counter
=
- 648
- 1 212
Heh, nie no, to nie było konkretnie odnośnie Twojego wypasionego karabinu, tylko ogólnie odnośnie naszych możliwości bojowych.Poczułem to
No, ja wiem, że na papierze to jest ok, ale co z tego, skoro nikt tak nie działa.Agoryzm - jak najbardziej. I działalność w tym kierunku, tj. opracowanie narzędzi które ułatwią takową działalność (lokalnie), utrudniając jednocześnie - "wykrywalność". Żeby coś stało się powszechne, musi być proste w użyciu i wiązać się z niskim ryzykiem.
Największą grupę libów, z mojej obserwacji, stanowią niegłosujący studenci, przedsiębiorcy i pracownicy białej strefy - przecież to zakrawa na kpinę, to są obywatele idealni z punktu widzenia etatystów: zarabiają na nich i przy tym się nie sprzeciwiają, nie licząc wylewania żali na niszowych forach i grupach fb we własnym gronie.
Ano, się nie uda. Nie zauważyłeś jeszcze tego? Można przekonać sporą grupę ludzi (szczególnie młodych i w średnim wieku, aktywnych, tych na emigracji) do mniejszych podatków, do uproszczenia prawa gospodarczego, do wielu spraw (a w zasadzie, to nie trzeba ich przekonywać), ale nie do anarchokapitalizmu. Ja nie mam żadnego problemu układać się z d.b. albo z konserwatywnymi liberałami. Cokolwiek, co daje szansę na zwiększenie wolności w najbliższej przyszłości, za mojego życia, może znaleźć moje poparcie, bo z 2 strony jakie to ma znaczenie czy na koniec mojego życia anarchokapitalizm będzie miał 0,1% czy 1% poparcie, bo większego, myślę, mieć nie będzie?Trochę szkoda, że szeroko pojęty "ruch libertariański" w Polsce nie dorobił się jakiegoś think tanka z prawdziwego zdarzenia, zamiast tego mamy jakąś drogę na skróty na zasadzie: "nie uda się przekonać ludzi do idei libertariańskich, to przekonajmy libertarian do demokracji"
Ostatnia edycja: