Psychoanaliza

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Tomkiewicz, wtf? Psychoanaliza to syf, kiła i mogiła. Komuniści ją kochają. Pierwsi, jacy przychodzą do głowy - Bunuel i Magritte.
 
Ostatnia edycja:

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 033
Dzięki Bajaratt, właśnie sobie wczoraj słuchałem "Beat" King Crimson i się zastanawiałem jak to do końca było z tymi beatnikami, a z Kerouacem w szczególności...



Jack z piosenki to właśnie Kerouac.

@pampalini

No właśnie, mnie się też psychoanaliza jakoś z lewactwem zawsze kojarzyła, ale nie wiem bo nigdy się tym specjalnie nie interesowałem.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 986
@pampalini, korzystali raczej z marzeń sennych na potrzeby sztuki. Trudno mi sobie wyobrazić, że skrajnie indywidualne podejście do człowieka wraz z jego niewygodną społecznie sferą popędową i nieświadomością, znalazło uznanie kolektywistów, a jeśli tak się stało, znaczy to, że owi niczego nie pojęli. Ojciec psychoanalizy, podobnie jak Nietzsche (doskonale opisujący np. moment wyparcia) raczej w socjalizmie nie gustowali. Jeśli już szukać kolektywistów, to na pewno nie u np. Adlera (tu mam na myśli pewne wybrane poglądy) z jego dążeniem do mocy, a raczej u Junga (zbiorowa nieświadomość), czy w niektórych poglądach Fromma.
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
pampalini

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Trudno mi sobie wyobrazić, że skrajnie indywidualne podejście do człowieka wraz z jego niewygodną społecznie sferą popędową i nieświadomością, znalazło uznanie kolektywistów, a jeśli tak się stało, znaczy to, że owi niczego nie pojęli.
Psychoanaliza pozwala ominąć wszystkie niewygodne dla lewaków obszary, a więc logikę i empirię, i grać na jedynym polu, na jakim są w stanie wygrać - na polu stylistycznie wyrafinowanych narracji. Dlatego ją kochają. Psychoanaliza jest kompletnie nieweryfikowalna, niefalsyfikowalna (co słusznie zauważył i zaorał Popper). Feministki mogą na przykład wmówić facetom solidarność plemników i zorganizowaną, celową opresję wobec kobiet i będzie to teza nie do podważenia, bo nie do zweryfikowania. Podświadomość ma to do siebie, że się przed Tobą z definicji ukrywa, więc inni mogą Ci wmówić, co w niej siedzi.

To jest dla mnie kpina z racjonalności, a myśl Freuda uważam, i tutaj się zgadzam z Wolniewiczem, za najbardziej szkodliwą filozoficzną spuściznę XX wieku (tak jak Marksa uważam za najbardziej szkodliwego twórcę wieku XIX).

Jeśli miałbym być złośliwy, to powiedziałbym, że nie dziwi mnie Twój afekt do koncepcji podświadomości, bo pod pewnymi względami jest bardzo podobna do "trutheryzmu" (prawdyzmu?). I w jednym i w drugim przypadku wygrywają najbardziej kwieciście opowiedziane bajki, które najlepiej odpowiadają jakimś tam trendom, potrzebom ideologicznym, emocjonalnym lub estetycznym. Wygrywa moda i popularność, a nie rozum. Brakuje bowiem niezbędnych narzędzi do weryfikacji postawionych tez.
 
Ostatnia edycja:

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 986
Jak rozumiem, twierdzisz, że człowiek ogarnia rozumem całość swoich procesów psychicznych jak i wolny jest od czynników od niego niezależnych lub też częściowo ukrytych przed sferą świadomą? Innymi słowy, czy uważasz nieświadomość za wymysł lewaków?
 
OP
OP
pampalini

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Jak rozumiem, twierdzisz, że człowiek ogarnia rozumem całość swoich procesów psychicznych jak i wolny jest od czynników od niego niezależnych lub też częściowo ukrytych przed sferą świadomą? Innymi słowy, czy uważasz nieświadomość za wymysł lewaków?
Nie. Twierdzę, że nie da się na temat zawartości podświadomości powiedzieć nic sensownego, a o czym nie da się mówić sensownie, o tym należy milczeć. Natomiast pewien szczególny podgatunek lewaków bardzo lubi kwieciście paplać, bo w tym się najlepiej realizuje, więc jest to dla nich bardzo komfortowe poletko (niezależnie od tego, czy zostało oryginalnie przez lewaków wymyślone, czy nie).

Psychoanaliza to dla mnie bullshit (używam słowa świadomie), ale surrealizm lubię.
 
Ostatnia edycja:

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 986
Trochę brniesz z tym "paplaniem lewaków" i mam wrażenie, że przykładasz ich obłęd do całkiem sensownych kwestii mieszając wszystko ze sobą. Lewactwo, w czym jestem przekonany, ma to do siebie, że niszczy wszystko co napotyka na swej drodze, dewaluuje znaczenia pojęć i idei, wszystko przekręca i gwałci. Tak samo dzieje się z kwestiami dotyczącymi ludzkiej psychiki.

I żeby nie było: nie łykam wszystkiego, co na ten przykład gadał dziadek Freud, w bardzo wielu kwestiach zakłamywał i przeinaczał - uginając się niejako pod ciężarem swego własnego odkrycia. Uważam jednak opisanie sfery nieświadomej za kluczowe i to jest najważniejsze w tej dziedzinie. Kwiecista mowa lewaków, o której piszesz, nijak się ma do rzeczywistości. Musiał to wiedzieć Mises, skoro nawet on poparł Freuda, a ten z kolei nie uznawał socjalizmu.

Poza tym, człowiek nie jest istotą tylko racjonalną, bardzo często zachowuje się irracjonalnie i przykłada do tego jakąś ideolo.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 986
A czy ktoś zmanipulowany przez kogoś innego działa racjonalnie?
No o to właśnie chodzi. Manipulacja nie miałaby możliwości wystąpić, gdyby nie istniała sfera nieświadoma! W nią właśnie uderza reklama, propaganda i innego rodzaju transfery informacyjne. Większość ludzi nie obrabia świadomie treści przekazu, stąd ogromne sumy pakowane w reklamę i propagandę. Inaczej takie inwestycje nie miałyby najmniejszego sensu.

Druga sprawa: człowiek zwariowałby doszczętnie pozbawiony możliwości wypierania faktu swojej śmiertelności. Nie ruszyłby z miejsca, wszystko wydawałoby się kompletnie pozbawione sensu, gdyby jego myśli od rana do rana wypełniały wizje własnej skończoności. Religia, ktoś zapyta. Jasne! Sprawdza się jako prowizoryczny mechanizm obronny. Wtedy wyparciu ulega racjonalizm, a człowiek wkracza w wygodny obszar brania na wiarę. Ja tego nie kupuję, ale kumam potrzebę wiary.
 
OP
OP
pampalini

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
I żeby nie było: nie łykam wszystkiego, co na ten przykład gadał dziadek Freud, w bardzo wielu kwestiach zakłamywał i przeinaczał - uginając się niejako pod ciężarem swego własnego odkrycia.
No ale skąd wiesz, gdzie przenaiczał, a gdzie nie? Skąd wiesz, w czym lepszy jest Adler, a w czym Jung? To jest tylko Twoje przeczucie, intuicja itp. Dlatego właśnie to jest bullshit. Jedne sobie rzeczy kupujesz, innych nie, bo coś tam Ci się bardziej spodoba, a coś mniej, coś do Ciebie bardziej przemówi, a coś mniej. To jest właśnie domena stylistyki i odpowiednie opowiedzianych bajeczek, a nie zimnego racjonalizmu, w którym rzeczy się dowodzi, wykazuje, obala itp.
 
OP
OP
pampalini

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
BTW - czy mógłbym prosić moderatora o przeniesienie dyskusji do innego wątku? Nazwijmy go "Psychoanaliza" najlepiej.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 737
Generalnie ostatnio Dziewicowi mówiłem to samo, ale jeszcze w odniesieniu do połączenia z badaniami historycznymi, jako że wyszedł z Fantomowym ciałem króla Sowy (a ta książka troszku hegluje Lacanem...). Libowie też zostali spsychoanalizowani...

http://immanencja.blogspot.com/2014/08/tylko-wolny-rynek-moze-nas-uratowac-z.html

Dziewic:

„ta cała teoria bąbli jest dla mnie jednym wielkim nieporozumieniem (mającym swą podstawę w mieszczańskim indywidualizmie, który sam został wytworzony przez... aparat państwowy i wdrażaną przez niego dyscyplinę... kpiąco lecz prawdziwie: twoje pragnienie indywidualnych bąbli wzięło się z tego, że nauczyciel - czyli urzędnik państwowy - kazał ci na sprawdzanie siąść osobno i pilnował, żebyś nie ściągał, mówiąc inaczej: nie działał kolektywnie... państwowa szkoła, której tak nienawidzisz, stworzyła Ciebie: indywidualistę, anty-solidarnościowca).”


Ja:
Skąd wiesz, że prawdziwie? Jak zweryfikujesz tę tezę? Mnie się wydaje, że mój indywidualizm wziął się z połączenia bardzo wielu czynników i doznań. Częściowo konstytucji psychicznej - z introwersji i zmęczenia wynikłego z przeładowaniem kontaktami z innymi ludźmi, wysysającego ze mnie energię, z chęci zaznaczenia miękkiej dominacji nad grupą oraz potrzebą zdobycia nad nią przewagi za pomocą takiej właśnie strategii odróżnienia się, wyszczególnienia, z faktu, że dość długo byłem jedynakiem, więc nie miałem okazji ani potrzeby dzielenia się we wczesnym dzieciństwie czymkolwiek, również miłością rodziców. Podstawy pod mój indywidualizm mogły i najprawdopodobniej powstawały znacznie wcześniej, zanim miałem do czynienia z państwową szkołą. To o czym piszesz mogło nawet niekoniecznie pełnić jakąkolwiek szczególną rolę, czy być ziarnkiem, które przebrało miarkę. Może to była po prostu „kolejna cegła w murze”.

Sęk w tym, że nie wszyscy introwertycy zostają indywidualistami, ani tym bardziej nie angażują się w takie nurty polityczne - z całą pewnością nie montują własnych stanowisk. Nie każdy jedynak zostaje egoistą - części brakuje rodzeństwa, którego nigdy nie mieli i starają się wypełnić ten brak, tym bardziej ciągnąć do ludzi. Od innych czynników zależy, czy na ten brak zareagują w ten czy inny sposób. Wreszcie - od wielu lat wszyscy przechodzą podobny reżim edukacyjny; i naszym dziadkom czy ojcom kazano siadać osobno i tak właśnie pracować, co z większości nie uczyniło libertarian, autonomistów, afirmatorów prywatności. Więc dlaczego uznajesz, że to akurat szkoła miałaby stanowić jakiś decydujący czynnik i akurat symbolika oddzielnych ławek miałaby definiować późniejszą potrzebę prywatności i zbudowania wokół niej całego stanowiska?

Nie jesteś w stanie niczego takiego udowodnić. O ile możesz dojść do przyczyn katastrofy lotniczej, na jaką ogólnie również składa się wiele czynników - a jest to możliwe głównie dlatego, że możliwe jest porównanie - samoloty składają się z tych samych, seryjnie produkowanych części, z materiałów o zbliżonych parametrach, więc możesz laboratoryjnie przetestować ich zachowanie w podobnych warunkach lub zbadać inne eksploatowane egzemplarze tego samego typu, tak w rzeczywistości rozwoju człowieka wszystko tak naprawdę zdarza się tylko ten jeden raz. Nie jesteś w stanie wziąć drugiego „mnie”, tym razem obdarzyć mnie znacznie wcześniej rodzeństwem (bliźniakiem?) i zobaczyć jak będę zachowywał się w nowych warunkach. Nie sprawdzisz jak bardzo moje zachowanie różniłoby się, gdyby na odwrót - w szkole kazano by mi siadać z innymi i pracować grupowo - może dyskomfort tego typu pracy spowodowałby, że zradykalizowałbym się jeszcze bardziej lub jeszcze wcześniej? Albo został już kompletnym hikikomori? W każdym razie - nie jesteś w stanie wyeliminować żadnego czynnika, podstawić na jego miejscu innego, zatem nie zważysz jak bardzo poszczególne elementy wpłynęły na to, kim jestem i co dziś robię. Nie sprawdzisz tego empirycznie, nie dokonasz demonstracji, ponad wszelką wątpliwość wykazując, że gdyby x to y, więc z. Nie wiesz w jak wielkim stopniu mój indywidualizm ma podstawę w genach (i w ilu spośród różnych możliwych światów wykazywałbym tendencje anarchizujące i separatystyczne), a w jak wielkim wynika z socjalizacji, w tym czasu szkolnego.

Możesz jedynie przeprowadzić luźną, twórczą interpretację, rzucając kilka przypuszczalnych, ale nie dających się zweryfikować tez, tworząc na nich mitologię mej przeszłości. Być może nawet spełniającej warunki klasycznej definicji wiedzy, będącej wszak w jakimś stopniu uzasadnionymi mniemaniami, ale nad jakością tego uzasadnienia spokojnie mogę wzruszyć ramionami, albo stworzyć sobie na oko mniej wątpliwą mitologię, obfitującą w bardziej złożony i w ten sposób „ekspercki” obraz, zdolny przekonać większą rzeszę ludzi. Ale jakkolwiek złożone, wysublimowane i silnie oddziałujące na publikę by to nie było, i tak będzie niemożliwe do sprawdzenia, pozostając mitologią.

Tak jak teraz stworzyłeś mitologię mojego rozwoju, opierając się na jakimś jednym elemencie z przeszłości, tak samo Sowa, zabawiając się psychoanalizą zajmuje się tworzeniem mitologii historycznej, opartej na próbie rehabilitacji roli centralnej władzy królewskiej. A całkiem możliwe jest, że przy silniejszej władzy, niewiele by się zmieniło albo dzieje przebiegłyby inaczej na tyle, że kto inny trafiłby na tron, albo jakiś ambitny monarcha, mając wolną rękę i większe wpływy, stałby się na tyle niebezpieczny dla sąsiadów, że wymazaliby skutecznie Polskę z map świata trochę wcześniej niż działo się to z dryfującą bez niego Rzecząpospolitą. Mógłby się zdarzyć też totalny nieudacznik. Więc z innych przyczyn, w wyniku innych scenariuszy, rezultat mógł całkiem inną drogą dojść do bardzo podobnego skutku. Generalnie większość humanistyki jest zaangażowana w podobny proceder - tworzenia nieweryfikowalnej mitologii, przydającej znaczenia takim czy innym czynnikom, więc historycy nie są wyjątkami. I nie ze swojej winy - z empiryzmem jest tym gorzej, im dalej od powtarzalności laboratorium się go wyniesie. Gdy coś zdarza się raz, pozostaje unikalne i nie sposób już nigdy ustawić tego w ten sam sposób, by sprawdzić ponownie przebieg, wyjaśnić co i jak zależało od jakich czynników, pozostaje w ogromnej mierze bezzębny. Zwłaszcza gdy nie jesteśmy w stanie zrekonstruować wszystkich uwarunkowań, a w historii nie jesteśmy, bo źródła niekoniecznie muszą mówić wszystko, a część z nich może być w dodatku fałszywa. Stąd rozstrzał między naukami ścisłymi a humanistycznymi.

Osobny temat o psychoanalizie to zacny pomysł.
 
T

Tralalala

Guest
Nie ruszyłby z miejsca, wszystko wydawałoby się kompletnie pozbawione sensu, gdyby jego myśli od rana do rana wypełniały wizje własnej skończoności.
Dlaczego miałby nie ruszyć z miejsca? Nie masz świadomości tego, że na 99.99% twoje życie się zakończy w jakimś momencie? Dlaczego to, że ileś tam czasu zostało do końca miałoby złamać normalnego człowieka? Jebać to gówno, czas jaki mamy na tym świecie jest dla nas i możemy go spędzić na w chuj różnych sposobów. Kompletnie bez sensu jest załamywanie się i płakanie w koncie jak mała pierdolona dziwka. Lepiej już ruszyć dupę i zrobić coś co sprawia przyjemność.
 
Do góry Bottom