Zapodaj coś ciekawego

tolep

five miles out
8 579
15 476
Jeszcze ze trzy takie artykuły i zacznę Wyborczą subskrybować.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,145246,17967007,Lenore_Skenazy__Najgorsza_mama_swiata.html

(...)
Ty jako dziecko miałaś "wolny wybieg".

- Wszyscy mieli. Wychowałam się na przedmieściach Chicago. Chodziłam sama do szkoły jako pięciolatka, a strażnik przeprowadzający nas przez jezdnię na pasach miał lat dziesięć. Dziś zgarnąłby go radiowóz, policjanci odwieźliby go do domu, a rodzicom wlepili mandat. Tak na marginesie, po latach wyszłam za mojego strażnika.

Dzisiaj według różnych statystyk jedynie 10-15 proc. dzieci w Stanach chodzi samodzielnie do szkoły. W dużej części jest to wynikiem rozlewania się miast na ogromne podmiejskie dzielnice, w których do szkoły jest często kawał drogi. Ale nawet tam, gdzie szkoła jest tuż koło domu, tylko co czwarty uczeń idzie do niej sam.
 

tolep

five miles out
8 579
15 476
Jak w 1937 roku USA skończył się wolny rynek.

Dziwne przypadki Sądu Najwyższego


To Sąd Najwyższy zakończył erę wolnorynkowego kapitalizmu w USA – pisze Erwin Chemerinsky w książce „The Case Against the Supreme Court” („Sprawa przeciwko Sądowi Najwyższemu”). Autor prezentuje co bardziej szokujące wyroki sądu, który ma w Stanach Zjednoczonych władzę orzekania o konstytucyjności prawa.
W 1937 r. w USA skończył się wolnorynkowy kapitalizm – twierdzi autor. Przynajmniej w potocznym rozumieniu tego wyrażenia. W sprawie West Coast Hotel Co. kontra Parrish Sąd Najwyższy po raz pierwszy w swojej historii uznał, że stanowe prawo wymagające od pracodawców płacenia zatrudnionym kobietom płacy minimalnej jest zgodne z konstytucją. Ta decyzja była przełomowa, ponieważ wcześniej wielokrotnie uznawał takie prawa za niezgodne ze swobodą zawierania umów (która to zasada zdaniem sędziów wynikała pośrednio z ustawy zasadniczej). Potem jednak zmienił zdanie.

(...)

Powstaje pytanie: co takiego stało się, że w 1937 r. Sąd Najwyższy nagle o kompletnie zmienił zdanie i uznał za zgodne z konstytucją prawa, które przez poprzednie pół wieku konsekwentnie unieważniał? Otóż przeciwko rządowym regulacjom głosowało zawsze czterech konserwatywnych sędziów (Pierce Butler, George Sutherland, James Clark McReynolds i Willis Van Devanter) nazywanych czterema jeźdźcami Apokalipsy. Zwykle dołączał do nich Robert Owen, zapewniając im większość. Ta grupa uznała także za niekonstytucyjne większość praw będących częścią planu prezydenta Franklina Roosevelta walki ze skutkami Wielkiego Kryzysu (tzw. New Deal).

Kiedy jednak w 1936 r. Roosevelt został wybrany na drugą kadencję, zaproponował uchwalenie prawa, które umożliwiałoby prezydentowi mianowanie dodatkowego sędziego Sądu Najwyższego za każdego, który skończył 70 lat (ale w sumie nie więcej niż sześciu nowych). Gdyby to prawo przeszło, Roosevelt w krótkim czasie byłby w stanie uzupełnić Sąd Najwyższy swoimi sojusznikami, którzy uznaliby New Deal za zgodny z ustawą zasadniczą. Nie wiadomo, czy to bezpośrednio wpłynęło na Roberta Owena (bo z drugiej strony plan Roosevelta dokooptowania sędziów Sądu Najwyższego napotkał silny opór w Kongresie i nie wiadomo, czy stałby się prawem), ale począwszy od 1937 r. nagle zmienił on politykę i zaczął zawsze głosować przeciwko konserwatywnym kolegom. Od tego roku aż do teraz nawet jedno stanowe czy federalne prawo nie zostało uznane za niezgodne z konstytucją dlatego, że łamało zasadę swobody zawierania umów.

(...)
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Mapka z francuskiej telewizji. Polska nie należy do UE - HURRA!

11393111_940683509329784_41200402405254434_n.jpg
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Myśląc o Francji przychodzą na myśl piękne krajobrazy i słoneczne winnice, ale niewielu wie, że znajduje się tam również tajemnicza Zone Rouge (pol. Czerwona strefa), do której obowiązuje całkowity zakaz wstępu dla osób nieupoważnionych. Wewnątrz znajduje się teren usłany zalegającymi od 100 lat ludzkimi szczątkami i ciągle niebezpieczną bronią chemiczną.

http://joemonster.org/art/32445/Fra...ojna_swiatowa_do_dzis_zbiera_smiertelne_zniwo
 

Antoni_Rzodkiewka

Well-Known Member
266
514
Myśląc o Francji przychodzą na myśl piękne krajobrazy i słoneczne winnice, ale niewielu wie, że znajduje się tam również tajemnicza Zone Rouge (pol. Czerwona strefa), do której obowiązuje całkowity zakaz wstępu dla osób nieupoważnionych. Wewnątrz znajduje się teren usłany zalegającymi od 100 lat ludzkimi szczątkami i ciągle niebezpieczną bronią chemiczną.

http://joemonster.org/art/32445/Fra...ojna_swiatowa_do_dzis_zbiera_smiertelne_zniwo


To wiemy już gdzie przesiedlimy komuchów z Polski (nawet nazwa pasuje idealnie)
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Ciekawy artykuł (?) o Sienkiewiczu i nagonce na tego pisarza. Lewacy nie lubio Sienkiewicza. Ja "Krzyżaków" nie lubiłem i uważam to dzieło za potworka. Krzyżacy jako Niemcy i konflikt polsko-niemiecki w Bitwie pod Grunwaldem oraz mylny obraz średniowiecza jako rozgrywki narodowych ejakulatów. A oprócz Krzyżaków i średnio ciekawej ideologicznie "Trylogii"? Całkiem fajne książki pisał. "W poszukiwaniu puszczy" i "Dokąd spierdalasz" - moje ulubione.

Bwana Sienkiewicz

Ciekawe, że co ktoś się bierze za postępowe reformy w edukacji i wychowaniu polskiej młodzieży - to zaczyna od wyrzucania ze spisu lektur Sienkiewicza.

Nasz pierwszy literacki noblista zawsze podpada pod jakiś paragraf. Brała się już za rugowanie go i sanacja pod wezwaniem osławionych „reform jędrzejewiczowskich”, tępili komuniści, a teraz stoi w gardle politpoprawusów. I nie sposób się w sumie dziwić: „Ogniem i mieczem” pozostaje w sprzeczności ze strategiczną przyjaźnią z Ukrainą, „Krzyżacy” są germanofobiczni, „Quo vadis” opresyjno religijne, a „W pustyni i w puszczy” - uuu, to już najgrubsza sprawa, książka ta nie nadaje się do niczego bez względu na ustrój, a już zwłaszcza dla młodzieży.

Dzieło to nie wykazywało zrozumienia dla trudów walki wyzwoleńczej ludów trzeciego świata. W związku z tym, dokonując pierwszej ekranizacji „WPiP” w dobie PRL – trzeba było przerobić sienkiewiczowskich bandziorów Mahdiego na szlachetnych rewolucjonistów, na czele z uświadomionym przywódcą. W drugiej zaś, już za demokracji – „zrównoważono relacje rasowe”, bo pomimo upływu 100 lat – Sienkiewicz nadal okazywał się niebezpiecznie bliski ponadczasowej prawdzie o cechach „Afro-Afrykańczyków”, czy jak ich tam się teraz zwie.

Wystarczy „W pustyni i w puszczy” przeczytać – a następnie przyjrzeć się historii Afryki i Bliskiego Wschodu w ostatnim stuleciu, by zobaczyć, że diagnozy Sienkiewicza pozostają aktualne. Podobnie jak ostrzeżenia, jakie bez nachalnej dydaktyki zawarł w książce pokazującej czym kończy się rewolucyjna dekolonizacja i jak sobie poradzą murzyni bez białych bwana.

Ba, „W pustyni i w puszczy” pozostaje niesłychanie wręcz aktualne także wobec aktualnej sytuacji politycznej w Sudanie, a zwłaszcza wojny między dwoma państwami powstałymi na powieściowych terenach. Oczywiście, z punktu widzenia polipoprawusów - wszystko to razem są wystarczające powody, by usunąć polskiego Kiplinga ze spisu lektur. By cel ten uzyskać - „Gazeta Wyborcza” bije z najgrubszej i bardzo modnej rury. Oskarża bowiem Sienkiewicza o rasizm.

„Najwyższa pora zapytać autorów podstawy programowej języka polskiego o celowość indoktrynowania uczniów szkoły podstawowej XIX-wiecznymi kolonialno-rasistowskimi strukturami myślowymi oraz paletą prymitywnych stereotypów i fantazji dotyczących Afryki”

- grzmi na łamach ostatniej „Gazety Świątecznej” Paweł Cywiński, przedstawiony jako „orientalista i kulturoznawca”.

W jego oczach Sienkiewicz to wróg szczególnie przewrotny. „"W pustyni i w puszczy" nie jest zwykłą powieścią podróżniczą. Na kanwie porywającej fabuły przygodowej Henryk Sienkiewicz przemycił w niej wyraźne treści ideologiczne” - pisze kandydat na postępowego cenzora i... ma rację.

Sienkiewicz bowiem, podobnie jak Kipling – pisał prawdę. I myliłby się ktoś uznając, że była to na przełomie XIX i XX wieku prawda łatwa. Przeciwnie, co najmniej od XVIII wieku utrzymywał się w europejskiej literaturze mit „dobrego dzikusa” - nie tylko niewinnego, ale niosącego w sobie wszelkie wartości, rzekomo utracone przez białą, chrześcijańską cywilizację. Już wówczas więc pisanie o „brzemieniu białego człowieka”, które pospołu nieśli Staś Tarkowski wobec Kalego, Scarlett O'Hara wobec Prissy i Porka, a Kim wobec swych hinduskich przyjaciół – nie było wcale modne na europejskich salonach.

I to pomimo że (jak łatwo zauważyć) w przeciwieństwie do „Chaty wuja Toma” i innych „dziełek” opartych o głęboką ideologiczną pewność i kompletną nieznajomość realiów, historie te wynikały z doświadczeń i faktów, w tym z wiedzy o obopólnie korzystnym współistnieniu białych i czarnych – o ile rasy te zachowywały naturalne, paternalistyczne relacje.

Zaklinanie rzeczywistości – tak tej z XIX i pierwszej połowy XX wieku, jak i współczesnej, pozostaje dla politpoprawusów sprawdzoną metodą postępowania. To oczywiste, że po usunięciu ze spisu lektur Sienkiewicza oraz obiedzie premiera z posłem Godsonem – nie tylko rasizm zostanie pokonany, ale i czarna Afryka zamieni się w krainę mlekiem i miodem płynącą, podobnie jak i murzyńskie getta w Ameryce...

Swoją drogą ciekawe, że Sienkiewicza nie ratują nawet opisy walki z islamskim fundamentalizmem, uosabianym przez powieściowego (i historycznego) Mahdiego, co tylko dowodzi, że „wojna z terroryzmem” schodzi w języku politpoprawności na plan dalszy, ustępując miejsca tradycyjnej walce z rasizmem. Wbrew pozorom – nie jest ona w warunkach polskich wcale tak absurdalna, jakby się zdawało. Nie budzi większego oporu (bo rasizm, czy nawet „rasizm” wydaje się faktycznie czymś wstydliwym i brzydkim).

Tymczasem stanowi drzwi, przez które wciskają się następne priorytety politpoprawusów: jak „walka z antysemityzmem”; promowanie innych niż geopolityczne, ideologicznych motywów w polityce zagranicznej, a także podsuwanie kolejnych zakazów ograniczających wolność słowa w polityce wewnętrznej. Wreszcie samo uderzenie w Sienkiewicza, nawet poprzez niesłusznie uważaną za błahą, młodzieżową powieść – bije w sam rdzeń polskiej tradycji, nie tylko zresztą literackiej i związanej z kulturą słowa.

O Sienkiewiczu CAT-Mackiewicz pisał:

„Nowoczesne Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne Dmowskiego z Sienkiewiczem w ręku szło do chłopskiej chaty. Sienkiewiczem otwierało serca polskich robotników na Śląsku”.

Pamiętniki polskich emigrantów do Brazylii opisują święto, jakim dla naszych kolonistów było przybycie starca mówiącego z pamięci „Ogniem i mieczem”. Stefan Żeromski wspominał:

„Józef opowiadał mi rzecz następującą. Był raz w zimie tego roku w Staszowie, miał interes na poczcie, czekał tam więc. Razem z nim czekało na przyjście poczty ze dwudziestu szewców, czeladników, sklepikarzy – czekali na „Słowo”. Gdy poczta przyszła, urzędnik zaczął czytać „Potop” na głos. (...) Ci ludzie czekali tam parę godzin oderwawszy się od pracy, aby usłyszeć dalszy ciąg powieści. Nie darmo mówią, że naród zdaje rachunek przed Sienkiewiczem z uczuć polskich. Jest to objaw znamienny. Sam widziałem w Sandomierskiem, jak wszyscy, tacy nawet, którzy nigdy nie czytają, dobijali się o „Potop”. Książki kursują, rozbiegają się błyskawicznie. Niebywałe, niesłychane powodzenie. Sienkiewicz zrobił dużo, bardzo dużo. Niech imię jego będzie pochwalone!”

Oba te głosy dogłębnie chyba wyjaśniają czemu twórcę „Trylogii” wciąż chce się usunąć z polskiej świadomości, czemu kaleczy się jego dzieła kręcąc marne filmy i czemu nienawidzi go „Gazeta Wyborcza”.

Ale nawet bez tego ideologicznego podtekstu – warto „W pustyni i w puszczy” w spisie lektur bronić. Z oczywistych względów językowo-literackich. Ze względu na równie oczywiste walory wychowawcze, niesione choćby przez bynajmniej nie archaiczne nauki ojca Stasia Tarkowskiego. Ba, ze względu na nieprzemijającą aktualność sytuacji, w której Polak odnosi sukces zawodowy i osobisty w dalekich, obcych stronach (co udało się obu Tarkowskim).

„WPiP” jest jednak także w jakiejś mierze kluczem do samego Sienkiewicza, do jego osobowości, skomplikowanych relacji uczuciowych, stosunku do kobiecości. Chcących iść tym tropem – zachęcam do odświeżenia lektury przygód Stasia i Nel, a następnie sięgnięcia po szkice CATA, choćby ze zbiorku „Odeszli w zmierzch” - i po listy Sienkiewicza (których edycja po pół wieku pracy została przed dwoma laty ukończona przez PIW).

Żeby jednak móc delektować się Mackiewiczem, swobodnie polemizować z prof. Krzyżanowskim, czy śmiać się z hunwejbinów z „GW” i aby mogły to czynić nasze dzieci – nie pozwólmy dokonać kolejnej kastracji programów nauczania. Sienkiewicza murzynom nie oddamy!
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
tak położone by były dzisiejsze państwa jakby pangea nadal była pangeą...
bt3gWZG.jpg
Cały ten świat schodzi na psy. Kiedyś wszędzie było bliżej i w każde miejsce można było dotrzeć piechotą.

Czy ta mapka odwzorowuje w ogóle równik tam, gdzie zakładam, że on powinien się znajdować (Turcja)?
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
Chujnia. Brak Morza Śródziemnego i ogólnie straszny ścisk. Pangea to chyba jakieś marzenie każdego komucha-globalisty.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
jak to brak, masz przecie ino mniejsze i dalej, za to masz bliżej do oceanu... przez co klimat był by bardziej morski i moze miałbyś śródziemnomorski nad bałtykiem...

ma marzeniem może być dla każdego z firmą co zajmuje sie transportem drogowym hehe
nie w interesie a nawet prawdziwym horrorem byłoby dla tych co sie morskim transportem zajmują hehe
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Chujnia. Brak Morza Śródziemnego i ogólnie straszny ścisk. Pangea to chyba jakieś marzenie każdego komucha-globalisty.
Nie przyzwyczajaj się do Morza Środziemnego. Za 100 milionów lat i tak go już nie będzie. Będziesz mógł sobie pojechać do Egiptu na narty, w Góry Śródziemne.
19F150v4.jpg

Jeśli ludzie będą wtedy istnieć, to można się spodziewać imigrantów z Afryki.

A potem...

20F250v4.jpg
 
Ostatnia edycja:

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
Jeśli ludzie będą wtedy istnieć, to można się spodziewać imigrantów z Afryki.
e chyba raczej angole i iberyjczycy ku afryki sie skierują jak nie chcą zyj jak dziś na szpicbergenie żyją hehe
a ziemia obiecana jest nadal normalna ino jakiś łańcuch wysp na półudniowym atlantyku przybędzie widze... pewnie argentyna bedzie sie tam napierdalać ze zjednoczonym królestwem hehe

o cholera później ziemia ognista zderzy sie z indochinami... i północ bedzie na wschodzie hehe
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Z serii: co by było, gdyby...



Oraz inna ciekawostka związana z eksploracją kosmosu.

"Pierwszy kosmonauta". Nie Gagarin, a ofiara nazistów [ZOBACZ DOKUMENT]
mar
04.06.2015 , aktualizacja: 04.06.2015 14:40
W raporcie przygotowanym w lipcu 1942 roku dla Himmlera spisano prawa odkryte podczas pierwszych badań przeprowadzonych w Dachau na więźniach obozu koncentracyjnego: "Krzepniecie krwi nie występuje jeszcze na wysokości 21 kilometrów (...) W samolocie zaopatrzonym w kabinę ciśnieniową nie istnieje teoretycznie dla człowieka żadna granica w osiąganiu dowolnej wysokości wzniesień".

Pierwszym człowiekiem, który podczas tych eksperymentów przekroczył, "granicę kosmosu", był kupiec narodowości żydowskiej nie wymieniony w tym raporcie z nazwiska. Działo to się w Dachau, 19 lat przed lotem radzieckiego kosmonauty Jurija Gagarina.

Do eksperymentu wykorzystano ponad 200 więźniów, około 80 z nich straciło przy tym życie. Rewelacje z tych prac wykorzystał w swoich publikacjach z dziedziny medycyny lotniczej i kosmicznej prof. Hubertus Strughold, nazistowski lekarz prowadzący badania naukowe z wpływu aeronautyki na organizm człowieka. Strughold, wywieziony został z Niemiec w roku 1947 do USA, gdzie został współpracownikiem Ośrodka Medycznego Amerykańskich Sił Powietrznych, a potem Ośrodka Medycznego NASA.

Podobno nigdy nie był w Dachau i nie oglądał przeprowadzanych tam eksperymentów, niemniej znał je z codziennych raportów Zygfryda Ruffa. Razem z Ruffem opublikował "Kompendium Medycyny Lotniczej", zawarty tam opis i fotografia komory ciśnień zamontowanej w samochodzie wskazują, że autorzy musieli korzystać z raportów z Dachau. Zarówno program Apollo jak i inne towarzyszące programy stanowiły sukces USA w badaniach naukowych, jednak użycie w tych programach doświadczeń i wiedzy wyniesionej z praktyk ludobójczych w niemieckich obozach koncentracyjnych ukrywano przez wiele lat w obawie przed opinią publiczną.

Nazwisko Strugholda nazywanego "ojcem medycyny kosmicznej" zostało w 2006 roku usunięte z Międzynarodowej Komnaty Chwały Zdobywców Kosmosu w Muzeum Historii Kosmosu w Alamagordo, w Nowym Meksyku. 10 lat wcześniej powstał ten film.

Za Adolfa Hitlera nie tylko budowano autostrady, ale jeszcze w kosmos podludzi wysyłano! O!
 

tolep

five miles out
8 579
15 476
O murwa kadź, czuję się zaimponiony.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/23193/hound---imponujacy-konkurent-siri-i-google-now

Hound - imponujący konkurent Siri i Google Now

hound-589cx205.jpg

Znacie pewnie aplikację SoundHound pozwalającą wyszukiwać piosenki na podstawie ich krótkich fragmentów i choć na tym polu przegrywa ona z popularniejszym Shazam to jej szefostwo ma nowy pomysł na siebie. To Hound - konkurent Siri i Google Now - który prezentuje się naprawdę interesująco.

Aplikacja Hound, która jest głosowym asystentem, oferować ma możliwości podobne do wyżej wymienionych konkurentów - czyli wyszukiwania wszystkiego, od pogody, przez nawigację po matematykę, ale imponujące jest to w jaki sposób nowy program działa. Zobaczcie sami:
 
D

Deleted member 427

Guest
tomkiewicz napisał:
Chujnia. Brak Morza Śródziemnego i ogólnie straszny ścisk. Pangea to chyba jakieś marzenie każdego komucha-globalisty.

Ale za to broń palną drogą lądową z New Hampshire do Wielkopolski mógłbyś przemycać :)
 
Do góry Bottom