Mam własne problemy większe niż skarbówka, ale nigdy przenigdy nie myślałem o samobójstwie. O czym to świadczy? Że potrafię stawić im czoła, a nie być tchórzem. Na wszystko jest sposób. Jak się ma jaja. Tylko idioci zabijają się
Daj spokój, każdy ma swoje problemy, chwalenie się dzielnym stawianiem im czoła na forach internetowych jest śmieszne.
Mam to gdzieś jakie miał powody, dla mnie jedynym powodem każdego samobójstwa jest głupota połączona w parze ze słabością.
Jeśli masz gdzieś człowieka, a chcesz tylko wyrazić swoje, jak zaznaczasz, dogmatyczne i niezmienne zdanie, to rzeczywiście nie mamy o czym gadać. Sam dyskusję jakąkolwiek wykluczasz.
Chcesz mi zabronić to twierdzić i naruszać moje prawo do stwierdzenia faktu?
Nie zabraniam Ci wyrażać swoich opinii. Jednak jedyne fakty które stwierdziłeś, to fakty istnienia Twoich opinii.
To w ogóle ciekawe stwierdzenie "prawo do stwierdzania faktów", w sensie że jak coś powiesz, to staje się faktem? Na przykład "Sniezny nie istnieje" i poof, znikasz.
Nienawidzę skarbówki, ale jeśli ją miałbym obwinić za to co się stało, to obwinimy również innego sprawcę samobójstw - nieszczęśliwą miłość, czy złego kolegę, a może i subkultury.
No proszę cię.
Nieszczęśliwa miłość nie łamie aksjomatu o nieagresji. Zły kolega? Jak zgwałci swoją koleżankę, to jest złym kolegą, czy chodzi Ci o coś innego? Wydaję mi się jasne, że prawnie każdy odpowiada tylko za to, czego dopuścił się bezpośrednio. Ale moralna odpowiedzialność jest o wiele większa. Jeśli będę naśmiewał się z kogoś przez cały czas i piętnował go z jakichś powodów, to jeśli popełni samobójstwo nie powinienem odpowiadać prawnie, ale moralnie bez wątpienia jestem skurwysynem. Jestem oczywiście skurwysynem niezależnie czy on popełni samobójstwo, czy nie. Jednak taki czyn daje nam dobry obraz, jak duża była skala udręczenia denata.
Co Ty z tym "No proszę cię."?
Człowiek który jest zaradny, silny i zrównoważony stawia czoła problemom, a nie popełnia samobójstwo.
Nie chodzi tu czy ma prawo, czy nie - każdy ma prawo zrobić ze swoim życiem co chce, ale czy to jest krok który należy bronić i nazywać prawidłowym?
Jestem w stanie sobie wyobrazić wiele sytuacji, w których samobójstwo jest dobrym wyjściem z sytuacji. Zawsze uważałem, że człowiek tym się różni od zwierzęcia, że ceni pewne wartości wyżej niż własne życie. To co najbardziej staram się skrytykować w Twoim rozumowaniu, to wręcz autystyczne przekonanie, że wszyscy myślą tak jak Ty. Tak nie jest. Cholernie trudno powiedzieć czy samobójstwo to oznaka słabości, czy może niezwykłej siły. Już na pewno, kiedy nie znamy całej sprawy, a wiemy o czymś tylko z krótkiej notki w gazecie. Nie wiem też, co masz na myśli, mówiąc o "prawidłowym kroku". Prawidłowy = zgodny z normą? Jaką, lub czyją norma?
Uderza mnie Twój zupełny brak szacunku do człowieka i ocenianie na zasadzie, odebrał sobie życie, więc wynika z tego, iż jest słabeuszem i nieudacznikiem.
Pozdrawiam.