Samochody, wozidła i rakietowozy - główny temat motoryzacyjny. Elektromobilność vs spalinogród

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Poza tym, trzymając się prześmiewczej narracji Clarksonowo-TopGearowej, głównym problemem Tesli nie jest wcale elektryczność, a to, że jest samochodem amerykańskim. A w Stanach Zjednoczonych nie znają koncepcji zakrętu, nie potrafią więc budować aut zdolnych zmieniać kierunek jazdy. Raczej niewiele się w tym temacie zmieniło od czasu tych zwrotnych krążowników szos:


Kiedyś nawet chłopcy z TG urządzili konkurs na skręcanie dla różnych amerykańskich klasyków: ciasne łuki, nawroty. Przy promieniach skrętu tamtych wozów mieliśmy oczywiście do czynienia z niezłą komedią. Tesla wypadłaby pewnie podobnie.
 
Ostatnia edycja:

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Bo Model S to taka limuzyna/drogi sedan, więc powinno się go porównywać do aut w jego klasie w stylu Audi A8, Mercedesa S czy Lexusów i w takiej kategorii ma miażdżącą przewagę

I zapewne znalazłby się dojebany sedan z segmentu luksusowego, który dałby mu na dystansie radę (Audi S8 czy S8 Plus). Poza tym, nie każda Tesla S jest tym modelem z maksymalnym przyśpieszeniem (bo tylko S85D i P90D), standardowe modele już przyśpieszają odrobinę słabiej (choć wciąż super), ale mają maksymalną prędkość w okolicach 210 kmh, a większość sedanów benzynowych w cenach Tesli ma ograniczniki na 250 kmh. Przewaga Tesli maleje z dystansem, bo do 1/4 mili to rzeczywiście bije większość niesportowych samochodów, ale im dystans dalszy i droga bardziej kręta, tym gorzej.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Widać, ostatnie wieści podrażniły nieco ambicje konstruktorów Tesli i można sobie wgrać apgrejda dla wielkosiusiakowców.

Tesla Model S po aktualizacji firmware jeszcze szybsza: setka w 2,4s
13.01.2017 14:52
Jeśli nadal sportowe auta kojarzą się wam z silnikami benzynowymi o dużej pojemności, to jesteście w sporym błędzie. Zasilane tradycyjnym paliwem superszybkie auta mogą pozazdrościć osiągów elektrycznym braciom, którzy nie mają problemów z zejściem poniżej 2,5 s w przyspieszeniu od 0 do 100 km/h.

Silnik elektryczne, które błędnie mogą kojarzyć się z pojazdami do powolnego poruszania się w mieście, uzyskują ogromny moment obrotowy i to dostępny w bardzo szerokim zakresie. Co to daje? Przykładowo zaprezentowany na tegorocznych targach CES, elektryczny Faraday Future FF 91 w amerykańskiej setce, czyli od 0 do 60 mph (ok. 96 km/h) osiąga 2,39s. To wynik lepszy od jednego z najpotężniejszych aut z silnikiem benzynowym – Bugatti Chiron dysponujące silnikiem W16 wypada minimalnie gorzej.

Po prezentacji Faraday Future FF 91 szybko został okrzyknięty godnym rywalem Tesli. Najwyraźniej firma Elona Muska poczuła oddech konkurencji, bowiem najnowszą aktualizacją firmware swojego Modelu S poprawiła osiągi. Topowa wersja P100D już wcześniej zachwycała przyspieszeniem, ale po wgraniu nowszej wersji oprogramowania, w niezalecanym trybie Ludicrous Plus, amerykańską setkę osiągniemy w 2,4s, piekielnie szybko!

Tesla Model S ostrzega: jeśli się boisz, wracaj do Mamy

Przyspieszenie jest tak duże, że wręcz Tesla nie poleca by włączać specjalny tryb. Wywoływane wówczas przeciążenie negatywnie wpływa na stan komponentów auta, z drugiej strony, chyba warto je poświęcić za doznania związane z osiągnięciem 96 km/h w zaledwie 2,4s. Po włączeniu trybu Ludicrous Plus dostajemy informację, że Model S właśnie stał się bardzo szybki – wyświetlana jest krótka animacja, kojarząca się ze skokiem w nadprzestrzeń z filmu Gwiezdne Wojny.

 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Było już?

Oto brutalna prawda o samochodach elektrycznych
Producenci
Wczoraj, 31 stycznia (10:54)

Elektryczne samochody mogą być bardziej szkodliwe dla środowiska niż te tradycyjne - uważają amerykańscy badacze z Uniwersytetu Karoliny Północnej.

Elektryczne auta nie produkują zanieczyszczeń, ale ważne jest to, skąd pochodzi prąd do ich zasilania, piszą naukowcy. Na zachodzie USA, gdzie duża część energii pochodzi ze źródeł odnawialnych, auta elektryczne faktycznie mniej szkodzą środowisku niż auta z silnikami spalinowymi. Ale w innych częściach kraju jest odwrotnie, tłumaczy Kori Locke z tygodnika "Nature".

Na środkowym zachodzie elektryczne samochody produkują więcej zanieczyszczeń, bo są zasilane energią z elektrowni węglowych - wyjaśnia naukowiec.

Obecnie rządowe dopłaty do elektrycznych aut są w USA wszędzie takie same. Autorzy badań sugerują jednak, że powinno się je zróżnicować w różnych stanach.

Od redakcji:

Tyle amerykańscy naukowcy.Przypomnijmy, że Polska należy do krajów z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem. Mimo tego, rząd chce rozwijać energetykę węglową, jednocześnie doprowadził do paraliżu rynku energetyki wiatrowej. Dodatkowo, padają slogany o rozwoju samochodów elektrycznych, których wkrótce na polskich drogach ma jeździć milion. Ten milion aut ma czerpać energię powstającą niemal wyłącznie w efekcie spalania węgla.

To wszystko nie doprowadzi do poprawy, a do pogorszenia jakości powietrza. O tym, że samochód elektryczny jadący na "węglowym" prądzie truje znacznie bardziej niż obecne samochody spalinowe pisaliśmy, podpierając się konkretnymi wyliczeniami w tekście: Auta elektryczne, a polski węgiel, czyli jeden wielki absurd.

IAR/INTERIA.PL

Kupić elektryka i jeździć nim po Krakowie? Pure evil! Muahahahahaha.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Było już?

Oto brutalna prawda o samochodach elektrycznych
Producenci
Wczoraj, 31 stycznia (10:54)

Elektryczne samochody mogą być bardziej szkodliwe dla środowiska niż te tradycyjne - uważają amerykańscy badacze z Uniwersytetu Karoliny Północnej.

Elektryczne auta nie produkują zanieczyszczeń, ale ważne jest to, skąd pochodzi prąd do ich zasilania, piszą naukowcy. Na zachodzie USA, gdzie duża część energii pochodzi ze źródeł odnawialnych, auta elektryczne faktycznie mniej szkodzą środowisku niż auta z silnikami spalinowymi. Ale w innych częściach kraju jest odwrotnie, tłumaczy Kori Locke z tygodnika "Nature".

Na środkowym zachodzie elektryczne samochody produkują więcej zanieczyszczeń, bo są zasilane energią z elektrowni węglowych - wyjaśnia naukowiec.

Obecnie rządowe dopłaty do elektrycznych aut są w USA wszędzie takie same. Autorzy badań sugerują jednak, że powinno się je zróżnicować w różnych stanach.

Od redakcji:

Tyle amerykańscy naukowcy.Przypomnijmy, że Polska należy do krajów z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem. Mimo tego, rząd chce rozwijać energetykę węglową, jednocześnie doprowadził do paraliżu rynku energetyki wiatrowej. Dodatkowo, padają slogany o rozwoju samochodów elektrycznych, których wkrótce na polskich drogach ma jeździć milion. Ten milion aut ma czerpać energię powstającą niemal wyłącznie w efekcie spalania węgla.

To wszystko nie doprowadzi do poprawy, a do pogorszenia jakości powietrza. O tym, że samochód elektryczny jadący na "węglowym" prądzie truje znacznie bardziej niż obecne samochody spalinowe pisaliśmy, podpierając się konkretnymi wyliczeniami w tekście: Auta elektryczne, a polski węgiel, czyli jeden wielki absurd.

IAR/INTERIA.PL

Kupić elektryka i jeździć nim po Krakowie? Pure evil! Muahahahahaha.
Tyle, że o ile kojarzę to za 70% emisji cząstek stałych, zwanych smogiem odpowiadają prywatne gospodarstwa domowe i ich przydomowe spalarnie. Czyli samochody z katalizatorami i innymi filtrami + przemysł to jakiś margines emisji w tym kraju.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Inne podejście do kwestii akumulatorów...

Przejedzie na prądzie 1000 km. "Ładowanie" trwa 5 minut!
Prototypy Dzisiaj, 9 lutego (12:06)
Wygląda na to, że Szwajcarzy znaleźli sposób na pozbycie się największych wad samochodów elektrycznych – niewielkiego zasięgu i konieczności długotrwałego ładowania akumulatorów.

Na salonie w Genewie zadebiutować ma nowy, koncepcyjny pojazd marki NanoFlowcell o nazwie Qunat 48VOLT. Zastosowana przez Szwajcarów technologia może na dobre odmienić świat motoryzacji!

Firma, jak sama nazwa wskazuje, skupia się na układach elektrycznych wykorzystujących - mało znane - chemiczne akumulatory przepływowe. Sam pomysł został opatentowany w 1976 roku przez NASA. Pierwotnie chodziło o nowy, efektywniejszy, sposób przechowywania energii elektrycznej na wahadłowcach kosmicznych.

Jak to działa? W dużym uproszczeniu: zamiast klasycznego elektrolitu wykorzystywanego w akumulatorach ołowiowych - w systemie baterii przepływowych stosowane są dwa reagenty w postaci cieczy (w różnych stanach jonowych). Prąd elektryczny wytwarzany jest w ogniwie (z reguły zbudowanym ze stopów cynku), po dostarczeniu do niego obu składników. Do tej pory używano specjalnych - bardzo kosztownych - elektrolitów bazujących na wanadzie. Obecnie wykorzystuje się również związki organiczne, występujące w roślinach lub ropie naftowej.
0006DTKHSC867I0E-C122-F4.jpg

NanoFlowcell Qunat 48VOLT /

Zastosowanie tego typu rozwiązania w samochodzie ma zasadniczo same zalety. Przede wszystkim pozwala uzupełniać energię w taki sam sposób, jak w przypadku samochodów z silnikami spalinowymi. Po rozładowaniu baterii można po prostu wypompować ze zbiorników zużyty elektrolit i zastąpić go nowym. Cała operacja nie powinna trwać dłużej, niż kilka minut. Akumulatory przepływowe mają też zdecydowanie wyższą trwałość, niż stosowane obecnie w motoryzacji baterie litowo-jonowe. Gdzie jest haczyk?

Oczywiście chodzi o pieniądze. Problemem jest nie tylko brak infrastruktury, ale też wysoki koszt produkcji elektrolitów. Do tej pory przeszkodą była również wielkość samych ogniw. Chociaż miały dużą sprawność, zastosowanie ich w samochodzie osobowym wydawało się niemożliwe. Wygląda jednak na to, że Szwajcarzy poradzili sobie z tą kwestią.

Wg NanoFlowcell firmie udało się stworzyć układ, w którym 1 kg cieczy jest w stanie dostarczyć 20 razy więcej energii niż 1 kg akumulatorów kwasowo-ołowiowych i 5 razy więcej energii niż baterie litowo-jonowe. Trzeba jednak pamiętać, że - dla porównania - jeden kilogram benzyny jest w stanie dostarczyć 40 razy więcej energii niż akumulator kwasowy i 20 razy więcej niż litowo-jonowy.

W koncepcyjnym Qunat 48VOLT zastosowano dwa zbiorniki reagentów (płyny jonowe naładowane dodatnie i ujemnie), każdy mieszczący po 200 l. Zdaniem producenta wystarcza to, by samochód miał zasięg około 800 km. Sprawność układu robi wrażenie, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że auto napędzają cztery silniki elektryczne, które - w topowej wersji - dostarczać mogą nawet 1090 KM! Sam akumulator wytwarza napięcie 735 Voltów i generuje prąd o natężeniu aż 92 Amperów! Zdaniem Szwajcarów tankowanie do pełna zajmuje jedynie 5 minut.

W przypadku modelu Qunat 48VOLT, jaki można będzie podziwiać w Genewie, układ napędowy osiągać ma moc 760 KM, co przekłada się na sprint do 100 km/h w 2,4 s (!) i prędkość maksymalną 300 km/h. Zasięg pojazdu oscylować ma w granicach 1000 km!



Firmie udało się również rozwiązać problem magazynowania zużytego "elektrolitu". NanoFlowcell podkreśla, że - podobnie jak w przypadku wykorzystujących wodór ogniw paliwowych - w ich układzie zużyty płyn wydalany jest z pojazdu w postaci nieszkodliwego "pyłu wodnego", co sugeruje, że oba reagenty bazują na związkach organicznych.

Czyżby przed elektryczną motoryzacją otwierały się właśnie zupełnie nowe możliwości?

Paweł Rygas


Przy tankowaniu elektrolitu, cała zabawa w elektryczność zaczyna mieć sens, przynajmniej z perspektywy użytkownika. Tylko ile będą kosztowały stacje "paliw"?
 

Politolog przyszly

Well-Known Member
263
696
Od 3 miesięcy mam auris hybryde, dla mnie nie wygląd auta jest ważny tylko niezawodność i funkcjonalność. Jestem mega zadowolony z wyboru zawsze preferowalem toyote za niezawodność, a spalanie tego auta to jest masakra przy jeździe w mieście lub na tempomacie 100km/h spalanie 3.9/4 litry prędkością autostradową 4.5/5 litrów. Dodatkowy atut to dużo mniej części które wymagają wymiany/serwisu. Wiadomo nie jest to auto do zapierdalania, ale przy 146 koniach zbiera się całkiem fajnie. Największy minus to jednostopniowa automatyczna skrzynia biegów mianowicie przy ostrym przyspieszaniu drażni dźwięk silnika, ale da się przeżyć.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Od 3 miesięcy mam auris hybryde, dla mnie nie wygląd auta jest ważny tylko niezawodność i funkcjonalność. Jestem mega zadowolony z wyboru zawsze preferowalem toyote za niezawodność, a spalanie tego auta to jest masakra przy jeździe w mieście lub na tempomacie 100km/h spalanie 3.9/4 litry prędkością autostradową 4.5/5 litrów. Dodatkowy atut to dużo mniej części które wymagają wymiany/serwisu. Wiadomo nie jest to auto do zapierdalania, ale przy 146 koniach zbiera się całkiem fajnie. Największy minus to jednostopniowa automatyczna skrzynia biegów mianowicie przy ostrym przyspieszaniu drażni dźwięk silnika, ale da się przeżyć.
Jak mniej jak masz dwa silniki zamiast jednego?
 

Politolog przyszly

Well-Known Member
263
696
hybryda wolniej zużywa hamulce (efekt dodatkowy odzyskiwania energii podczas zwalniania), nie ma klasycznych sprzęgła, alternatora, rozrusznika, pasków klinowych
rozrząd jest na łańcuchu. Toyota daje 10 lat gwarancji na baterie tylko raz w roku trzeba zrobić przegląd za 200 zł.
 

ernestbugaj

kresiarz umysłów
851
3 044
W kontekście tego co wkleił FatBantha to co napiszę może być nieaktualne, aczkolwiek ta technologia jest nadal tak droga, że będą z niej mogli korzystać nieliczni.
Dla mnie zielone samochody są pedalskie bo wybierając je jako środek transportu, świadomie rezygnuje się z wolności jaką daje jazda autem napędzanym paliwem konwencjonalnym. No do czasu jak trzeba zatankować. :) Ale generalnie po pierwsze są droższe, po drugie mają mniejszy zasięg, po trzecie ładowanie trwa wieki, a punktów do ładowania jest jak na lekarstwo.
Więc kupując takie auto trzeba świadomie sobie powiedzieć - chcę gorszy, w domyśle mniej użyteczny samochód, bo nie będę zatruwał planety. Pedalskie jak nic.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 521
Te auta-kulki wyglądają pedalsko bo są po prostu dla kobiet. Jedno- lub dwuosobowe samochody z miejscem na zakupy i torebkę. Kobietom (niektórym ) po prostu mogą się podobać i oto chodzi w jej sprzedaży. Są małe, więc łatwo je zaparkować w centrum handlowym, a niestety większość pań ma spore kłopoty z parkowaniem dużych samochodów.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Tym razem nie kolejny samochód, a elektryczny motocykl. I to nie jakaś tam nowa firma, a stara znana marka KTM. I nie jakiś prototyp, a motocykl dostępny od kilku lat. W wersji drogowej 15kW (11hp) przy 110kg masy, czyli dopuszczony dla Kat. B lub A1 16 lat. W wersji normalnej 16kW (22hp) przy 108kg masy, czyli można już zacząć cieszyć się jazdą.
Do wyboru trzy motocykle Freeride E-xxx lub E-ride:
http://www.ktm.com/e-ride/
Niestety wszystkie to enduro, w tym jeden enduro/supermoto. Ale jedno jest niemal pewne, nie są pedalskie. Cena nie jest zachęcająca, bo > 30.000 PLN.

 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Szczerze mówiąc to ten pomysł podoba mi się o wiele bardziej, niż kompletna elektryfikacja samochodów. Zwłaszcza przy kontynentalnych warunkach pogodowych ze srogimi zimami.

Co zastąpi ropę naftową? To może być wodór
SAMOCHODY ELEKTRYCZNE Piątek, 16 marca (12:10)
W styczniu ubiegłego roku, przy okazji Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, 13 koncernów powołało Komitet Promocji Wodoru.

To pierwsza inicjatywa tego rodzaju na świecie. Jej celem jest wypromowanie wodoru jako jednego z kluczowych rozwiązań w dziedzinie zrównoważonego magazynowania i dystrybucji energii. Wodór to wszechstronny nośnik energii o wielu zaletach - jego wykorzystywanie nie uwalnia CO2 ani szkodliwych substancji do atmosfery, dlatego jest uznawany za czyste paliwo oraz źródło energii i może odgrywać ważną rolę w przestawianiu systemu energetycznego na niskoemisyjne rozwiązania.

Do tej pory w skład Komitetu Promocji Wodoru wchodziło 13 dyrektorów i prezesów firm z różnych branż. Jego założycielami są: Air Liquide, Toyota, Alstom, Anglo American, BMW Group, Daimler, ENGIE, Honda, Hyundai, Kawasaki, Royal Dutch Shell, The Linde Group i Total.

W ostatnim czasie Komitet rozszerzył się o 11 nowych członków. To firmy: 3M, Bosch, China Energy, Great Wall Motor, JXTG Nippon Oil & Energy Corporation i Weichai, które dołączą do grupy sterującej, oraz Hexagon Composites, Marubeni, McPhy, Nel Hydrogen i Royal Vopak, które będą wspierały jego działania.

Wzmocnienie "Komitetu Wodoru" o nowych członków uczyniło z niego potężną grupę lobbingu na rzecz tego paliwa. Stowarzyszone przedsiębiorstwa łącznie uzyskują roczny przychód ponad 1,6 biliona euro i zatrudniają 2,5 miliona ludzi!

Jak wynika z raportu "Hydrogen, scaling up" opublikowanego przez Komitet Promocji Wodoru w listopadzie 2017 roku, w 2050 roku po drogach całego świata może jeździć 400 milionów wodorowych samochodów osobowych, 15-20 milionów ciężarówek i 5 milionów autobusów. Ich udział w odpowiednich segmentach transportu wynosić może między 20-25 procent. Tak znacząca flota pojazdów wodorowych spowoduje redukcję CO2 równą jednej trzeciej redukcji wymaganej od transportu przez słynne porozumienie klimatyczne z Paryża.

W Polsce nowa ustawa o elektromobilności przyznała uprawnienia samochodom na wodorowe ogniwa paliwowe do zwolnienia z akcyzy oraz wjazdu do stref czystego transportu ustanawianych przez samorządy. Cztery polskie koncerny - Orlen, Lotos, Azoty i Tauron planują inwestycje w infrastrukturę tankowania wodoru. Orlen zdobył już w tej kwestii pierwsze doświadczenia, otwierając pierwszy punkt tankowania wodoru na jednej ze swoich stacji benzynowych w Niemczech.

W ocenie wielu ekspertów zasilania samochodów wodorem byłoby dla środowiska korzystniejsze, niż skokowy wzrost zainteresowania nabywców samochodami bateryjnymi. Upowszechnienie się aut z ogniwami paliwowymi pozwoliłoby np. ograniczyć dewastację środowiska związaną z masowym wydobyciem niklu czy kobaltu.

Problemem pozostają jednak sposoby produkowania i przechowywania wodoru na masową skalę. Wprawdzie paliwo to uzyskać można stosunkowo łatwo (np. przez elektrolizę wody), ale potrzebny do tego prąd powstaje przecież ze spalania paliw kopalnych. Bilans energetyczny nie wygląda więc zbyt korzystnie. Naukowcy od lat starają się więc usprawnić sposoby pozyskiwania wodoru z wykorzystaniem tzw. zielonej energii pochodzącej z zasobów odnawialnych.
Jak tak sobie oglądam filmiki opisujące użytkowanie elektryków, to ich eksploatacja nie zapewnia wcale spokoju i komfortu. Ludzie, którzy tym jeżdżą muszą non stop liczyć się z ekonomiką, męczą decyzjami o ogrzewaniu, słuchaniu głośno radia, samą jazdą, bo każdy wat jest wyliczony i komputer pokładowy pokazuje ci trendy oraz zmniejszający się zasięg przy takiej a nie innej jeździe.

Użytkowanie elektyka na razie przypomina pokonywanie pustyni przez karawanę - od oazy do oazy. Trzeba mieć zaplanowane trasy i bardzo oszczędnie dysponować zasobami. Inna sprawa, że jeśli ktoś jest drobiazgowy i wprowadzenie tego rodzaju rygorów mu nie przeszkadza, to naprawdę jeździ się o wiele taniej. Coś za coś.





Po obejrzeniu tego, stwierdzam: meh... to ja już wolę wozy na wodór. Być może trudniej je będzie też autonomizować i będą mniej skomputeryzowane. Wiadomo, lepszy drogowy konserwatyzm, bo można uskuteczniać krzysizm, gdy się ma ochotę i ciść ten gaz.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Nowy samochód z Estonii coraz bliżej
SAMOCHODY ELEKTRYCZNE
Dzisiaj, 5 czerwca (11:00)
W 2016 roku, gdy powołano do życia spółkę Electromobility Poland, estoński startup o nazwie Nobe ogłosił rozpoczęcie prac nad własnym pojazdem elektrycznym. Estończycy pochwalili się właśnie gotowym projektem karoserii.
0007EI31QG2XITJB-C122-F4.jpg

Nobe 100/
Efekt prac estońskich stylistów nosi nazwę Nobe 100. To jedyny w swoim rodzaju, utrzymany w stylistyce retro, trójkołowiec z centralnym kołem tylnym. Producent zapewnia, że auto ma być wykonane z materiałów, które "łatwo poddać można procesowi recyklingu", a projekt opracowano w taki sposób, by można go było dostosowywać do zmieniających się wymagań (a co za tym idzie, zdecydowanie przedłużyć czas eksploatacji).

Wykonane z lekkich, kompozytowych materiałów, nadwozie pomieści trzech dorosłych pasażerów. Noble 100 ma być pojazdem elektrycznym lub hybrydowym. W roli ciekawostki traktować należy fakt, że auto posiadać ma napęd na wszystkie koła! Kombinowany zasięg wynosić ma 200 km. Prędkość maksymalna to 110 km/h. Pełne ładowanie baterii trwać będzie około 2 godzin (ich pojemność pozostaje tajemnicą).

Estończycy wystartowali waśnie z niecodzienną kampanią społecznościową mającą na celu pozyskanie inwestorów, którzy pomogą zbudować fabrykę i uruchomić linę montażową. Ambitny plan zakłada zebranie kwoty... 1 mln euro. Inwestorzy wesprzeć mogą firmę za pośrednictwem specjalnego serwisu internetowego.

0007EI3230OF37Q5-C122-F4.png

Nobe 100/
Biorąc pod uwagę, że przyszły producent dysponuje jedynie pełnowymiarową makietą pojazdu, cel wydaje się bardzo odległy. Trzeba jednak przyznać, że dotychczasowe osiągnięcia Estończyków i tak dystansują dorobek Electromobility Poland.

0007EI34DEU67IYD-C122-F4.png

Nobe 100/
Polskiej spółce do dziś nie udało się nawet wypracować jasnego stanowiska w tak fundamentalnych kwestiach, jak np. rodzaj nadwozia czy rynkowe pozycjonowanie pojazdu...
Wygląda jak nieślubne potomstwo Citroëna DS i taczek.
 

Claude mOnet

Well-Known Member
1 034
2 339
Nowy samochód z Estonii coraz bliżej
SAMOCHODY ELEKTRYCZNE
Dzisiaj, 5 czerwca (11:00)
W 2016 roku, gdy powołano do życia spółkę Electromobility Poland, estoński startup o nazwie Nobe ogłosił rozpoczęcie prac nad własnym pojazdem elektrycznym. Estończycy pochwalili się właśnie gotowym projektem karoserii.
0007EI31QG2XITJB-C122-F4.jpg

Nobe 100/
Efekt prac estońskich stylistów nosi nazwę Nobe 100. To jedyny w swoim rodzaju, utrzymany w stylistyce retro, trójkołowiec z centralnym kołem tylnym. Producent zapewnia, że auto ma być wykonane z materiałów, które "łatwo poddać można procesowi recyklingu", a projekt opracowano w taki sposób, by można go było dostosowywać do zmieniających się wymagań (a co za tym idzie, zdecydowanie przedłużyć czas eksploatacji).

Wykonane z lekkich, kompozytowych materiałów, nadwozie pomieści trzech dorosłych pasażerów. Noble 100 ma być pojazdem elektrycznym lub hybrydowym. W roli ciekawostki traktować należy fakt, że auto posiadać ma napęd na wszystkie koła! Kombinowany zasięg wynosić ma 200 km. Prędkość maksymalna to 110 km/h. Pełne ładowanie baterii trwać będzie około 2 godzin (ich pojemność pozostaje tajemnicą).

Estończycy wystartowali waśnie z niecodzienną kampanią społecznościową mającą na celu pozyskanie inwestorów, którzy pomogą zbudować fabrykę i uruchomić linę montażową. Ambitny plan zakłada zebranie kwoty... 1 mln euro. Inwestorzy wesprzeć mogą firmę za pośrednictwem specjalnego serwisu internetowego.

0007EI3230OF37Q5-C122-F4.png

Nobe 100/
Biorąc pod uwagę, że przyszły producent dysponuje jedynie pełnowymiarową makietą pojazdu, cel wydaje się bardzo odległy. Trzeba jednak przyznać, że dotychczasowe osiągnięcia Estończyków i tak dystansują dorobek Electromobility Poland.

0007EI34DEU67IYD-C122-F4.png

Nobe 100/
Polskiej spółce do dziś nie udało się nawet wypracować jasnego stanowiska w tak fundamentalnych kwestiach, jak np. rodzaj nadwozia czy rynkowe pozycjonowanie pojazdu...
Wygląda jak nieślubne potomstwo Citroëna DS i taczek.
To jest żart czy na serio? Jak na serio to ja pier***ę, Morawiecki ze zlasowanym mózgiem lepiej kuma temat niż ta estońska banda jełopów... Normalnie Monty Python...

Ps. No dobra, niby zielony jest do dupy, ale wolałbym poniższy niż każdy elektryczny, nawet Teslę Roadstera:
jay-kay-laferrari-h.jpg
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom