piractwo

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
pawelooss napisał:
jednak na razie opowiadałbym się raczej za zmniejszaniem czasu trwania tego monopolu do rozsądnych kilku lat, zamiast natychmiastową całkowitą likwidacją. Inaczej zostalibyśmy wprawdzie czyści ideowo, ale cały technologiczny biznes czmychnąłby czym prędzej za granicę do dowolnego sąsiedniego państwa, w którym R&D są w mniejszym czy większym stopniu chronione.

Chyba odwrotnie, wszyscy zwaliliby się do kraju, gdzie nikt ich nie będzie ścigał za łamanie patentów.
 

pawelooss

Member
31
12
Też teoretycznie próbowałem sobie to tak wykoncypować, ale na szczęście oświecił mnie tekst Instytutu Misesa:
>> http://www.wykop.pl/link/1019403/czy-mo ... wacyjnosc/

Wynika z niego, że po zniesieniu patentów rozwija się najbardziej... chociażby przetwórstwo żywności.

Najciekawsze, że autor tego artykułu chciał koniecznie obalić praktyczną/utylitarną sensowność patentów (ta intencja wylewa się aż z każdego akapitu), z takim nastawieniem anty-patentowym ja również podchodziłem do czytania, a mimo wszystko skorygowałem swój pogląd na realistyczny.

Wszystkim teoretykom brakuje praktyki, studiów danych historycznych itd. Można znieść patenty, jasne, ale wtedy zamiast tak dynamicznego rozwoju hi-techu będziemy mogli zająć się co najwyżej nieskrępowanym wymyślaniem coraz to nowych przepisów na babeczki. Doświadczenie kłamie?

@DOWN, no toć w tym poście przedstawiłem argument, który mi to teoretyczne wyobrażenie w oparciu o dane historyczne i praktykę skorygował.
 
D

Deleted member 427

Guest
biznes czmychnąłby czym prędzej za granicę do dowolnego sąsiedniego państwa, w którym R&D są w mniejszym czy większym stopniu chronione.

Tymczasem np. filmowcy w USA uciekali w dokładnie odwrotną stronę - na zachód, gdzie nie było żadnej ochrony.

a mimo wszystko skorygowałem swój pogląd na realistyczny.

W oparciu o co skorygowałeś?
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
kawador napisał:
Po prostu tak mi się na szybko skojarzyło z dzisiejszą demokracją - w końcu gdyby się "nam" nie opłacało, to już dawno byśmy ONYCH wyjebali w okolice koła podbiegunowego, no nie?

Pełne brzuchy, ogłupione mózgi i nie myślą o tym co dalej od telewizora i supermarketu.

kawador napisał:
Chodzi o to, że w dobie IP i regulacji z nią związanych raczej trudno o konkurencyjny model biznesowy niż pójście do wielkiej wytwórni.

W jednych państwach trudno w innych nie.

kawador napisał:
Swoją drogą, masz jakieś info na temat, ilu artystów zrobił karierę poza krwiobiegiem wielkich koncernów płytowych?

80%-90% kanadyjskich. W Kanadzie wydawcami muzyki w większości przypadków są agencje organizujące koncerty. Nawet płacą muzykom więcej od każdego CD niż amerykańskie wytwórnie.
Stąd w Kanadzie większość muzyków nie podchodzi tak ostro do kwestii piractwa, bo każda "strata" z powodu pobranego pliku przekłada się na niewspółmierny wzrost zysków z koncertów.




pawelooss napisał:
...niemniej jednak na razie opowiadałbym się raczej za zmniejszaniem czasu trwania tego monopolu do rozsądnych kilku lat, zamiast natychmiastową całkowitą likwidacją.

Okres przejściowy byłby rozsądnym rozwiązaniem, jednak znając historię naszej cywilizacji takie rzeczy załatwiane są zazwyczaj radykalnie. By zrobić to łagodnie, wpierw ograniczając czas trwania "własności inaczej" potrzeba dyktatury (Pinochet, Franco itp.), która przez wiele lat nie ustąpi i nie zrobi "kroku w tył". Natomiast rozwiązania radykalne/rewolucyjne są tańsze. I zazwyczaj one są praktykowane.
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 052
Mnie najbardziej denerwuje przeświadczenie ludzi, że niby oni coś "kupują". Czyli jak uda im się kupić taniej e-booka, grę albo program, to jest dobrze.
O co mi chodzi?
Obiektywnie sytuacja wygląda tak:
Twórca treści decyduje czy ją opublikować. Jeśli się zdecyduje, to treść jest publiczna, czyli darmowa. Jeżeli potem ktoś chce wesprzeć twórcę, to "kupuje" od niego tę treść. Ale to nie jest kupowanie takie jak każde inne, to jest coś w stylu dotacji. Dotacja od kupna różni się tym, że jej celem jest wspieranie twórców (czy ogólnie jakichś ludzi), a nie zdobycie określonego dobra. Bo przecież jeśli można coś zdobyć za darmo, to po co kupować?
Więc jedynym celem tego "kupowania" jest wspieranie twórców, nic więcej. (Oczywiście to niewielkie uproszczenie, bo często dostajemy oprócz tego support, dostęp do oficjalnych serwerów etc.)

Ale większość zwolenników własności intelektualnej tego nie rozumie. Ostatnio niektórzy developerzy gier zaczęli zabierać głos w sprawie handlu używanymi grami: http://www.grasz24.pl/newsy/crytek-blok ... ,1,1,10471 (to nie pierwszy taki news). Ale czy, zgodnie z logiką IP, nie mają racji? Przecież co za różnica, czy gracz kupuje używaną grę czy ściąga ją z internetu? Efekt jest ten sam - developerzy nie dostają pieniędzy. Ale zwolennicy IP mają wrażenie, że postępują słusznie, bo przecież grali legalnie!

Ale co by się stało, gdyby producenci gier (czy innych treści) oferowali grę na swojej stronie, do ściągnięcia za darmo. A opcjonalnie byłaby możliwość wsparcia twórcy. Wtedy zwolennicy IP nie zostawiliby ani grosza, bo przecież pobrali legalnie i tak można! Ale przecież ich najczęstszym argumentem za IP jest "Czyli uważasz, że twórcom nie należy się zapłata?! Złodziej!".
Jebani hipokryci i debile.

Musiałem się tym podzielić, bo mi na sercu leżało :)
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Więc jedynym celem tego "kupowania" jest wspieranie twórców, nic więcej. (Oczywiście to niewielkie uproszczenie, bo często dostajemy oprócz tego support, dostęp do oficjalnych serwerów etc.)

Tak właśnie jest. Gry najłatwiej zabezpieczyć przed piractwem. Co bardziej kumaci wypuszczającą co jakiś czas patch, w którym poprawiają bugi i przy okazji blokują opublikowane w sieci keye. A ci dowcipniejsi robią tak, że blokada odpala się nie od razu, a dopiero po jakimś czasie. I tak, by wyglądało to na bug, uniemożliwiający grę, a nie blokada. Potem taki gracz, jeśli jest niekumaty albo noob, leci na oficjalne forum i opisuje tego "buga" XD.

No i wsparcie w postaci serwera do gier multiplayer. Jeśli bez patcha można się obejść, albo poczekać na skrakowanie go, to w grach multiplayer często nie ma innej opcji poza kupnem gry.

Czyli w obu tych przypadkach gracz kupuje jednak wsparcie.

Niestety wydawcy zaczęli tego używać dopiero wtedy, gdy metody policyjne okazały się nieskuteczne. Teraz nawet niestosowanie uciążliwych DRM-ów to część polityki PR. Bo są tacy co ostro przeginają z DRM-ami i można się na ich tle dobrze pokazać.

Wtedy zwolennicy IP nie zostawiliby ani grosza, bo przecież pobrali legalnie i tak można! Ale przecież ich najczęstszym argumentem za IP jest "Czyli uważasz, że twórcom nie należy się zapłata?! Złodziej!".
Jebani hipokryci i debile.

Ci bardziej niebezpieczni już od dawna pierdolą o dotacjach z budżetu dla "tfu-rców" i podatkach od hardware. Zresztą tak już jest w branży muzycznej!
http://pl.wikipedia.org/wiki/Op%C5%82aty_remuneracyjne
I dlatego nie należy ufać Partii Piratów, bo to komuchy, chcący przepchać właśnie takie pomysły i udupić zwykłe, stare, dobre, uczciwe piractwo.
 

Lukasevic

Member
145
4
Nie jestem zbyt biegły w "piraceniu" i innych rzeczach związanych z darmowym graniem ale jeśli chciałem sobie w coś zagrać to tylko czas na znalezienie rozwiązania jest ograniczeniem. Jeśli pojawia się jakiś patch to tego samego dnia jest pach do pirackiej gry, serwery też nie są problemem, sam nigdy nie grałem na żadnym oficjalnym...
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Chyba w grach AAA, bo nie w niszowych nisko-budżetówkach, zwanych czasem, nie wiem dlaczego, "indie".
 
A

Anonymous

Guest
Madlock napisał:
Chyba w grach AAA, bo nie w niszowych nisko-budżetówkach, zwanych czasem, nie wiem dlaczego, "indie".

Jest to skrót od independent, co oznacza twórców niezależnych. Na ogół nie mają podpisanej lojalki z jakimś dużym wydawcą. Indie występują tylko na PeCetach, Androidach i trochę w świecie Apple. Na konsolach nie ma( chyba, że homebrew), bo Sony, Microsoft i Nintendo o wszystkim decydują. Oznacza to też niskobudżetową ale bardzo grywalną grę, wykonaną z przyjętymi standardami technicznymi i estetycznymi. Często te gry są określane jako "innowacyjne".

[video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=Fy2fEe_bRzU[/video]
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Jak to dobrze, że moje dzieciństwo przypadło na czasy, w których gry komputerowe nie wymagały połączenia z netem, opierały się na fizycznych nośnikach danych, były pisane dla bardziej wyrobionych ludzi i się same nie przechodziły.

"Legaliści" sami się unicestwiają, piractwo jedyną nadzieją na jaką - taką normalność. Chyba sobie włączę "Master of Orion". Jakoś zawsze mnie omijała... :)
 
D

Deleted member 427

Guest
Zarąbisty tekst.

Even more startling is the factor Höffner believes caused this development -- in his view, it was none other than copyright law, which was established early in Great Britain, in 1710, that crippled the world of knowledge in the United Kingdom. Germany, on the other hand, didn't bother with the concept of copyright for a long time. Prussia, then by far Germany's biggest state, introduced a copyright law in 1837, but Germany's continued division into small states meant that it was hardly possible to enforce the law throughout the empire.

Taka uwaga ogólna: wg mnie istnieje potrzeba rewizji dużej częściej naszej historii i tutaj wolnorynkowi historycy (np. Stromberg) robią znakomita robotę, ale nie tylko oni.
 
D

Deleted member 427

Guest
Poniższy wpis pojawił się pierwotnie na forum Klubu Miłośników Filmu (udzielam się tam pod nickiem 'mental' od czasów prehistorycznych), jego autorem jest user o ksywie Guzeppe.Wklejam całość, bo to imo klasyczny przykład argumentacji IP zamordystów (post jeszcze świeżynka, napisany dzisiaj, perły ludowej mądrości pogrubiłem):

Straszliwie bawi mnie ignorancja zakrawająca o naiwność części bojowników forumowej cyber-rebelii.

Na początek należy zaznaczyć, że człowiek jest istotą z natury upośledzoną moralnie, której należy wpoić zestaw zasad, bo inaczej gwałciłby, zabijał i kradł wszystko, co nie jest przyspawane. Ci, których udaje się wyedukować i wychować, są normalnymi obywatelami i nie krzywdzą innych. Pozostałych trzeba od czasu do czasu zlać po dupie albo wsadzić do lochu.

Wszelkie zasady w dzisiejszym świecie nie mają żadnej innej podstawy poza dżentelmeńską umową, której celem jest zachowanie równowagi i zapewnienie jak najbardziej przystępnych warunków życia zwykłemu obywatelowi. Inaczej każdy musiałby nosić w spodniach rewolwer, by w razie potrzeby odstrzelić łeb komuś, kto uważa, że można leżeć do góry brzuchem, a później kogoś okraść. Kiedyś lenie zdychały z głodu, a ich genotyp nie był przekazywany dalej, bo stado wykluczało takie osobniki. Ponieważ dzisiaj staramy się dawać wszystkim równe szanse i wierzymy, że nie powinno się ucinać głów darmozjadom, powstały zasady, które regulują takie sprawy jak prawo własności, nietykalności osobistej itp., które wcale nie wynikają z biologicznych lub fizycznych cech.

Niegdyś własność nierozerwalnie powiązana była z fizycznym przedmiotem i z tego powodu zdefiniowano pojęcie kradzieży w klasycznym pojmowaniu. Wraz z rozwojem technologii, rozwinąć należy również owy termin. Wielu neguje ten fakt i niczym dziecko zatyka oczy, zamyka oczy i wrzeszczy, żeby nie usłyszeć argumentów osób, które pojmują "dżentelmeńską" umowę (prawo) osób, które godzą się na rozwój technologiczny i wiążące się z nimi zmiany.

Gdyby udało się ukraść internet, ludzie kradli by internet- przecież on nie ma wagi, objętości. To tylko bity rozpowszechniane za darmo przez twórców za pomocą dowolnego medium transmisyjnego. Problem w tym, że podłączenie się do internetu wymaga podpisania umowy z dostawcą. Dostawca dostarcza nam usługę- twór abstrakcyjny, niezdefiniowany, bo to my decydujemy jaką formę przyjmie, jakie serwisy będziemy odwiedzać. Kiedyś płaciło się za bity w miesiącu, teraz już za sam dostęp bez ograniczeń ilościowych. A mimo to podpięcie się na lewo do sieci (o ile uda się ominąć zabezpieczenia) będzie przestępstwem. Dlaczego? Bo nie płacisz za pracę, którą muszą wykonać zastępy ludzi zapewniających działanie sieci. A praca ta wymaga niemałej wiedzy i koordynacji działań, której 99% społeczeństwa nie posiada.

Prostszy przykład dla opornych. Idziesz do fryzjera. Ten goli Ci głowę, a Ty nie płacisz i wychodzisz. Okradłeś go? Tak. A według rozumowania forumowych cyber-rebeliantów odpowiedź brzmi "nie". Nie zabrałeś mu nożyczek ani fotela, a nawet zostawiłeś swoją dawną własność w postaci ściętych włosów. Zabrałeś mu za to czas i energię.

To samo tyczy się twórców oprogramowania. Producenci inwestują ciężkie pieniądze w stworzenie produktu. Gra komputerowa to graficy, motion-capture, aktorzy, scenarzyści, programiści, ich wiedza i czas liczony w roboczo-latach (czasami setkach, gdy podsumować cały zespół) spędzone przed monitorami. Własnością nie jest płyta CD/DVD- to jedynie prymitywne medium transmisyjne. Własnością jest produkt na niej zawarty, na który składa się energia i czas włożony w jego stworzenie.

Jeśli nie stać Cię na grę lub program, to nie zagrasz, chyba że ukradniesz. Jeśli Cię nie stać, a chciałbyś zagrać- weź się do roboty, zamiast tracić energię na strzelanie fochów, jaki to świat jest nieuczciwy, że nie pozwala Ci mieć wszystkiego za darmo. Jeśli nie rozumiesz lub nie chcesz zrozumieć tych zasad, to opuść cywilizację, która działa według wyznaczonych reguł- są dżungle, w których można zbudować sobie szałas i żyć w zgodzie z naturą, jej prawami i swoimi regułami.

Argumentum ad Somalium. I tak dobrze, że nie podlinkował do strony oferującej tanie bilety lotnicze do Afryki ;)

Przytoczę jeszcze jedną sprawę. Jeśli ktoś interesuje się nowoczesnymi smartphone'ami, to może wie, że rynek aplikacji mobilnych działa często na innej zasadzie. Twórcy wypuszczają swoje oprogramowania za darmo, a na części ekranu wyświetlany jest baner reklamowy. W teorii wszyscy są szczęśliwi- użytkownik nie płaci twórcy, a twórca dostaje pieniądze za wyświetlone reklamy. Jednak pojawił się problem, bo społeczeństwo nie jest w stanie przełknąć faktu, że reklama musi zostać pobrana z serwera, co wiąże sie z kosztem transmisji danych. Z tego powodu miliony użytkowników instalują aplikacje blokujące hosty odpowiedzialne za transmisję danych reklamowych. Jak widać nawet software rozdawany praktycznie za darmo, zarabiający na paczkach liczących 20-50Kb (100kB kosztuje 12gr poza abonamentem, podczas gdy z reguły użytkownicy dostają spory pakiet danych za darmo) nie ma racji bytu, bo jest sposób, żeby ominąć zasady i wpłynąć tym samo na zmniejszenie zarobków twórców.

Ponadto GooglePlay (sklep z aplikacjami na Androida) umożliwia testowanie pełnej wersji aplikacji przez określony czas- jeśli nie spełni ona oczekiwań użytkownika, może on ją zwrócić i otrzyma pieniądze na swoje konto. Czy zlikwidowało to zjawisko piractwa? Nie. Ludzie po prostu będą kraść, bo mogą.

Trzeba sobie po prostu odpowiedzieć na pytanie: czy jestem cyber-rebeliantem, który ukradnie wszystko, na co go nie stać (lub "szkoda mu pieniędzy, bo może za to kupić kratę browarów"), czy może potrafię być dżentelmenem/damą i rozumiem abstrakcyjne pojęcie umowy między dwiema osobami, którą zawiera użytkownik z twórcą. Cywilizacja oparta jest na mniej lub bardziej racjonalnych i udanych umowach. Jeśli chce się w niej żyć, trzeba je zaakceptować.
 
D

Deleted member 427

Guest
hahaha :) Wpisuję w google image "cyber rebeliant" i patrzcie, co wyskoczyło :)

15hxt7n.jpg
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 052
Na początek należy zaznaczyć, że człowiek jest istotą z natury upośledzoną moralnie, której należy wpoić zestaw zasad, bo inaczej gwałciłby, zabijał i kradł wszystko, co nie jest przyspawane. Ci, których udaje się wyedukować i wychować, są normalnymi obywatelami i nie krzywdzą innych. Pozostałych trzeba od czasu do czasu zlać po dupie albo wsadzić do lochu.
Ten fragment wygląda jakby wypowiedziała go jakaś wyższa od ludzi istota. Może Guzeppe jest reptilianinem? ;)
 
Do góry Bottom