Dobre wiadomości

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 792
Wydawało mi się, że dla każdego z tu obecnych wiadomość o tym, że Polak stanął na czele jednej z większych międzynarodowych organizacji o profilu wolnościowym i libertariańskim, jest co najmniej dobra.

Dlaczego uważasz, że to wymaga uzasadnienia? Szerze, to jestem w szoku...
A czym ta organizacja się zajmuje? Jakie ma cele? Jakie sukcesy do tej pory zanotowała? Czy ma na sumieniu jakieś niekoszerne wyskoki, pod którymi moglibyśmy się nie chcieć podpisywać?

A jeżeli sama organizacja jest w porządku, to skąd mamy wiedzieć czy Jacek Spendel jest dobrym kandydatem, żeby być jej prezesem? A może pociągnie ją w dół i nie ma się co cieszyć z tego, że został wybrany? Jakie były kryteria wyboru? Kogo miał za konkurenta i czym różnili się w wizji rozwoju tej organizacji?

Nie znam dokonań, ani tej organizacji, ani tego faceta, nie zamieściłeś żadnego przybliżenia, które pozwoliłoby wyrobić sobie o tym zdanie, ale wrzucasz to do dobrych wiadomości, a my bez uzasadnienia mamy się z tego cieszyć, chociaż nie wiadomo, czy w ogóle jest z czego.

Ja nie jestem polskim psem Pawłowa, żeby bezrefleksyjnie reagować hurraoptymizmem i ślinić się na wiadomość, że jakiegoś Polaka wybrano do jakiegoś gremium zagranicznej organizacji.

P.S. Po zdobytych lajkach pod tamtym postem, uznaję, że nie tylko ja nic nie wiem o tym człowieku i całej organizacji, więc wypadałoby postawić na więcej merytoryki w przedstawianiu charakterystyki bohaterów i ich plemion.
 
Ostatnia edycja:

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 466
Młodzi Amerykanie z roku na rok bardziej niechętni LGBTQ. Ideologia powiela błędy reklam Media Expert?


Kilka lat temu sieć Media Expert zdecydowała się na emisję spotów z piosenkarką Eweliną Lisowską. Kampania była skuteczna: dziś każdy Polak wie, że na zakupy technologiczne można iść nie tylko do MediaMarkt czy RTV Euro AGD. Ale też rodacy znienawidzili te reklamy.

Były głośne, nachalne, wszędobylskie, momentami wręcz agresywne. Niewykluczone, że na skutek podobnych zachowań od LGBTQ odwracają się młodzi Amerykanie, a cierpią też na tym sami – często w ogóle nie utożsamiający się z tą „ideologią” – homoseksualiści.

Młodzi mieli być nowym pokoleniem tolerancji, nowego świata. Tymczasem USA Today ze sporym zdziwieniem analizuje wyniki badań The Harris Poll (nie jest to wybitnie szanowane źródło badań, ale jednak uznano je za dostatecznie wiarygodne) dla pro-LGBTQ organizacji GLAAD, z których wynika, że młodzi Amerykanie w wieku 18-34 czują się mniej „komfortowo” w otoczeniu homoseksualistów czy transseksualistów.

Młodzi Amerykanie mniej życzliwi LGBTQ
Współczynnik ten spadł z 63% w 2016 roku, przez 53% w 2017 roku, aż po 45% w 2018 roku. I żeby była jasność, nie chodzi tylko o stereotypowych rolników z Alabamy, dotyczy to też kobiet – spadek z 64% do 52% na przestrzeni ostatniego roku.

36% młodych ludzi czułoby dyskomfort, gdyby ktoś w ich rodzinie okazała się osobą LGBTQ (29% w 2017). 34% czułoby się źle odkrywając, że ich lekarz jest LGBTQ (27% w 2017), a 39% nie chce żeby ich dzieci uczyły się w szkole historii LGBTQ (30% w 2017).

Przedstawiciele GLAAD tłumaczą sobie taki wynik sytuacją polityczną w USA (co na pewno może mieć wpływ, ponieważ aktualny prezydent nie uznaje tzw. poprawności politycznej, a to zapewne ośmiela), ale też wszechobecną mową nienawiści z mediów społecznościowych. Szczególne problemy dotyczą osób transpłciowych, których zaakceptowanie jest najtrudniejsze i powoduje wiele wrogich incydentów w USA.

