Nadal czekam na przeprosiny ze strony Kolonko, za (świadome lub nie) wspieranie wysyłania Polaków do Afganistanu/Iraku. Nigdy nie przeprosił, a był czołową twarzą WTC/nagonki na Saddama w polskiej telewizji. Nigdy nie wycofał swojego poparcia dla prezydentury Busha Juniora, nigdy nie wytłumaczył "wspólnych lotów" z Kwaśniewskim i popierania jego osoby. Nigdy nie wytłumaczył swojej zażyłości z Radosławem Sikorskim, który był jego dobrym kolegą z klasy i o którym ma bardzo dobre zdanie. Czyżby zażyłość podobna do tej Kukizowo-Schetynowej? Nie wiem, kim jest Kolonko. Ale na pewno nie jest wolnościowcem, a jego działalność internetowa to promowanie najgorszych republikańskich wartości. Kolonko chcę podpalić świat, w imię walki z muzułmanami i tylko czeka na swojego Busha.
Co zainspirowało Pana, żeby wyjechać z Polski do Stanów Zjednoczonych w 1988?
MMK: To miał być miesięczny pobyt, który trwa już teraz prawie 20 lat. Mysle, że Amerykę miałem we krwi od dziecka. Mówiłem w domu po angielsku doprowadzając rodziców do szału, kiedy jako 10. latek mówiłem "damn" zamiast "ojej". To się nasiliło w szkole średniej, czytałem wszystko od Marka Twain`a po Joyce`a. Pewnego dnia ktoś przyniósł mi do studia nowego singla, żeby puścić go na antenie. To był Bruce Springsteen i Dancing in The Dark z tym niesamowitym tekstem: "Gdzies cos się dzieje. Wiem, że tak jest..." i to było na tyle. Spakowałem się i Polska zakończyła się dla mnie tamtego dnia.
(...)
Spędził Pan lata na stworzenie odnoszącej sukcesy firmy budowlanej, która zajmowała się remontami wieżowców. Co spowodowało, że zdecydował się Pan na powrót do dziennikarstwa?
MMK: O, do dziś z duma patrzę na "moje" wieżowce na Manhattanie , ale telewizję mam we krwi. Epizod budowlany trwał w moim życiu tylko kilka lat i był sposobem, żeby zdobyć środki i dostać się do biznesu telewizyjnego. Zwłaszcza, że wylądowałem na JFK z pożyczonymi 200 dolarami w kieszeni. Śmieszne, ale pożyczyłem te pieniądze od kolegi z radia, który jest teraz jedym z najbogatszych ludzi w Polsce. Kiedy spotykamy się w Nowym Jorku, zawsze robimy sobie żarty z tych czasów.
Ostatnia edycja: