- Moderator
- #41
- 3 585
- 6 861
Nie, ale jeśli prawowity właściciel się do Ciebie zgłosi, musisz oddać.Chwila, core'owy libertarianizm sprzeciwia się kupowania od pasera? Bo do tego się sprowadza ta dyskusja
Nie, ale jeśli prawowity właściciel się do Ciebie zgłosi, musisz oddać.Chwila, core'owy libertarianizm sprzeciwia się kupowania od pasera? Bo do tego się sprowadza ta dyskusja
Nie, ale jeśli prawowity właściciel się do Ciebie zgłosi, musisz oddać.
"Śmierć rozwiązuje wszystkie problemy - nie ma człowieka, nie ma problemu" J. Stalin.A jeśli dane dobro zostało zużyte np. ktoś ukradł np. słoik kawioru sprzedał komuś, a ten ktoś go zjadł? I co z kosztem poniesionym przez kupującego, trzeba mu zapłacić (wtedy stratny jest ofiara) czy wystarczy poprosić (traci kupujący)?
Chwila, core'owy libertarianizm sprzeciwia się kupowania od pasera? Bo do tego się sprowadza ta dyskusja
Traci kupujący. Ale może wymagać zadośćuczynienia od pasera za to, że wprowadził go w błąd. Przy czym jeśli paser nie wprowadził go w błąd i kupujący wiedział, że kupuje kradzione, wtedy sam sobie swoje piwo nawarzył!A jeśli dane dobro zostało zużyte np. ktoś ukradł np. słoik kawioru sprzedał komuś, a ten ktoś go zjadł? I co z kosztem poniesionym przez kupującego, trzeba mu zapłacić (wtedy stratny jest ofiara) czy wystarczy poprosić (traci kupujący)?
Jeśli wiadomo, że ten, komu zajumał, to "złodziej", to znaczy, że istnieje jakiś prawowity właściciel i to jemu się ten przedmiot należy. Jeśli nikt się nie upomina, to wtedy nie wiemy, że ten, komu zajumał paser, jest złodziejem, więc to "złodziejowi" się należy przedmiot (ale wtedy my nie wiemy o tym, że on jest złodziejem).A jak paser zajumał złodziejowi?
Własność powinna wrócić do prawowitego właściciela. Jeśli ktoś sprzedał coś nie swojego to ten co kupił powinien mieć roszczenie do oszusta, który mu sprzedał nieswoją własność!A jeśli dane dobro zostało zużyte np. ktoś ukradł np. słoik kawioru sprzedał komuś, a ten ktoś go zjadł? I co z kosztem poniesionym przez kupującego, trzeba mu zapłacić (wtedy stratny jest ofiara) czy wystarczy poprosić (traci kupujący)?
@Lancaster
Zabijasz złodzieja z mojego przykładu. Jeśli widzisz zegarek na jego ręce to dla mnie oczywistością jest, że jak go chcesz wziąć to bierzesz, a nie chodzisz po świecie i nie pytasz wszystkich, czy przypadkiem nie został on komuś ukradziony. Ale mi chodzi o to, że jeśli ja lub ktoś inny udowodni Ci, że on jest mój to masz mi go zwrócić. Inaczej nie mówimy o własnościowym ustroju.
Mi jako ofierze może nie robić różnicy(choć zaznaczam, że osobiście by mi robiło), w czyim posiadaniu jest aktualnie zegarek. Ważne, że zostałem pozbawiony swej własności.
W przypadku państwa wygląda to tak, że wiemy, że to co państwowe to kradzione. Są urzędy skarbowe i też można jakoś wykazać co komu pokradziono. Jak ktoś świadomie bierze od państwa więcej niż dostał to wiadmo, że bierze kradzione i staje się dla mnie beneficjentem systemu, niezależnie co o tym gadał Rothbard.
Własność powinna wrócić do prawowitego właściciela. Jeśli ktoś sprzedał coś nie swojego to ten co kupił powinien mieć roszczenie do oszusta, który mu sprzedał nieswoją własność!
Jak powiedział prorok Rothbard"Załóżmy, dla przykładu, że A ukradł B konia. Nagle przychodzi C i odbiera konia A. Czy można nazwać C złodziejem? Z pewnością nie, nie możemy nazwać przestępcą kogoś, kto ukradł od złodzieja. A wręcz przeciwnie, C dokonał szlachetnego czynu konfiskaty, gdyż pozbawił złodzieja A owoców jego przestępstwa i agresji i przynajmniej przywrócił konia z sektora „kryminalnego” niewinnemu sektorowi „prywatnemu.” Oczywiście jeszcze lepiej by było, gdyby oddał konia B, pierwotnej ofierze. Nawet jeśli tego jednak nie zrobi, bardziej sprawiedliwym jest koń w rękach C niż w rękach A, złodzieja i przestępcy."
W przypadku państwa mamy do czynienia z niewypłacalnym bandziorem, a z tym sprawa jest trochę trudniejsza.
ale to co pisze Krzyś to gruba przesada. Sam fakt wzięcia pieniędzy od kogokolwiek nie jest jeszcze zbrodnią.
Chwila, core'owy libertarianizm sprzeciwia się kupowania od pasera? Bo do tego się sprowadza ta dyskusja
Korwin to przede wszystkim państwowiec ("Ratujmy państwo!") i monarchista,...
Twoje pomysły streścić można tak: zajebać, a potem zastanowić się za co.
Co złego w zabijaniu agresorów?Gdyby było gdzieś jakieś miejsce dyskusji odjebkowiczów: czekistów, sotników, gestapowców, banderowców i doszło by tam do konsensusu "dyskutujemy o odjebywaniu, ale nie kłócimy się o powody" - poczułbyś się jak wśród swoich W kółko się do nich tu odwołujesz.
Gdyby się to dało zrobić inaczej, to NAP by już teraz działał i nie byłoby tego forum i jakiejkolwiek gadki na ten temat.Pierwotna u Korwina jest dyktatura, u Ciebie - jakaś masowa odjebka. NAP to jest sprawa drugorzędna.
Wywnioskuj sobie sam z konkretnego kontekstu. Jeśli powiem, że nie można dzielić przez zero, to nie czepiaj się, że objawiam jakieś prawdy. Po prostu językiem potocznym, skróciłem myśl "wynik dzielenia liczby przez zero nie jest liczbą", więc dalej niewiele z tym zrobisz."Należy", "nie należy", "nie wolno", "można" itp. - i to Krzysio takie prawdy objawia?
Wracając do tematu.
Relacje z państwem mają inny charakter niż relacje pomiędzy ludźmi i nie możemy stosować w ich ocenie tych samych reguł jak między ludźmi.
Moim zdaniem, w obecnych warunkach nie da się wprowadzić NAP-u, samym tylko NAP-em. 85% społeczeństwa jest odmóżdżone i zmanipulowane przez państwowych pokurwieńców. Nie posługują się elementarną logiką. Jak chcesz stosować NAP bez logiki? Trzeba tak przyjebać, by te 85% nie zabierało głosu, gdy zacznie się odjebka rządzących. Stąd bez mega-przemocy nic się nie da zrobić. Świat nie jest doskonały, a stosując mega-przemoc przez bardzo krótki okres, uniknie się wielu przypadkowych ofiar.Teraz trochę popłynąłeś i użyłeś komuszej demagogii. To co ty o NAPie, owce pierdolą masowo o państwie. "Gdyby działało to by istniało i socjalizm/etatyzm/zamordyzm by nie był potrzebny" i tego typu pierdy. No, kurde, serio?