grudge napisał:Ryszard Siwiec czuł taki dyskomfort żyjąc w PRL, że dokonał aktu samospalenia się.
No i ? Czy ja powiedziałem, że każdy człowiek zrobi wszystko, aby nie dostać kulki w łeb ?
grudge napisał:Większość ludzi źle się czuje pracując i psioczy na swoich przełożonych. Jednak dyskomfort tym spowodowany nie jest na tyle duży aby go zmniejszyć i się odważyć założyć własny interes.
Owszem, ale może gdyby nie opłaty na ZUS to niektórzy z nich by się odważyli.
grudge napisał:Działanie zawsze jest racjonalne, nie przeczytałeś zamieszczonych tekstów z Misesa.
Przeczytałem i nawet się ustosunkowałem. Skopiowałem we wcześniejszym cytacie i się z tym nie zgadzam.
grudge napisał:Generalnie ludzie się boją być odmieńcami i nie ma co przypisywać tego sprawom związanym z wiarą.
Podałem już przykład koptów, którzy są prześladowani za wiarę, a w naszym świecie może Cię najwyżej babcia obgadać.
Co do koptów: ustosunkowałem się do tego wcześniej. Owszem większość ludzi boi się być odmieńcami, ale tak się składa że od początku była mowa o religii i polityce w temacie. To dobrze, że jesteśmy bardziej cywilizowani niż oni, jednak ostracyzm nadal występuje i ma mniejszy lub większy wpływ. Poza tym nie tylko babcia ale również dziadek, wujek, ciotka, mama, tata i koledzy czyli ogólnie społeczeństwo
grudge napisał:Nie zrozumiałeś tego punktu. Zgodnie z prakseologia to czyny a nie słowa stanowią o racjonalnym wyborze. Czyli zgodnie z Twoim zdaniem jeżeli nie praktykuję czyli nie zmuszam dziecka do chodzenia do kościoła a jedynie mówię, że Bóg istnieje to nie jest indoktrynacja.
Zrozumiałem. To, że się z czymś nie zgadzam nie oznacza, że tego nie rozumię, ok ?
A ja stosuję się do słownikowej definicji indoktrynacji.
grudge napisał:Jak w poprzednim punkcie czyny nie słowa, zgodnie ze starym powiedzeniem" nikt ci nie może tyle dać ile ja ci mogę obiecać", słowa mają się nijak do działania.
Ale nie umiesz odpowiedzieć na pytanie (nikt nie umie) gdzie jest cienka linia, gdzie kończy się obrządkowość.
grudge napisał:Nie napisałem, że nie ma. Ale startując z tego samego miejsca można dojść na ekstrema. Michael Douglas poszedł w ślady swego słynnego ojca i został aktorem i odniósł sukces. Jego syn mógłby zrobić to samo a się stoczył. Można wychowywać się w patologicznej rodzinie i przyjąć styl bycia jak też czuć obrzydzenie do rodziców i się z tej rodziny wyrwać. Wybór jest zawsze. No i jest to w nas tak jak predyspozycje psychofizyczne czy chociażby wspomniane pierwotne struktury.
Jak to, cały czas twierdziłeś, że wychowanie nie ma żadnego wpływu na poglądy w dorosłym życiu. Czyżby refleksja ?
Co do reszty tekstu to zgadzam się. Wybór jest zawsze, nigdy podczas tej rozmowy tego nie negowałem. Twierdzę, ze wiele czynników może mieć wpływ: wychowanie, doświadczenia w życiu, charakter, predyspozycje psychofizyczne etc.
grudge napisał:Czyli ateizm z racji pierwszeństwa był dominującą ideą. Jednak ludzie wymyślili religię, a ponieważ była im potrzeba do zmniejszenie uczucie niepokoju (związanego z chęcią kontroli nad otaczającym nas światem). Co nie zmienia faktu, że gdyby człowiek był "tabula rasa" to ieda ateizmu w świecie religii by się nie narodziła, chyba że przyjmiemy, ze przez tysiące lat tajemnicze plemię buntowników ateistów czekało ukryte aby zostać odkryte przez np. Bentrand'a i przekazało im zapomnianą ideę ateizmu.
Nigdzie nie twierdzilem, że człowiek jest tabulą rasą.
grudge napisał:Jaki silny sens? Trzydzieści osób chodziło do klasy na religię i prawie wszyscy się wiercili i gadali, mało kogo interesowało co katechetka ma do powiedzenia. Z chodzeniem do kościoła jeszcze gorzej. Nikomu kto nie uważa wiarę za coś dobrego nie chce się w zimę tarabanić do kościoła.
Dane empiryczne to potwierdzają, że w najbardziej liberalnych krajach świata jak USA i Japonia jest ogromna przewaga osób wierzących.
Bo tak wygląda polska fasadowa religijność. Strategiczne jest przede wszystkim: wiara w boga, ślub kościelny (to w mniejszym stopniu), chrzest dziecka czy szanowanie JPII. Założę się, że te osoby które się wierciły i gadały, prawie wszystkie wierzą w boga, chrzczą swoje dzieci i nie poddają krytyce JPII bo boją się ostracyzmu rodzinnego i społecznego.
grudge napisał:Dane empiryczne to potwierdzają, że w najbardziej liberalnych krajach świata jak USA i Japonia jest ogromna przewaga osób wierzących.
Skopiuje to co napisałem wcześniej. "Liberalnym w jakim znaczeniu ? Klasycznie liberalnym czy chodzi o tzw. amerykański liberalizm czyli socjaldemokrację ? Chyba to drugie, bo USA już dawno nie są krajem liberalnym w klasycznym tego słowa znaczeniu. USA mimo, że założyciele byli deistami zawsze było religijnym krajem, chociaż wiadomo, są stany bardziej religijne i mniej. Japonia ? Według tego co przedstawiłem czyli wskaźnika niereligijności Japonia miała 51, 8 % czyli ponad połowę."
grudge napisał:HHH nie jest komuchem. Kolejnenietrafione porównanie. Ci ludzie maja materialne korzyści z popierania establishmentu coś jak przykładzie, który opisałem o socjalistach tęskniących "czy sie stoi ...". W byciu wierzącym na szczęście nie istnieją takie pokusy.
Istnieją inne korzyści jak np. korzyści akceptacji w rodzinie czy społeczeństwie. Korzyści nie muszą być wyłącznie w pieniądzach. Poza tym materialne też istnieją, idąc do komunii czy biorąc ślub odnosimy materialne korzyści.