Blog KelThuza

  • Thread starter Deleted member 427
  • Rozpoczęty
Status
Zamknięty.

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 110
Dziwny koleś. Na YT gada/śpiewa, żeby powybijać wszystkich oprócz wielbiących Korwina germano-słowiano-arjów, a na blogu wszystko na odwrót: głównie randyzm, materializm i chyba nawet jakiś cholerny pozytywizm.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Piter1489 napisał:
ale po namyśle... może właśnie tacy są potrzebni :rolleyes: .

Bez takich ludzi jak Thomas Paine amerykańska rebelia nie miałaby tak sporego wsparcia narodu.
Wolnościowych Mesjaszy nam też trzeba! A że nie są idealni....cóż.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
KelThuz stosuje bardzo mylący podział. Leo Strauss uważa, iż istotą liberalizmu jest ustanowienie praw człowieka. Prawa te mają być szanowane i realizowane przez wszystkich członków społeczności i mają dotyczyć w takim samym stopniu każdego człowieka. Z takiej perspektywy różnica między socjalistami a liberałami sprowadza się do zdefiniowania katalogu praw człowieka, który w wypadku liberalizmu jest bardzo ubogi (w zasadzie odnosi się wyłącznie do praw negatywnych), podczas gdy w wypadku socjalizmu znacznie rozszerzony (wolność "do"). Dlatego "lewica" od samego początku była podzielona. Po lewej stronie siedzieli zarówno ultra-liberałowie (Bastiat), kolibry Tocqueville, jak i zwykli socjal-demokraci. W 1848 roku, kiedy Tocqueville był członkiem komisji zajmującej się redagowaniem nowej konstytucji, to właśnie większość złożona z ówczesnych socjal-demokratów, czyli dzisiejszej lewicy, zaproponowała: Republika winna roztoczyć opiekę nad osobą, rodziną, religią, własnością, pracą i mieszkaniem każdego z obywateli, winna dostarczyć niezbędnego wszystkim ludziom wykształcenia, które pomoże rozwijać te zdolności, które służą chwale ojczyzny; winna zapewnić utrzymanie obywatelom, którym nie stało szczęścia: zadbać o to, by mieli pracę (w granicach możliwości Republiki), zapewnić środki do życia tym, którzy aktualnie nie pracują.

Tocqueville wygłosił wtedy słynną przemowę, będącą sprzeciwem wobec zapisów tejże ustawy. Powiedział: Głęboki brak zaufania do wolności i rozumu ludzkiego, głęboka pogarda dla jednostki samej w sobie, dla człowieka. Wszyscy oni nie ustają w staraniach, by niszczyć, podcinać ludzką wolność, przeszkadzając jej wszelkimi sposobami. Są zdania, że państwo powinno nie tylko kierować społeczeństwem, ale musi też być, by tak rzec, nauczycielem każdego człowieka. Co mówię: belfrem. I pedagogiem. Aby człowiek nie zbłądził, państwo musi wciąż trwać przy człowieku i prowadzić go, wspierać i utrzymywać. Słowem... jest to w większym lub mniejszym stopniu konfiskata ludzkiej wolności. Gdybym miał znaleźć ogólną formułę dla określenia tego, nad czym tutaj debatujemy, powiedziałbym, że jest to nowy rodzaj poddaństwa.

Innymi słowy, liberalizm od samego początku rozgałęział się na dwa nurty: liberalizm i socjalizm. Dlatego KelThuz upraszcza i dlatego trzeba go zaorać :)
 

Rozpylacz

New Member
73
0
Jak odróżniasz prawa negatywne od pozytywnych? Czym zasadniczym różni sie prawo do własności i życia od prawa do socjalu?
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
@Rozpylacz

Prawo do socjalu nakłada na mnie obowiązek zapewnienia tobie socjalu i vice versa, czyli de facto jest roszczeniem, zachcianką, żądaniem - zmusza mnie do świadczenia usług na rzecz innych ludzi wbrew mojej woli. Na podobnej zasadzie działał feudalizm.

Poczytaj:
http://www.libertarianizm.pl/wolnosciow ... a_do_pracy
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 110
Tylko że kluczowe tutaj są te rzeczy których dotyczą te prawa czy wolności. To że ważne jest czy powiemy, prawo, wolność, od, do, to wg mnie tylko modny ale niezbyt spójny mem. W ogóle to "wolność do" brzmi jak dla mnie nie dość, że lewacko, to jeszcze niepoprawnie, dlatego tego sformułowania nie używam.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Wolność to po prostu niezależność od czegoś, a nie prawo do czegoś. Postrzeganie wszystkich powyższych przywilejów, względnie zachcianek jako wolności jest skutkiem reinterpretacji prawa przez kulturowy marksizm. Zapisane prawo do szczęścia w amerykańskiej konstytucji miało charakter arystotelesowski, czyli było prawem wybrania własnej drogi do szczęścia i miejsca w społeczeństwie, a nie nakazem "uszczęśliwiania" obywateli przez państwo. Oczywiście socjalizm jest zjawiskiem znacznie starszym i szerszym niż jakakolwiek wersja marksizmu, dlatego socjaliści pojawili się dużo wcześniej niż marksiści (patrz spory Tocqueville'a z demokratami/socjalistami/komuchami) - i stanowili poważny odłam owej "lewicy", o której wspomniał KelThuz.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
A prawo własności nakłada na mnie obowiązek powstrzymania się od naruszenia własności kogoś innego i vice versa, czyli de facto jest roszczeniem, zachcianką, żądaniem - zmusza mnie do podjęcia lub zaprzestania danego działania wbrew mojej woli.

