Ukraina w Uni Europejskiej

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790

W 1994 r. Rosja, w towarzystwie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, podpisała tzw. memorandum budapeszteńskie, w którym gwarantowała Kijowowi bezpieczeństwo, w zamian za oddanie przez Ukrainę ogromnego arsenału broni jądrowej, jaki pozostał na jej terytorium po rozpadzie ZSRR. Rosja jednak kłamała, udzielając tych gwarancji, co stało się jasne osiem lat temu, gdy zaanektowała ukraiński Krym i rozpętała separatystyczną wojnę na Donbasie, a dziś grozi inwazją całej Ukrainie, pisze Hans Von der Burchard z POLITICO.
Dzisiaj, 11:19
  • Kiedy Ukraina uzyskała niepodległość w 1991 r., odziedziczyła jedną trzecią arsenału nuklearnego Związku Radzieckiego, co uczyniło ją trzecią potęgą nuklearną na świecie
  • Posiadała wtedy 176 międzykontynentalnych pocisków balistycznych i 6 tys. głowic jądrowych
  • Rozbrojenie nuklearne Ukrainy, tak jak do niego doszło, było strasznym błędem, uważa dzisiaj Jurij Kostenko, który negocjował memorandum
  • I dodaje, że podobna sytuacja rozgrywa się obecnie, gdy Rosja otacza Ukrainę tysiącami swoich żołnierzy, żądając od krajów zachodnich wycofania kluczowych zabezpieczeń dla Kijowa
  • Rezygnacja przez Ukrainę z jej ambicji związanych z NATO sprowadzi ją do roli neutralnego państwa buforowego między Rosją a Zachodem, twierdzi Kostenko
– Nie pozwólcie, by to się powtórzyło – ostrzega Jurij Kostenko, 70-letni ukraiński polityk, który w latach 90. kierował rozbrojeniem jądrowym na Ukrainie, jako minister środowiska, a potem minister bezpieczeństwa atomowego. Przez sześć miesięcy był też głównym negocjatorem w sprawie umowy nuklearnej.
Na mocy przyjętego w styczniu, a ostatecznie podpisanego w grudniu tzw. memorandum budapeszteńskiego, Ukraina przekazała Rosji całą swoją broń jądrową w zamian za obietnice pokoju z Moskwy. Zachodnie mocarstwa atomowe, czyli USA i Wielka Brytania, pośredniczyły w podpisaniu dokumentu, który jednak ograniczył się do statusu niewiążącego memorandum, a nie formalnego traktatu, obwarowanego zobowiązaniami i sankcjami za ich niedotrzymanie.
Obietnica pokoju okazała się pusta, a Kostenko obawia się, że historia może się powtórzyć.

Nie należało oddawać broni atomowej

Jak mówi Kostenko, czas pokazał, że Ukraina powinna była zarządzać własnym rozbrojeniem jądrowym i wstrzymać się do czasu uzyskania bardziej solidnej ochrony ze strony zachodnich sojuszników, takiej jak członkostwo w NATO, zamiast przehandlować krótkoterminowe ustępstwa za obietnice pokoju i bezpieczeństwa.
– Patrząc wstecz, rozbrojenie nuklearne Ukrainy, tak jak do niego doszło, było strasznym błędem – powiedział.
Teraz obawia się, że podobna sytuacja rozgrywa się, gdy Rosja otacza Ukrainę ponad 100 tys. żołnierzy i żąda od krajów zachodnich wycofania kluczowych zabezpieczeń dla Kijowa.
Podczas gdy zachodni przywódcy uznali te propozycje za nie do przyjęcia, Kostenko nadal obawia się, że mogą one w końcu zmusić Kijów do zawarcia innego porozumienia w sprawie bezpieczeństwa. Porozumienia, w którym Moskwa wycofa się w zamian za odłożenie przez Ukrainę na półkę swoich ambicji związanych z NATO, by zamiast tego pełnić rolę neutralnego państwa buforowego między Rosją a Zachodem.
Niedawna retoryka głównych zachodnich przywódców, takich jak kanclerz Niemiec Olaf Scholz, tylko podsyciła te obawy.
– Moją wielką obawą jest to, że dojdzie do sytuacji, jaką mieliśmy na początku lat 90. – powiedział POLITICO w niedawnym wywiadzie. – Ukraina znów jest w centrum wielkich politycznych rozgrywek.

Zniszczone zaufanie

Kostenko widzi paralele między obecnym impasem a następstwami upadku Związku Radzieckiego.
Kiedy Ukraina stała się niepodległym państwem w 1991 r., odziedziczyła jedną trzecią arsenału nuklearnego Związku Radzieckiego, co natychmiast uczyniło ją trzecią co do wielkości potęgą nuklearną na świecie. Kijów ostatecznie zawarł jednak porozumienie z Rosją i mocarstwami zachodnimi, na mocy którego oddał tę broń, ponieważ społeczność światowa dążyła do ograniczenia liczby mocarstw nuklearnych.
W zamian Ukraina otrzymała gwarancje bezpieczeństwa od Rosji i innych państw na mocy memorandum budapesztańskiego. W dokumencie tym USA, Rosja i Wielka Brytania zobowiązały się do "poszanowania niepodległości i suwerenności" Ukrainy oraz "powstrzymania się od gróźb lub użycia siły" wobec tego kraju.
Moskwa nie dotrzymała jednak tego zobowiązania.
W 2014 r. Rosja całkowicie zlekceważyła swoje zobowiązania, kiedy zaanektowała ukraiński Krym. Od tego czasu Kreml finansował i wspierał trwający osiem lat konflikt zbrojny na wschodzie Ukrainy, gdzie wspierani przez Rosję separatyści walczą z siłami ukraińskimi. W minionym tygodniu w regionie ponownie doszło do wybuchu przemocy.
Moskwa masowo gromadzi wojska na granicy z Ukrainą, przy czym nie tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy, ale także wiosną 2021 r.

Moskwa ma historię niedotrzymywania umów

Historia Rosji powinna dać obecnym przywódcom ważną lekcję, powiedział Kostenko, który nadal jest aktywny politycznie jako lider małej Ukraińskiej Partii Ludowej: nie da się zapewnić Ukrainie bezpieczeństwa poprzez zobowiązania na papierze.
– Historia pokazuje, że coś podpisanego przez Rosję nigdy nie oznacza, że będzie to respektowane – powiedział. – Rosja nigdy nie zaprzestanie swoich dążeń do przywrócenia kontroli nad krajami byłego imperium sowieckiego.
Kostenko nie uważa, że Ukraina koniecznie powinna była pozostać mocarstwem nuklearnym, argumentuje jednak, że kraj ten zbyt szybko zrezygnował z twardej siły nacisku, po prostu oddając swoją broń, a nie nadzorując jej demontażu.
W tamtym czasie zachodnie mocarstwa, takie jak Stany Zjednoczone, forsowały kampanię na rzecz ograniczenia liczby mocarstw jądrowych, pozostając nieufne wobec niestabilnej polityki w nowych, niepodległych krajach, takich jak Ukraina, i obawiając się, że materiały jądrowe mogą trafić w ręce przestępców.
Kijów przystał wówczas na apele Zachodu – ku ubolewaniu wielu członków obecnego rządu ukraińskiego.
– Na prośbę Stanów Zjednoczonych nasz kraj oddał 176 międzykontynentalnych pocisków balistycznych i 6 tys. głowic jądrowych. Przekazaliśmy je Rosji na prośbę Stanów Zjednoczonych – powiedział POLITICO w wywiadzie Ołeksij Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. – Więc o czym my tu mówimy, czy podpis prezydentów i premierów jest nic niewart? Co to za świat, w którym dziś żyjemy?
Zarówno Daniłow, jak i Kostenko apelują do zachodnich dyplomatów, by nie poddawali się ponownie takim naciskom na Ukrainę.

Czego teraz chce Rosja

Prezydent Władimir Putin żąda od Zachodu gwarancji, że Ukraina nigdy nie wstąpi do NATO. I choć zachodni przywódcy zgodnie odmawiają udzielenia takiej gwarancji, ich retoryka w ostatnich dniach uległa zmianie.
Po spotkaniu z Putinem na początku ubiegłego tygodnia kanclerz Niemiec Scholz przyznał, że przystąpienie Ukrainy do NATO nie będzie "na porządku dziennym" przez wiele lat, choć potwierdził prawo Kijowa do ostatecznego wstąpienia.
– Każdy musi się trochę cofnąć i zdać sobie sprawę, że jest to nie do przyjęcia, że może dojść do konfliktu zbrojnego w kwestii, która nie stoi na porządku dziennym – powiedział Scholz. – Teraz naszym zadaniem jest znalezienie sposobu, który jest ok dla wszystkich. Tego nie da się wyczytać z programu komputerowego, ale można to wypracować politycznie.
Scholz wyraził podobne odczucia dzień wcześniej w rozmowie z Zełenskim, który również zbagatelizował prawdopodobieństwo członkostwa Ukrainy w NATO w najbliższej przyszłości. Zełenski określił tę perspektywę jako "marzenie" i zasugerował, że kraj może, zamiast tego otrzymać "gwarancje", aby zapewnić sobie suwerenność w międzyczasie.
Nie jest jednak jasne, jak te "gwarancje" miałyby wyglądać. Kraje zachodnie dostarczają Ukrainie broń i zapewniają szkolenia wojskowe, ale wielkie mocarstwa, takie jak USA, wykluczyły wysłanie tam wojsk, aby odeprzeć Rosję.
Tak długo, jak Ukraina pozostaje w stanie wojny ze wspieranymi przez Rosję separatystami we wschodnim Donbasie, logistycznie trudno byłoby jej wstąpić do NATO, biorąc pod uwagę, że atak na jednego członka NATO jest uważany za atak na wszystkich członków NATO.
Choć Zełenski potwierdza, że Ukraina wciąż ma ambicje, by pewnego dnia dołączyć do Sojuszu, przyznaje również, że decyzja nie zależy od Kijowa, ale od wszystkich 30 członków NATO, którzy musieliby wyrazić na to zgodę. Biorąc pod uwagę obecną politykę światową, taka jednomyślna zgoda jest mało prawdopodobna.
Kostenko argumentuje, że groźby pod adresem Ukrainy po jej rozbrojeniu nuklearnym mają niepokojące implikacje dla bezpieczeństwa i zaufania dyplomatycznego na całej planecie.
– To, co stało się w 2014 r. i co widzimy dzisiaj, całkowicie zniszczyło 70 lat architektury bezpieczeństwa i zaufania ustanowionej po II wojnie światowej – powiedział. – Dziś nasz przykład jest kluczową motywacją dla krajów takich jak Iran czy Korea Północna, by nie porzucały swoich ambicji nuklearnych.
Redakcja: Michał Broniatowski
Morał z tego taki, że w akapie nie powinno się nikomu oddawać swoich krasnali. :)
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Niekoniecznie.

Kultura przenosi aspiracje zbiorowych tożsamości. Wielokulturowość jako taka jest więc mozaiką sprzecznych aspiracji i systemów znaczeniowych, zarówno tych bardziej prowolnościowych jak i antywolnościowych.

Anarchokapitalizm z kolei jak najbardziej może być jednokulturowy, to znaczy być oparty o kulturę wspierającą wyłącznie natywną anarchokapitalistyczną tożsamość, dążenia, zawierając wyłącznie własną tradycję i system orientacji społecznej.

Z tego punktu widzenia, wszystkie inne kultury poza anarchokapitalistyczną są zbędne, jako że nie są pomocne w ustanawianiu wychowawczego backgroundu dla postaw anarchokapitalistycznych i jeśli jakoś wpływają na wolnościową mozaikę to tylko jako ubarwiający świat gapowicze a nie coś konstruktywnego dla anarchokapitalizmu.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
no to jesteś anarchonacjonalistą a nie akapem hehe
Ale ja nie zamierzam łamać NAP w stosunku do odmieńców kulturowych. Przykładowo; nie lubienie pedziów lub niechęć do pedziów, nie oznacza stosowania wobec nich agresji.
Natomiast zastosowanie agresji wobec tych co propagują multi-kulti z budżetu państwa (oraz UE) jest ok i nie łamie NAP.
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 775
4 721
Ale ja nie zamierzam łamać NAP w stosunku do odmieńców kulturowych. Przykładowo; nie lubienie pedziów lub niechęć do pedziów, nie oznacza stosowania wobec nich agresji.
Natomiast zastosowanie agresji wobec tych co propagują multi-kulti z budżetu państwa (oraz UE) jest ok i nie łamie NAP.
Inna rzecz że wielokulturowość postmodernistyczna, a ankapowa nie oznaczają chyba tego samego. Z powodu monopolu lewicy na takie hasła widzimy je automatycznie przez lewackie okulary, taki paternalistyczny grupowy slogan. A może tak nie musi być.
Podoba mi sie Zelenski, dobrze zdaje egzamin.
 

Frosty2

Twój lekarz poleca papierosy Malboro
394
222
Morawiecki dzisiaj trochę popłyną, moim zdanie Ukraina nie nadaje się do UE, to kraj głęboko zacofany.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Ja odbieram deklarację o jej przyłączaniu jedynie jako aspiracyjną marchewkę dla Ukraińców, aby mieli o co walczyć z Rosjanami.
Żeby w ogóle ich włączyć do NATO i UE jak chce Duda, musieliby mieć ustalone granice, zwłaszcza na wschodzie.

Trzeba byłoby się, albo z tym Putinem dogadać, albo wybrać opcję bardziej "misesowską" i urządzić plebiscyty.

Dzielenie skóry na niedźwiedziu nie ma sensu - konflikt jest w toku.
Kto jest dzieckiem zimnej wojny, niech chwyta chwilę i się cieszy z festiwalu kolejnych upokorzeń ruskiej armii, chcącej reaktywować Związek Radziecki.
Dobrze, że wzięli ze sobą te kampery-krematoria, to nie zmarzną. :D
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
Takie coś przeczytałem na wp.pl:
W sobotę prezydent Andrzej Duda zadeklarował, że Polska poprze starania Ukrainy o ekspresowe przyjęcie do Unii Europejskiej.

"Polska opowiada się za ekspresową ścieżką członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej. Status kandydata powinien być udzielony natychmiast, a rozmowy o członkostwie rozpoczęte niezwłocznie po tym. Ukraina ma mieć też dostęp do środków z UE na odbudowę. To się Ukrainie należy" - pisał na Twitterze prezydent Andrzej Duda.

Wcześniej prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski apelował o przyjęcie do Unii. W niedzielę stwierdził, że jego naród zasłużył na członkostwo.

"Zniszczone rakietami i ogniem artyleryjskim budynki mieszkalne to ostateczny argument dla świata, by razem z nami powstrzymać najazd agresora. Mówię to najzupełniej otwarcie: naród Ukrainy już zasługuje i ma prawo uzyskać członkostwo w Unii Europejskiej. Będzie to kluczowy dowód poparcia dla naszego kraju" - stwierdził Wołodymyr Zełenski.
Czy to nie zwiększy stawki o którą gra Rosja?
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 775
4 721
Teraz wszystko to tylko typowy lewacki virtue signalling - , popieranie wartosci, sygnalizowanie i jeszcze raz sygnalizowanie, czyli to co oni potrafią najlepiej (i nawet nie przeczę, że w sytuacji Ukraincow faktycznie może miec to wartość mobilizującą, Zelenski też to dobrze wykorzystuje) To nic nie kosztuje i do niczego nie zobowiązuje.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
I dobrze, należy ich grzać i robić wszystko, żeby ułatwiać im podtrzymywanie motywacji do dalszej walki.

Rosja jest gotowa stracić nawet 50 tys. żołnierzy, aby wygrać wojnę na Ukrainie — twierdzą brytyjskie źródła wywiadowcze, co czym pisze "Daily Mirror". Tymczasem jak ujawnia ITV, rosyjskie służby medyczne postawione zostały w stan nadzwyczajnej gotowości.
No więc na razie w ukraińską maszynkę do mięsa wkręciło się 4-5 tysięcy, zatem do odblokowania achievementa: "Koniec wojny na wschodzie" jeszcze sporo brakuje i należy robić wszystko, aby ta maszynka się nie zacinała, nie dławiła, tylko funkcjonowała sprawnie.

Inaczej wszystko się rozbabrze i będzie gorzej.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790

No właśnie, bo aplikować może każdy, nawet jeśli mu odmówią.
Ale jednak sygnał idzie w świat, natomiast większości ludzi będzie się wydawało, że Ukraińcy już właściwie do tej UE wchodzą.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790

Wersja PDF
  • Wojna jest jawnym naruszeniem prawa do życia, wolności i własności prywatnej – musi zatem zostać potępiona. Nie zmienia to faktu, że Ukraina ma jak najbardziej prawo do obrony, a odpowiedzialność za atak spoczywa na stronie rosyjskiej.
  • Działania wojenne przyniosą wielkie straty: dla Ukrainy, dla Rosji, dla Polski oraz całego świata.
  • Dla Ukrainy oznacza olbrzymią utratę kapitału ludzkiego i rzeczowego, a także załamanie produkcji i zakłócenie normalnego funkcjonowania gospodarki.
  • W Rosji obserwujemy kryzys walutowy. Ponadto sankcje oraz bojkot rosyjskiego rynku doprowadzą również do spadku produkcji.
  • W Polsce zachodzi istotna deprecjacja polskiego złotego. Wraz ze wzrostem cen ropy i gazu nasili ona tendencje inflacyjne.
  • Wzrost cen surowców podwyższy inflację konsumpcyjną również na świecie, doprowadzając również do spowolnienia gospodarczego.
Wojna na Ukrainie jest przede wszystkim katastrofą humanitarną. Jestem nią głęboko wstrząśnięty i mam nadzieję, że inwazja wojsk rosyjskich zostanie odparta. Po pewnych wahaniach, czy w takiej sytuacji pisać komentarz stricte ekonomiczny, uznałem, że Czytelnicy mogą być zainteresowani także tym aspektem wojny. Honorarium za tekst przekazuję Polskiemu Centrum Pomocy Międzynarodowej na wsparcie Ukrainy.

1. Wprowadzenie

Wojna napastnicza jest jawnym zaprzeczeniem liberalizmu i libertarianizmu, do których odwołuje się w swojej działalności Instytut Edukacji Ekonomicznej im. Ludwig von Misesa. Jest ona przejawem skrajnej agresji naruszającej prawo do życia, wolności i własności prywatnej. Musi zatem zostać bezwarunkowo potępiona. Jak powiedział nasz patron (Rząd wszechmogący), „celem liberalizmu jest pokojowa współpraca wszystkich ludzi, jak również pokój pomiędzy narodami”.
Jednak okropieństwo wojny nie może prowadzić do całkowitego potępienia używania siły i przesłaniać to, że ofiara agresji ma prawo do obrony. Ponownie zacytuję tutaj Misesa (Ludzkie działanie, s. 244):
W świecie pełnym niepohamowanych agresorów i ciemiężycieli, bezwarunkowy pacyfizm jest tożsamy z bezwarunkową kapitulacją przed najbardziej bezwzględnymi prześladowcami.
Głosy sceptyczne pojawiające się u części komentatorów co do pomocy Ukrainie przez NATO można częściowo zrozumieć, mając w pamięci angażowanie się przez Stany Zjednoczone w obalanie rządów oraz w interwencje zbrojne na mocy fałszywych zarzutów o broni masowego rażenia. Jednak obecna sytuacja jest zgoła odmienna: suwerenna Ukraina została całkowicie bezpodstawnie zaatakowana przez wojsko rosyjskie[1]. Jak napisał Rothbard w artykule „War Guilt in the Middle East” (s. 21):
Libertarianie muszą zdać sobie sprawę, że powtarzanie jak papuga ostatecznych zasad nie wystarczy do radzenia sobie z prawdziwym światem. Tylko dlatego, że walczą ze sobą państwa, nie oznacza, że wszystkie strony są jednakowo winne. Wręcz przeciwnie, w praktycznie każdej wojnie, jedna strona jest o wiele bardziej winna niż druga, i ponosi odpowiedzialność za agresję, pęd do podboju itp. Aby jednak dowiedzieć się, która strona jakiejkolwiek wojny jest bardziej winna, musimy dogłębnie zapoznać się z historią tego konfliktu, a to wymaga czasu i wysiłku intelektualnego – a także ostatecznej woli, by opowiedzieć się po którejś ze stron i przypisać większy stopień winy jednej lub drugiej stronie.

2. Skutki dla Ukrainy

Wojna przyniosła za sobą śmierć dla kilkuset obywateli Ukrainy. Według najnowszych danych Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do Spraw Praw Człowieka z 7.03.2022 r. zginęło 406 cywilów, zaś 801 zostało rannych. Do tego należy doliczyć żołnierzy oraz ofiary z ostatnich dni. Ponad 2 mln Ukraińców wyjechało, co stanowi najintensywniejszą migrację w Europie od lat. Wszystko to oznacza olbrzymią utratę kapitału ludzkiego dla kraju.
Do tego należy dodać straty materialne. Rosyjscy żołnierze niszczą nie tylko sprzęt i infrastrukturę wojskową, ale bombardują także budynki mieszkalne oraz użyteczności publicznej. Niszczone są drogi oraz wysadzane są mosty[2].
Wreszcie, nie można zapominać o kosztach alternatywnych. Gospodarka została przestawiona na produkcję wojenną. Handel zagraniczny zamarł. Tak samo zresztą wszelka aktywność gospodarcza, poza produkcją niezbędnych dóbr i usług. Ludzie nie chodzą do pracy, ale bronią ojczyzny, uciekają albo chowają się w schronach i piwnicach.
Trudno oszacować na tym etapie straty gospodarcze, ale z powodu pandemii i lockdownów PKB Ukrainy spadło w 2020 r. o 4 proc. Obecnie gospodarczo mamy do czynienia z totalnym lockdownem obejmującym prawie całą gospodarkę plus olbrzymie straty w kapitale ludzkim i rzeczowym. Innym punktem odniesienia może być wojna w Syrii – według Banku Światowego, PKB Syrii w latach 2011-2018 spadało rocznie średnio o 12 proc.

3. Skutki dla Rosji

Agresor również ponosi straty w związku z wojną, zarówno ludzkie, jak i materiałowe. Rosja straciła już ponad 11 tys. żołnierzy[3], a do tego wiele sprzętu, który został zniszczony lub przejęty[4].
Do tego należy oczywiście dodać sankcje ekonomiczne. Objęto nimi prezydenta i najwyższe władze Rosji oraz wielu oligarchów, zamrażając ich aktywa, a także odcięto część rosyjskich banków od systemu SWIFT (mówi się o 70% sektora bankowego). Oznacza to znaczące utrudnienia dla rosyjskich podmiotów gospodarczych, jeśli chodzi o transakcje zagraniczne. Wprowadzono też zakaz eksportu do Rosji określonych towarów i technologii (uderzając zwłaszcza w sektor lotniczy), jak również zakazano lotów nad zachodnią przestrzenią powietrzną.
Co niezmiernie ważne, sankcje objęły też rosyjski bank centralny. Rosja przez lata zgromadziła potężne rezerwy walutowe, które miały wspierać rosyjską gospodarkę w czasie kryzysu. Okazały się one teraz nieprzydatne, bo zostały one po prostu zablokowane (amerykańska sekretarz skarbu Janet Yellen mówi, że zamrożono ok. połowy aktywów rosyjskiego banku centralnego)[5]. W konsekwencji zamrożenia rezerw rosyjski bank centralny nie mógł bronić rosyjskiej waluty, której kurs zanurkował z 75 do 110 rubli za dolara (czyli nastąpił ponad 45-procentowy krach – zob. wykres 1).
wykres1.png
Choć sankcje są dotkliwe i powyżej oczekiwań, to jednak należy zauważyć, że efektywność sankcji w powstrzymywaniu autokratycznych reżimów jest ograniczona (o czym świadczą chociażby przypadki Korei Północnej, Kuby czy Wenezueli)[6]. Do tego nie wszystkie rosyjskie banki zostały odcięte od SWIFT, np. Sbierbank i Gazprombank nie zostały wyłączone z sankcji z powodu dostaw energii. Wreszcie trzeba zauważyć, że wzrost cen ropy i gazu jest korzystny dla Rosji. Wydaje się zatem, że radykalne uderzenie w rosyjską gospodarkę wymagałoby objęcia sankcjami surowców energetycznych.
Nie można zapominać o bojkocie konsumenckim i niekupowaniu produktów rosyjskich, wykluczaniu Rosji z wielu międzynarodowych organizacji oraz o prywatnych, oddolnych inicjatywach firm prywatnych, które wycofują się z rynku rosyjskiego en masse (lista takich przedsiębiorstw jest imponująca)[7]. Czynią to bądź z odruchu serca bądź pod presją opinii publicznej, co pokazuje suwerenność konsumentów na wolnym rynku[8] oraz to jak tenże wolny rynek wymusza moralne zachowania.
Wszystkie te sankcje ekonomiczne mogą spowodować poważną recesję w Rosji[9]. Szacunki wahają się od 7 do nawet 20-procentowego spadku PKB[10]. Załamanie kursu rubla ograniczy import, zakaz eksportu nowoczesnych technologii do Rosji i braki w zaopatrzeniu[11] oraz wycofywanie się firm z rosyjskiego rynku zahamują produkcję. Wzrost stóp procentowych ograniczy kredyt dla przedsiębiorstw, również oddziałując hamująco na inwestycje i produkcję. Ograniczenie handlu z Rosją, w tym odwrót od rosyjskiego gazu i ropy, spowoduje spadek przychodów i wzrost deficytu. Brak dostępu do finansowania zagranicznego zmusi rząd albo do radykalnego wzrostu podatków albo do kreacji pieniądza na pokrycie swoich wydatków, rozdmuchanych przez wojnę. Kryzys walutowy podaje również w wątpliwość chęć i zdolność Rosji do regulowania swoich zobowiązań zagranicznych. Rating kraju spadł już do poziomu śmieciowego, zaś bank centralny ogłosił, że wierzyciele będą spłacani w rublach po kursie wymiany obowiązującym w momencie dokonywania płatności, co oznacza zwrot tylko części należności.

4. Skutki dla Polski

Po pierwsze, wzrosło zagrożenie atakiem militarnym, a tym samym ryzyko inwestowania w Polsce. Okazało się bowiem, że Federacja Rosyjska jest państwem bardziej agresywnym niż dotychczas sądzono. Do tego wiele wskazuje na to, że Białoruś przestała być de facto niezależnym państwem, co implikuje, że Polska graniczy z Federacją Rosyjską na znacznie dłuższym odcinku niż obwód kaliningradzki. Za sprawą wojny na Ukrainie Polska stała się krajem przyfrontowym, co podwyższa premię za ryzyko. Tłumaczy to częściowo istotną deprecjację polskiego złotego względem dolara amerykańskiego czy euro (zob. wykres 2).
wykres2.png
Po drugie, z powodu wojny na Ukrainie i wzrostu zagrożenia militarnego rząd ogłosił już zamiar zwiększenia wydatków na zbrojenia do 3 proc. w 2023 r., z perspektywą dalszego wzrostu w następnych latach. Być może wzrost funduszy na armię jest uzasadniony, ale rząd nie przestawił propozycji cięć wydatków na inne cele. Jako główne źródło finansowania wskazał Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych, która ma powstać w Banku Gospodarstwa Krajowego. Rząd poprosił również Komisję Europejską o niewliczanie wydatków zbrojeniowych do deficytu budżetowego. Emitowanie obligacji przez BGK również będzie oznaczać obchodzenie reguł fiskalnych nałożonych na rząd centralny. Wszystko to oznacza wzrost deficytu budżetowego i długu publicznego z obecnego poziomu powyżej 56%, i generalnie kontynuację nieodpowiedzialnej i coraz mniej transparentnej polityki fiskalnej. Tymczasem pandemia i wojna na Ukrainie wyraźnie wskazują zasadność prowadzenia zrównoważonego budżetu, a nawet nadwyżek w dobrych latach, aby mieć przestrzeń fiskalną w trudniejszych okresach. Obecna sytuacja jasno pokazuje, że Polska potrzebuje raczej inwestycji niż kolejnych programów społecznych.
Po trzecie, wzrost cen surowców energetycznych oraz deprecjacja złotego implikują dalsze wzrosty inflacji CPI (słabszy złoty oznacza wzrost cen dóbr importowanych wyrażonych w polskiej walucie). A przecież w styczniu 2022 r., czyli jeszcze przed wybuchem wojny, roczna stopa inflacji konsumenckiej wzrosła, według wstępnych szacunków GUS-u, do ponad 9 proc., czyli niezwykle wysokiego poziomu (zob. wykres 3). Obecna sytuacja geopolityczna – wraz z planowanym wzrostem wydatków rządowych, które będą częściowo monetyzowane za pośrednictwem BGK – może pogłębić w krótkim terminie problem inflacji i opóźnić jej spadek.
wykres3.png
Po czwarte, do Polski napłynęła bardzo duża liczba uchodźców. Według informacji Straży Granicznej od początku wojny do Polski napłynęło ponad 1,2 mln ludzi z Ukrainy. Ich przyjęcie w obliczu inwazji rosyjskiej jest imperatywem moralnym i jestem pełen najwyższego uznania dla Polaków, którzy – wbrew rządowym tezom o „systematycznej pomocy państwa” – praktycznie całkowicie oddolnie przyjęli pod swoje dachy Ukraińców i się nimi zaopiekowali w tym trudnym czasie. Zamiast liczyć w duchu etatystycznym na rząd, Polacy wzięli sprawy w swoje ręce, stając się – jak ujął to prezes IM, Mikołaj Pisarski – „humanitarnym supermocarstwem”. Hayekowski spontaniczny porządek pokazał się ze swej najlepszej strony, unaoczniając jednocześnie znaczenie społeczeństwa obywatelskiego oraz nieudolność rządu[12].
Tak duży napływ ludności w tak krótkim czasie może dodać krótkoterminową presję na ceny dóbr i usług konsumpcyjnych, choć biorąc pod uwagę relatywnie niewielkie zasoby pieniężne uchodźców nie spodziewałbym się zbyt istotnego efektu[13]. Raczej zmieniła się struktura wydatków polskich gospodarstw domowych, które – w niezwykłym przypływie miłosierdzia i szlachetności – postanowiły część swoich budżetów przeznaczyć na dobroczynność i wsparcie potrzebujących.
Wysuwane są też obawy o wpływ migrantów na finanse publiczne i rynek pracy. I choć w krótkim terminie wydatki rządowe na pomoc się zwiększą, to generalnie można się spodziewać stopniowego wejścia Ukraińców na rynek pracy. I znowu, w krótkim terminie możliwe jest pewne obniżenie płac pracowników najbardziej substytucyjnych do migrantów, jednak dostępne badania jasno pokazują brak negatywnego wpływu imigracji na płace w długim terminie[14]. Dotyczy to zarówno epizodu kubańskiego, jak również kryzysu syryjskiego. Zresztą Ukraińcy systematycznie napływają na polski rynek pracy od kilku lat, a płace rosną, zaś bezrobocie utrzymuje się niskie. Jak przekonująco argumentuje Bryan Caplan w książce Otwarte granice. Co nauka i etyka mówią nam o imigracji?, imigracja nie stanowi generalnie obciążenia dla finansów publicznych i jest korzystna dla kraju przyjmującego za sprawą wzrostu produkcji i produktywności krajowych pracowników. Oczywiście, imigracja humanitarna ma inny charakter od zarobkowej, choć nie zmienia to podstawowych wniosków, a raczej wzmacnia argumenty za tym, aby polski rząd umożliwił przybyłym jak najszybsze wejście na rynek pracy. Inną kwestią jest to, że większe problemy jak na razie generują powroty ukraińskich pracowników do swojego kraju, aby bronić ojczyzny.
Biorąc pod uwagę relatywnie niewielkie powiązania handlowe z Rosją, Białorusią i Ukrainą (udział tych trzech państw w polskim eksporcie to 5,6 proc., zaś w imporcie to niecałe 8 proc.), polska gospodarka nie powinna doświadczyć recesji[15]. Analitycy rewidują jednak swoje szacunki wzrostu PKB w tym roku z 4,5 proc. do 3-3,5 proc., głównie poprzez wzrost niepewności i spadek wydatków oraz wyższe ceny energii.

5. Skutki dla świata

Wielu analityków ostrzega przed poważnymi konsekwencjami wojny na Ukrainie dla światowej gospodarki. Takie pesymistyczne ostrzeżenia wydają się przesadzone na pierwszy rzut oka. Ostatecznie bowiem łączne PKB Rosji i Ukrainy nie przekracza 2 proc. światowego PKB. Dlaczego zatem wzrost gospodarczy miałby istotnie zwolnić?
Ekonomiści zwracają tutaj uwagę na to, że oba kraje są istotnymi producentami wielu surowców. Wytwarzają 60% światowego oleju słonecznikowego oraz odpowiadają za prawie 30% eksportu pszenicy. Ukraina jest także czołowym eksporterem kukurydzy, jęczmienia i żyta. Indeks żywności obliczany przez Organizację Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa wzrósł w lutym do rekordowego poziomu 140,7 (zob. wykres 4).
wykres4.png
Do tego należy oczywiście dodać rosyjskie surowce energetyczne. Dostawy z Rosji odpowiadają za ok. 47 proc. importu gazu oraz ok. 25% ropy do Unii Europejskiej. Implikuje to silną zależność Europy od rosyjskiego kurka. Gdy zostanie on zakręcony przez jedną lub drugą stronę (certyfikacja Nord Stream 2 już została zatrzymana przez Niemcy), UE będzie musiała znaleźć innych dostawców. W konsekwencji ceny ropy (zob. wykres 5) oraz gazu silnie wzrosły, co z pewnością nie pomoże gospodarce europejskiej. Wzrost cen surowców może zatem zwiększyć inflację i spowolnić wzrost gospodarczy, a także doprowadzić do niestabilności w różnych regionach świata[16].
wykres5.png

6. Podsumowanie

Wojna na Ukrainie jest humanitarną, jak również ekonomiczną katastrofą. Działania wojenne i emigracja oznacza olbrzymie straty w kapitale ludzkim i rzeczowym dla Ukrainy. Wojna toczy się na terytorium Ukrainy, ale również Rosja doświadcza gospodarczych strat, przede wszystkim ze względu na mniejszą wymianę handlową z innymi krajami, sankcje finansowe i kryzys walutowy. Najbardziej poszkodowani będą obywatele, którymi Kreml się jednak specjalnie nie przejmował nigdy. Światowa gospodarka ucierpi głównie z powodu zrywania połączeń gospodarczych z Rosją i wzrostu cen surowców. Również Polska odczuje wyższe ceny gazu i ropy, co może wzmocnić inflację konsumpcyjną. Do tego wzrosła premia za ryzyko i nastąpiła deprecjacja polskiej waluty, co również nasili inflację.
Patrząc bardziej globalnie, wojna w Europie może osłabić trendy globalizacyjne i zwiększyć podziały na świecie, nieco na wzór tych zimnowojennych, trwale podwyższając premię za ryzyko w naszym regionie. Można spodziewać się powszechnego wzrostu wydatków na zbrojenia. Gospodarka Rosji może długoterminowo tracić na znaczeniu. Obserwujemy też już odwrót od dotychczasowej polityki energetycznej forsowanej przez Niemcy. Ewentualny powrót do łask energii atomowej byłby jedną z nielicznych dobrych wiadomości. Polska korzysta również na przecenie certyfikatów na emisję CO2.
Wojna na Ukrainie jest kolejnym po pandemii koronawirusa niespodziewanym wydarzeniem, które pokazuje, że warto być przygotowanym na realizację różnych negatywnych scenariuszy. Warto zatem systematycznie oszczędzać oraz mieć zdywersyfikowany sektorowo i geograficznie portfel inwestycyjny.
Na koniec pozwolę sobie ponownie zacytować Misesa (Ludzkie działanie, s. 693, 701):
Gospodarka rynkowa wiąże się z pokojową współpracą. Rozpada się, gdy obywatele przeistaczają się w wojowników i walczą ze sobą, zaprzestając wymiany towarów i usług (…) Człowiek różni się od zwierząt tym, że dostrzega korzyści kooperacji w systemie podziału pracy. Powściąga wrodzony instynkt agresji, by współpracować z innymi ludźmi.
Miejmy nadzieję, że instynkt agresji u strony atakującej zostanie powściągnięty i wojnę zastąpi szybko pokojowa współpraca i gospodarka rynkowa.
[1] Albo – jak ujęłaby to Agnieszka Płonka – przez gang Putina.
[2] Minister infrastruktury Ukrainy Aleksander Kubrakow oszacował 7.03.2022 r. szkody w ukraińskiej infrastrukturze transportu krajowego, spowodowane inwazją Rosji, na ponad 10 mld dolarów.
[3] Dane mogą być zawyżone, gdyż ich źródłem jest ukraiński sztab generalny.
[4] Według ukraińskiej edycji Forbesa Rosja utraciła sprzęt wojskowy warty 3 mld dolarów.
[5] Gdy bank centralny trzyma rezerwy w dolarach czy euro, to nie ma w sejfie neseserów z banknotami, tylko posiada aktywa zagraniczne denominowane w dolarach czy euro. Te aktywa zostały zamrożone.
[7] Na uwagę zasługuje decyzja firm Visa i Mastercard o zawieszeniu swoich kart w Rosji, co oznacza, że te wydane przez rosyjskie banki przestają działać poza granicami Rosji, a te zagraniczne przestają działać u rosyjskich sprzedawców, co pogłębi problemy finansowe Rosjan. Warto też wspomnieć o decyzji firmy Maersk, która ogłosiła zawieszenie wszystkich dostawy do i z Rosji drogą morską, powietrzną i kolejową, z wyjątkiem żywności i leków.
[8] Jak napisał Mises w Ludzkim działaniu (s. 234): „Kierowanie wszystkimi sprawami gospodarczymi w społeczeństwie rynkowym jest zadaniem przedsiębiorców. Oni nadzorują produkcję. Trzymają ster i kierują łodzią. Powierzchowny obserwator mógłby odnieść wrażenie, że są to dowódcy. Tak jednak nie jest, gdyż muszą oni bezwarunkowo podporządkować się rozkazom kapitana. Kapitanem jest konsument”.
[9] Warto zauważyć, że skoro sankcje są wykorzystywane jako broń ekonomiczna, to protekcjonizm gospodarczy stanowi akt sabotażu ekonomicznego.
[11] Według doniesień prasowych sklepy w Rosji wprowadzają limity na zakup podstawowych produktów spożywczych.
[12] Jednak im dłużej trwa konflikt, tym początkowe zaangażowanie i chęć pomocy mogą wygasać.
[13] Warto zauważyć, że konieczność wymiany hrywien na polskie złote oznacza wzrost popytu na krajową walutę, co działa hamująco na jej deprecjację.
[14] Wynika to m.in. z tego, że imigranci są raczej komplementarni niż substytucyjni względem pracowników natywnych. Do tego w długim terminie wzrasta nie tylko podaż pracy, ale i popyt na nią. Więcej na ten temat można przeczytać w moim artykule sprzed kilku lat: https://kwartalnikrsk.pl/assets/rsk2-2016-sieroń.pdf.
[15] Wszystkie prognozy są obarczone, rzecz jasna, dużą niepewnością, chociażby ze względu na to, że nie wiadomo, jak rozwinie się wojna na Ukrainie, ilu uchodźców zostanie w Polsce, jak bardzo wzrosną ceny energii itd. Dwa lata temu, gdy pandemia dopiero się zaczynała, nie spodziewałem się lockdownów i nie doszacowałem jej wpływu na PKB. Dlatego wolę być teraz ostrożny.
[16] Za jedną z przyczyn Arabskiej Wiosny podaje się wzrost cen żywności. Ostatnio widzieliśmy też protesty w Kazachstanie wywołane wzrostem cen gazu. Wzrosty cen surowców (np. ostatnie szalone wzrosty cen niklu) mogą też doprowadzić do kłopotów firmy wykorzystujące dane surowce w swoich procesach produkcyjnych.
 

ckl78

Well-Known Member
1 881
2 033
Niemowlęta z ukraińskiego sierocińca? "To ja poproszę jedno"

Ludzie myśleli, że jak do mnie napiszą, to ja z ukraińskimi opiekunkami będziemy im wydawać te dzieci jak wafelki w sklepie.
I jeszcze jak oni to ujmowali! Byłam w szoku.
Jedna pani wysłała mi wiadomość: "Mogłabym sobie po jedno podjechać?". Inna: "Proszę pani, bym mogła sobie jedno wziąć? Bo ja mam tylko syna, to bym sobie córkę wzięła". Człowiek, którego znam z widzenia tutaj z Przemyśla, napisał: "Poproszę o jedno".
Jakaś kobieta nagle się ocknęła, że bardzo chce mieć dzieci, a nie może. A ja mówię: no, ale pewnie trzeba dopełnić formalności, tak samo, jak u nas w Polsce. A ona, że chętnie już by sobie przyjechała odebrać. No to ja się zdenerwowałam i napisałam: "A gdzie pani była kilka lat temu? Skoro nie od dziś pani wie, że nie może mieć dzieci, to dlaczego pani nie adoptowała dziecka z Polski? Tu też mamy domy dziecka". I już się nie odezwała.

Odkąd wybuchła wojna w Ukrainie, połowy znajomych już nie ma w moim życiu.
Np. tych, którzy mieli pretensje: "Jak możesz pomagać Ukraińcom? Musisz pamiętać, co się stało na Wołyniu!". Ja na to, że pamiętam, ale to nie znaczy, że mam obarczać kolejne pokolenia tym, co zrobili dziadkowie i pradziadkowie, i to tylko niektórych Ukraińców.

Jak zareagowaliście, kiedy przyjechał do was Kaczyński i Morawiecki?

Stanęliśmy na peronie i śmiałam się do kolegów: "Nie mam jajek, więc dajcie mi przynajmniej pierogi, to będę pierogami rzucała". A żołnierz koło mnie mówi: "Daj spokój, dziewczyno, bo cię zamkną! A masz dzieci na wychowaniu!".

I staliśmy tak w oczekiwaniu, oddzieleni siatką, aż w końcu, jak przechodzili Kaczyński z Morawieckim, to krzyknęłam do nich: "A ja mam pytanie! Podziękowaliście polskim wolontariuszom?"
Panowie nie zaszczycili mnie odpowiedzią..

Odważna pani jest.
No bo się zdenerwowałam! Że polski rząd spija śmietankę z tego, co robi zwykły Kowalski. Ja nie mówię o naszym piątym peronie, ale o każdym człowieku w Polsce, który bezinteresownie pomaga.


W Polsce procedury adopcyjne to długa droga - może z rodzinami zastępczymi jest lepiej?
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Wygrana Ukraińców powoduje też, że mają wreszcie propolski i rusofobiczny mit narodowy, jakim mogą zastąpić banderyzm. Odtąd nie będą musieli się już do tego odwoływać, bo mają znacznie lepszych, świeżych bohaterów, pośród których żyją i jakich będą mogli sobie po wojnie zasłużenie fetować.
Transformacja tożsamości już jest w toku.
 

Hanki

Secessionist
1 531
5 108
 
Do góry Bottom