Cytaty

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Obywatelstwo w liberalnych demokracjach Zachodu jest współczesnym odpowiednikiem przywilejów feudalnych – odziedziczonym statusem, który w ogromnym stopniu podnosi szanse w życiu. I tak jak nabywane z urodzeniem przywileje feudalne, ciężko będzie ten status usprawiedliwić, kiedy się mu bliżej przyjrzymy.

prof. Joseph Carens
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Mnie uczono w państwowej szkole, że najstarsze było "Daj ać ja pobruszę a ty poczywaj" (chłop do baby, że on pomieli a ona niech odpoczywa).
Na Wikipedii piszą, że tamto to jest najstarszy polski tekst ze słowem "piwo".
"Daj ać..." spisał średniowieczny Cejrowski - cudzoziemiec interesujący się zachowaniami dzikich plemion. Może to o piwie to pierwsze zdanie zapisane przez Polaka?
 

tolep

five miles out
8 579
15 476
KC PZPR
do Wydziału Kultury
Warszawa

Kraków, dn. 5 stycznia 1978

Szanowni Panowie!

Jako pisarz, którego książki ukazały się dotąd w 32 językach, w 257 wydaniach poza krajem, muszę prowadzić szeroką korespondencję w sprawach wydawniczych i z nimi związanych. Ponieważ jest to już zadanie ponad siły jednego człowieka, korzystam z usług agencji literackich, z których jedna, z Wiednia, zawiaduje moimi sprawami europejskimi, a druga, z Hanoweru – pozaeuropejskimi.

Od dawna wiadomo mi, że moja poczta zagraniczna jest w kraju otwierana, przetrzymywana i przeglądana. Choć uważam to postępowanie za wysoce niewłaściwe (by użyć eufemizmu), byłem gotów pogodzić się z nim, o ile nie narusza ono mej działalności tak, aby ją sparaliżować.

W ubiegłym roku byłem przez sześć miesięcy stypendystą Akademii Sztuk w Berlinie Zachodnim. Od mego powrotu do kraju w październiku 1976 kierowane do mnie listy z Republiki Federalnej poczęły ginąć. Przede wszystkim nie dochodzą do mnie systematycznie listy z Hanoweru od tamtejszego agenta literackiego. Wiem na pewno o trzech listach zaginionych w okresie kilku tygodni.

Zarówno moje dochody, jak rozgłos mojego nazwiska sprawiają, że w zasadzie mógłbym osiąść i pracować w dowolnie wybranym przez siebie kraju poza Polską. Życzeniem moim jako polskiego pisarza jest jednak żyć i pracować w kraju, oczywiście dopóty, dopóki władze PRL mi tego nie uniemożliwią. Na skutek nazwanych zaginięć korespondencji poniosłem już poważne straty materialne, lecz nie są one rzeczą najważniejszą, bardziej bowiem dotkliwa jest moralna strona tych szykan, jakie mnie spotykają. Sądzę, że nadszedł czas wypowiedzenia rzeczy w sposób wyraźny. Nie widzę żadnego powodu, abym miał godzić się na milczące znoszenie tej sytuacji. Nie godzę się na ciągłe tracenie czasu, celem nawiązywania telegramami i telefonami rwących się kontaktów, i nie zamierzam też uciekać się do żadnych kłamstw, wobec zagranicznych instytucji bądź osób, aby tłumaczyć się, czemu nie odpowiadam na listy i nie wywiązuję się ze zobowiązań już wobec zagranicznych kontrahentów podjętych.

Uważam za wskazane zwrócić się w powstałej sytuacji do WK KC PZPR z żądaniem interwencji w mojej sprawie, interwencji, której skutkiem ma być zaniechanie praktyk, czyniących mój pobyt i moją pracę w kraju coraz trudniejszą. Sens nazwanych szykan jest dla mnie niezrozumiały, boż nie leżą ani w moim, ani w państwa interesie. Jeśli chodziłoby o to, aby moją dalszą pracę w kraju uczynić całkowicie niemożliwą i tym samym zmusić mnie do podjęcia koniecznych kroków, to wyjaśniam, że niezbyt wiele już do tego brakuje.

Z poważaniem,
Stanisław Lem
 

tolep

five miles out
8 579
15 476
Sz. Pan Dyrektor
Motozbytu

Kraków, dn. 17 sierpnia 1965

Szanowny Panie Dyrektorze,

czy nie zauważył Pan dotąd, w jak znacznej mierze posiada funkcjonowanie licznych naszych przedsiębiorstw charakter zabawowy? Mam na myśli zabawy małych dzieci, które bawią się np. w sklep, i od których nie można rozumie się oczekiwać, ze dostarczą nam towaru, jaki rzekomo sprzedają, ponieważ ich czynności, jako zabawowe, mają charakter pozorny.

Takie pozorne, imitujące działanie dorosłych w innych krajach kuli ziemskiej, przejawia m.in. podwładna Panu instytucja. Tak na przykład na początku lutego br., to jest siedem miesięcy temu, nabyłem w Motozbycie samochód marki Fiat 1800B, który uległ awarii wskutek niedopatrzeń nie przeze mnie zawinionych, a w którym brakowało m.in. drugiej pary kluczyków i pewnej nakrętki.

Zechciał Pan uznać moje słuszne pretensje i zlecił oddziałowi Motozbytu przy ul. Stalingradzkiej w Warszawie, aby wyrównał poniesione przeze mnie szkody pieniężne i materialne. Motozbyt ów w czerwcu br., to jest po pięciu miesiącach, listownie zapewnił mnie, iż istotnie prześle mi kluczyki, nakrętkę, zwróci pieniądze, etc. Znów minęły dwa miesiące, ja zaś, w tym czasie, mogłem wielokrotnie już uzyskać owe drobne części, zwracając się bezpośrednio do Włoch. Tak na przykład, zdając sobie sprawę z zabawowego charakteru działania Motozbytu, gdy zaszła potrzeba wymiany uszczelki wału kardanowego, uzyskałem ją bezpośrednio z Włoch w czasie około 14 (czternastu) dni.

Jak z tego wynika, również sprawę kluczyków dałoby się załatwić w czasie bardzo krótkim. Jednakże widać nie jest to możliwe dla podwładnej Panu instytucji. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wyrazić przekonanie, że stać na czele takiej instytucji może być czymś godnym małego, bawiącego się dziecka, lecz dla człowieka dorosłego, który wszak zajmuje się tylko imitowaniem pracy, sytuacja taka jest doprawdy głęboko żenująca. Zaczem pozwalam sobie przesłać Panu wyrazy szczerego i głębokiego współczucia. Byłoby też dobrze, gdyby Motozbyt wyjaśnił mi, że nie jest po prostu w stanie, jako instytucja z natury swej działająca tylko pozornie, wykonać przyjętych zobowiązań, a wtedy w ciągu jakichś dalszych czternastu dni we własnym zakresie załatwię sobie wszystko, co mi trzeba do Fiata.

Z poważaniem,
Stanisław Lem
 

tolep

five miles out
8 579
15 476
Dyrekcja Banku PeKao
Warszawa, ul. Mazowiecka 14

Kraków, dn. 4 października 1967

Zażalenie

Szanowni Panowie,
niżej podpisany, z zawodu literat, Stanisław Lem, składa na ręce Dyrekcji Banku PeKao zażalenie w poniższej sprawie.
Żona moja, Barbara, otrzymała w lipcu br. przekaz z Anglii, jako dar, na kwotę 35 funtów, czyli 98$. Kwotę ową doręczono pocztą w złotych polskich, których żona moja nie przyjęła, lecz zwróciła pieniądze Bankowi, chcąc otrzymać bony dolarowe Banku PeKao.
Otrzymała wówczas dn. 2 sierpnia list Wasz ze znakiem “Dot. konta KE/200674”, będący drukiem powielaczowym, w którym oznajmiono, że kwotę 98 dolarów, po potrąceniu dwóch dolarów tytułem kosztów poniesionych przez Bank, otrzymać może, i że kwota do jej dyspozycji, tj. 96 dolarów, znajduje się na koncie, jak wyżej.
Powielony druk listu zawiera passus, pytający o przyczyny, dla jakich odmówiono przyjęcia daru w złotówkach. Przyczynę tę, dziwnie prostą, ośmielam się niniejszym Dyrekcji zakomunikować. Przypuszczam, iż gdyby dowolny człowiek, pracujący w Waszym Banku, miał do wyboru otrzymać kwotę większą albo mniejszą, wybrałby raczej większą, a też uważałby, iż człowiek, który wybiera jednak mniejszą kwotę, jest albo dziwakiem albo niespełna rozumu.
Wyrażam niniejszym nadzieję, iż powyższymi słowami udało mi się rozwiać niewiedzę oraz zdziwienie PT. Banku PeKao w owej kwestii odmowy przyjęcia złotówek w zamian za dolary amerykańskie po kursie 72 złote za jeden dolar amerykański. Gdyby jednak one nie wystarczały, wynikałoby z tego, że możliwości intelektualne tych, którzy ów druk powołali do istnienia, nie są wystarczające nie tylko dla pracy w Banku, ale dla żadnej w ogóle, która wymaga minimum sprawności na poziomie dziecka z jakiejś czwartej lub piątej klasy szkoły powszechnej.
Nie ośmielam się sądzić, iż sprawcami listu powielonego powodowała zwyczajna obłuda.
W dalszym ciągu tej sprawy żona moja zwróciła się do banku z prośbą o przekazanie polecenia wydania bonów do filii krakowskiej PeKao. Ciekawa się wówczas pokazała rzecz. Podczas, gdy kwotę złotówkową bank przesłał jej był bez żadnych dodatkowych trudności i listonosz z pieniędzmi zawitał do domu, teraz bank zażądał specjalnego potwierdzenia, iż moja żona, która mieszkała poprzednio na ul. Fortowej, przeprowadziła się na ulicę Narwik, i nadto, że w miejscowości naszej, tj. w całym Krakowie, nie mieszka inna osoba o tym samym imieniu i nazwisku.
Miejska Rada Narodowa wydała odp. zaświadczenie o tym, że żona moja mieszka przy ul. Narwik, a nie przy Fortowej, lecz nie może potwierdzić faktu przeprowadzki, bo go nie było. Po prostu Rada Miejska zmieniła nazwę ulicy Fortowej na Narwik.
MRN nie wydała natomiast opinii w kwestii innych ewentualnie osób, o tym samym nazwisku i imieniu, a mieszkających w Krakowie. Postępowanie banku ulegnie więc pewno znowu powstrzymaniu: najwyraźniej bank, który był skłonny rozstać się ze złotówkami bez sprawdzeń opatrzonych okrągłą pieczęcią, nie może się rozstać w tym samym przypadku z bonami dolarowymi. Domagając się potwierdzenia, iż żadna inna osoba o nazwisku i imieniu mojej żony nie mieszka w Krakowie, bez względu na ulicę, bank postępuje niekonsekwentnie. Prawdziwą konsekwencją byłoby żądanie, aby Prezydium Rady Ministrów przeprowadziło specjalny spis ludności, stwierdzający, czy osoba o nazwisku mojej żony nie mieszka np. w Kłaju lub na Pomorzu. Jeśli bowiem bank nie jest pewien adresu właściwego, i to nawet wtedy, gdy krakowska MRN wydaje zaświadczenie, iż Barbara Lem przy ul. Narwik mieszka, to dlaczego bank ma być pewien, że ta osoba mieszka w Krakowie? Może mieszkać gdzie indziej. Takich osób może być pięć. Sprawa w ten sposób ulegnie dalszemu przeciągnięciu.
Postępowanie powyższe uważam za skandaliczne. Rozumiem, że bank stara się zabezpieczyć przed możliwością wypłacenia darów z zagranicy innym osobom, niż tym, do jakich dary adresowano. Jednakże podanie nazwiska, imienia, roku urodzenia, adresu, czyli miasta, ulicy i numeru domu, musi wystarczyć. Niezwykle rzadkie wypadki, w których w tym samym mieście, na ulicy, domu, w mieszkaniu znajduje się więcej, niż jedna osoba pewnego nazwiska i imienia, nie uprawniają Banku PeKao do domagania się, aby ofiarobiorca przy pomocy urzędowych dokumentów DOWODZIŁ, że nikt tego nazwiska nie tylko pod podanym adresem, LECZ W DANEJ MIEJSCOWOŚCI nie mieszka.
Zapytuję uprzejmie, czy, gdyby np. w Krakowie jednak mieszkała osoba o nazwisku Barbara Lem, żoną moją nie będąc, to Bank by mojej żonie daru z Anglii nie wypłacił? Ofiarodawca nie napisał przecież, adresując przekaz do Banku, “Barbara Lem, Kraków”, ale podał nazwę ulicy oraz numer domu.
Jest nie tylko oburzające, ale domaga się prawdziwie silniejszych słów postępowanie, wyżej opisane. Jest ono całkowicie nielogiczne, wykazuje duże nasilenie złej woli oraz bezmyślność i opieszałość. Domagam się niniejszym, aby Dyrekcja Banku spowodowała niezwłoczne załatwienie owej skandalicznej sprawy, aby bony dolarowe zostały przekazane mojej żonie na adres krakowskiej filii Banku, a także proszę mi zacytować odpowiednie państwowe ustawy, zarządzenia stosownych władz, które pozwalają Bankowi ściągać z kwot dolarowych, czy innych dewizowych – należność za koszta przesyłki pieniędzy w złotówkach wysłanych a nieprzyjętych – w owych dewizach, zamiast zwykłego domagania się, żeby odbiorca przesyłki poniósł koszty nadania owej kwoty i jej zwrotu bankowi, skoro złotówek nie przyjął, właśnie – w złotówkach. Albowiem Poczta Polska nie za dolary ani za funty, lecz za złote polskie, w opłatach pocztowych uiszczane, przesyła listy i pieniądze adresatom.
Jeżeli na powyższy list nie otrzymam odpowiedzi, zwrócę się do innych Władz. Piszę tak dlatego, ponieważ widzę coraz wyraźniej, że doprawdy, aby otrzymać kilka parszywych dolarów, wypada u nas zawracać coraz częściej głowę najwyższym władzom i dostojnikom państwowym. Lecz wina za taki haniebny stan rzeczy obciąża tylko tych, co go swoim biurokratyzmem powodują.
Z poważaniem,
Stanisław Lem
 

military

FNG
1 766
4 727
Przepiękne z fesja:

"No cóż, jak się ma argumenty, to można. Jak się nie ma, to się pisze "jak można z takimi jak ty rozmawiać merytorycznie". (<- to napisał jakiś lewak, przyp. moje)

No nie można, bo:

>"jeżeli według was każdy kto krytykuje biedę umysłową, która przyniosło milionom ludzi głód, smród i ubóstwo"
>Znaczy się kapitalizm?"

Właśnie dlatego nie można. Jeśli według ciebie system który wyciągnął miliony Europejczyków ze skrajnej nędzy panującej na wsiach, dał im zatrudnienie i tanie towary produkowane w wielkich fabrykach jest przyczyną nędzy, to jednakowoż stwierdzam że nie da się z tobą sensownie rozmawiać. To nie socjalizm stworzył maszynę parową, automobil, układ scalony czy latte z mlekiem sojowym, tylko kapitalizm, a konkretnie potrzeby konsumentów na które odpowiedział rynek, utylizując kreatywność i indywidualizm wybitnych jednostek (który baj de łej komunizmowi zaprzecza). Komuniści (nie tylko sowieccy) oprócz bardzo kreatywnych i wydajnych metod likwidacji przeciwników politycznych i chorych teorii ekonomicznych które do dzisiaj zatruwają umysły bywalców starbaksa, nie wymyślił praktycznie niczego istotnego.

Przemilczę już fakt że Marks i jego spierdolone pomysły(tak jak i jego następców) orane były w każdy otwór z lewa i prawa już przez mu współczesnych, głównie za fałszowanie danych statystycznych i oderwanie od rzeczywistości. Przemilczę, bo skoro nie pomogła ci ta wiedza, moje argumenty też ci nie pomogą.

Ciekawe, że Marks pochodził z dobrego domu i nie przepracował w życiu uczciwie nawet godziny. Na oczy nawet nie widział jak żyją protoplaści proletariatu którego tak bronił. Zabawne jak historia lubi się powtarzać, prawda? Bananowa młodzież pokroju Zoidberga wykształcona za pieniądze rodziców na prywatnych uczelniach, zafascynowana komuszymi bredniami, kontra proletariaccy kuce, katoliban i inne prawactwo borykający się na co dzień z problemami, których bananowi rewolucjoniści z Che na koszulkach nie są w stanie nawet poprawnie zidentyfikować, nie mówiąc już o rozwiązaniu.

- ktoś z FB
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
Moje Maksymy

Bóg: Wymysł chorej fantazji. Mieszkaniec starczych i bezsilnych mózgów. Kompan i pocieszyciel duchów urodzonych w niewoli. Pigułka dla obstrukcyjnych umysłów. Marksizm dla słabych serc.

Człowieczeństwo: Abstrakcyjne słowo z negatywną konotacją, przez długi czas w mocy, na krótko w prawdzie. Obsceniczna maska wymalowana na podłej twarzy przebiegłych karierowiczów w celu zdominowania zastępów sentymentalnych idiotów i kretynów.

Państwo: Służba karna dla wpół-inteligentnych, chlew głupoty. Kirke która przekształca jej popleczników w psy i świnie. Prostytutka dla rządzących, alfons wobec obcych. Dzieckożerca, szkalujący rodzic, prześmiewca bohaterów.

Rodzina: Zaprzeczenie miłości,życia i wolności.

Socjalizm: Dyscyplina, dyscyplina; posłuszeństwo, posłuszeństwo; niewolnictwo i ignorancja, w ciąży z władzą. Burżuazyjne ciało groteskowo utuczone przez nieokrzesane chrześcijańskie monstrum.

Organizacje, organy ustawodawcze i związki: Kościoły dla bezsilnych. Lombardy dla skąpych i słabych. Wielu ich członków zostaje spłodzonych w pasożytniczy sposób na plecach entuzjastycznych i naiwnych towarzyszy. Niektórzy przyłączają się by szpiegować. Inni, najbardziej szczerzy, dołączają by skończyć w więzieniu, skąd mogą obserwować całą tą tchórzliwą resztę.

Solidarność: Odrażający ołtarz wykorzystywany przez zdolnych komediantów wszech rodzaju, dla podkreślenia ich kapłańskiego talentu do przewodzenia masom. Jej beneficjenci płacą nie mniej jak 100%-owym upokorzeniem.

Przyjaźń: Błogosławieni ci, którzy pili z tego kielicha, bez konieczności urażenia lub zatrucia ich dusz. Jeśli istnieje choć jedna taka osoba, zachęcam ją do wysłania mi jej zdjęcia. Jestem pewien spoglądać wtem na twarz idioty.

Miłość: Mistyfikacja ciała i ułomność ducha. Choroba psyche, atrofia mózgu, osłabienie serca, uszkodzenie zmysłów, poetyckie bajdurzenie na skutek, którego jest się dziko otumanionym od dwóch do trzech razy dziennie, tylko po to by wyczerpać to cenne, acz głupie życie jeszcze szybciej. A jednak wolałbym umrzeć z miłości. To jedyne oszustwo, po Judaszowym, które może zabić pocałunkiem.

Człowiek: Paskudna plwocina służebności, tyranii, fetyszyzmu, strachu, próżności i ignorancji. Największa obrazą jaką można popełnić przeciwko osłu jest nazwać go człowiekiem.

Kobieta: Najbardziej brutalne ze zniewolonych zwierząt. Największa ofiara wlokąca się po ziemi. I, zaraz po mężczyźnie, najbardziej odpowiedzialna za swoje problemy. Chciałbym wiedzieć, co chodzi jej po głowię kiedy ją całuję.

źródło: http://grecjawogniu.info/?p=17030
 

vast

Well-Known Member
2 745
5 808
"Gdy na ulicę zaczęły wyjeżdżać pierwsze samochody, dochodziło do wypadków, pod kołami ginęli ludzie. Dopiero gdy wprowadzono przepisy o ruchu drogowym, sytuacja się unormowała."

"Będę jeździł z siekierą po kraju i ciął złodziei."

"Demokrację trzeba – tak jak wolność – umiejscawiać w czasie i przestrzeni."

Lech "TW Bolek" Wałęsa
 

vast

Well-Known Member
2 745
5 808
"The state is saying to its citizens: "Your earnings are not exclusively your own; we have a claim on them, and our claim precedes yours; we will allow you to keep some of it, because we recognize your need, not your right; but whatever we grant you for yourself is for us to decide." Moreover, "the amount of your earnings that you may retain for yourself is determined by the needs of government, and you have nothing to say about it.""


“The real reason for withholding taxes is the unwillingness of workers to share their incomes with the government and the consequent difficulties of collection. To overcome this handicap, the government has simply impressed employers into its service as involuntary and unpaid tax collectors. It is a form of conscription. Disregarding the right of privacy, which is an essential of liberty, the government’s agents may, under the law, invade the employer’s office, demand his accounts, and punish him for any infraction which they believe he has committed; they can impound his property and inflict a penalty for not having collected taxes for the government.”
Frank Chodorov, The Income Tax: Root of All Evil

 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Ayn Rand masakruje randowski minarchizm:

11896412_817631215022383_7401206826741646956_o.png
 
Do góry Bottom