TaaaLepiej już ruszyć dupę i zrobić coś co sprawia przyjemność.
TaaaLepiej już ruszyć dupę i zrobić coś co sprawia przyjemność.
Nosz... napisałem czemu. Na szczęście istnieje nieświadomość i każdy normalny człowiek może se funkcjonować i zażywać przyjemności. Kurde, nie miałem na myśli sytuacji, że nie mamy świadomości końca, rozważałem za to taką, kiedy widmo śmierci dominowałoby umysł prawie nieustannie. I od razu zaznaczę, że nie chodzi o samobójców. To inna bajka.Dlaczego miałby nie ruszyć z miejsca?
W jakim sensie? Podsumuję może.To są akurat dwie różne sprawy, które - jak wcześniej napisałem - raczyłeś ze sobą połączyć.
Nie wiem, ile razy mam powtarzać - nienawidzę psychoanalizy nie dlatego, że lubią ją lewaki. Nienawidzę psychoanalizy za to czym jest. I, jak już napisałem - nie mówię, że podświadomość nie istnieje. Mówię, że gówno wiemy o tym, co w niej siedzi. Jeśli ktoś kiedyś zbada zawartość podświadomości mierząc impulsy w mózgu - ok. Ale to już nie będzie psychoanaliza, tylko neuropsychologia raczej. A do tej nic nie mam.To, że jakaś dziedzina nauki jest opanowana prze lewaków, i przez nich używana lub wypaczana i niszczona, to jedno. Podświadomość niewątpliwie istnieje, tak jak nieświadomość i różne stany świadomości. Każdy pił, każdy spał albo robił coś w półśnie. Każdy zauważa u siebie jakieś irracjonalne fobie itd.
Nieświadomość z definicji się przed Tobą ukrywa. Więc skąd będziesz wiedział, że się słusznie domyślasz, co w niej siedzi? Może Cię zwodzi, może sobie wmawiasz, może... etc. Jakie masz narzędzia do tego? To mniej więcej to samo co spory o to, czy u boku Boga jest siedmiu czy ośmiu aniołów. Nie mówię, że na pewno nie ma aniołów, ale, kurde, zabieranie stanowiska w sprawie liczebności ich zastępów jest niewątpliwie irracjonalne.Poza tym, podejście psychoanalityczne to wg mnie indywidualna "robota wewnętrzna". Nikt z zewnątrz nie będzie w stanie pomierzyć osobistych procesów, ale one się dzieją. A skoro nie mogą być, jak gadacie, objęte zainteresowaniem nauki, to czym w takim razie są? Religią albo urojeniem? Przecież nawet fantasmagorie znajdują swoje miejsce w obrazie klinicznym danego schorzenia. I można o nich gadać z sensem, bo dotyczą żywej osoby.
W jaki sposób "osoba orientująca się w temacie" może się w temacie zacząć orientować, pogłębiać wiedzę i weryfikować, że idzie w odpowiednim kierunku, a nie że sobie coś wymyśla? Skąd ja mam wiedzieć, kto się w temacie orientuje? Skąd wiadomo, czy bardziej orientuje się w temacie ten, kto widzi wszędzie tłumiony popęd seksualny, czy może ten, kto widzi wszędzie tłumioną wolę mocy? Ja mogę nawet twierdzić, że wszyscy tłumią swój popęd polegający na niewystarczającym zaspokojeniu ochoty na ser biały i przy odpowiednio sutych grantach znajdę wystarczająco dużo czasu i motywacji, żeby wymyślić narracje, które będą pragnieniem sera białego tłumaczyć wszelkie zachowania.Pytasz o narzędzia poznania. Jedynym jest Twój mózg lub postronna osoba doskonale orientująca się w temacie.
To się myliłeś. Psychologia behawioralna - owszem, ona tak działa. I do niej nic nie mam (tak jak do psychiatrii, neurologii itp). To znaczy też coś w sumie do nich mam, ale co innego.Dobra, co rozumiecie przez psychoanalizę? Ja myślałem, że psychoanaliza to jakiś dział eksperymentalny (chociaż nie wiem czy dobrze użyłem tego słowa) psychologii
Nie neguję tego, że podświadomość istnieje. Istnieje i ujawnia się w różnych sytuacjach np. skrajnie kryzysowych.Czy mi się wydaje, czy tworzysz z nauki coś na kształt religii? Przecież o wielu rzeczach niewiele wiemy, co nie znaczy, że nie można się o nich dowiedzieć. W szczególności mało wiadomo o ludzkim mózgu. Zamykanie się na co bardziej subtelne zjawiska i odbieranie im możliwości istnienia jest mało racjonalne, a choćby z tego powodu, że nieświadomość jak sądzę sprawuje sporą władzę na obszarze, gdzie ludzkie "ja" próbuje jakoś trzymać fason.
.
Ja mam kilkoro rodzeństwa i kurwa zawsze w dzieciństwie musiałem sie wszystkim dzielić lub miec wspólne od kurwa batonika po wspólna motorynkę.dość długo byłem jedynakiem, więc nie miałem okazji ani potrzeby dzielenia się we wczesnym dzieciństwie czymkolwiek, również miłością rodziców. Podstawy pod mój indywidualizm mogły i najprawdopodobniej powstawały znacznie wcześniej, zanim miałem do czynienia z państwową szkołą. To o czym piszesz mogło nawet niekoniecznie pełnić jakąkolwiek szczególną rolę, czy być ziarnkiem, które przebrało miarkę. Może to była po prostu „kolejna cegła w murze”.
Jeszcze a propos świadomości, podświadomości i umysłu w ogóle. Przede wszystkim tak: cały umysł jest jedynie częścią tego, co robi mózg. Jedną z jego wielu funkcji. Podświadomość (nawiasem mówiąc głupi termin, wynikający z pseudonaukowej tradycji psychoanalizy) to zdecydowana większość tego czym jest umysł. Jeśli mamy tutaj coś koniecznie negować, to w neuronauce neguje się raczej istnienie świadomości aniżeli tego, co nieświadome. Patrz: Dennett, Metzinger, Jaynes, Churchlandowie, Watts bardziej rozrywkowo.Nie neguję tego, że podświadomość istnieje. Istnieje i ujawnia się w różnych sytuacjach np. skrajnie kryzysowych.
Nie takie gówno. Od dziesięcioleci bada się podświadomość przy użyciu EEG, choćby słynny potencjał gotowości (eksperymenty Libeta). Wiele badań (Libeta włączając) sugeruje, że każda decyzja zapada dużo wcześniej niż pojawi się jej uświadomienie. Co może oznaczać, że świadomość jest jedynie dodatkiem, prawdopodobnie balastem, do tego co dzieje się za kurtyną. Empirycznych dochodzeń jak neuronalnie korelują zjawiska nieświadome jest od chuja generalnie.Mówię, że gówno wiemy o tym, co w niej siedzi. Jeśli ktoś kiedyś zbada zawartość podświadomości mierząc impulsy w mózgu - ok.
Od dziesięcioleci bada się podświadomość przy użyciu EEG, choćby słynny potencjał gotowości (eksperymenty Libeta). Wiele badań (Libeta włączając) sugeruje, że każda decyzja zapada dużo wcześniej niż pojawi się jej uświadomienie. Co może oznaczać, że świadomość jest jedynie dodatkiem, prawdopodobnie balastem, do tego co dzieje się za kurtyną. Empirycznych dochodzeń jak neuronalnie korelują zjawiska nieświadome jest od chuja generalnie.
Jeśli ktoś kiedyś zbada zawartość podświadomości mierząc impulsy w mózgu - ok. Ale to już nie będzie psychoanaliza, tylko neuropsychologia raczej. A do tej nic nie mam.