Muza

tolep

five miles out
8 555
15 441
Szkoda że mnie ma @Hanki na ignorze, bo sprawę mam.

Czy jest ktoś w naszym towarzystwie, kto zna się jakoś profesjonalnie na muzyce? W sensie akordów, taktów, melodii, tonacji, wersów, rytmów i rymów w piosenkach? U mnie jest z tym bardzo słabo, na tyle że nie umiem w sensowny posługiwać się tym słownictwem. Nie umiem nawet wytłumaczyć, co to synkopa.

A jednak gdy słysze zaburzenia rytmu albo fałszowanie, to wychwytuję, tylko nie umiem nazwać.

No i natrafiłem na tak groteskowy kawałek, że jpr.dll, ale nie umiem opisać tego co słyszę.
Jakaś totalnie dziwaczna sklejka, w której co chwilę się zmienia jedna z tych rzeczy o której wyżej. Nawet maniera wokalna potrafi się niespodziewanie zmienić w połowie wersu. Rymy częstochowskie, i tak dalej i tak dalej.

A jednak cały utwór nie jest w sumie zły (w takim sensie jak absolutnie ZŁE jest wszystko co wyszło kiedykolwiek spod palców i z ust niejakiego Grabaża).
Ten numer to jest taki odpowiednik "Zaopiekuj się mną" Rezerwatu, tylko że szybszy i tego dziwactwa jest w nim dużo więcej. Dziwne nie jest zresztą, bo:


Power of Trinity
Rok założenia 1996
Pochodzenie Łódź
Gatunek reggae, hardcore, rock alternatywny

Power of Trinity – polski zespół pochodzący z Łodzi, założony w 1996 roku. Muzyka grana przez grupę charakteryzuje się łączeniem gatunków rocka, dub, reggae oraz elektroniki.
 

vast

Well-Known Member
2 745
5 808
Co ty tam słyszysz nienormalnego/zaskakującego? Jak chcesz to posłuchaj sobie progresywnego metalu to dowiesz się co to synkopa, niestandardowe schematy metryczne, polirytmia, itp.

To co wrzuciłeś to jak najbardziej standardowy kawałek rockowy, budowa ABABCB (w tym przypadku akurat ABABCAB) z synkopą prostą jak budowa cepa.
 
Ostatnia edycja:

tolep

five miles out
8 555
15 441
Co ty tam słyszysz nienormalnego/zaskakującego?

Jakby ktoś rozsypal puzzle z paru różnych gatunków muzyki a potem losowo posklejał. Z hard rocka przechodzi w elektronikę typu umcki umcki, potem w reggae. Z dur w moll i z powrotem. Nagle. Szybko.
Rymy typu "dość, złość, znajomoooooooość".
Rollercoaster po prostu. Nie tak jak w progresywnym rocku, gdzie są jakieś oddzielone fragmenty solówek czy coś.
 

vast

Well-Known Member
2 745
5 808
Jakby ktoś rozsypal puzzle z paru różnych gatunków muzyki a potem losowo posklejał. Z hard rocka przechodzi w elektronikę typu umcki umcki, potem w reggae. Z dur w moll i z powrotem. Nagle. Szybko.
Rymy typu "dość, złość, znajomoooooooość".
Rollercoaster po prostu. Nie tak jak w progresywnym rocku, gdzie są jakieś oddzielone fragmenty solówek czy coś.

Elektroniki tam jest dosłownie zero. Chyba że dla ciebie rytm 4x4 "four to the floor" to od razu elektronika :) Mieszanie gatunków to żadna nowość, tym bardziej rocka z reggae (Ska punk do chuja). Jak chcesz czegoś podobnego do utworu wrzuconego przez ciebie, to sprawdź Skindred.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Jakby ktoś rozsypal puzzle z paru różnych gatunków muzyki a potem losowo posklejał. Z hard rocka przechodzi w elektronikę typu umcki umcki, potem w reggae. Z dur w moll i z powrotem. Nagle. Szybko.
Rymy typu "dość, złość, znajomoooooooość".
Rollercoaster po prostu. Nie tak jak w progresywnym rocku, gdzie są jakieś oddzielone fragmenty solówek czy coś.
Nagle, szybko i nieprzekonująco, dodałbym. W trzech minutach nie ma za bardzo miejsca na zaprezentowanie większej liczby pomysłów, rozbudowanie ich i połączenia ze sobą jakimiś ciekawymi pasażami.

W progrockowych concept albumach z kolei, najciekawsze nie muszą być nawet same "piosenki", ale ich muzyczne łączniki, sposoby, w jakie tamte są one spinane przez artystów. W "piosenkach" muzyka w większym czy mniejszym stopniu się powtarza, jest przewidywalna, łączniki są z kolei unikalne - trafiają się raz i mają taki czy inny charakter, bo muszą powiązać ze sobą konkretny, pierwotny materiał. Najlepiej, gdy robią to zupełnie przewrotnie, transformując muzykę w innym, niespodziewanym dla słuchacza kierunku.

Bo z muzyką bywa jak z poczuciem humoru, gdzie najbardziej bawią żarty z niespodziewaną pointą, omijającą barierę naszych oczekiwań.

Tutaj na przykład w 1:10 zaczyna się jeden z moich ulubionych pasaży, który następuje po zaprezentowaniu pierwszego pomysłu - spokojnej, tęsknej, nieco melancholijnej melodii, którą jakoś trzeba było połączyć z typowo solarisową młócką mającą nastąpić później. Po zamknięciu pierwszej części utworu dostajemy więc to tajemnicze wyprowadzenie, stopniowo zrywające ze starym materiałym, a wprowadzające elementy tego, co dopiero później wejdzie w całej okazałości.

Tutaj trochę bardziej konwencjonalnie, ale i tak dużo zabawy w łączenie ze sobą różnych pomysłów. Heh, stęskniłem się za tą perkusją...

W sumie, gdy się zastanawiam, to znakomita większość moich ulubionych albumów posiada właśnie tę cechę, włącznie ze sztandarowym "Thick as a Brick" Jethro Tull. Bo najciekawiej jest, gdy artysta wyłoży już kawę na ławę, ale później będzie chyłkiem uciekał do czegoś nowego, robiąc nam smak i zastanawiając nas, co będzie kolejnym ustabilizowanym pomysłem, do jakiego będzie zmierzał. A to właśnie w tych niestabilnych fragmentach muzyka może być najbardziej porywająca.

Warto zresztą sprawdzić swoją pleasure guilty. Ona zawsze pokazuje w najbardziej karykaturalnym przedstawieniu, co widzimy za atrakcyjne dla siebie.

W moim przypadku byłaby chyba to ta płyta, ale nie mówcie nikomu, bo obciach:
Tak, byłby mój dobry kandydat na plejlistę dla jakiegoś kicz party.
 
Ostatnia edycja:

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
Sam Brown (tak, to ta wokalistka, znana z hitu "Stop") przy mikrofonie, a przed fortepianem nieodżałowany Mistrz. Niebywale piękne są solowe płyty Lorda, zwłaszcza te mocno wyciszone, bardzo "wieczorowe", jak "Pictured Within" czy "Beyond The Notes", na której można usłyszeć ... Fridę z Abby.

 
X

xawas

Guest
Kiedyś młodzież i starszaki bawili się latem przy takich piosenkach: kecthup song,coco jambo,macarena a po niej lambada i inne. Był Ricky Martin ze swoją słynna piłkarską piosenką. Wszystko kiczowate, proste teksty - głupie jak but z lewej nogi, ale nikogo to nie ruszało - bo miło, słońce, ciepło itd. Polacy nie gęsi i swój hit też mieli :chałupy welcome to.
A teraz jakie są letnie hity?
Przypomnę Rickiego


+25, morze, skąpe stroje, palmy - czy ktoś na trzeźwo tańczył lambadę - macarenę?

 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Do góry Bottom