Claude mOnet
Well-Known Member
- 1 034
- 2 339
A jak Polak założy firmę w UK, Chinach, czy nie daj boże Niemczech to czy będzie mógł w Polsce sprzedawać swoje produkty? Ależ skądże! Bosze, dobrze, że te Pitonie nie dotarli do Internetu i nie zakazali kupowania serwerów i innych usług internetowych niepolskich!Czasami wchodzę na tego paskudnego facebooka by poczytać co tam piszą różni ludzie. Co nie dziwi to jednym z profili, które przeglądam jest ten należący do Sierpa. Tłumaczy on tam różne sprawy, a później jeszcze musi walczyć z różnymi prawakami co to niby są za rynkiem. Ostatnio Sierp napisał o pisowskim pomyśle wprowadzenia przepisów, które będą nakazywały sklepom określony udział polskich towarów. W polemikę wdał się niejaki Sebastian Pitoń. Nazwisko jakoś mi znane, więc postanowiłem przypomnieć sobie co to za człowiek i użyłem wyszukiwarki. Grzegorz Braun linkował jakiś jego film i opatrzył go cytatem Pitonia o sobie samym: „Jestem anarchokapitalistą, który jednak widzi sens istnienia państwa - strażnika wolności”. Wracając do posta o reglamentowaniu kraju pochodzenia towarów zobaczmy co ma do powiedzenia anarchokapitalista Pitoń:
„Działanie obcych podmiotów na naszym rynku, jest przejawem naszej słabości gospodarczej, i powinno być ostrzeżeniem, że Polska gospodarka jest w słabej kondycji, skoro wpuszcza obcych. Ale u nas nikt w ten sposób nie myśli. I oddawania własnego rynku w obce ręce jest uznawane za coś dobrego. Rzygać się chce.”
Co więcej pisze:
„A wystarczyłoby podmiotom zagranicznym uniemożliwić działanie na Polskim Rynku”.
Wyjaśnia, że nie chodzi mu o całkowity zakaz sprzedaży zagranicznych towarów:
„Chciałbym, żeby zagraniczne towary, sprowadzali do Polski POLACY.”
Tępawo dorzucając:
„ Jacek, Ty niedługo zapiszesz się do Partii Razem....,-)””
Być może taka socjalistyczna partia Razem w porównaniu do takiego Pitonia jawi się już wolnorynkową porganizacją. Porównywać się nawet nie chce. Wiem, że są różni idioci. Jestem z tym pogodzony i wiem, że czasami znajdą się tacy co się nazwą wolnorynkowcami czy wręcz anarchokapitalistami, choć do miana zwolenników wolnego rynku będzie im daleko. Denerwuje mnie to, że takich ludzi jest coraz więcej i więcej. Można tworzyć wolnorynkową propagandę. Ale w chwili gdy zacznie ona przynosić efekty to znajdą się szkodniki co będą pisać jak Pitoń:
„W świecie, w którzy rządzą globalni ZŁODZIEJE , którzy wywalczyli sobie za pomocą WOJEN prawo do emisji pieniądza, nie ma mowy o wolnym rynku." „Szukanie Ratunku w Parytetach jest łapaniem się brzytwy i wskazywaniem, ze nasz rynek jest zdominowany przez zagraniczne podmioty, a my jesteśmy zepchnięci do roli siły najemnej.”
Czyli w skrócie: ponieważ rynek nie jest prawdziwie wolny to rozwiązaniem jest jeszcze bardziej go ograniczyć.
Czy macie pomysły co robić z zalewem takich przypałów?