GLAAD dostrzega w badaniu też pozytywne informacje – połowa dorosłych deklaruje wsparcie dla LGBTQ o bardzo wysokim poziomie tolerancji. A 8 na 10 pytanych osób mimo wszystko domaga się równych praw. GLAAD zapowiada, że chce dotrzeć ze swoimi postulatami do młodych mężczyzn, między innymi aktywnie wpływając na kształt wątków LGBTQ w grach komputerowych. Z kolei do młodych kobiet, przez muzykę country.

LGBT, gdzie B = Biznes
Ktoś kilka dni temu fajnie napisał na Twitterze, że kiedy przeciętny człowiek potrzebuje pieniędzy to zakłada firmę, a kiedy człowiek o lewicowych poglądach potrzebuje pieniędzy, to zakłada fundację. No i tych fundacji jest całkiem sporo, a aby otrzymać dotacje potrzebują one wykazywać jakieś inicjatywy. I szczerze mówiąc te inicjatywy często często nie są najmądrzejsze. Ostatnio jakiś facet chciał wyciągnąć z budżetu obywatelskiego kilkadziesiąt tysięcy, żeby za te pieniądze mógł „chodzić po mieście i szukać dogodnych miejsc, na postawienie ławki”.

Jestem bardzo zaskoczony wynikami ze Stanów Zjednoczonych. Polska ma jedno z najbardziej konserwatywnych środowisk świata i u nas osoby homoseksualne nieco wolniej dochodzą do swoich praw, niż na zachodzie. Rozumiem to doskonale, ja też jestem w dyskryminowanej mniejszości polskich przedsiębiorców, którzy przez kilkanaście godzin dziennie zarabiają na polski socjal, który jest największy na świecie, a składki ZUS 2020 nie napawają optymizmem. Jednak nie mam nadziei, by polskie społeczeństwo w najbliższym czasie zmieniło swoje podejście w tym zakresie.

Dzisiejsi dwudziestolatkowie często traktują homoseksualizm czy transpłciowość jako rzeczy całkowicie naturalne – spotykają się z tym od pierwszego serialu Netflix odpalonego w swoim życiu i kiedy słyszą jakieś zarzuty pod adresem osób LBGTQ, to nie do końca wiedzą, o co chodzi. Rafał Ziemkiewicz ze swoimi poglądami brzmi jak kosmita, który każe im nosić zbroję zamiast jeansów. W co lepszych dzielnicach Warszawy powoli większy strach być homofobem, niż gejem.

Wydawałoby się, że w Stanach Zjednoczonych społeczeństwo jest w tym zakresie o kilka kroków do przodu, a rosnące poparcie dla LGBTQ jest procesem nieodwracalnym. Nie zgadzam się z działaczami GLAAD, że winne są tu kampanie nienawiści w mediach społecznościowych, bo te kampanie były od zawsze, ale tym razem istnieją też arcygigantyczne kampanie poparcia z największymi markami globalnego biznesu w tle.

Włączamy niskie ceny
Jeśli miałbym typować przyczyny, to… Trochę jednak ten kazus Eweliny Lisowskiej w reklamach Media Expert. Zmęczenie materiału. LGBTQ tak samo jak pomaga, tak zraża do homoseksualistów wiele osób poprzez podejmowane przez siebie inicjatywy. „Przyjaciele” homofobiczni, rozpacz w mediach społecznościowych, bo Szczerbatek z Jak wytresować smoka 3 jest heteroseksualny. Domaganie się parytetów w zatrudnieniu i w popkulturze na bazie nie kompetencji, a orientacji seksualnej.

Nawet w rozmowie z USA Today GLAAD jako pierwszy sposób na walkę z homofobią przedstawia ingerowanie w treść gier komputerowych, za czym gracze nie przepadają. Nie chodzi o to, że gracze są homofobami, często jest wręcz przeciwnie, ale kwestie relacji międzyludzkich nigdy nie odgrywały w grach komputerowych przesadnie dużej roli, a teraz zaczynają się pojawiać w nich treści gatunkowi obce – wymuszone romanse czy kompletnie niepotrzebne wtrącenia na temat preferencji seksualnych. LGBT zmienia gry w rubasznego wujka, który rzuca sprośnymi żartami przy stole. Ludzi co do zasady nie irytuje religia, ich irytują Świadkowie Jehowy dzwoniący domofonem. I podobnie jest z LGBTQ – w pewnym momencie z wojowników o równość sami staną się irytującymi członkami społeczeństwa. Orientacja ma tu drugorzędne znaczenie.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 792
Badanie IPSOS: Polacy nie ufają mediom
8 lip, 11:54
Polacy nie ufają ani telewizji, ani gazetom, ani internetowi. W światowym badaniu ośrodka IPSOS Polska znalazła się na końcowych miejscach w rankingu narodów ufającym mediom. W badaniu źle wypadają również oceny polskich mediów publicznych.

Aż 65 proc. Polaków nie ufa gazetom. Jest to jeden z najniższych wyników spośród badanych krajów. Mniejsze zaufanie do gazet jest tylko w Serbii (88 proc. nie ufa) oraz na Węgrzech (76 proc. nie ufa).

Z drugiej strony największe zaufanie do mediów papierowych jest w Indiach (77 proc. ufa), Chinach (67 proc.) oraz Brazylii i Niemczech (65 proc.)

Polacy nie ufają ani radiu ani telewizji...
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w przypadku telewizji i radia. W rankingu Polska znalazła się na przedostatnim miejscu. Aż 67 proc. Polaków nie ufa podawanym w telewizji i radiu informacjom. Gorzej wypada tylko Serbia z brakiem zaufania na poziomie 81 proc.

Największe zaufanie do telewizji i radia, tak jak w przypadku gazet, jest w Indiach (71 proc.). Kolejne kraje to RPA, Malezja, Chiny (we wszystkich krajach zaufanie na poziomie 68 proc.). Wysokie zaufanie do telewizji i radia mają również Niemcy (66 proc.).

... ani internetowi
Podobnie sytuacja wygląda w przypadku internetu. Również i tu Polska znajduje się na końcu stawki. Informacjom z sieci nie ufa 62 proc. Polaków. Tylko Serbowie (69 proc.) i Węgrzy (70 proc.) mniej wierzą w wiadomości znalezione w internecie.

Indie ponownie znalazły się na czele rankingu. Aż 66 proc. obywateli tego kraju ufa w informacje z internetu. Na drugim miejscu znalazła się RPA (63 proc.). Natomiast 60 proc. Niemców i Chińczyków ufa w wiadomości z sieci.

Komu więc ufają Polacy?
Jako najlepsze źródło informacji, któremu najbardziej ufają, Polacy uważają osoby, które znają osobiście (73 proc. ufa). Jest to wynik mieszczący się w średniej ze wszystkich badanych krajów.

Znajomym osobom najbardziej ufają Rosjanie (89 proc.), Australijczycy i Niemcy (86 proc.) a także Kanadyjczycy (82 proc.). Najmniejsze zaufanie do znanych sobie osób mają z kolei Chilijczycy (51 proc.) Japończycy (53 proc.) oraz Koreańczycy z Południa (57 proc.).

Złe oceny mediów publicznych
W badaniu zapytano również o ocenę mediów publicznych. Tylko 32 proc. uważa, że publiczna telewizja i radio dostarczają niezbędnych informacji. Przeciwnego zdania jest 31 proc., a 37 proc. nie ma zdania. Gorzej wypadają tylko media publiczne w Serbii, Japonii i na Węgrzech. Najlepsze oceny zebrały media w Indiach, RPA i Kanadzie.

68 proc. Polaków uważa, że media publiczne różnią się od prywatnych. Jest to największy wynik spośród badanych krajów. Na drugim miejscu znalazła się Rosja (59 proc.), Indie i Szwecja (57 proc.) oraz RPA (55 proc.). Różnice między mediami prywatnymi i publicznymi najmniej osób dostrzega w Korei Południowej (25 proc.), Włoszech i Francji (32 proc.) oraz Wielkiej Brytanii (38 proc.).

Kolejne pytanie dotyczyło tego, czy media publiczne są przestarzałe. Tutaj również Polska znalazła się wysoko w rankingu, gdyż takiego zdania jest 45 proc. badanych. Tylko w Rosji ten procent jest wyższy (46 proc.).

48 proc. Polaków uważa, że media publiczne są zbiurokratyzowane. Jest to drugi najwyższy wynik. Jedynie w Rosji ta ocena jest wyższa i wynosi 54 proc.

W badaniu zapytano również, czy media publiczne oferują jakościowe programy. Tylko 27 proc. Polaków odpowiedziało, że tak i jest to jeden z najniższych wyników. Gorzej sytuacja wygląda tylko w Japonii (25 proc.), Włoszech (22 proc.), Korei Południowej (19 proc.) oraz na Węgrzech (14 proc.). Jakość programów mediów publicznych najlepiej oceniają Hindusi (52 proc.), Brytyjczycy i Kanadyjczycy (51 proc.) oraz Szwedzi (48 proc.).

Badanie „Trust in Media” (IPSOS Global Advisor) przeprowadzono między 25 stycznia a 8 lutego 2019 r. w 27 krajach metodą ankietową on - line. Przebadano 19 tys. 541 osób w wieku 16-74 lata. Wyniki badania opublikowano w piątek.

Źródło: IPSOS
 

tolep

five miles out
8 581
15 481
Sąd Okręgowy w Katowicach wydał wyrok stwierdzający, że matka, która utrudnia kontakt dziecka z ojcem, narusza jego dobra osobiste. Nakazał kobiecie wypłacić ojcu 10 tys. zł. Ustalenia sądu pierwszej instancji podzielił katowicki sąd apelacyjny, który właśnie podtrzymał wyrok.

Anna Malinowska: Historia jakich wiele. Małżeństwo rozwodzi się bez orzekania o winie. Sąd ustala, że ojciec zabiera dziecko na weekendy i na wakacje, ale matka utrudnia mu kontakt. W efekcie dziecko ojca nie widzi kilka lat. Nie zna go, mówi, że nie chce się z nim spotykać. Co ojciec może zrobić?

Mecenas Karolina Gwóźdź, pełnomocniczka ojca: Niemal wszystkim wydaje się, że takimi sprawami zajmują się tylko i wyłącznie wydziały rodzinne sądów. Nic bardziej mylnego. Sprawy rodzinne można połączyć z powództwem cywilnym o ochronę dóbr osobistych. Tak zrobiliśmy w tym konkretnym przypadku. Ojciec mieszka poza Śląskiem, gdzie mieszka matka z dzieckiem. Za każdym razem, kiedy chciał je odwiedzić, zgodnie z wyznaczonymi wcześniej przez sąd terminami, ponosił koszty podróży, nieraz musiał zwalniać się z pracy. Tylko po to, żeby pocałować klamkę, bo była żona go nie wpuściła. Katowicki sąd okręgowy, badając tę sprawę, uznał, że matka, działając w ten sposób, naruszyła dobra osobiste ojca. Bo więź rodzinna łącząca ojca z dzieckiem należy do dóbr osobistych.

Mimo że tej więzi nie było? Jak można naruszyć coś, czego nie ma?
– Więzi nie mogło być, bo dziecko było izolowane od rodzica. A to, jak uznał sąd, działanie bezprawne. Dziecko było pod stałą opieką matki. To ona doprowadziła do dezintegracji jego więzi z ojcem, uniemożliwiała jej odbudowę. A już samo to, bez wgłębiania się w dodatkowe okoliczności, powoduje, że dobra osobiste ojca zostały naruszone. Taki wyrok nie zdarza się często. Wiem, że podobnego zdania w kilku przypadkach były sądy w innych miastach. W Katowicach to jedno z pierwszych orzeczeń tego typu.

Nie bez znaczenia jest również to, że sąd kazał matce zapłacić.
– Wnioskowaliśmy o 50 tys. zł, ponieważ matka dziecka jest osobą dobrze sytuowaną. Zdaniem sądu wypłacona kwota powinna zadziałać prewencyjnie, a nie rujnować czyjąś kieszeń. Nakazał zapłatę 10 tys. zł. Te pieniądze to dla ojca zadośćuczynienie. I właściwie jedyna kara dla matki. Bo mimo że sąd prawomocnie nakazał jej zaniechać dalszego utrudniania kontaktów, ona i tak się z tego nie wywiązuje.

Czyli poza satysfakcją i pieniędzmi od byłej żony ojciec może powiesić sobie taki wyrok w ramce na ścianie.
– W równolegle toczącym się postępowaniu o kontakty ustalono, że ponieważ ojciec przez kilka lat nie istniał w życiu dziecka, to ono musi go poznać, na nowo się nauczyć, wprowadzić w swoje życie. Do tego konieczna jest więc terapia z udziałem psychologa. Ojciec z radością przyjął zaproponowane rozwiązanie. Uzgodniliśmy już, w którym ośrodku terapia będzie prowadzona, ale matka nie przywozi dziecka! Ponownie nie respektuje sądowych ustaleń. Wobec czego będziemy zmuszeni kolejny raz interweniować w sądzie. Tym razem z wnioskiem o ograniczenie władzy rodzicielskiej i poddanie wykonywania tej władzy stałemu kuratorowi sądowemu.

Osobiście uważam, że sądy w takich przypadkach powinny zasądzać większe kwoty. Być może wejście komornika na konto dyscyplinowałoby do szanowania prawa. A tak jesteśmy bezsilni i znowu musimy wystąpić do sądu w sprawie nierealizowania wyroku.

W ten sposób czas mija, dziecko skończy 18 lat i jako dorosły stwierdzi, że nie chce mieć nic wspólnego z obcym człowiekiem. Czy w ogóle w takich sprawach jest sens walczyć?
– Mamy w kraju coraz więcej rozwodów i coraz więcej przypadków ojców, bo najczęściej dziecko zostaje przy matce, pozbawionych kontaktów. Przez lata rzeczywiście w dochodzeniu do swoich praw pozostawali bezsilni. Ale uważam, że powództwo cywilne i zarządzanie finansowego zadośćuczynienia to pierwszy krok, który może to zmienić. Istotne jest, aby w świadomości rodziców pozostało, że kontakt z dzieckiem uregulowany sądownie to nie przywilej, a obowiązek obojga rodziców.
 

Luizy

Well-Known Member
521
2 022
68273988_369377743997951_1758709397413953536_n.jpg


Costs of virtue signalling seems quite high...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 792
Już nie zwalajmy winy na multikulturowość - kiedy ktoś się zamachuje na Urząd Skarbowy, wymowa aktu jest jednak trochę inna. :)

Wybuch przed lokalnym posterunkiem policji w Kopenhadze
dzisiaj 09:22

Silny wybuch uszkodził w sobotę wcześnie rano posterunek policji w Kopenhadze. Jest to druga eksplozja stolicy Danii w ciągu ostatnich czterech dni. W wybuchu nikt nie ucierpiał - podała na Twitterze policja.

Do incydentu doszło w dzielnicy Norrebro będącej symbolem kopenhaskiej wielokulturowości.

Poprzedni wybuch miał miejsce w Kopenhadze w środę, w siedzibie Duńskiego Urzędu Skarbowego. Uszkodził budynek i wyleciały szyby z okien. Jak podawała policja, w chwili eksplozji w gmachu przebywały dwie osoby, które nie ucierpiały. Ranna została osoba, która znajdowała się na zewnątrz, koło pobliskiego dworca kolejowego.

Policja powiedziała agencji Reuters, że jest za wcześnie, aby stwierdzić że dwa wybuchy są ze sobą powiązane.

Według gazety Ekstra Bladet, trwają poszukiwania mężczyzny, który uciekł w miejsca wybuchu.

(MW)
Źródło: PAP
Data utworzenia: 10 sierpnia 2019 09:22
 

tolep

five miles out
8 581
15 481
https://ordoiuris.pl/rodzina-i-malz...-matki-ktora-wraz-z-dziecmi-uciekla-do-polski

Norwegia ustępuje w sprawie matki, która wraz z dziećmi uciekła do Polski
Data publikacji: 13.08.2019

AdobeStock_111653349.jpeg

Adobe Stock
Królestwo Norwegii wycofało Europejski Nakaz Aresztowania wobec obywatelki tego kraju, która razem z córkami i synem uciekła do Polski. Norweski urząd do spraw dzieci – Barnevernet próbował bezpodstawnie odebrać dzieci kobiecie. Wcześniej Sąd Rejonowy w Myśliborzu zdecydował, że małoletni mogą pozostać w Polsce z matką. Pomocy rodzinie udzielił Instytut Ordo Iuris.

Kobieta przyjechała do Polski z dwiema córkami i synem w 2018 r. W Norwegii doświadczali oni przemocy ze strony ojca małoletnich. Barnevernet próbował odebrać Norweżce dzieci z powodu rzekomego braku jej współpracy z tą instytucją. Po przybyciu rodziny do Polski, Norwegia wystawiła za matką Europejski Nakaz Aresztowania. W październiku ubiegłego roku kobietę zatrzymała Policja. Dzięki interwencji Ordo Iuris, sąd nie zdecydował się na jej tymczasowe aresztowanie i Norweżka wyszła na wolność już następnego dnia. Dzieci znalazły się jednak w pogotowiu opiekuńczym.

Norwegia domagała się od Polski wydania kobiety na podstawie europejskiego nakazu aresztowania. W kwietniu Sąd Rejonowy w Myśliborzu zdecydował, że na czas trwania postępowania dzieci mogą wrócić do matki. W ostatnich dniach Królestwo Norwegii wycofało Europejski Nakaz Aresztowania wystawiony za kobietą, co oznacza, że rodzina może pozostać bezpieczna w Polsce.

„Należy odczytać to zachowanie władz norweskich jako wycofanie się z przyjętej taktyki. Miejmy nadzieję, że europejski nakaz aresztowania nie będzie wykorzystywany w podobnych sytuacjach” – skomentował adw. Filip Wołoszczak z Centrum Interwencji Procesowej Ordo Iuris.
 

kompowiec

freetard
2 580
2 646
Celnicy przyszli skontrolować bezobsługowy salon gier komputerowych w Braniewie (woj. warmińsko-mazurskie). Nagle drzwi się zamknęły, a ze ścian zaczął wydobywać się gaz pieprzowy. Funkcjonariusz trafili do szpitala z porażonym wzrokiem i układem oddechowym. Sprawą zajęła się prokuratura.




Gruzini kupili w Berlinie rumuńskie dowody osobiste. Wpadli w Polsce

Salon kontrolowali funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej z Elbląga razem z funkcjonariuszami Straży Granicznej w Braniewie



Gdy weszli do środka, napotkali kraty, które strzegły dostępu do wnętrza salonu, kontrolowanego przez wiele kamer monitoringu. W trakcie czynności nagle uruchomiły się syreny. Wówczas funkcjonariusze wylegitymowali się do zainstalowanych w lokalu kamer.



- Kiedy do kamer pokazali legitymacje, by wyjaśnić cel wizyty, z pojemnika na ścianie zaczął się ulatniać gaz - poinformował podinsp. Ryszard Chudy, oficer prasowy Izby Administracji Skarbowej w Olsztynie.



Drzwi wejściowe do lokalu zamknęły się. Podobnie stałoby się z kratą, ale została ona wcześniej zabezpieczona przed całkowitym zamknięciem. Dzięki temu kontrolujący mieli możliwość wyważenia drzwi wejściowych.



W uwolnieniu celników pomogli pogranicznicy



Na szczęście na zewnątrz czekali strażnicy graniczni. - Ci dwaj funkcjonariusze dobijali się od wewnątrz, pomogłem im te drzwi wyważyć - wyjaśnił funkcjonariusz operacyjny Oddziału Straży Granicznej w Braniewie.



Gdyby któryś z interweniujących był np. astmatykiem, wszystko mogło skończyć się tragicznie. - Nawet śmiercią - przyznał Mirosław Prusinowski z Powiatowego Centrum Medycznego.



Celnik jest na szczęście w dobrym stanie. - Dostał leki odczulające, płyny nawadniające, a po godzinie został zwolniony do leczenia ambulatoryjnego - powiedział lekarz.



Uwalnianie gazu sterowane było komputerowo



Uwalnianie gazu pieprzowego, którego użyto w salonie gier komputerowych, sterowane było komputerowo.



- Pojemnik do złudzenia przypominał pojemniki na zapachy, które stosujemy w domach - wyjaśniał mł. brygadier Ireneusz Ścibiorej z Państwowej Straży Pożarnej w Braniewie.


Za atak na funkcjonariusza grozi kara do 10 lat wiezienia. Sprawę zgłoszono policji i prokuraturze.

ale wklejaj artykuł by nie znikł.
 

Maksymiliana

Everyday Hero
316
176
Jakby mieli maskę przeciwgazową, to żaden gaz by im nie przeszkadzał.
Jednak do tego trzeba pomyśleć i wziąć ją z magazynu...

Poza tym, w Internecie jest wiele gier hazardowych nawet za kase. Po co wchodzić do jakiegoś dziwnego lokalu i tam dawać kasę do jakiegoś szemranego urządzenia.
Ja bym się bała tam wchodzić do takiego "lokalu"
 
Do góry Bottom