Rządy Prawa i Sprawiedliwości

D

Deleted member 6610

Guest
Waszczykowski: gdybyśmy oddali władzę, doszłoby do wielkiego chaosu w Polsce.

Na początku prowadzący zapytał gościa programu o sytuację związaną ze szczepieniami przeciw COVID-19 w Polsce. - Jest tak dobrze na ile mamy szczepionek - powiedział Witold Waszczykowski. - Są wykorzystywane w takim tempie na ile jest to możliwe. Nie ma żadnych szczepionek, które odkładamy na później dla jakichś grup uprzywilejowanych - dodał.
Jak podkreślił, "problem polega na braku szczepionek, a nie na naszych zdolnościach". Te "zdolności" na tle Unii Europejskiej - jak stwierdził polityk - "są jedne z najlepszych”.

Na pytanie o sytuację Zjednoczonej Prawicy Witold Waszczykowski odpowiedział, że koalicja jest w "niezłej" kondycji. Europoseł skomentował też wywiad prezesa PiS. - Od tego jest naszym szefem i mentorem. Część polityków oczekuje pewnej wykładni i bardzo dobrze, że w kluczowych momentach Jarosław Kaczyński takich wywiadów udziela i tłumaczy pewną politykę - stwierdził.

- Zgadzam się z Jarosławem Kaczyńskim, że jeśli spory w Zjednoczonej Prawicy miałyby dotyczyć kwestii ambicjonalnych, to one są przykre i nie do zaakceptowania - tłumaczył.

- Nie mamy dzisiaj alternatywy. Gdybyśmy oddali władzę, to doszłoby do wielkiego chaosu w Polsce, odwrócenia wielu reform, zatrzymana całej polityki społecznej i socjalnej, zmiany sojuszy w Europie - powiedział europoseł.


I kury przestałyby się nieść.
 

myname

Active Member
307
218
Zdelegalizowanie to może ulga od politycznej kiły ONR, ale trzeba popatrzeć na to, że rząd może przyjąć taktykę będziemy legalizować partie tylko zbiegające się z naszą koncepcją.Delegalizować partie całkowicie programowo zbieżne.Decydowanie władzy sądowniczej, a nie długo już tylko partyjnej woli o tym czy ktoś może legalnie wyrażać swoje poglądy to droga do totalitaryzmu.Oczywiście były naciski międzynarodowe i może to one kierowały całą sprawą.Wydaje się, że to jest cała obłuda społecznej wolności w Polsce i strach ustalonego systemu.A tu jeszcze dam do link do wojny Ziobro, który chcę użyć sądowej knagi.Faszyzm to zło, ale na jakiej zasadzie i dla kogo ma sąd dawać etykietki?Wolność słowa musi się kończyć na kropce dzieląc na przykład podrzeganie do śmierci.Pan fukcjonariusz też może się zapisać na przykład do Konfy czy KO, Lewicy, a i tak to żadna alternatywa i napisze pochwałę.




 
Ostatnia edycja:
D

Deleted member 6610

Guest
Nowy plan rządu. Zabiegi na NFZ wstrzymane, a składka zdrowotna wzrośnie?

Rząd w dalszym ciągu poszukuje pieniędzy, które mogą zwiększyć wpływy do budżetu państwa. Tym razem pojawił się pomysł podniesienia obowiązkowych opłat na służbę zdrowia. Obecnie planów na podwyższenie składki zdrowotnej jest kilka.

Pierwszy z nich miałby dotyczyć najlepiej zarabiających przedsiębiorców, którzy obecnie bez względu na osiągnięte dochody opłacają składkę w wysokości zryczałtowanej (w 2021 roku 381,81 zł miesięcznie). Po zmianie kwota składki miałaby być uzależniona od realnych zarobków. Druga opcja to ograniczenie liczby ubezpieczonych w KRUS i osób korzystających z ulg w opłacaniu składki zdrowotnej. Trzeci pomysł to podwyższenie składki zdrowotnej u pracowników przy jednoczesnym zwiększeniu kwoty podlegającej odliczeniu od podatku.


Zobacz więcej: https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-podwyzszenie-skladki-zdrowotnej

Najlepszym pomysłem byłaby likwidacja NFZ.
 

myname

Active Member
307
218
Jeszcze przejmują nawet socjalistów.Teraz mogą się klepać po plecach i wprowadzić kartki.System w Polsce jest tak śmieszny, że to w głowie się nawet nie mieści.Słyszeliście już o pomyśle o kartkach?
 
D

Deleted member 6610

Guest
Kary za wykroczenia skarbowe wzrosną do 14 tys. zł. Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o podatku akcyzowym.

Obecnie mandatem karnym można nałożyć karę grzywny w maksymalnej wysokości 5-6 tys. zł. Po zmianie, np. za niewysłanie deklaracji podatkowej, nawet "zerowej", będzie trzeba zapłacić 14 tys. zł. Zmiany w kodeksie karnym skarbowym znalazły się w nowelizacji przepisów o akcyzie.

Według Prawo.pl podatnikom trudniej będzie teraz uniknąć konieczności zapłaty podatku akcyzowego od samochodu sprowadzonego z zagranicy. Po zmianach nie będzie już też bezterminowych wiążących informacji akcyzowych. To jednak nie koniec. W nowelizacji akcyzy jest też zmiana przepisów Kodeksu karnego skarbowego.

W uzasadnieniu projektu nowelizacji wskazane zostało, że proponuje się podniesienie wysokości górnej granicy kary grzywny orzekanej w postępowaniu mandatowym. Zdaniem rządu, jest to realizacja postulatów praktyki, która dostrzega konieczność objęcia tym postępowaniem szerszego zakresu czynów zabronionych kwalifikowanych jako wykroczenie skarbowe. Według autorów projektu, zmiana ta powinna również posłużyć odciążeniu sądów w sprawach o wykroczenia skarbowe.


 

myname

Active Member
307
218
Kary za wykroczenia skarbowe wzrosną do 14 tys. zł. Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o podatku akcyzowym.

Obecnie mandatem karnym można nałożyć karę grzywny w maksymalnej wysokości 5-6 tys. zł. Po zmianie, np. za niewysłanie deklaracji podatkowej, nawet "zerowej", będzie trzeba zapłacić 14 tys. zł. Zmiany w kodeksie karnym skarbowym znalazły się w nowelizacji przepisów o akcyzie.

Według Prawo.pl podatnikom trudniej będzie teraz uniknąć konieczności zapłaty podatku akcyzowego od samochodu sprowadzonego z zagranicy. Po zmianach nie będzie już też bezterminowych wiążących informacji akcyzowych. To jednak nie koniec. W nowelizacji akcyzy jest też zmiana przepisów Kodeksu karnego skarbowego.

W uzasadnieniu projektu nowelizacji wskazane zostało, że proponuje się podniesienie wysokości górnej granicy kary grzywny orzekanej w postępowaniu mandatowym. Zdaniem rządu, jest to realizacja postulatów praktyki, która dostrzega konieczność objęcia tym postępowaniem szerszego zakresu czynów zabronionych kwalifikowanych jako wykroczenie skarbowe. Według autorów projektu, zmiana ta powinna również posłużyć odciążeniu sądów w sprawach o wykroczenia skarbowe.


Przy tym ich zjebaniu gospodarczym to zaraz będzie można palić w piecu 14000 zł.
 

cyklista

Well-Known Member
518
621


Rząd chce zniechęcić do przechodzenia na emeryturę.

Za mało pracujemy, a na emeryturę idziemy za wcześnie - takie wnioski można wysnuć po lekturze Krajowego Planu Odbudowy.
Money.pl dotarło do dokumentu, który do 30 kwietnia ma trafić do Brukseli.




View: https://twitter.com/LewiatanTweets/status/1387732159306375169
 

kran

Well-Known Member
703
698
Opłata reprograficzna

Rząd – mimo sporych kontrowersji – chce jednak rozszerzyć opłatę reprograficzną na kolejne rodzaje urządzeń elektronicznych. Spowoduje to podniesienie cen zdecydowanej większości urządzeń mniej więcej o 40 złotych na każdym tysiącu.

W Rządowym Centrum Legislacji opublikowano projekt rozporządzenia do ustawy dotyczącej m.in. wysokości opłaty reprograficznej i towarów nią objętych. W przypadku większości z nich danina będzie wynosiła 4 proc. ceny brutto – czyli 4 złote na każde 100 zł z ceny produktu. Na pierwszy ogień idą wszelkie zestawy oraz osobno sprzedawane urządzenia audio i audio-wideo, które mają funkcję "nagrywania lub odtwarzania nośników zewnętrznych".
W przypadku najbardziej popularnych laptopów, w przedziale od 2,5 do 3 tys. zł, ceny pójdą w górę o 100- 120 zł. Opłata reprograficzna dosięgnie również nabywców telewizorów, i to nie tylko tych z systemem Smart TV. W przypadku modeli w cenie od 3 do 5 tys. zł podwyżka sięgnie od 120 do 200 zł.
Czekam jak walną ZUS w górę dla firm. Obiecali, że będziemy na kolanach i dotrzymują słowa. Za komuny też zwalczano prywatną inicjatywę. Wszystkich za mordę trzymać, swoim granty wypłacać. To już było za PZPRu.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736

07.05.2021 09:44
Rząd ma zamiar podwyższyć opłatę reprograficzną, a planowane zmiany zostały ochrzczone mianem "podatku od smartfonów". Jednak okazuje się, że nazwa jest bardzo nietrafiona, ponieważ zdrożeje wiele sprzętów, ale akurat telefony zostały zwolnione z opłaty.
Opłatą reprograficzną objęte są produkty, które potencjalnie mogą być wykorzystywane do kopiowania czyjejś twórczości. Stanowi ona swoistą rekompensatę dla artystów czy wydawców, wyjaśnia Miron Nurski na Komórkomania.pl.
W Polsce opłatą reprograficzną objęte są obecnie kserokopiarki, magnetofony i magnetowidy, ale najnowszy projekt ustawy przewiduje o wiele dłuższą listę urządzeń. Poniżej przedstawiamy listę urządzeń i nośników, które ma obejmować rozporządzenie po nowelizacji.
Stawką 4 proc. mają zostać objęte następujące kategorie urządzeń i nośników:
  • zestaw urządzeń audio lub audio-wideo z funkcją nagrywania, lub odtwarzania nośników zewnętrznych;
  • radio z funkcją nagrywania lub odtwarzania nośników zewnętrznych;
  • odtwarzacz audio lub audio-wideo z funkcją nagrywania, lub odtwarzania nośników zewnętrznych;
  • inne urządzenie audio lub audio-wideo z funkcją nagrywania, lub odtwarzania nośników zewnętrznych;
  • komputer stacjonarny;
  • komputer przenośny;
  • tablet i podobne urządzenia;
  • nagrywarka CD, DVD, Blu-Ray i podobne urządzenia;
  • telewizor z funkcją nagrywania lub odtwarzania nośników zewnętrznych;
  • dekoder telewizji cyfrowej z funkcją nagrywania;
  • odtwarzacz wideo lub audio-wideo z funkcją nagrywania, lub odtwarzania nośników zewnętrznych;
  • komputerowy nośnik pamięci masowej;
  • przenośny elektroniczny nośnik pamięci;
  • płyta optyczna (płyta CD, DVD, Blu-Ray i podobne nośniki);
  • cyfrowy nośnik pamięci wideo (kaseta, taśma i podobne nośniki);
  • maszyny skanujące albo kopiujące do 99 kopii na minutę.
Niższą opłatą będą objęte również maszyny kopiujące lub skanujące w ilości od 100 kopii/skanów na minutę, czytniki e-booków i podobne urządzenia, aparaty cyfrowe z niewymiennymi obiektywami oraz papier kserograficzny.
Szacunkowe przychody z tytułu rozszerzenia opłaty reprograficznej mają wynieść ok. 318-398 mln zł i pójść na wsparcie artystów. Jak widać, na liście zabrakło smartfonów, co nie umknęło Izbie Wydawców Prasy:
"To rozszerzenie katalogu urządzeń jest dobre, ale nadal nie obejmuje smartfonów, o które idzie największy bój. To dobrze, ale o wiele za mało niż trzeba. Podstawowym urządzeniem do kopiowania plików muzycznych, filmowych i tekstowych jest - wbrew temu co stwierdza ZIPSEE - właśnie smartfon", przyznaje Marek Frąckowiak w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Czy ceny pójdą w górę?

W ocenie skutków regulacji napisano, że "przewidywane w ramach regulacji podwyższenie opłaty reprograficznej nie powinno wpłynąć na ceny sprzętu elektronicznego", ponieważ te są zależne przede wszystkim od stawki VAT.
Autorzy zauważają, że jedynie importerzy mogą odczuć skutki nowej regulacji, ponieważ wpłynie ona na nieznaczne obniżenie ich zysków. Wielu ekspertów jest jednak innego zdania.

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska wytyka kilka kluczowych punktów, których autorzy nowelizacji zdali się nie brać pod uwagę. Najważniejszą z nich jest to, że założenie, że producenci sprzętu będą obniżać ceny po wprowadzeniu nowego podatku, jest całkowicie nielogiczne.
Wyjaśnił, że marże na dystrybucję elektroniki są naprawdę niskie w porównaniu z resztą Europy, dzięki czemu ceny u nas były konkurencyjne. "Po rozszerzeniu opłaty i jej wzroście, ceny będą musiały pójść w górę. Bo inaczej handel elektroniką przestanie być w Polsce opłacalny. A to spowoduje, że ostatecznie konsument odczuje to w swoim portfelu", ostrzega ekspert.
Wskazał również, że wybór urządzeń, które mają zostać objęte nową lub podwyższoną opłatą jest bezzasadny. Na przykład telewizory czy tablety nie służą nam do kopiowania utworów. Komputery i laptopy również przestały się kojarzyć ze sprzętem, na którym kopiujemy płyty CD czy mp3, dlatego "z tego punktu widzenia rozszerzenie o nie opłaty reprograficznej nie ma żadnego uzasadnienia".
 

piezol

Jebać życie
1 257
4 229
@FatBantha Czyli jakbym kupił gotowego PC-ta to w cenie będzie 4% tego podatku (ekhm, opłaty, to nie jest podatek - powiedział pan mateusz), ale jak kupię podzespoły osobno i sobie złożę, to 4% będzie tylko w cenie HDD/SSD i napędu?
 

cyklista

Well-Known Member
518
621
Uroczysty pogrzeb nie dla ateisty ?


- Z przepisów rozporządzenia wynika, że do pogrzebu świeckiego należy zastosować limit do pięciu osób. Po ostatniej nowelizacji jeżeli ta liczba zostanie przekroczona, ukarany może zostać zarówno uczestnik, jak i organizator takiego zgromadzenia. Nie ma też wyjątku dotyczącego zdejmowania maseczki przez mistrza ceremonii prowadzącego pogrzeb. – tłumaczy prof. Robert Suwaj.

Z treści rozporządzenia wynika, że ateistę w ostatnią drogę wyprawić mogą właściwie jedynie osoby, które niosą trumnę. W przypadku pogrzebów religijnych ograniczenia są znacznie łagodniejsze.

Czytaj więcej na Prawo.pl:
 

cyklista

Well-Known Member
518
621
W tym kraju nigdy nie będzie dobrze.



Czy duże firmy będą musiały przed podjęciem kluczowych decyzji prosić o zgodę Ministerstwo Obrony Narodowej? Resort pracuje nad przepisami, który taki scenariusz uprawdopodabnia.

Ministerstwo Obrony Narodowej forsuje projekt ustawy, która nakaże dużym firmom uzyskiwanie zgód na niemal wszystkie kluczowe decyzje biznesowe. Eksperci mówią o pełzającej nacjonalizacji gospodarki.

Kluczowy dla biznesu przepis - projektowany art. 9 - przewiduje, że przedsiębiorca, który znajdzie się w wykazie, będzie musiał uzyskiwać zgodę na dokonanie istotnych czynności prawnych. Brak zgody np. na przeniesienie siedziby za granicę, sprzedaż lub rozebranie ważnej infrastruktury czy zaprzestanie określonej działalności, skutkować będzie "niewywołaniem skutków prawnych czynności prawnej".

Mówiąc najprościej: przedsiębiorcy będą musieli uzyskać zgodę właściwego organu, by podjąć istotną decyzję biznesową. Na przykład w przypadku branży telekomunikacyjnej tym organem będzie sam premier.

Cezary Kaźmierczak zwraca uwagę, że w projekcie ustawy nie wskazano terminu, w jakim organ administracji będzie musiał wydać decyzję zezwalającą na podjęcie działań przez przedsiębiorcę.
- To sposób na wszechobecny paraliż. Trudno sobie wyobrazić, by np. duża drukarnia czekała kilka miesięcy na decyzję w sprawie sprzedaży swojej linii produkcyjnej, którą chce wymienić - zauważa prezes ZPP.
 

cyklista

Well-Known Member
518
621


Masz działalność gospodarczą? Polski Ład wywróci podatki do góry nogami.


Nowy Polski Ład wprowadza rewolucję podatkową. Masz działalność gospodarczą? Na pewno ją odczujesz. Po pierwsze dla wszystkich pojawi się kwota wolna od podatku. I to niemała - aż 30 tys. zł rocznie. Po drugie zwiększa się próg dochodowy - z ok. 85 tys. urośnie do 120 tys. zł. Po trzecie - i z punktu widzenia przedsiębiorców jest to najważniejsze - znika ryczałtowa składka zdrowotna.
Dziś to 381 zł i 81 groszy dla każdego niezależnie, czy zarobi 2,5 tys. zł, czy 25 tys. zł w miesiąc. A to sprawia, że osoby z naprawdę dużymi dochodami praktycznie nie dokładały się - oczywiście licząc procentowo - do systemu zdrowia.
Składka w reformie proponowanej przez Polski Ład ma być więc liczona procentowo. Wynosi ona 9 proc. To sprawi, że zyskają osoby o niskich dochodach, bo zapłacą mniej niż 381 zł.

W przypadku osoby zarabiającej kilkadziesiąt tysięcy złotych będzie to kwota sięgająca już nawet kilku tysięcy złotych. Oczywiście w takim wypadku częściowo "amortyzować" będzie ten szok podwyższenie progu dochodowego oraz kwoty wolnej od podatku. Problemem będzie jednak to, że składki zdrowotnej nie będzie można odliczyć do dochodu.

Kto dokładnie na tym zyska? Załóżmy dochód na poziomie 2800 zł, a więc dzisiejszej pensji minimalnej (ta oczywiście w przypadku jednoosobowej działalności nie obowiązuje). W takim przypadku przedsiębiorca na zmianach z Polskiego Ładu zyska ok. 200 zł miesięcznie.

Przy kwocie 4000 zł będzie to dodatkowe 161 zł, a przy 5000 zł już tylko 71 zł zarobku. Kto zyska? Osoby mające działalność, ale niebędące krezusami: małe kwiaciarnie, kioski czy krawcowe.
Próg zmiany z zysku na stratę przypada przy około 6 tys. zł. Wówczas propozycje z Polskiego Ładu będą oznaczały wyższe koszty prowadzenia działalności. Przy 8000 zł ktoś na fakturze VAT (FV) dopłaci ok. 199 zł miesięcznie w podatkach i składce zdrowotnej. To jeszcze kwota niewielka.
Przy 15 tys. zł miesięcznego dochodu będzie to dodatkowe 1106 zł do zapłacenia. Przy 30 tys. dochodu, a więc w warunkach polskich ekstremalnie wysokiej kwocie, aż 2560 zł podwyżki.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736

:)



View: https://www.youtube.com/watch?v=c3IAUIxmtsc

Publicysta
Opowieści Mateusza Morawieckiego o dopieszczeniu klasy średniej przez Polski Ład to zwykłe oszustwo i hipokryzja. Gdyby plany rządzących zostały zrealizowane, mielibyśmy rozrost szarej strefy, emigrację najlepszych specjalistów i być może wzrost bezrobocia. Pieniędzmi przedsiębiorców, tych, którzy coś osiągnęli, PiS chce sobie kupić elektorat na kolejne wybory. I to może mu się niestety udać.
Prezentacja Polskiego Ładu była fatalnie pomyślana wizerunkowo. Było tam mydło i powidło, a monotonne wyliczanie kolejnych wspaniałych planów przez Mateusza Morawieckiego przywodziło na myśl monologi Władysława Gomułki, drobiazgowo relacjonującego, o ile potanieje sznurek do snopowiązałek. Morawiecki nie był zresztą od tego daleko, bo mówił nawet o dopłatach do paliwa dla rolników. Przebicie się przez tę masę informacji było bardzo męczące.​
Można było odnieść wrażenie, że rządzący wrzucili do planu wszystko, o czym kiedykolwiek pomyśleli czy powiedzieli – stąd pojawiła się nawet zapowiedź odbudowy Pałacu Saskiego. Sądzę, że równie realna, co budowa pomnika Bitwy Warszawskiej 1920 r. Najważniejsze jednak były zapowiedzi zmian podatkowych.​

Tego typu konstrukcje są zbudowane jak piramida finansowa​

I tu muszę wyznać: nie cierpię mieć racji! Niestety, znów się nie pomyliłem, pisząc jakiś czas temu w Onecie, że Nowy Ład (tak się ten program jeszcze wówczas nazywał) będzie oznaczał zaoranie klasy średniej i kupowanie sobie elektoratu na kolejne wybory za pieniądze tych, z których coś jeszcze da się wycisnąć. – Ale jak to?! – ktoś może zawołać. – Przecież w Polskim Ładzie są zapowiedzi obniżania obciążeń, ludzie mają na tym skorzystać…​
Odpowiadam: prezentacja programu Zjednoczonej Prawicy w jego najważniejszych, czyli finansowych i fiskalnych elementach, była opowieścią pełną hipokryzji, przemilczeń, przeinaczeń i manipulacji. W pewnym sensie była to nawet opowieść sprytna, wygłoszona tak, żeby sprawiać wrażenie, jakby prawie wszyscy mieli zyskać, a nikt nie miał stracić. To oczywiście nieprawda – nawet na najbardziej ogólnym poziomie.​
Jeśli planuje się zmniejszenie dochodów budżetu, a zarazem kolejne potężne rozdawanie pieniędzy, to ktoś za to przecież w końcu będzie musiał zapłacić. Ale tego typu konstrukcje są zbudowane jak piramida finansowa: politycy zawsze tak kombinują, aby moment zawalenia się systemu był na tyle odległy, żeby ich to już nie dotknęło.​

Polskie państwo do obywateli: bogać się, ale jak przekroczysz 8 tys. netto, to cię dojedziemy, wyciśniemy i ograbimy​

Z wystąpień polityków ZP dowiedzieliśmy się, co władza uznaje za dobrobyt dopuszczalny, a co za niedopuszczalny, czyli podejrzane bogactwo. Ta granica to około 10 tys. zł brutto miesięcznie, czyli ok. 7 tys. zł netto w przypadku standardowej umowy o pracę. O 10 tys. brutto mówił premier, sygnalizując, kto na zmianach zyska. To również granica, do której ma zostać podwyższony nie ruszany od 12 lat próg podatkowy – choć gdyby był konsekwentnie waloryzowany zgodnie ze wzrostem przeciętnego wynagrodzenia, powinien być dzisiaj wyraźnie wyżej niż 120 tys.​
Władza skonstruowała swój nowy program tak, żeby zyskali na nim ci, którzy zarabiają na rękę do 7 tys. Jeśli zarabia się więcej, jest się już wrogiem klasowym i będzie się dojonym. Tymczasem uznanie, że powyżej 7 tys. zł netto kończy się klasa średnia, a zaczyna bogactwo, to już nawet nie śmiech na sali – to bezczelność. Wyjątkową zaś bezczelnością były słowa Mateusza Morawieckiego, który wywodził, że zmiany mają na celu sprawienie, że praca i bogacenie się będą się opłacać. Zapomniał tylko dodać, że równościowa, socjalistyczna brzytwa będzie ścinać każdego, kto wyskoczy ponad owe 7 tys. na rękę. Warto zauważyć, że pod tą granicą podpisał się również „liberał bezobjawowy” Jarosław Gowin, półgębkiem potwierdzając, że owszem, niektórzy zapłacą więcej.​
Polskie państwo mówi więc teraz obywatelom: bogać się, ale jak się za bardzo wzbogacisz i zaczniesz zarabiać niebotyczne 8 tys. netto, to cię dojedziemy, wyciśniemy i ograbimy.​
Pojawiły się już zresztą wyliczenia pokazujące, że podatnicy mogą zacząć tracić nawet wcześniej niż przy 10 tys. brutto, zwłaszcza ci na jednoosobowej działalności gospodarczej.​
Ogromna ekscytacja dotyczy zapowiedzi wprowadzenia kwoty wolnej w wysokości 30 tys. zł. Lecz wspominając o tej zmianie, premier Morawiecki zachwycił się, że w ten sposób powstanie prawdziwie progresywny system podatkowy. Tu trzeba wspomnieć, że dla socjalistów jest oczywiste, że progresja podatkowa jest sprawiedliwa, choć to twierdzenie mocno dyskusyjne – dlaczego zarabiając więcej miałoby się płacić większą część ze swoich zarobków, skoro przy podatku liniowym płaciłoby się więcej kwotowo?​

Ile będą nas kosztowały pisowskie „obniżki podatków”?​

W każdym razie, jeśli połączyć słowa pana premiera z wcześniejszymi ostrożnymi uwagami ministra finansów Tadeusza Kościńskiego, który kilkakrotnie mówił, że kwota wolna w takiej wysokości raczej nie będzie dla wszystkich, można dojść do wniosku, że czegoś się nam tu nie mówi. Bardzo możliwe, że okaże się, iż owszem, 30 tys. będzie, ale tylko dla tych, którzy nie wchodzą zdaniem PiS w zakres „bogactwa”. Pozostali dostaną albo wyraźnie mniej, albo – jak to jest dzisiaj – zgoła nic.​
Jedyną niekwestionowaną dobrą zmianą jest podwyższenie progu podatkowego do 120 tys. zł przychodu, ale tu rząd żadnej łaski nie robi. Ta granica powinna być podwyższona już dawno i to bardziej. Tymczasem nad paroma kwestiami, które mogą łatwo zniwelować korzyści z tej zmiany, przedstawiciele władzy gładko się prześlizgnęli.​
Jedna, absolutnie fundamentalna zmiana dla tych, którzy korzystają z jednoosobowej działalności gospodarczej, to wprowadzenie liniowej składki zdrowotnej płaconej od całości dochodu przy jednoczesnym skasowaniu możliwości odliczenia tej składki od podatku. Uderzy to naprawdę potężnie w każdego, kto na JDG zarabia już od 6 tys. zł. Zaraz po prezentacji na portalach społecznościowych pojawiły się głosy najpierw niedowierzania, a potem rozpaczy, gdy ludzie zaczęli wyliczać, ile będą ich kosztowały pisowskie „obniżki podatków”.​
Druga zmiana to zapowiedź likwidacji umów cywilnoprawnych oraz ich rychłego oskładkowania. To oznaczałoby drastyczną redukcję kwoty netto, jaką będą zarabiać osoby pracujące jeszcze na takich umowach. Likwidacja umów cywilnoprawnych byłaby uderzeniem w instrument, na którym opierała się ogromna część polskiego rynku pracy i na pewno będzie sprzyjać jego usztywnieniu. To z kolei w dłuższym czasie może wpłynąć na – po pierwsze – wzrost bezrobocia (przedsiębiorcy mniej chętnie będą zatrudniać, skoro trudniej będzie zwolnić) oraz – po drugie – rozrost szarej strefy (za pracę będzie się płacić pod stołem). Można też założyć, że zmiany uderzające w JDG i w pracujących na umowach cywilnoprawnych spowodują falę emigracji najlepiej wykwalifikowanych specjalistów. Ale to już, jak widać, Zjednoczonej Prawicy nie martwi.​

Tandetny patos o budowie lepszego państwa czy zamożności Polaków​

Ktoś jednak musi się przecież zrzucić na zapowiedziany potężny wzrost wydatków na służbę zdrowia. Dramat polega na tym, że ogłoszono plan zwiększenia tych nakładów bez nawet jednego słowa o tym, że będzie się to łączyć z głębszą reformą systemu. Bez takiej reformy nasze pieniądze zostaną po prostu zmarnowane, bo jak pokazało doświadczenie wielu państw, w służbę zdrowia można wrzucić każdą sumę, ale jeśli system nie jest dobrze zorganizowany – a polski nie jest – nic to nie da.​
Ważnym punktem były zapowiedzi programów, mających wspomóc demografię. Ale nawet tu jest mnóstwo znaków zapytania. Gwarantowane przez państwo i częściowo nawet spłacane kredyty dla rodzin z większą liczbą dzieci to psucie mechanizmów rynkowych i pompowanie inflacji. Ucierpią na tym ci, którzy będą chcieli kupić mieszkanie lub wybudować dom, ale nie załapią się na rządowe preferencje. Czy zresztą w jakikolwiek sposób zbadano wpływ tych mechanizmów na chęć posiadania dzieci? Nic o tym nie wiadomo.​
Warto też odnotować, o czym na prezentacji Polskiego Ładu nie mówiono. Otóż nie wspomniano o ładzie instytucjonalnym państwa, o ograniczaniu ilości uchwalanego prawa, o profesjonalizacji procesu legislacyjnego – generalnie o porządkowaniu instytucji. Ale to nic dziwnego – dla potencjalnych adresatów tego programu to nie są sprawy interesujące.​
Z czym więc generalnie mamy do czynienia? Oczywiście nie z – jak to z tandetnym patosem prezentował Mateusz Morawiecki – budową lepszego państwa czy zamożności Polaków.​

Dla ambitnych, niezależnych, wybijających się ponad przeciętność w tym planie miejsca nie ma​

Prawda jest brutalna: to wielki plan łapówkowy dla grupy wyborców, których PiS uznał za swój potencjalny cel oraz dla żelaznego elektoratu. Plan, który mają sfinansować ludzie lepiej zarabiający, przedsiębiorczy, niezależni – wszyscy ci, którzy raczej na PiS nie głosowali i na pewno już nie zagłosują. Ich sytuacja jest w dużej mierze beznadziejna – jest ich zwyczajnie zbyt mało w stosunku do masy, która będzie celem łapówki, żeby władza musiała się nimi przejmować. A władza jest, jaka jest – to po prostu twarda socjaldemokracja. Zresztą opozycja niemal bez wyjątku, poza wyraźnie odcinającą się Konfederacją, idzie tym samym tropem, tyle że z niuansami. Albo nie idzie wcale. Głosu Platformy Obywatelskiej w sprawie sytuacji przedsiębiorców czy w obronie autentycznej klasy średniej właściwie nie słychać.​
Ma zatem być biednie, ale po równo. Ma zostać stworzone złudzenie istnienia, a nawet dopieszczania klasy średniej, oczywiście zdefiniowanej tak, jak władzy pasuje. Do tego rozrośnięty sektor państwowy oraz zapowiadane przez Kaczyńskiego nowe instytucje, mające wypełniać wiele nowych, ważnych zadań państwa – czyli synekury dla tych, którzy będą posłuszni. To również metoda uzależniania od siebie wyborców.​
Dla ambitnych, niezależnych, zarabiających dzięki dobremu wykształceniu, wybijających się ponad przeciętność w tym planie miejsca nie ma. Oni władzy nic nie obchodzą. Mają pokornie płacić na jej kaprysy i cieszyć się, że w ogóle pozwala im się jakieś pieniądze zachować. Jak w tym dowcipie o Stalinie, kończącym się słowami: „A mógł zabić…”.​
 

cyklista

Well-Known Member
518
621
Wiceminister Buda pokusił się na szczerą wypowiedź.


Rząd Zjednoczonej Prawicy w Polskim Ładzie zawarł sporo ulg i benefitów dla rodzin. Między innymi chce zaoferować im dopłaty do mieszkania lub domu, a także pieniądze na start po urodzeniu dziecka. O ofercie dla rodzin opowiedział Money.pl Waldemar Buda.

A co z tymi, którzy nie mają swoich rodzin? Jaką ofertę i pomoc rząd ma dla singli? Czy oni także mogą liczyć na gwarantowany wkład własny? Tutaj Buda zaskoczył swoją szczerością.

– Konstytucja każe stawiać na rodzinę, my się z tym absolutnie zgadzamy, w związku z tym mamy swoje priorytety, trzeba wybrać konkretną grupę, bo Bank Gospodarstwa Krajowego nie robi tego za darmo. No tak to jest – stwierdził Waldemar Buda.

Źródło- #natemat.pl


Cieszcie się, że bykowego nie dorzucili.
 
Do góry Bottom