Ludzie nie myślą przyszłościowo. Myślą tu i teraz. I w tym błądzisz. Dlatego większość nie odmówi, bo groźba ewentualnych konsekwencji "tu i teraz" zrobi swoje.Sprzeczność jest pozorna. Odpowiedź brzmi: mniejsze zło. Przykład. Przychodzi do mnie urzędas i daje mi alternatywę zagrożenie do 5 lat więzienia (nie byłem karany, więc najwyżej zawiasy) za niestawienie się do wojska albo prawdopodobna śmierć lub kalectwo na froncie. Każdy myślący tchórz - a jest to myślenie na najbardziej podstawowym poziomie - wybierze to pierwsze.
Teoretycznie nic, praktycznie bardzo dużo. Patriotyzm to główna baza ideologiczna wszelkich etatystów i nacjonalistów. Więc najlepiej olać jedno i drugie - może chyba tylko na poziomie lokalnym jest ok. Wtedy jest to faktycznie "obrona swojego" i wydaje mi się nawet pożyteczneOd kiedy patriotyzm ma coś wspólnego z państwem
Tak właśnie wygląda myślenie totalniackie: "nie chcesz chuju umierać za ojczyznę?! To Twoją kobietę będą gwałcić Ruscy!". Propaganda państwowa zbiera swoje żniwo.Ciekaw jestem, jaka jest granica, za którą skończyłyby się te wszystkie intelektualno-etyczne racjonalizacje. Co musiałoby się stać, żebyście poczuli się w obowiązku stanąć do walki? Gwałt plutonu motostriełkowego na koleżance ze studiów nie widzianej od pięciu lat, na sąsiadce z naprzeciwka czy dopiero na własnej kobiecie?
Granica to ta którą przekroczę wynosząc się z tego syfu. Jak nie chcą gwałtów to nogi za pas nie ma co czekać i liczyć na wspaniałych bandytów w zielonych mundurkach. Po co bronić tego gnoju?Ciekaw jestem, jaka jest granica, za którą skończyłyby się te wszystkie intelektualno-etyczne racjonalizacje. Co musiałoby się stać, żebyście poczuli się w obowiązku stanąć do walki? Gwałt plutonu motostriełkowego na koleżance ze studiów nie widzianej od pięciu lat, na sąsiadce z naprzeciwka czy dopiero na własnej kobiecie?
Przedstaw mi powód dla którego mam się dać zabić, aby Ci złodzieje mogli zachować stanowiska? Nikt tu nie pisał, że nie broniłby swoich najbliższych. A jedną z form obrony, gdy nie ma się szans jest ucieczka. Zresztą nie uważam, żeby rezygnacja z obrony kogoś gdyby oznaczała ona dla nas pewną śmierć jest niemoralne...Ciekaw jestem, jaka jest granica, za którą skończyłyby się te wszystkie intelektualno-etyczne racjonalizacje. Co musiałoby się stać, żebyście poczuli się w obowiązku stanąć do walki? Gwałt plutonu motostriełkowego na koleżance ze studiów nie widzianej od pięciu lat, na sąsiadce z naprzeciwka czy dopiero na własnej kobiecie?
niby czemu? przecie lib uzbrojony by sie bronił po swojemu...wychodzi na to ,że najlepiej napadać na libów..
Propaganda państwowa zbiera swoje żniwo.