Raczej (głównie) odwrotnie.Chemia jest manifestacją psychologii.
neurostymulacji
Nie. Dobrze prosperujący kawaler to zagrożenie. Stąd moim zdaniem pojawia się odtrącenie np. przez kolegów mających swoje kobiety, że nie wyjdą na piwo itd.Większość facetów znacząca raczej kiepsko przędzie nie mając u swojego boku kobiety (takiej użytecznej a nie utrzymanki typowej, która świadczy tylko usługi seksualne - a do tego się sprowadza rola niektórych żon celebrytów - oczywiście to jest również wina samych mężczyzn, że idą na takie kompromisy a potem brodzą w tym bagienku)¯
Jak wyżej.mi już w chuj ludzi ostatnio wmawiają że mam depresje, bo wydaje im sie że nie utrzymuje kontaktów z innymi, że chce mieć ino spokój, izoluje sie no i przecie straciłem wszystko co miałem hehe
Jaki brak apetytu grubasie? Jak tyle śpisz to po co ci kalorie?Stan chorego w dniu 10 IX 2017 p. akap. (przed akapem)
Cóż... Jedyna opcja, jaka wydaje mi się właściwa, to powrót do terapii lekowej. Depresja w skali Becka - 36 pkt (badanie z grudnia 2015, ciężka depresja zaczyna się od 25 pkt.) Ponowna zabawa w branie pigułek przez 3 tygodnie i sprawdzanie, czy działają i rozkoszowanie się efektami ubocznymi (otępienie, wzmożony apetyt, tycie). Niestety leki to nie wszystko. Będę musiał wykombinować jakąś terapię, najlepiej prywatnie, bo jak sobie przypomnę jak wyglądała państwowa... Dużo opowiadać, może kiedyś.
W każdym razie - sypiam po 11-13 godzin, w te wakacje pobiłem swój rekord - 19 godzin snu. Kompletny brak apetytu, dziennie nie przekraczam 2000 kalorii. Mój stan emocjonalny to albo pustka, albo trwoga. Boję się wszystkiego, czasami miewam paranoje. Zamykam się w sobie, bardzo głęboko (INTP, melancholik). Obawiam się, że jeśli nic z tym nie zrobię, to dementia praecox. Codziennie rozmyślam o samobójstwie, lecz może nie tyle co boję się tego dokonać, co nie chcę mi się tego robić. To absurdalne, nie chcesz zrobić czegoś, co bardzo pragniesz, choć jest to na wyciągnięcie ręki. Mało tego, nie obchodzi mnie to, co zrobią z tym moi bliscy. Nie zależy mi na nich. Nie zależy mi na nikim. Nie czuję żadnej więzi z drugim człowiekiem, jakbym sam nim nie był. Jedyną rzeczą, która w jakiś sposób wciąż mnie przyciąga, pasjonuje, jest muzyka, może dlatego, że niewiele trzeba robić, by się nią rozkoszować. Wszystko inne zgasło, jest martwe, do dupy. Nie umiem sobie wyobrazić własnej przyszłości, widzę tylko jakiś przebłyski we mgle, albo megalomańskie wizje własnej osoby, które wiem, że są fałszywe. Nie umiem też okazywać uczuć, wszystko co przechodzi mi przez gardło to albo ironia, albo sarkazm, nawet alkohol nie czyni mnie wylewnym. A nawet jeśli jakoś by mi się udało, to wiem, że najbliższe otoczenie nic nie zrozumie z moich słów. Nie wiem, jak to naprostować. Nie wiem, ile mi to zajmie.
Stan chorego w dniu 10 IX 2017 p. akap. (przed akapem)
Cóż... Jedyna opcja, jaka wydaje mi się właściwa, to powrót do terapii lekowej. Depresja w skali Becka - 36 pkt (badanie z grudnia 2015, ciężka depresja zaczyna się od 25 pkt.) Ponowna zabawa w branie pigułek przez 3 tygodnie i sprawdzanie, czy działają i rozkoszowanie się efektami ubocznymi (otępienie, wzmożony apetyt, tycie). Niestety leki to nie wszystko. Będę musiał wykombinować jakąś terapię, najlepiej prywatnie, bo jak sobie przypomnę jak wyglądała państwowa... Dużo opowiadać, może kiedyś.
W każdym razie - sypiam po 11-13 godzin, w te wakacje pobiłem swój rekord - 19 godzin snu. Kompletny brak apetytu, dziennie nie przekraczam 2000 kalorii. Mój stan emocjonalny to albo pustka, albo trwoga. Boję się wszystkiego, czasami miewam paranoje. Zamykam się w sobie, bardzo głęboko (INTP, melancholik). Obawiam się, że jeśli nic z tym nie zrobię, to dementia praecox. Codziennie rozmyślam o samobójstwie, lecz może nie tyle co boję się tego dokonać, co nie chcę mi się tego robić. To absurdalne, nie chcesz zrobić czegoś, co bardzo pragniesz, choć jest to na wyciągnięcie ręki. Mało tego, nie obchodzi mnie to, co zrobią z tym moi bliscy. Nie zależy mi na nich. Nie zależy mi na nikim. Nie czuję żadnej więzi z drugim człowiekiem, jakbym sam nim nie był. Jedyną rzeczą, która w jakiś sposób wciąż mnie przyciąga, pasjonuje, jest muzyka, może dlatego, że niewiele trzeba robić, by się nią rozkoszować. Wszystko inne zgasło, jest martwe, do dupy. Nie umiem sobie wyobrazić własnej przyszłości, widzę tylko jakiś przebłyski we mgle, albo megalomańskie wizje własnej osoby, które wiem, że są fałszywe. Nie umiem też okazywać uczuć, wszystko co przechodzi mi przez gardło to albo ironia, albo sarkazm, nawet alkohol nie czyni mnie wylewnym. A nawet jeśli jakoś by mi się udało, to wiem, że najbliższe otoczenie nic nie zrozumie z moich słów. Nie wiem, jak to naprostować. Nie wiem, ile mi to zajmie.
Ja bym taki ostry nie był jak mikioli, ale pytanie brzmi, co robisz, aby czuć się lepiej? W tym wątku znajdziesz wiele porad dotyczących depresji. Osobiście współczuje stanu, ale spanie w nadmiarze i siedzenie w pokoju na pewno nie pomoże. Nawet nie mówię, żebyś wychodził do ludzi, bo to może być kiepska rada(lub dobra, jeśli ma się dobrych ludzi), ale jakiś spacer, ćwiczenia, suplementy, dieta. Jest tysiące pomysłów. Pobudzić swoje soki i zmysły do wytworzenia trochę pozytywnych substancji.
istnieje też coś takiego jak "zasiedzenie w chujowym środowisku", na co może cierpisz. Mikioli ma rację w tym, że apetytu nie poczujesz jak ciągle leżysz, bo musisz mieć jakiś cel i wykonywać aktywność, żeby go czuć.
Samobójstwo... taaa już to widzę. Gdybyś szedł na samobójce to być tu nie pisał.
A praca misiu malinowy? Zewnętrzne motywatory są super Na mnie działa.Co robię? Nie żrę słodyczy, unikam cukru, nie piję alkoholu. Piłem dziurawiec, ale nie działał. Potrzebuję czegoś mocniejszego. Co do snu, to dawniej spokojnie wystarczało mi 7-8 godzin. Teraz muszę walić po 3 kawy się utrzymać na nogach, jeśli zdecyduję się na te 8 godzin. Depresja nie jest moim jedynym problemem, mam też zaburzenia lękowe. Po prostu boję się... wielu rzeczy. Coś na kształt fobii społecznej. I owszem, mam dość chujowe środowisko, nie ma do kogo gęby otworzyć, ani cokolwiek. Podejmowałem wiele diet i ćwiczeń, może i podejmę teraz.
No nie pisałbym. Od myśli do czynu daleka droga. Poza tym jeśli myślisz, że to takie proste, to radzę poczytać coś fachowego w tym temacie. Może cię zainteresuje to, że najbardziej zagrożeni samobójstwem są ci chorzy, którzy się właśnie "ogarneli".
No to do problemów dopisz uzależnienie od rodziców.Roboty szukam (obecnie dorabiałem u Ojca w wykończeniówce), a tego o samobójstwach, dowiedziałem się od psychologa. O depresji to czytam głównie o formach leczenia, także nie insynuować mi tu hipochondrii.
No to do problemów dopisz uzależnienie od rodziców.
DO BOJU! Jak chcesz mogę Ci zdradzić parę tipsów & tricksów, które i tak olejesz, ale ja za parę lat będę mógł powiedzieć... A nie mówiłem?Jak prawie każdy kończący liceum 19 latek? Dopiero wchodzę na rynek pracy. Chyba zacznę prowadzić tu własny wygryw challenge.
W sumie to truizmy, ale chyba najważniejszy z nich to Nie marnuj czasu na strach. To chyba wystarczy... reszta to chyba komentarze do tej zasady NarxWarto spróbować. Zdradzaj.