Polska Służba Zdrowia taka piękna

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
oscypki robią górale na terytorium zajętym przez rzeczpospolitą polską, republike słowacką, republike czeską, ukraine i rumunie...

jedynie kilku w polsce zastrzegło se nazwe i ino w niektórych gminach można to oficjalnie nazywać oscypkiem...

i nie offtopuj...
 
Ostatnia edycja:
R

Ronbill

Guest
NFZ to czarna owca Europy! Nie ma konkurencji jesteśmy skazani na to co nam dają , to się nie starają. Wszyscy boją się przejścia na prywatny system ale prawda jest taka ,że większość ludzi i tak wydaje pieniądze na prywatne wizyty/badania/leczenie. Po co oddawać część wypłaty na coś z czego nie możemy skorzystać?
 

Cthulhu

New Member
18
53
No była kiedyś ankieta w której 80% polaków uważało, że NFZ jest darmowy, ogólnie ankiety publiczne są nic nie warte ale po rozmowie z moimi kumplami z klasy sądzę, że naprawde tyle ludzi w to wierzy. To jest w sumie najsmutniejsza prawda, ludzie się nie interesują polityką i nie wiedzą skąd co się bierze.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 006
NFZ w akcji. Państwowa służba zdrowia zapełnia chłodnie kostnicy. W akapie zawisną.
43-latka wiła się z bólu, rodzina wzywała kilka razy pogotowie. Dyspozytor jednak karetki nie chciał wysłać. Rodzina skarży się, że zalecił jedynie podanie tabletek przeciwbólowych. Bliscy w końcu sami zdecydowali się zawieźć kobietę do szpitala. Okazało się, że miała zawał serca. Nie udało się jej już uratować.
Dramatyczne zdarzenia rozegrały się w Połajewie (woj. wielkopolskie) 4 lutego po godz. 5. Całą historię opowiedzieli nam syn i matka zmarłej. Dyrektor szpitala nie zaprzecza przedstawianej przez nich wersji wydarzeń. Zaleca jednak ostrożność w jednoznacznym wydawaniu osądów.

Dyspozytor: "proszę dać tabletkę"


- Córka wstała rano, szykowała się do pracy, wypiła 2 filiżanki kawy. Momentalnie usłyszałam krzyk. Wyskoczyłam z sypialni a ona klęczała i krzyczała: "ratujcie!", "pomóżcie!", "strasznie boli!" - relacjonuje Janina Jop, matka zmarłej Małgorzaty.

Syn kobiety natychmiast wezwał pogotowie. Była godz. 5:27 - wynika z notatek, jakie po całym zdarzeniu sporządziła rodzina. Bliscy skarżą się, że dyspozytor odmówił jednak wysłania karetki. - Powiedzieli nam: "proszę dać tabletkę przeciwbólową i czekać godzinę" - mówi pani Janina.

Ból nie ustawał a kobieta krzyczała z bólu. Po 8 minutach syn pani Małgorzaty ponownie zadzwonił pod 999. Twierdzi, że dyspozytor kazał poczekać na działanie leku i po raz kolejny odmówił wysłania karetki. - Odebrałem to tak, że nie mam po co dzwonić, bo skoro podałem jej tabletkę, to ból powinien przejść - mówi Jacek Czekała.
Po trzecim telefonie rodzina sama zdecydowała się zawieść kobietę do szpitala. Jak tłumaczy syn, poprosiła ich o to matka, gdy dyspozytor kolejny raz odmówił mu przysłania karetki. - Nie mogłem patrzeć jak mama cierpi - mówi syn kobiety.

Z relacji rodziny wynika, że kobieta o własnych siłach zeszła po schodach i wsiadła do auta.

- Wnuk prowadził, córka obok siedziała obok a ja z tyłu. Zatrzymywaliśmy się co 200 metrów, bo ona z bólu nie mogła usiedzieć w tym samochodzie. Myślała, że jak zaczerpnie świeżego powietrza, to przestanie ją tak boleć - mówi matka kobiety.

Chcieli ją sami dowieźć do szpitala
W samochodzie straciła przytomność. - W pewnym momencie opadła na mnie. Szybko wysiadłem, położyłem mamę, zacząłem ją reanimować. Chciałem, żeby żyła - mówi Jacek Czekała.

Wówczas syn miał po raz kolejny zadzwonić na pogotowie. Była godz. 6:19. Jak wynika z notatek rodziny, sporządzonych na podstawie informacji o połączeniach wychodzących w telefonie, było to już piąte połączenie z dyspozytorem. - Przekazali nam wtedy, że karetka jest już w drodze, w Hucie - tłumaczy syn kobiety.

Kiedy karetka wyruszyła do chorej? Nie wiadomo. Syn 43-latki zapewnia, że z wcześniejszych rozmów z dyspozytorem nie wynikało, że ten wysłał pogotowie ratunkowe.

Gdy rodzina dojechała na miejsce, lekarze przejęli nieprzytomną kobietę, podjęli dalszą resuscytację i zabrali kobietę do szpitala. Tam stwierdzono zgon. - Jestem bardzo zawiedziona służbą zdrowia. Gdyby pogotowie przyjechało od razu, może udało by się ją uratować - mówi matka zmarłej.

Dyrektor: sprawa jest niejednoznaczna
Sprawę śmierci kobiety bada prokuratura i władze szpitala. Dyrektor placówki nie zaprzecza, że dyspozytor trzykrotnie odmówił wysłania karetki. Ostrzega jednak przed pochopnym wyciąganiem wniosków. - Pierwsze wezwania nie są na tyle przejrzyste, by wydać jednoznaczną opinię w tej sprawie. Dyspozytor najpewniej zasugerował się informacjami o wcześniejszych bólach kręgosłupa i młodym wiekiem kobiety - mówi Rafał Fonferek-Szuca, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Pile. (to jest kurwa niebywałe, dyspozytor zasugerował się bólami kręgosłupa i młodym wiekiem! Od kiedy dyspozytor uprawia diagnostykę, kurwa jego mać przeklęta?!)

Jak tłumaczy, w zbieraniu wywiadu nikt nie oczekuje od rodziny pacjenta fachowego terminów. - Sztuką jest wyciąganie wniosków z zeznań. Są charakterystyczne zwroty i określenia. Dla mnie nie jest to jednoznaczne. Byłbym ostrożny z czarno-białymi ocenami - tłumaczy Fonferek-Szuca.

Na pytanie o to czy przesłuchał nagrania z centrum powiadamiania ratunkowego, odpowiada: - Nie słuchałem całych tych rozmów, tylko fragmenty kluczowe.

Dyspozytor pogotowia nie został zawieszony w obowiązkach, nadal pracuje na tym stanowisku. Szpital czeka na decyzje prokuratury w tej sprawie. Ta zabezpieczyła nagrania z centrum powiadamiania ratunkowego. Dopiero wówczas dyrekcja szpitala wyciągnie ewentualne konsekwencje wobec mężczyzny.
http://www.tvn24.pl/karetki-nie-chcieli-wyslac-kobieta-zmarla-na-zawal,517093,s.html
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Gehenna pacjentów chorych na raka.

Pacjenci chorzy na czerniaka sami próbują zdobyć lek, który może przedłużyć im życie. W internecie apelują, by rodziny chorych, którzy zmarli na tę chorobę, przekazali preparat tym, którzy jeszcze mają szansę. To odpowiedź na decyzję Ministerstwa Zdrowia, które od 1 marca nie refunduje terapii wszystkim chorym.

http://www.rmf24.pl/fakty/polska/ne...gn=wyrzucenie_z_ramki&utm_source=www.wykop.pl

A w akapie ludzie umierajo na ulicach (?), bo państwo nie finansuje im leków!
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 932
Polska norma:
Gnijąca noga, w końcu śmierć w DPS-ie. Dlaczego umarł pan Zbigniew?
Zbigniew Stefaniak zmarł w Domu Pomocy Społecznej w Poznaniu. - Pod koniec życia płakał z bólu, dostawał tylko ketonal - mówią pracownicy ośrodka.
Może powinien trafić do szpitala, skoro pan nie dawał rady z leczeniem rany? - pytamy.

- W leczeniu zachowawczym szpital niewiele by zmienił. Jedyną szansą na wyleczenie tej rany była amputacja. Proponowano ją pacjentowi w 2011 r., ale się nie zgodził. Potem do tematu nie wracano. Zresztą z raną nic szczególnego się nie działo. Dopiero w styczniu nastąpiło niczym niewytłumaczalne pogorszenie.

Według pracowników pod koniec życia pan Zbigniew prosił o amputację. Płakał z bólu, dostawał tylko ketonal i mówił, że chce, aby mu lekarze odcięli chorą kończynę. - Ja pierwsze o tym słyszę. Pielęgniarka oddziałowa potwierdza, że pacjent nigdy o amputacji nie wspominał. Zresztą w ostatnim czasie amputacja mogłaby go zabić - mówi lekarz.
W ostatnim czasie zmarły trzy czy cztery osoby na zapalenie płuc. Niedawno odeszła kobieta, której w ranie zalęgły się robaki. Wiedzieliśmy, że pan Zbigniew też wkrótce umrze. Teraz jest pacjent z przepukliną jąder, wygląda strasznie i bardzo cierpi.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomo..._w_koncu_smierc_w_DPS_ie__Dlaczego_umarl.html
 

Cthulhu

New Member
18
53
Wybaczcie, nie miałem teraz czasu na forum. Ogólnie nie było aż tak źle. Do minusów mogę zaliczyć lekką obojętność do pacjentów (2 razy byłem odwiedzany w ciągu dnia), stan placówki (PRL jak cholera) oraz bezsensowne przetrzymywanie pacjenta. Na plusy mogę zaliczyć fakt że badania zostały wykonane dobrze, nie licząc zakładania wenflona. Pani pielęgniarka zakładała mi wenflon przez 10 minut wiercąc mi niemiłosiernie plastikową rurką w żyle, czuje aż do dzisiaj przy zgięciu w łokciu. Ogólnie było lepiej niż się spodziewałem ale to pewnie dlatego, że mój pobyt nie był zbytnio zaawansowany.
 
P

Przemysław Pintal

Guest
oraz bezsensowne przetrzymywanie pacjenta.

Oni przetrzymują, by dostać refundację z NFZ. Z tego co się orientuję...

Ja od 18 roku życia, ubezpieczenie miałem może przez rok (umowa w Avonie). Wtedy jak miałem ubezpieczenie, raz byłem na SORze. W jakimś szpitalu na Nowej Hucie powiedzieli mi, że przyjmą mnie za 6 godzin. W drugim nie było lekarza... Wkurzyłem się i pojechałem do Olkusza. Tam czekałem 3 godziny.

Na prywatne leczenie mnie nie stać. Często nie mam umowy. Poza tym wkurza mnie jakość usług i stosunek do klienta. Wiem jakie jaja odchodzą z moją prababką. Ze trzy razy pisałem długie posty na FB. Może odkopię kiedyś i wrzucę. Najlepsze są 150-kilowe oddziałowe, które po przyjściu do pracy nie dowiadują się co słychać na oddziale, tylko tłustymi paluchami wpierdalają ciasta.

Co prawda łapię jakieś grypy, wirusy, ale do lekarza nie chodzę. Leczę się lekami bez recepty i zawsze ktoś z rodziny posiada jakieś resztki antybiotyków.

Łamliwy nie jestem. Jako dziecko piłem dużo mleka. Przede wszystkim dużo chodziłem i biegałem po łąkach, polach, lasach i wzgórzach. Grywałem w piłkę. Jeździłem na rowerze. Do podstawówki i gimnazjum miałem 2 km z buta. Spasłem się dopiero w wieku ok. 20 lat.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

kalvatn

Well-Known Member
1 317
2 112
Czy tylko lekarze są odpowiedzialni za wszelkie zło dot. służby zdrowia?
Lekarz to powołanie i na tyle na ile pozwala na to współczesna wiedza pomaga każdemu pacjentowi przywrócić zdrowie, często ratuje życie chorego.
Jest mi bardzo smutno kiedy czytam wszystkie komentarze...
:(

Winna jest służba zdrowia ( ministerstwo i wszystkie jego organa ) i państwowy przymus ubezpieczenia. Na dobrą sprawę mają ręce we krwi bo iluż to ludzi dzięki nim przeniosło się na tamten świat? Tego nikt nie wyliczy. A lekarze po prostu pracują jak mogą w tym systemie. Jedni lepiej inni gorzej.
Kolega dostał przepukliny nagle, w szpitalu powiedziano mu, aby zgłosił się za kilka tygodni. Musiał więc poddać się zabiegowi prywatnie natychmiast. Znieczulenie miejscowe i już po kilku godzinach do domu. Koszt 3 tys. Po tygodniu wizyta w celu zdjęcia szwów. Gdyby nie miał tych pieniędzy? Nie mógłby czekać. Wówczas tylko znajomości. Gdyby ich też nie miał? Zapożyczyłby się pewnie.
Kilka dni temu miałem USG prywatnie, została sprawdzona przepuklina, prostata i jądra. I wszystko w porządku. Bo jakoś tak coś mnie pobolewało w tych okolicach, ale to chyba kwestia nieróbstwa. Koszt 150 zł. Miła pani doktór, szybko i sprawnie.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Polska służba zdrowia taka piękna... Zachęca do kolektywnego działania, aby

[...] wespół w zespół, wespół w zespół,
By żądz moc móc wzmóc.
I wespół w zespół, wespół w zespół,
By żądz moc móc wzmóc.


Dyrektor szpitala w Garwolinie: Określenie "zbiorowy gwałt" jest przesadzone
Dzisiaj, 8 maja (10:53)
Nie gwałt zbiorowy, a "incydent przemocowy o podłożu seksualnym". Tak wydarzenia na oddziale leczenia nerwic u młodzieży komentuje dyrektor szpitala w Garwolinie.

Jak mówi, prokuratura musi powołać biegłych i ustalić, co dokładnie wydarzyło się w szpitalnej sali między kilkoma dziewczętami w wieku 15-17 lat. Prokuratura wstępnie przyjęła, że mogło dojść do gwałtu, ale na razie nikomu nie postawiła zarzutów.

Jak informuje RMF, pacjentek pilnowali lekarz psychiatra i dwie doświadczone pielęgniarki. Dyrektor szpitala Jolanta Zaklika przekonuje, że w nocy - bo wtedy właśnie doszło do incydentów - to wystarczający personel na 30-osobowym oddziale: nie prowadzi się wtedy zajęć, więc nie ma powodu, by na miejscu byli wtedy terapeuci i inni lekarze.

Zaklika jest przekonana, że personel w tej sytuacji nie zawinił. Analizowaliśmy to po wielokroć: personel szpitala nie zaniedbał niczego, co jest przyjęte w standardzie naszej pracy w zakresie opieki nad pacjentami - podkreśliła w rozmowie z Mariuszem Piekarskim.

"Nie było słychać wołania o pomoc"

Przekonywała również, że "gwałt zbiorowy" to przesadzone sformułowanie - na oddziale nie było słychać żadnych odgłosów walki, obrony, wołania o pomoc. To raczej - jak mówiła dyrektor - incydenty seksualne spowodowane ciekawością zagubionej i trudnej młodzieży, która trafia na ten oddział.

- Był to incydent o charakterze przemocowym związany z naruszeniem nietykalności cielesnej. Ale wkraczamy tutaj w sferę, o której też jest mi trudno mówić. To są jeszcze dzieciaki, których działanie jest czasami nie do końca przemyślane - powiedziała Jolanta Zaklika w rozmowie z RMF.

- Co do tej przemocy w jakiejś istotnej mierze nie mamy pewności, bo w trakcie tego zdarzenia na oddziale nie było (słychać) żadnych głosów, które by wskazywały na to, że w tej sali coś się dzieje - zaznaczyła. - Gwałt wiąże się najczęściej z tym, że ofiara, broniąc się, próbuje jakoś zawiadomić otoczenie, że dzieje się krzywda. Tutaj nie było takiej sytuacji - dodała.

Jak podkreśliła, sprawa wyszła na jaw w czasie rutynowej kontroli - personel co pół godziny zagląda do szpitalnych sal, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Tak było i w tym przypadku: pracownica oddziału weszła do pokoju i odkryła zmieszanie dziewcząt. Później w czasie rozmów pracownicy szpitala doszli do wniosku, że mogło dojść do zachowań nieprawidłowych. Dlatego zawiadomili rodziców i prokuraturę.

Mariusz Piekarski

Oj tam, wiadomo - zawsze się trochę gwałci i przełamuje opór, więc nie przesadzajmy z tymi słowami. Klasycy mieli rację...

Jeżeli kochać, to dlaczego nie z kolegą?
Dziewczynę wespół uwielbiać jest lżej.
Co niebezpieczne dla mężczyzny samotnego,
To z kolegą niebezpiecznym jest mniej.
Jeżeli kochać, to nie indywidualnie,
Jak się zakochać, to tylko we dwóch.
Czy platonicznie pragniesz jej, czy już sypialnie,
Niech w uczuciu wspiera wierny cię druh.
I wespół w zespół, by żądz moc móc wzmóc.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 006
... Wkurzyłem się i pojechałem do Olkusza. Tam czekałem 3 godziny.
Dziś lepiej nie chorować, a ścislej: za wszelką cenę nie wolno trafić do państwowego szpitala.
W latach 80-tych zdążyłem się jeszcze załapać na wizytę - prywatną - u legendarnego Puskarczyka w Olkuszu. Jeden z najlepszych lekarzy pediatrów w kraju. Zdiagnozował, wyleczył, zapłacono, dziękujemy, do widzenia.
 

kalvatn

Well-Known Member
1 317
2 112
Pacjent z bólami zgłasza się na izbę przyjęć, robią badania i kierują na oddział, tak to chyba jest, prawda?
Nie wiem dlaczego Twój kolega nie został przyjęty.
Dlaczego miałeś USG prywatnie?Lekarz rodzinny nie dał ci skierowania?Ja pod koniec ubiegłego roku i na początku bieżącego leżałam w państwowym szpitalu, i bardzo miło wspominam pobyt. Lekarze, pielęgniarki, wszyscy bardzo mili i też wszystko szybko i sprawnie. I co ważne- bez "dowodów wdzięczności" . Nigdy nie dawałam łapówek i na prawdę nie miałam z tego powodu żadnych problemów.Ja bym się wstydziła personelowi wręczać pieniądze, dlatego, że takim zachowaniem bym ich obraziła no i na pewno by ich nie przyjęli.
Na koniec pobytu podziękowałam ale tylko kwiatkami.

Hej, ja po prostu lubię prywatnie, sam decyduje kiedy do kogo i jak.
 
Do góry Bottom