Nawet jej nie słuchałem. Zwykle kiedy zespół zapowiada powrót do własnych korzeni, nabieram przekonania, że to będzie żałosny koniec świadczący o niemocy twórczej."Death Magnetic" to reanimowanie thrash metalowego trupa, nudny długas, który brzmi jak gówno (clipping! clipping wszędzie!).
Nawet jej nie słuchałem. Zwykle kiedy zespół zapowiada powrót do własnych korzeni, nabieram przekonania, że to będzie żałosny koniec świadczący o niemocy twórczej.
Za VDGG powinien zabrać się w pierwszej kolejności, bo to jeden z najbardziej oryginalnych bandów z lat 70-tych. Też nie mogę się doczekać porządnego remastera wszystkiego od drugiej płyty do "World Record" (pierwsze moje zetknięcie z Hammillem). Kiedy usłyszałem ten owiany już niemal legendą wokal, kopara opadła jak zerwana windaChciałbym usłyszeć jego remixy płyt Van der Graaf Generator, bo oryginalne wydania nie są najlepsze, a remastery z 2005 są naprawdę okropne, słuchanie "Lemmings" z "Pawn Hearts" boli (DR5! ).
Cieszę się, że są na forum przeciwnicy loudness war! Ja wolę już ściągnąć trzeszczącego ripa z winyla niż kupić współcześnie zremasterowany album. Tak, Wilson nie kompresuje dramatycznie, ale i tak zbyt mocno, jak na mój gust (i, o ile wiem, są to jego decyzje - czytałem parę wywiadów i wspominał, że często chciał nieco bardziej skompresować niektóre swoje rzeczy, ale np. basista oponował). Tomkiewicz narzekał kiedyś na oficjalne mastery Wishbone Ash. A mnie się właśnie bardzo podoba to, jak one brzmią. Nie są bombastyczne, tylko naturalne, przyjemne dla ucha.Przydałby się może jakiś remix tego albumu... chociaż NIE! Niech go zostawią w spokoju, bo to by zapewne brzmiało jak kolejne skompresowane, męczące uszy gówno.
Tak, Wilson nie kompresuje dramatycznie, ale i tak zbyt mocno, jak na mój gust (i, o ile wiem, są to jego decyzje - czytałem parę wywiadów i wspominał, że często chciał nieco bardziej skompresować niektóre swoje rzeczy, ale np. basista oponował).
Narzekałem jedynie na posiadany remaster "Argusa". Wysokie tony to piasek, rdza i chujoza nerwoza, średnich w zasadzie nie ma, a niskie to jakaś atrapa raczej. Z kolei w necie brandzlowano się nad kolejnym remasterem, który ponoć wyszedł miodnie, ale nie słyszałem. Zresztą, już mi trochę powisa, bo pozbyłem się sprzętu. Na czym będę sprawdzał? Na kompie?Tomkiewicz narzekał kiedyś na oficjalne mastery Wishbone Ash.
Usłyszałem to dzisiaj i aż mi łzy pociekły. Gdyby kobiety tak zawsze odpowiadały...
Dla mnie Metallica skończyła się na... "Load". Wcale nie żartuję, lubię ten album, chociaż jest zdecydowanie przydługi i parę rzeczy bym z niego wyciął, sporo tam fajnego prostego hardrockowego grania, a szczególnie lubię wycieczki w stronę klimatów southern rockowych.
"ReLoad" to już dla mnie, oprócz paru kawałków, straszna kupa. "St. Anger" mogłoby być niezłe, gdyby przearanżować większość utworów i skrócić całość (metaliczne "garnkowe" bębny są ok, dodają oryginalności). "Death Magnetic" to reanimowanie thrash metalowego trupa, nudny długas, który brzmi jak gówno (clipping! clipping wszędzie!).
Co do "...And Justice..." to podobno jest jakiś remaster gdzie trochę basu słychać, ale ja go nie słyszałem. Inna sprawa, że nigdy mi nie przeszkadzało zbytnio to "suche" brzmienie, dzięki niemu ta płyta się właśnie wyróżnia, jest właśnie taka zimna i techniczna, chociaż szkoda Newsteda, że go tak wyciszyli. Przydałby się może jakiś remix tego albumu... chociaż NIE! Niech go zostawią w spokoju, bo to by zapewne brzmiało jak kolejne skompresowane, męczące uszy gówno.