Taa, wiem, strasznie smutne jest życie człowieka, który nie może np. zamordować właściciela tysiąchektarowej działki i wjebać mu się na chatę. Ja wiem, że niektórzy mają takie mokre marzenia, będę przygotowany na ich wizytę.

A twój tekst o dekonstrukcji Rothbarda znam chyba na pamięć, tyle razy go linkowałeś ;) Wrzuć go na mises.pl.
 

Trikster

Active Member
361
26
Nie chcieli go tam. :D Zresztą, co się dziwić, skoro tekst w sumie podważa wszystkie aksjomaty Misesowskiej ekonomi austriackiej. :D

Ja tylko chciałem zauważyć, że zarówno wolności pozytywne, jak i negatywne można sprowadzić do narzucenia komuś czegoś. Tak samo wolność pozytywną zawsze można przedstawić jako wolność negatywną, np. wolność do pomocy społecznej to wolność od braku pomocy w trudnych sytuacjach życiowych. :D
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
wolność do pomocy społecznej to wolność od braku pomocy w trudnych sytuacjach życiowych. Big Grin

Nie jestem dobry z sofistyki, więc se nie pogadamy. Ale chciałem tylko zauważyć, że wolność od braku pomocy w trudnych sytuacjach życiowych w dalszym ciągu zobowiązuje mnie pod groźba kary więzienia do pomocy tej osobie. Bo "prawo" takie nie ma żadnego znaczenia, jeśli nie jest połączone z władzą zmuszania innych do zapewnienia komuś konkretnych dóbr (w tym wypadku owej "pomocy"). Mało tego, "wolność od braku pomocy w trudnych sytuacjach życiowych" pociąga za sobą coś jeszcze: trzeba znaleźć ludzi, którzy będą zbierać haracze. Innymi słowy, nagle pojawia się uprzywilejowana grupa (klasa), którą Bozia (albo Marks) namaściła na Wielkich Zbieraczy Cudzej Kasy.

Nie chcieli go tam. Big Grin

Już se nie wlewaj. Chcesz, żebym pogadał z Falkowskim? Mogę ci załatwić wejście na salony :)
 

Trikster

Active Member
361
26
Z Witkiem to sam mogę sobie pogadać, ale Mateusz zdecydował, że tekst się nie nadaje i już. :) Zresztą, trochę na ten temat później sobie gadaliśmy mailowo; trochę - wyszło tego 34 strony A4. :D

Ja za to chciałem zauważyć, że prawo własności w dalszym ciągu zobowiązuje mnie pod groźbą kary (również więzienia) do "nieprzeszkadzania" tej osobie. Bo "prawo" takie nie ma żadnego znaczenia, jeśli nie jest połączone z władzą zmuszania innych do zapewnienia komuś konkretnych usług (w tym wypadku owego "nieprzeszkadzania"). Mało tego, "prawo własności" pociąga za sobą coś jeszcze: trzeba znaleźć ludzi, którzy będą zbierać chronić tego nieprzeszkadzania. Bo ktoś musi mnie zmusić i odciągnąć mnie od przeszkadzania.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
wyszło tego 34 strony A4. Big Grin

I rozumiem, że nigdy nie ujrzy światła dziennego? Zostałeś zaorany? ;)

Ja za to chciałem zauważyć, że prawo własności w dalszym ciągu zobowiązuje mnie pod groźbą kary (również więzienia) do "nieprzeszkadzania" tej osobie. Bo "prawo" takie nie ma żadnego znaczenia, jeśli nie jest połączone z władzą zmuszania innych do zapewnienia komuś konkretnych usług (w tym wypadku owego "nieprzeszkadzania"). Mało tego, "prawo własności" pociąga za sobą coś jeszcze: trzeba znaleźć ludzi, którzy będą zbierać chronić tego nieprzeszkadzania. Bo ktoś musi mnie zmusić i odciągnąć mnie od przeszkadzania.

To źle? Naprawdę chciałbyś zniewolić człowieka, który kupił od drugiego człowieka tysiąc hektarów ziemi? Tak cię uwiera, że nie możesz wejść do jego domu?

Poza tym mylisz się.
Tzn. ja wiem, że spekulacje ziemią i masowa grabież tejże, jaką opisywali Beard ['Ekonomiczne przesłanki Konstytucji Stanów Zjednoczonych'] i Sakolski ['The Great American Land Bubble'], to wszystko dzięki temu, że monopol na nadawanie gruntów miało państwo i państwo chroniło tzw. Wielką Własność Prywatną.

Ale to nic. Naprawdę. Ja wprost nie mogę się doczekać chwili, w której państwo odwali się od własności i przestanie ją "chronić".
 

Trikster

Active Member
361
26
Nie, chyba nie zostałem. :) A dlaczego miałby ujrzeć światło dzienne? To rozmowa mailowa. Prawo do prywatności i te sprawy. ;)

Wcale nie chodzi o to czy dobrze, czy źle, że państwo wymusza na mnie przestrzeganie prawa własności. Nie interesuje mnie też czy to dobrze, czy źle, że muszę płacić za pomoc społeczną dla kogoś. Na użytek dyskusji rzecz jasna. I otóż to: mój klu jest taki, że nie przyjmując już wcześniej założonej postawy na fajność i niefajność czegoś, tutaj: prawa własności i pomocy społecznej, dochodzimy do wniosku, że pod względem przymusowości prawa te się nie różnią.

Dlaczego się mylę? I w czym? W tym, że prawo wymusza na mnie nieprzeszkadzanie? Nigga, otwórz sobie kodeks cywilny, art. 222. Już nie mówić o 278 kk. ;)
 
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom