pawlis
Samotny wilk
- 2 420
- 10 193
Czy komik zostanie prezydentem Ukrainy?
Za niecałe dwa miesiące Ukraina będzie wybierała kolejnego prezydenta i właśnie na czoło sondaży wysunął się komik i bohater popularnego serialu. To wcale nie są żarty, bo poparcie dla Wołodymyra Zełeńskiego, który zgłosił swoją kandydaturę w sylwestra, wykazuje najwyższą dynamikę wzrostu i to co do niedawna wydawało się żartem, jest już przedmiotem poważnych politycznych analiz, pisze dla POLITICO analityk Balázs Jarábik.
- Zełeński to bohater serialu "Sługa narodu”, w którym gra wiejskiego nauczyciela, który zostaje wybrany na prezydenta Ukrainy jako przeciwnik korupcji
- Zełeński wysunął się w sondażach przed dotychczasową faworytkę Julię Tymoszenko, której poparcie od jesieni przestało rosnąć
- Dalej liczy się obecny prezydent Petro Poroszenko, którego popularność rośnie dzięki niedawnemu oddzieleniu się cerkwi ukraińskiej od Moskwy, do czego mocno się przyczynił
- Wyniku wyborów nie da się dziś przewidzieć, ale jedno jest pewne: kampania nie będzie czysta
W stolicy Ukrainy krąży taki żart: "Przez lata głosowaliśmy na poważnych polityków – i wychodziła z tego komedia. Może więc zagłosujmy na komika i zobaczmy, co się stanie?”
Wybory prezydenckie, które mają się odbyć 31 marca, budzą w Ukraińcach głęboko ambiwalentne uczucia. Około 20 procent elektoratu nie podjęło jeszcze decyzji, na kogo głosować. Wielu utraciło resztki zaufania, jakie mieli do władz. Powszechna atmosfera niezadowolenia sprawia, że rosną szanse nietypowego "czarnego konia” tych wyborów: serialowego komika Wołodymyra Zełeńskiego.
Mówiący po rosyjsku i pochodzący z położonego na południu Ukrainy miasta Krzywy Róg, Zełeński wygląda na zdeterminowanego, by zgarnąć głosy rozczarowanych ukraińskim status quo i wątpiących w skuteczność walki z korupcją przez bardziej tradycyjnych kandydatów. Dwa sondaże opublikowane w ubiegły tygodniu pokazują, że komik wyprzedził wszystkich swoich rywali.
Biznesmen, który do wszystkiego doszedł własną pracą, postrzegany jest jako zupełnie różny od drapieżnej elity, która zdominowała ukraińską politykę od odzyskania przez ten kraj niepodległości w 1991 r.
"Sługa Narodu"
Na scenie politycznej pojawił się zupełnie niespodziewanie – jako gwiazda satyrycznego serialu telewizyjnego "Sługa narodu”, w którym gra wiejskiego nauczyciela. Jego bohater zostaje wybrany na prezydenta Ukrainy po tym, jak jego tyrada na temat wszechobecnej korupcji staje się internetowym wiralem.
Zełeński, który swoją kandydaturę ogłosił w sylwestra, najwyraźniej chce powtórzyć ten scenariusz w prawdziwym życiu. Crowdfunding, dzięki któremu zdobywa pieniądze na kampanię wyborczą, umożliwił mu zdobycie bezpłatnego czasu antenowego i sprawił, że jego profil w mediach społecznościowych zyskał na popularności. (Nie żeby jego kampanii nie wspierał jeden z czołowych oligarchów w kraju, ale o tym poniżej).
Dla wyborców w całym kraju – ale zwłaszcza w południowo-wschodniej Ukrainie, która najbardziej ucierpiała na skutek toczącej się wojny ze wspieranymi przez Rosję separatystami – głos na Zełeńskiego postrzegany jest jako uderzenie w skorumpowany polityczny establishment.
Ukraińcy mają mnóstwo powodów, aby chcieć głosować "przeciw”. Ich ojczyzna jest obecnie najbiedniejszym państwem w Europie, a mimo wprowadzania zbyt długo odkładanych reform kluczowe sektory gospodarki wciąż są zdominowane przez oligarchów.
Korupcja na najwyższych szczeblach pozostaje bezkarna, a wojna tocząca się w Donbasie, na wschodzie kraju, wyczerpuje zasoby i rodzi poczucie rozczarowania. Pięć lat po rewolucji na Majdanie, która odsunęła od władzy prezydenta Wiktora Janukowycza, 70 procent Ukraińców uważa, że ich kraj zmierza w złym kierunku.
Julia Tymoszenko, "gazowa księżniczka"
To oczywiście nie znaczy, że droga Zełeńskiego do władzy nie będzie trudniejsza od tej, którą przeszedł bohater grany przez niego w telewizji. Na razie wysoko w sondażach stoi Julia Tymoszenko, była premier Ukrainy i jedna z najbardziej rozpoznawalnych polityczek tego kraju.
Znana jako "gazowa księżniczka” z uwagi na rolę, jaką odegrała w przesiąkniętych korupcją latach 90., Tymoszenko nie jest może bardzo lubianą kandydatką – ale to nie znaczy, że nie może wygrać. Na razie żaden z kandydatów nie ma szans wygrać już w pierwszej turze – a w drugiej, przewidzianej na 21 kwietnia, Tymoszenko na pewno będzie trudnym przeciwnikiem.
Jej wysoki elektorat negatywny – 64 procent Ukraińców deklaruje, że nie będzie na nią głosować – odzwierciedla jej fatalną opinię jako szefa rządu, ale także oczerniającą kampanię łączącą ją z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem. Ale Tymoszenko jest także sprawną populistką, która może zbudować swoje poparcie na stawaniu w opozycji do rządowego programu oszczędności.
Jej partia, Batkiwszczyna (Ojczyzna) jest także jedyną działającą w całym kraju strukturą polityczną, która może skutecznie konkurować z tym, co ludzie eufemistycznie nazywają "zasobami administracyjnymi” obecnego prezydenta, Petra Poroszenki: kupowaniem głosów, płatnymi newsami w mediach i innymi metodami brutalnego szantażowania wyborców, które są normą w ukraińskiej polityce.
Nie skreślać Petra Poroszenki
Samego Poroszenki zresztą także nie można jeszcze skreślać. Choć około 77 procent elektoratu deklaruje, że nie będzie na niego głosować, to jego wysiłki mające na celu mobilizację patriotycznych wyborców przy wykorzystaniu zagrożenia ze strony Rosji – o którym Ukraińcy dobitnie przypomnieli sobie w listopadzie i grudniu, przy okazji incydentu w Cieśninie Kerczeńskiej – mogą sprawić, że wyborcy zdecydują się jednak go poprzeć.
Niedawne oddzielenie ukraińskiej Cerkwi prawosławnej od patriarchatu moskiewskiego także może poprawić jego szanse – odkąd zostało to w październiku uroczyście zapowiedziane, poparcie dla Poroszenki wzrosło niemal dwukrotnie i teraz oscyluje wokół 15 procent. Poparcie dla Tymoszenko w tym samym czasie nieco spadło – z ponad 20 do ok. 18 procent.
Zełeński, w przeciwieństwie do dwojga swoich najważniejszych przeciwników, nie dysponuje regionalnymi strukturami politycznymi, które mogłyby mobilizować wyborców i uczestniczyć w pracach lokalnych komisji wyborczych, liczących głosy.
Oligarcha Kołomojski i grzechy Zełeńskiego
Na jego niekorzyść działają także jego związki ze znanym oligarchą Ihorem Kołomojskim. Kołomojski, właścicielem popularnego kanału telewizyjnego 1+1, gdzie emitowany jest serial Zełeńskiego. O miliarderze powszechnie się mówi, że wspiera kandydaturę komika – jest uwikłany w spór prawny z rządem.
Sprawa dotyczy rzekomych nieprawidłowości w zarządzaniu Privatbankiem, największym bankiem komercyjnym na Ukrainie, który Kołomojski niegdyś kontrolował. Bank został znacjonalizowany w 2016 r., co kosztowało podatników ponad 5 miliardów dolarów.
Sam Zełeński zresztą także nie jest wolny od oskarżeń o korupcję. Dziennikarze śledczy odkryli niedawno dowody na to, że jego firma producencka, Studio Kwartał 95, dostaje pieniądze z Rosji za pośrednictwem cypryjskiej spółki – co przeczy zapewnieniom komika, że zlikwidował swoje przedsięwzięcia w Rosji.
A jednak, mimo wszystkich swoich wad i dziwactw, Zełeński ma szansę zostać prezydentem. Najnowsze sondaże sugerują, że jest jedynym kandydatem zdolnym pokonać Julię Tymoszenko w kwietniowej drugiej turze wyborów, kiedy wyborcy Poroszenki zwrócą się przeciwko "gazowej księżniczce” i poprą komika. I jeśli to ona do tej drugiej tury wejdzie.
Poza nim jedynym kandydatem, który może się o to starać, jest były minister obrony Anatolij Hrycenko, który próbuje zjednoczyć całą demokratyczną opozycję – ale, po dość nudnej kampanii, może mieć problemy z przejściem do drugiej tury.
Zapowiada się brudna kampania
Wyników ukraińskich wyborów prezydenckich nie da się dziś przewidzieć. Jedno jest pewne: kampania nie będzie czysta. Poroszenko i inni na pewno sięgną po wsparcie trolli i botów, nie zawahają się także przed stosowaniem brudnych sztuczek, aby poprawić swój wizerunek w mediach i atakować przeciwników.
Będzie bolało. Ale może się zdarzyć, że to niewątpliwie zniechęcające obrzucanie się błotem zadziała na korzyść Zełeńskiego, którego wielu postrzega jako politycznego buntownika.
On sam miał nadzieję, że będzie mógł zaprezentować się jako kandydat pokojowy – bądź co bądź pięć lat temu to właśnie obietnice zakończenia wojny w Donbasie pomogły Poroszence wygrać wybory. Ale może się okazać, że jego największym atutem okaże się to, co naprawdę może obiecać: koniec polityki, jaką dotąd uprawiano na Ukrainie.
Oczywiście to, czy Zełeński naprawdę tę politykę zmieni, to temat na oddzielny artykuł.
Balázs Jarábik jest współpracownikiem naukowym think tanku Carnegie Endowment for International Peace.
Redakcja: Michał Broniatowski
No i został:
https://businessinsider.com.pl/poli...ury-wyborow-prezydenckich-na-ukrainie/l5ebbcy