- Moderator
- #181
- 8 902
- 25 803
Powiedzmy sobie szczerze, ten kryzys migracyjny jest doskonałą okazją na restaurację chlubnej polskiej tradycji, jaką było pospolite ruszenie.
Tu się zgodzę.Powiedzmy sobie szczerze, ten kryzys migracyjny jest doskonałą okazją na restaurację chlubnej polskiej tradycji, jaką było pospolite ruszenie.
czemu?polska p.l. już chyba nie istnieje.
Pewnie spisek. A masz jakieś informacje, że odrzucili teksty pisane przez przeciwną opcję? Na przykład wskazywany przez Ciebie Putnam się na to uskarżał? Jak w każdej kwestii każda strona ma swoje książki. Putnam prezentował swoje teorie, a jego przeciwnicy swoje. Jak Ciebie interesuje polemiczna z nim książka to obczaj Eric M. Uslaner „Segregation and Mistrust: Diversity, Isolation, and Social Cohesion”.Tymczasem (Anti)Scientific American:
"How Diversity Makes Us Smarter. Being around people who are different from us makes us more creative, more diligent and harder-working"
https://www.scientificamerican.com/article/how-diversity-makes-us-smarter
Tylko ja to się ma do słów Putnama?
https://libertarianizm.net/threads/zaufanie-i-wspolpraca.4610/
Czyżby (A)SA znowu uskuteczniał ideologiczną selekcję tekstów naukowych - jak ostatnio w przypadku broni palnej?
A masz jakieś informacje, że odrzucili teksty pisane przez przeciwną opcję?
No ale czy do zahamowania napływu imigrantów "socjalnych" nie wystarczy odmowa socjalu, byle konsekwentna? Nie trzeba nawet likwidować 500+, wystarczy nie dawać go nieobywatelom.
Podałem już definicję: Minarchizm z definicji to minimalne państwo, którego rola ograniczona jest do obrony wolności indywidualnej każdego człowieka jak i wolności w ogóle - również tej na terenie publicznym. To jakie siłowe środki ochrony mają się zawierać na jego skład nie ma znaczenia tym bardziej, że chodzi jedynie o ich nazwy.Jeżeli państwo minimalne zdefiniujemy, jako takie, które ma wojsko, policję i sądownictwo, to straż graniczna się tam nie zmieści
Ja wiem, że czasami istnieje rozbieżność pomiędzy tą definicją, a tym kogo zalicza się do tego grona.
Zabawna to jest Twoja próba manipulacji. Zupełnie pomijasz XIX wieczne realia polityczne i ówczesną rzeczywistość.Wśród pewnych ludzi wrzucanych do tego worka, byli tacy co popierali np. wprowadzanie państwowych szkół. I jeśli popatrzymy na to jak wyglądały rządy w XIX wieku, zwanym często wiekiem liberalizmu, to przy licznych liberalizacjach jednocześnie te państwowe szkolnictwo organizowano. Wiadomo – wiek XIX nie był w rzeczywistości do końca liberalny. Ale nawet ta polityka nie do końca liberalna powodowała, że wiele państw znosiło dokumenty uprawniające przekraczanie granic, wprowadzano swobodny przepływ ludzi. Na dobrą sprawę sytuację zmieniła dopiero I wojna światowa – pisałem o tym już tu parę razy, nawet w tym temacie – cofnij się o kilka stron. Jest to zabawne, że powołujesz się na państwo minimalne propsując jeden z flagowych punktów XX wiecznego etatyzmu.
Mamy też lewicujących oderwanych od rzeczywistości anarchistów, którzy nie przedstawiają żadnej sensownej alternatywy. Zorganizowana mniejszość zawsze weźmie pod but niezorganizowaną większość. Po co siebie oszukiwać, że nie mamy do czynienia ze zorganizowanymi kolektywami nie tylko od strony obecnych państw, ale również tych, którzy mogą zmienić ich charakter na coś znacznie gorszego?Jakieś kolektywne etatyzmy to nie klasyczny liberalizm, to nie konserwatywny liberalizm, a nacjonalizm to też nie konserwatyzm. Mamy tu na forum nacjonalistów czy innych trybalistycznych etatystów, którzy z jakiś powodów próbują pozować na libertarian.
Wielki klasyczny, a nawet konserwatywny liberał Lord Acton przewraca się pewnie w grobie, gdy słyszy, że ktoś próbuje przedstawić nacjonalizm jako klasyczny liberalizm. Ten Acton co twierdził, że :„nacjonalizm stanowi krok wstecz w dziejach ludzkości będąc najbardziej zaawansowanym stadium rewolucji”, że „nacjonalizm wykazuje w stosunku do socjalizmu dalszy stopień zaawansowania” i „gdziekolwiek się pojawi, pozostawia po sobie materialne i moralne spustoszenie”. Wiadomo, że nie każdy miał aż takie poglądy – temat na osobą dyskusję – ale nie twórzmy prawackich mitów. Wiem, że byli jacyś liberalni nacjonaliści. Wśród przedwojennych polskich endeków można takich znaleźć. Nie znajdują się oni wśród obiektów moich zainteresowań i nie znam ich poglądów na temat granic. Ale na chłopski rozum: gdyby nie byli oni przeciwni swobodnemu przepływowi ludzi to pokazywałoby to, że nawet oni byli na tyle liberalni by włączyć ich do klasyczno-liberalnego grona; jeśli zaś byli mu przeciwni, to z kolei świadczyłoby o tym, że liberalny nacjonalizm to z definicji nie klasyczny liberalizm i warto byłoby umieć rozdzielić te rzeczy. Po co na siłę podczepiać jakieś etatyzujące kolektywizmy (nawet jak mają jakieś liberalne cechy) pod indywidualistyczną, antyetatystyczną ideologię? Etykietek brakuje? Po co się ktoś pod to podszywa jeśli gardzi indywidualnym podejściem do człowieka a etatystyczne pomysły stawia wyżej niż wolnościowe rozwiązania? Masochizm, paranoja, pozując na libertariana/liberała więcej lasek się wyrwie? Może mi ktoś to wytłumaczyć?
Rozumiem, zarzucasz mi manipulacje, bo przedstawiam fakty i mam uznać, że brakiem manipulacji są Twoje gdybania. Powinienem twardo stwierdzić, że fakty są faktami a nie manipulacją, ale jestem na tyle ugodowy, że mogę zająć się na poważnie Twoim gdybaniem. Przyjrzyjmy się dla przykładu Stanom Zjednoczonym. Nie raz pisałem o tym tu na forum, podając dokładnie kiedy i jakie restrykcje weszły w życie. Czy muszę to robić po raz kolejny? Czy możemy założyć, że w zasadzie przez XIX wiek był tam swobodny przepływ ludzi? Sądzę, że możemy. Czy wszystkim się to wtedy tam podobało? Nie! Tendencje antyimigracyjne istniały tam już od uzyskania niepodległości. W połowie XIX wieku wykształcił się tam nawet sformalizowany ruch antyimigrancki Know Nothing. Polecam poczytać https://pl.wikipedia.org/wiki/Ruch_Nic_NiewiedzącychZabawna to jest Twoja próba manipulacji. Zupełnie pomijasz XIX wieczne realia polityczne i ówczesną rzeczywistość.
Swobodny przepływ ludzi był tam gdzie nie skutkowało to żadnym zagrożeniem, przy czym podkreślam - nie twierdzę, że granice wprowadzano tylko i wyłącznie w pozytywnym celu. Gdyby pojawiła się jakakolwiek większa migracja mogąca odśrodkowo rozsadzić obowiązujący porządek w państwach europejskich poprzez narzucanie społeczeństwu swojego doktrynerstwa to przykładowo takie statki (jak obecnie) blokowanoby już u wybrzeży Afryki podobnie jak czyniono ze statkami pirackimi (tutaj też nikt nie bawił się w indywidualnie rozpatrywanie każdego przypadku).
Próbujesz tu wywołać jakiś dualizm lewicowy anarchizm – minarchizm.Norden napisał:Mamy też lewicujących oderwanych od rzeczywistości anarchistów, którzy nie przedstawiają żadnej sensownej alternatywy. Zorganizowana mniejszość zawsze weźmie pod but niezorganizowaną większość. Po co siebie oszukiwać, że nie mamy do czynienia ze zorganizowanymi kolektywami nie tylko od strony obecnych państw, ale również tych, którzy mogą zmienić ich charakter na coś znacznie gorszego?
Indywidualne podejście nie zawsze się sprawdza - np. wojna.
Na koniec jeszcze raz przypomnę, że minarchizm to libertarianizm.
To co poruszasz to ciekawa sprawa. I ona się składa z kilku elementów, które można rozpatrywać oddzielnie. Pierwsza to sam sposób w jaki się chce chronić tę wolność. Mi się podoba to rozróżnienie, które często czyni Janusz Korwin-Mikke. Rozróżnienie na prewencje i represje. On przypisuje lewicowcom chronienie prewencyjne, w tym wypadku za wszelką cenę próbuje się nie dopuścić, by ktoś zrobił coś złego i się chroni ludzi, że tak powiem używając metafory, wsadzając ich w klatki. Prawicowcom on przypisuje represyjne chronienie wolności. Nie staramy się za wszelką cenę nie dopuścić do zła, ale jak już ono nastanie, to surowo każemy. Mi znacznie bardziej podoba się ta opcja, którą JKM przypisuje prawicy, niezależnie czy faktycznie jest to prawicowa metoda. Dla mnie jest ona po prostu bardziej libertariańska. Opowiadam się za taką formą ochrony, nawet jeśli wiem, że nie zawsze się da ukarać agresora. Dla mnie brak nieuchronności kary nie usprawiedliwia agresywnej prewencji. Nie widzę sensu przed prewencyjnym nie wpuszczaniem obcych, podobnie jak nie widzę powodu by prewencyjnie państwo miało karać nacjonalistów, choć mogą oni stanowić zagrożenie dla wolności i nie wykluczone, że większe niż imigranci, choć to już temat na inną dyskusjęNorden napisał:Minarchizm z definicji to minimalne państwo, którego rola ograniczona jest do obrony wolności indywidualnej każdego człowieka jak i wolności w ogóle - również tej na terenie publicznym. To jakie siłowe środki ochrony mają się zawierać na jego skład nie ma znaczenia tym bardziej, że chodzi jedynie o ich nazwy.
Rozumiem, zarzucasz mi manipulacje, bo przedstawiam fakty i mam uznać, że brakiem manipulacji są Twoje gdybania. Powinienem twardo stwierdzić, że fakty są faktami a nie manipulacją, ale jestem na tyle ugodowy, że mogę zająć się na poważnie Twoim gdybaniem. Przyjrzyjmy się dla przykładu Stanom Zjednoczonym. Nie raz pisałem o tym tu na forum, podając dokładnie kiedy i jakie restrykcje weszły w życie. Czy muszę to robić po raz kolejny? Czy możemy założyć, że w zasadzie przez XIX wiek był tam swobodny przepływ ludzi? Sądzę, że możemy.
Też o tym akcie pisałem tu na forum https://libertarianizm.net/threads/roznorodnosc.4731/#post-157331Sądzę, że nie możemy:
1882 - Chinese Exclusion Act - prawo zawieszające emigrację do USA chińskich robotników.
Nie zmienia to faktu, że można było wjeżdżać bez przeszkód, no może poza Chińczykami od lat 80tych.Antoni Wiech napisał:Wgłębiając się dalej można przeczytać, że Ci, którzy już byli na terenie USA w XIX wieku, później na przestrzeni lat i zmian prawa musieli miec paszporty do okazania, a jeśli ich nie mieli groziła im deportacja (!). Oprócz tego mieli ograniczone prawa jeśli chodzi o występowanie przed sądami.
Jak to nie było??? Dajesz argumenty za jakąś dyskryminacją i próbujesz je podciągnąć pod wolny przepływ ludzi, który przez większość XIX wieku występował i to ma niby świadczyć, że go nie było. Nie rób se jajTe wszystkie przykłady pokazują, że de facto nie było w USA w XIX wieku wolnego przepływu ludzi dla niektórych kategorii albo wcale, albo z obostrzeniami, które ktoś móglby nazwać szowinizmem.
W takim razie manipulujesz, albo po prostu zwyczajnie kłamiesz. I nie wytykam Ci zaaokrąglenia czasowego. Po prostu to co pisałeś ostatnio mija się z prawdą. Dodanie w poście "w zasadzie" też nic nie zmienia. XIX wiek w zasadzie nie był czasem wolnego przepływu ludzi w USA. "W zasadzie" można by napisać, jakby przepis np. był martwy. Idąc Twoim tropem to ja mogę teraz sobie zapostulować, że w zasadzie to dla uciekinierów wojennych i emigrantów zarobkowych są otwarte granice, ale muslimi won.Też o tym akcie pisałem tu na forum https://libertarianizm.net/threads/roznorodnosc.4731/#post-157331
Fakty są takie, że przez długi czas przepływ ludzi był swobodny i Twoje wytknięcie mi tego zaokręglenia czasowego nic nie zmienia. Do lat 80tych XIX wieku ruch był swobodny, a pod koniec wieku ograniczenia były niewielkie. Dlatego pytałem się czy mam po raz kolejny rozpisywać kiedy i jakie ograniczenia wprowadzano. Warto zaznaczyć, że ograniczenia z końca XIX wieku w porównaniu z restrykacjami z lat 20tych XX wieku to był pryszcz.
Nie zmienia to faktu, że można było wjeżdżać bez przeszkód, no może poza Chińczykami od lat 80tych.
Jak to nie było??? Dajesz argumenty za jakąś dyskryminacją i próbujesz je podciągnąć pod wolny przepływ ludzi, który przez większość XIX wieku występował i to ma niby świadczyć, że go nie było. Nie rób se jaj
Mnie nie interesuje co Ty sobie postulujesz. Odnoszę się jedynie do tego, że kiedyś był swobodny przepływ ludzi, a od czasu około I wojny mamy obecne status quo, którego wprowadzanie miało być tymczasowe, przy czym niektórzy etatyści przyznają, że wprowadzenie go było konieczne do późniejszego rozwoju państw socjalnych, i którego tak bronią niektórzy libertarianie.Idąc Twoim tropem to ja mogę teraz sobie zapostulować, że w zasadzie to dla uciekinierów wojennych i emigrantów zarobkowych są otwarte granice, ale muslimi won.
Ok, może mnie poniosło z tym kłamstwem i manipulacją. Nie znam Cię i przyjmę, że masz dobrą wolę i nie zrobiłeś tego nagięcia w celu kłamstwa i manipulacji. Co nie zmienia faktu, że samo dodanie "czy musze pisać o tym po raz kolejny" NIC TUTAJ NIE ZMIENIA i nie chodzi o aspergera (dziękuję za tę kwalifikację, ale mam to w chuju).Dlaczego mi zarzucasz manipulację i kłamstwo? Pisałem wyraźnie „Nie raz pisałem o tym tu na forum, podając dokładnie kiedy i jakie restrykcje weszły w życie. Czy muszę to robić po raz kolejny?” Bo pisałem już tu kiedyś min. o Chinese Exclusion Act, ale także o innych ograniczeniach i mógłbym to wszystko powtórzyć, tylko nie wiem czy za każdym razem wszystko trzeba powtarzać. Ale dla pewności się o to zapytałem. I chyba można zrobić jakieś zaokrąglenie? Jak nie to specjalnie dla Ciebie będę podawać dokładne daty. I jak będę mówić o sytuacji do 1882 roku to będę być może nadal pisać o tym, że dotyczy to XIX wieku, a w nawiasie dla wiadomości jednego aspargera będę specjalnie zaznaczać, że po 1882 roku sytuacja wyglądała odmiennie. Nawet jakbym się pomylił, zbytnio uprościł to kluczowa nie jest konkretna data do której był swobodny przepływ, a sam fakt takowego przepływu. Podobnie ma się sprawa Geary Act, która jest również z końca XIX wieku.
Wiedziałem, że jak wspomnę o tym nacjonalizmie to się zrobi zaraz histeria. Ale postanowiłem to zrobić, żeby być właśnie uczciwym, a nie naginać opcję do tego, że jestem libem w 100%, ale granice są cool. Nie musisz mnie uważać za liba, sam się w sumie za takiego nie uważam. Możesz mnie traktowac jako alt-lajtowca jeśli wolisz. Co nie zmienia faktu, że mój nacjonalizm z nacjo-lolo jeśli chodzi o gospodarkę i wolny rynek to nie ma wiele wspólnego. Ale to temat na dłuższe opowiadanie i jak mnie najdzie ochota na ekshibicjonistyczny lans to może kiedyś rozwinę moją wizję.Do tego czasu można było swobodnie przyjechać i tylko o tym mówię, a nie o innych rzeczach, bo nie twierdzę, że USA czy inne kraje były w XIX wieku wolnościowymi ideałami. Gdybym rozważał czy USA było libertariańskie to jak najbardziej uwzględnianie innych rzeczy byłoby wskazane. A jeśli się rozpatruje tylko to czy brak kontroli granicznych to jakaś utopia, to naprawdę nie wiem jakie to ma znaczenie czy ktoś wchodząc do USA był człowiekiem pierwszej, drugiej czy trzeciej kategorii, chodzi o sam fakt, że można było swobodnie wkroczyć. Wiem, że niektórzy nacjonaliści uwielbiają udowadniać, że czarne jest białe. Wchodzić można było, ale jak się weszło to za fajnie nie było → stąd wniosek wchodzić nie można było. I tak mniej więcej wygląda to farbowanie nacjonalizmu na libertariańskie kolory.
Ok, może Cię to nie interesuje, ale ja dodam. Idę na to: otwieramy granicę dla dzisiejszej fali muslimów, ale będą oni traktowani trochę tylko lepiej pod względem prawa niż murzyni w XIX wieku w USA. Tzn. nie będą niewolnikami, ale reszta prawa im nie będą przysługiwać jak Polakom. Ciekawe ile libów (w tym Ty jakby obchodziły Cię moje postulaty) by coś takiego propsowało jako spoko otwarte granice.Mnie nie interesuje co Ty sobie postulujesz. Odnoszę się jedynie do tego, że kiedyś był swobodny przepływ ludzi, a od czasu około I wojny mamy obecne status quo, którego wprowadzanie miało być tymczasowe, przy czym niektórzy etatyści przyznają, że wprowadzenie go było konieczne do późniejszego rozwoju państw socjalnych, i którego tak bronią niektórzy libertarianie.
Co innego wydumane zagrożenie (tu katolicy), a identyfikacja wrogiej w założeniach (dla wolności) ideologii co zostało wielokrotnie potwierdzone również empirycznie.Rozumiem, zarzucasz mi manipulacje, bo przedstawiam fakty i mam uznać, że brakiem manipulacji są Twoje gdybania. Powinienem twardo stwierdzić, że fakty są faktami a nie manipulacją, ale jestem na tyle ugodowy, że mogę zająć się na poważnie Twoim gdybaniem. Przyjrzyjmy się dla przykładu Stanom Zjednoczonym. Nie raz pisałem o tym tu na forum, podając dokładnie kiedy i jakie restrykcje weszły w życie. Czy muszę to robić po raz kolejny? Czy możemy założyć, że w zasadzie przez XIX wiek był tam swobodny przepływ ludzi? Sądzę, że możemy. Czy wszystkim się to wtedy tam podobało? Nie! Tendencje antyimigracyjne istniały tam już od uzyskania niepodległości. W połowie XIX wieku wykształcił się tam nawet sformalizowany ruch antyimigrancki Know Nothing. Polecam poczytać https://pl.wikipedia.org/wiki/Ruch_Nic_Niewiedzących
Dlaczego powstał ten ruch? Bo wśród ogromnego napływu imigrantów do USA coraz większy odsetek stanowili katolicy. A jak byli wtedy w stanach postrzegani katolicy? Jako przeciwnicy wolności.
Czy wprowadzono wtedy restrykcyjne prawo migracyjne? Nie! Wtedy górą byli bardziej prawdziwi zwolennicy wolności. Potężne restrykcje to dopiero okres po I wojnie światowej. Czy zatem Twoje gdybanie o wprowadzeniu restrykcji migracyjnych w obawie przed większą zorganizowaną grupą mogącą zniszczyć obowiązujący porządek ma jakieś uzasadnienie? Oczywiście, że nie. Obawy jacyś tam ludzie mieli, ale nic z tego wtedy nie wyszło. Warto tu jeszcze zaznaczyć, że kościół katolicki jest zhierarchizowaną organizacją, natomiast inaczej wygląda sprawa w islamie, więc te zarzuty o zorganizowaną grupę miały wtedy większe uzasadnienie w przypadku katolików.
Alexander Hamilton, James Madison, Benjamin Franklin.Po drugie to nie lewicowi anarchiści (prawicowi zresztą też) znosili ograniczenia w przepływie ludzi pomiędzy państwami. Jak znasz jakiś klasycznych liberałów, którzy w XIX wieku protestowali przeciwko znoszeniu restrykcji w przepływie ludzi to proszę wypisz tu ich nazwiska.
To najpierw niech ten skuteczny aparat represji zostanie przywrócony, a ludność cywilna zostanie uzbrojona. Przytoczę to co pisałem dwa lata temu:To co poruszasz to ciekawa sprawa. I ona się składa z kilku elementów, które można rozpatrywać oddzielnie. Pierwsza to sam sposób w jaki się chce chronić tę wolność. Mi się podoba to rozróżnienie, które często czyni Janusz Korwin-Mikke. Rozróżnienie na prewencje i represje. On przypisuje lewicowcom chronienie prewencyjne, w tym wypadku za wszelką cenę próbuje się nie dopuścić, by ktoś zrobił coś złego i się chroni ludzi, że tak powiem używając metafory, wsadzając ich w klatki. Prawicowcom on przypisuje represyjne chronienie wolności. Nie staramy się za wszelką cenę nie dopuścić do zła, ale jak już ono nastanie, to surowo każemy. Mi znacznie bardziej podoba się ta opcja, którą JKM przypisuje prawicy, niezależnie czy faktycznie jest to prawicowa metoda. Dla mnie jest ona po prostu bardziej libertariańska. Opowiadam się za taką formą ochrony, nawet jeśli wiem, że nie zawsze się da ukarać agresora. Dla mnie brak nieuchronności kary nie usprawiedliwia agresywnej prewencji. Nie widzę sensu przed prewencyjnym nie wpuszczaniem obcych, podobnie jak nie widzę powodu by prewencyjnie państwo miało karać nacjonalistów, choć mogą oni stanowić zagrożenie dla wolności i nie wykluczone, że większe niż imigranci, choć to już temat na inną dyskusję
Znowu - warto odwołać się do ówczesnych realiów. USA wtedy było zagrożone tylko od strony Kanady (wojska brytyjskie - niewielkie garnizony), Meksyk pomijam. Na tamten okres postulowanie tego nie było samobójcze tak jak postulowanie otwartych granic teraz.Czy początkowo w USA rządowej armii nie miało być przypadkiem w czasie pokoju? Dlatego też nie popieram rozrostu państwa w tej sferze ochrony granic, a jestem za redukcją.
Trzecie sprawa to to, że może czasami wypadało się zastanowić ile ta „indywidualna wolność” jest warta jeśli „indywidualne podejście nie zawsze się sprawdza”?
Co z Naturalization Act?: