Wkurzające newsy z rana

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
To zobacz sobie filmiki na YT z kabin polskich trackerów. Poza tym to zależy od stanu.

Jest parę stanów (Nevada, South Dakota, Texas, Utah i Wyoming), gdzie dopuszczalna prędkość ciężarówek na autostrasach w terenach rolniczych to 80 mph (128 kph), ale generalnie większość stanów ogranicza to niżej, czasem mocno niżej (Kalifornia nawet do 55 mph), ale to wciąż daleko od, nomen omen, wolnej amerykanki. Ciężarówki nie mają pewnie ograniczników, ale też nie jest tak, że sobie jeżdżą ile fabryka dała i nikt na to nie zwraca uwagi.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
https://wolnosc24.pl/2018/07/26/imi...rantow-z-azji-rzad-zafunduje-nam-multi-kulti/

Dlaczego polski rzad wydaje tyle kasy podatnikow na sprowadzanie obcokrajowcow kiedy np. ja pojechalem do Chin za swoje, sam znalazlem prace, mieszkanie i kobite. Bez pomocy ze strony chinskich podatnikow! Nie da sie? Da sie! Nie dosc, ze to rozboj w bialy dzien to jeszcze wkurzy to tubylcow i doprowadzi do wasni i wzrostu popularnosci RN, MW, NOP czy innych nacjololo. Juz teraz korwinisci jak widac od conajmniej 5 lat pierdola coraz wieksze glupoty jesli chodzi o ekonomiczne efekty imigracji (brakuje ciezkiej reki JKMa...), wiec co tu mowic o statystycznych Januszach...
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
W Katowicach nocna prohibicja, czyli zakaz sprzedaży alkoholu od 22:00 do 6:00.
Nocna prohibicja w Katowicach już obowiązuje . Zakaz sprzedaży alkoholu w śródmieściu wszedł w życie 25 lipca 2018
Gdziekolwiek zaczynają rządzić kurwy z PiS, to zaczyna się tam robić syf. Ja pamiętam wczesne lata 90-te kiedy to Czesi przyjeżdżali do Katowic się bawić. Od 15 lat, to mieszkańcy górnośląskich miast gdzie do koryta doszedł PiS, jeżdżą się bawić do Czech, głównie do Ostrawy.
 

tolep

five miles out
8 579
15 476
W Katowicach nocna prohibicja, czyli zakaz sprzedaży alkoholu od 22:00 do 6:00.
Nocna prohibicja w Katowicach już obowiązuje . Zakaz sprzedaży alkoholu w śródmieściu wszedł w życie 25 lipca 2018
Gdziekolwiek zaczynają rządzić kurwy z PiS, to zaczyna się tam robić syf. Ja pamiętam wczesne lata 90-te kiedy to Czesi przyjeżdżali do Katowic się bawić. Od 15 lat, to mieszkańcy górnośląskich miast gdzie do koryta doszedł PiS, jeżdżą się bawić do Czech, głównie do Ostrawy.

Po prostu dostali łapówy od knajpiarzy
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 193
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Garwolinie kazał wybić wszystkie zwierzęta z zwierzęcego azylu założonego przez lokalnego leśniczego. Powodem jest to, że zwierzaki mogą przenosić ASF. Z tą różnicą, że na ASF chorują tylko świniowate, a w zagrodzie zabite mają zostać także jeleniowate, kompletnie nie chorujące na ASF.

News o tyle pozytywny, że zaprotestowali lokalsi i zablokowali inspekcję weterynarzy.

https://wirtualnygarwolin.pl/aktual...1-chca-uspic-zwierzeta-zwierzynca-z-cyganowki
https://wirtualnygarwolin.pl/aktualnoci/63-aktualnoci/10453-cyganowka
 
Ostatnia edycja:

bombardier

Well-Known Member
1 413
7 091
Dwa sprzeczne śledztwa ws. strzałów w Gdyni. Białorusin jest podejrzanym i pokrzywdzonym
Dzisiaj, 3 sierpnia (16:57)

Prokuratura w Gdyni wszczęła śledztwo w sprawie nieuprawnionej próby odebrania broni obywatelowi Białorusi, który jesienią zeszłego roku został zatrzymany po strzałach w biurowcu Thomson-Reuters. Mężczyzna usłyszał wtedy zarzut usiłowania zabójstwa, ale nie trafił do aresztu. Sąd odrzucił wniosek prokuratury, bo ta nie przedstawiła dowodów na to, że Stsiapan Svidzerski chciał kogokolwiek zabić.

To drugie śledztwo dotyczące sytuacji, do której doszło w listopadzie 2017 roku. Wieczorem, w gdyńskim biurowcu, ktoś zaczął strzelać. Pracownicy uciekali ze swoich biur. Policja, która przyjechała na miejsce, zatrzymała 30-letniego wtedy obywatela Białorusi Stsiapana Svidzerskiego. To z jego sportowej broni padły wtedy dwa strzały. Mężczyzna, pracujący w biurowcu, a prywatnie uprawiający też strzelectwo sportowe, dzień później usłyszał w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku zarzut usiłowania zabójstwa innego z pracowników. Sąd - co niezwykle rzadko zdarza się przy tak ciężkim zarzucie - odmówił jednak aresztowania Białorusina, uznając, że nie ma dowodów na tezę przedstawioną przez śledczych z Gdańska.

Ostatnio - już przez prokuraturę w Gdyni - wszczęte zostało kolejne postępowanie. Obywatel Białorusi, który wciąż podejrzany jest o usiłowanie zabójstwa, sam złożył do prokuratury zawiadomienie o próbie odebrania mu broni i naruszenia jego nietykalności. Śledczy początkowo odmówili wszczęcia śledztwa, ale ostatecznie do jego prowadzenia zmusił ich sąd. W ocenie sądu decyzja o odmowie śledztwa była przedwczesna. Sąd wskazał na konieczność między innymi dopuszczenia dowodów z akt postępowania Prokuratury Okręgowej w Gdańsku i wskazał też konkretne kwestie, które wymagają wyjaśnienia - przyznaje prokurator Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Co ciekawe i paradoksalne zarazem, w jednej sprawie dotyczącej tego samego zdarzenia Białorusin jest więc podejrzanym, w drugiej pokrzywdzonym. W dwóch różnych postępowaniach ta sama osoba ma dwie różne role procesowe. To samo zdarzenie, przy czym oceniane są różne czyny. W postępowaniu Prokuratury Okręgowej w Gdańsku kwestie związane z usiłowaniem zabójstwa, natomiast w Prokuraturze Rejonowej w Gdyni kwestie związane z przebiegiem tego zdarzenia. Wskazane są kwestie innego rodzaju oceny, innych czynów. Nie jest to oczywiście w jasny sposób proste do wytłumaczenia - mówi prokurator Wawryniuk, dodając, że niekoniecznie wynik jednego postępowania musi wpłynąć na rezultat drugiego ze śledztw.

W pierwszym od listopada nie dokonano żadnych przełomowych ustaleń. Prokuratorzy czekają na opinię biegłego z zakresu balistyki. Przyznają, że będzie miała ona istotny wpływ na ostateczne decyzje. Chodzi między innymi o ustalenie trajektorii lotów pocisków.

Sam Stsiapan Svidzerski nie chce mówić o przebiegu listopadowego zdarzenia. Tłumaczy, że dopóki trwa śledztwo, nie może się w tej sprawie wypowiedzieć. Przyznaje jednak, że mocno wpłynęła ona na jego życie. Przed 14 listopada 2017 roku prowadziłem uporządkowany, spokojny tryb życia, cieszyłem się stabilnością. Najtrudniej przyszło mi zaakceptować krzywdzący, wykreowany przez niektóre media, fałszywy wizerunek niebezpiecznego człowieka. Kilkadziesiąt minut po zdarzeniu, niektórzy dziennikarze - nie mając dostępu do wiarygodnej informacji - zaczęli tworzyć inną rzeczywistość, czyli pisać o ataku terrorystycznym lub napaści samotnego mordercy. Łatwo jest wykreować nieprawdziwą rzeczywistość, zdecydowanie trudniej potem przekonać do prawdy i przywrócić dobre imię. Bardzo bym nie chciał pozostać w opinii publicznej z fałszywym wizerunkiem, szczególnie, że całe zdarzenie miało, o ironio, miejsce w chwili, gdy spełniłem wymogi zapisane w ustawie o broni i amunicji w obliczu realnego zagrożenia - mówi RMF FM Svidzerski. Mężczyzna od początku tłumaczył w śledztwie, że gdy padły strzały, próbował nie dopuścić do odebrania broni.

Przypomnijmy: sąd jesienią dwukrotnie odmówił aresztowania Svidzerskiego. Odrzucając zażalenie prokuratury w tej sprawie, uzasadniał, że to nie Białorusin zainicjował szarpaninę, w której padły strzały, a jego celem było niedopuszczenie do utraty broni, a nie zabójstwo. Pokrzywdzony wziął broń bez pozwolenia i pomimo wezwań nie oddał jej podejrzanemu. Na obecnym etapie postępowania brak jest dostatecznych dowodów, potwierdzających tezę prokuratura, że podejrzany, oddając dwa strzały, miał zamiar zabić pokrzywdzonego. Z okoliczności sprawy oraz wyjaśnień samego podejrzanego wynika, że mogły być to strzały ostrzegawcze, mające na celu doprowadzenie do zwrotu broni, w której posiadanie wszedł pokrzywdzony, jako osoba nieuprawniona - mówiła w uzasadnieniu decyzji sędzia Marzena Albrecht.

Na razie nie wiadomo, kiedy zakończą się oba śledztwa dotyczące incydentu.
 
D

Deleted member 6341

Guest
Płatny wjazd do centrum wchodzi w życie. Prezydent podpisał ustawę, która zezwala miastom na pobieranie opłat od kierowców, którzy chcą wjechać do śródmieścia samochodem spalinowym i z silnikiem diesla.
Tak zwaną strefę czystego transportu mogą otworzyć tylko miasta powyżej 100 tysięcy mieszkańców.

Które miasta wprowadzą płatną strefę?
To, czy wprowadzić płatny wjazd do centrum, zdecydują radni. Toruń jest za, ale najpierw chce skonsultować się z mieszkańcami. O strefie poważnie myśli też Poznań. - Staramy się do tego przekonać radnych miasta Poznań. Uważam to za bardzo dobry pomysł - mówił w styczniu Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.

https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-k...-do-centrow-miast-wchodzi-w-zycie,854849.html

Dojenia kierowców ciąg dalszy. A ogrzewanie w"strefie"piece będą wymienione na elektryczne?
Ja bym usunął wszystkich szkodników z organów decyzyjnych.
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
Dojenia kierowców ciąg dalszy.
W tym przypadku bezpośrednią przyczyną nie jest chęć dojenia kierowców, tylko przygotowanie się do wypełnienia norm środowiskowych UE, których praktycznie nie da się wypełnić w dużych ośrodkach miejskich bez ograniczania ruchu pojazdów spalinowych. W zeszłym roku Polska zaskarżyła dyrektywę do TS UE, ale spodziewany jest wynik negatywny dla Polski.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Trochę prawdy o Jugendamt'cie. To są megasukrwysyny.
Fakt.pl » Spowiedź pracownika Jugendamtu
Niemiec krzywdził Polaków. Teraz za to przeprasza

...
W 1995 r. skończył pedagogikę socjalną w niemieckim mieście Fulda i zaczął pracę w Jugendamcie. Zarobki były całkiem niezłe, na początek 3,5 tys. euro (ok. 15 tys. zł); pracownik z większym stażem może wyciągnąć nawet 10 tys. euro (ponad 40 tys. zł.)
– Wierzyłem, że będę pomagał dzieciom, ratował je przed stoczeniem się. Prawda szybko okazała się inna – ciągnie Niemiec. Dobrze pamięta pierwsze dziecko, jakie odebrał polskiej rodzinie. To był 14-letni chłopiec. Ukradł batonik ze sklepu. To wystarczyło, by uznać, że jego rodzice nie są go w stanie wychować. – Nie mogę zapomnieć jego płaczu, kiedy go odbierałem – zamyśla się Uwe i zdradza, że o polskie dzieci zabiega wiele niemieckich rodzin zastępczych.
To czysty biznes. Za jedno dziecko wychowywane w rodzinie zastępczej Jugendamt płaci 1000 euro (ponad 4 tys. zł), jeżeli jest niepełnosprawne, ta kwota może wzrosnąć do 25 tys. euro – opowiada.
Uwe opowiada też o technikach, jakie stosują urzędnicy, by uzasadnić rozbicie rodziny. Na ich celowniku są obcokrajowcy, szczególnie ci, którzy sami wychowują dzieci albo mają je z obywatelami niemieckimi.
– Nie znają języka i można im praktycznie wszystko wcisnąć – mówi Uwe.
Zaczynają się kontrole (z reguły niezapowiedziane). – Wystarczy napisać w dokumentach, że dziecko jest w domu smutne. To może być podstawą do odebrania go rodzicom. A płacz? Błagania rodziców? Urzędnika ma to nie obchodzić! – przyznaje. I dodaje, że oficjalnym powodem jest zawsze ochrona nieletnich. Ale jak jest naprawdę?
– To szokujące, co powiem. Ale oprócz tego, że na dzieciach można nieźle zarobić, to liczy się też ich germanizacja. Wiele razy powodem odebrania dzieci Polakom było to, że niedostatecznie zintegrowały się ze społeczeństwem niemieckim – podkreśla.
(wytłuszczenia moje)
Niemcy: policja udaremniła porwanie polskiego dziecka
31 minut temu
Niemiecka policja wykazała się czujnością. Kontrola na lotnisku Schoenefeld wykazała, że 2-letnie dziecko, które ojciec chciał wywieźć za granicę, jest poszukiwane przez polskie władze. Zaopiekował się nim Jugendamt.
- Do zdarzenia doszło w zeszły piątek na lotnisku Schoenefeld – czytamy w internetowym wydaniu "Tagesspiegla". Gazeta powołuje się na opublikowany w poniedziałek komunikat policji federalnej.

Podczas kontroli dokumentów 38-letniego Polaka oraz jego dwuletniego syna policjanci stwierdzili, że dziecko poszukiwane jest polskim listem gończym. Z dokumentów wynikało, że sąd zakazał ojcu kontaktowania się z synem.

Policja ustaliła, że mężczyzna zabrał bezprawnie dziecko matce. Rodzice mieszkają oddzielnie.

Niemieckie władze wdrożyły śledztwo przeciwko mężczyźnie podejrzanemu o zabór dziecka. Po zakończeniu wstępnych czynności Polak odleciał do Glasgow – bez dziecka. Dwulatek trafił do Urzędu do spraw dzieci i młodzieży (Jugendamtu) – pisze "Tagesspiegel".
Nie mogli dać normalnego nagłówka?
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 465
Zdecydowanie czytanie Internetu i uświadamianie sobie ilu szkodliwych debilów żyje na świecie źle wpływa na moją kondycję psychiczną.

Uber na cenzurowanym w Nowym Jorku. Miasto wstrzymuje wydawanie licencji

Rada Miejska Nowego Jorku uchwaliła w środę przepisy wstrzymujące tymczasowo wydawanie licencji dla platformom taksówkowych, takich jak Uber i Lyft. Burmistrz Bill de Blasio zapowiedział, że podpisze znowelizowaną ustawę. Budzi ona jednak sporo kontrowersji.

W ciągu rocznej przerwy w wydawaniu licencji władze Nowego Jorku pragną m.in. zbadać wpływ swej decyzji na powstawanie korków w mieście. Ma to też pozwolić na ocenę, ile powinna wynosić minimalna stawka dla kierowcy.

"Nasze miasto zmaga się z kryzysem, który wpędza pracujących już nowojorczyków w ubóstwo, a nasze ulice stają się coraz bardziej zatłoczone (…) Niekontrolowany rozwój firm korzystających z aplikacji mobilnych do usług przewozowych wymagał działania i oto je mamy" - napisał na Twitterze de Blasio.

Uber, Lyft czy Juno stanowią poważną konkurencję dla tradycyjnych nowojorskich taksówek. Ich pojawienie się na rynku znacząco obniżyło dochody firm przewozowych. Koszt metalowej odznaki uprawniającej do prowadzenia żółtej, nowojorskiej taksówki przekraczał milion dolarów USA. Mimo że ostatnio spadł do poniżej 200 tys. USD, to i tak wiele osób musiało się zadłużyć i popadło w związku z tym w tarapaty.

W ciągu ostatnich 12 miesięcy co najmniej sześciu kierowców popełniło samobójstwo w związku z kłopotami finansowymi. Wielu ich kolegów zgromadziło się w środę przed gmachem Rady Miejskiej z tablicami, na których widniały nazwiska tych, którzy odebrali sobie życie.

Według Rady Miejskiej nowojorska agencja Taxi and Limousine Commission (TLC) wydała licencje dla łącznie ok. 13 600 żółtych taksówek. Ich liczba utrzymuje się od lat na niemal takim samym poziomie. Lokalne media podają, że jednocześnie gwałtownie przybywa samochodów firm korzystających z aplikacji mobilnych. Jeśli w 2015 roku było ich ok. 25 tys., teraz jest już blisko 80 tys.

"Wydaje mi się, że w tej chwili zupełnie starcza samochodów Ubera, Lyft, lub Juno. Nie mam żadnych problemów z dostępem do ich serwisu, a często go używam. Dodatkowe zyski Ubera nie są dla mnie jako pasażera najważniejszą sprawą. Natomiast jak zmniejszy się napływ samochodów, szybciej będzie można w Nowym Jorku gdzieś dojechać" – powiedziała PAP mieszkanka Nowego Jorku Joanna Kim.

Ustawa Rady Miejskiej w Nowym Jorku przewiduje odstępstwa od restrykcji. Będzie można je wprowadzić w przypadku, jeśli w opinii TLC na określonym obszarze pojawi się zapotrzebowanie na usługi firm korzystających z aplikacji mobilnych, a nie wpłynie to znacząco na powstawanie korków w mieście. Wyjątkiem objęte są też samochody przystosowane do transportu osób używających wózków inwalidzkich.

Przeciw wstrzymaniu wydawania licencji protestował Uber i Lyft. Obie firmy argumentują, że wielu nowojorczyków jest przywiązanych od ich usług, ponieważ komunikacja publiczna często zawodzi.

"12-miesięczna przerwa w wydawaniu przez miasto nowych licencji zagrozi jednej z niewielu niezawodnych opcji transportowych, podczas gdy miasto nie robi nic, by usprawnić metro lub zmniejszyć tłok na jezdniach" - przekonywała w jednym z wywiadów rzeczniczka Ubera, Danielle Filson. Zapewniała, że jej firma uczyni wszystko, by sprostać popytowi.

Obrońcy Ubera i Lyfta przytaczają też inne powody przeczące celowości ograniczeń. Ich zdaniem kierowcy żółtych taksówek często odmawiają zabierania Afroamerykanów i Latynosów.

"Mówią o nałożeniu limitów na Ubera, a czy wiesz, jak trudno jest czarnoskórym złapać żółtą taksówkę w Nowym Jorku?" – pisał na Twitterze pastor Al Sharpton, znany amerykański działacz na rzecz praw obywatelskich.

Kierowca Ubera Janusz Sporek sądzi, że zapowiadane decyzje to broń obosieczna. Z jednej strony uderza w kierowców, ale z drugiej – w pasażerów.

"Dzisiaj, jeżdżąc poza Manhattanem, zarobiłem w ciągu sześciu godzin 200 dolarów, a na benzynę wydałem 20" – powiedział PAP. Dla wielu osób współpraca z Uberem to jedyny sposób na utrzymanie lub niezbędny dodatek do pensji czy emerytury - podkreślił. Wskazał też na płynące z usług Ubera praktyczne korzyści dla nowojorskich klientów.

"Taksówkarz się czasem na ulicy nawet nie zatrzyma. Ponadto może odmówić pasażerowi kursu w niedogodnym dla niego kierunku. My tego robić nie możemy. Kiedy ktoś wchodzi do samochodu, nie wiemy nawet, dokąd chce jechać. Kurs jest z góry zapłacony przez aplikację i jeśli nie weźmiemy pasażera, tracimy pieniądze" – uzasadniał
 

Wujaszek Ilicz

Well-Known Member
231
706
Wczoraj jechałem sobie samochodem i mimowolnie usłyszałem wiadomości na jedynce PR. Była mowa o ustawie w RPA przez którą można odbierać ziemię bez rekompensaty. Samo to w sobie mnie nie wkurzyło bo jakby nic pozytywnego się z RPA nie spodziewałem.
Natomiast człowiek czytający newsy dosłownie przedstawił newsa jako "kontrowersyjna ustawa w RPA".
To jest kurwa skandal. To tak jakby gwałt czy morderstwo określić kontrowersyjnym zachowaniem, tak samo nie pasujące wyrażenie do przedstawianej treści. W sumie to jeszcze bardziej się utwierdziłem w swoim przekonaniu że dziennikarzy należy rozstrzelać.
Popłakałem i spierdalam, piona
 

Pestek

Well-Known Member
688
1 879
Nie wiem na ile "urzędnicy pracują", czy "posłowie zamierzają" wprowadzić ustawę znaczy, że tak będzie. Ale szykuje się kolejny zamordyzm. Chcą kontrolować transakcję i wyłapywać te, w których według nich cena jest zaniżona względem "rynkowej". Oczywiście chodzi o podatek od kupna i sprzedaży. Chcą też dać sobie możliwość przejęcia prywatnego przedsiębiorstwa. Skandal.

https://nczas.com/2018/08/13/urzedn...les-cos-za-tanioza-drogo-mozesz-miec-klopoty/
 
Ostatnia edycja:

tolep

five miles out
8 579
15 476
Nie wiem na ile "urzędnicy pracują", czy "posłowie zamierzają" wprowadzić ustawę znaczy, że tak będzie. Ale szykuje się kolejny zamordyzm. Chcą kontrolować transakcję i wyłapywać te, w których według nich cena jest zaniżona względem "rynkowej". Oczywiście chodzi o podatek od kupna i sprzedaży. Chcą też dać sobie możliwość przejęcia prywatnego przedsiębiorstwa. Skandal.

https://nczas.com/2018/08/13/urzedn...les-cos-za-tanioza-drogo-mozesz-miec-klopoty/

Wcale nie. Drobne zmiany. Cały czas chodzi o walkę z karuzelami VAT-owskimi i w pewnym stopniu z rajami podatkowymi. Dla porównania:


Podatek od czynności cywilnoprawnych: Fiskus naliczy podatek od rynkowej ceny auta
09.11.2012, 10:35


Pan Janusz wiedział, że kupując samochód z drugiej ręki, musi zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnych. Podatek ten jest zryczałtowany i wynosi dwa procent rynkowej wartości pojazdu. Kupował auto od znajomego, więc wpisali zaniżoną wartość pojazdu. Pan Janusz złożył w urzędzie skarbowym formularz, wpłacił wyliczoną w nim kwotę i uznał sprawę za zamkniętą. Zdziwił się, gdy otrzymał wezwanie z urzędu skarbowego.

Dowiedział się, że drastycznie zaniżył wartość samochodu, więc urząd proponuje trzykrotnie większą stawkę podatku. – Na jakiej podstawie? – pyta pan Janusz. – Przecież zapłaciłem fiskusowi dwa procent kwoty zapisanej w umowie!

To prawda, że cena samochodu zapisana w umowie sprzedaży jest podstawą do obliczenia dwuprocentowego podatku od czynności cywilnopranych, ale nie może ona odbiegać w sposób znaczny od realnej (rynkowej) wartości samochodu. Wypełniając stosowny druk o symbolu PCC-3 (dostaniemy go w urzędzie skarbowym albo wydrukujemy ze strony Ministerstwa Finansów – www.mf.gov.pl), podajemy nasze dane, markę, model i rok produkcji samochodu oraz określamy wartość rynkową pojazdu. Jeśli te informacje nie wzbudzą w urzędnikach skarbowych wątpliwości, fiskus nie będzie nas nękał. Jeśli uzna, że zaniżyliśmy wartość auta, a tym samym podatek, zaproponuje inną kwotę.

Możemy się na nią zgodzić lub nie. Jeśli się nie zgodzimy, urząd skarbowy powoła rzeczoznawcę. I tu uwaga: jeżeli rzeczoznawca potwierdzi zadeklarowaną przez nas wartość pojazdu albo nawet uzna, że jest ona wyższa od zadeklarowanej, ale nie więcej niż o jedną trzecią – jego honorarium zapłaci fiskus. Jeśli jednak zdaniem rzeczoznawcy zaniżyliśmy wartość auta w sposób znaczny, to urząd skarbowy obciąży nas kosztami jego wynagrodzenia (zwykle 200 zł). Oczywiście będziemy musieli zapłacić dodatkowy podatek, a jeśli się spóźnimy – także odsetki. Na opłacenie podatku mamy 14 dni od powstania obowiązku podatkowego, czyli od dnia transakcji.

Podatku od czynności cywilnoprawnych nie płacimy, jeśli kupujemy samochód od firmy będącej płatnikiem VAT. Dotyczy to zarówno aut kupowanych w salonach lub komisach, jak i pochodzących z wyprzedawanego przez firmę mienia. Z podatku od czynności cywilnoprawnych zwolnione są też osoby niepełnosprawne, które kupują auto na własne potrzeby. Nie zapłacimy również daniny, jeśli kupimy auto warte mniej niż 1000 zł.

Podstawa prawna

Art. 1, 6, 7 i nast. ustawy z 9 września 2000 r. o podatku od czynności cywilnoprawnych (t.j. Dz.U. 2010 r. nr 101, poz. 649).
 
Do góry Bottom