ani godziny... dlatego nie odkładajcie na jutro co możecie zrobić dziś! I nie odkładajcie na "kiedyś" przyjazdu na zlot libertarian! Życie jest na to zdecydowanie za krótkie!

***

Niewielka asteroida minęła Ziemię w odległości zaledwie 3000 km

Mała asteroida nazwana 2020 QG, która przeleciała w pobliżu naszej planety w weekend, miała wielkość SUV-a i zbliżyła się do Ziemi na odległość 2950 km. Została wykryta przez naukowców z NASA w chwili, gdy już odlatywała od Ziemi. Co ciekawe nikt wcześniej jej nie zauważył.

Asteroidy znajdujące się w pobliżu Ziemi, czyli NEA (z j. ang.: Near Earth Asteroids), cały czas mijają naszą planetę. Nowo odkryta kosmiczna skała ustanowiła jednak rekord, bo zbliżyła się do nas na odległość 2950 km. Przeleciała nad południową częścią Oceanu Indyjskiego w niedzielę 16 sierpnia – poinformowała NASA.

2020 QG

Badacze szacują wielkość asteroidy nazwanej 2020 QG na 3-6 metrów. W skali kosmicznej obiekt jest bardzo niewielki. Gdyby był na trajektorii kolizyjnej z Ziemią, prawdopodobnie rozpadłby się w atmosferze. Takie zdarzenia występują kilka razy w roku.

Według szacunków naukowców, istnieją setki milionów małych asteroid wielkości 2020 QG. Są one jednak niezwykle trudne do wykrycia, dopóki nie zbliżą się do Ziemi. Zdecydowana większość NEA mija bezpiecznie naszą planetę w znacznie większych odległościach, zwykle dalej niż znajduje się Księżyc.

- To naprawdę fajne obserwować małą asteroidę, która jest tak blisko Ziemi, ponieważ widzimy, jak grawitacja naszej planety zakrzywia jej trajektorię – mówi Paul Chodas, dyrektor NASA Center for Near-Earth Object Studies (z j. ang. Centrum badań nad obiektami znajdującymi się blisko Ziemi). - Nasze obliczenia wskazują, że ta mała asteroida obróciła się o 45 stopni, tak jak nasza planeta – dodaje.

qg2020.jpg

Rzadkie obserwacje

Asteroida porusza się z prędkością ponad 12 km na sekundę, czyli nieco wolniej, niż podobne obiekty. 2020 QG została zarejestrowana jako długa smuga w obrazie z kamery Zwicky Transient Facility w Obserwatorium Palomara w Caltech w hrabstwie San Diego (USA). Zdjęcie zrobiono sześć godzin po tym, gdy obiekt znajdował się najbliżej Ziemi.

qg2020bliskie.jpg

2020 QG jest rekordowa. To jedyna znana asteroida, która przeleciała tak blisko naszej planety i nie uderzyła w nią. Wiele bardzo małych asteroid wchodzi w atmosferę każdego roku, ale tylko parę z nich udało się jak do tej pory wykryć na kilka godzin przed uderzeniem w Ziemię.

W 2005 roku Kongres USA zlecił naukowcom z NASA odnalezienie 90 proc. asteroid bliskich Ziemi, które mają minimum 140 metrów. Asteroidy o takich rozmiarach stanowią znacznie większe zagrożenie dla Ziemi.

- Odkrycie maleńkiej asteroidy 2020 QG w tak bliskiej odległości od Ziemi jest sporym osiągnięciem, bo podobne obiekty zazwyczaj lecą bardzo szybko – mówi Chodas. - Zazwyczaj mamy tylko kilkudniowe okno tuż przed lub po zbliżeniu, gdy obiekt jest wystarczająco jasny, aby mógł zostać zaobserwowany przez teleskop – dodaje.

Więcej informacji o NEA znaleźć można na stronach https://cneos.jpl.nasa.gov

 
D

Deleted member 6960

Guest
exurb1a.
Pierwszy kontakt z kosmitami.



Lubię jego filmy

 

Alu

Well-Known Member
4 629
9 677
Naukowiec przewiduje, jak i kiedy skończy się Wszechświat. Jako ostatnie mają eksplodować czarne karły

Ostatnimi wydarzeniami we Wszechświecie będą eksplozje czarnych karłów - twierdzi naukowiec z Illinois State University. Obiekty te jeszcze nawet nie istnieją, jednak zdaniem astrofizyków kiedyś powstaną. Wszechświat będzie niezwykle zimny i ciemny, jednak jego koniec to przyszłość niewyobrażalnie daleka.

z26229504IH,Wizja-artysty---ciemny-brazowy-karzel--ktory-wygla.jpg

Koniec Wszechświata jest rzeczą tak odległą, że astrofizycy są zmuszeni teoretyzować w oparciu o wiedzę na temat obiektów kosmicznych, które istnieją dziś. Niektóre z ciał niebieskich wypełniających Wszechświat przyszłości dziś nawet nie istnieją. Bardzo interesującą teorię na temat końca Wszechświata opisał właśnie Matt Caplan z Illinois State University w USA.

Czarne karły, czyli mroczne zwłoki gwiazd

Zdaniem Caplana, ostatnimi obiektami istniejącymi we Wszechświecie będą czarne karły. To wciąż hipotetyczne pozostałości po gwiazdach zdegenerowanych, które nie mogą już emitować promieniowania elektromagnetycznego, a więc zwyczajnie nie świecą.

Obecnie czarne karły jeszcze nie istnieją, bo zdaniem badaczy ich powstanie jest procesem niezwykle długotrwałym. Obiekty te to ostatni etap ewolucji gwiazd, które wychodząc z ciągu głównego, przeobrażają się w czerwone olbrzymy, które w wyniku kolapsu grawitacyjnego zapadają się do białych karłów. Niewielkich, ale stosunkowo masywnych gwiazd z niezwykle gęstej materii zdegenerowanej. Mówi się, że łyżeczka do herbaty wypełniona taką materią ważyłaby na Ziemi ponad miliard ton.

Młode białe karły wciąż mają sporo energii, które wypromieniowują pod postacią ciepła i światła. Gdy jej zabraknie, "zamarzną" i staną się ciemnymi pozostałościami po gwiazdach - czarnymi karłami. Problem w tym, że proces taki jest tak długotrwały (prawdopodobnie może trwać wiele bilionów lat), że jak na razie żadnej czarny karzeł jeszcze nie powstał (wiek Wszechświata szacuje się na 13,82 miliarda lat).

Nie wszystkie czarne karły eksplodują

Naukowcy podejrzewają, że w momencie, gdy powstaną pierwsze czarne karły, Wszechświat będzie miejscem niezwykle ciemnym i zimnym. Brak emisji promieniowania nie oznacza jednak, że we wnętrzu czarnych karłów nie mogą zachodzić fuzje jądrowe. Jak tłumaczy Caplan, reakcje mogą zachodzić wskutek tunelowania kwantowego i to przy temperaturze bliskiej zera absolutnego.

Tempo tych reakcji jest oczywiście niezwykle powolne. Końcowym wynikiem tego procesu jest natomiast zamiana wszystkich pierwiastków w żelazo. Zdaniem Caplana czarny karzeł eksploduje wtedy jako supernowa, rozrzucając swoją materię po Wszechświecie.

Badacz pokusił się nawet o wyliczenie, kiedy mógłby nastąpić wybuch pierwszego czarnego karła. Z jego obliczeń wynika, że nastąpi to za 10 do potęgi 1100 lat. To liczba składająca się z jedynki i 1100 zer. Zapisując w ten sposób obecny wiek Wszechświata, otrzymujemy liczbę 13 820 000 000.

Caplan wyjaśnia, że do zainicjowania supernowej konieczna jest duża masa. Zdaniem badacza ok. jednego proc. istniejących dziś gwiazd może w przyszłości eksplodować już po przemianie w czarnego karła. Czarne karły o masie Słońca lub mniejszej przetworzą w wyniku całą materię w żelazo, jednak nie wybuchną. Już na zawsze zostaną takimi pozostałościami po gwieździe.

Eksplozja czarnego karła będzie ostatnim wydarzeniem we Wszechświecie

W czasie, gdy czarne karły będą wybuchać, Wszechświat będzie zupełnie ciemny i zimny. Poza czarnymi karłami nie zostanie już nic, bo wcześniej galaktyki się rozproszą, a czarne dziury wyparują (w wyniku promieniowania Hawkinga) - wylicza Caplan.

Poza tym proces rozszerzania się Wszechświata sprawi, że pojedyncze czarne karły będą niezwykle daleko od siebie. Jeśli hipotetycznie założymy, że znajdziemy się na jednym z nich, nie mielibyśmy szansy dojrzeć eksplozji pozostałych.

Zdaniem Caplana ostatnim wydarzeniem we Wszechświecie będzie eksplozja ostatniego istniejącego czarnego karła. Ma to wydarzyć się za ok. 10 do potęgi 32000 lat. Potem Wszechświat zamilknie już na zawsze.

 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Isaac Arthur przyziemny jak rzadko. W sensie, że asteroida może nadlecieć w każdej chwili i jakie na dziś mamy opcje.

Ciekawostka w kontekście wykrywania obiektu tego typu z odległości - obiekt 10 razy dalszy od Słońca jest oświetlany 100 razy słabszym światłem ikolejne 100 razy mniej światła odbitego trafia z powrotem. Czyli jest w sumie 10^4 razy ciemniejszy.

 
Ostatnia edycja:

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Z tym życiem na Wenus jest jeszcze gorzej. Co najmniej jeden z naukowców podpisanych w artykule naukowym musiał zorganizować lub wziąć udział w tej szopce. Sugerując fosforowodór, jako bioznacznik, zacytowali sami siebie z innego artykułu.
Kolejność była taka: obserwacja Wenus pod kątem fosforowodoru, opublikowanie artykuły o fosforowodorze jako sygnaturze życia, dokończenie artykułu o Wenus, w którym zacytowali ten wczesniejszy artykuł. Do tego doszła opóźniona publikacja artykułu, poprzedzona za to akcją agencji prasowej i jakimiś nawet trailerami.

Tu ten soyboy to tłumaczy (od mniej więcej 7:50)
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom