dataskin
Well-Known Member
- 2 059
- 6 143
Wydaje mi się, że brakuje podsumowania - dlaczego JOWy w Polsce są kiepskim pomysłem.
Ponieważ podczas dyskusji na wykop.pl uzbierało mi się troszeczkę ripost i odpowiedzi, zatem postaram się co ciekawsze zamieszczać tutaj, uzupełniając wątek, w miarę możliwości.
Oczywiście - zachęcam do dyskusji..
W okręgach jednomandatowych - tylko jedna osoba zdobywa mandat w danym okręgu, jak nazwa wskazuje. W polskich warunkach, po wprowadzeniu JOW - będziemy zatem mieli 460 okręgów w wyborach do Sejmu.
Partie antysystemowe mają rozsiany elektorat po całym kraju, nie jest on nigdy silnie skoncentrowany w poszczególnych okręgach. Zatem - nie mają szans, w takim układzie - na uzyskanie mandatów, bo zgarną je dwie największe partie, o największym poparciu w danym okręgu (wystarczy spojrzeć na mapkę poparcia z podziałem na okręgi - na zachodnie kraju mandaty w poszczególnych okręgach zdobędzie PO, na wschodzie - PiS). Poszczególne partie w każdym okręgu wystawiają tylko jednego kandydata...
W Polsce partia KORWiN czy nawet - Kukiza, będzie mogła mieć nawet 13-15%, a i tak, po wprowadzeniu JOWów (czy - jakichkolwiek innych ordynacji jednomandatowych, np. AV) - nie dostanie żadnego mandatu, w żadnym z okręgów. Nie wspominając o mniejszych partiach. Proste? Proste
Zatem - JOWy w żaden sposób nie przyczynią się do przewietrzenia Sejmu czy Senatu. Każdy ze znanych polityków w Polsce, z pierwszych stron gazet - był już członkiem różnych partii na przestrzeni ostatnich 25 lat..
Po wprowadzeniu JOW - partie podzielą się na "skrzydła" czy inne "zarządy" i to te nieformalne organizacje wewnątrz oligopolu - będą ustalać, jak powinna wyglądać scena polityczna, a manipulować można na różne sposoby, podam tylko kilka z nich:
a) kombinowanie przy podziale okręgów
b) wystawianie właściwego "swojaka", który "wie o co chodzi w polityce" oraz 2-3 kontrkandydatów (z innych komitetów), których jedynym celem będzie zespołowa gra do jednej bramki i rozmywanie poparcia jakiegoś "niezależnego", który jest niesterowalny, nie chce "trzymać sztamy"
c) wożenie np. Kaczyńskiego, Tuska czy Kopacz po małych okręgach i popieranie tego "właściwego", ilekroć pojawi się jakieś realne zagrożenie w postaci lokalnego kandydata. Nie trzeba już będzie wozić się po wszystkich wsiach. Wystarczy zawitać do największych miast w kilkudziesięciu okręgach,
d) "tworzenie nowych miejsc pracy" w urzędach, itd. Rachunek jest prosty - każde nowe jedno miejsce pracy urzędnika, stworzone przez lokalnego bonza - to 3 głosy żelaznego elektoratu dla tego kandydata/partii
"Dokładnie tak, natomiast ordynacja jest istotna bo przede wszystkim pozwala przewietrzyć scenę polityczną z leni i nieuczciwych polityków, samorządowców którzy nie robią nic a sprzedają 3 słupki za kilkadziesiąt tysięcy naszych złotówek i śmieją nam się w twarz."
Dokładnie tacy ludzie będą trafiać do Sejmu dzięki JOW, tylko dlatego że od lat sa politykami i są rozpoznawalni. Wystarczy że wystartują z list jednej z dwóch, głównych partii.
"Dlaczego nie słyszymy odkąd zostały wprowadzone JOW-y o żadnych aferach w senacie? Bo ludzie którzy tam siedzą wiedzą, że jak aferka wypłynie drugi raz senatorem nie zostaną bo wódz partii nie pomoże."
A w Senacie były kiedykolwiek jakiekolwiek afery? Jedyny kandydat niezależny, który się dostał do Senatu to.. Cimoszewicz, stary SLDowiec. Rzeczywiście - Senat został przewietrzony, jak jasna cholera..
"Polsce nie chodzi o to, że system jest zły, tylko o ludzi, którzy kochają populistyczne hasła, jak w przypadku Bronka "zgoda buduje", albo Dudy "obniżę bezrobocie""
Bynajmniej, system JEST zły, bo w tej chwili obie, największe partie nawołują do głosowania na "mniejsze zło". Wobec tego - wybory w Polsce nie polegają na głosowaniu ZA czyimś programem, tylko PRZECIW drugiemu, największemu obozowi.
Wielomandatowe STV rozbrajają ten problem. JOWy - nie. Wprost przeciwnie - cementują obecny podział.
"Co do wyborów parlamentarnych, ja jestem bardziej za tym żeby wybierać reprezentantów miejsca, w którym mieszkamy. Tych, którzy osiągają coś lokalnie i pójdą w Polskę robić to samo, ale na skalę kraju"
Rzadko to co robią lokalnie - ma przełożenie na to, co robią w kraju, ponieważ - lokalnie dysponują o wiele większą władzą w pojedynkę niż - jako posłowie czy senatorowie.
Oczywiście - samorządowcy mają bonus, bo są znani w lokalnych okręgach. Jednak to, że są popularni nie oznacza jednak, że będą sprawni w Sejmie, tam wymagana jest zupełnie inna wiedza, inne doświadczenie..
To trochę tak, jakby szofera/taksówkarza przerzucić do bolidu F1 i twierdzić, że sobie poradzi bo przecież i to i to - jest samochodem.
"tylko, że nie będą to takie same partie, bo gdyby stworzono okręg jednomandatowy w moim powiecie (mniej więcej odpowiada wielkością), to żaden przyjezdny, znany polityk nie miałby szans z miejscowymi, działającymi lokalnie od 30 lat. W sejmie także, mimo posiadania teoretycznej większości, nie można liczyć na dyscypline partyjna w tym stopniu co dziś"
To będziemy mieli ze kilku/kilkunastu kandydatów niezależnych, zamiast - 90-120. O to chodzi?
"i bardzo dobrze, skoro żaden kandydat nie potrafi lokalnie przekonac do siebie ludzi, ja mam w dupie wasz interes partyjny. Odzwierciedlenie parlamentu proporcjonalnie do liczby głosów nie jest żadnym argumentem."
Za to mamy pewność, że Ci, którzy od lat siedzą w polityce i urządzili sobie z tego sposób na życie - z całą pewnością, po wejściu do Sejmu - będą kasować podatki i reformować system, nie posiadając żadnej partii, zaplecza eksperckiego, ani inicjatywy legislacyjnej
Żeby wnieść ustawę do głosowania potrzebne jest min. 15 posłów. Pojedyńczy, niezależni kandydaci będą sobie mogli wygłaszać kazania z trybuny sejmowej i interpelacje, a ich wpływ na całokształt reform i państwa będzie mniej-więcej taki, jak dziś europarlamentarzystów w UE. Większość będzie siedzieć w ławach sejmowych i wciskać przyciski, głosując nad tym, co zaproponują dwie największe partie Sejmowe. Równie dobrze mogliby startować z ich list, wtedy przynajmniej mogliby pracować nad tymi projektami.. Innymi słowy - Ci wszyscy posłowie "niezależni" i tak będą musieli założyć koło poselskie, partię albo - dołączyć do istniejących, dwóch partii Sejmowych.
Tym samym - przestaną być "niezależni".Zamiast określonej światopoglądowo i programowo grupy, z zapleczem - będziemy mieli kilkunastu/kilkudziesięciu nieprzygotowanych "randomów". Na tym ma polegać ten piękny efekt JOW?
W skrócie - wierzysz naiwnie w bajki.
"Mam taki przykładzik dla wszystkich ślepo krytykujących JOWy i miłujących obecną ordynację(..)"
Nikt nie "miłuje" obecnej ordynacji, są inne alternatywy oprócz JOW, naprawdę.
Miłośnikom ślepej uliczki (JOW) i fałszywej alternatywy stworzonej przez Kukiza - polecam poczytać o (wielomandatowym) STV.
"Koalicje tworzone będą z "planktonami" by uzyskać większość
"Plankton" będzie szantażować w koalicji większą partie, np. "My chcemy homo-związki", "Pomoc Frankowiczom" itp."
To celem jest "zgoda i bezpieczeństwo", czy - stworzenie takiego systemu, który możliwie najbardziej odzwierciedlałby poparcie wyborców i reprezentantów określonego programu wyborczego?
Bo jeżeli to pierwsze, to równie dobrze - w ogóle można zlikwidować demokrację, wybory i niech dożywotnio rządzi Bronek, Kopacz et consortes + ich następcy, pochodzący z "namaszczenia".. Wtedy nie będzie "szantażu i kłotni".
"JOWy mogłyby coś zmienić, ale po klęsce atomowej w której zginęliby wszyscy politycy,znikły partie i tworzymy nowe elity."
Nie zapominaj o subwencjach budżetowych. JOWy wzmocniłyby finansowo dwie największe partie..
Jednocześnie - nie ma możliwości skasowania subwencji. Po wprowadzeniu JOWów - obie partie, posiadając większość - przywróciłyby ją, niemal natychmiast.
"Nigdy nie powinno być tak, że większe partię będę ulegać szantażom mniejszym"
Negocjowanie podstaw programowych, przy zawiązywaniu koalicji - to normalna część demokracji. Łyknąłeś jakąś dziwną retorykę o "szantażu".. Partie, żeby coś zrobić - musiałyby się dogadać. Większa szansa na realizację różnych postulatów, na które oczekują różne grupy, większy wybór dla wyborców - nie trzeba już kombinować z "głosowaniem na mniejsze zło".
Teraz - największe partie nie muszą robić nic. Wystarczy że szczują swoje elektoraty pomiędzy sobą.
Ponieważ podczas dyskusji na wykop.pl uzbierało mi się troszeczkę ripost i odpowiedzi, zatem postaram się co ciekawsze zamieszczać tutaj, uzupełniając wątek, w miarę możliwości.
Oczywiście - zachęcam do dyskusji..
W okręgach jednomandatowych - tylko jedna osoba zdobywa mandat w danym okręgu, jak nazwa wskazuje. W polskich warunkach, po wprowadzeniu JOW - będziemy zatem mieli 460 okręgów w wyborach do Sejmu.
Partie antysystemowe mają rozsiany elektorat po całym kraju, nie jest on nigdy silnie skoncentrowany w poszczególnych okręgach. Zatem - nie mają szans, w takim układzie - na uzyskanie mandatów, bo zgarną je dwie największe partie, o największym poparciu w danym okręgu (wystarczy spojrzeć na mapkę poparcia z podziałem na okręgi - na zachodnie kraju mandaty w poszczególnych okręgach zdobędzie PO, na wschodzie - PiS). Poszczególne partie w każdym okręgu wystawiają tylko jednego kandydata...
W Polsce partia KORWiN czy nawet - Kukiza, będzie mogła mieć nawet 13-15%, a i tak, po wprowadzeniu JOWów (czy - jakichkolwiek innych ordynacji jednomandatowych, np. AV) - nie dostanie żadnego mandatu, w żadnym z okręgów. Nie wspominając o mniejszych partiach. Proste? Proste
Zatem - JOWy w żaden sposób nie przyczynią się do przewietrzenia Sejmu czy Senatu. Każdy ze znanych polityków w Polsce, z pierwszych stron gazet - był już członkiem różnych partii na przestrzeni ostatnich 25 lat..
Po wprowadzeniu JOW - partie podzielą się na "skrzydła" czy inne "zarządy" i to te nieformalne organizacje wewnątrz oligopolu - będą ustalać, jak powinna wyglądać scena polityczna, a manipulować można na różne sposoby, podam tylko kilka z nich:
a) kombinowanie przy podziale okręgów
b) wystawianie właściwego "swojaka", który "wie o co chodzi w polityce" oraz 2-3 kontrkandydatów (z innych komitetów), których jedynym celem będzie zespołowa gra do jednej bramki i rozmywanie poparcia jakiegoś "niezależnego", który jest niesterowalny, nie chce "trzymać sztamy"
c) wożenie np. Kaczyńskiego, Tuska czy Kopacz po małych okręgach i popieranie tego "właściwego", ilekroć pojawi się jakieś realne zagrożenie w postaci lokalnego kandydata. Nie trzeba już będzie wozić się po wszystkich wsiach. Wystarczy zawitać do największych miast w kilkudziesięciu okręgach,
d) "tworzenie nowych miejsc pracy" w urzędach, itd. Rachunek jest prosty - każde nowe jedno miejsce pracy urzędnika, stworzone przez lokalnego bonza - to 3 głosy żelaznego elektoratu dla tego kandydata/partii
"Dokładnie tak, natomiast ordynacja jest istotna bo przede wszystkim pozwala przewietrzyć scenę polityczną z leni i nieuczciwych polityków, samorządowców którzy nie robią nic a sprzedają 3 słupki za kilkadziesiąt tysięcy naszych złotówek i śmieją nam się w twarz."
Dokładnie tacy ludzie będą trafiać do Sejmu dzięki JOW, tylko dlatego że od lat sa politykami i są rozpoznawalni. Wystarczy że wystartują z list jednej z dwóch, głównych partii.
"Dlaczego nie słyszymy odkąd zostały wprowadzone JOW-y o żadnych aferach w senacie? Bo ludzie którzy tam siedzą wiedzą, że jak aferka wypłynie drugi raz senatorem nie zostaną bo wódz partii nie pomoże."
A w Senacie były kiedykolwiek jakiekolwiek afery? Jedyny kandydat niezależny, który się dostał do Senatu to.. Cimoszewicz, stary SLDowiec. Rzeczywiście - Senat został przewietrzony, jak jasna cholera..
"Polsce nie chodzi o to, że system jest zły, tylko o ludzi, którzy kochają populistyczne hasła, jak w przypadku Bronka "zgoda buduje", albo Dudy "obniżę bezrobocie""
Bynajmniej, system JEST zły, bo w tej chwili obie, największe partie nawołują do głosowania na "mniejsze zło". Wobec tego - wybory w Polsce nie polegają na głosowaniu ZA czyimś programem, tylko PRZECIW drugiemu, największemu obozowi.
Wielomandatowe STV rozbrajają ten problem. JOWy - nie. Wprost przeciwnie - cementują obecny podział.
"Co do wyborów parlamentarnych, ja jestem bardziej za tym żeby wybierać reprezentantów miejsca, w którym mieszkamy. Tych, którzy osiągają coś lokalnie i pójdą w Polskę robić to samo, ale na skalę kraju"
Rzadko to co robią lokalnie - ma przełożenie na to, co robią w kraju, ponieważ - lokalnie dysponują o wiele większą władzą w pojedynkę niż - jako posłowie czy senatorowie.
Oczywiście - samorządowcy mają bonus, bo są znani w lokalnych okręgach. Jednak to, że są popularni nie oznacza jednak, że będą sprawni w Sejmie, tam wymagana jest zupełnie inna wiedza, inne doświadczenie..
To trochę tak, jakby szofera/taksówkarza przerzucić do bolidu F1 i twierdzić, że sobie poradzi bo przecież i to i to - jest samochodem.
"tylko, że nie będą to takie same partie, bo gdyby stworzono okręg jednomandatowy w moim powiecie (mniej więcej odpowiada wielkością), to żaden przyjezdny, znany polityk nie miałby szans z miejscowymi, działającymi lokalnie od 30 lat. W sejmie także, mimo posiadania teoretycznej większości, nie można liczyć na dyscypline partyjna w tym stopniu co dziś"
To będziemy mieli ze kilku/kilkunastu kandydatów niezależnych, zamiast - 90-120. O to chodzi?
"i bardzo dobrze, skoro żaden kandydat nie potrafi lokalnie przekonac do siebie ludzi, ja mam w dupie wasz interes partyjny. Odzwierciedlenie parlamentu proporcjonalnie do liczby głosów nie jest żadnym argumentem."
Za to mamy pewność, że Ci, którzy od lat siedzą w polityce i urządzili sobie z tego sposób na życie - z całą pewnością, po wejściu do Sejmu - będą kasować podatki i reformować system, nie posiadając żadnej partii, zaplecza eksperckiego, ani inicjatywy legislacyjnej
Żeby wnieść ustawę do głosowania potrzebne jest min. 15 posłów. Pojedyńczy, niezależni kandydaci będą sobie mogli wygłaszać kazania z trybuny sejmowej i interpelacje, a ich wpływ na całokształt reform i państwa będzie mniej-więcej taki, jak dziś europarlamentarzystów w UE. Większość będzie siedzieć w ławach sejmowych i wciskać przyciski, głosując nad tym, co zaproponują dwie największe partie Sejmowe. Równie dobrze mogliby startować z ich list, wtedy przynajmniej mogliby pracować nad tymi projektami.. Innymi słowy - Ci wszyscy posłowie "niezależni" i tak będą musieli założyć koło poselskie, partię albo - dołączyć do istniejących, dwóch partii Sejmowych.
Tym samym - przestaną być "niezależni".Zamiast określonej światopoglądowo i programowo grupy, z zapleczem - będziemy mieli kilkunastu/kilkudziesięciu nieprzygotowanych "randomów". Na tym ma polegać ten piękny efekt JOW?
W skrócie - wierzysz naiwnie w bajki.
"Mam taki przykładzik dla wszystkich ślepo krytykujących JOWy i miłujących obecną ordynację(..)"
Nikt nie "miłuje" obecnej ordynacji, są inne alternatywy oprócz JOW, naprawdę.
Miłośnikom ślepej uliczki (JOW) i fałszywej alternatywy stworzonej przez Kukiza - polecam poczytać o (wielomandatowym) STV.
"Koalicje tworzone będą z "planktonami" by uzyskać większość
"Plankton" będzie szantażować w koalicji większą partie, np. "My chcemy homo-związki", "Pomoc Frankowiczom" itp."
To celem jest "zgoda i bezpieczeństwo", czy - stworzenie takiego systemu, który możliwie najbardziej odzwierciedlałby poparcie wyborców i reprezentantów określonego programu wyborczego?
Bo jeżeli to pierwsze, to równie dobrze - w ogóle można zlikwidować demokrację, wybory i niech dożywotnio rządzi Bronek, Kopacz et consortes + ich następcy, pochodzący z "namaszczenia".. Wtedy nie będzie "szantażu i kłotni".
"JOWy mogłyby coś zmienić, ale po klęsce atomowej w której zginęliby wszyscy politycy,znikły partie i tworzymy nowe elity."
Nie zapominaj o subwencjach budżetowych. JOWy wzmocniłyby finansowo dwie największe partie..
Jednocześnie - nie ma możliwości skasowania subwencji. Po wprowadzeniu JOWów - obie partie, posiadając większość - przywróciłyby ją, niemal natychmiast.
"Nigdy nie powinno być tak, że większe partię będę ulegać szantażom mniejszym"
Negocjowanie podstaw programowych, przy zawiązywaniu koalicji - to normalna część demokracji. Łyknąłeś jakąś dziwną retorykę o "szantażu".. Partie, żeby coś zrobić - musiałyby się dogadać. Większa szansa na realizację różnych postulatów, na które oczekują różne grupy, większy wybór dla wyborców - nie trzeba już kombinować z "głosowaniem na mniejsze zło".
Teraz - największe partie nie muszą robić nic. Wystarczy że szczują swoje elektoraty pomiędzy sobą.
Ostatnia edycja: