solnedgang
Member
- 180
- 120
http://www.reuters.com/article/us-brazil-immigrants-idUSBRE98004L20130901
------
Ciekawi mnie jeszcze jedna kwestia - jak zwolennicy liberalnych teorii ekonomicznych uzasadniają to zjawisko: zwykła syfiasta kawa rozpusczalna z automatu w Polsce kosztuje 4 zł. W Dubaju, dokładnie identyczna kawa, z identycznego automatu kosztuje 40 zł. W Tajlandii, jednym z największych na świecie producentów kawy typu robusta, z której robi się tą automatową, płaca minimalna wynosi 300 bahtów (30-kilka zł) / dzień. Czyli taki Taj pracujący za tamtejsze minimum na plantacji kawy, musiałby pracować cały dzień, produkując najprawdopodobniej tej kawy masę, żeby zarobić na 1 kubek z Dubaju. Wiadomo czemu ten kubek ma taką cenę - tamtejsi mieszkańcy są gotowi tyle za kawę zapłacić, więc cena jest przy granicy. Natomiast jak to się może odnosić do faktycznej wartości? Czy taki sam kubek rozpuszczalnej kawy w Dubaju jest bardziej potrzebny, niż w Polsce, czy w Tajlandii? W dodatku: wiadomo też właściwie na czym Arabowie się tak dorobili. Bynajmniej przecież nie na wieloletniej ciężkiej pracy swojej nacji, tylko na wydobyciu ropy. Jak więc ciężka praca w miejscach gdzie rozwija się sweatshopy mogłaby doprowadzić do dojścia do poziomu Arabów, skoro na starcie rynkowa cena ich pracy jest bez porównania mniejsza niż czegokolwiek co powstanie w tamtych rejonie?
Faktycznie - z dwóch perspektyw, najlepsza możliwa opcja. Nawiązując do słynnej wypowiedzi pewnego księdza - kiedy pytam, dlaczego biedni nie mają chleba, nazywają mnie komunistką; gdy na to odpowiadam - staję się nią."I couldn't leave my machine," she said. "Without my job, we could not eat."
------
Ciekawi mnie jeszcze jedna kwestia - jak zwolennicy liberalnych teorii ekonomicznych uzasadniają to zjawisko: zwykła syfiasta kawa rozpusczalna z automatu w Polsce kosztuje 4 zł. W Dubaju, dokładnie identyczna kawa, z identycznego automatu kosztuje 40 zł. W Tajlandii, jednym z największych na świecie producentów kawy typu robusta, z której robi się tą automatową, płaca minimalna wynosi 300 bahtów (30-kilka zł) / dzień. Czyli taki Taj pracujący za tamtejsze minimum na plantacji kawy, musiałby pracować cały dzień, produkując najprawdopodobniej tej kawy masę, żeby zarobić na 1 kubek z Dubaju. Wiadomo czemu ten kubek ma taką cenę - tamtejsi mieszkańcy są gotowi tyle za kawę zapłacić, więc cena jest przy granicy. Natomiast jak to się może odnosić do faktycznej wartości? Czy taki sam kubek rozpuszczalnej kawy w Dubaju jest bardziej potrzebny, niż w Polsce, czy w Tajlandii? W dodatku: wiadomo też właściwie na czym Arabowie się tak dorobili. Bynajmniej przecież nie na wieloletniej ciężkiej pracy swojej nacji, tylko na wydobyciu ropy. Jak więc ciężka praca w miejscach gdzie rozwija się sweatshopy mogłaby doprowadzić do dojścia do poziomu Arabów, skoro na starcie rynkowa cena ich pracy jest bez porównania mniejsza niż czegokolwiek co powstanie w tamtych rejonie?
Ostatnia edycja: