Aborcja, prawa dzieci

SzabloZębny

New Member
329
4
Orion napisał:
Jak już powiedziałem, dla mnie dziecko w macicy jest własnością matki, bo jest pokarmowo i rozwojowo zależne od jej organizmu, którego "pasożytuje" , więc ma ona prawo oddawać mu część zapasów lub stwierdzić, że bardziej ich potrzebuje niż ono i dziecko sobie usunąć i państwu ciula do tego

Czyli opowiadasz się za zwykłym niewolnictwem, z jakim mieliśmy nieszczęście doczynienia w takim Rzymie starożytnym, gdzie pan-Rzymian mógł zrobić ze swoim sługą, co tylko przyszło mu do głowy, ba, nawet względem swoich dzieci relacja władzy absolutnej nad życiem i śmiercią była ta sama. Oczywiście, uzasadnienie każdej formy niewolnictwa, prędzej czy później, kończy się na parareligijnych lub nielogicznych racjach, jak w twoim przypadku. Chyba, że mnie zaskoczysz.

Czy dzieciak myśli i ma uczucia to już nie jest ważne, ale odpowiedziałem na post poprzednika odn. tego kiedy dziecko może się samostanowić, a właściwie to może przejawiać już własną wolę od początku narodzin w oczywiście bardzo ograniczonym stopniu.

Ale skąd możesz to wiedzieć? Mówiłem Ci już, że empiryzm zaprowadzi Cię donikąd.

a skąd wiesz, że nie ma? i tak se można pierprzyć.

Wydajesz się iść drogą empiryzmu teoriopoznawczego, którego jednym z postulatów jest, że dowodzi się tylko tez pozytywnych. :D

w pełni odrębna?

Od czego lub kogo?

Chodziło mi bardziej o fazę wewnątrz organizmu matki, wtedy bazuje na matce i jej zasobach witamin, białka etc. Jeśli natomiast uważasz, że dzieciak wtedy nie jest 100% zależny od matki to powiedz mi czy w takim razie możliwy byłby w jakimkolwiek stopniu "niezależny" rozwój np prenatalny i jego następstwa.

Gdyby był 100 % zależny, jeśli w ogóle można sobie coś takiego wyobrazić, to chyba byłby zwykłym organem, co by musiało oznaczać, że potencjał do rozwoju leżałby w rękach organizmu matki, a tak nie jest, bo matka jedynie dostarcza pokarmu, dzięki któremu dziecko może się rozwijać, bo jest tak zaprogramowane, jako żywy organizm.

Okres po narodzinach to początek niezależnego organizmu, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości.

Kto nie wątpi, ten jest głupcem.

A do rzeczy, oczywiście, że nieprawda.

Powtarzam, nie ma tym świecie ludzi, którzy nie byli by w jakimkolwiek stopniu niezależni od innych ludzi, a o otoczeniu i środowisku nie wspominając.

Noworodek jest jaskrawym przykładem nikłej niezależności, bo może pępowina znika, i jest zdolny do oddychanie powietrzem, lecz sam nie zdobędzie żywności potrzebnej do przeżycia.

No i jeszcze ważne kwestia, jestem anarchistą, nie wspieram rządowych praktyk i interwencjonizmu, więc nie musisz mi ciągle wspominać o swoim antyinterwencjonistycznym nastawieniu. ;)


Ta, w ustroju anarchistycznym, odpowiedzialność to chyba jednak cecha osobnicza, lub tam wg widzimisię. Chyba, że libertarianizm ma wmuszać w kogoś poczucie odpowiedzialności, absurd.

Odpowiedzialność to ponoszenie skutków własnych działań, i tyle.

Można powiedzieć, iż obecnie państwo, jako dobry wujaszek, chroni nas wszystkich, jak tylko może, przed owymi skutkami.
 

hubaw

New Member
11
1
Jako sympatyk Rona Paula i chrześcijanin, osobiście jestem przeciwny aborcji, uważam że jedynie w okolicznościach kiedy płód zagraża życiu matki można by się na ten krok zadecydować. Cześć z was uważa że płód należy do matki, ale czemu nikt nie zapyta płodu czy che żyć?Uważam ze dziecko nie należy w 100% do matki, 50% dla ojca - dawcy materiału genetycznego, 50% dla matki.

Przy dzisiejszej technologi jeszcze niemożna zbadać myśli płodu, ale zapewne jego odpowiedź byłaby twierdząca. Rozumiem poglądy co niektórych użytkowników ale uważam że kierunek dyskusji, taki relatywizm zmierza niebezpiecznie blisko Marksizmu kulturowemu.
 
A

Anonymous

Guest
hubaw napisał:
Jako sympatyk Rona Paula i chrześcijanin, osobiście jestem przeciwny aborcji, uważam że jedynie w okolicznościach kiedy płód zagraża życiu matki można by się na ten krok zadecydować. Cześć z was uważa że płód należy do matki, ale czemu nikt nie zapyta płodu czy che żyć?

Dlatego, że płód z racji tego, że jest płodem w ogóle nie jest w stanie podejmować decyzji co do tego, czy chce, czy nie. EDITH: Sobie wypieprzyłem uwagi o tym, co ma, co nie, mogę ewentualnie podać literaturę, gdzie tam ładnie i precyzyjnie twierdzą, czego nie ma.

hubaw napisał:
Uważam ze dziecko nie należy w 100% do matki, 50% dla ojca - dawcy materiału genetycznego, 50% dla matki.

Ależ oczywiście nie, bo nikt nie może sobie rościć prawa do ciała matki. Ojciec też.

hubaw napisał:
Przy dzisiejszej technologi jeszcze niemożna zbadać myśli płodu, ale zapewne jego odpowiedź byłaby twierdząca. Rozumiem poglądy co niektórych użytkowników ale uważam że kierunek dyskusji, taki relatywizm zmierza niebezpiecznie blisko Marksizmu kulturowemu.

Ależ można za to stwierdzić, że płód do momentu narodów w ogóle nie wiedzie czegoś, co przypomina życie intelektualne, nie tylko ludzi, ale nawet psów.
 

Orion

Member
83
7
hubaw napisał:
Cześć z was uważa że płód należy do matki, ale czemu nikt nie zapyta płodu czy che żyć?

ok zapytam :) jak odpowie to się przyznam Ci rację :)))))

Mój pogląd na temat życia embrionalnego jest wiadomy. Natomiast ciężko powiedzieć kiedy dziecko staje się w pełni człowiekiem, chyba jakąś granicą może być tym przypadku przekroczenie progu intelektualnego zwierząt. Może za przykład podając poziom intelektualny małpy, czyli będzie to zapewne półtora roku do dwóch pierwszych lat życia dzieciura. Oczywiście może się to wydać głupie, bo nie wiadomo kiedy i w jakim stopniu ten próg jest osiągany. No i zostaje pytanie dla zwolenników żyjącej własności prywatnej, czy wtedy można podciągnąć takiego bobasa do dwóch latek pod takowe czy też nie :)

Przy dzisiejszej technologi jeszcze niemożna zbadać myśli płodu, ale zapewne jego odpowiedź byłaby twierdząca. Rozumiem poglądy co niektórych użytkowników ale uważam że kierunek dyskusji, taki relatywizm zmierza niebezpiecznie blisko Marksizmu kulturowemu.

Przy dzisiejszej technologi jeszcze niemożna zbadać myśli zwierzęcia, ale zapewne jego odpowiedź byłaby twierdząca. Rozumiem poglądy co niektórych użytkowników ale uważam że kierunek dyskusji, taki relatywizm zmierza niebezpiecznie blisko Katolicyzmu. :)
 

crack

Active Member
784
110
hubaw napisał:
Uważam ze dziecko nie należy w 100% do matki, 50% dla ojca - dawcy materiału genetycznego, 50% dla matki.

To zdecyduj się, płód należy do matki i ojca czy również do państwa ? Jeżeli według Ciebie należy 50 % do matki i 50 % do ojca, to idąc tym tokiem myślenia gdy oboje zgadzają się to można usunąć.
Idąc dalej, czyli według Ciebie 50% płodu należy do gwałciciela ? Czy może jesteśmy niekonsekwentni w tej regule ?
 

XYZ

New Member
74
0
hubaw napisał:
Jako sympatyk Rona Paula i chrześcijanin, osobiście jestem przeciwny aborcji, uważam że jedynie w okolicznościach kiedy płód zagraża życiu matki można by się na ten krok zadecydować. Cześć z was uważa że płód należy do matki, ale czemu nikt nie zapyta płodu czy che żyć?Uważam ze dziecko nie należy w 100% do matki, 50% dla ojca - dawcy materiału genetycznego, 50% dla matki.

Przy dzisiejszej technologi jeszcze niemożna zbadać myśli płodu, ale zapewne jego odpowiedź byłaby twierdząca. Rozumiem poglądy co niektórych użytkowników ale uważam że kierunek dyskusji, taki relatywizm zmierza niebezpiecznie blisko Marksizmu kulturowemu.

Oj chłopie, chyba żeś w złym miejscu rozmowę zaczął.
To jest forum hardkorowym libertarian, którzy wysuwają prawo własności tak daleko, że nawet uważamy, iż właściciel ma prawo odstrzelić każdego intruza na swojej ziemi... nawet jeśli tym intruzem jest zbłądzona 8 letnia sierotka, szukająca z ciepła, jedzenia i miłości :D.

Czy ją odstrzeli, to wyłącznie kwestia jego moralności.

Analogicznie jest z aborcją, gdzie dziecko/płód zamieszkuje obce terytorium.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
hubaw napisał:
Jako sympatyk Rona Paula i chrześcijanin, osobiście jestem przeciwny aborcji,
Krótko.
Wszystko zależy od tego czy chcesz stosować bezpośrednią agresję przeciwko praktykującym aborcję czy nie.
Jeśli tak to:
1. Łamiesz zasadę praw własności rodziców do dziecka lub kobiety do zawartości jej własnego brzucha. Złamanie tej zasady to furtka przez którą wcześniej czy później wejdzie czerwone barachło z bandyckimi ideami przymusowego szkolnictwa, praw dzieci czy państwowej adopcji.
2. Prowadzisz do hipokryzji, bo środki do "spędzania płodu" są łatwe w produkcji i przemycie a wykrywalność procederu znikoma. W Rumunii za rządów Caucescu najpopularniejszym środkiem poronnym był przemycany z Polski sulfamid Biseptol (bez recepty) stosowany do-w-cipnie.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 033
XYZ napisał:
Analogicznie jest z aborcją, gdzie dziecko/płód zamieszkuje obce terytorium.

Akurat ten argument wydaje mi się trochę naciągany, miałoby to sens gdyby płód był jakimś pasożytem z zewnątrz, który wdziera się do macicy i pożywia się ciałem kobiety. Dziecko nie bierze się znikąd, powstaje z połączenia komórek rodziców, wierzę, że dwóch grzmocących się ludzi wie skąd się biorą dzieci i niech później się nie dziwią, że "coś" z tego wyszło. Kobieta ma "intruza" w brzuchu niejako na własne życzenie (oczywiście pomijam gwałt), a tym "intruzem" jest zalążek nowego człowieka, nowy materiał genetyczny, już nawet nie mówię o jakichś duszach i innych sprawach rodem z kościoła.

Zauważyłem też argument, że kobieta ma prawo do swojego ciała. Ok, nie mam nic przeciwko, kiedy usuwa sobie pieprzyk z czoła, bo to rzeczywiście jej ciało. Płód może i w jakimś stopniu składa się z jej ciała, ale jest to osobny organizm, który wcale nie prosił się o istnienie (tak, jeszcze nie myśli, nie decyduje o sobie, ale będzie, bo ma to zapisane w genach).

To czy powinien być zakaz aborcji czy nie, a próby moralnego usprawiedliwiania tego to dwie różne sprawy. Ja osobiście nikogo nie mam zamiaru za aborcję ścigać z prostego powodu:

kr2y510 napisał:
Złamanie tej zasady to furtka przez którą wcześniej czy później wejdzie czerwone barachło z bandyckimi ideami przymusowego szkolnictwa, praw dzieci czy państwowej adopcji.

Taki zakaz (zresztą praktycznie nie da się tego kontrolować) pociągnie za sobą całą lawinę takich właśnie rzeczy, no i oczywiście nie mam zamiaru wtrącać się w nie swoje sprawy. Osobiście jednak uważam wyskrobywanie dzieci za skrajny brak odpowiedzialności za to, co się robi, rozumiem ofiary gwałtów czy przypadki zagrożenia życia, ale traktowanie tego jako spóźnionej antykoncepcji nie jestem w stanie zaakceptować i ręki takiej osobie nie podam.
 
A

Anonymous

Guest
Piter1489 napisał:
XYZ napisał:
Analogicznie jest z aborcją, gdzie dziecko/płód zamieszkuje obce terytorium.

Akurat ten argument wydaje mi się trochę naciągany, miałoby to sens gdyby płód był jakimś pasożytem z zewnątrz, który wdziera się do macicy i pożywia się ciałem kobiety. Dziecko nie bierze się znikąd, powstaje z połączenia komórek rodziców, wierzę, że dwóch grzmocących się ludzi wie skąd się biorą dzieci i niech później się nie dziwią, że "coś" z tego wyszło. Kobieta ma "intruza" w brzuchu niejako na własne życzenie (oczywiście pomijam gwałt), a tym "intruzem" jest zalążek nowego człowieka, nowy materiał genetyczny, już nawet nie mówię o jakichś duszach i innych sprawach rodem z kościoła.

Po pierwsze primo: to, że coś jest zalążkiem czegoś (ładniej - jest w potencji) ma niewiele do rzeczy, chyba, że konsekwentnie wyciągniesz prosty wniosek, że człowiek jest tylko zalążkiem swojego trupa. I z tego rozumiem - należy się mu takie samo traktowanie, jak trupowi, nie?

A. Ktoś. W kobiecie. Staje się. Intruzem. Dokładnie w tym momencie, gdy ona nie życzy go w sobie. I żadna wiedza tego raczej nie zmieni. Możesz oczywiście twierdzić, że wiedza sprawia, że ktoś nie może sobą dysponować, ale bardzo wtedy będzie interesowało mnie, jak to uzasadnisz, żeby to przypominało argument za samostanowieniem kogokolwiek.

Piter1489 napisał:
Zauważyłem też argument, że kobieta ma prawo do swojego ciała. Ok, nie mam nic przeciwko, kiedy usuwa sobie pieprzyk z czoła, bo to rzeczywiście jej ciało. Płód może i w jakimś stopniu składa się z jej ciała, ale jest to osobny organizm, który wcale nie prosił się o istnienie (tak, jeszcze nie myśli, nie decyduje o sobie, ale będzie, bo ma to zapisane w genach).

Ale jest w jej ciele, zauważyłeś to oczywiście?


Piter1489 napisał:
To czy powinien być zakaz aborcji czy nie, a próby moralnego usprawiedliwiania tego to dwie różne sprawy.

Oczywiście, tyle, że: ja twierdzę zasadnie, że aborcja jest zgodna z wolnościową moralnością, a jej zakaz oczywiście nie. A Ty na razie nie przedstawiłeś kontrargumentów.

Piter1489 napisał:
Osobiście jednak uważam wyskrobywanie dzieci za skrajny brak odpowiedzialności za to, co się robi, rozumiem ofiary gwałtów czy przypadki zagrożenia życia, ale traktowanie tego jako spóźnionej antykoncepcji nie jestem w stanie zaakceptować i ręki takiej osobie nie podam.

Osobiście uważam, że za cholerę nie rozumiem, co Ty nazywasz odpowiedzialnością, bo nie bardzo rozumiem przed kim ma odpowiadać kobieta?

Przypomnij mi, bo może się zgubiłem, nie jest przypadkiem dla Ciebie nieproblematyczne jadanie świnek? Wytłumacz mi proszę, dlaczego ssak, odczuwający ból, świadomy (nie wiem, czy samoświadomy) miałby mieć mniej praw niż płód ssaka, nieświadomy i najprawdopodobnie niezdolny do odczuwania bólu, przynajmniej w takim sensie, jak odczuwa go świnia?
 

Bob

New Member
14
1
Mike Smith napisał:
A. Ktoś. W kobiecie. Staje się. Intruzem. Dokładnie w tym momencie, gdy ona nie życzy go w sobie.
Jeśli będziesz leciał moim samolotem, to mam prawo wyrzucić Cię dokładnie w tym momencie, gdy uznam, że nie życzę sobie Twojej obecności (np. 2 kilometry nad ziemią)?
 

Orion

Member
83
7
Bob napisał:
Jeśli będziesz leciał moim samolotem, to mam prawo wyrzucić Cię dokładnie w tym momencie, gdy uznam, że nie życzę sobie Twojej obecności (np. 2 kilometry nad ziemią)?

W @narchizmie tak, notabene nie liczyłbym na jakieś dalsze, grubsze zyski firmy przelotowej jak i stada klientów po takim indcydencie. Następstwem takiego działania może być krwawy odwet rodziny poszkodowanego i ludzi, których ta sytuacja dotyka, domagająccych się sprawiedliwości*, a to dlatego, że w tym przypadku człowiek nie jest ani własnością samolotu, firmy i samym postępowanie firmy jest skurwysyństwem. Oczywiście, sytuacja tam nie ma usprawiedliwienia również jeżeli nie jest on dobrowolnym niewolnikiem, który się na to godzi. Zależność między organizmem, który jest poczęty przez właścicielkę i ojca ( rozwijając się w jej odrębnym ciele, a posiłkując jej pokarmem) do sytuacji z samolotem jest żadna. No chyba, że człwoiek ten byłby niesamoświadomym produktem firmy :)

*to jeszcze zależy czy wyrzucenie było moralnie usprawiedliwione, np ten ktoś chciał wysadzić samolot z ludzmi
 

Bob

New Member
14
1
Orion napisał:
W @narchizmie tak, notabene nie liczyłbym na jakieś dalsze, grubsze zyski firmy przelotowej jak i stada klientów po takim indcydencie.
Nie mówimy o firmie lotniczej, tylko o moim prywatnym samolocie.
Orion napisał:
Następstwem takiego działania może być krwawy odwet rodziny poszkodowanego i ludzi, których ta sytuacja dotyka, domagająccych się sprawiedliwości*, a to dlatego, że w tym przypadku człowiek nie jest ani własnością samolotu, firmy i samym postępowanie firmy jest skurwysyństwem.
Jeśli aborcjonista zabija moje dziecko w fazie płodowej, naraża się na krwawy odwet - mój, bądź ludzi, których ta sytuacja dotyka, domagających się sprawiedliwości, ponieważ moje dziecko nie jest własnością aborcjonisty, matki, czy kogokolwiek innego, więc postępowanie aborcjonisty jest skurwysyństwem.
Orion napisał:
Zależność między organizmem, który jest poczęty przez właścicielkę i ojca ( rozwijając się w jej odrębnym ciele, a posiłkując jej pokarmem) do sytuacji z samolotem jest żadna.
Niby czemu? Kobieta jest właścicielką swego ciała, ja jestem właścicielem swojego samolotu. Na terenie naszej własności przebywa intruz, którego chcemy się pozbyć.
 

Orion

Member
83
7
Bob napisał:
Niby czemu? Kobieta jest właścicielką swego ciała, ja jestem właścicielem swojego samolotu. Na terenie naszej własności przebywa intruz, którego chcemy się pozbyć.


A na jakiej podstawie chcesz sobie zawłaszczyć człowieka, który mimo, że leci twoim, lub twojej firmy samolotem jest osobą która w przeciwieństwie do płodu może samostanowić o sobie, wyrażać/przejawiać wolę i na dodatek nie jest twoim produktem ? Chyba, że jesteś za taką formą niewolnictwa, że możemy sobie zawłaszczyć kogo chcemy (jak to miało miejsce np w stanach xix w. ), skoro to twoje kredki, to proszę...

Oczywiście, nie muszę mówić, że w tej sytuacji taka reakcja (defacto morderstwa w pełni świadomego człowieka) jest nieproporcjonalna do środków/działań ów człowieka, nie wykazującego przykłądowo zagrożenia dla życia kogokolwiek.
 

Bob

New Member
14
1
Orion napisał:
A na jakiej podstawie chcesz sobie zawłaszczyć człowieka, który mimo, że leci twoim, lub twojej firmy samolotem jest osobą która w przeciwieństwie do płodu może samoświadomić o sobie, wyrażać/przejawiać wolę i na dodatek nie jest twoim produktem ?

1. Nikogo nie chcę zawłaszczyć. Domagam się tylko, aby "intruz" opuścił moją własność.
2.W którym momencie życia człowieka pojawia się samoświadomość i kto o tym decyduje? Czy potrafisz określić, kiedy pojawiła się ona u Ciebie?
3.A jeśli przewożę nieprzytomnego człowieka, który przez cały czas trwania podróży nie będzie w stanie wyrazić swojej woli? Czy nie powinienem poczekać do momentu, gdy będzie mógł ją wyrazić?
4.Jeżeli traktujemy dziecko jako produkt, to w jego powstaniu miał udział także ojciec. Czy w związku z tym ma on coś do powiedzenia w kwestii ewentualnej aborcji?
5.Czy jako "produkt" swoich rodziców uważasz, że mają oni prawo zrobić z Tobą co tylko zechcą? A jeśli nie, to w którym konkretnie momencie stracili to prawo?
 

crack

Active Member
784
110
Bob napisał:
Mike Smith napisał:
A. Ktoś. W kobiecie. Staje się. Intruzem. Dokładnie w tym momencie, gdy ona nie życzy go w sobie.
Jeśli będziesz leciał moim samolotem, to mam prawo wyrzucić Cię dokładnie w tym momencie, gdy uznam, że nie życzę sobie Twojej obecności (np. 2 kilometry nad ziemią)?

A dasz radę ? A może współpasażer wyrzuci Ciebie ? :shy: Różnica jest taka, że współpasażer może się bronić a płód nie więc analogia błędna.
Po drugie płodu nikt nie zapraszał, to jest poprostu częsta konsekwencja sexu. Nie pytasz się go "ej stary, chcesz zamieszkać w moim brzuchu?". Nawet nie mógłbyś tego zrobić, bo to zlepek komórek które w początkowym stadium nie ma świadomości i mózgu, poza tym w momencie kontaktu sexualnego nie istnieje, nie można zapraszać czegoś co nie istnieje. W sytuacjach skrajnych tym bardziej, takich jak gwałt czy pęknięcie prezerwatywy. Chcę pokazać, że i na swoim podwórku leżysz. Rozumiem jesteś konsekwentny w swoim zapraszaniu i w wyniku pękniecia gumki dajesz prawo na usunięcie ? I pytanie co teraz, specjalne komisje antyaborcyjne będą badać czy gumka była pęknieta czy nie ?? :D Po trzecie, kolejnym błędem w tej analogii jest to że kogoś kogo wpuszczasz do swojego prywatnego samolotu raczej darzysz sympatią (a nawet jeśli nie darzysz, to i tak nie masz prawa wyrzucać samoposiadającej się istoty która by się nie zgodziła na wejście do niego jakby wiedziała że może jej się zdarzyć w nim coś złego, no chyba że to dobrowolne wyrzucenie, czasami wariaty się zdarzają), płodu niekoniecznie, widzę, że to ulubione zajęcie "prolife'owców", wyszukiwać jakieś "analogiczne" przykłady z kosmosu.

Pisałem na przykładzie prywatnego samolotu na który zapraszamy przyjaciół albo niekoniecznie, bo rozumiem o to chodziło, w przypadku linii lotniczych byłby to już kompletny strzał w kolano, bo nie można wyrzucać kogoś kto zapłacił za przejazd do określonego miejsca, firma została by dożywotnio zbanowana a sprawcy sprawiedliwie osądzeni - czapa ?
 

Orion

Member
83
7
1. Nikogo nie chcę zawłaszczyć. Domagam się tylko, aby "intruz" opuścił moją własność.
Do tego oczywiście możesz mieć prawo, jeżeli ci się ta osoba w jakiś sposób nie spodoba, ale nie możesz decydować o życiu i śmierci niezależnej istoty, która jest w stanie się temu sprzeciwić, w tym samym momencie odbierając jej wolność i łamiąc aksjomat. Osoba ta nie może być twoją własnością zależną w stuprocentach od ciebie, tak jak załóżmy płód, któremu matka dostarcza pokarmu i moim zdaniem to od niej powinno zależeć czy chce przeznaczać swoje proteiny (etc) do udostępnienia/ssania :) przez pępowine, czy też sobie tego nie życzy. Tyle odnośnie tej całej analogii.

Reszta rzeczy w mniejszym lub większym stopniu była już wałkowana w tym temacie.
 

Bob

New Member
14
1
crack napisał:
A dasz radę ? A może współpasażer wyrzuci Ciebie ? :shy: Różnica jest taka, że współpasażer może się bronić a płód nie więc analogia błędna.

Dodałem w kolejnym komentarzu, że przewożę nieprzytomnego człowieka.

crack napisał:
Po drugie płodu nikt nie zapraszał, to jest poprostu częsta konsekwencja sexu.

Masz 100 pistoletów, z których tylko jeden jest naładowany. Codziennie wybierasz na chybił - trafił jeden z nich, celujesz do przypadkowego człowieka i naciskasz spust. Nie chcesz nikogo zabić; to, że ktoś ginie jest po prostu konsekwencją Twojej ulubionej zabawy.

crack napisał:
W sytuacjach skrajnych tym bardziej, takich jak gwałt czy pęknięcie prezerwatywy. Chcę pokazać, że i na swoim podwórku leżysz. Rozumiem jesteś konsekwentny w swoim zapraszaniu i w wyniku pękniecia gumki dajesz prawo na usunięcie ? I pytanie co teraz, specjalne komisje antyaborcyjne będą badać czy gumka była pęknieta czy nie ?? :D

Strzelasz do ludzi osłoniętych kamizelką kuloodporną. Jeśli któraś kamizelka zawiedzie i człowiek zginie, to nie będziesz czuł się odpowiedzialny za tę śmierć?

crack napisał:
Po trzecie, kolejnym błędem w tej analogii jest to że kogoś kogo wpuszczasz do swojego prywatnego samolotu raczej darzysz sympatią (a nawet jeśli nie darzysz, to i tak nie masz prawa wyrzucać samoposiadającej się istoty która by się nie zgodziła na wejście do niego jakby wiedziała że może jej się zdarzyć w nim coś złego, no chyba że to dobrowolne wyrzucenie, czasami wariaty się zdarzają), płodu niekoniecznie, widzę, że to ulubione zajęcie "prolife'owców", wyszukiwać jakieś "analogiczne" przykłady z kosmosu.

1.Jeśli wyrzucam kogoś z samolotu, to chyba jasne, że nie darzę go sympatią.
2.To może inny przykład. Biegasz sobie po remontowanym moście i wpadasz na gościa, który akurat przechodził. Facet spadłby z kilkudziesięciu metrów na beton, ale w ostatniej chwili udaje mu się złapać Cię za nogę. Ty jesteś bezpieczny; tyle, że przez kilka godzin (do nadejścia pomocy) nie będziesz mógł się ruszyć, no i noga coraz bardziej boli. Czy w tej sytuacji masz prawo kopnąć gościa w twarz, aby uwolnić się od cierpienia i przywrócić sobie wolność?
 

crack

Active Member
784
110
Dodałem w kolejnym komentarzu, że przewożę nieprzytomnego człowieka.

Nie, dodałeś w następnym poście nową sytuację. Nieprzytomnego nie masz prawa wyrzucić, są dwie możliwości, albo wziąłeś do swojego samolotu nieprzytomnego (czyli wbrew woli) albo stał się nieprzytomny w samolocie. Z chwilą gdy był przytomny zgodził się na podróż twoim samolotem pod warunkiem że skonczy się to bez uszczerbku na zdrowiu, inaczej by nie wchodził.

crack napisał:
Po drugie płodu nikt nie zapraszał, to jest poprostu częsta konsekwencja sexu.

Bob napisał:
Masz 100 pistoletów, z których tylko jeden jest naładowany. Codziennie wybierasz na chybił - trafił jeden z nich, celujesz do przypadkowego człowieka i naciskasz spust. Nie chcesz nikogo zabić; to, że ktoś ginie jest po prostu konsekwencją Twojej ulubionej zabawy.

Miotasz analogiami ale znowu błędnie. Nie rozumiesz, że płód podczas uprawiania sexu nie istnieje, nie naruszasz jego wolności, natomiast strzelanie do ludzi to agresja ?

crack napisał:
W sytuacjach skrajnych tym bardziej, takich jak gwałt czy pęknięcie prezerwatywy. Chcę pokazać, że i na swoim podwórku leżysz. Rozumiem jesteś konsekwentny w swoim zapraszaniu i w wyniku pękniecia gumki dajesz prawo na usunięcie ? I pytanie co teraz, specjalne komisje antyaborcyjne będą badać czy gumka była pęknieta czy nie ?? :D

Bob napisał:
Strzelasz do ludzi osłoniętych kamizelką kuloodporną. Jeśli któraś kamizelka zawiedzie i człowiek zginie, to nie będziesz czuł się odpowiedzialny za tę śmierć?

Nie odpowiedziałeś na pytanie. Co do analogii to jest adekwatnie podobna do tej wyżej, czyli błędna

crack napisał:
Po trzecie, kolejnym błędem w tej analogii jest to że kogoś kogo wpuszczasz do swojego prywatnego samolotu raczej darzysz sympatią (a nawet jeśli nie darzysz, to i tak nie masz prawa wyrzucać samoposiadającej się istoty która by się nie zgodziła na wejście do niego jakby wiedziała że może jej się zdarzyć w nim coś złego, no chyba że to dobrowolne wyrzucenie, czasami wariaty się zdarzają), płodu niekoniecznie, widzę, że to ulubione zajęcie "prolife'owców", wyszukiwać jakieś "analogiczne" przykłady z kosmosu.

Bob napisał:
1.Jeśli wyrzucam kogoś z samolotu, to chyba jasne, że nie darzę go sympatią.
2.To może inny przykład. Biegasz sobie po remontowanym moście i wpadasz na gościa, który akurat przechodził. Facet spadłby z kilkudziesięciu metrów na beton, ale w ostatniej chwili udaje mu się złapać Cię za nogę. Ty jesteś bezpieczny; tyle, że przez kilka godzin (do nadejścia pomocy) nie będziesz mógł się ruszyć, no i noga coraz bardziej boli. Czy w tej sytuacji masz prawo kopnąć gościa w twarz, aby uwolnić się od cierpienia i przywrócić sobie wolność?

1. Chodziło mi o to, że raczej nieprzyjaciół nie zapraszamy do własnego samolotu, chyba, że ktoś jest tak przebiegły, że w ten sposób chce wykończyć wroga. Tak czy owak, jest to nieistotne czy darzysz czy nie darzysz sympatią, NIE MASZ PRAWA wyrzucić.
2. Myślisz, że długo miałby siłę trzymać za tę nogę albo Ty miałbyś siłę go utrzymywać, szybciej by Cię zabrał ze sobą do piachu więc uwolnienie chyba jest tutaj stosowne :> Kilka godzin utrzymać człowieka średnio 70-80 kg to chyba jakieś fantazmaty opowiadasz :D
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Bob napisał:
Jeśli będziesz leciał moim samolotem, to mam prawo wyrzucić Cię dokładnie w tym momencie, gdy uznam, że nie życzę sobie Twojej obecności (np. 2 kilometry nad ziemią)?

A jakim cudem pasażer znalazł się w Twoim samolocie?
Jak obiecałeś mu, przelot to się wywiązuj z danego słowa lub umowy. Jak jest to gapowicz to oczywiście masz prawo go wywalić z samolotu.

Bob napisał:
Jeśli aborcjonista zabija moje dziecko w fazie płodowej, naraża się na krwawy odwet - mój, bądź ludzi, których ta sytuacja dotyka, domagających się sprawiedliwości, ponieważ moje dziecko nie jest własnością aborcjonisty, matki, czy kogokolwiek innego, więc postępowanie aborcjonisty jest skurwysyństwem.

Jak jest Twoje. A to ma miejsce w dwóch przypadkach. Albo zapłaciłeś kobiecie za noszenie go w swoim brzuchu z klauzulą bezwzględnego zakazu aborcji albo jest to kobieta z którą zawarłeś układ (np. małżeństwo) mówiący o Twoich prawach własności.
W przypadku większości aborcji dawca spermy nie może być uznany żadną miarą za właściciela płodu.

Bob napisał:
3.A jeśli przewożę nieprzytomnego człowieka, który przez cały czas trwania podróży nie będzie w stanie wyrazić swojej woli? Czy nie powinienem poczekać do momentu, gdy będzie mógł ją wyrazić?

A jak się zaczęło to przewożenie?

Bob napisał:
4.Jeżeli traktujemy dziecko jako produkt, to w jego powstaniu miał udział także ojciec. Czy w związku z tym ma on coś do powiedzenia w kwestii ewentualnej aborcji?

Zależy na jakich zasadach znalazło się w pochwie jego nasienie. Czy było to krycie za pieniądze czy krycie celem spłodzenia dziecka czy może był to podarunek lub nieszczęśliwy wypadek podczas sparingu seksualnego?
Wpierw należy ustalić przyczynę a potem można filozofować.

Bob napisał:
5.Czy jako "produkt" swoich rodziców uważasz, że mają oni prawo zrobić z Tobą co tylko zechcą?

Moi praktycznie i tak byli ze mną w stanie zrobić wszystko więc czy mieli do tego prawo czy nie, nie ma znaczenia. Lepiej jak tylko rodzice mają prawo do swojego dziecka a nie nikt inny.

Bob napisał:
A jeśli nie, to w którym konkretnie momencie stracili to prawo?

Gdy się go zrzekli. Robili to stopniowo, bo takie reguły były narzucone przez system. Wolałbym gdyby moment ten był jednoznacznie określony.

Bob napisał:
Masz 100 pistoletów, z których tylko jeden jest naładowany. Codziennie wybierasz na chybił - trafił jeden z nich, celujesz do przypadkowego człowieka i naciskasz spust. Nie chcesz nikogo zabić; to, że ktoś ginie jest po prostu konsekwencją Twojej ulubionej zabawy.
Bob napisał:
Strzelasz do ludzi osłoniętych kamizelką kuloodporną. Jeśli któraś kamizelka zawiedzie i człowiek zginie, to nie będziesz czuł się odpowiedzialny za tę śmierć?

Jak celujesz do kogoś z czegoś co wygląda na broń (może to być plastikowa zabawka) to inicjujesz agresję.
Jak strzelasz do kogoś w kamizelce czy bez kamizelki to też inicjujesz agresję.
Jak zainicjowałeś agresję to masz przechlapane.
Jak nie wierzysz, to jedź do USA i celuj do ludzi z plastikowej repliki broni palnej. Jak przeżyjesz to jeszcze Cię oskarżą i zapuszkują.

Czy Ty odróżniasz przyczynę od skutku?
 
A

Anonymous

Guest
Bob napisał:
Mike Smith napisał:
A. Ktoś. W kobiecie. Staje się. Intruzem. Dokładnie w tym momencie, gdy ona nie życzy go w sobie.
Jeśli będziesz leciał moim samolotem, to mam prawo wyrzucić Cię dokładnie w tym momencie, gdy uznam, że nie życzę sobie Twojej obecności (np. 2 kilometry nad ziemią)?
Jeśli będę płodem, oczywiście. Czyli: będę nieprzytomny, najprawdopodobniej kompletnie znieczulony i nic nie będzie wskazywało na to, że kiedykolwiek byłem świadomy. Także: czytaj co piszę, zanim się wypowiesz albo powiem Ci, dlaczego Twoja Stara by mnie nie wyrzuciła.
 
Do góry Bottom