Moja skromna twórczość

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 407
Leki jako produkty, bioetyczna refleksja.

Chciałbym podzielić się swoimi refleksjami na temat zagadnień współcześnie, w naszym kręgu kulturowym, nazywanych problemami bioetycznymi. A dokładniej, tematyką koncernów farmaceutycznych i leku jako produktu. Za terminem „problem etyczny” stoi pewien spór, niepewność, brak dobrego wyjścia wobec sytuacji wyboru między kilkoma opcjami. Z uwagi na oczekiwaną długość pracy, problem wolnej woli jednak chciałbym pominąć, wygodnie przyjmując kompatybilizm. Rolą etyka jest wskazanie, wytłumaczenie i pomoc w podjęciu decyzji podlegającej osądom etycznym. Etyka opiera się na wyznawanych wartościach. Etyk zatem może przekonywać do pewnych wartości (moralności) a także podpowiadać jaka decyzja jest najbardziej zgodna z wybraną moralnością. Problem, dylemat etyczny dotyczyć może zarówno jednostki jak i grupy ludzi. Przy czym drugie z wymienionych zdaje mi się być częstsze, obserwowalne podczas sporów legislacyjnych, gdy wyznawcy różnych moralności chcą narzucić na siebie nawzajem swoją własną moralność. Ja jednak odstąpię w tej pracy od projektowania utopijnego, cudownego rozwiązania, moralności która wszystkich zadowoli rozwiązując w ten sposób „problem etyczny”, na rzecz osobistej refleksji. Użyłem cudzysłowu, ażeby podkreślić, że to co dla jednego człowieka jest problemem etycznym dla innego może nim nie być.
Postmodernizm, mimo swojego sceptycyzmu wobec nauki, charakteryzuje się postępującą medykalizacją życia codziennego. Leki są przepisywane na naturalne kondycje dotychczas nieuznawane za jednostki kliniczne takie jak zmęczenie, nieśmiałość, obniżony nastrój spowodowany śmiercią bliskiej osoby czy starzenie się. Wobec niespotykanej dotychczas wiary w medycynę, urastającej do rangi quasi-religii (zagadnienie poruszane przez Foucaulta), lek a także chorobę rozpatruje się coraz częściej jako produkt, wypadkową zachowań rynkowych. Przytaczając Zygmunta Baumana „Nigdy nie jest tak, by rzęsy nie mogły być dłuższe i gęstsze.” Większość zdaje się pełnić rolę biernych konsumentów, sterowanych reklamami eksploatującymi czasem najprostsze, czysto zwierzęce pragnienia. Niewielu jednak wykorzystuje obecną naukę i medycynę do transhumanistycznego kreowania nowego „ja”, modulując biologiczne uwarunkowania co znajduje swoje odzwierciedlenie w procesie np. biohackingu. Wobec takich możliwości, cieszy mnie obecny kierunek ewolucji pojęcia leku gdyż zwiększa moją możliwość autokreacji, co jest konwergentne z Nietzschańską wolą mocy. Problem jednak widzę w mojej (prawnej) zależności od odgórnej (prawnej) tkanki ograniczającej konkretne, nie szkodzące innym, manipulacje (np. terapie) moją własną osobą. Właściwie, to można wydedukować że moja osoba należy do społeczeństwa skoro nie może sobą legalnie zarządzać wedle własnej woli. Samo pojęcie leczenia jak i zdrowa stanowi rezultat starć grup wpływów. Przytoczyć tu można choćby kontrowersje z wykreśleniem homoseksualizmu z listy chorób psychicznych. Emocje wywołane przez ten czyn obrazują jak daleko medycyna sięga w życie społeczne, jaka jest jej Foucaultańska władza-wiedza. W historii ziem polskich nietrudno znaleźć egzemplifikacje paroksyzmu biopolityki, gdy „zdrowie” jak i „leczenie” służyło masowej inicjacji agresji, choćby akcja T4 czy komunistyczna psychiatria represyjna. Wobec tego, skłonny jestem twierdzić że bardziej etyczna jest koncepcja leku jako produktu, a leczenia jako dobrowolnego aktu zmiany swojej osoby.
Według mnie, rola koncernów farmaceutycznych jest bagatelizowana. Jak napisał w 2003 roku bioetyk Carl Elliot: „Przemysł farmaceutyczny jest obecnie najbardziej zyskownym przemysłem Ameryki, z 18 procentami rocznego zysku, zaś najbardziej zyskowną klasą produktów są leki przeciwdepresyjne.” Po lekturze publikacji naukowej o nazwie: „Financial ties between DSM-IV panel members and the pharmaceutical industry.” odniosłem wrażenie, że to właśnie farmaceutyczne korporacje są tym co kształtuje obecną instytucjonalną medycynę najbardziej. Dokonywane jest to przez na wielu płaszczyznach, generalnie sprowadzając się do przekupywania twórców podręczników, przepisów czy badań naukowych. Korporacje farmaceutyczne zamiast, jak można by oczekiwać, prowadzić badania nad nowymi lekami, skupiają się raczej na marketingu i lobbowaniu za wprowadzeniem nowych jednostek klinicznych (casus Paxilu), najlepiej leczonych przymusowo, które kurowane mają być przy użyciu leków przez ów koncern produkowanych. Dzieje się tak przez prawną unifikację oraz restrykcję medycyny jak i przez egzekwowane tak zwanej własności intelektualnej. Uważam, że informacji o strukturze chemicznej czy czymkolwiek innym nie można posiadać gdyż jest to byt niematerialny. Nie uznaję praw patentowych gdyż implikują one, iż samo odkrycie i opatentowanie czegoś wcześniej niż inni wiąże się z monopolem do dysponowania tym bytem na wiele lat. Jestem jednak świadom, iż z dużym prawdopodobieństwem jako pracownik (beneficjent) koncernu farmaceutycznego twierdziłbym inaczej. Obecnie, z pozycji negatywnego utylitaryzmu (szkoła etyki wspólna wielu transhumanistom) myślę jednak, że przyjęcie zasad antynatalizmu, illegalizmu znajdującego swoją postać w infoanarchizmie (np. kopiowanie podręczników lekarskich, publikacji naukowych) oraz kontrekonomicznego bezprawia w kwestii koncesji na produkcję i obrót lekami może być etycznym rozwiązaniem problemu obecnej niedostępności leków dla mieszkańców trzeciego świata.
Na koniec chciałbym zrzec się praw autorskich do tego tekstu.​
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Wstęp do tekstu ("Przez wszystkie odcienie wzniosłości do podstaw teorii gustów"), który zbytnio rozgrzebałem, bawiąc się formą i nie mogę teraz domknąć. Chyba broni się jako osobna, niezależna część, toteż wklejam...

Niechaj patosem nastrój wypełniony, w tych najcenniejszych chwilach uświadomionej kruchości przyszłego losu, wznosi nas ku czynom znacznym, co rezonować będą przez wieki. Przekroczywszy czeluście zwątpienia, płacąc okaleczeniami za przebycie ich wydartych krawędzi, zdążymy jeszcze sięgnąć po swoje nim świat obróci nas w proch i pył! W mitycznych opowieściach następnych pokoleń upamiętnią umiłowany czas naszego nieuchronnego przemijania a postawią go wyżej nad wszelkimi innymi...

I powiedzą o nim ci, co przyjdą po nas, że wypełniliśmy go wszelkimi żywiołami ducha, zawstydziając samą naturę niezmożonemi dążeniami, obracając w niwecz rzucone przezeń przeszkody. Gdy przychodziło nam kochać, kochaliśmy miłością silniejszą od przyciągania największych gwiazd. Gdy było nam dane nienawidzić, nienawidziliśmy z furią nieprzejednaną, jakiej nie mogła dorównać nawet najpotężniejsza z burz. A kiedy wiedzieć potrzebowaliśmy, wówczas również zrozumienie nasze spraw odległych było klarowniejsze od lodu układającego się w najczystszą taflę. Wszystko to stapiała w jedno wola nasza, tytaniczna. Przed jej siłą niechybnie ulegał nawet najtwardszy diament, istniejący nieprzerwanie od zarania świata. Tak oto żyliśmy w zgodzie z powinnością wobec siebie rozpoznaną, w świętym natchnieniu, bez znużenia i złorzeczenia przeznaczeniu, prowadzącemu nas niezapomnianymi, krętymi ścieżkami do grobów.

Czy podążysz naszym śladem, odgadując niewypowiedziane tajemnice udanego dorastania? Czy pokłonisz się potędze urzeczywistnianego monomitu, w zmaganiach z długo ukrywanymi słabościami, uzbrojony w nic poza dawno wytartym sztandarem wszystkiego tego, co uznałeś za słuszne? Wycie wichrów wzniosłości jest najwspanialszą muzyką dla tych, którzy nie obawiają się o krok nad otchłanią zatracenia mierzyć w walce z własnym przerażeniem. Na granicy wyczerpania umysłu i ciała, tych zwiastunów co zapowiadają majaczący koniec - wtedy i tylko tam - w podobnych zmaganiach można pokonać swą niemoc, poznając siebie. Dla śmiałków przechodzących te próby należne brzmienie fanfar, cześć laurowego wieńca oraz echo chwały, odbijane po wielokroć od meandrów historii... Wyczuwane mimo wszelkich załamań dziejów nieprzeliczalnych, wewnątrz nawet największych fluktuacji ludzkich obyczajów! Jedynie oni przetrwają niepamięć, czyniąc się w całym chaosie unieśmiertelnionymi ucieleśnieniami archetypów. Bo oni są z archetypów poczęci, a archetypy są z nich odradzane! Wciąż, znowuż, ponownie... wciąż, znowuż... Czy już czujesz, jak odciskają się z regularnością światowego tętna w materii społeczeństw, które przyszli zadziwić swym bytowaniem?

Mówisz: "mędrzec" a wspominasz ich wszystkich. Mówisz: "bohater", a mimowolnie odnosisz się wobec każdego, kto podążył ścieżką bohaterstwa. Rozpamiętujesz każdy ich krok, trawisz jedną opowieść za drugą, lecz samemu sobie od lat odmawiasz podobnej przemiany. Opiewasz cudze, niedostępne Ci czyny, zasługi, honory i podziw. Zaklinam Cię, odnajdź w sobie tę szczyptę bezczelności, która pozwoli Ci poważyć się na odmianę losu, zamiast spuszczać wzrok pod ciężarem trawiącego wstydu! Dołączże wreszcie do nich i niech nastrój wzniosłości Cię tam prowadzi. Zawierz mu... nawet, gdy będzie przygasał, przysypany błahostkami i szyderczym śmiechem, tych co nigdy nie poważyli się dostąpić swej wielkości. Zwłaszcza wtedy! O, tak! Usłuchaj zewu w nastroju zawartego, a on Cię poprowadzi... aż do samego końca... wprost do Twojego przeznaczenia...

Zapamiętaj coś usłyszał, bo żadne słowo nie pada tu zbytecznie, tak jak też nie znajdziesz obojętnej dla klifu fali. Usłuchaj zewu oraz jego sług, co go podsycają, aby blask duszy człowieczej nie zaginał... W zewie jest właściwa odpowiedź...
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377

Najs. Sam montowałeś?

Wstęp do tekstu ("Przez wszystkie odcienie wzniosłości do podstaw teorii gustów"), który zbytnio rozgrzebałem, bawiąc się formą i nie mogę teraz domknąć. Chyba broni się jako osobna, niezależna część, toteż wklejam...

Niechaj patosem nastrój wypełniony, w tych najcenniejszych chwilach uświadomionej kruchości przyszłego losu, wznosi nas ku czynom znacznym, co rezonować będą przez wieki. Przekroczywszy czeluście zwątpienia, płacąc okaleczeniami za przebycie ich wydartych krawędzi, zdążymy jeszcze sięgnąć po swoje nim świat obróci nas w proch i pył! W mitycznych opowieściach następnych pokoleń upamiętnią umiłowany czas naszego nieuchronnego przemijania a postawią go wyżej nad wszelkimi innymi...

I powiedzą o nim ci, co przyjdą po nas, że wypełniliśmy go wszelkimi żywiołami ducha, zawstydziając samą naturę niezmożonemi dążeniami, obracając w niwecz rzucone przezeń przeszkody. Gdy przychodziło nam kochać, kochaliśmy miłością silniejszą od przyciągania największych gwiazd. Gdy było nam dane nienawidzić, nienawidziliśmy z furią nieprzejednaną, jakiej nie mogła dorównać nawet najpotężniejsza z burz. A kiedy wiedzieć potrzebowaliśmy, wówczas również zrozumienie nasze spraw odległych było klarowniejsze od lodu układającego się w najczystszą taflę. Wszystko to stapiała w jedno wola nasza, tytaniczna. Przed jej siłą niechybnie ulegał nawet najtwardszy diament, istniejący nieprzerwanie od zarania świata. Tak oto żyliśmy w zgodzie z powinnością wobec siebie rozpoznaną, w świętym natchnieniu, bez znużenia i złorzeczenia przeznaczeniu, prowadzącemu nas niezapomnianymi, krętymi ścieżkami do grobów.

Czy podążysz naszym śladem, odgadując niewypowiedziane tajemnice udanego dorastania? Czy pokłonisz się potędze urzeczywistnianego monomitu, w zmaganiach z długo ukrywanymi słabościami, uzbrojony w nic poza dawno wytartym sztandarem wszystkiego tego, co uznałeś za słuszne? Wycie wichrów wzniosłości jest najwspanialszą muzyką dla tych, którzy nie obawiają się o krok nad otchłanią zatracenia mierzyć w walce z własnym przerażeniem. Na granicy wyczerpania umysłu i ciała, tych zwiastunów co zapowiadają majaczący koniec - wtedy i tylko tam - w podobnych zmaganiach można pokonać swą niemoc, poznając siebie. Dla śmiałków przechodzących te próby należne brzmienie fanfar, cześć laurowego wieńca oraz echo chwały, odbijane po wielokroć od meandrów historii... Wyczuwane mimo wszelkich załamań dziejów nieprzeliczalnych, wewnątrz nawet największych fluktuacji ludzkich obyczajów! Jedynie oni przetrwają niepamięć, czyniąc się w całym chaosie unieśmiertelnionymi ucieleśnieniami archetypów. Bo oni są z archetypów poczęci, a archetypy są z nich odradzane! Wciąż, znowuż, ponownie... wciąż, znowuż... Czy już czujesz, jak odciskają się z regularnością światowego tętna w materii społeczeństw, które przyszli zadziwić swym bytowaniem?

Mówisz: "mędrzec" a wspominasz ich wszystkich. Mówisz: "bohater", a mimowolnie odnosisz się wobec każdego, kto podążył ścieżką bohaterstwa. Rozpamiętujesz każdy ich krok, trawisz jedną opowieść za drugą, lecz samemu sobie od lat odmawiasz podobnej przemiany. Opiewasz cudze, niedostępne Ci czyny, zasługi, honory i podziw. Zaklinam Cię, odnajdź w sobie tę szczyptę bezczelności, która pozwoli Ci poważyć się na odmianę losu, zamiast spuszczać wzrok pod ciężarem trawiącego wstydu! Dołączże wreszcie do nich i niech nastrój wzniosłości Cię tam prowadzi. Zawierz mu... nawet, gdy będzie przygasał, przysypany błahostkami i szyderczym śmiechem, tych co nigdy nie poważyli się dostąpić swej wielkości. Zwłaszcza wtedy! O, tak! Usłuchaj zewu w nastroju zawartego, a on Cię poprowadzi... aż do samego końca... wprost do Twojego przeznaczenia...

Zapamiętaj coś usłyszał, bo żadne słowo nie pada tu zbytecznie, tak jak też nie znajdziesz obojętnej dla klifu fali. Usłuchaj zewu oraz jego sług, co go podsycają, aby blask duszy człowieczej nie zaginał... W zewie jest właściwa odpowiedź...
Dobre, ale libnet to nie jest dobry rynek do sprzedaży takich dzieł.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Dobre, ale libnet to nie jest dobry rynek do sprzedaży takich dzieł.
Tym lepiej - można wrzucić i wywołać prowokację jak w galerii sztuki współczesnej.
ach, wyjcie Wichry Wzniosłości
wypełnijcie żagle mej łajby
niech mknie
wprost do Zatoki Śmieszności
...gdzie w brylantowym zamku kryształowa noc
a krasnal polewa trunki
znikają wnet wszelkie frasunki
a księżniczka zaprasza, co noc pod ciepły koc...
Dlatego właśnie nieprzypadkowo w tym monologu mentora znalazł się poniższy ustęp:

Dołączże wreszcie do nich i niech nastrój wzniosłości Cię tam prowadzi. Zawierz mu... nawet, gdy będzie przygasał, przysypany błahostkami i szyderczym śmiechem, tych co nigdy nie poważyli się dostąpić swej wielkości. Zwłaszcza wtedy!
Parodystami nie należy się przejmować, ani tym bardziej brać pod uwagę przy miarkowaniu swych posunięć, ponieważ to oni są zależni od dzieła, które starają się obśmiać a nie na odwrót.

Tak czy inaczej te reakcje są zupełnie zrozumiałe, bo ludzie różnią się wrażliwością na poszczególne kategorie estetyczne; części z nich mogą nie poważać lub w ogóle nie lubić, zatem jeśli stworzymy coś, co będzie w nich partycypowało, nie zostanie przez nich docenione. O tym między innymi piszę, zajmując się anatomią gustów, rodzajami estetycznych atraktorów i indywidualnej podatności na nie.

Myślę, że w ten sposób można wytłumaczyć w większości fakt, że ludziom się podoba, to co im się podoba a innych rzeczy nie doceniają lub wręcz odczuwają przemożną potrzebę zmieszania ich z błotem. :)
 
Ostatnia edycja:

jkruk2

A fronte praecipitium a tergo lupi
828
2 386
Parodystami nie należy się przejmować, ani tym bardziej brać pod uwagę przy miarkowaniu swych posunięć, ponieważ to oni są zależni od dzieła, które starają się obśmiać a nie na odwrót.

...ale ja tego nie czytałem, co napisałeś, odniosłem się do innych słów jeno
 
Do góry Bottom