Aterlupus
Well-Known Member
- 474
- 971
Problem w tym, że jeżeli był w całym tym towarzystwie ktoś niekumaty, to był to właśnie Jezus.Swoją drogą jak ktoś nie kuma, że są sytuacje i miejsca gdzie nie wypada gadać o interesach to pewnie też pierdzi przy jedzeniu, albo napierdala przez komórkę na pogrzebach itp.
Na świątynie jerozolimską składały się cztery dziedzińce, jednym z tych dziedzińców był tzw. "dziedziniec pogan", na którym mogli przebywać poganie właśnie. Na tym dziedzińcu znajdowały się bazary, między innymi sprzedające zwierzęta, które prawowierny żyd mógł zaprowadzić jako ofiarę do świątyni, dla Boga. Tak jest od ponad pięciuset lat. Generalnie nikt nie ma z tym problemu, w końcu do czegoś znajdujący się przed świątynią dziedziniec (większy niż ona sama) musi służyć.
Nagle, ni z głupia frant, pojawia się Niosący Dobrą Nowinę i łamiąc wszelkie utarte zasady, najwyraźniej samodzielnie, przegania... ile? Parę setek ludzi? Kawałkiem skręconej skóry?
Całe zdarzenie jest tak prawdopodobne jak to że Chrystus był eskortowany od ogrójca przez kohortę legionistów rzymskich i tak sensowne jak to że Mesjasz musiał uczestniczyć w święcie namiotów incognito, bo na jego życie dybali żydzi. Ale ok. Niech będzie.
Po kilkunastu wiekach od opisania historii Nazarejczyka, powstała i dojrzała cywilizacja czerpiąca z religii częściowo powstałej na bazie opowieści o Emmanuelu. W tej cywilizacji oczywistym jest, że handel w miejscach świętych (kościołach) nie przystoi, tak więc zarówno w samych świątyniach jak i ich pobliżu nie obraca się pieniądzem.
No chyba że to stragan na odpuście. Wtedy jest ok.
Jakby ktoś zaczął naparzać odpustowych straganiarzy to zyskałby waszą aprobatę?